- Czy tylko wykorzystuje sytuację? - Przytuliłem ją nieco mocniej. -
Nie... Nie byłbym w stanie tego zrobić. W szczególności takiej osóbce
jak ty... Przepraszam. Pies, psem powinien zostać. Chyba za bardzo się
pospieszyłem.
Chwyciłem dziewczynę za podbródek i ucałowałem ją w czoło. Zrobiło mi
się nieco przykro, że mogła tak pomyśleć. Chociaż w sumie, nie wiem co
mi uderzyło do łba. Trochu żałuję, że to zrobiłem, ale teraz wiem do
czego mogę się posunąć. Dobrze, że Artiś się nie obraziła ani nic w tym
stylu. Przesunąłem rękę po jej twarzyczce, a zaraz po tym cofnąłem ją do
siebie. Puściłem ją, a następnie w jak najdelikatniejszy sposób
strąciłem z kolan. Oparłem się o kanapę, kolana przysunąłem do swojej
klatki piersiowej. Przyłożyłem sobie dłoń do ust, przygryzłem sobie
trochę skóry. Pozostając tak przez chwilę, zastanawiałem się czy coś
między nami się zmieni. Po chwili spojrzałem na Is. Wyglądała na
zamyśloną, pewnie zastanawiała się nad tą sytuacją. Przybliżyłem się do
niej. Położyłem dłoń na jej główce i zacząłem ją głaskać.
- Przepraszam, zapomnij o tam tym... Mam do ciebie pytanko. - Spojrzała
na mnie. - Mogę cię tak głaskać, prawda? Jasne, że mogę.
- To chyba nie było pytanko do mnie... - Lekko się uśmiechnęła, wydawało mi się, że to było wymuszone.
- Nie, to nie to pytanko. - Zaśmiałem się. - Zawsze wyglądasz na smutną.
Zastanawiałem się czy to nie jest przypadkiem przeze mnie... Chociaż
nie wiem, równie dobrze możesz być smutna jak reszta. W końcu nie fajnie
jest zostać zamkniętym tutaj... Mam pomysła, ugotujmy coś.
Uśmiechnąłem się do niej. Wstałem z kanapy i złapałem ją za rękę.
Ciągnąc ją do kuchni, zastanawiałem się co można by ugotować. Najlepiej
żeby była to jakaś zupa. Zupy idealne na zimę... No przynajmniej ja tak
twierdzę. Stuknąłem ją lekko w czoło.
- Jaką zupę ugotujemy? - zapytałem.
- Zupę? Trzeba by się zastanowić...
- Może rosołek?
Przytaknęła głową, a więc wziąłem się za przygotowywanie. Mówiłem Artis
co gdzie jest, ona też musi ze mną to zrobić. Chyba jest pora obiadowa
lub nieco po, ale to nie szkodzi. Prawda? Cichutko się zaśmiałem. Nie
jestem najlepszym kucharzem, a zupy to rzadko kiedy mi wychodzą. Mimo
tego, Is raczej się tym nie zniechęci po tym co się stało jeszcze chwilę
temu. Hyhy. Po niecałej godzinie udało się. Przygotowaliśmy rosołek, w
dosyć ekspresowym tempie. Usiedliśmy przy stoliku w salonie i zaczęliśmy
wcinać.
- Nawet do-dobre - powiedziałem. Musiałem uważać by się nie poparzyć. -
Prawie bym zapomniał, smacznego! - Uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Artis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz