Z początku nie wiedziałam o co chłopakowi chodzi, dopiero kiedy po kilku sekundach usłyszałam czyjeś kroki zamarłam. Nie miałam dokładnej pewności, lecz chyba była to jakaś drużyna, która w przeciwieństwie do nas, się nie rozdzieliła. Nie ma sensu atakować, co prawda ja i Riuki jako nieliczni mamy niby wyższą rangę ale to nie załatwi sprawy. Jakoś nie marzy mi się walczyć z dwiema osobami na raz. Przeczekaliśmy tak chwilę aż kroki ucichły, dopiero potem zostałam puszczona przez chłopaka. Prawie mnie już udusił... Ja to chyba faktycznie nie umiem wysiedzieć na dupie. Od razu podbiegłam do wyjścia, po czym przylegając do ściany lekko się wychyliłam. Ani śladu... umieli się dobrze poruszać? W sumie to można by ich było śledzić z ukrycia i czekać aż oni też się rozdzielą, to byłoby najlepsze wyjście. Poza tym chyba jeszcze nie odbył się żaden pojedynek, trochę nudne... trzeba to jakoś rozkręcić. Spojrzałam na Riuki`ego wzrokiem małego dziecka, tak jakby błagało o kupno jakiejś zabawki.
– Tobie bym odradzał. – westchnął – Wątpię, żebyś dała sobie radę nawet z największym amatorem... – uśmiechnął się lekko
Gdyby nie to, że zaraz ktoś mógłby się tu teraz wrócić, chyba bym mu przywaliła. Przewróciłam oczyma po czym opuściłam ten budynek, powoli skradając się w stronę, w którą kierowali się jacyś ludkowie. Nie wiedziałam czy ta pijawka za mną polazła, ale chyba nie... no troszkę szkoda ale trudno. Wspięłam się na jakiś murek z którego już było łatwo wejść na nisko położony, stromy daszek jakiegoś domu. Poruszając się tak teraz po dachach, wypatrywałam jakichś grupek. Musiałam być też przy tym ostrożna, bo nie zamierzałam zostać przecież odkryta... Po chwili usłyszałam czyjeś głosy, przylgnęłam do dachówek, starając się być jak najciszej. Kiedy tylko zobaczyłam tą grupę, myślałam, że spadnę z tego dachu. Trzy na cztery osoby kojarzyłam. Jedna dziewczyna to była ta, którą kiedyś przedstawiła mi Rosie. Kolejne dwie spotkałam na poprzednich bitwach grupowych, z tym jedną z nich walczyłam... natomiast ten chłopak, pierwszy raz go na oczy widzę. Nagle ktoś dotknął moich pleców, musiałam się powstrzymywać, żeby nie krzyknąć. Już miałam się rzucić na tego kogoś, kiedy zorientowałam się, że to Riuki.
– Zwariowałeś? – syknęłam
(Mosz pijafko nie wiem co dalej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz