środa, 28 października 2015

Od Riuki'ego - C.D Heaven'a

Heaven przypominał teraz kogoś podobnego do kata. Ta jego obojętność w oczach. Ta rządza krwi. No pewnie jak by mógł to by rzucił się na mnie i zabił. Tak byłoby najprościej jednak… nie wiem czy zatrzymywała go Cinia, Vanilla, ja czy może jeszcze coś innego. Może fakt, że jednak jeszcze nie powiedziałem wszystkiego, a gdybym chociaż spróbował to zrobić to Vanilla załamała by się  już do końca.
-Heaven… jaki ty jesteś beznadziejny. – westchnąłem przez delikatny uśmiech. Chciałem go jak najbardziej sprowokować, ale…. Po co? Wiedziałam, że robiąc to sprawiam iż coraz bardziej Cinia jest narażona. Zwłaszcza teraz powinienem jej pilnować. Zastanawiał mnie jednak fakt, czy w przypadku takiego załamania i bezsilności … rzuciłby się na nią? Nie no… co jak co, ale chyba damskim bokserem nie jest. Mógłbym sobie tak gdybać, ale tak naprawdę nigdy w życiu nie chciałbym tego sprawdzać, bo nie wiem… czy byłbym w stanie ją wtedy obronić? Teraz ledwo stoję a jednak coś nie pozwala mi się odwrócić i po prostu odejść. Rozchyliłem tylko usta by pochwalić się z nimi kolejną falą jakichś niemiłych komentarzy, gdy ten w jednej chwili znalazł się obok mnie i chwycił mnie za szyję. W tym momencie dopiero poczułem ile ten chłopak ma w sobie siły. W porównaniu do mnie był o wiele lepiej zbudowany i miałem tego świadomość, chociaż jak an takiego chudzielca to miałem dosyć sporo siły. To jednak w żadnym stopniu nie było porównywalne z moją siłą naturalną, bez używania Arcany.
-Riuki! – krzyknęła pośpiesznie Cinia łapiąc mnie i odciągając nieco do tyłu. Niestety to było na nic. Ona również nie mogła porównywać się do Heaven’a. Ja natomiast pozostawałem zupełnie nie wzruszony. Mógłby mnie chociażby teraz zabić, a ja nie przestraszyłbym się. – Heaven, daj już spokój… odpuść mu…. – powiedziała teraz nieco spokojniej. Oj już mu nie groziła. Tak bardzo się o mnie martwi? Aż  mi się ciepło zrobiło przez to.
Już siwek miał coś powiedzieć, ale w tym samym czasie ktoś pociągnął go do tyłu za fraki, położy na ziemię i wycelował bronią. No… jakby tego było mało to wystrzelił jeden nabój koło głowy chłopaka tak blisko, że przeciął mu skórę na skroni. Nie tyle co był wystraszony co raczej nieźle go zamurowało, Dokładnie tak samo jak i mnie. Cofnąłem się jeszcze o krok do tyłu, niestety nie z własnej woli, a już z braku jakichkolwiek sił na utrzymanie się na równych nogach.  Blondynka stojąca za mną delikatnie podparła mnie rękoma.  Zerknąłem na nią tylko ukradkiem i powiedziałem niemo coś w rodzaju „dziękuję”. Zaraz potem znów skupiłem się na tym głupku co przed chwilą zamierzał mi zrobić krzywdę. Chyba po raz pierwszy w życiu widziałem go tak zdziwionego. Powalił go jednym szarpnięciem, a mimo wszystko nie wyglądał tak dobrze jak on. Może mięśnie to jednak nie wszystko?
-Ja was nauczę bardzo szybko dyscypliny. – warknął Kida przygniatający mojego wroga nogą do podłoża. Tym razem przestał się już śmiać i był śmiertelnie poważny. – I właśnie z takiego powodu Sigma nie powinna się przywiązywać. Jesteś niesprawiedliwa. Pozabijaliby się, a ty nadal stałabyś za tym, którego lubisz bardziej… Vanilla… nie dla tego zostałaś Kapitanem. – zwrócił się teraz do kremowowłosej, która i tak wyglądała już jak Zombie.  Widocznie moje słowa dotarły do niej tak jak chciałem. Jednym ruchem dziewczyna o niebieskich oczach odwróciła się i po prostu odeszła. Heaven nie wiedział już czy ma ją wołać, czy ma za nią biec, czy jeszcze co innego… W sumie na jego miejscu sam nie wiedziałbym co zrobić. –Przynajmniej wiem już jak was dobiorę. Wy na pewno będziecie razem. Chce zobaczyć to przedstawienie. Jak się nie nauczycie ze sobą współpracować …. To się pozabijacie, albo… ja was dobiję… - odsunąwszy się od Heaven’a posłał nam jeszcze jedno spojrzenie i poszedł również w swoją stronę. Ten nadal leżał i chyba jakoś nie zamierzał w stać. No może jeszcze księżniczce pomóc? Miałem zamiar w sumie do niego chociażby podejść i spojrzeć na niego z pogardą jak tak ładnie sobie leżał, ale zanim to zrobiłem: blondynka chwyciła mnie za kołnierzyk koszulki i podparła pod ścianę. Uuuu nie dobrze. Jestem w stanie przeżyć wszystko, ale nie to jak ona jest zła.
-Ty… Kretynie…. Martwiłam się! – podniosła te zaszklone oczka na mnie…. Aż mnie w tym momencie zatkało. Takie dziwne uczucie, że ktoś cały czas stoi obok i się o ciebie troszczy. Zastanawia mnie tylko, czy robi to dlatego, że ostatnio jej powiedziałem, iż czuje się niekochany. Taaa… to może wiele wyjaśniać. Eh jaki ze mnie dzieciak…. – Czy ja ciebie musze zamknąć, żebyś przestał w końcu narażać swoje życie baranie jeden!? – krzyczałam i krzyczała jakieś 15 minut, Az się zupełnie nie uspokoiła. Heaven w międzyczasie zdążył sobie usiąść i dotknąć swojej rozciętej przez nabój skroni.  Dziewczyna nadal coś tam do mnie nawijała, ale ja w tym momencie zamiast jej słuchać po prostu spojrzałem na niego.
-Heaven… - mruknąłem w końcu dosyć  cicho. Wszystko umilkło, a chłopak tak jak siedział nieruchomo to teraz zerknął na mnie tymi przygaszonymi ślepiami. – Nie zasługujesz na tą dziewczynę…. – dokończyłem swój dialog i zerknąłem w tym czasie na wsłuchaną Cinię. Popierała mnie w tym co mówię, ale chyba nie chciała bym jeszcze bardziej pogorszał sprawę…
Zdziwiony wzrok Cartera spotkał się teraz ze spojrzeniem dziewczyny z tego co zauważyłem. Odwróciła się w jego stronę tylko po to by jeszcze raz go zmierzyć, a następnie pociągnęła mnie w stronę swojego apartamentu. Zrobiła to tak szybko, że ledwo nadążyłem.
-Cinia….Ci…. CINIA! – zatrzymałem się momentalnie, bo nie wiedziałem co jest spowodowane takim nagłym brakiem chęci na rozmowę i na opieprz. Czyżby tak bardzo nie mogła na niego patrzeć?
-No co!? Denerwuje mnie ten chłopak, a jak sobie myślę co on mógłby z tobą zrobić to…
-Stój…. Ty naprawdę sądzisz, że Heaven tak po prostu by mnie wykończył?  Ty jeszcze nigdy nie widziałaś jak ja…
-I dobrze. Nie chce tego widzieć. Domyślam się, że nie byłoby ciekawie… ale…. – mówiła tak szybko. Tak jakby się bała, że nie zdąży mi tego wszystkiego powiedzieć. Co z niej za głupek. Nim skończyła podszedłem do niej ( a stała do mnie tyłem teraz ) i uwiesiłem się na jej szyi od tyłu zwieszając swoje ręce do przodu. Taki z niej maluszek… ciężko mi się tak zginać.
- Nigdy się aż tak nie denerwuje, żeby pokazać komuś co naprawdę potrafię. Ale…. Gdyby teraz nie udało mi się zatrzymać Vanilli słowami… to na pewno nie skończyłoby się to tak kolorowo dla jednego z nich. Tylko jedno jest w stanie teraz sprawić, że zaczynam się martwić … Nie doceniasz mnie. - szepnąłem jej na ucho po czym miźnąłem noskiem jej policzek na chwile przylegając torsem do jej pleców. Zaraz po tym odsunąłem się i ruszyłem przed siebie.  – Już strzeliłaś buraka? No chodź bo jeszcze cie ktoś zobaczy głupia. Idziemy do ciebie. Idę zobaczyć czy znowu masz porozrzucane staniki po podłodze. Może jeszcze coś ciekawszego znajdę..?


( Cinia ? )

Od Heaven'a - CD. Rosalie

Początkowo nie mogłem dopuścić do siebie myśli, iż dziecko siedzące tuż naprzeciw mnie może być tą samą, dawną Rosie z jaką miałem przyjemność być w drużynie podczas pierwszych Bitw Grupowych. Zaskoczyło mnie, że na moją niewiarę dziewczynka zaczęła ronić najprawdziwsze łzy, z jakiegoś nieznanego mi powodu było jej bardzo smutno. Ale... przecież Rosalie nie mogła cofnąć się w czasie ani zmienić ciała. Przecież to nie możliwe.
- Wszczepienie Naturalnej Arcany do drugiej naturalnej natychmiast ją uśmierca. Jakim cudem udało ci się przeżyć i jednocześnie zachować moce z dawnego ciała?
-  Sama nie wiem... – mruknęła, nadal szlochając – Nawet nie wiem, kiedy to nastąpiło. Po prostu zasnęłam, i obudziłam się już taka jak teraz. Moje dawne ciało było bardzo słabe. To, chociaż dziecięce, jest o wiele silniejsze oraz wytrzymalsze.
Po owej wypowiedzi nastąpiła martwa, niezręczna cisza. Wpartywałem się w białowłosą, nieprzerwanie kreślącą na talerzu widelcem jakieś niewidzialne wzorki. Unikała mojego spojrzenia, zapewne w obawie przed kolejną falą wyrzutu z mojej strony. Ah... czyli o to chodzi. Z jakiegoś powodu wierzyłem jej, to co mówiła miało sens.
- Wiesz co? Jestem gotów uwierzyć w twoją historię – oznajmiłem, oparłszy ręce na stole -  Ale musisz mi powiedzieć coś co pozwoli mi upewnić się, że to naprawde ty.
- Uleczyłam twoje rany, kiedy odniosłeś rany w bitwie. Byłeś wtedy nieprzytomny. To się wydarzyło jeszcze zanim zniknęła Futaba. I zanim poznałeś Vanillę...
Futaba... skąd ja znałem to imię? To przecież było wiele miesięcy temu, jeszcze na samym początku zanim dołączyła większość ze znajdujących się obecnie w ośrodku Arcan. Niebywałe, że wciąż to pamięta. Sądziłem, iż wraz z cielesną zmianą, wspomnienia Rosalie także odeszły w niepamięć.
Zrobiłem wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilę usłyszałem. Nie wiedząc co właściwie zrobić, dźwignąłem się z siedzenia, aby otrzeć łzy z jej policzków, na co mi pozwoliła ku zdziwieniu nas obogja. Kiedy przestała płakać, w milczeniu skończyliśmy jeść i postanowiliśmy udać się na spacer do parku w celu wspólnej zamiany paru słów. Jej wzrost przy moim wyglądał dosyć komicznie: znajoma sięgała mi do klatki piersiowej, była prawie o połowę niższa ode mnie. Przez większą część przemierzonej trasy intensywnie dumałem nad treścią pytań jakie mógłbym zadać oraz tematem rozmowy jaką mógłbym poruszyć. Niestety me myśli ogarniała jedynie pustka, nic sensownego nie przychodziło mi  do głowy. Już miałem westchnąć zrezygnowany, kiedy nagle...
- Rosie? Może... opowiesz mi o swoich nowych umiejętnościach. Wiesz... bardzo mnie to ciekawi, twoja sytuacja niezywkle mnie zaintrygowała i dlatego chciałbym wiedzieć jak...
- Nie ma problemu, Heaven. – rzekła już bardziej pogodnie, delikatnie się uśmiechając – opowiem ci wszystko czego sama się dowiedziałam.
Czym prędzej zamieniłem się w słuch. Na początku nieco się motała, jako, że jest Omegą, w dalszym ciągu większość mocy białowłosej pozostała nieokryta. Wiedziałem tylko, iż w większej mierze mają one związek z przyrodą i (o ile dobrze zrozumiałem) nekromancją. Dopóki nie dotarła to najciekawszej, znanej jej umiejętności.
- Ponadto mogę przywołać coś w rodzaju portalu i przenieść do jej wnętrza inne osoby. – wytłumaczyła zauważając jak me czerowne ślepia zeszkliły się od ekscytacji. – Problem w tym, że sama nigdy nie wiem gdzie trafie. Raz jest to świat usiany morzem kwiatów, a drugi niczym po przejściu Apokalipsy, gdzie grasują śmiertelnie niebezpieczne potwory.
Im bardziej się przysłuchiwałem, tym mocniej i szybciej pragnąłem się znaleźć z owych miejscach. Musiałem się tam udać! Po prostu musiałem! Nareszcie jakaś prawdziwa rozrywka i nowy, nieznany świat!
- Błagam cię, Rosie. Zabierz mnie tam. Czy jesteś w stanie przywołać taki portal w tej chwili?
- Tak, ale nie powinniśmy tego robić przed oczami zwykłych ludzi. Musimy znaleźć jakieś ustronne miejsce. Jeżeli zobaczy nas ktoś kto nie jest Arcaną, będziemy mieli kłopoty. Naukowcy prosili o dyskrecję.
- Chyba wiem gdzie możemy się udać. – odparłem, uśmiechając się pod nosem, po czym pociągnąłem ją za rękę w kierunku Sali treningowej.
W związku z tym, żę ciągle trwała pora obiadowa, każdy wolał zjeść porządny posiłek niż wyciskać siódme poty na treningach. Tam nikt nie będzie się nas czepiał czy podglądał i obrzucał podejrzliwymi spojrzeniami.


<Rosie?>

Od Rosalie - CD. Aki'ego

Tam było tak fajnie. A Aki kazał mi już iść. Westchnęła cicho i spojrzałam w stronę naukowca. Czyżby czas tam inaczej płynął? Nie wiem jeszcze za wiele o tych wymiarach, a tym bardziej Ci ludzie. Podniosłam się z ziemi i otrzepałam ubrania. Po chwili zabrano nas z pomieszczenia. Musieliśmy usiąść na kanapie, a naprzeciw nas usiadł jeden z nich. Wypytywał nas z jakąś godzinę o każdy nawet najmniejszy szczegół. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak nudziłam. Chciałabym jak najszybciej tam wrócić. Jakoś tak lepiej się tam czułam. Wiedziałam, że nie ma tam nikogo poza mną i Akim, nie musiałam się bać, że ktoś nas zobaczy. Gdy wreszcie puścili nas wolno poczułam duże zmęczenie. Ziewnęłam głośno zasłaniając buzię i przetarłam oczy.
- Jesteś śpiąca Rosie? - zapytał spoglądając na mnie
Przytaknęłam głową i stanęłam na chwilę lekko się chwiejąc. Chłopak niemalże od razu mnie podniósł, ale tym razem tak żeby było mi wygodnie. Mimo iż ta magia mnie nie męczy to jednak przejście przez portal pierwszy raz jest wyjątkowym i ekscytującym doświadczeniem. Jeszcze zanim nas zabrano na badania byłam śpiąca, więc ledwo trzymałam się na nogach. Ziewnęłam cicho i wtuliłam się w ciepłą bluzę chłopaka. Mogłabym tak spać. Było już dosyć późno, więc wszędzie panowała cisza. Ostatnie co pamiętam to jak przechodziliśmy koło jakiegoś budynku i wchodziliśmy przez drzwi.
~
Obudziłam się rano w moim łóżku. Było mi tak cieplutko. Najchętniej nigdy bym nie wychodziła spod pościeli. I pewnie szybko bym z niej nie wyszła, gdyby nie jakiś hałas w kuchni. Od razu zerwałam się na równe nogi. Niepewnie i lekko wystraszona ruszyłam w kierunku odgłosów. Co to mogło być? Zajrzałam do pomieszczenia, a tam co? Aki na stołku próbujący wyjąć coś z szafki. Na paluszkach podeszłam do niego od tyłu i zaczęłam się przyglądać.
- Co robisz? - zapytałam, a chłopak aż podskoczył
Taboret uciekł mu spod nóg i runął na mnie jak długi. Minęła chwila zanim zorientował się co się stało i że leży na mnie. Niczym błyskawica się podniósł i podał mi rękę.
- Nic Ci nie jest? - spytał nadal troszkę roztrzęsiony
- Nie, co tu robisz? - odparłam z zaciekawieniem w oczach
- Chciałem się z tobą zobaczyć, ale jak przyszedłem nadal spałaś, więc pomyślałem, że coś przekąszę zanim się obudzisz no i… ta da! Jesteś tutaj - roześmiał się i podniósł stołek
Odparłam śmiechem i tylko pokiwałam głową. Najlepsza było jego mina jak pokazałam mu, że słodkości trzymam w szafkach przy ziemi. Poprosiłam go, aby poszedł sobie gdzieś usiąść, ale odmówił. Chciał mi pomóc na co lekko się uśmiechnęłam. Rozejrzałam się po kuchni po czym wskazałam na półkę gdzie stało kakao i płatki.
- Nasypiesz po trochu do tych miseczek i szklanek? - zapytałam podając mu naczynia
Pokiwał z radością głową po czym wziął się do roboty. Ja natomiast wyjęłam karton mleka z lodówki i wlałam prawie cały do rondelka. Mieszałam uważnie, by mleko nie wykipiało. Niestety nie zwracałam uwagi na odpływającego Akiego. Dopiero, gdy już miałam zalać wszystko mlekiem zauważyłam, że w miskach jest kakao, a w szklankach płatki.
- Aki.. coś ty taki nieobecny? - zaśmiałam się, kiedy już się zorientował co zrobił
Szybko wszystko zamieniliśmy miejscami, a potem zalałam to mlekiem. Ładnie ułożyłam wszystko na tacach, po czym zamiast do salonu ruszyłam ze śniadankiem do sypialni.
- Rosie? - zapytał lekko zdzwiony
- Zimno mi, nie będę siedzieć w tym lodowatym salonie - odparłam z cichym śmiechem o mało nie wylewając wszystkiego
Chłopak kiwnął głową z lekkim uśmiechem, a sam poszedł do salonu. Rozsiadłam się w ciepłym łóżeczku i zarzucając sobie kołdrę na głowę i ramiona zaczęłam jeść z apetytem. Nagle zauważyłam jak Aki siada obok mnie ze swoją porcją.
- A ty tu co? Zimno Ci? - roześmiałam się
- Przecież nie będę sam tam siedzieć, poszedłem tylko zdjąć buty - odparł po czym „wpakował” mi się do łóżka
Podałam mu pilot do telewizora, a sama zaczęłam popijać kakao.

(Aki? Tak, wiem tandeta..)
Layout by Hope