Chłopak początkowo czuł się niepewnie opuszczając teren ośrodka, jednak
zaufał Steinowi i ruszył za nim. Niedługo później oboje znaleźli się na
ośnieżonym lecz nadal ponurym cmentarzu. Śnieg zdążył już okryć nagrobki
swoim białym kożuchem, przez co było ciężko rozpoznać, który z nich
jest który. Stein przez chwilę rozglądał się po okolicy z nieco
skwaszoną miną – najwyraźniej nie podobał mu się fakt, że wszystko
zlewało się razem w rażącą biel. Zamknął oczy i rozmasował swoją nasadę
nosa, po czym ruszył przed siebie, spoglądając raz na lewo to na prawo.
Egoi wiernie śledził jego kroki także rozglądając się wokół siebie. Może
i jest to cmentarz, jednak wygląda na zadbany… Śnieg, który pokrywał
całą okolicę przyniósł lekki uśmiech na jego czerwonej od zimna twarzy.
Sam, gdyby był martwy, chciałby, żeby jego grób wyglądał tak zawsze. No
przynajmniej w zimie. Jest to jego ulubiona pora roku głównie ze względu
na krajobrazy i przyjemnie mrowiący mróz.
Zamyślony chłopaczyna nie zauważył kiedy jego przyjaciel się zatrzymał i
lekko uderzył twarzą w jego plecy. Szybko przeprosił z zakłopotanym
uśmiechem na twarzy, a Stein tylko westchnął i poklepał go lekko po
głowie. Następnie pochylił się nad jednym z nagrobków i oczyścił
tabliczkę ze śniegu. Po chwili wstał i skręcił w prawo. Najwidoczniej
kojarzył jakie inne osoby znajdowały się po drodze do grobu jego
przyjaciela. Znowu zaczęli iść, tym razem Egoi spróbował się bardziej
skupić na tym gdzie idzie, jednak znowu odpłynął. Nawet nie zauważył
kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Z ponurego kroku przeszedł w
nieco żywszy i bardziej skoczny. Stein, słysząc jak odgłos skrzypienia
śniegu za nim zmienił się w bardziej rytmiczny i radosny, odwrócił się w
stronę swojego towarzysza, który z uśmiechem na twarzy lekko
podskakiwał obserwując padające płatki śniegu. Jeden z nich wylądował na
jego nosie, co sprawiło, że drobniejszy z nich lekko się zaśmiał.
Widząc jego rozbawioną twarz Stein nie mógł powstrzymać uśmiechu i także
po cichu się do siebie zaśmiał, jednak mniejszy chłopaczyna kompletnie
tego nie zauważył.
Chwilę później Egoi wyciągnął swoje MP3 i odczepił od niego słuchawki.
- Stein? – zapytał spoglądając w stronę nieco od niego wyższego przyjaciela.
- Hm? – odparł nawet nie odwracając się w stronę swojego rozmówcy.
- Obrazisz się jak włączę muzykę? Spokojnie, mam ochotę na jakąś
balladę, więc chyba raczej nie zepsuję nastroju – zachichotał i
przymrużył oczy czekając na odpowiedź.
- Jasne. Śmiało – najwidoczniej znowu starał się skupić na ich obecnym
położeniu. Czemu wszystkie groby były do siebie tak podobne…
Egoi z uśmiechem na twarzy przeszukał swoją playlistę i wybrał „Here to
Stay” – jedną z jego ulubionych melodii w Bleach’u. Pogłośnił urządzenie
na maks i przyczepił haczykiem o swoją przednią kieszeń od kurtki.
Po cmentarzu rozniósł się relaksujący dźwięk pianina i skrzypiec.
Chłopak jeszcze raz zanurzył się w swoim świecie i odpłynął tym razem z
zamkniętymi oczami. Stein zauważył bezmyślność swojego towarzysza i
lekko potrząsł głową. Teraz będzie musiał przypilnować, żeby na nic nie
wpadł lub się nie potknął. Zatrzymał się na chwilę i poczekał, aż Egoi
podejdzie trochę bliżej po czym zaczęli iść ramię w ramię. Teraz nieco
wyższy z nich lepiej słyszał muzykę – trzeba przyznać, naprawdę dobry
kawałek. Chwilę później utwór się skończył, a po nim nastąpił kolejny,
także ballada. Tym razem muzyka z Nisemonogatari, a dokładniej „Bird of
Death”. Nieco skoczniejsza od poprzedniej, jednak nadal utrzymywała
dobry nastrój. Stein usłyszał jak Egoi cicho nuci utwór pod nosem, nadal
uśmiechnięty, jednak nie był to uśmiech zabawy, tylko relaksacji. Huh.
Uroczo wygląda kiedy tak odpływa i jest spokojny.
Melodia ucichła i Stein zatrzymując się położył swoją dłoń na ramieniu
bruneta, dając mu znak, że już doszli. Następnie znowu przykucnął do
nagrobka i spokojnym ruchem ręki zrzucił nieco śniegu z tabliczki, nie
chcąc naruszać reszty białego kożucha. Wiedział, że w ten sposób utrzyma
na twarzy Egoi uśmiech – nie wiedział jak chłopak zareaguje, ale z
pewnością nie chciałby, żeby się rozpłakał. Co niby wtedy miałby zrobić?
No właśnie…
Nim wstał wyszeptał parę słów do swojego już od dłuższego czasu zmarłego
przyjaciela, po czym się wyprostował. Spojrzał w stronę swojego
towarzysza, żeby sprawdzić jego stan. Jego oczom ukazał się nieco
roztrzęsiony Egoi z łzami w oczach, które po chwili zaczęły spływać po
jego czerwonych od zimna policzkach. Jego odtwarzacz automatycznie
włączył kolejny utwór, Swor Art. Online „Gracefully”, co sprawiło, że
czerwonooki zaczął jeszcze bardziej płakać. Cholera…
(Stein? Tak, specjalnie zakończyłam w takim momencie. Teraz cierp i spróbuj go pocieszyć, mwahahaha)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz