Rick zerknął tylko na chwilę na dziewczynę z ikrą i zaśmiał się cicho pod nosem. Trochę się zagalopowała.
- Łamanie ci kości nazywasz zabawą?- mruknął, zamyślając się.- Jesteś
nazbyt pewna siebie, to nie jest byle jaki robot, którego zatrzyma się
za pomocą wiadra wody. Trzeba dobrze przemyśleć każdy ruch. Myślę, że
jako robot tak czy inaczej musi mieć wbudowany pewien system przez,
który powtarza niektóre ruchy… przynajmniej mam taką nadzieję-
skrzyżował ręce na piersi. Chyba pierwszy raz od dawna udawało mu się
być mniej aspołecznym niż zwykle. Może w jego głowie nadal gdzieś
szumiało wielkie przemówienie Stein’a? W końcu jak nie będą zgranym
zespołem nic nie dadzą jakieś potężne umiejętności.
- W pewnym stopniu pewnie masz rację, jednak Omicron’y uczą się na
błędach, posiadają dużo człowieczych cech, zwłaszcza Ace- szybko
rozprostował Stein. Ten skurczybyk zawsze miał rację, było to irytujące,
ale i bardzo za razem dość pomocne.
- Posiadają nadajniki prawda? Nie powinno być problemu ze znalezieniem
czegoś, co robi rozpie*dol na pół ośrodka- spytał Set patrząc to na
Stein’a to na Rene. Obydwoje byli najbardziej doinformowani jeśli chodzi
o Ace’a. Skinęli głowami. Naprawdę żałuje się, że nie można rozwalić
czegoś takiego, tylko można to unieruchomić lub spróbować wyłączyć, co
tym bardziej nie jest łatwe- naukowcy utrudniają tylko życie- ta myśl
przebiegła mu przez głowę i równie szybko zniknęła, co się pojawiła.
- Musimy ustalić jakiś plan- do uszu Rick’a dobiegł stanowczy głos Rene. Oczywiście, nie mogli wyjść bez żadnego planu.
- Czyli nie ma działania na spontan?- niebieskooki zrobił teatralną minę
w stylu: „ Obraziłeś moich wielkich przodków >:”, choć przed chwilą
sam mówił, że trzeba przemyśleć co się zrobi. Inaczej idzie się na pewną
śmierć, ale cóż… Zaczęli ustalać wielki i niezawodny plan. Dobrze mieć
geniuszy w zespole i mistrzów planowania. Ma to też wady, ponieważ każdy
ma inną strategię i inny każdy proponował inny sposób na Omicron’a
* Po dwóch godzinach kłótni i latających talerzy *
Ace pustoszył ośrodek w południowo-wschodniej części. Team w końcu
znalazł złoty środek i udało im się ustalić plan. Obecnie Rick siedział
na jednym z dachów obserwując Nie wyglądał strasznie, raczej…
sympatycznie. Jak taka zabawka dla dzieci. Misio, który chce ci wypruć
flaki, albo zrobić z ciebie żyrafę, ciągnąc cię za głowę wyrywając
kręgosłup.
- A myślałem, że to ja jestem od tego by robić burdel… - przeskoczył przez barierkę i zszedł z budynku.
Reszta już była na ziemi. Szatyn chcąc, nie chcąc miał odwracać uwagę
wraz z Takako. Wiedział, że po spotkaniu z Omicron’em zostanie mu
przynajmniej złamana ręka, albo rozbita głowa, oczywiście przy odrobinie
szczęścia.
< Mój kochany team ’e? :v >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz