To stworzonko było jeszcze bardziej straszne niż sobie
wyobrażałem. Nie żebym się bał czy coś w tym stylu. Po prostu nigdy nie
spodziewałem się, że będzie mi dane spotkać się z prawdziwym potworem. Na dobrą
sprawę, to oni nas tutaj wysłali, żeby co ? Żeby sprawdzić ilu z nas uda się przeżyć
? Zastanawia mnie kiedy naukowcy przestaną stawiać na szali nasze życia i
wreszcie sami posprzątają to co nabroili. Bardzo mało prawdopodobne, że kiedyś
wezmą pod uwagę nasze własne odczucia. Westchnąłem głośno widząc to całe
zamieszanie. Chyba tym razem będę musiał się dostosować do rozkazów naszej pani
kapitan…
Skoro super mocny Omicron zmierzał w stronę ciemnego ślepego
zaułka to coś musiało być nie tak. Mimo iż one nie myślą i nie mają jakichś
takich instynktów, to przecież nie zostały zaprojektowane po to żeby zachowywać
się jak takie jeżdżące pokojówki, które potrafią tylko sprzątać. Skoro jest już
tak super mocny to chyba nie kierował by się w stronę ślepego zaułka. Nagle
zatrzymałem się i przestałem na moment uczestniczyć w tej chorej pogodni. To
wszystko otworzyło mi oczy.
-Chwila.. skoro on niszczy wszystko co popadnie… to jeśli
rozwali jakąś ze ścian… to wszystko..
-…. Się na nas zawali… - Cinia spojrzała na mnie
przestraszona i nagle zatrzymała cała grupę. Zażądała natychmiastowy odwrót i
wyjście na powierzchnię, no bo przecież byliśmy w jakiejś piwnicy. Nie ma nic
lepszego na grób. Sami go sobie wykopiemy jeżeli zostaniemy tutaj z tym
Omicronem..
Tak jak myśleliśmy. Bonnie rozwalił sobie ścianę przed nami
i na dodatek kawałek sufitu tylko po to by stąd wyjść. Cały budynek chodź w
większości zniszczony zaczął się trząść i rozsypywać. Ogromne płaty betonu
spadały na nas z góry. Dlaczego tutaj wszystko musi być tak cholernie wysokie
!? Wszyscy bardzo szybko wybiegliśmy przed budynek i jeszcze patrzyliśmy jak
najwyższe piętra spadają na sam dół.
-To nas wszystkich… zabije… - mruknęła zdruzgotana Misaki.
Dziewczyny to jednak delikatne istoty… nie biorąc pod uwagę Cinii. Ona nie jest
dziewczyną. To coś gorszego jeszcze od tych Omicronów.
-Nie panikujcie, bo wszystko szlag trafi. Tyle chyba ta kupa
złomu zauważy. Jeżeli będziemy się bać to on to wykorzysta… - mruknęła Sigma
będąca z nami w Team’ie, a ja westchnąłem słysząc to – Oo… pan stalowe oczko
również się przestraszył.. – spojrzał na mnie z góry kiedy usiadłem na jakimś
kawałku gruzu. To było durne i nierozsądne, bo przecież z każdej strony mogło przyjść
niebezpieczeństwo. No, ale przecież po co mam się tym przejmować ? I tak
prędzej czy później zginę. Zerknąłem na niego z pod lawiny srebrnych włosów i
podniosłem kącik ust.
-Wszystkie Sigmy to takie pewne siebie szczury laboratoryjne
? – warknąłem wstając i mało co nie robiąc krzywdy Haruce.
-Ej, ej… spokojnie ! – zaprotestowała Cinia takiemu tokowi
wydarzeń i podbiegła czym prędzej. Chwyciła mnie za jeszcze do niedawno
przeciętą dłoń i nieco odciągnęła. – Nie denerwuj się..
-Nie mam zamiaru słuchać zarozumiałych sigm.. – prychnąłem cicho,
ale tym razem pod naciskiem jej przerażającego wzroku, ani mi się śniło
odwrócił główki. Bitwa na spojrzenia ? Dotychczas Cinia była w tym lepsza.
-Ale on jest na razie naszym jedynym oparciem… musisz to
zaakceptować. Musimy działać wspólnie… - wytłumaczyła uśmiechając się rezolutnie.
-Jakoś nie jest mi to na rękę, ale… niech ci będzie.. –
wzruszyłem ramionami, a mój entuzjazm zabicia kogoś z mojego Team’u jakby się uspokoił.
Kiedy pył trochę opadł weszliśmy na gruzy budynku, z którego ledwo udało nam się
ujść z życiem. Wypatrywaliśmy stąd tego zepsutego Omimcrona. W sumie nie było
ciężko, bo z odległości kilku metrów udało się usłyszeć charakterystyczny
dźwięk stali. Teraz powolnym krokiem szedł w naszą stronę, na dodatek
zarzucając srebrnym językiem (jeśli tak to można nazwać). Widział nas prawda ?
Te jego fioletowe świecące ślepia przerażały. Nadawały by się do nie jednego
horroru.
-Jakieś pomysły, pani Kapitan ? – szturchnąłem lekko obiekt
swoich westchnień tylko po to by wyrwać jej z chwilowego zamyślenia. Była w
szoku. W tej piwnicy było ciemno więc nie dokładnie mogła go sobie obejrzeć. Na
serio wyglądał przerażająco. – Boisz się.. – zachichotałem, ale przez o
wszystko za chwilę dostałem w brzuch z łokcia.
-Policzymy się, jak już się stąd zabierzemy.. – prychnęła poprawiając
blond włosy.
-Jak przeżyję. – zachichotałem poprawiając maskę i w tym tez
momencie cały Team wyszedł na spotkanie fioletowemu projektowi…
( Team 2 ? Bonnie ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz