Denerwuje się. Czyżby moja obecność, ta cała sytuacja i taka
„niemoc” sprawiły, ze Heaven, taki facet ze stali wysiada i skończyły mu się
pomysły. Normalnie to byłby jednym z tym przegranych, ale na szczęście to nie
pojedynek. Nie no Sigmy nie żyją tylko pojedynkami i rywalizacją. Przekrzywiłam
główkę w prawą stronę i uśmiechnęłam się nieznacznie. Czy to będzie pierwsza
osoba, która mnie tak naprawdę pozna ? Taką prawdziwą Vanille…?
-Nie mam ochoty nigdzie stąd wychodzić…. Po za tym jestem zapłakana
i brzydka… - usiadłam sobie na łóżku i wtuliłam się w mojego kochanego misia.
Chłopak cały czas tak stał, widocznie się denerwując.
-Nie jesteś brzydka….
-Ja wiem swoje, ty swoje. – westchnęłam wstając i już zostawiając
maskotkę. Podeszłam do niego, wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego szarych, lekko
zmierzwionych włosów. – Denerwujesz się… - mówiłam jak w jakimś transie
-Wcale, że nie… -zbulwersował się. Znowu. Boże, ale z niego
nerwus. Szkoda, że się nie robi taki czerwony jak buraczek. – Ja się wcale nie ….
Przytknęłam szybko rękę do jego ust. Nie, wcale nie chciałam
go udusić, choć jeszcze parę minut temu mogłabym się nad tym zastanowić.
Stanęłam na palcach, powoli zamknęłam oczy i pocałowałam swoją dłoń. Kiedy się
odsunęłam chłopak zupełnie zmienił nastawienie. Jego oddech był spokojny, a on
trochę się uspokoił.
-Denerwujesz się, bo siedzisz ze mną…. Z dziewczyną w jednym
zamkniętym pokoju….. jak jesteś trzeźwy mógłbyś to zrobić wszędzie, o każdej
porze dnia i nocy.. i nie wstydził byś się… - zaczęłam się zastanawiać, a ten
szybko podszedł do mnie by chyba zakryć mi usta. Nie chciał bym mówiła tak
bezpośrednio. Heh mnie to podniecało, a jego wręcz przeciwnie… wprawiało w
zakłopotanie. – Denerwujesz się…. Bo mnie lubisz… - zachichotałam tak bardzo
słodziutko..
-Ty tez mnie lubisz… - prychnął, ale to bardziej zabrzmiało
tak jakby te słowa zostały wypowiedziane przez 5-letnie dziecko. Złapałam go za
policzek i pociągnęła.
-Lubię cie. To raczej nic nowego bo ja wszystkich lubię,
chciałbyś się czuć wyróżniony pod tym względem..
-Ja… to znaczy…wrrr…
Kiedy usłyszałam to co on właśnie powiedział po prostu nie
mogłam się już powstrzymać. Wybuchłam śmiechem, a chłopak jeszcze bardziej się
speszył. Zaczął się tłumaczyć i w ogóle.
-Warczenie, mruczenie…. I jęczenie zostaw na kiedy indziej..
– uśmiechnęłam się, złapałam go za łąpkę i pociągnęłam do kuchni. Dopiero
zatrzymałam się przy lodówce. Wyciągnęłam truskawki, czekoladę, następnie nieco
ją roztopiłam no i wszystko było już gotowe. Heaven obserwował mnie bacznie,
tak jakby nie chciał przegapić żadnego mojego gestu. Złapałam za ogonek jednej,
dużej truskawki, zamoczyłam jej koniuszek w czekoladzie, obróciłam się i
wsadziłam chłopakowi do połowy do pyszczka. Teraz wyglądał jeszcze bardziej
komicznie.
-Następnym razem tak zatkam ci pyszczek…
( Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz