wtorek, 17 lutego 2015

Od Renji'ego - C.D Heaven'a

Chłopak spojrzał na mnie. Nie wiedziałem, jak powinienem zareagować. Było mi źle z tym, że nie mogę pomóc Heaven'owi. Chciałem go jakoś pocieszyć, ale... nie potrafiłem. Bez dłuższego zastanowienia po prostu objąłem go.
- Yyy... ehm... mówiłeś, że nie chcesz sobie robić nadziei i w razie czego... - zaczął niepewnie.
- Nie umiem pocieszać ludzi, dlatego „przyjmij” ode mnie chociaż to. - powiedziałem czując, jak się czerwienię. - Naprawdę nie chcę żebyś był smutny. Ja wiem, że nic nie zdziałam i nie zmienię przeszłości, ale chcę, żebyś się uśmiechał. Tak samo jak wcześniej. Proszę... - myślałem, że nie będę przekonujący, a jednak Heaven mnie zrozumiał. Również mnie objął. Trwało to kilku minut. W pewnym momencie poczułem kłucie w sercu.
- Dziwne... - pomyślałem. Kiedy byłem młodszy miałem problemy z sercem, czyżby po tylu latach te problemy wróciły? Bez sensu... To nie koniec. W chwili, gdy chłopak spojrzał na mnie zrobiło mi się gorąco. Bardzo, bardzo gorąco...

~ ~ ~

Nadszedł wieczór. Noc jak noc.
Wczesnym rankiem ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Chłopak poszedł je otworzyć.
- Gdzie?! Gdzie on jest?!
Usłyszałem głos Christopher'a...

<Heaven? No, albo go ratujesz, albo po nim, bo taka ciapa jak Renji to sobie raczej nie poradzi XD>

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Zabić mnie? Nie poszłoby mu tak łatwo, nawet z tą kartą. Chociaż w sumie jakby chciał to zrobić teraz, najprawdopodobniej by mu się to udało. Jakaż szkoda, że tym chłopakiem nie da się tak łatwo manipulować. Riuki jako pudelek, na samą myśl zaczęłam się głośno śmiać. Chłopak od razu rzucił mi pytające spojrzenie, machnęłam ręką po czym ponownie skierowałam się w stronę kanapy. A może by tak go jeszcze troszkę podręczyć… najlepsze i tak zostawię na potem. Kiedy on przez chwilę krzątał się w jakimś pokoju, jak najszybciej wbiegłam do jego sypialni [podobne rozmieszczenie pokoi w każdym apartamencie – to dlatego XD] i wyłożyłam się na jego łóżku. Przymknęłam oczy, czekając aż chłopak tutaj przyjdzie. Prawie już zasnęłam kiedy usłyszałam jego wrzask.
-Możesz stąd wyjść!? Nie zgrywaj znowu twardziela, bo ostatecznie wiemy, że uciekniesz z tego pokoju z przerażeniem.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się do niego. Coś tak czuję, że kiedyś doprowadzę do tego, że on mnie zabije. Trudno, przynajmniej zafunduje mi niezły ubaw przed śmiercią.
-Skończy się na tym, że zaniosę Cię do siebie…
-A tylko spróbuj – przerwałam mu – Utnę Ci język. Poza tym masz się słuchać swojego Kapitana.
-Na pewno… zaraz… coś ty powiedziała!?
-Ojoj – usiadłam po turecku wlepiając w niego rozbawione spojrzenie – Ktoś tu nie czyta tablicy ogłoszeń… Zrobili już grupki i wypadło na to, że jesteśmy razem w drużynie. Mało tego, będę Tobą dowodzić – pokazałam mu język
-Język to ja utnę Tobie! – spróbował mnie złapać za włosy ale byłam troszkę szybsza.
Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam w czoło, wybuchając głośnym śmiechem. Zaraz po tym cała trzęsąc się ze śmiechu zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do salonu, lądując na sofie. No i znowu cisza, uśmiech zniknął z mojej twarzy przywołując maskę spokoju. Wpatrywałam się w okno, zaciskając dłonie w piąstki. Nie chcę już tu być, czy jest jakiś sposób, żeby opuścić to miejsce?
-Nad czym tak dumasz? – usłyszałam za sobą szept
Wzdrygnęłam się i odruchowo złapałam chłopaka za szyję, odginając przy tym głowę tak, żeby spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę go tak trzymałam, a on patrzył na mnie z obojętnością. Po jakiejś minucie wreszcie go puściłam, opadając na poduszkę.
-Po co tu przylazłeś? Chcę spać.
(Riuki?)

Od Riuki'ego - C.D Cinii


Za raz odsunąłem się od kanapy i wstałem. Teraz już wszystko było okey. Tak na dobrą sprawę to praktycznie nie zwróciłem uwagi na to co zrobiła. Może dlatego że nic to nie znaczyło. Wzruszyłem ramionami najpierw w ogóle nie zainteresowany tym co powiedziała. Odwróciłem się do niej tyłem i za raz spojrzałem przez okno. Na mojej twarzy pojawił się też delikatny, ukryty (a jednocześnie psychiczny) uśmiech.
- Nie chcesz bym naprawdę był na ciebie zły. – westchnąłem i w tedy też odwróciłem się do niej z tym uśmieszkiem. – Wolałabyś to zrobić przy pomocy języka, co ? – zapytałem zbliżając dłoń do swoich ust i dostając językiem swoich palców, na których była jeszcze jej krew. Przejechałem po nich delikatnie, i wtedy też zauważyłem na jej policzkach szalone rumieńce. Zabawne. Nie odzywała się. To w sumie nawet lepiej – Masz bardzo słodką krew. Jak mnie będziesz tak rozpieszczać to w końcu przestanę ciebie pytać o zgodę. – uświadomiłem jej to i za raz. Nie to wcale nie była groźba.
-To ty jesteś ode mnie uzależniony tak jakby więc nie pyskuj. – no i teraz… miarka się przebrała. Za moment znalazłem się przy niej i pochyliłem się nad jej głową. Oparła ja automatycznie o oparcie kanapy. Moja ręka teraz spoczęła tuż obok niej.
-Jesteś bardzo wygadana. Nie kazałem ci się okaleczać i dawać mi swojej krwi. Zrobiłaś to z własnej woli więc nie jestem zobowiązany… Nie lubię jak ktoś próbuje sobie mnie podporządkować, więc tego nie rób albo staniesz się jedną z tych na liście do wyeliminowania….
Po tych słowach odsunąłem się od niej i poszedłem do kuchni. To nie tak że nie mogę jeść nic innego. Po prostu to wszystko nie może zaspokoić mojego głosu. A to że teraz tak dużo krwi potrzebowałem było pewnie spowodowane tym że przez dłuższy czas nic mi nie podawano. Musiałem to wszystko uzupełnić. O dziwo dziewczyna przez cały ten czas nie odzywała się. Tak jakby zrozumiała to co do niej powiedziałem.
-Pokaleczyłeś się… - powiedziała cicho a ja stojąc w kuchni i słysząc to… niemało się zdziwiłem. Może ona faktycznie się martwi. Tylko po co ? O mnie ? Nie było jeszcze takiej osoby, która martwiła by się o mnie. Odwróciłem wzrok w jej stronę nawet jeśli ona tego nie widziała to ja próbowałem ją rozgryźć. Teraz spoglądałem na nią zupełnie inaczej… spokojniej, bez tej nienawiści. – Jak… podawałam ci krew.. – powiedziała to tak jakby chciała a nie mogła. Zapewne było to dla niej krępujące – To czułam twoje pokaleczone wargi.  Ty… nie czujesz bólu ?
-Czuje…. Ale wtedy bardziej obchodził mnie inny ból. Nie skupiałem się na tym. – wzruszyłem ramionami i oparłem się o framugę drzwi.
-Jaką ty się w ogóle posługujesz Arcaną ? – kolejne pytanie. Czułem się jak na komisariacie.
-La Morte. – mruknąłem, a ta zerwała się i spojrzała za siebie tak by na mnie spojrzeć. Ja zerkałem na nią tylko kontem. – Już wiesz czemu mnie tak pilnują ? Jakoś nigdy nie miałem problemu z zabiciem człowieka…. I nie będę miał też problemu żeby zabić ciebie jeśli będzie taka potrzeba więc nie próbuj mnie ułożyć jak pudelka….


( Cinia ? )

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Po co przyszłam? To chyba oczywiste, a tłumaczenie się z tego takiemu jak widać bezmyślnemu gościowi, jest dosyć krępujące. No ale co mam zrobić, zaraz z tej ciekawości sobie język odgryzie.
-Przyszłam tutaj dlatego, że martwię się o Ciebie. Przecież jesteś moim małym pieseczkiem – pogłaskałam go po głowie, starając się nie załamać przy tym nienawistnym spojrzeniu
-Znowu jestem głodny…
-Tak szybko? – zdziwiłam się – A nie możesz zjeść czegoś innego? Coś tam umiem gotować…
-Nie zjem niczego innego. Też się dziwię, że tak szybko. To wszystko mnie osłabia…
Najłatwiejszym wyjściem z tej sytuacji, będzie chyba wpaść do tych szalonych naukowców, zrobić tam malutką rozróbę i zmusić żeby go oswobodzili z tej obroży. W sumie to mogłabym to zrobić, ale wpierw… Wzięłam do ręki sztylet o zakrzywionym ostrzu i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wbiłam go w swoją prawą rękę, jednak nie za głęboko. Szybko wyjęłam ostrze a po mojej ręce zaczęła spływać krew. Przystawiłam sobie ranę do ust, a kiedy słodkawa krew zaczęła do nich skapywać musiałam powstrzymywać się przed tym, żeby nie zwymiotować. Kiedy już moja własna krew o mało nie wylewała się z mojej buźki, podeszłam do chłopaka i przybliżyłam swoje usta do jego ust. Kiedy oddałam mu już całe to ‘’pożywienie’’ odsunęłam się od niego. Miałam nadzieję, że w tej ciemności nie widać mojego rumieńca, bo policzki to mi normalnie wręcz płonęły…
-Czemu? – z kącika jego ust spłynęła malutka stróżka krwi, którą szybko zlizał
-Przecież nie możesz mnie ugryźć, chcesz umrzeć z głodu?
Ponieważ z mojej ręki nadal spływała krew, pobiegłam do jego kuchni i zaczęłam szperać po pułkach w poszukiwaniu jakiejś miski. Wzięłam szybko pierwszą lepszą i usiadłam naprzeciwko Riuki`ego czekając aż chociaż trochę zapełni się czerwoną substancją. Dopiero wtedy kiedy miałam już mroczki przed oczyma, podałam mu miskę a sama odbiegłam w poszukiwaniu jakiegoś bandaża. Zatamowanie tej rany troszkę mi zajęło, więc kiedy już opanowałam sytuację byłam na skraju wyczerpania.
-Nie myślałem, że jesteś aż tak głupia…
-Zamknij się, podziękowałbyś mi a nie stale obrażał – warknęłam – Jutro cię już nie nakarmię, będę potrzebowała krwi, żeby troszkę porozmawiać z tymi ludźmi…
-Wiesz, że przemoc Ci tutaj nie pomoże?
-Ze mną się nie zadziera, powinni o tym wiedzieć – uśmiechnęłam się
Chłopak podszedł do mnie, pomagając mi dojść do fotelu. Od razu zrobiło mi się lepiej, a najchętniej to poszłabym spać…
-Przestałabyś ciągle zgrywać taką wredną, widzę że taka nie jesteś.
-Mogę tutaj spać? Nie dojdę do siebie – zignorowałam to co powiedział przed chwilą – A w ogóle to jesteś na mnie zły? No wiesz… - wskazałam na swoje usta

(Riuki?)

Od Roxel'a

Dzisiejszy dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie i miałem nadzieję, że utrzyma się tak aż do popołudnia. Dopiłem właśnie drugą już puszkę energetyka, po czym wyrzuciłem ją do poniewierających się obok, aluminiowych pobratymców. Gdybym zaniósł je na skup, byłbym prawdpobodobnie najbogatszą osobą w tym ośrodku. Wyciągnąłem się na całą długość kapany, a potem zeskoczyłem z niej jednym sprawnym ruchem.
Zobaczmy co ten świat ma do zaoferowania prócz bezsensownego łażenia w tę i z powrotem.
Chwyciłem pierwszą lepszą słodycz z kuchennej lady (tym razem padło na lizaka) po czym wyszedłem z domu, nie zważając na nic. Byłem strasznie roztrzepanym człowiekiem, czułem jak czas przelatuje mi przez palce. Szedłem sobie chodnikiem jak każdy, a mimo to ludzie odwracali się za mną. Głupie ludki... nie mają niczego lepszego do roboty. Nic szczególnego nie zdołało przykuć mojej uwagi: parę dzieciaków ganiających po zielonych łąkach ośrodka, dyskutujący o polityce dorośli, łażący w te i nazad, ubrani w białe kombinezony naukowcy...
Gdzie okiem sięgnąć jedna, wielka NUDA. Wokół żadnych "projektów". Czułem się jak jedyny odmieniec w Rimear. Westchnąłem z niezadowolenia, postanowiłem nieco zejść z drogi. Zapuściłem się w jakieś odludne miejsce za tętniącymi życiem alejkami. Nie byłem do końca pewny, ale chyba trafiłem na tyły jednego z budynków badawczych. Pomijając oszkloną, prawą stronę, nie wyróżniał się w niczym szczególnym. Widziałem paru naukowców kręcących się za szklaną pokrywą, ale byli zbyt zajęci aby mnie dostrzec.
- Czekasz, aż cię zobaczą? Kiedy już to zrobią, nie będzie tak kolorowo. - usłyszałem jakiś głos za sobą.
Odwórciłem się gwałtownie, lekko podskakując.

<ktoś?>

Od Sakury - C.D Akiry

Spojrzałam na dziewczynę. Była ona raczej starsza ode mnie.
-No bo nas tu nie ma…- powiedziałam- My jesteśmy ninja! A tak poza tym… zaczytałam się
-No jasne…- odparła dziewczyna- A tak przy okazji jestem Akira
Dziewczyna podała mi dłoń na powitanie. Nieufnie podałam jej dłoń. Dziewczyna na to zaczęła nią energicznie potrząsać.
-Sakura…- powiedziałam uwalniając rękę z uścisku.
-Miło mi Cię poznać Sakura!- krzyknęła uradowana
Na jej krzyk odpowiedziało jej tysiąc „ ćśśśś…”, co brzmiało trochę jak syk węży.
-Przepraszam-powiedziała dziewczyna po czym umilkła
Jednak długo nie wytrzymała.
-Jak długo tu jesteś? W sensie… tym ośrodku? – spytała tym razem szeptem Akira
-Parę godzin… a Ty?- spytałam cicho
-Również- odparła szeptem
Nagle poczułam dziwny uścisk w żołądku, co u mnie oznaczało nudę. Wyciągnęłam nogi i wjechałam pod stół. Zatrzymałam się jak było widać mi tylko głowę i szyję.
-Nudzi Ci się?- spytała nagle dziewczyna
Pokiwałam głową. Nagle gwałtownie wyjechałam spod stołu, ale zbyt gwałtownie co skończyło się walnięciem się w mostek.
-Akira weź coś wymyśl- powiedziałam
Dziewczyna zamyśliła się.

(Akira? Brak weny xD)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

-Śnisz. – warknąłem i to całkiem poważnie. Zostać jej pieskiem ? No i co jeszcze !? Chyba oszalała że ja się będę podporządkowywał jakiejś dziewczynie – Musiałabyś mnie najpierw  wykastrować i pozbawić całej godności… - kiedy to mówiłem podniosłem nieco główkę i spojrzałem na nią przez długą biała grzywkę. No i właśnie dlatego (za nim jeszcze zdążyłem dokończyć) dostałem z liścia. I to wcale nie lekko. Odwróciłem aż główkę w praw ą stronę.
-Uważaj sobie bo to teraz ty jesteś w tej sytuacji. – uświadomiła mnie dość donośnym głosem i przystawiła m do noska palec. Ciekawe co chce tym osiągnąć. Już teraz normalnie na nią spojrzałem, a po kilku minutach oparłem głowę o ścianę za sobą. Zerknąłem na sufit, a następnie ponownie na nią.
-Zejdź ze mnie. Już ci mówiłem że nie ważysz 2 kilo.
-Zamknij się już. Tak wielce pokrzywdzony jesteś. Nie możesz pić mojej krwi i co teraz… - zachichotała i oparła się o mój tors łapkami. Dość tego. Mimo że mnie sparaliżowali to przed chwilą dostałem świeżą dawkę krwi, a ona wręcz przeciwnie. Jej ruchy teraz powinny być ograniczone. Zrzuciłem ją za raz siebie, wstałem i przystawiłem do ściany. Złapałem ja przy tym za kołnierzyk sukienki.
-Jaja sobie ze mnie robisz dziewczyno ? – hi hi. Teraz jej wzrok nie był taki odważny a malutkie, różowiutkie usteczka przymknęły się. W końcu. Odsunąłem się za chwile i stanąłem na równych nogach mimo że trochę się chwiałem. – Idź stąd…. Za nim mnie zdenerwujesz…
-Jesteś przerażający… - westchnęła. Nie bała się. W sumie to może nawet i lepiej – Przyjdę jak dojdziesz do siebie… - puściła mi oczko i za raz wyszła. No nareszcie. Położyłem się na kanapie i ściągnąłem za raz opaskę. Kiedy byłem blisko dziewczyny oko zaczęło mnie boleć, a ta obroża tak jakby..ograniczała trochę moje ruchy i moją koordynację.
[…]
Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem. Z tego zmęczenia i w ogóle. Było późno, na pewno. Stwierdziłem to po tym że na zewnątrz było już ciemno. Spojrzałem na zegarek na stoliku. Godzina pierwsza w nocy. Sturlałem się z kanapy. Wszystko nie bolało… do tego jeszcze to cholerne pragnienie. Zastanawiam się czy jak byłem po za Rimear tak ciężko było mi się opanować. Złapałem się za szyje i przez chwilę siłowałem z samym sobą. Tak mocno zacisnąłem swoje kły że z mojej dolnej wargi z dwóch miejsc popłynęła krew. Położyłem się w końcu na ziemi na boku. Moje włosy nie pozwalały mi nic ujrzeć. Czemu oni każą mi tak cierpieć. Teraz czułem się zupełnie tak jak wtedy, gdy tutaj trafiłem. Tak samo bezradny, bezmocny, słaby….
Nawet już powoli traciłem świadomość.
-…. Źle z tobą. – usłyszałem kobiecy, melodyjny głos – Co ty sobie zrobiłeś ? – powiedziała cicho. Chyba spała już. No na pewno, o tej godzinie ? Chociaż.. przecież to Cinia ona nie śpi o takich godzinach. Uklęknęła przy mnie podniosła mnie trochę. Wszystko mi się rozmywało. Nie mogłem nawet utrzymać się w pozycji siedzącej. Zachwiałem się i za raz oparłem o jej ramie czołem. Zacisnąłem ponownie zęby na wargach a krez zaczęła skapywać na jej ubranie.
-Zrobisz sobie krzywdę debilu ! – warknęła
-Zamknij się… - szepnąłem czując że znajduje się bardzo blisko jej szyi. Powoli zbliżyłem się tam. Już dotknąłem jej skóry czubkiem nosa i rozchyliłem usta gdy poczułem ból. To ta rypana obroża…
Odsunąłem się w końcu i znów oparłem o jej ramie. Nie chciałem pokazywać że sprawia mi to ból.
-Po co przylazłaś ? – zapytałem czując swoją krew w ustach


( Cinia ? )

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Ta obroża wysysała z niego siły czy jak? Chłopak wyraźnie starał się nie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego, jego zachowanie było w tym momencie co najmniej śmieszne. Gdyby mi zależało na tym, żeby się z niego ponabijać nie pozwoliłabym mu się kolejny raz ugryźć. Tak to nadal mogłabym mu dogryzać przed budynkiem. I to niby ja jestem idiotką. Podeszłam do niego powoli, tak żeby go nie spłoszyć, był teraz jak przerażony zwierzaczek. Ta bezsilność chyba go bardzo zdezorientowała. Uklękłam obok niego, zaciskając palce na chłodnej, metalowej obroży. Natychmiast oberwałam w łapki, znowu? Chyba kończą mi się ostrzeżenia, ponieważ teraz dostałam troszkę mocniej.
-Przestań – skarciłam go, chociaż szczerze wątpię w to, żeby się tym przejął – Czemu Ci to założyli?
-Domyśl się głupia – warknął – Nie powinnaś była mnie do tego nakłaniać, to wszystko twoja wina…
-Zamknij się! – krzyknęłam a on na mnie spojrzał może troszkę zdziwiony tym wybuchem – Pomogę Ci… ale nie wyobrażaj sobie niewiadomo czego. Po prostu nie podoba mi się to jak oni nas traktują…
-Ciekawe tylko jak to ściągniesz… - powiedział spuszczając głowę
Złapałam go za rękę, zmuszając go przy tym do tego, żeby na mnie spojrzał. Kiedy już to zrobił, wręcz zmusiłam się na uśmiech który miał wyglądać na szczery, chociaż nie wiem czy mi się to udało. Ostatecznie sama nie byłam przekonana, czy mogę mu pomóc. Ponownie złapałam rękoma za jego obrożę, w tym miejscu powinnam ją odczepić, wystarczy tylko odsunąć oba końce od siebie…
-Co? Oszalałaś!?
Jednak zanim zdążył mnie odepchnąć, poczułam jak po moim ciele rozchodzą się nieprzyjemne wstrząsy, pisnęłam i osunęłam się na podłogę. Czułam jak moje ciało dziwnie podskakuje, no nie powiem… przeraziłam się. Myślałam że to już mój koniec, kiedy wszystko ustało, znowu mogłam zacząć normalnie oddychać. Po prostu sobie wstałam jak gdyby nigdy nic.
-Co ty… niezniszczalna? – Riuki zapytał starając się opanować głos, niezły z niego aktor…
-Dzięki, że się martwisz… a Ciebie to nie kopnęło?
-Trochę dziwne, ale nie…
-No to co, chyba będziesz musiał sobie jakoś żyć z tą obrożą, może nawet zostaniesz moim pieskiem, co? – usiadłam mu na kolanach, pokazując język
(Riuki?)

Od Heaven'a - C.D Renji'ego

Kiwnąłem twierdząco głową, po czym ponownie przeniosłem wzrok na twarz chłopaka.
Poczułem się nieco zmieszany tym niecodziennym wyznaniem.
A więc on też jest homo... To by wyjaśniało jego dziwaczną reakcję w łazience.
- Ja także powinienem powiedzieć ci o tym wcześniej. - stwierdziłem z zakłopotaniem - Ale jakoś nie było okazji.
Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak zmieszany w obecności innego faceta. Staliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę, a Renji wciąż nie mógł uwierzyć w to czego się właśnie dowiedział. Po chwili spocząłem na podłodze i spuściłem głowę.
- Wiesz co? - zacząłem - Kiedy byłem mały, mój ojciec codziennie znęcał się nad matką. Bił ją tak długo dopóki nie straciła przytomności. Pewnego razu to ja postawiłem się w jej obronie. - wskazałem na swoją ogromną bliznę na twarzy. - I teraz mam to. - przejechałem palcami po całej jej długości, przywołując te cholernie bolesne wspomnienia. Stwierdziłem, że skoro brunet opowiedział mi swoją historię praktycznie nic o mnie nie wiedząc, to oznaczało, że mi ufa. Byłem mu za to w pewien sposób wdzięczny. Jednak...
Gdybym wtedy znał pełną moc swojej Arkany, z pewnością zdołałbym obronić tych, których kocham. Doskonale wiedziałem jak czuł się Renji. Strata rodziny była najgorszą rzeczą na świecie. Przyjamniej dla każdego normalnego człowieka.
- Heaven, ja... bardzo mi przykro. - powiedział po chwili, klękając naprzeciwko mojej osoby.
Ogarnęła mnie wściekłość. Nie mówiąc nic, dźwignąłem się z podłogi i ruszyłem w stronę wielkiego okna apartamentowca. Jasne promienie słońca oślepiały mnie, ale mimo tego nawet nie drgnąłem. Miałem ochotę użyć swojej zabójczej umiejętności, wyłączyć myślenie i już nigdy nie powrócić do normalnej formy. Nawet nie zauważyłem kiedy Renji do mnie podszedł. Westchnąłem ciężko, a potem odwróciłem głowę w jego stronę.

<Renji? Heaven potrzebuje pocieszenia ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Od Riuki'ego - C.D Nyar'a

Mam się do niego odwrócić ? Tylko po co. Wydawał się jakiś taki dziwny. Mówił tak jakby miał co najwięcej 7 lat. Zerknąłem na niego kontem oka. Gdy to zauważył uśmiechnął się bardzo szeroko. Teraz zauważyłem że ma pozaszywane kąciki ust. Nie liczyłem dokładnie ale miał ich tam na pewno więcej niż dwa. Dziwny jest. Już na pierwszy rzut oka to widać że został tu zabrany z powodu delikatnie zaburzonej psychiki. Ej. On chyba o coś jeszcze tam pytał , no nie ? Teraz sobie o tym przypomniałem. Rozejrzałem się dookoła siebie. Co miałem niby widzieć ? Może on ma jakieś urojenia czy coś.
Wyrwałem rękaw bluzy z jego uścisku i obróciłem się w jego strony.
-Kim ty jesteś ? – zapytałem cicho, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń.
-Nyar Këta. – ukłonił się teatralnie i uśmiechnął przy tym. Ten jego uśmiech chyba nigdy nie znika.
-Super. Tak na marginesie nie jestem wampirem. – mruknąłem coś pod nosem i już zamierzałem iść, ale ten zatrzymał mnie i przyjrzał się moim kłom. Boże był niebezpiecznie blisko. Odepchnąłem go po kilku minutach ode siebie tak że poleciał kawałek do tyłu. Niestety nie upadł… a szkoda.
-Skoro nie jesteś wampirem to czemu masz takie kły… i czemu masz opaskę na oku…
-Żeby przypadkiem nie skrócić twojego nędznego życia.. – warknąłem i dotknąłem dłonią opaski.


( Nyar ? )

Od Akiry - C.D Sakury

Biblioteka ? Tyle tych książek tam było a miałam wrażenie jakbym już wszystkie z nich znała, czytała… Po prostu znałam ich treść. Nie wiem dlaczego. A może w ręce wpadały mi właśnie te, które kiedyś czytałam ? Heh całe życie spędziłam na czytaniu książek. No. Całe dzieciństwo raczej… potem kiedy wyprowadziłam się rodziców ( a raczej zostałam stamtąd brutalnie wykurzona ) znalazłam sobie inne zajecie takie jak szlajanie się z chłopakami. To równie szybko się skończyło bo zostałam tutaj zabrana. No dobra… powiem wam że jako jedna z nielicznych sama stwierdziłam, że skoro nie mam rodziny już, to lepiej będzie mi się żyło w ośrodku gdzie będą doskonalić moje umiejętności. Może też z tego powodu naukowcy nie czepiali się tak bardzo mnie i nie traktowali z jakimś specjalnym rygorem. Nie pilnowali mnie tak bardzo. Stałam bok regału. Było tak cicho i spokojnie. Westchnęłam i na chwile zamknęłam oczy. Wybrałam książkę z 3 półki od dołu i skierowałam się do stolika. Był on taki duży by pomieścić dużą liczbę osób, ale tak normalnie przesiadywały tutaj trzy lub dwie ? Normalnie to już tłum. Nie specjalnie patrzyłam gdzie siadam, no ale trafiło akurat na miejsce obok siwo włosej dziewczyny. Czyżby udawała że mnie nie widzi ? A może się tak zaczytała ? Niby czytałam jak gdyby nigdy nic , ale w końcu… to co robiłam zaczęło wydawać mi się dziwne.
-Będziemy nadal udawać że „nas tu nie ma” ? – zaśmiałam się cicho i spojrzałam na nią kontem oka.


( Sakura ? )

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Dlaczego właśnie teraz tak ciężko było mi się opanować ? Wcześniej nie czułem czegoś takiego . Nie czułem takiego pragnienia i krew nie była mi tak bardzo potrzebna. Czy to wszystko dlatego żebym nikomu nie powiedział. Idiotka. Prawdziwa idiotka. Jak tak dalej pójdzie to kiedyś naprawdę ją zabiję. Jakby to niby miało na mnie wywrzeć jakąś presje. Zabijanie ludzi nie było straszne. Nigdy nie czułem strachu przed tym, a mogło być to spowodowane tylko tym że wcześniej zabijałem ludzi.  To pewnie z tego powodu podchodzą się ze mną z taką ostrożnością. Na dobrą sprawę to nie chcą się do mnie zbliżyć bez broni.
-Riuki…. – usłyszałem tylko co wyrwało mnie zza myślenia. Dziewczyna uniosła lekko rękę i położyła ją na moich włosach. – Dość …. – wymamrotała znowu a ja bardzo szybko się od niej odsunąłem. Wręcz odskoczyłem. Ten gest był bardzo dziwny. Byłem teraz na drugim końcu kanapy. Nadal było dla mnie niejasne dlaczego dała mi to zrobić. Po mojej dolnej Wardzie spływała jej słodka krew. Oblizałem to i za raz spojrzałem na nią dość poważnie.
-Jesteś idiotką… - warknąłem, a ta tylko spojrzała na mnie. Chwilę musiała dojść do siebie. Wstałem z miejsca, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem do nich, ale za nim zdążyłem cokolwiek zrobić do pokoju wpadli jacyś kolesie w białych fartuchach. Widziałem już ich wcześniej. Oni mnie tutaj sprowadzili. Ale po co oni tutaj teraz przyleźli właśnie w takim momencie !? Bardzo szybko udało im się mnie unieruchomić. Widzieli krew na moich ustach. Ej no chwila przecież nie będę im się tak po prostu dawać. Odepchnąłem jednak od siebie kiedy przyszpilił mnie do ściany. Hihi nadal jestem troszkę za wysoki.  No to chyba nie był dobry ruch bo inny wyciągnął paralizator i potraktował mnie nim bardzo brutalnie. Bolało. Ej chwila oni nie widzieli Cinii ? A no tak. Nie wchodzili do pokoju. Leżała na kanapie , a dzięki oparciu nie mogli jej dostrzec.
Runąłem na ziemie. Trzymali mnie, a potem założyli mi jakąś metalową obrożę. Po paru minutach wyszli jak gdyby nigdy nic. Leżałem tak na ziemi i nie wiedziałem co się dookoła mnie dzieje. Wszystko mnie bolało. Po co oni mi to założyli. Próbowałem się podnieść, ale to było bardzo trudne nawet dla mnie.
-Hihi… aż dziwne że mnie nie widzieli. Przecież napiłeś się krwi powinieneś im coś zrobić… - powiedziała i zauważyłem tylko że wstaje z kanapy. Już wszystko z nią okey ? Szybko….
Nie odezwałem się nic na to. Jeszcze się teraz będzie ze mnie nabijać. Niech robi co chce. O dziwo więcej się nie śmiała tylko chciała mi chyba pomóc wstać. Ja natomiast uderzyłem ją w dłoń (lekko . Nie jestem damskim bokserem) co miało dać jej znak, że nie chce tego. – Jezu jaki ty jesteś uparty…. – mruknęła i złapała się za głowę. Doczołgałem się do ściany i oparłem się o nią. Głowę zwiesiłem na dół. Wydawała mi się taka ciężka…


(Cinia ? )

Od Rosie - Do Riuki'ego

Dzień zaczął się jak zwykle, lecz cały czas miałam jakieś dziwne przeczucie. Tak jakby właśnie dzisiaj był jakiś wyjątek od reguły. Wstałam bladym świtem i usiadłam zaspana na łóżku. Nie wiem czemu, ale wstawanie o tak wczesnej porze sprawiało mi przyjemność, ale wracając do rzeczy. Przeciągnęłam się zgrabnie niczym kot i zeskoczyłam na zimną posadzkę. Dyskretnie odsłoniłam kawałek zasłony i wyjrzałam na główny plac. Było widać tylko kilka markotnych i zmęczonych ludzi niosących jakieś poranne zakupy. Ziewając zasłoniłam z powrotem okno i rzuciłam okiem do szafy. Jakiś sweterek, spodnie, torba no i parę innych rzeczy. Położyłam wszystko na łóżku i zwróciłam się w kierunku łazienki. Szybki prysznic, a już po chwili byłam gotowa do wyjścia. Z rana jakoś swobodniej się czułam. Było wtedy mniej osób i ogólnie lubiłam wczesne godziny. Ostatnio znalazłam nawet dobrą piekarnie w jednym z zaułków tego miejsca. Szybkim ruchem wyszłam z mieszkania i zeszłam po cichu schodami, żeby przypadkiem nikogo nie obudzić. Kiedy byłam już na dole zdecydowanym, ale ostrożnym krokiem ruszyłam w kierunku sklepu. Chwilę później siedziałam już na ławeczce w parku zajadając się kanapką i rogalikiem. Rozmyślałam wtedy o co może chodzić z tym uczuciem, którego doznawałam od samego rana. Czułam się tak jakby coś miało się zmienić w najbliższym czasie, ale nie wiedziałam czy na lepsze czy gorsze.. Myślałam tak dłuższą chwilę, gdy nagle dotarło do mnie, że na placu zaczynał się zbierać tłum. Spokojnie wstałam i skierowałam się do mojego apartamentu. Mijające mnie osoby patrzyły na mnie jakbym ich sama wykopała z łóżek i kazała tu przyjść. Myślałam, że coś jest ze mną nie tak, ale w tłumie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Na niego ludzie patrzyli dość podobnym wzrokiem, więc uznałam, że to nic takiego i w dalszym ciągu szłam do domu. Kiedy wreszcie stałam już pod swoimi drzwiami odetchnęłam z ulgą. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło tym osobom. Szybkim ruchem weszłam do mieszkania, rzuciłam torbę na krzesło i podeszłam do lustra. Przecież wszystko było ze mną ok… Nie przejmując się już nimi usiadłam w cieniu i zajęłam się książką. Z godzinę później moje zajęcia przerwał czyiś głos informujący o treningu. Nienawidziłam tego. Westchnęłam ciężko odkładając książkę na półkę, po czym zabrałam z szafy coś na przebranie.
~~
Teraz już także markotna i niezadowolona szłam w kierunku hali. Między ludźmi znów zauważyłam tego chłopaka. Szedł w tym samym kierunku i to tylko kilka metrów ode mnie, więc mogłam mu się dyskretnie przyjrzeć. Ciekawił mnie, ale jednocześnie odczuwałam lekki strach. Był baaardzo wysoki i nosił przepaskę na jednym oku. Miał białe włosy identyczne jak moje oraz wyglądał na niezbyt przyjemnego ponuraka. Czułam, że jeżeli nadal będę na niego tak spoglądać co chwilę to on także spojrzy na mnie, a nie chcę tutaj zwracać nikogo uwagi. Chwilę później wszyscy weszliśmy do budynku. Ja ogólnie cały czas podpierałam ściany, zmieniając tylko co jakiś czas nogi. Nie znałam swoich umiejętności i mocy w przeciwieństwie do reszty. Inni potrafili się nimi doskonale posługiwać, a mi nawet nie było dane ich poznać. Rozglądałam się cały czas po sali, ale na nikim nie zatrzymywałam dłużej wzroku. Ten chłopak bardzo się wyróżniał przez swój wzrost. W pewnym sensie wyglądał na moje przeciwieństwo. Później nie zwracałam na niego uwagi tylko odliczałam minuty do końca. Nim się spostrzegłam on znalazł się niemalże obok mnie. Stał ze dwa metry dalej pod ścianą także samotnie. Gdybym była normalna podeszłabym do niego i zaczęła rozmowę, ale czułam, że lepiej z nim nie igrać. Ogólnie wolałam z nikim się nie zadawać i nie rozmawiać póki nie nauczę się jakoś sama bronić. Usiadłam przy ścianie chowając twarz w tułowiu i oplatając marne kolana jeszcze chudszymi rękoma. Jeszcze tylko chwila…
~~
Dopiero co wróciłam do domu. Martwiłam się i to bardzo. To dziwne uczucie narastało z każdą chwilą i nie dawało mi spokoju. Ledwo odłożyłam wszystko na swoje miejsce, a usłyszałam jak ktoś coś wkłada do mojej skrzynki. Hm.. chyba muszę ją w końcu naoliwić, bo skrzypi jak spróchniałe drzwi w horrorze. Bez namysłu wyszłam na korytarz wyjęłam kartkę stając na palcach i wróciłam do mieszkania. Już chciałam go otwierać, gdy zauważyłam na kopercie obce dane. Nie mam pojęcia czemu trafił do mojej skrzynki skoro potrafił trafić z jedno czy dwa piętra wyżej. Wtem rozległ się znowu jakiś głos, a raczej przemówienie. Jakoś nie specjalnie lubię słuchać takich rzeczy, więc jedyne co usłyszałam było o tym, że nastąpiła jakaś awaria i należy jak najszybciej udać się do swoich mieszkań, gdy za chwilę wszystkie drzwi zostaną automatycznie zablokowane na godzinę. Było już dosyć późno, więc postanowiłam szybko oddać zagubiony list właścicielowi. Wyszłam z mieszkania i wbiegłam po schodach w kierunku podanego na kopercie apartamentu. Nieśmiało zapukałam trzymając w trzęsących się rękach list. Szczerze mówiąc nieźle się zdziwiłam… To był ten sam chłopak, którego spotykałam cały dzień. Spojrzał w dół chłodnym wzrokiem do tego stopnia, że aż przeszły mi ciarki po plecach. Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń z pocztówką i lekko wyjrzałam zza włosów na niego.
- To chyba twoje.. Przyszła pod mój adres… - stwierdziłam cicho podając mu kopertę, ale oczywiście musiała mi właśnie teraz wypaść z rąk
Szybko ją podniosłam, ale przypadkiem zrobiłam krok i stanęłam w jego przedpokoju. Jednym ruchem podałam mu zgubę, ale on jakoś mnie nie wypraszał nie wiem czemu. Może chciał się upewnić, że to na pewno do niego. Sięgnął po jakiś nożyk i otworzył ją. W środku znajdowała się kartka urodzinowa, ale z datą, która była ponad pół roku temu. Chłopak zniesmaczony rzucił ją do szuflady i spojrzał na mnie. Byłam już w połowie kroku na korytarz, gdy nagle drzwi się zamknęły. No jasne.. ja to mam zawsze szczęście. Czyli utknęłam na około godzinę u osoby, której w ogóle nie znam? Już po mnie. Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam głowę wbijając wzrok w podłogę…
(Riuki? Jak coś to nie odpisuj.)

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Uhu, ktoś tu znowu zgłodniał. W sumie to po wczorajszym nie odczuwałam już zmęczenia. Jako, że do jednej z mojej mocy potrzebna była krew ubytek tego płynu nie był dla mnie niczym nadzwyczajnym. Regenerowałam się znacznie szybciej od przeciętnego człowieka, co w sumie widać było po mnie gołym okiem. Wczoraj wypił mi tyle krwi, że dzisiaj raczej nie wychodziłabym ze swojego apartamentu. Nie będzie mnie od siebie odganiał, cyklop kurde. Złapałam go za ramię i zaczęłam ciągnąć w stronę wejścia do wysokiego budynku.
-Co? Znowu chcesz zasłabnąć? – uśmiechnął się chytrze
-Zamknij się lepiej, ratuję Cię przed śmiercią z wygłodzenia, pijawko.
Chłopak na słowo ‘’pijawka’’ zatrzymał się i spojrzał na mnie tak, jakby miał mnie zaraz zamordować. Jego dłonie odruchowo powędrowały w stronę mojego gardła, jednak nie tym razem. Prędko mu się wywinęłam i w jednym skoku znalazłam się za jego plecami. Popchnęłam go do przodu, tak że zachwiał się, ale tylko odrobinkę. Wykorzystałam ten jego moment nieuwagi, żeby wskoczyć mu na plecy. Nie, tym razem nie próbowałam go zabić. Kiedy chłopak nieskutecznie spróbował mnie z siebie zrzucić, zaśmiałam się głośno.
-Co ty kobieto robisz!?
-Wiszę sobie – wtuliłam głowę w jego plecy [Cinia tak bardzo lubi się przytulać XD]
-Zejdziesz już? Nie mam aż tyle siły, żeby stać tu tak bez końca
Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym puściłam chłopaka lądując na ziemi. Ale on jest wysoki… Przyjrzałam mu się teraz tak i… chyba nie czuje się najlepiej. Co ten głód z nim robi, trochę mi go żal. Wczoraj się chyba nie najadł do syta, ile on musiał wytrzymywać na głodzie już wcześniej?
-Idziemy do mnie – zadecydowałam i ruszyłam po schodach
Nie spodziewałam się, że chłopak pójdzie za mną.. a jednak się stało. Kiedy już wszedł na górę z grzeczności nakazałam mu się rozgościć i zamknęłam za sobą drzwi. Riuki wyłożył się na kanapie, a ja usiadłam obok niego po chwili. Podwinęłam rękaw swojej koszuli, przybliżając do niego rękę i równocześnie odwracając wzrok. Po chwili wylądowałam na pleckach, powalona przez chłopaka. Kiedy tak przyglądał mi się z góry, naprawdę był przerażający. Oblizał swoje wargi, patrząc na mnie jak na zwierzynę.
-Naprawdę chcesz, żebym Cię zabił?
-Nie zabijesz, szybciej zdrowieję od większości ludzi… chcę Ci się tylko odwdzięczyć, za to że będziesz cicho… prawda?
Chłopak wzruszył ramionami, po chwili poczułam jak wbija swoje ostre ząbki w moją szyję. Jęknęłam cicho, w sumie to nie zrobiło to na mnie aż takiego wrażenia jak wczoraj, co nie zmienia faktu że nadal było to przerażające.
Layout by Hope