niedziela, 20 grudnia 2015

Od Yukine - C.D Clear`a

Omicrony? Chodzi o te zmutowane Arcany które zgniotłyby nas jednym paluszkiem? Nie, nie zastanawiałem się toteż pokręciłem głową którą nadal miałem opartą o brzuch brata. Ta… Clear i szanowanie życia, weź mnie już chłopie nie dobijaj, to jeszcze nie mój dzień ostateczny.
- Nie? Nie wierzę Yukine, jesteś zbyt ciekawski… czasami mam wrażenie, że z Ciebie to taki osiedlowy monitoring. Brakuje Ci tylko takich staroświeckich okularków, bamboszków czy tam laczków…
- Och zamknij się – warknąłem.
Tak, to prawda. Jestem nad wyraz wścibski, wiem praktycznie o każdej grubej aferze tutaj, no ale bez przesady. Jakoś te roboty nie wzbudzają mojego zainteresowania.
- To co? Chciałbyś się może przejść?
- Nie, obawiam się o Twoją buźkę – zaśmiałem się robiąc szybki unik, Clear zaczął za mną biec jak jakiś baaardzo zdenerwowany łoś – Poważnie, zgłosiłbyś się na modela pasowałbyś idea…Auuuuuć – złapałem się za głowę. – Spieprzaj z tymi gazetami – zacząłem jakoś tak dziwnie podskakiwać w miejscu.
Clear stanął obok mnie i ponownie pacnął mnie gazetą, tym razem lżej. Strasznie nerwowy jest dzisiaj, czy to przez to, że prawie zlazł dzisiejszego dnia na zawał tak z… 1000 razy? [kc wilczeły].
- To co? Idziemy to sprawdzić?
Nie chciało mi się, ale tak to już z nim jest. Jak sobie coś wymyśli to za cholerę nie przegadasz. Gorszy od matki… Chociaż ja też jak to ja, będę dyskutował.
- Nie. Ty nie chciałeś iść ze mną do mojego pokoju, to ja nie idę z Tobą – powiedziałem patrząc się na niego spod byka. Wyglądałem jak jakiś zbuntowany pięciolatek. Stałem bokiem z założonymi rękoma i jeszcze ten morderczy wzrok. Już bez efektów specjalnych wyglądam jak jakiś morderca, ciekawe jak teraz wyglądam hehe.
Mój młodszy o kilka minut brat przewrócił swoimi ładnymi oczkami, siadając na kanapie. Też bym się załamał.
- A właściwie, to po co chcesz tam iść? Chyba nawet nie ma tam nic ciekawego…
- No po prostu zobaczyć jak to wszystko wygląda? Sam jesteś nieciekawy.
Jaka cholera. Ostatecznie po pięciu minutach i tak tam poszliśmy, zabiję go kiedyś… nie no żartuję, za bardzo go kocham <3 Miejsce na Omicrony było nieco dalej niż zwykłe budynki, nic dziwnego. Właściwie to mógłbym śmiało powiedzieć, że to jakieś odludzie. Dzielnica laboratoriów i takich tam. Nasze wejście tam skończyło się jednak tak jak przewidywałem, dostaliśmy najzwyczajniej w świecie ochrzan od jakiegoś naukowca w towarzystwie ochroniarza. To na wypadek gdybyśmy się stawiali czy co?
- A szlag by ich trafił… - warknął Clear.
- Zaspokoiłeś swoją ciekawość? Braciszkuuu? – dotknąłem jego ramienia. – Chodź, kupię Ci ciastka… przejdzie Ci wtedy?
Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem ale nic już nie powiedział. Jakie grzeczne i pokorne dziecko, tak go właśnie wychowałem [Tak, tak, Yukine ciula wniósł w jego wychowanie ale cicho]. Już po chwili staliśmy przed jakimś sklepikiem, ja siedziałem na murku a to dziecię zajadało się ciastkami.
- Gruby będziesz.

(Clear?)

Od Natsu

Ciemno… i cicho…
Powoli otworzyłem oczy, które wydawały się mi takie ciężkie i, które zaraz musiałem zamknąć za sprawą jakiegoś ostrego światła. Nad moją głową natomiast ni stąd, ni zowąd rozległy się czyjeś głosy. Przez to, iż ich nie rozpoznawałem, zacząłem zaniepokojony szybciej oddychać, czując jeszcze na dodatek w nozdrzach nie znane mi zapachy.
-Obiekt G07 przebudził się!- krzyknął ktoś. Chyba kobieta, lecz nie jestem tego stu procentowo pewien. Przez myśl tylko mi przeszło: #,,Jaki obiekt? O co im chodzi?!’#, kiedy spróbowałem się poruszyć jeszcze raz. Niestety… nie mogłem. Zdezorientowany znów ponowiłem próbę otworzenia oczu i w końcu się mi po chwili udało, choć te ostre światło je drażniły. Zobaczyłem wtedy, że znajduję się w jakieś kapsule, a nade mną chodzą jacyś ludzie w maskach i się mi przyglądają. Przez to moje serce nagle przyspieszyło, co spowodowało, że coś zaczęło straszliwie piszczeć.
-Obiekt G07 zaczyna wychodzić poza kontroli!
-Otwórzcie kapsułę i załóżcie mu maskę!
Niespodziewanie wokół mojego ciała pojawił się ogień, kiedy tylko uchylili pokrywę. Usłyszałem wtedy krzyki, które nagle ucichły i znów zobaczyłem ciemność przed oczami. Nie rozumiem tej całej sytuacji…
Co ja tu robię?
*********************************
Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu, w łóżku i jeszcze nie w swoich ubraniach. Nie wiem o co tu chodzi, lecz wiem na pewno, że muszę się dowiedzieć! Powoli i chwiejnym krokiem podszedłem do ogromnego okna.
-O cho*era!- przekląłem patrząc na to wszystko nie dowierzając.
Błyskawicznie wziąłem ubrania, które przedtem zauważyłem, że leżały na łóżku obok mnie jak się ocknąłem. Ubrałem szybko czarną kamizelkę ze złotą obwódką bez jednego rękawa, białe spodnie do kolan, które spiąłem paskiem wokół bioder, czarny ochraniacz na lewy nadgarstek i sandały. Oczywiście jeszcze założyłem nieodłączny mój szalik od Igneel’a. Gotowy wyszedłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się, czy kogoś przypadkiem nie ma na korytarzach. Nic… Nikogo nie ma, ani jednej żywej duszy w zasięgu wzroku… Błyskawicznie ruszyłem biegiem. Nie wiem gdzie. Porostu postanowiłem, że przed siebie i tyle!
-Pazur Ognistego Smoka!- wrzasnąłem przyspieszając. Nagle przede mną pojawiła się jakaś osoba. Nie mogąc już zwolnić, wbiegłem na ścianę obok. Dzięki, której odbiłem się nogami i wylądowałem obok nieznajomego.
-Kim ty jesteś?- warknąłem stając pozycji bojowej- Co to za miejsce?!
On jednak nie chciał mi na to odpowiedzieć, bo pobiegł w innym kierunku. Wyprostowałem się powoli i przeczesałem prawą dłonią włosy. Czułem się tu strasznie zagubiony i zdezorientowany. Czułem się, tak szczerze jak w jakieś pułapce. Niespodziewanie usłyszałem czyjeś sapanie i kroki, które zbliżały się co raz bardziej.

<Ktoś chętny do odpisania? >

sobota, 19 grudnia 2015

G07 ~ Natsu Dragneel !

 
|| X || X || X || X || X ||
 LOGIN: kika0002
ADRES E-MAIL: walczakw11@gmail.com
GG:
♦♦♦
GŁOS: X
♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO: Natsu Dragneel
PSEUDONIM: Salamander
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 17 lata
WZROST: 185 cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA:  Gamma
NUMER: G07
NAZWA ARCANY :  Magia Ognistego Zabójcy Smoków
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Natsu posługuje się magią znaną jako Zabójcy Smoków,która sprawiła, że nabył on cech budowy typowej dla smoków. Może zarówno atakować, gromadząc magię ognia w dłoniach, stopach jak również ziać płomieniem, ponieważ przekształceniu uległy również jego płuca. Natsu by zregenerować siły, jak każdy Zabójca, musi zjeść płomienie, ale tylko obcego pochodzenia, ponieważ nie może posilać się własną magią.
DOSTĘPNE ATAKI :
  • Ryk Ognistego Smoka: Natsu zieje na przeciwnika kulą ognia
  • Pazur Ognistego Smoka: Gromadzi płomień w nogach zwiększając siłę ataku.
  • Stalowe Pięści Ognistego Smoka: Gromadzi ogień w dłoniach zwiększając siłę swojego uderzenia.
  • Atak Skrzydłem Ognistego Smoka: Natsu gromadzi płomień w dłoniach po czym uwalnia go i uderza jak skrzydłami.
  • Ostrze Rogu Ognistego Smoka: Natsu "zapala" swoje całe ciało po czym uderza w przeciwnika głową.
  • Porażające Płomienie Ognistego Smoka: Gromadzi magię w obu dłoniach po czym łącząc je powoduję eksplozję.
  • Płomienny Łokieć Ognistego Smoka: Natsu "zapala" swój łokieć, po czym jego cios nabiera większej prędkości.
  • Kruszący Kieł Ognistego Smoka: Szybki atak zapalonymi pięściami.
  • Szkarłatny Lotos: Pięść Ognistego Smoka: "Zapalając" swoją pięść Natsu bardzo szybko atakuje przeciwnika, każdy cios powoduje eksplozję.Użyte jest daje wystarczającą siłę by zniszczyć cały budynek.
  • Szkarłatny Lotos: Przenikające Ogniste Ostrza: Po serii ataków, Natsu tworzy płomienie o kształcie ostrzy, po czym atakuje przeciwnika w spiralnej formacji. Atak ten wystarczy by przebić się przez wszystko.
  • Szkarłatny Lotos: Oślepiające Ostrze Feniksa: Natsu rozpala swoje ciało za pomocą Płomienia Rebuke, następnie szarżuje na przeciwnika, w jednym, ostatecznym ataku. Jest to również opisane jako Sekretna Technika Smoczego Zabójcy, Ukryta Forma Ognia, Styl Płomiennego Morza.
  • Grzmot Ognistego Smoka: Natsu gromadzi te dwa żywioły w ustach i wypuszcza z ogromną siłą w stronę przeciwnika. Pojawia się gigantyczny iskrzący promień, produkujący niezliczone pokłady energii, która może przebyć długie dystanse.
  • Stalowe Pięści Ognistego Smoka Piorunów: Natsu kumuluje błyskawice i płomienie wokół swoich rąk i używa ich, aby wyprowadzić niszczycielski cios.
  • Pięść Ognistego Smoka Piorunów: Natsu gromadzi energię wokół swojej pięści i celuje w przeciwnika. Ten zostaje porażony prądem.
  • Smocza Siła: Technika, która nieprawdopodobnie podnosi zdolności bojowe Zabójców Smoków, dramatycznie zwiększając ich szybkość i siłę ataku. Objawia się pojawieniem się na twarzy i ciele Smoczych Łusek. Moc ta jest tak potężna, że cxasem traci kontrole nad sobą.
  • Smoczy Ryk: Trudno to uznać za umiejętność magiczną; Natsu wytwarza niesamowicie głośny krzyk, który po kilku sekundach brzmi niczym ryk najprawdziwszego smoka, słyszalny na długie dystanse, a nawet tworzący falę dźwiękową.Dla przeciwników o wyczulonym słuchu może to przynieść bardzo przykre skutki,czyli mogą stracić słuch lub przytomność na kilka godzin.
  • Wyczulone Zmysły: Natsu, podobnie jak inni Zabójcy Smoków, ma niezwykle wyczulone zmysły.Może on nawet wywąchać kogoś,gdy zajdzie taka potrzeba. Potrafił też jako jedyny usłyszeć (co do słowa) czyjąmś rozmowe np. za ściany lub kilku metrów.
♦♦♦
KREWNI:
  • Przybrany Ojciec: Ingeel(Nie żyje)
W ZWIĄZKU Z:---
SYMPATIA:---
EX:---
♦♦♦
APARYCJA:Wysoki,dobrze zbudowanym młody chłopak o kolczastych, jasno różowych włosach i czarnych jak węgiel  oczach.Cere ma natomiast lekko opaloną.Posiada on dwie blizny: jedną poziomą na prawej części szyi oraz drugą na lewym boku w kształcie litery X.Charakterystycznym elementem jego ubioru jest łuskopodobny biały szalik, z którym Natsu rzadko się rozstaje.Ponieważ jest to ceny i jedyny podarunek od jego przybranego ojca,którego stacił,gdy był mały.
Natsu na ogół nosi czarną kamizelkę ze złotą obwódką,której lewy rękaw ma długi.Posiada on również białe spodnie do kolan,którego materiał spięty jest paskiem wokół bioder,do tego czarny ochraniacz na lewy nadgarstek i sandały. Co ciekawe, ubranie Natsu wydaje się być całkowicie odporne na działanie płomieni, które podczas walki zewsząd otaczają jego ciało.
OSOBOWOŚĆ: Natsu zazwyczaj zdaje się być wybitnie nieodpowiedzialny i lekkomyślny, prawie nigdy nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich działań. Pomimo tego, bardzo łatwo i szybko zdobywa przyjaciół.Jest również niezwykle lojalny i opiekuńczy wobec bliskich mu osób.Natsu jest także bardzo prostolinijną postacią i zawsze stara się dostrzec pozytywne cechy w danej osobie.Największą jego zmorą (i towarzyszących mu osób) jest jego choroba lokomocyjna, tak silna, że objawia się nie tylko gdy podróżuje zwykłymi środkami transportu, jak pociągi czy łodzie, ale nawet wtedy gdy jest niesiony przez każdą inną osobę.Pomimo niezaprzeczalnie olbrzymiego potencjału magicznego, Natsu za wszelką cenę stara się udowodnić wszystkim swoją siłę, wyzywając na pojedynki każdego potężnego osobnika spotkanego na swojej drodze.Nie można też mu odmówić sprytu,bo potrafi raczej każdego przechytrzyć w różnych sytuacjach.Gdy zajdzie taka potrzeba,stanie nawet za kimś murem jak będzie musiał pomóc.Nienawidzi osób znęcających się nad słabszymi i obojętnych,na takich reaguje odrazu niezbyt miło.Każdemu zawsze chętnie pomoże w ciężkich chwilach lub sam spróbuje dowiedzieć co się stało lub co się dzieje.Zresztą...pogadaj z nim!Poznaj bliżej!To miły i pogodny chłopak,który jest odważny i,który walczy do samego końca.
Niestety...Podczas zaciekłej walki staje się niebezpieczny i nieprzewidywalny(ogólnie,cały czas taki jest xd).
CIEKAWOSTKI:
  •  Prawo ręczny.
  • Jego ulubionymbkolorem jest czerwony i czarny.
  • Jego imię po japońsku znaczy lato.
  • Nie pamięta do końca jak Ingeel umarł.
  • Cierpi na chorobę lokomocyjną.
  • Często podczas walki mówi "Ale się napaliłem!" (Po japońsku wymowa brzmi "Moete Kita Zo!")
  • Zwykle gdy naje się ognia mówi coś w stylu: ,,Teraz kiedy się najadłem, jestem pełen sił."
  • Młody Natsu przez przypadek sam zrobił sobie bliznę na szyi.
  • Nie nawidzi gotowanej brukseli,ani smażonej cebuli.
  • Odporność Na Kontrolę Płomienia: Natsu nauczył się jak uniemożliwić przeciwnikowi przejęcie kontroli nad jego płomieniem.

piątek, 18 grudnia 2015

Od Clear'a - C.D Yukine

-Za to ja ciebie nienawidzę! –warknąłem odwracając głowę w stronę bliźniaka. Miał takiego banana na ryjcu, że miałem ochotę mu walnąć. – No spadaj! – próbowałem jakoś zrzucić go ze swoich pleców, ale bezskutecznie. Jakby nie patrzeć to Yukine był troszeczkę lepiej zbudowany niż ja. Ja byłam bardziej kościsty. Zamiast cokolwiek zdziałać, po prostu bujałem się to na prawo to na lewo, próbując jakkolwiek się go pozbyć. Niestety bezskutecznie. Dodatkowo miałem nadzieję, że nikt nas nie widział, bo teraz to przynajmniej jak żółw noszący na plecach nie tylko skorupę, ale tez niezły, dodatkowy balast. – Yukine! – warknąłem i właśnie w tym momencie udało mi się nas przewrócić. TAK NAS. Wylądowałem na plecach, a starszy o kilka minut brat oparł się tuż nade mną. Gdyby nas ojciec zobaczył to powiedziałby, że jesteśmy gejami i nas wydziedziczył. 
-A więc? Przestań się tak bać. To tylko..
-To tylko wilki? – już otworzył tę swoją niesforną jadaczkę, pewnie po to by poprawić mnie co do nazwy tych tworzeń. Natychmiast jednak przerwałem mu dalszą wypowiedzią. – Chory jesteś? Nie chce i nigdy mnie do tego nie zmusisz. Złaź ze mnie… - warknąłem odwracając główkę. Nie sądziłem, że tak szybko by odpuścił, a jednak. Bardzo szybko podniósł się i jeszcze pomógł mi wstać. Całą drogę gadał o jakichś bzdurach. Dopiero przed jego apartamentem zorientowałem się po co to wszystko było. – Ty podły…
-Oj właź! – wepchnął mnie do środka. Jak zobaczyłem przed sobą trzy wilki to mało zawału nie dostałem. Uderzyłam plecami o ścianę znajdującą się obok i normalnie zaniemówiłem. – No nie bój się ich…
-Spadaj! Ja tobie nie każe włazić w paszcze krokodyla! Specjalnie to robisz?! – zapytałem cały czas bacznie obserwując każdy ruch tych futrzaków.
-Jeśli wyczują, że się boisz, to wtedy cie zaatakują. To zwierzęta. Po za tym Lady należą się przeprosiny.
-Nie wkurwiaj mnie nawet… - wyparowałem z tego pomieszczenia od razu kierując się do siebie. Yukine oczywiście nie wytrzymał i głośno się śmiejąc podążył za mną – A powiedz mi jeszcze, że nie przyniesiesz mi więcej ciastek ryżowych to wtedy ciebie zamknę w klatce!
Taki lekki bulwersik, ale to nic wielkiego. Znów rozłożyłem się u mnie w domku na kanapie, a Yukine usiadł sobie na podłodze i wtulił swoją główkę w moje ciało.
-Ej… nie ciekawiło cie kiedyś, gdzie trzymają Omicrony? Nie żebym nie szanował życia, ale… nudzi mi się…


( Yukine ?)

[Team 2] Od Kaeru - C.D Riuki'ego

 Że to niby ja wydaję rozkazy? Jak na razie nie wydałam żadnego i nie sądzę, żeby ten mój głos się tutaj liczył. Normalnie walnęła bym tego chłopaka w cepa, bo nie lubię, gdy ktoś, kogo nawet nie znam mnie tak taktuje. No właśnie, nie znam go. Skąd miałam wiedzieć cokolwiek o jego chorych uczuciach? Nigdy bym nie potraktowała ich związku jako tak poważnego, bo w końcu się wyzywają i biją, ale dobra, uznam. Po prostu ich nie znam... I tak się pokłada słuchanie ze zrozumieniem. Jeśli w ogóle słuchał, w co wątpię... "Wprowadzacie w większy ogień". Tak, bo to ja wysłałam Heaven'a na randkę z Vanillą oraz to ja popchnęłam Cinie, by rzuciła się przez wrogów do nadchodzącej Rosie. Najlepiej zwalić na moją taktykę, której jeszcze nie obmyśliłam. Choć powiedział "wprowadzaCIE", więc ukryłam mój gniew za maską obojętności. Nie miałam ochoty się z nim na próżno szarpać, bo mieliśmy inne problemy.
 - Ja układam cię jak psa? - zapytałam z lekkim niedowierzaniem. - I jakie rozkazy? Poza tym nawet do głowy mi nie przyszło, byś chociaż mojego jednego słowa wysłuchał... Ale mniejsza. Nie mam zamiaru się z tobą szarpać w tej chwili. Powiedziałam, nie musisz mnie traktować jak kapitana, najlepiej jak ci pasuje to idź w pojedynkę, nie obrażę się. Nie chce dla nikogo źle, ale zmusić też cię nie mogę... - westchnęłam i jeszcze udało mi się dostrzec jego wredne spojrzenie.
 Staram się być dla wszystkich w porządku, ale wiadomo, że to niemożliwe. Okej, kompletnie straciłam przez to orientacje w sytuacji. W teamach są nowe osoby, a Heaven stoi po środku zagrożenia. I po jakiego grzyba ja zostałam mianowana tym kapitanem? Jak dla mnie trzeba by było to zrobić trochę dyskretnie nawet, gdy wrogowie wiedzą już o naszej obecności.
 - Weź idź i mnie nie wkurwiaj... - dostałam odpowiedź od kochanego członka drużyny. Tylko uszy mnie zabolały, ale nie odwracałam się w jego stronę, bo coś czuję, że mielibyśmy o jednego sojusznika mniej (Ja albo on).
 W związku z tym, że dostaliśmy nową osobę, trzeba będzie zacząć działać. W sumie to nie wiem, dlaczego tylko jedną - przeciwny team wzbogacił się aż o dwie, ale może to są niskie rangi? W najbliższym czasie się tego dowiemy.
 - Wiem, że nie pasuje ci moje podejście, ale nie możemy zostawiać członka drużyny - spojrzałam na zdenerwowanego Riukiego, któremu wyraźnie nie podobał się pomysł. - Jeśli mnie wzrok nie mylił, są tam tylko Vanilla, Heaven i ten niebieski. Reszta się rozproszyła... A niniejsza Sigma jest zraniona przez sztylet. Ale ciągle nie wiem, gdzie pozostała czwórka.
 - Pewnie w pobliżu - szepnęła Cinia, zwracając uwagę na każdy, nawet najmniejszy dźwięk.
 No to chyba wypadałoby odkleić się w końcu od ściany i sprawdzić, co z naszymi wrogami. Mam tylko nadzieję, że ten proszek jednak dał nam trochę czasu na przygotowanie się na starcie z wrogiem, bo czuję, że jesteśmy blisko. Riuki podszedł do wyjścia, a kiedy chciał przekroczyć próg, coś go prawie trafiło w głowę. To było coś ostrego, ale szczęście, że jest cały. Szybko schował się za ścianą, a ja ujrzałam w oddali sylwetki kilku osób.

< Ktoś lubi opisywać walki?>

Od Yukine - C.D Clear`a

Zignorowałem słowa swojego durnowatego braciszka. Byłem zbyt przerażony, żeby zrobić cokolwiek. Zazwyczaj ciężko było mnie wprowadzić w taki stan, nie przejmowałem się niczym tak bardzo jak stanem mojej rodziny i moich zwierzaków. Zresztą te zwierzęta były częścią mnie, dokładnie poczułem ból Lady kiedy popieścił ją prąd. Jej rozbiegane oczy co chwilę błądziły po ścianach, nie mogła się uspokoić. Głaskałem ją po łbie cały czas wypowiadając ciche ‘’spokojnie’’ sam nie wiem ile razy już powtórzyłem to jedno słowo. Może po kilku minutach wadera się uspokoiła przenosząc swoje ciemne oczy na mnie. Przekręciła się z boku i spróbowała wstać, w pierwszej chwili musiało ją zamroczyć. Ale po chwili stała już pewnie na swoich długich łapach, całe szczęście, że Lady posiada siły regeneracji. Gdyby to się stało z innym wilkorem mogłoby się to nie skończyć tak dobrze. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na swojego brata, nie, nie byłem zły. Byłem w tym momencie obojętny na to co zrobił. Wina leży zarówno po mojej jak i jego stronie, nie dopilnowałem swojej własnej Arcany, to teraz mam.
- Odejdź – musnąłem wilka dłonią po grzbiecie, pomimo mojego wzrostu wilkor sięgał mi trochę powyżej pasa.
Dopiero kiedy Lady wyszła już z apartamentu i zamknąłem drzwi, Clear wyszedł ze swojego ‘’profesjonalnego schronu’’.
- Nie musiałeś być dla niej taki okrutny, to był ostatni wilkor który by Ci coś zrobił.
- Dobrze wiedzieć…
- Powiedziałem ‘’był’’
- Pocieszające – wzdrygnął się.
Biedaczyna, zaśmiałem się cicho pod nosem chociaż i tak wiedziałem, że to usłyszał. Zaczął mamrotać coś w stylu ‘’bardzo śmieszne sierściuchu’’. Swoją drogą, mój brat przed chwilą powiedział coś w stylu, że nie wygrałby ze mną. Kłóciłbym się, przed chwilą prawie zabił Lady, żeby zrobić to pozostałej trójce nie miałby chyba szczególnych problemów.
- Chociaż… gdyby Cię poznały, to może nie byłoby tak źle – uśmiechnąłem się podchodząc do swojego brata.
- Co ty chcesz zrobić? – zapytał z lekką obawą, spoglądał na mnie jakbym był jakimś podejrzanym typem spod ciemnej gwiazdy, dzięki bratke...
- Zobaczysz.
Złapałem go za dłoń [ojojoj jak słodko] i pociągnąłem za sobą, w miarę jak zbliżaliśmy się w stronę mojego apartamentu, Clear zaczął powoli się opierać. A przed samymi moimi drzwiami to już po prostu wariował.
- Cleverze Kamisaki! Albo wejdziesz tam po dobroci, albo moje pieseczki obgryzą Ci całą dupę! Musisz chyba kogoś przeprosić…
- Yukine, jesteś obrzydliwym sadystą…
- Dziękuję, a teraz właaaaźź!
- Sam Se właź!
W tym momencie jakoś mi się wykręcił i zaczął uciekać, o nie. Nie ma tak dobrze. Puściłem się za nim biegiem i kiedy byłem już praktycznie za nim, wskoczyłem mu na plecy. Ponieważ byłem dosyć ciężki oboje polecieliśmy do przodu dosyć boleśnie wywracając się na korytarzu.
- Kurwa mać! – jęknął z bólu - Ty jesteś jednak przytrzymany Yukine…
- I tak Cię kocham – wyszeptałem mu do ucha [jałojiiiii mode on]

(Clear? XD)

Od Clear'a - C.D Yukine

-Ciastek mi żałujesz mendo ruska!? – warknąłem na niego wynosząc brudne naczynia do kuchni. Yhh..mieszkanie samemu, bez mamy i bez dodatkowej pomocy to jednak jest wyczyn. Jakbym nie mógł mieszkać z tym sierści uchem. A nie..przecież on dzieli łoże ze swoimi „wilczkami”. No kurwa mać… wypatroszyłbym je i wrzucił na patelnie. – Zobaczysz ja kiedyś te twoje PSY to…
-Bo się zapowietrzysz. – nabrał powietrza w usta i wypuścił za momencik z głośnym świstem. Stając w drzwiach dzielących kuchnie od pokoju spojrzałem na niego z pod byka. Chyba tylko między sobą byliśmy tacy gadatliwi. Zupełnie inni niż przy kimś obcym.
-Sam się zapowietrzysz. – prychnąłem rzucając w niego zwinięta gazetą. Bingo! Dostał w sam czubek głowy, ale nie widać było żeby jakoś specjalnie miał mi to za złe. Tylko delikatnie się uśmiechnął. – Yuki-chan nie tęsknisz za mamą? Nie masz z kim spać. Nie masz się do kogo przytulić… - wystawiłem język i przymknąłem jedno oczko w złośliwym geście. Jakoś nie specjalnie się tym przejął. Spojrzał na drzwi wejściowe, które nadal były otwarte.
-Czyżbym zostawił otwarte drzwi do domu? Chyba, że ktoś… lub coś umie je otwierać. – westchnął przez co ja zaciekawiony wychyliłem głowę tak by zerknąć na drzwi, w które tak był wpatrzony. Mało zawału nie dostałem. Przed drzwi wejściowe wparował do środka wilk… pies… cokolwiek to było! Miało gęste, szare futro..wielkie zęby i leciało wprost na mnie.  Znaczy… między innymi dlatego, że stałem na przeszkodzie dotarcia do swojego brata. Z przerażeniem w oczach cofnąłem się raptownie do tyłu niemal upadając na Yukine. Wystawiając dłoń w przód nakreśliłem znaczek na dodatek mówiąc przy tym dosyć głośno słowa „Jikan-waku”.
-Nie! Czekaj! Nie rób jej krzy… - zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć: wilk uderzył w niewidzialną osłonę stojącą jakiś metr przede mną. Odbił się i z wielkim piskiem uderzył o podłogę. Moje przerażenie w oczach w tym momencie było bezcenne. Usiadłem na ziemi opierając się o nogi brata. (siedział na kanapie) – Odwołaj to debilu! – zerwał się z miejsca po jakichś 5 minutach. Musiał chyba sobie wszystko poukładać. Dokładnie tak samo jak i ja.
-…Zabierz to stąd… - machnąłem ręką odwołując zaklęcie. Temu czemuś pozbieranie się do kupy zajęło jakieś 15 minut. Nic dziwnego. Byłem w takim stresie, że chyba trochę za mocno popieścił go prąd. Gdyby to było jeszcze mocniej to nie wiem czy byłoby co zbierać. Nic już nie mówiąc chciał odesłać wilka, poprzednio dokładnie oglądając czy wszystko z nim porządku. To zwierze patrzyło na mnie tak jakby chciało przynajmniej odgryźć mi rękę. – Tak sobie teraz myślę… że jak przyjdzie nam ze sobą walczyć to… przegram już na starcie… - zakryłem sobie oczka grzywką tak by nie patrzeć na nią. (to chyba ona, bo żadnego przyjaciela między nogami nie widziałem. Nie żebym się przyglądał)


( Yuki ?)

Od Yukine

Z chwilą kiedy zamknąłem swoją wielką encyklopedię mitycznych stworów [nudziło mi się ostatnio] doznałem swojego rodzaju olśnienia. Odstawiłem książkę na uginającą się pod ciężarem książek półkę, związałem swoje długie włosy w byle jakiego kucyka i praktycznie byłem już gotowy do zrealizowania swojego planu. Planem tym było naturalnie odwiedzenie mojego brata, którego ostatnio nie miałem przyjemności spotkać. Najpewniej było to spowodowane tym, że zaszyłem się w tej dziurze jak jakaś mysz… albo nawet chomik ;-; No ale mniejsza, ważne, że wreszcie postanowiłem wypełznąć ze swojej smoczej jaskini. Przed wyjściem zostałem powitany przez moją małą sforę, pogłaskałem każdego wilkora z osobna i wyszedłem. Clear wcale nie mieszkał tak daleko, jedynie kilka pięter wyżej, kilka skrętów na korytarzu i… już prawie jesteśmy na miejscu. Jak zwykle mój super [nie]mądry braciszek [imię to bzdura hehehehe] nie zamykał drzwi więc po prostu sobie wszedłem do środka.
- Cześć Yukine – ledwie postawiłem nogę w głąb apartamentu a ten już mnie zauważył.
- Kurde, nadal nie umiem się skradać?
- Nie, idzie Ci coraz lepiej… po prostu nadal śmierdzisz psem – powiedział z lekkim uśmiechem.
Również się uśmiechnąłem, jednak z lekkim przekąsem. Może faktycznie przesadzam z trzymaniem swoich wilkorów w mieszkaniu? Mógłbym je przecież odezwać i przyzwać w każdej chwili… ale lubię ich towarzystwo.
- A ty co? Znowu balowałeś do białego rana? – spojrzałem na kilka kubków znajdujących się na stoliku.
- Nie, tym razem nie… to po prostu zwykły bałagan.
Wzruszyłem ramionami, różnie się na to mówi ostatnio. Kiedy obok niego przechodziłem musiałem mu się zawiesić na szyi. Odchylił głowę jak najbardziej w tył marszcząc nos.
- Cholera jasna, Yukine! Zmyj wpierw z siebie ten kundli zapach dopiero potem się klej!
Kundli? Udając ogromną urazę majestatu odsunąłem się. Nie wiem jak to się dzieje, ale mój bliźniaczy braciszek wyglądał ode mnie dużo starzej. Może dlatego, że był bardziej podobny do ojca? Ostre rysy w porównywaniu do moich okrąglutkich słodziaśnych polików w sam raz do wytarmoszenia przez mamusię i tatusia [nie, Jezu nie XD] nadawały mu bardziej dorosłego wyglądu.
- Bo co? Bo mnie pogryziesz?
- Doigrasz się…
- Dobra, dobra… bo przestanę Ci kupować ciastka ryżowe – spojrzałem na niego tryumfalnym wzrokiem, oczywiście było w kontekście żartobliwym.
Tak, mój brat miał jakieś dziwne uzależnienie od ciastek ryżowych… to tak jak ze mną, tyle że ja miałem bzika na punkcie ‘’biżuterii’’ jak to mój kochany brat zwykle nazywa.

(Braciszku ty mój najwspanialszy?)

czwartek, 17 grudnia 2015

[Team 2] Od Riuki'ego - C.D Cinii

Co za idiotki. Jakby nie patrzeć to w tym budynku byliśmy również my. Czyli ja oraz Kaeru. Nie wspominając o tych dwóch tlenionych blondynkach! (bez urazy). Pociągnąłem jedną i drugą za fraki do tyłu chowając się za jakąś ścianę.
-Może tak zapytałybyście naszego kapitana co ona na to, a nie działały na własną rękę, do cholery.. – warknąłem. Niby byłem zdenerwowany, ale jak zwykle mój ton był spokojny i miarowy. Raczej bardzo rzadko się podnosił. Obie spojrzały po sobie, by ponownie przenieść spojrzenie na niebieskooką panią Kapitan. Widząc jej zakłopotanie i chwilowy brak jakiegokolwiek pomysłu po prostu pociągnąłem je wszystkie w stronę jakiegoś pomieszczenia.  Cicho. Tak żeby nas już nikt nie słyszał. Jesteśmy rozdzieleni tak samo jak oni. Z tego co widziałem teraz poluje na nas 4 facetów, z czego znam tylko Azuse, a reszta? Nie wiadomo jakiej są rangi, i jakie mają arcany. Tym bardziej nie powinniśmy się tak wychylać. Tak trochę wypadałoby wrócić po tego kretyna w dredach. (Tak? Heaven ma te dredy?) Na moment przycupnęliśmy przy jednej ze ścian. Najciszej jak było to możliwe, żeby tylko nie zwracać na siebie zbędnej uwagi. Dopiero gdy wszystko (miejmy nadzieję) się uspokoiło: spojrzałem na te dwie kretynki z takim pożałowaniem w oczach. Kto je w ogóle tutaj wpuścił. Podniosłem swoją ogromną łapkę i trzepnąłem delikatnie złotowłosą w tył głowy.
-Ała! Riuki pedale, bo zaraz ci oddam! –warknęła łapiąc się za bolące miejsce. No przecież to nie było mocno, niech już nie będzie taka delikatna. Pedale? No nieźle..Cinia nauczyła się nowego słowa. Ciekaw jestem ile jeszcze takich obelg w życiu usłyszę.
-Zamknij się głupia…- przytkałem jej usta dłonią – Zaraz znowu nas zaatakują, a ja już nie mam siły uciekać. Chyba że spuścisz z siebie trochę krwi….
-A co to ma do rzeczy! Nie będziemy tutaj tak..bezczynnie..
-No przymknij się już. – jeszcze mocniej przycisnąłem ją do siebie, szczelniej zatykając otwór służący do mówienia. – Gdyby coś ci się stało, to nie wybaczyłbym sobie. –szepnąłem jej na ucho widząc, ze tamte dwie rozmawiają i nie za bardzo nas słuchają. Momentalnie się uspokoiła i spojrzała na mnie kontem oka. Puściłem ją, gdy zupełnie przestała się szarpać, wiercić i rzucać. Odwróciła główkę tak by mogła widzieć mnie całego. Wierzchem dłoni pogłaskała mnie po policzku, by potem złożyć na nim miękki pocałunek. – Już przeszły ci małpie nawyki? –spojrzałem na nią podejrzanie. W sumie to nadal patrzyła na mnie tak jakby chciała mnie zabić, no ale nie ważne. Chyba jej przeszło.  
-Słuchajcie… - i w tym momencie podeszła do nas reszta naszego Team’u czyli genialna pani kapitan i Rosie. Jezu jak one się teraz będą częściej widziały to ja tutaj wykituję. – Najpierw proponuje odzyskać Heaven’a. Nie wiadomo co tam się dzieje..
-Jakoś specjalnie za nim nie tęsknie… - wzruszyłem ramionami. A niech mu się dzieje co chce. Nie będę ratował Siwka z opresji. Co on sobie wyobraża. Niech się w kotka zamieni i sam sobie radzi.
-A gdyby Cinia była w niebezpieczeństwie to.. – i teraz zaczął się temat, na który lepiej by było gdyby nie schodziła.  Jestem na ogół bardzo spokojny, ale nie lubię kiedy ktoś miesza dziewczynę, którą darze jakimś uczuciem w sprawy całkowicie odległe tylko po to by wywrzeć na mnie jakąś presję. Złapałem białowłosą za kołnierzyk koszulki i przystawiłem do ściany. Delikatnie. Bo Cinia by zaraz zaczęła gadać, że jestem nie delikatny w stosunku do kobiet.
-Słuchaj… rób co chcesz. Możesz nam wydawać polecenia, ale wbij sobie do głowy, że nie będziesz mnie układać jak psa. Nie używaj Cinii do tego, by mnie do czegoś zmusić bo stanę się mniej przystępny na twoje rozkazy, a wtedy będziesz sobie radziła sama, bo jak na razie to tylko wprowadzacie nas w jeszcze większy ogień niż to możliwe…- prychnąłem cicho patrząc jej prosto w niebieściutkie oczka. Puściłem dopiero wtedy, gdy uznałem, że wszystko co właśnie powiedziałem do niej dotarło. Odsunąłem się o krok i skierowałem do wyjścia. Niech się lepiej pośpiesza jeśli nie chcą bym zniknął im z oczu..


( Dziewczyny? Riuki się zdenerwował. Nie będzie ciekawie, jeśli któraś będzie próbowała to wykorzystać)

G77 ~ Clear Kamisaki !

LOGIN: xxtavve

ADRES E-MAIL: xxtavvee@gmail.com
GG:
♦♦♦
GŁOS:
♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO: Clear Kamisaki
PSEUDONIM: Chyba jako takiego to nie ma. Możesz coś wymyślić, ale "Clear" to i tak już mniej więcej zdrobnienie, od jego imienia, które miał dostać - Clever.
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 18 lata
WZROST: 192 cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA:  Gamma
NUMER: G77
NAZWA ARCANY :  Memory Make
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Magia tworzenia, która pozwala mu zgromadzić wiele informacji o swoich przeciwnikach by potem użyć to przeciwko nim. Polega na wypowiadaniu różnych komend, oraz....zapamiętywaniu. Dzięki temu Clear jest w stanie użyć każdej innej mocy, jeżeli tylko widzi jej...."tworzenie" oraz jeśli rozpracuje to w jaki sposób działa.
DOSTĘPNE ATAKI :

  • Kōtai: Teki no Kōgeki - jeżeli postać stojąca przed nim zapragnęła zaatakować go czymś w rodzaju miecza, czy choćby miała zamiar strzelić: Clear może odeprzeć ten atak po prostu go odwracając. Zatrzymując i zmieniając jego zwrot w stronę atakującego z dokładnie taką samą siłą. (działa to również na ataki magiczne, ale nie na wszystkie)
  • Rekishi: Jikan-waku - wyciągając rękę w przód ( a dokładnie dwa palce ) chłopak kreśli w powietrzu kształt klatki, która otacza przeciwnika ze wszystkich stron i nie pozwala mu wyjść. Dotknięcie, lub próba wydostania się z takiej klatki grozi porażeniem, lub zmniejszeniem stężania tlenu w środku. Jest ona całkowicie nie widoczna dla osoby, która została nią otoczona, tym bardziej ciężko jest jej NIE dotknąć.
  • Kaiwa: Shikō - wyłącza wszystkie swoje zmysły by skontaktować się telepatycznie z osobą oddaloną maksymalnie na 5 kilometrów. Jest również w stanie usłyszeć wtedy jej odpowiedź. Podczas tego, jest całkowicie wyłączony z walki i nie może używać niczego innego. Jest tak jakby nie obecny. 
  • Memori: Baika - Clear obserwuje i zapamiętuje atak przeciwnika. (tylko te magiczne) Analizuje to wszystko i po upływie 10 minut i zapamiętaniu wszystkiego może powtórzyć dokładnie to samo, nawet jeśli jego Arcana nie posługuje się takim żywiołem. DZIAŁA TO NA ATAKI MAGICZNE, FIZYCZNIE WIDOCZNE GOŁYM OKIEM. Nie może powtórzyć tego czego nie widział.
  • Memori: Gensō - może wytworzyć w okół przeciwnika sztuczną rzeczywistość, z której jest bardzo ciężko wyjść. Zazwyczaj wykorzystuje do tego lęki, lub fobie przeciwnika.
  • Memori: Serebu - dookoła Clear'a pojawia się czerwony krąg. (Tak na prawdę to zanim) Na komendę swojego twórcy wystrzeliwuje w stronę atakowanej osoby tysiące złotych świateł będących w stanie przebić ciało na wylot, jak nabój.
♦♦♦
KREWNI:
  • Ojciec - Riuki Kamisaki 
  • Matka - Cinia Pacifica 
  • Brat - Yukine Kamisaki
  • Wujek - Heaven Carter
  • Ciocia (niby, ale jest niczego sobie <3) - Hotaru
W ZWIĄZKU Z:---
SYMPATIA:---
EX:---
♦♦♦
APARYCJA:Jego wygląd. Jak już mówiłam to istny tatuś. Ma tak Amo ostre rysy twarzy, bladą cerę, oraz piękne czerwone ślepka. No tak… jedyne po czym można go odróżnić to fakt, iż chłopak nie posiada heterochromi. Na całe szczęście ( z tego co mówi jego ojciec ). Jego włosy są nieco dłuższe niż Riuki’ego. Sięgają nieco poza ramiona, chociaż Clear często sam je związuje. Przeszkadzają mu, ale nie chce ich ściąć. O wiele lepiej zbudowany od swojego ojca. Więcej mięśni i normalna waga ciała. Może jest to spowodowane sposobem w jaki się odżywia? Wykształciły się u niego kły, i czasami ma chęć krew, jednak (tak jak brat Riuki’ego – Rene) może jeść też normalne jedzenie.
OSOBOWOŚĆ: Czym różni się Clear od swojego ojca? Właściwie w ich wyglądzie nie ma aż takich różnic. Ciekawe jest jednak to jaki wykształcił w sobie charakter. Nie jest tak bardzo nieufny jeśli chodzi o ludzi i o wiele bardziej ( w porównaniu do swojego ojca ) lubi imprezować.  Jest jeszcze coś co zmieniło go ze spokojnego chłopaka – w diabła. Tak Clear nie jest już taki opanowany. Kiedy coś mu się nie podoba: po prostu przystawi ci pistolet do skroni, a kiedy się sprzeciwisz – strzeli. Jest niezwykle czuły na każde słowo. Nie bierze go do serca, mimo wszystko działa pod wpływem impulsu i nie potrafi się opanować przed niektórymi niekontrolowanymi manewrami. Łatwo go zdenerwować. Tym bardziej potrafi to zrobić osoba, która go zna, gdyż zna jego słabe punkty.
Mało cierpliwy. Nie potrafi czekać, bo zawsze dostawał to czego chciał natychmiast. Clear jest bardzo niezdecydowany. Jakoś nie potrafi okazywać swoich uczuć względem ludzi otaczających go. Nie umie i zawsze kiedy musi to zrobić, wprawia to go w zakłopotanie. Rumieńce na jego twarzy to święto, gdyż chłopak jest bardzo śmiały. Zazwyczaj jak padnie jakieś żenujące pytanie to się denerwuje, próbuje uniknąć tematu lub po prostu nie odpowiada. Jedynymi osobami, które szanuje to rodzice i brat, który jest dla niego wszystkim.
Bardzo często zdaje mu się popełniać błędy, których potem nie potrafi rozwiązać, a nikt nie daje mu takiej szansy. Słowo „Przepraszam” po prostu nie przechodzi mu przez gardło.
Bywa agresywny a co do jego „romantycznego podejścia”… tiaaa… on romantyczny> Tak jak jego ojciec? Potrafi być słodki, ale wyrobił sobie takie zdanie, że „to co chce, będzie mieć”. Nigdy nie starał się o żadną kobietę, bo po prostu nie musiał i raczej… jakoś mu nie śpieszno.
Bywa naprawdę denerwującym człowiekiem, gdyż bardzo egoistycznie podchodzi do wszystkiego co go otacza. Ze wszystkie drwi i kpii, i czasami...niektórzy już nie wytrzymują. Na całe szczęście jego wzrost nie pozwala na wykazanie się pięknej rączki pań, która mogłaby zniszczyć jego mordeczkę. Inteligentny - bo tępym nazwać go nie można. Sprawia tylko takie pozory. Uwielbia wszystko krytykować, ale czasami tylko po to by komuś po prostu naprzykrzyć życie. Na uczucia kobiet (mężczyzn też, a co tam) bywa obojętny.
CIEKAWOSTKI:
  • Tak jak jego ojciec może żywić się krwią, jednak nie jest mu ona niezbędna do życia i Clear może jeść również normalne potrawy.
  • Nie cierpi kawy i jak tylko ktoś mu chce ją wcisnąć od razu ucieka gdzie pieprz rośnie.
  • Lubi ciastka ryżowe i mógłby je jeść na okrągło.
  • Panicznie boi się psów/wilków 

[Team 2] Od Rosie - C.D Cinii

Obudziłam się w jakiejś dziwnej kapsule. Strasznie bolała mnie głowa. Przyłożyłam chłodne dłonie do skroni i zgięłam się wpół. Słyszałam długi, przeciągły pisk w uszach. Dopiero, gdy po paru minutach moje ciało uspokoiło się, a ja wyprostowałam się lekko. Zauważyłam, że mam na sobie jakieś dziwne ubranie. Zazwyczaj dostawałam takie tylko na czas Bitw Grupowych. Rozejrzałam się wokół siebie. Byłam kompletnie sama. Pozostałe kapsuły stały puste. Dźwignęłam się na nogi i zbliżyłam się do dziwnych komór najciszej jak potrafiłam. Były suche. Najwidoczniej reszty nie ma tutaj od dłuższego czasu. Nagle coś zapiszczało na mojej ręce. Jak poparzona odskoczyłam do tyłu odrobinę się przy tym obijając. Odetchnęłam z ulgą. To tylko zegarek. Wskazywał mi drogę do wyjścia z tego pomieszczenia. Niepewnie rozejrzałam się po pokoju. W sumie i tak nic lepszego do roboty tu nie mam. Stałam już przy drzwiach, gdy nagle odwróciłam się na pięcie i chwyciłam jakieś małe plastikowe pudełko. Coś na kształt probówki i nabrałam do niej trochę tej dziwnej substancji, w której prawdopodobnie byłam zanurzona. Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni, po czym szybkim krokiem wyszłam z sali. Na początku oślepiło mnie ostre światło, ale gdy już przywykłam rzuciłam okiem na zegarek. Pokazywał, że niedaleko ode mnie znajdują się członkowie mojej drużyny. Ruszyłam w ich kierunku po cichu. Niestety nie miałam chwili by przejrzeć informacje, nie chciałam przecież przypadkiem wpaść na wrogą drużynę. Sama jestem strasznie słaba, więc nie byłabym żadnym zagrożeniem. Na szczęście widziałam już moją drużynę, ale była także zła wiadomość. Nieopodal zauważyłam przeciwny team. Schowałam się za budynkiem tak by widzieć mój team, ale jednocześnie ukrywając się przed wrogami. Przyglądałam się sytuacji, gdy nagle osoby z mojej drużyny się odwróciły.
- Cinia? - szepnęłam mrużąc oczy - Nie, nie może być.. - wyszeptałam, ale tak cicho, że sama tego nie słyszałam
- Rosie!? - wykrzyknęła biegnąc ku mnie
Zaczęłam wymachiwać rękoma by się cofnęła, ale była równie zaskoczona co ja. Zatrzymała się dopiero w połowie dystansu. Szybkim, płynnym ruchem odbiła ostrze rzucone ze strony przeciwników. Hm.. biała broń co? Może nie jestem zbyt dobra w walce na kule, ale wręcz nie jest chyba aż tak tragicznie. Stworzyłam w ścianie obok mnie mały portal. Wyciągnęłam z niego miecz dopasowany ciężarem i wielkością do mojej osoby. (Od razu odpowiadając na pytanie - Tak, bronie i inne rzeczy można zabierać z wymiarów, ale stworzenia nie mają już takich przywilejów.) Wybiegłam po przyjaciółkę. Droga dłużyła się w nieskończoność. Cudem unikałam ciosów. Drużyna biegła w naszą stronę. Chwyciłam dziewczynę za rękę i pociągnęłam za najbliższy mur. Cinia ocknęła się i schyliła obok mnie. Najszybciej jak tylko mogłam przekazałam informacje poprzez zegarek reszcie drużyny by okrążyła kilka budynków, tak by znalazła się za nieprzyjacielem. Wyjrzałam za murek i brakowało milimetra by coś ostrego trafiło mnie w oko. Na szczęście przecięło tylko lekko policzek. Wskazałam na jeden z budynków nieopodal nas. Razem pobiegłyśmy w jego kierunku.
- Po co tu przyszłyśmy? Przecież i tak nas widzieli! - stwierdziła lekko zawiedziona moim planem
- Cii.. - przyłożyłam palec do ust i wskazałam na sufit nad nami - Tego piętra wcześniej tu nie było. Prawdopodobnie zostało podłożone specjalnie na czas walk. Zauważyłam dziwny proszek na suficie i ścianach. Jeżeli zbliżysz się do niego wywoła lekkie duszności. Jeśli natomiast zostaniesz nim obsypana dostajesz silnego kaszlu, coś ala zaawansowana astma. - wytłumaczyłam nieco
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyraźnym zdziwieniem. Zanim zdążyła coś powiedzieć dokończyłam.
- Tak naprawdę to lek, który przyjmowałam. U osób chorych na różne dolegliwości z oddychaniem daje uczucie ulgi, natomiast u osób zdrowych ma kompletnie odwrotne działanie. Miejmy tylko nadzieje, że są zdrowi, bo nic o nich nie wiem… - wyraziłam niepewność, po czym przeszłyśmy na drugi koniec pomieszczenia
W tym samym momencie przeciwnicy wparowali do budynku. Już przymierzali się do ataku, gdy stuknęłam mieczem w sufit, a proszek zaczął opadać. Wycofałyśmy się i miałyśmy zamiar pobiec do miejsca, gdzie miała stać nasza drużyna.
(Ktokolwiek? Cokolwiek?)

środa, 16 grudnia 2015

[Team 2] Od Cinii - C.D Kaeru

W sumie to nic nie miałam do naszej drogiej Pani Kapitan, wręcz przeciwnie. Podobał mi się jej charakter co jest naprawdę niezwykłe w moim przypadku. Rzadko kiedy jestem w stanie kogoś tolerować przy pierwszym spotkaniu, nie mówiąc nawet o polubieniu. Sądzę, że w pewnym sensie miała rację. Niestety pewne osobniki z naszej drużyny, miały przeciwne zdanie. Heaven tylko wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcie i odszedł… tyle go widzieliśmy. Nadal mu się nie dziwię, też bym się tak zachowywała gdyby Riuki był w przeciwnej drużynie i to w dodatku ranny. No ale kto powiedział, że będzie łatwo.
 - Świetnie – westchnął Riuki– Po prostu świetnie!
- Może pójdziemy tak za nim? Byłoby z nami źle, gdyby go osaczyli i wyeliminowali – powiedziała Kaeru przyjmując nieco inny ton.
Nie umiałam tego wytłumaczyć, ale kiedy to powiedziała w ten sposób, nabrałam dokładnie takich samych przekonań. Przytaknęliśmy razem z Riukim i już po chwili ruszyliśmy za chłopakiem, utrzymywaliśmy całkiem spory dystans między sobą, ale zgubić to go raczej nie zgubimy. Po paru minutach, zauważyliśmy go w towarzystwie Vanilli i Grimmjow`a. Przykucnęliśmy starając się być jak najciszej, chociaż byliśmy naprawdę daleko od tego miejsca, lepiej żeby nas nie zauważyli. Chłopcy zaczynali się zachowywać tak, jakby mieli się zaraz pozabijać. Mamy trochę czasu, Vanilla raczej nic nie zrobi ona ledwo stoi na nogach. Ponieważ wiedzieliśmy o tym, że Azusa i ten nowy chłoptaś są sami, mieliśmy doskonałą okazję na rozgromienie wrogiego Teamu. Nie byli daleko, zaledwie kilka minut spokojnego marszu. Niby blisko, a jednak miejsce oddalone na tyle, że tamta trójka nie powinna słyszeć odgłosów walki która zaraz się rozpęta. Moment.. co to jest? Nagle od strony zachodniej przybyła grupka dwóch mężczyzn, pierwszy raz widzę ich na oczy. Ponieważ zaczęli mówić dosyć głośno, wywnioskowaliśmy z tego tyle, że byli to nowi członkowie Teamu pierwszego. Co? Czemu tylko do nich dotarł ktoś nowy? I o co w tym wszystkim chodziło? Zanim ktokolwiek z nas zdążył o cokolwiek zapytać, na naszych zegarkach pojawił się niebieski punkcik. A, właśnie… te punkty na zegarkach oznaczały naszą pozycję, każdego z osobna [naturalnie mieliśmy podgląd tylko na swoją drużynę]. Inni też to zauważyli, nowy przybysz był dokładnie 10 metrów za nami. Odwróciliśmy się żeby go ‘’przywitać’’ i w tym momencie zamarłam.
- ROSIE!?!? – Wykrzyknęłam chyba najgłośniej jak potrafiłam i zerwałam się z miejsca pędząc ku niej.
Jaka ja jestem głupia, w połowie drogi zamarłam. W tym momencie przykułam na sobie uwagę wrogiego Teamu zanim coś co błysnęło w górze zdążyło mnie zranić, wyciągnęłam miecz i jakimś magicznym trafem to odbiłam. Sztylet? Przypadkiem nie ten sam którym zraniłam Vanille? Naprawdę? Aż tak będą się teraz mścić za to?

(Ktoś? Coś? XD Pomijając naszą zacną trójeczkę która siedzi sobie gdzie indziej XD)

O02 ~ Rosaile Emirals !

LOGIN: ~Filrandka~
ARES E-MAIL: weronikastr0@gmail.com
GG:
♦♦♦
GŁOS:
♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO: Rosaile Emirals
PSEUDONIM: Rosie, Rosalia
PŁEĆ: Kobieta
WIEK: 23 lat
WZROST: 158 cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA: Omega
NUMER: O02
NAZWA ARCANY :  Intermixture (ang. Połączenie)
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Rosie nie jest zbytnio uzdolniona w walce bez magii, ale stara się w tym szkolić by jakkolwiek sobie radzić. Po zmianie ciała zmieniła się jej Arcana. Lekarze wytłumaczyli to tym, że część Arcany związana jest z sercem, a reszta z mózgiem. Posiada część magii z serca tego ciała i swoje dawne umiejętności z mózgu. Rosalia posiada dosyć destrukcyjną magię do której dochodzi możliwość używania portali i innych wymiarów. Co prawda dopiero uczy się używać nowej Arcany, ale czuje w sobie większą moc niż wcześniej. Może to właśnie ta Arcana była dla niej przeznaczona? Straciła niestety po części moc leczenia i ożywiania. Mimo iż dziewczyna znajdowała się w komorze, to jej Arcana była w stanie roznieść się po całym ciele i połączyć umiejętności mózgu z mocami serca. Teraz panuje już nad najważniejszymi umiejętnościami magicznymi, ale wciąż szkoli się w walce na wszelki wypadek.
DOSTĘPNE ATAKI :
  • Spikes bloody roses (ang. Kloce krwawych róż - nie do końca opanowane) - Z ziemi wyrastają ogromne, grube i niezwykle twarde pnącza słuchające się myśli dziewczyny. Wyglądem przypominają łodygi róż z tą różnicą, że są brązowe i bardziej przypominają korę drzewa. Są na nich kolce wypełnione trucizną, która paraliżuje przeciwnika, ale nie do końca wiadomo na ile, bo wciąż nad tym w pełni nie panuje. Przy nakłuciach zadają dotkliwe rany. Co jakiś czas (zależnie od kaprysu dziewczyny) wyrastają małe pączki, z których rozwijają się krwawo czerwone róże. Ich zapach może przyprawić o halucynacje i zmylenie (rzadko stracenia przytomności) przeciwnika.
  • Life time (ang. Czas życia - straciła część mocy podczas zmiany ciała) - Może coś, kogoś odmłodzić lub zestarzeć (tyczy się głównie zwierząt i roślin, ludzi nie specjalnie) i zmniejszyć rany lub choroby, ale nie uleczyć.
  • Dimensions (ang. Wymiary) - Tworzy coś ala lustro w powietrzu lub na różnych powierzchniach. Przejście przez nie kilka pierwszych razy lekko łaskocze, ale łatwo się do tego przyzwyczaić. Wymiary są nieograniczone. Rosie może je sama tworzyć albo wybrać się do tych które zna. Każdy z nich jest inny. Niektóre to niekończone się łąki pełne kwiatów i króliczków, a inne to powojenne  lub po apokaliptyczne skąpane w pyle miejsca zamieszkane przez wielkie zmutowane i niezwykle silne stwory. Może także dzięki nim się teleportować z miejsca na miejsce. (wygląda to trochę jak w Portalu) W zależność od kaprysu Rosie może ona przepuszczać przez nie innych ludzi lub nie. Ogólnie magia ta mimo iż jest niezwykle rozległa prawie nie zabiera jej magii, nie zależy to nawet od liczby osób zabranych do innego wymiaru. Co ważne stwory z innych wymiarów nie mogą (!) wejść do naszego prawdziwego świata.
  • Combination (cały czas się uczy) - może połączyć dowolne dwa ataki, a kto wie w przyszłości może nawet i więcej
  • Undoing (ang. Zguba) - Jeżeli ktoś naprawdę wkurzy Rosie (baardzo małe prawdopodobieństwo) dziewczyna może wejść w stan lekkiej furii, gdzie ukazują się jej jeszcze nie opanowane umiejętności. Nie wiadomo co może się wtedy stać.
♦♦♦
KREWNI:---
W ZWIĄZKU Z: ---
SYMPATIA:---
EX: ---
♦♦♦
APARYCJA:Jej wygląd zmieniał się już kilkakrotnie. Na początku była niewiele niższą szarą myszką o szaro-błękitnych oczach. Miała wtedy bardzo wrażliwą skórę i nie mogła prawie w ogóle przebywać na słońcu czy w wodzie latem. Później jej świadomość została przeniesiona do nowego, młodszego ciała. Przez jakiś czas miała posturę dziecka, ale o wyglądzie dosyć zbliżonym do poprzedniego. Teraz po porządnej terapii hormonalnej wygląda już bardziej na swój wiek. Jej włosy nadal są białe, gęste i długie. Sięgają jej do okolic tali. Skóra jest lekko opalona z niemalże niewidocznymi piegami na policzkach i nosie. Największą uwagę przyciągają jej oczy. Duże, jaskrawe i wielobarwne. (Można ująć, że ma lekko złowieszcze spojrzenie.) Jest dosyć chuda, ale nie typu „z kości na ości, z ości na proch”. Ma bardzo kiepską odporność, która zimą spada prawie do zera. Latem uwielbia nosić zwiewne sukienki, a zimą wygląda jak typowy osobnik co wychodzi z domu tylko po zapas jedzenia i książek. Lubi nosić skromną biżuterię.
OSOBOWOŚĆ: Jeszcze zanim znalazła się tutaj była niezwykle nieśmiała i wstydliwa. Bała się ludzi, a tym bardziej rozmowy z nimi. Mimo wszystko zawsze jest bardzo delikatna i pomocna. Nie lubi patrzeć na cierpienie innych. Od niedawna otwarła się dla kilku ludzi i czuje się przy nich odważniejsza, lecz to nadal ta sama aspołeczna Rosie, której niemalże nikt nie zauważa. Lubi się przytulać, ale nie cierpi, gdy głaszczą ją po głowie. Nowa Arcana zaczyna na nią oddziaływać w dosyć ciekawy sposób. Ogólnie jej osobowość staje się lekko hm.. destrukcyjna, mordercza czy coś takiego (nie dosłownie, nie powybija wszystkich co do joty, chodzi tylko o dziwne skojarzenia lub pomysły, gdy dostaje jakieś zadanie), ale ukazuje to tylko przy zaufanych osobach albo gdy wszystko jej jedno. Taki rosnący diabełek w ciele anioła. (Jeśli stworzenie z tak przenikliwym spojrzeniem można nazwać aniołem.) Póki co jest to tylko dziwne uczucie, które co jakiś czas dziewczyna odczuwa, ale zobaczymy w co się to przerodzi…
CIEKAWOSTKI: 
  • Kocha czytać książki i ma w mieszkaniu ich nie małą bibliotekę.
  • Pieczenie (babeczek albo ciał, zależy od kaprysu) to jej druga miłość zaraz po czytaniu.
  • Jej nieśmiałość sprawia, że dziewczyna od zawsze ma bardzo cichy głos i nie potrafi krzyczeć.
  • Ma fobię przed paroma rzeczami, w tym lęk wysokości, a reszta może się kiedyś pojawi w opowiadaniach.
  • Bardzo boi się horrorów, ale mimo wszystko uwielbia je oglądać.
  • Nie boi się ptaszników, ale biedronka, mrówka czy obleśny pająk o długich, cienkich nogach sprawiają, że dostaje paniki. Stopień przerażenia się zwiększa im bliżej danego robactwa się znajduje.

D06 ~ Sasha Atsushi !

LOGIN: Vent Noir
ADRES E-MAIL: malinka1529@gmail.com
GG:
♦♦♦
 GŁOS: X

♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO: Sasha Atsushi 
PSEUDONIM: Libertà
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 16 lat
WZROST: 182 cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
RANGA: #3
DOŚWIADCZENIE: 4000pkt
FUNKCJA:  Delta
NUMER: D06
NAZWA ARCANY 1: Aqua
NAZWA ARCANY 2: Libertatem
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: A więc jego Arcany.. nie będę się tutaj rozdrabniać. Jedna jest całkowicie skupiona na atakach wodnych i nic po za tym. Druga zaś jest nieco bardziej rozbita i ma o wiele głębsze znaczenie. Za pomocą tego co Sasha czuje, mówi, czy o czym marzy… jest w stanie zmienić świat.
DOSTĘPNE ATAKI 1:
  • Aquarum Obice - Wodna Bariera. Jak sama nazwa wskazuje jest to bariera chroniąca przed jakimkolwiek innym atakiem. Chyba że dany przeciwnik posiada większą rangę, lub dobrze wymierzył swój cios trafiając w czuły punkt osłony. Przecież woda nie jest w stanie ochronić przed wszystkim.
  • Bel CorpoPodczas tego… ciało Sashy staje się wodą i nie jest w stanie uszkodzić go żaden fizyczny atak. Z mocami jest całkowicie inaczej, albowiem niektóre… mogą zniszczyć jego wodne ciało.
  •  Aqua TelisW stronę przeciwnika jest wyrzucane tysiące pocisków. Jedne mniejsze drugie większe. Mimo, iż zbudowane są z wody to potrafią nieźle poranić osobę atakowaną.
  •  Replicabat Aliquotiens - dookoła siebie może stworzyć tysiące wodnych kopi siebie, lub kogoś innego, jeżeli tylko jest to coś żyjącego. Czym więcej kopi stworzy tym więcej zużywa energii.
  • Gladio - Może stworzyć jakąkolwiek broń białą, która niby jest zbudowana z wody, ale zadaje obrażeni jakby co najmniej wykonana była ze srebra.
DOSTĘPNE ATAKI 2:
  • Praeceptum - Czasami to co powie Sasha, lub pomyśli (nawet nie umyślnie) staje się prawdą. Nie panuje nad tym.
  • Catene - chłopak znajdując się w pułapce może się z niej wydostać (działa to tylko na pułapki fizyczne)
♦♦♦
KREWNI:
  • Siostry ~ Vanilla & Chiyo Atsushi
W ZWIĄZKU Z: Widzicie tego gołompia? Faaaajny jest.
SYMPATIA:Heaven.... mnie.... zje ^^' (może jakieś kazirodztwo?)
EX: Tududud...wonsz szeczny...tududu...
♦♦♦
APARYCJA: Sasha to nastolatek, raczej średniego wzrostu. W sumie w jego wyglądzie najdziwniejsze jest to, że....jest cały niebieski? Tak. Jego włosy, jedno oko, nawet ubiór jest koloru niebieskiego. Czasami jest to ciemniejszy odcień, czasami jaśniejszy, ale jednak cały czas to ten sam kolor. Mówię, że jedno oko, ponieważ chłopak choruje na heterochromię. Jedno jego oko jest tak jak już wcześniej wspomniałam: niebieskie, zaś drugie jest koloru krwisto czerwonego. W sumie to chyba najbardziej wyróżniająca się część jego wyglądu.
OSOBOWOŚĆ: Jak zatem wygląda jego charakter? To przeważnie miły przedstawiciel tej brzydszej płci. Niestety… tylko przeważnie. Częściej zdarza mu się pomiatać osobami otaczającymi go. Zwłaszcza kiedy go ktoś zdenerwuje. Wtedy nie jest przyjemnie. Chociaż jak to mówią..kozak w necie, pizda w świecie. U niego jest to na tej zasadzie, że tylko w gębie jest dobry tak samo jak i jego siostra (która w przeciwieństwie do niego potrafi też użyć siły.) natomiast… rękoczyny to u niego dość krępująca sprawa. Sasha jest raczej mizernie zbudowany, więc jeżeli coś dzieje się nie tak… używa tylko i wyłącznie swojej Arcany. Po za tym… jest bardzo troskliwy jeżeli chodzi o swoją drugą połówkę, lub o swoją rodzinę. Czasami aż za bardzo. Często wkurza tym ludzi… zwłaszcza Vanille. Chociaż wierzy w jej umiejętności to jakoś nie chce jej spuszczać z oczu ( a może o co innego tutaj chodzi? Hihi). Raczej stara się być wyrozumiały, jednak..to jeszcze dziecko. Nie podziewajcie się po nim jakiegoś super dorosłego zachowania. W każdym razie Sasha nie jest jakoś specjalnie specyficzny. Zwykły szary obywatel… miły i ten tego…. Który lubi pokazywać swoje znikome rogi diabełka.
CIEKAWOSTKI:
  • Tak jak jego siostra - choruje na anemie
  • Uwielbia kolor niebieski.

wtorek, 15 grudnia 2015

[Team 1] Od Grimmjow'a - C.D Vanilli

Pamiętam niegdyś słowa ojca: „Nie pomagaj znajomym, bo źle na tym do chuja wyjdziesz”. Przecież ona mogła zginąć, a on nawet o tym nie wiedział, ale nie, po co mi dziękować, skoro można ochrzanić. W życiu już nie zdecyduje się na taką pomoc. A Heaven? Tak naprawdę rozumiałem jego niezłomną miłość do Vanilli, ale mogli już sobie darować te nieoczekiwane spotkania. Mimo mojego dzisiejszego pozytywnego podejścia (o zgrozo), w oczach mężczyzny dostrzegłem ledwie skrywaną gwałtowność. Nawet się nie zdziwiłem, gdy przygwoździł mnie do ściany obok. Tylko westchnąłem ciężko.
 - Chłopie, ja cię lubię, ale musisz nad sobą popracować i zauważyć swojego wroga, którym być może w tym momencie jestem, ale gdy patrzysz na mnie z tego kąta to i Vanilla powinna nim być - stwierdziłem, nie spuszczając z niego oka.
 Jego zmarszczone brwi mówiły wszystko, na przykład to, kiedy wypada moja data śmierci. Rozumiem, że mógł się czuć sprowokowany moimi słowami, bo w końcu dotknąłem (uratowałem) jego dziewczynę, ale to świadczy tylko o tym, że nie chciałem źle, bo tak to dawno stałoby się coś więcej.
 - Dawaj, walnij mnie - puściłem mu oczko pewny siebie. - Uratowałem Vanillę, a ty mi przywalisz. Wolałbyś żebym widział jej śmierć, czy majtki? Mogłem ją tam zostawić - parsknąłem.
 - Nie zrobiłbyś tego... - mimo że coś tam mamrotał pod nosem, musiał być nieźle zdenerwowany.
 - Zastanów się, zanim zrobisz coś, czego nie chcesz. Chyba, że chcesz to droga wolna, ale wiedz, że nie zapomniałem tego, co stało się na Bitwie Grupowej. Przez swoje pochrzanione nerwy skrzywdziłeś kogoś, na kim ci zależało. A ja wtedy bym jej nie pomógł, ale martwiłem się o Twoje cholerne życie tutaj... - warknąłem, oczywiście zmyślając te stronę o tym, że nie pomógłbym Vanilli. No może zwykle jestem chujem, ale na śmierć nie zamierzam patrzeć. Nie wiem, czy Carter się zmienił, ale wyglądał mi na spokojniejszego... Lata mu pomogły? Jest progres, bo jeszcze mam czystą buźkę.
 - Chyba naprawdę powinni wsadzić was do jednego Teamu... Same problemy - klepnąłem się w czoło. - Kiedyś byliśmy w jednej drużynie... gdybym tam zrobił to, co teraz to miałbyś prawo mnie zabić, ale role się zmieniły. Nie na wieczność, tylko na chwilę, chłopie - westchnąłem.
 - Nie zabiłbym cię, bo to ja bym był przy niej - powiedział, w końcu mnie puszczając.
 - Proszę, proszę. Odezwał się - wyszczerzyłem się. - Twój team na pewno nie będzie zadowolony z Twojego odejścia... Masz szczęście, że jeszcze nie posądzają cię o współpracę z wrogiem, bo przecież wiedzą do czego jesteś zdolny w miłości do Vanilli. Och, jakie to słodkie i wzruszające - westchnąłem.
 Przyznam... Lubię walczyć i nie kryje się z tym, ale w tym przypadku czułem, że to tylko pogorszy sytuacje, w której się znaleźliśmy. No i mimo wszystko potrafię wyczuć, jaką i kto ma nade mną przewagę. Oczywiście nie pomijałem sytuacji, że to jednak on zdecyduje się nagle rozpocząć walkę, dlatego byłem przygotowany jak nigdy wcześniej.

< Heaven? >

[Team 2] Od Kaeru - C.D Riuki'ego

 Raczej nigdy w pełni nie zrozumiem relacji między wszystkimi członkami obu Teamu... W tym mój był najbardziej skłócony. Rany, czy naukowcy zrobili to specjalnie? Poza tym rozumiem, że nikt nie może mi tak naprawdę ufać, przyszłam znikąd i liczę na dobre zarządzanie grupą, a tak naprawdę jestem beznadziejna. Nie znając swojej grupy... Tylko sobie utrudniam. Szczerze mówiąc to oni nic o mnie nie wiedzą, nawet kim jestem: Deltą czy inną istotą? Chciałabym to zmienić, bo inaczej rozmowy wciąż będą wyglądać tak jak wyglądają, a ja pozostanę kimś spoza. Kimś, komu nie można ufać. Ale skoro oni nie chcą współpracować, to ja muszę ich zmobilizować i uprowadzić do jakiegokolwiek pokoju, bo na razie Team pierwszy ma przewagę... Oczywiście, jeśli ta ranna Sigma się wyleczyła. Poza tym to każdy się porozłaził na swoje strony. Nie powinni nadawać mi tytułu kapitana, jeśli nie znam ani jednej osoby... Tyle w temacie. Jakimś cudem udało mi się wszystkich zebrać. W prawdzie było to całkiem przypadkowe, po prostu się mijali, a ja zabrałam głos zrezygnowana.
 - To nie ma sensu.
 I nagle jakby wszyscy zwrócili na mnie swą jakże cenną uwagę.
 - Jak mamy współpracować, skoro nie umiemy się zgrać? - dodałam, patrząc po każdym. Nie wyglądali na zbytnio zdziwionych, ale za to ja byłam przejęta, bo w takim tempie nigdy nie zrobimy postępów. - Mogę mówić teraz jak jakaś zrzęda, ale zależy mi na tym, bo trafiłam tutaj znikąd praktycznie... I w towarzystwie nowych ludzi. Wcale nie czuje się lepiej od was. Nie znam też żadnych relacji między wami, a przede wszystkim was. Ciebie, ciebie i ciebie - wskazałam wzrokiem, po czym jednoznacznie opuściłam powieki.
 Nie rozumieli, że staram się jak mogę mimo tej dużej niewiedzy... Mogą nie współpracować, na pewno sobie poradzą, skoro są tacy zgrani. Najwyżej zostanę potraktowana karą ze strony naukowców. Ale na pewno nie uznam indywidualnej walki jako drużynowej. Myślę, że nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, jak możemy być silni, gdy złączymy nasze umiejętności... Gdy Heaven będzie wychodził po to, by porozmawiać z Vanillą albo Riuki z Cinią zażyczą sobie chwili dla siebie, szybko mogą paść ofiarą, a wtedy nikt im nie pomoże. Rozumiem ich, ale tylko staram się o to, by nikt nie popełnił błędu. Błędu, który może zakończyć się naszą porażką, bo Team pierwszy nie próżnuje. W dodatku ich zemsta za Sigmę będzie nieunikniona. Nie znałam przeciwników i sądziłam, że możemy nawiązać współpracę, choćby chwilową, by pomóc sobie nawzajem w walce. Chociaż i tak wiedziałam, że Heaven nie powie zbytnio o Vanilli, ale co z resztą? Ten niebiesko włosy? Ten, który... Udawał tą Sigmę? Albo blondyn. I wszystko, o czym przed chwilą pomyślałam znalazło odzwierciedlenie w moich słowach. Chciałabym, by chociaż dali mi szansę... O ile mój monolog nie poszedł na marne i ktokolwiek się nad tym zastanowi.
 - Jeśli nie wiecie o mnie zbyt dużo, to wyjaśnia waszą nieufność - skinęłam głową. - Myślicie, że siedemnastoletnia Delta nie używa myślenia? - w tym jednym zdaniu opisałam całą siebie. A przynajmniej uwzględniłam to, co powinni wiedzieć. - Nie mogę nikogo zmusić do zaufania, więc dam wam spokój, gdy przynajmniej się wypowiecie, choćby krótkim „no, aha”.
 I w tym momencie zakończyłam swój wyczerpujące przemówienie, które mam nadzieję nie wykopie mi kolejnego dołka pod nogami. Jeśli tak chcą, sami mogą walczyć przeciwko Teamowi pierwszemu, a kto wie? Ja w tym momencie mogę sobie zbierać kwiatki albo zwiedzać Rimear. Ja po prostu nie chcę źle... Wręcz na odwrót. Kiedyś musimy nawiązać te nic porozumienia, ale w tej chwili nie mogę, gdy teoretycznie jestem na odludziu, a praktycznie wokół nich.

< Drogi Team? >

poniedziałek, 14 grudnia 2015

[Team 1] Od Vanilli - C.D Grimmjow'a

Jeszcze leżąc i spoglądając na Grimmjow’a….. jak na razie było mi ciężko w to uwierzyć. Dopiero po kilku minutach zajarzyłam o co chodzi i zrobiłam się czerwona jak buraczek. Tak. Ja. Vanilla Atsushi… ta dziewczyna, która rzadko kiedy w takich bardziej żenujących sytuacjach się rumieni.. to teraz jednak… ah! Zaraz Se ktoś cos pomyśli! Głupiego..
-Kretyni.. – warknęłam cicho zrywając się z ziemi i robiąc kilka kroków w przód. Niestety był to błąd. Bolało jak nie wiem. W sumie to bolało jak zwykle tylko… jakimś cudem było mi tak słabo… nie mogłam ustać na swoich galaretowatych nogach.  Nim się spostrzegłam poleciałam do tyłu, za sobą ciągnąć jedynie długie kremowe włosy. I tym razem upadek złagodził Grimjow, podbiegając i przytrzymując mnie. – Zabije…. Ją… - po raz kolejny powiedziałam z taką nienawiścią w głosie. Nie ważne, że nie mogłam stać, nie ważne, że moje oczy same się zamykały…. Krew po prostu we mnie kipiała. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam tak zdenerwowana. Utrata krwi przy anemii robi właśnie coś takiego. Na dodatek wisiałam teraz na ramionach niebiesko włosego chłopaka.
-O nie, nie… nigdzie nie idziesz. – zaprotestował ostro – Nie żebym chciał cie zatrzymać w objęciach, ale nie masz nawet siły stać.
-Phi… Heaven cie rozszarpie jak się dowie, że widziałeś jej majtki. – odezwał się Azusa, dzięki czemu oboje z spojrzeliśmy na niego z wielkim „szokiem” w oczach. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona i odepchnęłam od siebie Grimmjow’a.- Uuu… Vanilla, przy Heaven’ie się chyba tak nie rumienisz… może Grimmjow jest..
-Zamknij się! – wybuchłam. Po raz pierwszy od dłuższego czasu… aż sama byłam zdziwiona. Oczywiście zaraz po tym zachowałam zimną krew stając na nogi. Przez chwilę się chwiałam, no ale przecież nie pokażę im, że jestem słabsza. Odwróciłam się tyłem do nich wyglądając zza budynku. W sumie nie byliśmy daleko od nich bo słyszałam to jak rozmawiają. A oni zapewne słyszeli mnie. Te wszystkie budynki.. tworzyły istny labirynt, w którym zgubienie się oznaczało tyle co śmierć na miejscu.
-Jak Cinia cie dorwie to nikt ci nie pomoże… nawet He..- no i teraz właśnie już nie wytrzymałam. Mimo rany na brzuchu: nadal ze swoją prędkością się odwróciłam i przewróciłam Azuse na plecy. Za dużo gada ta Miętowa Pała. Przyłożyłam mu Lunara do gardła, a mój wzrok wyrażał nie więcej niż rządze krwi.
-Jeszcze raz … wspomnij o Heaven’ie… a wykastruje cie jak psa, a twoje jądra powieszę na sznurku do prania, jeżeli w ogóle je masz… - takim akcentem wstałam z niego, a mój miecz zamienił się w mgłę. Idąc dość pewnym choć chwiejnym krokiem rozejrzałam się po okolicy i zaczęłam nasłuchiwać. W sumie to coś tam jeszcze mówili, żeby mnie zatrzymać, ale jakoś nie specjalnie słuchałam. Po prostu poszłam w swoją stronę chowając się za poszczególnymi ściankami. Mój oddech był ciężki i niewymiarowy. Bardzo ciężko było mi ustać, co dopiero skakać, chodzić … Nie ważne. Trzeba się spiąć. Słysząc czyjeś kroki przystanęłam na chwilę przy krawędzi budynku i w odpowiedniej chwili wyskoczyłam przewracając napastnika. W sumie to nawet nie stawiał oporu, a przyszpilony do ziemi – nie ruszał się nawet. Malutki sztylecik, który miałam pod spódniczką (mru, mru) wylądował przy krtani jak teraz widziałam.. chłopaka. I to nie jakiegoś tam chłopaka…
-Heaven… - mruknęłam pod Noem odrzucając narzędzie gdzieś w bok i wpatrując się w niego jak w obrazek. W sumie … jego wzrok był dokładnie taki sam.
-Boże…. – zakrył sobie na chwile twarz dłońmi, ale jak na razie nadal leżąc – Już miałem cie zrzucić… zrobiłbym ci krzywdę… - odetchnął z wielką ulgą  zamykając na momencik oczy. Usiadł dopiero kiedy wstałam z jego brzucha i cofnęłam się do ściany. Byliśmy w takim cienkim korytarzu zbudowanym z dwóch przylegających do siebie, wysokich na trzy piętra budynków. Uderzyłam plecami o płaską powierzchnię i zwiesiłam głowę próbując nabrać więcej powietrza.
-Idź stąd… nie powinniśmy ze sobą choćby rozmawiać..
-Jaka zimna. – przekrzywił główkę bo doskonale wiedział, że tak naprawdę tego nie chcę – Mogłabyś chociaż pokazać, że za mną tęskniłaś czy coś… - zachichotał. Chciałam się odezwać, ale zamiast tego zsunęłam się na dół teraz siadając i łapiąc się za calutkie zakrwawione bandaże. Jakby nie wiadomo skąd, kiedy Heavy wyciągnął do mnie dłoń… miedzy nami stanął nie kto inny jak sam Grimmjow. Nie powiem.. lekkie zdziwienie było.
-Ej. Nie macamy się, nie gwałcimy, nie przytulamy i nie całujemy osoby z przeciwnego Team’u… Carter. - W sumie oboje teraz patrzeliśmy jak na debila, ale z drugiej trony miał trochę racji. – Nie wiem co zamierzałeś, ale teraz to ja się o nią troszczę, zwłaszcza kiedy chodzi o opatrywanie… ma całkiem Łądne białe, koronkowe majteczki… - no i w tym momencie miałam ochotę wstać i go zabić, ale już po prostu nie miałam siły. Moja głowa  delikatnie opadła, a mój obraz nieco się rozmazał.


( Grimmjow vs Heaven ? Fight!  )

[Team 2] Od Riuki'ego - C.D Cinii

-Przejść się? - Mruknąłem pod nosem spoglądając na dziewczynę. Trochę długo jej nie widziałem...nie żeby moje uczucia przez ten czas się jakoś specjalnie zmieniły. (hihi a może?) - Kiepska byłaś i nadal jesteś w ściemnianiu.- stwierdziłem podchodząc nieco bliżej. Blondynka odwróciła się na pięcie zarzucając łapki na moją szyję. Ojoj... To jej okazywanie miłości.
-A może ja po prostu chciałam żebyś za mną poszedł. Jakoś nie przepadam za widokiem tego Siwego towarzysza...
-Tymbardziej, że gdyby nie fakt, iż jesteśmy w jednej drużynie...to pewnie jedno z waś wylądowało by na ostrym dyżurze. - Zakpiłem. Niby Cinia jest najsilniejszą naturalną Arcaną... Mimo wszystko nie zmienia to faktu, że jest kobietą, w dodatku dużo niższą i słabszą od niego.
-Czy ty we mnie wątpisz? - Odwróciła ode mnie główkę w geście takiego: 'jak możesz?!'
-Z nim jest tak jak ze mną. Kiedy chodzi o osobę, którą kocha... To jest zdolny do wszystkiego. - Jakimś cudem uwolniłem się z jej uścisku wymijając ją, a następnie stając na przeciwko ogromnej fontanny.
-Hy hy hy....Riuuuuuki.... Lubisz wodę?
Jakimś sposobem znalazła się przy mnie i opierając łapki na moich plecach próbowała mnie wrzucić. Zabije tą wsze. Heh.. Czy ona serio myśli że takie małe coś jest w stanie mnie przewrócić?
-Chyba żartujesz...-prychnąłem ponownie ukazując jak bardzo sobie kpię z jej czynów. Złapałem za tą jej wątłą łapkę i przytrzymałem akurat w momencie, w którym chciała mnie popchnąć. Nim się postrzegła: wisiała już nad przeźroczystą taflą wody.- Ogarnij się...- westchnąłem cicho zabierając ją stamtąd i stawiając w normalnej pozycji. Dopiero kiedy usłyszałem jakieś krzyki z powrotem chwyciłem dziewczynę i pociągnąłem w stronę jakiejś kryjówki.
-Yuki.. Co ty...-kiedy chciała się odezwać od razu zakryłem jej usta.
-Cicho. Jak myślisz ile zajmie Vanilli dorwanie ciebie?
-....Ona ją sprzątnie jednym ciosem... Nawet nie będziecie wiedzieli kiedy...- usłyszałem za sobą męski głos. Dobrze mi znany głos, od którego na samą myśl robiło mi się niedobrze. Odsłoniłem usta swojej sympatii, która natychmiast odwróciła się w stronę Siwka. Tego jej uśmiechu to nawet ja się wystraszyłem.
-Jest rozkojarzona bo ty nie jesteś przy niej. - Wyciągnęła dłoń i wskazała palcem na chłopaka- Gdyby nie to że tym tam stałeś... Uniknęła by mojego ataku. - wszystko co mówiła blondynka miało sens. Gdybyśmy byli w osobnych drużynach to pewnie też nie widziałbym co sie dzieję.... Pfff chociaż co tam. Cinia jest niezniszczalna.- Po za tym Heaven... Vanilla jest ranna, a to ograniczenia jej ruchy. Ty jej nie możesz pomóc, a jeszcze jak będzie ciebie widziała... Nie sądzę by była w stanie...
-Zamknij się. - Bardzo skutecznie ją ucieszył chociaż z tego co widziałem to nie za bardzo się przejęła. W ogóle szok, że jeszcze się nie wkurwił. Zaczynam dostrzegać zmiany w tym człowieku. (menszczyzna). Podszedł bliżej, ale gdy już stał niemal że o krok od blondynki.... stanąłem między nimi zerkając na niego kontem czerwonego oka. Ten wzrok mówił coś mniej więcej "Zabije cie jeśli ją dotkniesz". Nie wie czy się wystraszył (raczej nie) czy tez nie chciał mieć kłopotów ale zrezygnował z tego co chciał wcześniej zrobić. Chociaż wydaje mi się, że nie uderzyłby jej. Heaven chyba też ma trochę zdrowego rozsądku.
- Mam nadzieje, że nie będziesz się wtrenżalał między mnie a Vanille. Jeszcze na tym twoja aksamitna skóra ucierpi... - ponownie z wielkim rozbawieniem w oczach spojrzała na Carter'a jednocześnie pokazując mu język. Jak małe dziecko no, ale co tam. Nie wiem czy nie jest trochę zbyt pewna siebie, ale jak chce to niech się pcha w ogień. Heaven jakby strzelił focha i za momencik się ulotnił, za to nasza droga pani kapitan dołączyła do mnie i spojrzała tak jakby pytała "a im co?". To było... co najmniej.. dziwne? Wzruszając ramionami oparłem się o ścianę budynku wypatrywałem oddalającej się Cinii...

(Zmiana planów xD Kaeru?)

B74 ~ Nathaniel John Craven !

|| X || X || X || X || X ||

LOGIN:Turlajdropsa
ADRES E-MAIL: kasiaas1267@gmail.com
GG:
♦♦♦
GŁOS:
♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO:  Nathaniel John Craven
PSEUDONIM: Craven, Wujek
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 50 latEK :P Staruszek, nie powiem (by Olga)
WZROST: 195 cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA: Beta
NUMER:  B74
NAZWA ARCANY : Blade Star
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Craven jest cholernie szybki i zwinny. Istny szatan.  Ma bardzo celne oko, sytuacja, że nie trafi jest mało prawdopodobna. Ma bardzo wysoki prób bólu. Potrafi stłumić go nawet jeśli odetną mu rękę.
DOSTĘPNE ATAKI :
  • Sin With a Grin- umiejętności chłopaka stają się wydatniejsze, sam w wolnym tempie regeneruje się. 
  • Spark into oblivion- Craven paraliżuje ofiarę strachem samym dotykiem i wzrokiem.
♦♦♦
KREWNI: Nie zna, nie chce znać, po co wspominać?
W ZWIĄZKU Z:---
SYMPATIA: Znajdzie się kilka dup wartych uwagi...
EX:---
♦♦♦
APARYCJA: Craven to wysoki, umięśniony facet. Jego twarz jest okrągła i zazwyczaj pokryta kilkudniowym zarostem. Oczy ma czarne jak węgielki. Na nosie ma metalową blaszkę, a chrząstkę uszu zdobią kolczyki. W brwi również posiada kolczyk. Jest blondynem. Na ciele ma sporo blizn po bójkach, walkach, często są to rany od cięcia nożem, przynajmniej tak wyglądają. Obie ręce są pokryte tatuażami. Z jego twarzy, rzadko schodzi lekko złośliwy uśmieszek, ukazujący kły.
OSOBOWOŚĆ:
Nathaniel to osoba... dzika? Ba, szalona, cholernie szalona, dzikus jakich mało, po prostu poj*b. Mówi co myśli. Często te myśli przelatują przez jego głowę jak błysk w oku niektórych ludzi. Potrafi jednak używać mózgu, gdy trzeba. To człowiek opanowany... no w pewnym sensie. Nie okazuje tego, że się wk*rwił. Nie traci jednak równowagi, nadal wygląda na osobę spokojną. Łeb na karku... Nigdy nie owija w bawełnę, powie ci prawdę nawet jeśli to miałoby być coś w stylu: " Kot ci zdechł, a ja wyprułem mu flaki, ale możesz go zatrzymać" , to zboczeniec jakich mało. Nie rezygnuje z żadnej okazji do zabawy, a ta zabawa to: " Kto wybije większą liczbę sku*wieli". Lubi nazywać swoje ofiary zdrobniale od uroczych słodkich zwierzątek. Człowiek ze specyficznym poczuciem humoru. Zawsze wygląda jakby tryskał energią. Nie zaznał strachu, nie wie co to koszmar, może dlatego, że to on jest dla innych koszmarem? Kocha adrenalinę każdego rodzaju, to go tylko bardziej pobudza do działania. Wspomniałam na czym polega jego strategia? Często, aż za często, działa po wpływem impulsu. Może i nie okazuje złości, ale kilka dotkliwych słów może sprawić, że nabój wyląduje między twoimi oczami zanim się zorientujesz. Nie śpieszy się jednak z niczym. Woli powoli, woli się chwilę pobawić, chyba, że już naprawdę nie ma na nic ochoty. Oczywiście, ignoruje rozkazy innych, robi co mu się podoba, to na co ma ochotę. Nathaniel John Craven. Jedna wielka niewiadoma.
CIEKAWOSTKI:
  • Fan BDSM
  • Nie obchodzi go różnica wieku 
  • Był kiedyś wojskowym gnojkiem 
  • Zawsze, ale to zawsze ma przy sobie broń.

niedziela, 13 grudnia 2015

G950 ~ Yukine Kamisaki !

 LOGIN: Horo
ADRES E-MAIL: dhirenwilk1@gmail.com
GG:
 ♦♦♦
GŁOS: X

 ♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO:Yukine Kamisaki
PSEUDONIM:  Yuki
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 18 lata
WZROST: 191 cm
ORIENTACJA: Aseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA:  Gamma
NUMER: G950
NAZWA ARCANY :  Lord of Wolves
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Co mogłabym zaliczyć do umiejętności Yukine... właściwie to nie musi robić praktycznie nic w walce. Ma swoje wilki... jedyne co musi robić to wymawiać ich imiona. No może też może coś robić, ale nie wymaga to wielkiej siły i ogólnej zwinności. Chociaż w razie czego to Yukine jest dosyć szybki i zwinny, gorzej z tą siłą. O ile nie trafi na jakiegoś bajceps team to spoko loko.
DOSTĘPNE ATAKI :
  • Hunter - Jest to jedne z imion jego wilków. Hunter to wilk, a raczej wilkor o białej jak śnieg sierści. Właściwie wszystkie z jego pupilów wyróżniają się od normalnego wilka tym, że są dwa razy większe. Specjalnością tego wilka są wyostrzone zmysły. Potrafi w pewien sposób przewidywać ruchy, odczytywać emocje i znajdywać najsłabsze punkty przeciwnika. Jego rolą w watasze jest nie tyle co atakowanie [chociaż w razie potrzeby potrafi nieźle dziabnąć] a raczej ''zwiad'' odkrycie cech przeciwnika i sprawne porozumienie się z resztą. Wydaje się to niepozorne, ale kiedy wilkor skończy ''analizę'' efektywność wroga spada o jakieś 25%
  • Flame - Wilkor którego główną specjalizacją jest atak, niezwykle silny i poniekąd odporny na ataki. Jego czarne futro często potrafi stanąć w płomieniach, dzieje się to zazwyczaj kiedy zwierze wpada w szał [lub jego Pan jest mooocno zdenerwowany]. Jedynym minusem zwierzęcia jest to, że nie jest jakoś specjalnie silny i zwinny. Ale nadrabia to tak jak powiedziałam siłą. 
  • Defender - W zasadzie to chyba najdziwniejszy wilczek w watasze. Zazwyczaj siedzi w ukryciu, co nie bywa takie trudne bo ze swoim szaroburym futrem łatwo mu się nieraz wmieszać w otoczenie. Cały czas sprawuję jednak pieczę nad drużyną. Siłą woli potrafi tworzyć niewidzialne bariery, może kruche po niszczą się już po jednym ciosie, ale często ratuje to sprawę. Naturalnie potrafi sam atakować i się bronić, ale robi to tylko w ekstremalnych sytuacjach. 
  • Lady - ostatni wilk, a właściwie to wadera o gęstym, szarym futrze. Zazwyczaj również zajmuje się atakiem ale od czasu do czasu wykorzystuje swoją ''moc'' leczenia. Nie jest to doskonale rozwinięta umiejętność, dlatego nie wnosi zbyt wiele. 
  • Wolf Claw - Żeby nie było, że Yukine nic nie robi. Chłopak posiada sztylet o krótkim ostrzu (20 centymetrów), wystarczy dosłownie jedno draśnięcie i do organizmu przeciwnika wprowadzona zostaje trucizna która doprowadza do paraliżu po około 3 minutach [efekt znika po godzinie i nie jest groźny dla życia].
♦♦♦
KREWNI:
  • Ojciec - Riuki Kamisaki 
  • Matka - Cinia Pacifica 
  • Brat - Clear Kamisaki
  • Wujek - Heaven Carter
W ZWIĄZKU Z:---
SYMPATIA: Kocha rodzinę... ale to się chyba nie liczy, co nie?
EX:---
♦♦♦
APARYCJA: Yukine to całkiem wysoki, przyzwoicie zbudowany chłopak. Zazwyczaj tego nie widać, ze względu na jego ubrania. A ubiera się zawsze jak na zimę, jest wiecznym zmarzluchem i nawet przy ogromnych upałach musi mieć szalik. Nie pytajcie nawet dlaczego tak ma, on sam chciałby to wiedzieć. Zazwyczaj do swojego ''image'' dołącza długi, ciemnoniebieski lub zielonkawy płaszcz, czasami trafi się nawet czarny. Chłopak uwielbia nosić do tego luźne, czarne spodnie a jak ubierze jeszcze glany... 8) Jest przeraźliwie blady, zawsze wygląda jak trup i często ludzie się go pytają ''Ej, stary... dobrze się czujesz?'' Od razu odpowiem - nie, on po prostu ma już taką karnację. W sumie Yukine rzadko kiedy jest chory, ma ogromną odporność na wszelkie choróbska... jakoś poważnie chory był może z... dwa razy?
Fryzurkę niby ma zwyczajną, a jednak strasznie ją lubi. Z przodu wygląda typowo, przydługawa grzywka, resztę twarzy przyozdabia burza, nieuczesanych, rozmierzwionych włosów. Jedynie z tyłu, swobodnie zwisa długa, sięgająca do lędźwi, prosta biała kita.
Co prawda sam temat jego oczu został poruszony, nieznacznie, ale poruszony. Tak więc zagłębiając się nieco w ten temat. Są czerwone, a ich ogólny wygląd jest nieco... nieprzyjazny. Wszystko to za sprawą wiecznie podkrążonych oczu, oraz takiego a nie innego wygięcia łuku brwi. Ogólnie rzecz biorąc, to cała twarz Yukine sprawia wrażenie człowieka chłodnego, nieprzepadającego za wszystkim i wszystkimi.
OSOBOWOŚĆ: Yukine zazwyczaj trzyma się na uboczu, spowodowane jest to tym, że z doświadczenia wie, żeby nie ufać ludziom. Zaufaniem obdarzył jedynie swojego brata [no i rodziców], do reszty osób podchodzi z dystansem. Może wygląda na niemiłego, ale to tylko pozory. Kiedy musi z kimś coś obgadać, potrafi na chwilę przestać być poważny i nawet pożartować. Nie często można usłyszeć jego śmiech, ale jeśli ktoś dobrze zna się na żartach... to czemu by nie? Jest cichy co tworzy z niego czasami dobrego szpiega. Nie żeby się interesował czyimś życiem, po prostu może czasami podsłuchać ciut za dużo i mało kto o tym wie. No dobra, jest wścibski jak mało kto. Zawsze musi gdzieś wściubić swój nosek, nie lubi kiedy ktoś ma przed nim tajemnice lub omija go coś ciekawego. Yukine może na to nie wygląda, ale jest naprawdę mądry. Kiedy nie chodzi na ''przeszpiegi'', strasznie dużo czyta. Zazwyczaj zawsze ma przy sobie jakąś książkę o historii danego państwa z określonego wieku. Jest chodzącą encyklopedią, w kwestii historii i geografii. Właśnie dlatego często spotyka się z takim... malutkim niezrozumieniem innych, zamiast rozmawiać to on woli poślęczeć nad książką. No ale co zrobić, Yuki jest łagodny jak baranek i denerwuje się tylko wtedy jak ktoś przegnie wszelkie granice [jakbym ja to określiła... przegnie maczetę]. Co jest praktycznie niemożliwe do zrobienia, no chyba, że jesteś niemiły dla jego brata/rodziców [a wujek sobie umie poradzić ♥]... wtedy to inna kwestia. ''Wkurzony Yukine to zły i straszny Yukine'' - czyli część pierwsza: ''Jak przetrwać 24 godziny, sam na sam ze zdziwaczałym Flegmatykiem''
Tak jak już wspominałam wcześniej, nie sugerujcie się jego spojrzeniem które za każdym razem mówi ''spalę ci matkę i zgwałcę dom'', to tylko taka mimika twarzy c:
CIEKAWOSTKI:
  •  Yukine jest ogromnym fanem sygnetów. W swojej kolekcji posiada ponad 200 ''sygnecików'' - jak sam je nazywa. Wszystkie zamykane są w pewnym tajemnym miejscu do którego nikt nie ma dostępu. 
  • Jest mańkutem.
  • Od dzieciaka miał bzika na punkcie noży, tak więc wykorzystuję często jedną ze swoich ścian w ''kwaterze'' do rzucania w nią nożykami. Jest to jeden z powodów do których nigdy nikogo do siebie nie zaprasza. Pokój wygląda często jak jakaś sala tortur.
  • Może po nim tego nie widać, ale to naprawdę artystyczna dusza i czasami zdarzy mu się coś ładnego narysować.
  • Uwielbia naleśniki z dżemem truskawkowym.
  • Nie znosi małych pająków, jednak podobają mu się te sporawych rozmiarów.
  • Kiedyś uprawiał lekkoatletykę jednak przestał po... 4 latach?

[Team 2] Od Cinii - C.D Heaven`a


Jeszcze przez jakieś piętnaście minut prowadziliśmy naradę, a raczej oni prowadzili. Nie lubiłam mieszać się w takie sprawy, ponieważ kompletnie się na nim nie znałam. Nasłuchiwałam jednym uchem,  będąc skupiona na dobraniu swojej broni. Ten jest za ciężki, ten znowu ma dziwne, tępe ostrze. Każdy sztylecik, mieczyk i jakieś inne tałatajstwo które mi się nie spodobało odrzucałam w kąt.
- Cinia, przestań się wreszcie bawić tą bronią, chodź tu do nas – Kaeru zachęcająco wskazała na miejsce gdzie się naradzali.
- Po co nam ta strategia? I tak jak dojdzie do walki nikt nie będzie o niej pamiętał… - powiedziałam z uśmiechem skierowanym w stronę całkiem ładnego, niedużego sztyletu, ten będzie w sam raz.
Ze swoją nową, tymczasową bronią podeszłam do reszty, ‘’narada’’ nie trwała już długo, po chwili zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Okazało się, że znaleźliśmy się w środku jakiegoś super wielkiego budynku, przez godzinę jak nie więcej błądziliśmy po korytarzach w poszukiwaniu wyjścia. A kiedy już wyszliśmy z budynku, słońce niemal mnie nie oślepiło, zdążyłam się przyzwyczaić do tych egipskich ciemności panujących wewnątrz budynku. Przysłoniłam oczy ręką, rozglądając się wokół. Ani żywej duszyczki.
- Jaki mamy teraz plan? – Heaven spojrzał wyczekująco na naszą Panią Kapitan.
Kaeru wzruszyła ramionami, trochę jej współczuję, dziewczyna w ogóle nie zna ośrodka i na starcie musi nas kierować po nim. Nie wiem czemu, jednak odnosiłam takie wrażenie, że jakoś sobie poradzi. Ruszyliśmy na oślep przed siebie, po prostu mając taką nadzieję, że na nich wpadniemy. I w końcu nam się to udało, Vanilla w podskokach podbiegła do nas i zaczęła się przymilać do Heavena, kiedy tak przyglądałam się temu z boku… wydawało się to dziwne i w pewnym stopniu obleśne. Trwało to chwilę, dopóki między nich nie wkroczyła… druga Vanilla!? Nie… to chyba była jednak ta pierwsza, zachowywała się bardziej racjonalnie od tej…? Kto to właściwie jest? Powiedziała zaledwie jedno zdanie, jedno zdanie wypowiedziane z jej ust, trochę mnie zdenerwowało, sama nie wiem czemu. Po prostu jej głosik jakoś dziwnie na mnie działał… poza tym czułam, że teraz mam szansę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści sztyletu i wystartowałam jak z procy. Tuż przed Vanilla zrobiłam zwinny piruet, wbijając jej sztylet praktycznie na całą długość ostrza w bok. Niestety nie miałam już czasu, żeby go wyciągnąć, Sigma prędko ode mnie odskoczyła lądując na lekko chwiejących się nogach. Dla własnego bezpieczeństwa, zrobiłam to sama na wszelki wypadek przyjmując bojową postawę. Mój wzrok wyrażał jedynie coś w stylu ‘’Mam Cię, a teraz chodź, zakończymy to’’. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna jednak po chwili straciła przytomność. Zanim jednak uderzyła swoim wątłym ciałkiem o ziemię, złapał ją wysoki chłopak o niebieskich włosach. W tym samym momencie Kaeru zarządziła również odwrót. Jak najszybciej wynieśliśmy się z naszego małego pola bitwy, biegliśmy przez jakieś dziesięć minut, jak jakieś psy z podkulonym ogonem. Mało tego, kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, dostałam ochrzan od Heavena. W sumie to mu się nie dziwię, gdyby on coś zrobił Riukiemu to nie dość, że nie pozbierałby się psychicznie po tym, to jeszcze fizycznie nie funkcjonowałby przez jakieś kilka tygodni.
- Zamkniesz się wreszcie? – warknęłam w momencie kiedy nie mogłam już znieść jego zrzędzenia – doskonale wiedziałam gdzie celuję, jej zdrowiu nic nie zagraża, jej zdrowiu nie ma prawa NIC zagrażać. Masz mnie za amatora? Właściwie to i tak potraktowałam ją łagodniej niż zamierzałam… - chodziło mi o to, że nie zdążyłam wyrwać sztylecika ale już mniejsza.
- Łagodniej niż zamierzałaś?
- A żebyś wiedział – zmierzyłam go wzrokiem – Vanilli nie da się łatwo pokonać, nic jej nie będzie… ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej. To nie ty, tylko ja powinnam się w tym momencie obawiać. Ona mnie rozszarpie na strzepy…
Wprawdzie napięcie nieco opadło, ale i tak od tej chwili czułam się dziwnie w tym towarzystwie. Westchnęłam po czym z wolna zaczęłam oddalać się od naszej drużyny.
- Cinia, gdzie ty idziesz? – Kaeru zapytała
- Przejść się – uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
Pod słowem ‘’przejść się’’ kryło się trochę inne znaczenie ale nieważne. Przeszłam może z trzysta metrów, kiedy za sobą usłyszałam cichy szelest. Przystałam nasłuchując, ktoś za mną stoi.

(Kto mnie śledzi? XD)

Layout by Hope