Mam opisać skąd się tu wzięłam? Spoko. No więc zaczęło się od tego, że
moja „kochana mamusia” mnie wsypała. No po prostu zadzwoniła do jakichś
gości i powiedziała im dosłownie WSZYSTKO, co wiedziała o moich
zdolnościach. Ja się pytam, po jaką cholerę?! No i ten, no zamknęła mnie
w pokoju i musiałam czekać aż przyjadą jacyś goście i mnie tu
przeniosą. To czekałam. Jak weszli do domu to od razu pobiegli wszystko
zabezpieczyć, a potem dopiero mnie wypuścili. Byli ubrani jakbym była co
najmniej radioaktywna, czy coś, nie znam się na tym. Pokazali, że mam
iść z nimi, to co miałam niby zrobić? Poza tym z tego co słyszałam, w
ośrodku i tak ma być 100 razy lepiej niż w moim domu. Wsiedliśmy do
jakiejś czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami i pojechaliśmy.
Sąsiedzi gapili się na mnie jak na kosmitkę, ale z wyraźnym poczuciem
wyższości, tymczasem ci gości w kombinezonach wydawali się przerażeni.
- Ugryźć cię? – spytałam wrednie, przywołując na twarz ten konkretny,
zabójczy uśmiech, gdy jeden z nich trochę zbyt mocno szarpnął mnie za
ramię. Facet krzyknął i odskoczył przerażony, a ja po prostu nie mogłam
powstrzymać śmiechu. Co innego używanie tej niebezpiecznej mocy do
walki, a co innego do straszenia ludzi, tego pierwszego jeszcze ani razu
nie robiłam. Po chwili jakiś drugi facet założył mi coś w rodzaju
kagańca, i już nie było mi tak wesoło.
Podróż trwała długo, a ja prawie przez cały czas oddawałam kawałki
energii na Lekcję, co sprawiło, że gdy się zatrzymaliśmy byłam bardzo
zmęczona i jedyne o czym w tamtej chwili myślałam, to iść do swojego
pokoju i się położyć. Niestety nie było mi to dane, bo czekała mnie
jeszcze seria badań, podczas których byłam ledwo przytomna. To nawet
dobrze, bo nie musieli mi podawać narkozy, czy czegoś tam. Gdy wyszłam z
„laboratorium” zdołałam tylko doczłapać no najbliższej ławki i zasnęłam
na niej jak jakiś żul. Spałabym sobie dalej, gdyby ktoś mnie nie
obudził. Była to jakaś różowo-włosa osóbka.
- Chyba musieli cię tam strasznie wymęczyć, że od razu zasnęłaś. Albo
jesteś po prostu strasznym leniem. – powiedziała nieznajoma osóbka.
- Jestem zmęczona… Idź sobie. – mruknęłam i machnęłam ręką w odpędzającym geście. Osóbka jednak sobie nie poszła.
- Nie możesz spać na ławce, głupia! Mogę cię zaprowadzić do twojego apartamentu, jeśli chcesz. Gdzie mieszkasz? – pytała.
- A skąd mam wiedzieć? – powiedziałam sennie. – Gdzieś pewnie jest…
Apartament? – zdziwiłam się po chwili, chociaż jeszcze całkiem się nie
obudziłam. – Chyba bierzesz mnie za jakąś ważną osobę, ja tu tylko
zostałam zamknięta… bo moja mama się mnie boi. – uśmiechnęłam się
sennie.
- Jesteś pewnie nowym Project’em. Tak, każda Arcana ma swój własny
apartament. To taka jakby… rekompensata, choć w mojej opinii raczej
marna.
P: #Też tak uważam. Co w ogóle ma być, psychiatryk?# - usłyszałam w głowie znajomy głos Meiko.
- Cicho, przez waszą obecność to faktycznie mogłam tam trafić. –
odpowiedziałam cicho, zapominając, że nieznajoma osoba nadal przy mnie
stoi.
M: #Co, czyli że to niby nasza wina?!#
- Właściwie to tak.
K: #Aha, zapamiętamy to sobie, gdy nas o coś poprosisz następnym razem.# - wtrącił się do rozmowy Kaito.
- Weźcie się uspokójcie. – mruknęłam niezadowolona. – Spać mi się chce.
M: #Znowu używałaś tej idiotycznej umiejętności? Musisz być chyba
szalona, żeby tak po prostu oddawać energię nie wiadomo gdzie.# - Meiko
była niezadowolona.
Mk: #Ale ona się na nas gapi.# - skomentowała nagle Miku. Na początku
nie zrozumiałam o co chodzi, ale potem przypomniałam sobie o tej
dziewczynie, która mnie obudziła. Stała parę metrów ode mnie i
wpatrywała się w moją osobę przerażającym wzrokiem.
- E, przepraszam. To moje… karty. – powiedziałam, chociaż dziewczyna
raczej nie wiedziała o co chodzi. Postanowiłam zmienić temat: – To
pomożesz mi dojść do tego mojego apartamentu? Chyba pamiętam, jaki miał
numer.
<Savia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz