- Nivan...- uścisnąłem niechętnie wystawioną ku mnie dłoń.
- Imię to chłopięce, na szczęście...- uśmiechnął się, a ja fuknąłem i wsadziłem ręce do kieszeni. Skrzywiłem się lekko.
- Sorry za tamto... zdenerwowałem się, a jestem... dość wybuchowy...- podrapałem się po karku.
- Widać...
Wzruszyłem ramionami i wyminąłem go.
- Gdzie idziesz?- zapytał doganiając mnie.
- Chyba na skwerek, czy co to tam...
- Yhm...
- Idziesz ze mną?
- Spoko...- zrównaliśmy krok.- Jakim płynem farbujesz włosy?- spytał podnosząc kosmyk moich kłaków.
- Takim w butelce...- zaśmiałem się.
- Ha, ha.. ale na serio...
- Nie wiem... ostatnio jakaś dziewczyna mi pofarbowała.- przyłożyłem
sobie jedno pasmo włosów i przyłożyłem je do nosa.- Cytrynowy szampon?-
zapytałem sam Siebie.
- No...- też poniuchał mój błękitny kosmyk.
- Lubię cytryny, a ty?
(He he, weny nima... sry że tak długo)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz