Hmm… płakała tak ? Teraz to wpadła. Hihi. Ej chwila moment…
ja przecież nie chciałbym żeby ona mówiła jakąś moją tajemnice to dlaczego ja
mam powiedzieć jej ? No, ale z tej drugiej strony to powinna być bardziej
ostrożna, tak jak ja na przykład. Zaczyna mnie tez powoli drażnić to że przy
każdym naszym spotkaniu ona przykłada mi sztylet do gardła ! Prychnąłem cicho i
za raz wytrąciłem jej sztylet z ręki. Z tym ołówkiem… to było tak bardziej dla
jaj. Wtedy miałem pewność, że mi nic nie zrobi, ale teraz…. Całkiem inaczej na
nią spoglądałem. Bardziej poważnie. Tak jak bym mówił „ Uważaj co robisz”. Ona
wcale nie zlękła się tego tylko za raz wytarła lekko zaróżowiony nosek. Heh, aż
śmieszne.
-Przyłożysz mi ten sztylecik jeszcze raz do gardła to
przestanę na ciebie patrzeć jak na sojusznika… - powiedziałem dość cicho.
Patrzyłem na nią cały czas z góry i po chwili gdy zobaczyłem jej lekki grymas
poddania uśmiechnąłem się zawadiacko. Ten uśmiech mógł oznaczać tylko jedno.
-Czego ty ode mnie chcesz !? – zbulwersowała się i oparła
plecami ponownie o ta samą ścianę.
-Yhh… zamknij się w końcu. – warknąłem – Bo inaczej ktoś się
niechcący dowie że płakałaś…. – powiedziałem praktycznie już odchodząc, ale
jednak zerkając kontem oka na jej reakcję. Była zakłopotana. Nie wiedziała co
zrobić. Hihi.
-No dobra no… to czego ode mnie chcesz….
-Ja ? Nie mam żadnych ukrytych zamiarów. Jesteś silna ale ja
nie zamierzam się z tobą bawić tymi nożykami. – wymamrotałem – Tym bardziej nie
będę patrzył na ten sztuczny charakter, który mówi „nie podchodź bo gryzę”, a
tak naprawdę jesteś zupełnie inna. Znam cie… jeden dzień.. właściwie to noc
(bez skojarzeń hi hi), a czytam z ciebie jak z otwartej księgi. Lepiej uważaj
bo niektóre osoby równie domyślne jak ja mogą ci zrobić krzywdę..
-Ty już to wczoraj zrobiłeś… - powiedziała i złapała się za kołnierzyk
bluzki, który zakrywał dwie praktycznie niewidoczne dziurki po kłach.
-Będziesz musiała to znieść..
-Będę musiała !? – zaskoczona stanęła na równych nogach i
spojrzała na mnie. Przez chwile nie odzywałem się tylko patrzyłem w podłogę.
Obróciłem się z powrotem w jej stronę, powoli zrobiłem kilka kroków i stanąłem naprzeciwko.
Patrzyła na mnie, a raczej …w moje czerwone oczko.
-Mówiłaś…. Że mam ściągnąć opaskę , bo źle widzę tak ? –
zapytałem choć nie potrzebowałem na to odpowiedzi – W takim razie powiem ci,
żebyś lepiej nie chciała bym ją ściągał bo wtedy możesz źle skończyć…. –
donośnym głosem podkreśliłem i za raz odwiązałem opaskę. Spojrzałem na nią tym
swoim czarnym oczkiem i za raz lekko je zmrużyłem.
-Jesteś …. Straszny..
-Boisz się mnie ? To dobrze.. – przekrzywiłem głowę i
zakryłem oko. – Jestem głodny więc lepiej się stąd zbieraj…
( Cinia ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz