wtorek, 20 października 2015

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Ja sama nie wiedziałam co można by jeszcze zrobić, żeby Heaven przestał być takim nerwowym człowiekiem.  Dwa zupełne przeciwieństwa. Ja byłam spokojna (denerwuje się tylko w jego towarzystwie), on zaś zupełnie inny wybuchał przy każdej nadarzającej się okazji. Wiem… że jest to bardzo uczuciowy chłopak, ale wydaje mi się, że sam sobie ze sobą nie radzi. Takie wrażenie zaczęłam odnosić po tym jak ostatnio wybuchł. Miał dużo racji w tym co powiedział. Mogłam temu jakoś zapobiec, a jednak… nie dałam rady. Może jest coś w tym, że kobiety reagują bardzo emocjonalnie i impulsywnie? Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem… teraz mam o wiele gorsze zmartwienie. Zostać z nim, czy jednak dać sobie spokój i pozostawić to wszystko tak jak jest. Uczuć nie da się tak po prostu wyplenić ze swojego serca, zwłaszcza kiedy po tych wszystkich pięknych chwilach została w nim wywiercona tak ogromna dziura. Miałam świadomość, że nawet jeśli chciałabym odejść to jednak ciągle będę go widywać na swojej drodze. Ciągle jakimś cudem będę odwracała wzrok, żeby na niego spojrzeć. To wszystko bolało by jeszcze bardziej niż w chwili obecnej.
-Heaven… - powiedziałam w końcu widząc jego posmutniałą minkę i to jak wlepia po raz kolejny już swój wzrok w podłogę. – Wybaczam ci. – powiedziałam to zupełnie tak samo jak księżniczka do swojego księcia. Co miałam mu innego powiedzieć? Stwierdziłam, ze skoro i tak oboje mamy cierpieć nie ważne jaką decyzje podejmę, to może tak… pocierpimy sobie razem? Chłopak jakby na chwile wstrzymał powietrze. Takie to było straszne? Boże.. Heaven oddychaj bo mi się misiaczku udusisz.
-N-Naprawdę!? – zapytał mając teraz takie piękne ogniki w oczach. Czułam się jakbym przynajmniej uratowała mu życie. Takie to było szczęście. –Naprawdę jesteś w stanie mi to wszystko wybaczyć, tak po prostu!? –podszedł do mnie bardzo szybko i chwycił za rączkę. No jak z małym dzieckiem.  Uniosłam lekko kącik ust z tego wszystkie, mimo wszystko nadal ciężko było mim na niego spojrzeć. Odwróciłam główkę w zupełnie inną stronę i zachichotałam.
-Musisz mi dać mimo wszystko trochę czasu… twoja słowa zawsze zostaną w mojej pamięci czy tego chcesz czy nie, dlatego nie naciskaj na mnie jeżeli przez jakiś czas po prostu nie będę się do ciebie zbliżać.
Wcale nie protestował. Kiwnął posłusznie głową jak taki piesek. To „wybaczenie” to chyba była jedna z rzeczy, których naprawdę pragnął. Ja w sumie.. nie miałam tak wygórowanych wymagań. Miałam świadomość tego, że jeszcze nie raz spotkam się z takimi przykrymi słowami, i jeszcze nie raz dojdzie do całkowitej rozłąki. Tak już po prostu musiało być. Kolejny raz uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie. Złapałam bardzo delikatnie za materiał koszulki Heaven’a i zacisnęłam łapki w piąstki. Następnie zrobiłam krok w przód, a na koniec po prostu przyłożyłam główkę do jego ciepłego torsu. Jestem takim „wiecznie nie wytulonym stworzeniem”, a nie powiem Heaven (w łóżku taki śmiały) miał ogromne trudności, żeby mnie przytulić. Nie tyle co się bał czy wstydził. Po prostu nie wiedział kiedy naprawdę tego potrzebuje.
-Jesteś… taki ciepły. – szepnęłam wyciszając się teraz totalnie. Musiałam trochę odreagować, a tylko tak w danym momencie mogłam to zrobić. – Dawno mnie tak nie przytulałeś jak przed chwilą. – nadal nie odrywając  główki od niego delikatnie uniosłam ją by spojrzeć w jego wiśniowe oczka. Uniósł jedną brew jakby pytając mnie co mam na myśli – Lubię jak mnie przytulasz. A ty… bardzo rzadko robisz to z własnej woli. Mimo tego, że raczej mało osób chce mnie mieć za swojego wroga i nic mi nie grozi to… jednak… czuje się… bezpiecznie? – wypowiedziałam po raz kolejny bardzo cicho. Nie wiem dlaczego, ale na moich policzkach poczułam delikatne ciepło towarzyszące pewnie temu zdaniu. Dlaczego? Przecież ja się bardzo rzadko zawstydzam? Może to ze względu na to, że między nami była taka napięta atmosfera?
-Poczerwieniałaś.. – parsknął śmiechem widząc to jak próbuję ukryć twarz w jego objęciach. No co za debil. Następnym razem tez mu wytknę, że się rumieni. – Hej… Vanilla… spójrz na mnie. – mruknął nieco ciszej chyba tylko dlatego by mnie nie przestraszyć. Ujął moja twarz w dłonie najdelikatniej jak było to możliwe i skierował mój wzrok na swoją twarz. – Dziękuję za to, że jednak mi wybaczyłaś… - wyszczerzył się jakby wygrał z rakiem. Eh. I właśnie za to kocham tego Łosia. Jest mega durny, ale potrafi wywołać na mojej twarzy rumieńce, takie jakich nikt inny nie potrafi. Miałam wrażenie, że jednak nie do końca zachowuje się tak jakby chciał.  Powstrzymywał się tylko dlatego, że siebie winił za to co się wydarzyło. W sumie to normalne i ja nawet nie zamierzam mu tego wybić z głowy bo nigdy się nie nauczy. Mimo wszystko ciężko patrzyło mi się na to jak brakuje mu tej mojej bliskości. Jak stara się, a jednak kiedy ma już coś zrobić, to wszystko legnie w gruzach i nic mu nie wychodzi. Biedny Heaven. Odsuwając się od niego po kilku minutach stwierdziłam, że przecież nie mam u niego swojej piżamki. Tak więc musiałam wykombinować coś innego, mianowicie zwinęłam Heavenowi jedną z koszulek. Oczywiście nawet nie zapytałam. Zrobiłam to potajemnie kiedy to on poleciał się kąpać. Brudasek jeden. Majteczek w dalszym ciągu nie miałam. Stanika z resztą też bo po co…. Heaven nie posiada takich rzeczy w swoim pokoju, na chyba, że ja o czymś nie wiem? Nie ważne. W każdym razie oparłam się o parapet i wpatrywałam w gwieździste niebo dopóki ten matołek nie wyszedł.  Zaraz gdy to zrobił obróciłam się w jego stronę żeby zauważył jak piękny strój mam na sobie.
-Fajna koszulka… ciekawe czyja.
-Twoja. Chciałbyś, żeby była jakiegoś innego mężczyzny….? – uśmiechnęłam się sama do siebie, bo doskonale znałam odpowiedź na to pytanie. Chłopak podchodząc bliżej oparł się rękoma bo obu moich stronach o parapet i nachylił się lekko. Zniżył się do tego stopnia, że właściwie noskiem dotykał mojego noska, jednak nasze usta nadal miały do siebie ten dystans. Kiedy już praktycznie się zetknęły ten…. Natychmiast odsunął się ode mnie i odwrócił głowę. Byłam tym dokładnie tak samo zaskoczona jak tym wcześniejszym jego naskokiem na mnie. Dlaczego to zrobił? Wytłumaczenie w głowie miałam tylko jedno…
-Ja…. Nadal mam cie nie dotykać prawda? Rozumiem. Przepraszam.... – westchnęłam spuszczając wzrok i jednocześnie usiadłam sobie na parapecie.
-Nie… ja po prostu nie chce cie do niczego zmu…..
-Daj spokój. To ja chciałam, żebyś mnie pocałował, a nie ty w dodatku.. to ty ode mnie….  Uciekłeś. – zakryłam sobie usta wypowiadając ostatnie słowo. Było mi przykro, no ale czego miałam się spodziewać. Tak będzie jeszcze przez jakiś czas. Nie mogę od niego oczekiwać zanadto czułości.
-Vanilla… - znów zdołał wypowiedzieć tylko moje piękne imię, bo ja zamierzałam wstać i pokazać mu taki piękny wymuszany uśmiech jak jeszcze nigdy. Same udawanie przed nim – bolało.
-Nie przejmuj się już. I lepiej chodźmy spać bo będziesz zmęczony… - wyminęłam go szybciutko i wskoczyłam do łóżka. On zrobił to samo w ogóle nie odklejając wzroku od podłogi. Czy znowu powiedziałam coś nie tak.  Odwróciliśmy się do siebie plecami… i choć łączyło nas łóżko to jakaś bariera między nami była. Nie wiem dlaczego. Miałam wrażenie, że ciągle się od siebie oddalamy. W dodatku… kazałam mu spać, a sama przez swoje myśli nie mogę się nawet uspokoić. Skuliłam się w kłębek chowając twarz w poduszce z myślą, że może jednak to wszystko się jakoś naprawi..


( Heaven ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope