Wyprostowałem ręce i westchnąłem. Spojrzałem na Nanami, która powoli
układała się do snu. Pewnie czeka, aż po prostu ją zostawię i dam jej
spać w kącie. Troszeczkę źle się z tym czuje. W końcu... Nie, nie
rozumiem tego i chyba nie chce tego zrozumieć.
- To trochę wygląda jakbym cię uderzył czy coś w tym stylu... Może
jednak? - zapytałem. Dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Chociaż
kocyk ci przyniosę?
- Naprawdę nie trzeba.
- Ech, czuję się troszeczkę urażony tym faktem, że odmawiasz. Myślisz, że kąt jest wygodniejszy od łóżek w ośrodku?
- Mi jest tu po prostu wygodnie, nie musisz się martwić...
- To naprawdę źle wygląda...
Spuściłem głowę na znak "poddania się". Ruszyłem do cudownej szafki z
kocami, rzuciłem jednym w stronę dziewczyny. Niech przynajmniej ma czym
się przykryć. Z resztą może sobie brać co chce, niech czuje się jak u
siebie w domu. W końcu skoro jestem, aż tak złym gospodarzem, że mój
gość woli spać w kącie, to niech już sam sobie tutaj radzi. Nie żebym
był chamski czy leniwy... Wprowadzenie samoobsługi w moim apartamencie
nie jest, aż tak złe. Podrapałem się po głowie i ruszyłem do swojego
pokoju. Nie chciało mi się już myć, było i tak późno. Poza tym to byłoby
trochę nie fajnie. Nanami biedna by nie miała za bardzo jak wziąć
prysznica, bo nie ma ubrań na zmianę. Moich by z resztą nie chciała
wziąć i wątpię, żeby cokolwiek jej spasowało. Położyłem się na łóżku i
zasnąłem.
Obudziło mnie tłuczenie się po pokoju Stoaty'ego. Jak zwykle nie mógł
poszanować tego, że chciałbym sobie dłużej pospać. Powoli podniosłem się
na rękach i spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie. Jedną
dłonią przetarłem sobie twarz i wstałem. Niemrawo wyszedłem z pokoju i
ruszyłem do kuchni. Nanami wciąż spała, ale małe kociątko już nie.
Yuki... No nie? Wyciągnąłem kolejną miskę, znowu nalałem mleka kotkowi.
Tamto musiało mu się skończyć. Kiedy maluszek zaczął pić, kilka razy
pogłaskałem go po główce. Gronostaj, który normalnie powinien żywić się
małymi kręgowcami i owadami, jak zwykle domagał się ciastka. Czasami
jest mi naprawdę szkoda wydawać pieniądze by zapewnić mu ciastka każdego
ranka. Gorzej jak żąda czegoś słodkiego po południu. Po chwili
usłyszałem kroki. Oho, wstała już. Czyli nie wyrobiłem się z
przygotowaniem śniadania... Przynajmniej dla niej. Zrobię kakao i jakieś
kanapki do tego. Nanami niebawem pojawiła się przy wejściu do kuchni.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Doberek - powiedziałem. - Śniadanko zaraz będzie. Raczej nie będzie
jakoś bardzo smaczne, ale nie będzie też takie złe jakby się mogło
wydawać.
Przytaknęła głową i wróciła do salonu, w którym spędziła noc. Mogłem ją
uprzedzić, że troszeczkę sobie na nie poczeka. Kakao nie może być zimne,
a kanapki trzeba zrobić z dokładną precyzją. Jeśli będzie inaczej... To
nie będzie śniadanie. Chcąc nie chcąc, musiałem się za to zabrać.
Zasygnalizowałem już dziewczynie, że zaraz ma być śniadanko, a więc nie
wypada teraz po prostu to rzucić i iść raz jeszcze spać. Udało mi się
zrobić kanapki i kakao. Zaniosłem wszystko do salonu. Położyłem to na
stoliku i usiadłem obok dziewczyny.
- Później, możemy wybrać się na wspólny obiad - zaśmiałem się. - Smacznego!
Nanami? Trochę takie przyspieszone i za to przepraszam :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz