Światło. Rażące światło. Lewym ramieniem przysłoniłam oczy. Musiałam
wczoraj przysnąć, kiedy rysowałam. Czułam jakby moja głowa miała zaraz
eksplodować. W końcu odsłoniłam oczy. Usiadłam na podłodze. O dziwo nie
byłam w swoim pokoju tylko kompletnie, gdzie indziej. Byłam w jakimś
białym pomieszczeniu.
-Gdzie ja do cholerci jasnej jestem?!- szepnęłam
Przetarłam moje oczy dłonią. Wstałam. Podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę. Drzwi ku mojemu zdziwieniu były otwarte.
-Psychiatryk czy jak?- szepnęłam rozglądając się
Wyszłam z „psychiatryka” otwartym wyjściem. Zastanawiało mnie gdzie są wszyscy.
-Kurde… chyba apokalipsa zombie!- szepnęłam
Kiedy wyszłam zauważyłam miasto otoczone jakąś kopułą.Rozglądałam się ze
zdziwieniem na to miasto z kopułą. Paru ludzi stało gdzieś w oddali, a
inni jeszcze dalej lub bliżej.
-Dobra, więc to nie apokalipsa-szepnęłam
Poszłam zwiedzać. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy była biblioteka. Od
razu się tam skierowałam. Kiedy tam weszłam zaczęłam studiować regały
książek. Wzięłam jakąś, która była pierwszą z brzegu. Usiadłam na
krześle, które było nieopodal. Obok mnie był rządek takich krzeseł i
ktoś wybrał krzesło obok mnie.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz