Normalny, rutynowy dzień jak każdy inny. Nie no dobra… było
coś innego. Od rana na korytarzach Riemar był wielki hałas. Naukowcy latali w
te i w te, jakby mieli owsiki w du…. W każdym
razie z pewnością coś było nie tak. Składając swoje sukieneczki ładnie do pułki
usłyszałam jak ktoś mocno wali w moje drzwi. To na pewno nie była Chiyo. Po
pierwsze: nie ma ona tyle siły w łapkach, a po drugie: ona by po prostu weszła,
nie pukałaby. Przez to wszystko biedny Heaven mało nie spadł z łóżka.
-Co do jasnej cholery !? – zerwał się do pozycji siedzącej i
złapał od razu za głowę. Zerknęłam na niego przelotnie, ale niestety całą moją
uwagę przykuło zamieszanie za oknem. Z góry było to wszystko pięknie widać.-
Vanilla ? – usłyszałam cicho swoje imię. Nic nie odpowiedziałam, a kiedy już
musiał powtórzyć to 3 raz: dostałam poduszką po głowie. Obróciłam się, ale
zamiast podejść do ukochanego: podreptałam do drzwi i czym prędzej je
otworzyłam. O dziwo przed apartamentem stał naukowiec. Był młody i pewnie ledwo
przekraczał 20.
-Pani Kapitan. Mamy problem.. coś dzieje się w mieście, a… a….
– jak tak patrzyłam na tę jego zakłopotaną minkę to aż chciało mi się śmiać.
Widocznie był tu nowy i jakoś słabo znał się na czym kolwiek. Może się bał ?
Eh… przecież my tak samo jesteśmy ludźmi, tylko nieco innymi. Zwłaszcza, że my
Sigmy nie możemy się im sprzeciwić, a oni…. Ehh…. To wszystko jest durne. – Czy
zechciałabyś wziąć Naturalne na zwiady ? – wykrztusił w końcu z siebie. Oparłam
się bokiem o framugę drzwi i ułożyłam sobie łapkę na brodzie w geście
zamyślenia. To mogła by być niezła zabawa.
[…]
Z tego co udało mi się ustalić Naukowiec nazywał się Daiki,
i dopiero co zaczyna tutaj pracować. Nic dziwnego że tak trząsł portkami. Zamknęłam
za nim drzwi, a gdy się odwróciłam ujrzałam przed sobą Heaven’a…. w samych
bokserkach.
-Mru ~…. Gdyby ten naukowiec okazał się kobietą…
wydłubałabym mu oczy za taki widok. – uśmiechnęłam się zawadiacko tym razem
przystępując do lekkich przygotować.
-HA HA HA…. – przewrócił oczami – Czego chciał ?
-Idę na misje… - uśmiechnęłam się triumfalnie – A ty nie… -
i teraz jak takie małe dziecko wystawiłam mu język i pstryknęłam go w czółko
(to był wyczyn, bo przecież jest ode mnie dużo wyższy.
-Jesteś wredna.. – prychnął przeczesują swoje srebrne włosy
i przeciągając się. Za momencik ziewnął i ponownie powrócił do ciepłego
łóżeczka. Śpioch jeden.
-A no… i idę z samymi przystojniaczkami.. – przekręciłam się
na tyle by moja niebieska sukienka zafalowała. Heavy słysząc to jakby
oprzytomniał i nagle zaczął mnie słuchać – Nie martw się. Jestem ci wierna,
koteczku. – pocałowałam go w policzek i dumnym, ale szybkim krokiem wyszłam z
pokoju. Jeszcze kończyłam zakładać gumkę (taką do włosów, bez obaw) na drugą
kitkę. Zeszłam na sam dół ogromnego budynku, gdzie czekały już na mnie 3
Naturalne Arcany. Tak jak wcześniej powiedział Daiki-sensei byli to sami
przedstawiciele płci mniej pięknej i mniej myślącej. Stanęłam przed nimi
wszystkimi i złączyłam nóżki. Jeden z nich był ubrany w biały płaszcz. Niski
urodziwy blondyn o błękitnych oczach i jasnej cerze. Drugi, to kawał chłopa
(taki wysoki jak Heaven’ek…awawa *.*). Wyglądał nieco jak hipis: delikatny
zarost, szpiczasta, koścista twarz, no i długie włosy. Ostatni z nich średniego
wzrostu szatyn, o tak piękny przenikliwych oczach. Czułam je na sobie. Tak
pogardliwie… patrzył. Dokładnie tak samo jak ludzie, którzy przed swoją
egzekucją mieli okazje spojrzeć na moją twarz. Ci dwaj niżsi nie zamierali się
pierwsi odezwać, i tylko raz na mnie spojrzeli. Chyba po to by rozpoznać moją
obecną rangę.
-Ciężko będzie ogarnąć taki szereg ludzi cierpiących na
niedowład języka. – westchnęłam głośno poprawiając swoje kremowe włoski. – No nic…
ułożę was jak psy policyjne. – powiedziałam po raz kolejny tym swoim strasznym tonem
i ruszyłam przed siebie w stronę ogromny drzwi. Chłopcy wcale nie zamierzali
czekać i czym prędzej ruszyli za mną. Droga do miasta jest nieco długa na
nogach więc będą mieli okazje wykazać się swoją umiejętnością mowy.
-Jestem Vanilla Atshushi, miło by było gdybyście i wy
zdradzili mi swoje imiona. - przystanęłam na moment by zwrócić się do nich.
-Skoro jesteś Sigmą, a w dodatku naszym kapitanem to
powinnaś wiedzieć jak się nazywamy… - prychnął pod nosem blondynek. Nie wyglądał
na takiego wyszczekanego, a jednak ! Z pod tak nieśmiałej powłoczki wychodził
diabeł. Tak jak u mnie.
-Macie zbyt duże mniemanie o nas. A teraz gadajcie
szybciutko, bo jak nie to będę musiała was potorturować…
(Któryś z zacnej trójki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz