Zamrugała zaskoczona. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, ktoś
otwarcie zaoferował jej pomoc. Przez moment serce dziewczyny załomotało
nie równo.
- Dziękuję...to bardzo miłe z twojej strony. - powiedziała cicho.
Chłopak uśmiechnął się do Mei przyjaźnie. - Jeśli, kiedyś nadarzy się
okazja...możemy uciec razem. - dodała.
- Zobaczysz, wyrwiemy się z klatki...Kiedyś na pewno. - odparł optymistycznie. Szli chwilę w milczeniu.
- Jak już odzyskasz wolność...to gdzie się udasz?- zapytał. Dziewczyna
jakby zapadła się w sobie na to pytanie. Prawdę mówiąc, sama dokładnie
nie wiedziała co będzie dalej.
- Nie wiem. Chodzi mi tylko o to, aby znów być na zewnątrz. - powiedziała. - Właściwie to ja nie mam gdzie pójść.
- A...rodzina? Znajomi...?- spytał delikatnie. Czarnowłosą przeszedł nie przyjemny dreszcz.
- Nie chcę tam wracać. - zaprotestowała. - Nie mam już nikogo, kto mógł
by mnie przyjąć. Nawet jeśli ktoś by się znalazł...ściągnę na nich
kłopoty. Zakładam, że naukowcy nie będą przychylnie patrzeć na osoby,
ukrywające zbiega. - dodała, wzruszając ramionami. Vincent rzucił jej
współczujące spojrzenie. Westchnęła poprawiając opaskę.
- To nie istotne co wtedy zrobię. Chodzi mi tylko o to, żeby uciec i nie
zostać złapaną. - podsumowała. Nawet nie chciała myśleć, co stanie się
gdyby ją pojmali. Mei nie bała się śmierci. Jak sama zwykła twierdzić,
umarła już dwa razy, więc logicznym było iż nie bała się końca.
Przerażała ją jednak perspektywa skonania w niewoli. Nomu od zawsze
ceniła sobie niezależność, a zamknięcie jej w szklanym pojemniku było
równe z końcem świata dla dziewczyny.
- Rozumiem. - wymamrotał. Szli w ciszy, spoglądając na niesamowite
rośliny. Musnęła bladą dłonią płatki jednego z kwiatów. Były miękkie i
pachnące, lecz aż bić było od nich nawozami i chemią. W ośrodku nie
pozostało nic dzikiego i naturalnego. Wszystkie te cuda były stworzone
przez naukowców...nawet ludzi chcieli hodować. Przerażające.
- Twoje...- zaczął i chyba rozmyślił się w połowie pytania. Rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.
- Co? - spytała niewinnie.
- Twoje...oko...to był wypadek...?- wyjąkał. - Wybacz...nie powinienem o
to pytać. - dodał pośpiesznie. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona
sytuacją.
- Tak jakby. Jesteś aż tak ciekawy?- zapytała, powoli zdejmując opaskę.
( Vincent? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz