Połączenie Arcan Inoue i Azusy było tak… doskonałe ? Co
prawda tylko razem mogli uzyskać tak piękny efekt zwarcia. Wszyscy wyszliśmy z
pod jakichś zwalonych gruzów i jeszcze raz zerknęliśmy na dzikiego Omicrona.
Nie był zadowolony z tego, że jakaś banda podrzędnych Arcan spuszcza mu manto.
Otrzepałam z kurzu lekko postrzępioną sukienkę i zeskoczyłam na równe podłoże
ze sterty kamieniu. Przez chwilę czerwony robot nie zwracał na nas uwagi.
Miotał się na wszystkie strony żeby
przywrócić do normalnego funkcjonowania swoje „organy” po tak silnym zwarciu.
Kilka lutrów wody i zetknięcie się z iskrami elektrycznymi mogło pozostawić na
człowieku trwałe rany, a nawet zabić. Robot również mógł na tym nieco
ucierpieć. W dodatku Heaven wyrwał mu (dosłownie) rękę. Teraz z lewego ramienia
wystawały tylko kable i nic więcej. Wszyscy przyglądaliśmy się maszynie. Po
pewnym czasie jakby uspokoiła się, stanęła w miejscu a jej czerwone, błyszczące
ślepia zgasły. Czyżby to już był koniec naszej walki ? Kiedy nasz drogi Miętowy
kapitan chciał podejść do jak już myśleliśmy sterty stali: zatrzymałam go
wyciągając rękę. Takim gestem dałam znak, że lepiej iż to ktoś inny pójdzie
sprawdzić czy już rozprawiliśmy się z przeciwnikiem. Zrobiłam krok w przód, a
gdy chciałam zrobić kolejny usłyszałam za sobą głośny ryk. Pantery. Zerknęłam
za siebie kontem oka. Oh Heaven jeszcze nie wrócił do swojej ludzkiej postaci ?
-Jestem z ciebie dumna, że nad tym panujesz. – uśmiechnęłam
się nieznacznie i wtedy tez spotkałam się z kolejnym rykiem Heaven’a. Dobrze,
że tego nie rozumiem, bo pewnie nie byłabym zadowolona z jego słów. – Niestety
do Sigmy należy właśnie ta brudna robota, żeby sprawdzić czy wszyscy są
bezpieczni. – puściłam mu oczko, by następnie skierować się w stronę Omicrona,
Podeszłam wręcz na wyciągnięcie ręki i schyliłam się. Nie dlatego że był ode
mnie niższy. Po prostu jakoś w tej pozycji czułam się bezpieczniej. Przez
chwilę zdawało mi się jakby wypłynęła niego
cała ta ogromna siła. Ups, a przecież mieliśmy ich nie zabijać. Jednak myliłam
się. Coraz częściej mi się to zdarzało. Jaki beznadziejny ze mnie kapitan….
Omicron podniosłe się w bardzo szybkim tempem. Machnął drugą
sprawną ręką tak że skończyłam przygnieciona do ściany. Ile to ma siły. Nie
dość że mnie trzymał to jeszcze dusił. Mało powietrza…. Bardzo mało powietrza.
Jak tylko Heaven to zobaczył od razu chciał się rzucić na Omicrona, jednak
resztkami sił Azusa przytrzymał go. Bardzo dobrze. Wcale by nie pomógł rzucając
się na niego. Tylko co ja teraz mam zrobić. Jedynym racjonalnym pomysłem było
wyciągnięcie miecza. Tak też zrobiłam. W końcu mogłam nadal ruszać rękoma. Nie
mając już za wiele siły i praktycznie dusząc się wbiłam miecz między metalowe
zebra maszyny. Odsunął się ode mnie z głośnym zgrzytem. Osunęłam się po ścianie
przy której jeszcze niedawno wisiałam nie mając dostępu do powietrza. Uniosłam
kącik ust dając znak reszcie, ze teraz to oni się muszą wykazać…
[Team 3?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz