Nie wiem dlaczego dałam się zaprowadzić do apartamentu mężczyzny, ale
może po prostu brakowało mi ludzi, z którymi mogę porozmawiać.
Wcześniej, moje dnie wyglądały identycznie: pobudka, wyjście na miasto,
nuda oraz powrót do apartamentu, niekoniecznie czystego. I zero osób z
randomowymi ludźmi oczywiście. Dziś się coś odmieniło, ale niekoniecznie
tak chciałam zacząć z nim rozmawiać... Ale mleko się rozlało, a w tym
przypadku kawa. W jednej chwili także przypomniałam sobie pytanie
mężczyzny.
- Wybacz za takie niemiłe, pierwsze wrażenie... Jestem Kanoe -
odpowiedziałam szybko, spoglądając na chłopaka poprawiającego dopiero co
założoną koszulę. - A ja z kim rozmawiam?
- Rozmawiasz z Kidą - powiedział, siadając naprzeciwko. - Powinienem
przykleić ci kartkę „uwaga, oblewa gorącą kawą” - dodał, na co ja
zareagowałam cichym burknięciem.
Starałam się powstrzymać swoje emocje, dlatego po prostu posłałam mu
delikatny uśmiech, mimo iż wewnątrz się trzęsłam. Przez moment
obserwowałam szczegółowo apartament. Nie był jakiś różniący się od
pozostałych, dlatego długo nie trzymałam tego tematu w odmętach pamięci.
- Napijesz się herbaty? - zapytał, przerywając dotychczasową ciszę.
- T-tak - od razu spojrzałam na niego, lekko kiwając głową.
Kida na chwilę wyszedł do kuchni obok, więc mogłam spojrzeć na godzinę,
jednak wielce się nie zmieniła. W sumie to nie mogłam robić nic więcej,
niż siedzieć, bo przecież nie zacznę biegać po dywanie. Dumnie
założyłam nogę na nogę, słysząc rosnący dźwięk czajnika; a już po chwili
ujrzałam nowo poznanego chłopaka z dwiema filiżankami gorącej herbaty.
- Nie poparz się, bo wylejesz... - uprzedził, a na jego twarzy
dostrzegłam ledwie powstrzymywany uśmieszek, który nie zwiastował czegoś
dobrego...
Z pewnym podejrzeniem powoli sięgałam po naczynie, które chciał mi
przekazać Kida. Jednak w ostatniej chwili jego rączka zawahała się i
upuściła gorącą ciecz, upadającą prosto na moje kolana, a także plamiąc
nowy, czarny mundurek. Na szczęście plamę ledwo było widać, ale...
Spojrzałam na chłopaka zdenerwowana, a jednocześnie wzdrygałam się od
poparzonej skóry.
- Przepraszam... - spojrzał na mnie spode łba i lekko podniósł kącik ust.
- N-nic się nie stało - zmarszczyłam czoło, tłumiąc ustający powoli ból. - W porządku. Ale, ojć, twoja kanapa się poplamiła.
- Muszę w końcu załatwić sobie pokojówkę... - zaczął się rozglądać po
pokoju i westchnął. Mogłam tylko zgadywać, iż w jego umyśle pojawiło się
takie słowo jak "zemsta". Ta sytuacja mnie nawet trochę rozbawiła.
- Będę musiała się przebrać... - udałam niezadowolenie, po czym
spojrzałam na zmoczoną od herbaty spódniczkę i część mundurka. I
filiżankę też miałam pustą.
< Kida? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz