Głaskałam Hekate, gdy w całym apartamencie rozległo się głośne i
energiczne pukanie. Kilka godzin temu wreszcie tu trafiłam, a już chcą
powiedzieć mi więcej o tym miejscu. Jejku, jak się troszczą. Zadarłam
głowę nieco ku górze schodząc z kanapy. Podeszłam powoli do drzwi,
chwyciłam za klamkę i uśmiechnęłam się przyjaźnie otwierając je na
oścież. Za dopełnieniem prywatnej strefy stała niższa ode mnie blondynka
wpatrująca się intensywnie w jeden punkt. Nie wyglądała na zbyt
rozluzowaną. Uśmiechnęłam się szerzej lustrując ją sobie od dołu do
góry. Coś tam popaplała, tak szybko jak przyszła tak też wyszła.
Pstryknięciem odesłałam Hekate z powrotem i poszłam za tą przesłodką
dziewczynką. Wyglądała na o wiele młodszą ode mnie i zapewne taka była.
Rozglądałam się na boki z pełnym podziwu wzrokiem.
[…]
Zapoznałam się z kartami osób umieszczonych w ośrodku. Naturalnych Arcan
rozwijających swoje umiejętności. Ciekawiło mnie kilka osób, a resztę
wzięłam ze sobą do apartamentu z zamiarem przeanalizowania ich później.
Zanim wyszłam z pokoju Vanilla – jak się dowiedziałam - odeszła
zostawiając mnie na pastwę losu i czynników pogodowych postanowiłam, że
poszukam kogoś z kim mogłabym zamienić chociaż kilka słów. Albo może
powłóczę się po tej szklanej kulce. Fontanny, miniaturowe drzewka, te
zwykłych rozmiarów. Genetyczny kogiel mogiel znajdował się dookoła mnie.
Mimo że był to zamknięty obszar to i tak toczyło się tam coś na kształt
szarego życia pełnego przeciwności. Klapnęłam sobie na ławce chcąc
odpocząć w ciszy, Hekate pojawiła się obok ławki trącając moją dłoń.
Zaczęłam więc ją głaskać, a przy okazji zwróciłam głowę w stronę jakichś
dziwnych dźwięków. Był to chłopak o srebrnych włosach z twarzą zakrytą
przez coś na wzór metalowej maski i blondynka o pięknych malinowych
oczach. Przekręciłam głowę na prawo wraz ze zwierzęciem. Idealnie
zgrałyśmy się w czasie. Parka akurat szła w naszą stronę. Wstałam i
ruszyłam w ich kierunku żwawym krokiem. Z szerokim uśmiechem przytuliłam
najpierw chłopaka całując go w policzek, a potem dziewczynę, nieco
bliżej ust aczkolwiek zachowałam stosowną odległość. Miała naprawdę
przyjemną w dotyku skórę, delikatną jak puszek lub sierść małego kotka.
Chociaż właściwie nietrafne jest porównanie skóry do sierści..To może
bardziej, jej skóra była jak ta małego dziecka, młodszego od 3-latka.
Chłopak za to był zimny prawie jak lód. Dlaczego wszyscy ci ludzie są
tacy odmienni? Mimo że pochodzą z tego samego kraju. Oboje popatrzyli na
mnie jak na obłąkaną.
-Cinia..Cześć – przywitałam się blond włosą jak ze starą przyjaciółką – I
Riuki..Jeżeli dobrze zapamiętałam. - w tamtym momencie też mój ukochany
zwierzaczek podszedł do nas bliżej ocierając się grzbietem o moją dłoń.
Skierowała wzrok na chłopaka z zaciekawieniem, a zazwyczaj tego właśnie
nie robi. Cinię obrzuciła jedynie przelotnym spojrzeniem i zaraz znów
powróciła na srebrnowłosego.
-Dobrze się wam układa? - zapytałam patrząc na Cinię z uśmieszkiem,
zrobiłam krok do przodu i chwyciłam jej złote loki podnosząc je na
wysokość mojej twarzy.
-Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał chłopak z opaską na oku, przy okazji
również zrobił krok w moją stronę jakby chciał obronić tę niewinną
istotę.
-Rena – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku z chytrym uśmieszkiem – Jak dla
ciebie może być Reira, tak samo zresztą jak i dla tej panienki –
zwróciłam się wtedy też do Cinii – Wiecie co..Jestem wróżką. -
zakręciłam palcem na Hakate, aby podeszła bliżej mnie i blondynki –
Sprawię, że wylądujecie w swoich objęciach – zaśmiałam się puszczając
wreszcie kosmyk. I w tamtym momencie również Riuki postanowił zadziałać
chwytając Cinię za dłoń. Jakim ja jestem dobrym swatą, przed chwilą
jeszcze krzyczeli na siebie kłócąc się o coś niewartego kłótni.
-A nie mówiłam? - zapytałam patrząc wprost w oczy srebrnowłosego. Może
to nie jest dobrze,bo on ma tylko jedno oko widzące światło dzienne, ale
ciul. -Jesteście teraz naprawdę piękną parą..No dobra, bo nie
odpowiedzieliście ...To czemu akurat przyszliście tutaj, czemu to
miejsce? Czy może jest takie unikatowe, albo losowe.. - ponownie
usiadłam na ławce przyglądając się parze, „pies” usiadł obok mnie
wywalając na wierzch swój zielony, świecący jęzor. Przyglądałam się im i
czekałam na jakąkolwiek odpowiedź czy też ruch, obrazę...Może coś
jeszcze.
-Jestem odpowiedzialna za wasze dobro..Tak jak i innych Naturalnych –
uśmiechnęłam się przytaczając to kim tak naprawdę jestem, oprócz tego,
że mam na imię Rena.
(Riuki lub Cinia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz