Teraz już bezprzecznie stwierdzam, że Józef nie umie pić. Postawiłem mu miskę pełną wody i w spokoju przyglądałem się jak mój pupil chłepta wodę. Jednak nie mogło się obyć bez jakichś przygód, kiedy tylko tracił noskiem miskę, cała zawartość spłynęła po budynku. Nie zdążyłem nawet skarcić skunksa, kiedy jakaś dziewczyna wskoczyła na mój balkon i przyłożyła mi nóż do gardła. Zrobiła to jednak chyba z wielkim trudem, ponieważ byłem od niej wyższy o głowę... o ile nawet nie dwie. Zimna stal przylgnęła do mojej szyi, wręcz czekałem kiedy poleje się krew. A to wszystko przez tego wstrętnego Józefa, na domiar złego zamiast pomóc swojemu Panu w potrzebie, on tylko się temu przygląda. Kiedy dziewczyna zadała to swoje pytanie, przesycając je tym swoim głosikiem, przewróciłem oczyma. To nie mnie się czepiaj, to nie ja, to skunks. Ponieważ nie zapowiadało się na to, żeby miała mnie puścić użyłem swojej Arcany. Bez żadnego draśnięcia znalazłem się tu obok niej. Nie zdążyła zareagować więc przez chwile trzymała jeszcze rękę w powietrzu.
- No cześć - pomachałem jej przed oczyma.
Posłała mi mordercze spojrzenie i zamachnęła się na mnie, w ostatniej sekundzie cofnąłem się do tyłu. Jedynie jakieś dwa centymetry moich włosów ucierpiały, obcięte kosmyki opadły na płytki i po chwili zostały rozwiane przez delikatny wiatr. Nie zdążyłem się nawet wyprostować a ta śliczna dziewczynka zaatakowała ponownie, czyżby ktoś zesłał na mnie płatnego zabójcę? Tym razem już nie korzystając z Arcany starałem się robić uniki. Ponieważ na balkonie było za mało miejsca i na dodatek kręcił się Józef któremu już prawie dwukrotnie nadepnąłem na ogon, wycofałem się do środka. Dziewczyna pomknęła za mną, miała tutaj nieco więcej miejsca tak więc jej ataki były bardziej efektowne. Kiedy wskoczyłem na stół, kopnęła go z ogromną siłą, łamiąc jego dwie nogi. Machnąłem rękoma starając się złapać równowagę, w momencie upadku odskoczyłem w bok lądując dwa metry dalej. Zamiast wbić nóż w moje udo, dziewczyna wbiła go w drewno. Chwilę trudziła się z jego wyciągnięciem, chyba nieco przesadziła. Stanąłem za nią łapiąc się pod boki i przekręcając głowę i unosząc lekko brodę do góry.
- Mogę wiedzieć, z jakiego powodu mnie napadasz? - zapytałem jednak nie usłyszałem odpowiedzi.
Dziewczyna oswobodziła swoją broń i chyba po raz tysięczny skoczyła. Szczerze to już zaczyna być nudne u denerwujące, złapałem za jej nadgarstek i pociągnąłem ją w dół. Dziewczyna uderzyła plecami o podłogę, otworzyła szeroko usta starając się złapać chociażby trochę powietrza w płuca. Usiadłem na jej kolanach, unieruchamiając ją przy tym. Chyba musiało ją to boleć, w końcu jestem od niej dużo cięższy. Przez chwilę próbowała się wyrwać, jednak kiedy zauważyła, że nie przynosi to efektów przestała się rzucać. Jej klatka piersiowa uniosła się tak, jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć. A jej wzrok oznajmiał tyle, że zaraz mi urżnie łeb.
- Jesteś silna, ale powiedz co ci przyszło do głowy, żeby mnie atakować.
- Jak nie przypalisz mięsa z rana to jeszcze mi mieszkanie zalewasz... - wysyczała.
A więc to o to chodzi. Westchnąłem zrezygnowany, wyrzuciłem jej nożyk przez balkon i dopiero potem wstałem, kiedy nie miała już broni.
- Z tym mięsem przepraszam, czasami robię je rano dla psa ale reszta zwierzaków daje w kość i nie w sposób ogarnąć to wszystko. A co do wody... musisz przebaczyć Józefowi, po prostu wylał swoją wodę. - zaśmiałem się.
Dziewczyna co prawda przestała przejawiać jaką kolwiek agresję w stosunku do mnie, jednak nadal lustrowała mnie podłym spojrzeniem. Chyba nie za bardzo to do niej trafiło.
- Czyli teraz będziemy żyli jak pies z kotem? Halo? Ziemia do... jak masz na imię?
- Nie twoja sprawa - odpyskowała.
Czyli najzwyczajniej w świecie trafiłem na osobę z bardzo, bardzo, ciężkim charakterem. Mogło być gorzej, chociaż najlepiej też nie jest. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Józef. W sumie to aż dziw, że reszta siedzi tak cichutko, chyba się wystraszyli.
- Skunks? - dziewczyna uniosła brwi.
- Tak, to właśnie jest Józef - uklęknąłem, żeby podnieść zwierzaka z ziemi - niezły urwis co nie? - zapytałem ją z uśmiechem przenosząc wzrok ze skunksa na nią.
Dziewczyna nie wydawała się być zbytnio poruszona, po prostu miała to wszystko gdzieś. Nie zdziwię się jeśli za chwilę wróci do siebie przez balkon, nie obraziłbym się, doskonale bym ją rozumiał. Wleciała do mnie z zamiarem "zabawy" czyli jakiegoś brutalnego mordu a tu proszę, idiota który właśnie zaczyna gadać do zwierzaka. Chociaż jestem przy zdrowych zmysłach (naprawdę, mam psychikę lepszą od niej jednej z osób w RC) to zdaję sobie sprawę, że czasem zachowuje się dziwnie.
- Skoro nie chcesz się przedstawić, to przynajmniej ja to zrobię. - Odstawiłem skunksa i wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczyny. - Conor Folk. Prywatny psycholog - dodałem w formie żartu.
( Takako, wiem popsułam, przepraszam D: )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz