Podeszłam parę kroków do dziewczyny. Świdrowałam ją swoim spojrzeniem. Trzymała rękę na mieczu, w pogotowiu.
- Tak szybko odpuszczasz? Jaka szkoda - pokręciłam zniechęcona głową. - Miałam nadzieję, że się choć trochę zabawimy.
Ciekawie byłoby tak zmierzyć się z kim... Miecz na gardle był mało
przekonujący. I tak nie mogła mnie zabić. Nie mogła zabić naturalnego,
ponieważ jest pod opieką naukowców. Jest ich niewiele i są im potrzebni
do badań. Ja jestem tym bardziej nietykalna, ponieważ jestem Sigmą.
Sztuczną Arkaną. Naukowcy sami mnie wytworzyli, włożyli we mnie dużo
pracy i pieniędzy. Jako jedna z niewielu przeżyłam, więc jestem tym
ważniejsza. Przy tym moje umiejętności nie są bezużyteczne. Oraz jestem
kapitanem.
Już pomijając fakt, że nie jestem bezbronna. Potrafię się bronić i to
bardzo efektywnie. Zawsze mogę zablokować miecz rękawicą, a nawet go
stopić. Odparowanie ciosu to tylko rzecz wyboru sposobu. Więc nie ma
szans, by mnie tak po prostu zabiła.
Byłam z deczka rozczarowana, że nie mogłam się z nią pobawić. Riuki
jakoś niezbyt mnie pod tym względem zadowolił. Czy naprawdę nikt tutaj
nie potrafi zrobić dobrego rozpierdzielu? Nie równiej walki wbrew
zasadom fair play?
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi mojego apartamentu. Gdy...
<Vanilla?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz