Chłopak spojrzał na mnie. Nie wiedziałem, jak powinienem zareagować.
Było mi źle z tym, że nie mogę pomóc Heaven'owi. Chciałem go jakoś
pocieszyć, ale... nie potrafiłem. Bez dłuższego zastanowienia po prostu
objąłem go.
- Yyy... ehm... mówiłeś, że nie chcesz sobie robić nadziei i w razie czego... - zaczął niepewnie.
- Nie umiem pocieszać ludzi, dlatego „przyjmij” ode mnie chociaż to. -
powiedziałem czując, jak się czerwienię. - Naprawdę nie chcę żebyś był
smutny. Ja wiem, że nic nie zdziałam i nie zmienię przeszłości, ale
chcę, żebyś się uśmiechał. Tak samo jak wcześniej. Proszę... - myślałem,
że nie będę przekonujący, a jednak Heaven mnie zrozumiał. Również mnie
objął. Trwało to kilku minut. W pewnym momencie poczułem kłucie w sercu.
- Dziwne... - pomyślałem. Kiedy byłem młodszy miałem problemy z sercem,
czyżby po tylu latach te problemy wróciły? Bez sensu... To nie koniec. W
chwili, gdy chłopak spojrzał na mnie zrobiło mi się gorąco. Bardzo,
bardzo gorąco...
~ ~ ~
Nadszedł wieczór. Noc jak noc.
Wczesnym rankiem ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Chłopak poszedł je otworzyć.
- Gdzie?! Gdzie on jest?!
Usłyszałem głos Christopher'a...
<Heaven? No, albo go ratujesz, albo po nim, bo taka ciapa jak Renji to sobie raczej nie poradzi XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz