niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Natsume - C.D Heavenly


Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Nie do końca miało to zabrzmieć tak, jak zabrzmiało. Wyszło na to, że kompletnie mam w nosie moją znajomość z Hev, co nie było w sumie prawdą. Po prostu już z doświadczenia wiem, że ludzie o sobie zapominają. Ja sam mam nieco inne podejście do wszystkiego, z czasem po prostu będzie mi się z nią ciężko rozmawiało. Kiedy dostanie swój apartament, na pewno znajdzie sobie o wiele lepszych i ciekawszych znajomych. Ale spokojnie, zdążyłem do tego przywyknąć. Nawet jeśli to było dosyć nieprzyjemne uczucie. Przez chwilę tak jeszcze stałem na środku korytarza, z trochę przygnębionym wzrokiem wpatrując się w drzwi dziewczyny. Już nawet zdążyłem zapomnieć o sprawie związanej z Mary. No dobra, nie całkiem ale chociażby w drobnym stopniu. Lepiej nie będę tam do niej wchodził i tak nic bym nie powiedział. W końcu usiadłem na kanapie i przymknąłem oczy lekko roztrzęsiony. Czy to się nigdy nie skończy? Czy już do końca moich dni w tym ośrodku wszystko będzie się tak chrzaniło? A może to dopiero początek? Nawet Madara w tym momencie się ze mnie nie nabijał. Siedział na parapecie i wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi, kocimi oczyma. Nie wiem, pewnie kiedy mi już przejdzie zacznie swoje przemądrzanie się. Albo tym razem wyjątkowo mi odpuści, w co naprawdę zwątpię. No ale Natsume... to jeszcze nie koniec świata, mogło być gorzej. To też jest prawda, ale równie dobrze mogło być lepiej. Usłyszałem jak drzwi uchylają się z cichym skrzypnięciem. Kilka kroków i Hevenly już siedziała naprzeciwko mnie, wtykając we mnie teraz mniej przyjazne spojrzenie jej niebieskich oczu. Włosy spływały miękko kaskadami po jej karku, ramionach, piersiach i nogach. Teraz kiedy siedziała, jej końcówki muskały podłogę. Pomimo tej surowości nadal wyglądała pięknie, chociaż w tym momencie nie przykładałem jakiejś szczególnej uwagi do jej wyglądu. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy, bezustannie patrząc sobie w oczy. Moje były nieco przygaszone a jej wręcz iskrzyły. Zbieraliśmy teraz słowa ponieważ nie zapowiadało się na łatwą rozmowę.
 - Powiedz, Natsume... czy ty mnie w ogóle traktujesz na poważnie, czy tylko udajesz?
 - Czyli zauważyłaś, że większość moich gestów to sztuczne, wyuczone gesty? - powiedziałem a dziewczyna wyraźnie się zdziwiła. Aha jednak nie była co do tego całkowicie przekonana... no ale upewniłem ją w tym podejrzeniu.
 - Czyli uważasz naszą znajomość za coś głupiego... i masz mnie za fałszywą osobę, tak? Nic nie wartą...
 - To skomplikowane - westchnąłem
 - No to mi wytłumacz... - powiedziała zciszając swój głosik.
Czy mi się chce to wszystko tłumaczyć? Coś co nie do końca ja sam rozumiem? No nie... ale w tej sytuacji chyba nie mam innego wyjścia.
 - Po prostu takie mam przeczucie, bo tak naprawdę nigdy nie miałem przyjaciół albo nie utrzymywałem z nikim kontaków przez dłuższy okres czasu. Dlatego wydaje mi się, że i ty po prostu o mnie zapomnisz. Chociaż nie do końca tak o tobie uważam, wydajesz się być inna... no ale... to trudne - parsknąłem jakby śmiechem a jednak byłem coraz bardziej rozstrzęsiony.
 - Jesteś przerażony... - powiedziała a kiedy spojrzałem na nią pytająco, westchnęła. - To wszystko co teraz się dzieje, to trochę za dużo jak dla ciebie?
 - Ta... nie przywykłem do takiego natłoku wydarzeń. Nie po takim siedzeniu w domu non stop - usmiechnąłem się pod nosem.
Kątem oka spojrzałem na Heavenly, to wszystko nie za bardzo do niej przemówiło. Wręcz czułem jak cofnęliśmy się do tych relacji które mieliśmy wczoraj rano. Wstałem z kanapy, wymiając Hev dotknąłem jej głowy i wymamrotałem ciche "Przepraszam Hevi". Zgarnąłem na ramię Madare i wyszedłem z apartamentu. Gdzie w takiej sytuacji mogłem pójść? Ano do swojego ulubionego miejsca. Zawsze kiedy stałem na tej krawędzi i patrzyłem w dół mogłem się czuć swobodnie i wolno. Wszyscy inni mniejsi nawet od mrówek, tak z kilka razy (naprawdę było wysoko) dokądś zmierzali. Gdybym tak stąd spadł, nawet bym się nie męczył umierając, zginąłbym w ułamku sekundy. Uniosłem jedną nogę i wystawiłem ją przed siebie, teraz balansowałem jedynie na prawej nodze. Wystarczyłoby tylko, że stracę równowagę... przez jakiś czas tak stałem aż wiatr nie zawiał mocniej. Zachwiałem się i upadłem. Jednak głupi to zawsze ma szczęście. Zamiast spaść z tych 75 pięter uderzyłem tyłkiem o próg. Nogi zwisały mi swobodnie, resztą ciała leżałem natomiast na dachu. Ponieważ nie chciało mi się wstawać, leżałem tak na plecach i oglądałem niebo, dopóki nie zrobiło się ciemno.
 - Natsume... pora wracać. - Madara wskoczył mi na brzuch.
Podniosłem się nagle tak, że kot spadł z mojego brzucha i przy okazji z budynku. Nie specjalnie się wzruszyłem, już po kilku sekundach zostałem wywrócony na łopatki przez ogromnego lisa. Warknął zbliżając swój wyposarzony ogromnymi kłami pysk do mojej twarzy.
 - Złaź... idziemy.
O dziwo duch posłusznie wykonał moje polecenie, co to jakiś dzień dobroci dzisiaj mam? Na pewno nie... Ruszyłem z powrotem w kierunku swojego apartamentu a kiedy już się tam znalazłem, Hevently nie było. Teraz ten apartament wydawał się przytłaczający kiedy jej nie było... a jest tu zaledwie od wczoraj. Właśnie, ciekawie dokąd poszła...

(Heavenly?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope