niedziela, 19 lipca 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

-Nie muszę tego znosić.. – mruknąłem przenosząc teraz wzrok z niej na sufit. Co ona znowu wymyśla. Przez ten jej jeden durny dialog znowu się wszystko posypało. – Gdybym się z tobą męczył prawdopodobnie bym z tb zerwał. To prawda jesteś strasznie problematyczna, ale to cześć twojego ciamajdowatego charakteru. Jesteś moim przeciwieństwem, dlatego mi się podobasz.
-Ale przeze mnie zapominasz o własnym zdrowiu, które i tak jest bardzo słabe…. Nie chce żebyś zaniedbywał siebie, dbając tym czasem o mnie…. – słysząc jej słowa, tylko cichutko westchnąłem i spojrzałem na wschodzące słońce za oknem.  Głupia jest ta dziewczyna, ale może za to tak bardzo ją kocham. Wstałem i pierwsze co zrobiłem to podszedłem do drzwi od łazienki. Chwyciłem za klamkę, ale za nim je otworzyłem spojrzałem w stronę siedzącej na łóżku dziewczyny.
-Maska. Coś za bardzo cie do niej ciągnie. A może nie do niej ? – zerknąłem na nią z pod byka, ale ona chyba nie za bardzo załapała o co chodzi. – Idziesz ?
-Co… OSZALAŁEŚ ! Nie… - calutka zarumieniona odwróciła główkę w inną stronę, ale maski i tak nie odzyskałem. Nie, to nie. Nie będę jej prosił zwłaszcza, że ona nadal się siebie wstydzi. Głupek.  Wzruszyłem tylko ramionami i wszedłem do łazienki. Taki zim ny prysznic bardzo dobrze mi zrobi po nieprzespanej nocy.
[…]
Wyszedłem po jakichś 20 minutach nadal bez koszulki i z ręcznikiem na główce. Cinia spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie. Co jej znowu nie pasuje..
-Hmm ? Co znowu tak na mnie patrzysz jakbyś chciała mnie zgwałcić ? A tak w ogóle musze trochę przyciąć włosy… gilgoczą mnie w szyje a związywać ich na pewno nie będę. Cinia ? – kiedy nie odpowiedziała rzuciłem w nią mokrym ręcznikiem. Od razu się otrząsnęła.
-Ej ! Bo zaraz też ci zdzielę mokrą ścierą i zobaczymy chudzielcu !
-Chudzielcu !? A to niby ja się do ciebie przytulam w nocy jak jest mi zimno !? – prychnąłem, ale w głębi pękałem ze śmiechu. Przez chwilę się tak z nią przekomarzałem, aż w końcu nie wstała i podeszła do mnie. – No i co teraz sprowadzisz mnie do parteru ? – prychnąłem nachylając się lekko
-Pff.. żebyś się nie zdziwił. No wiesz jeszcze przed tobą i Heaven’em jestem ja. Tak więc nie pyskuj… bo wiesz co z tobą zrobię..
-Jaaaasne… patrz jak się boje. Po prostu się trzę… - nim skończyłem mówić Cinia popchnęła mnie do tyłu i wywróciła tym samym na ziemie. Podparłem się z tyłu na rękach, ale wtedy ona usiadła na moich kolanach tak żebym nie mógł wstać. – Głupia… zrobisz mi krzywdę, chcesz tego ? – pstryknąłem ją w nosek.
-Ty jesteś niezniszczalny … ciebie nie można skrzywdzić ! – pochyliła się do przodu by zbliżyć się do mojej twarzy. Dotknęła swoim noskiem mojego i na chwilę zamknęła oczy.
-Dobra lepiej się tak do mnie nie klej dzieciaku, tylko idź coś zjedź bo jak schudniesz z tej części ciała to będę niezadowolony.. – zachichotałem głupio i dźgnąłem ją palcem wskazującym tam gdzie właściwie nie powinienem.
-Ej wiesz co ! Myślałam, że nie jesteś taki jak inny.. nie patrzysz tylko na mój wygląd no nie !? Po za tym uważaj one są delikatne..
-Ojejku… przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy proszę pani. Po za tym średnio interesuje mnie twój wygląd. Chociaż no nie ukrywajmy… takie krągłości interesują każdego.. – wzruszyłem ramionami. Za momencik oboje wstaliśmy i wyszliśmy z sypialni.  Od razu zacząłem szukać swojej maski. Gdzie ona ją wcisnęła. – Cinia ! Oddawaj moją maskę..
-Nie oddam. Lubię patrzeć na twoją piękną heterochromię.
-Jasne… ona jest dokładnie tak samo ładna jak ja. – przewróciłem teatralnie oczami i rozwaliłem się na kanapie. Ponownie wgapiłem się w sufit kiedy Cinia coś tam robiła w kuchni.


(Cinia ?)

Od Nirvany - C.D Juliette

Dziewczyna początkowo zaskoczona zachowaniem dziewczyny, która wyglądała na młodszą od niej. Wyglądało to tak, jakby w ogóle nie miała szacunku do starszych od niej osób. No cóż… pora ją tego nauczyć. Niv zmierzyła chłodnym wzrokiem ową przybyszkę zakładają ręce na piersi.
-Dla Twojej wiadomości, uznaję zasadę oko za oko ząb za ząb, więc zastosuj szacunek do starszych Ci osób – warknęła Nirvana. Nie lubiła takowych osób.
Nieznajoma tylko prychnęła pogardliwie, prawdopodobnie oznajmując , że kompletnie olewa radę Nirvany. Spojrzała na nią badawczym wzrokiem unosząc jedną brew.
-A kim Ty jesteś by mówić mi co mam robić? Huh? – prychnęła
-Jestem osobą, starszą i zapewne silniejszą od Ciebie… kurduplu – odparła szorstko Niv
Nowa przybyszka z początku zbita z tropu, nagle poczerwieniała ze złości. Nirvanę jednak to kompletnie nie obchodziło, westchnęła tylko głęboko spoglądając na nieznajomą chłodnym wzrokiem.
-Pokój 28 jest dwa pokoje dalej ode mnie… -powiedziała kręcąc głową – W prawą stronę… - dodała, kiedy zauważyła, że owa nieznajoma idzie w przeciwnym kierunku.
Ta tylko spojrzała na Niv morderczym wzrokiem, po czym odwróciła się na pięcie, by dostać się do swojego apartamentu. Siedemnastolatka odprowadzała ją wzrokiem, kompletnie nic nie mówiąc. Jednakże w końcu nieznajoma zorientowała się, że na nią patrzy więc odwróciła się niezadowolona.
-Co się gapisz? – warknęła
-Od tego ma się oczka… prawda? – odparła nonszalancko Niv wzruszając ramionami – A właśnie.. kim jesteś… jeśli można wiedzieć?

(Julie? A bardziej Rubii? Wena poszła w ciul daleko .-. )

Od Natsume - C.D Mary

Zamierzałem iść tylko szybko do siebie, zanim Mary się obudzi jednak chyba się spóźniłem. Kiedy już wróciłem, drzwi były zamknięte i na dodatek nie wyczuwałem jej obecności. Nie chce mi się jej jakoś specjalnie szukać po całym ośrodku więc poczekam, powinna wrócić w przeciągu godziny, no może dwóch. Oparłem się o ścianę, odchylając głowę do tyłu i głośno wzdychając. W sumie to żałowałem, że skarciłem Madarę, nudzi mi się tak samemu. Przymknąłem oczy bębniąc palcami o chłodną ścianę, strasznie było tutaj zimno... Wydawało mi się, że wręcz zasnąłem kiedy usłyszałem czyjeś kroki. Mary weszła na piętro, nie zdążyła nawet dojść do drzwi kiedy walnęła o ścianę i upadła na ziemię. Podbiegłem do niej, przyłożyłem wierzch dłoni do jej czoła i odsunąłem ją szybko jak poparzony, ma jeszcze większą gorączkę i się szlaja... Wyjąłem z jej kieszeni klucze do jej apartamentu (grzebało się troszku w jej ubrankach XD), wziąłem ją na rączki i prędko otworzyłem drzwi. Nie było to łatwe, jeśli miało się na rękach dziewczynę, ale jakoś sobie poradziłem. Kopniakiem zamknąłem drzwi i popędziłem do jej sypialni, kładąc ją na łóżku. Okryłem ją kołdrą i udałem się wpierw do kuchni, a następnie do łazienki w poszukiwaniu jakichś lekarstw. Czy ona naprawdę nie ma tutaj niczego? Najwyraźniej nie, ponieważ szukałem z dwadzieścia minut i nic, żadnych leków. Zrezygnowany usiadłem w nogach łóżka, zastanawiając się co teraz mam robić. Chyba nie mam innego wyjścia jak użyć swoich mocy. Nie bałem się, że coś jej zrobię, miałem już opanowane wszystko do perfekcji. Usiadłem nieco wyżej tuż za jej plecami, położyłem obie dłonie na jej czole zamyślając się. Jej klatka piersiowa unosiła się co chwilę delikatnie w górę i w dół. Była pogrążona w płytkim, niespokojnym śnie spowodowanym jej chorobą. Jeśli to nie ma przerodzić się w coś groźniejszego, muszę ją wyleczyć już teraz. Zadarłem głowę do tyłu mamrocząc ciche słowa, coś na wzor modlitwy w dawno zapomnianym już innym języku. Języku duchów. Posługuję się nim niemal od urodzenia, więc przychodzi mi to z ogromną łatwością. Wypuściłem znak który lekko błysnął na skórze dziewczyny i po chwili zniknął. Odsunąłem się od niej powoli, nadal z lekko uniesionymi rękoma. Powoli zszedłem z łóżka i odwracając wzrok opuściłem swoje ręce, teraz wystarczy poczekać aż ona się obudzi. Ciekawi mnie, gdzie to nagle zachciało jej się tak chodzić, bo na pewno nie szukać mnie. Właśnie dlatego nigdy nie chciałem ingerować w znajomości z ludźmi... byli o wiele bardziej problematyczni niż duchy, których rozumowanie było proste. Chociaż za nimi również nie przepadam. Ponownie na nią spojrzałem, kiedy usłyszałem ciche stęknięcie. Wpierw poruszyła się niespokojnie, dopiero potem otworzyła swoje oczy, kilkakrotnie nimi mrugając, żeby coś zauważyć.
- Natsume? - zapytała kiedy już się jakoś rozbudziła - Co ty tutaj robisz?
Nie odpowiedziałem od razu, wpierw zlustrowałem ją swoim przenikliwym wzrokiem, pozbawionym jakichkolwiek emocji. Dopiero po minucie zdobyłem się na to, żeby jej łaskawie odpowiedzieć.
- Na chwilę poszedłem do Ciebie, kiedy jeszcze spałaś. Kiedy wróciłem nie było cię w środku, chwilkę poczekałem aż wreszcie się pojawiłaś. Wlazłaś w ścianę i zemdlałaś... zaniosłem cię do środka. Ty chyba tyle. Lepiej już się czujesz?
Przez chwilę się zastanawiała nad swoim stanem zdrowia, jednak po chwili powiedziała, że jest już lepiej. Przytaknąłem spoglądając na okno i ośnieżony parapet.
- A czemu wyszłaś z apartamentu?
- Poszłam do naukowców po leki...strasznie źle się czułam, jednak nic mi nie dali więc wróciłam z pustymi rękoma.
- Nie dali? - zdziwiłem się, chyba musieli mieć jakieś straszne zamieszanie skoro jej nie pomogli, potem ich odwiedzę. - No ale jest z Tobą lepiej i to się liczy, dzisiaj już nigdzie nie wychodź, odpoczywaj. Mogę ci pomóc, no chyba, że nie chcesz... - spojrzałem na nią z poważną miną
- No możesz... głodna jestem.
Aha? Ja oferuję się cały a ta ze mnie kuchcika robi, chociaż w sumie ja też jestem głodny więc na tym tylko zyskam. Wstałem i ruszyłem z wolna w stronę kuchni, żeby ogarnąć co ona tam ma. W sumie to umiem gotować, bo mieszkam sam od małego i jakoś muszę sobie radzić. Wyjąłem kilka produtków, które przyszły mi na myśl i zacząłem gotować. Ostatecznie danie które przygotowałem, było dosyć proste w przygotowaniu, ta zaszalałem i zrobiłem Spaghetti Bolognese. Wpierw podsmażyłem cebulę, którą wcześniej drobniej pokroiłem. Kiedy cebula była już prawie usmażona dodałem czosnek, po minucie lub dwóch gotowe usmażone produkty dałem do garnka na sos. W między czasie widelcem zacząłem ugniatać mięso które smażyło się na patelni. Mięso również po pewnym czasie wsadziłem do garnka. Dodałem kilka ziół i zacząłem to wszystko dusić, jak na razie idzie mi dobrze. Rozdrobniłem pomidory wraz z sosem i koncentraten w mikserze, otrzymaną konsystencję dodałem do garnka, ponowne duszenie. Po 25 minutach kiedy sos zrobił się już gęsty, wyłączyłem go i przeniosłem się do makaronu który cały czas się gotował. Odcedziłem makaron, sprawiedliwie rozdzieliłem porcję, kluski polałem mięsnym sosem.
- Natsume skończyłeś? Głodna jestem...
- Tak, możesz już przyjść - zawołałem kładąc talerze na stół.

(Mary? Udław się)

Od Mary - C.D Natsume

- Aha - odpowiedziałam wpatrując się w niego jeszcze zaspana, jakoś jego obecność mi nie przeszkadzała - To ja idę dalej spać - z powrotem położyłam się tak jak wcześniej, gdy już miałam z powrotem zasnąć zostałam szturchnięta lekko w bok - Hm?
- ...śpij - powiedział Natsume przekrzywiając głowę i zerkając na ścianę
Nie do konca chyba chciał mi powiedzieć, żebym spała ale jedynie przytaknęłam i znów zasnęłam. Jednak gdy się po raz kolejny obudziłam chłopaka nie było koło mnie. Jakoś było mi smutni z braku jego obecności, jednak teraz mogłam się przebrać. Zsunęłam się z łòżka i udałam się po ubrania. Od razu w sypialni się przebrałam, no oczywiście w sukienkę. Przetarłam po raz któryś oczy i zerknęłam na zegarek. Niby nie tak wcześnie ale pora wstawać. W nocy pewnie nie będę mogła spać. Dotknęłam dłonią czoła, cały czas mam gorączkę. Może jednak pójdę poprosić o coś...chociaż tutaj w ośrodku mogą sprawić chyba ze od razu przejdzie mi gorączka, ach ta nowoczesność. Z trudem ustałam dłużej na nogach, może lepiej się położe i poczekam aż zawroty głowy przejdą. Nie, mam przecież iść.  Zaczęłam szurać stopami po zimnej podłodze aż wreszcie ubrałam buty i cieplejsze nakrycie. No tak, ciągle zima i z dnia na dzień jest zimniej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz by nikt nie wszedł i udałam się w stronę centrali. Pomimo że długo tu jestem nadal się nie orientuję w terenie i w dodatku w tym stanie to powinnam dostać nagrodę ze udało mi się wyjść z pokoju pomimo że prosta droga z mojego punktu widzenia wygląda jak kręta droga. Cudem dotarłam do szklanych drzwi po czym je otworzyłam nie zaliczając upadku. Kilku ludzi pytała mnie czy dobrze się czuję jednak ja tylko odpowiadalam krótkie "tak" i szłam sama do końca nie wiedząc gdzie. Stanęłam przed jakimiś białymi drzwiami po czym pociągnęłam za klamkę i weszłam do pomieszczenia. Wokół panował straszliwy bałagan, czy do jakiegoś archiwum weszłam bo wszędzie były jakieś teczki z datami. Chyba nie powinnam czytać ale...
- Co ty tu robisz?! - krzyknęła kobieta wbiegajac zdyszana do pokoju - Nawet jeśli jesteś Sigma nie możesz tu przebywać - o jakiś świeżak rozpoczął pracę tutaj?
- Macie może coś abym wyzdrowiała? Mam gorączkę A przecież tu wszystko to maszyny z przyszłości to i coś na gorączkę powinno być - przez kilka minut kobieta wpatrywała się we mnie zdziwiona, no tak zaczęłam kołysać się w miejscu po czym zerkając na szafkę na której stało białe pudełeczko i sterty papieru
- Nie. Lepiej posiedź U siebie, bo ci się pogorszy. Przeszkadzasz w pracy - niby odrobina troski, ale i tak się chce mnie się pozbyc
Posłusznie opuściłam pomieszczenie, w innym przypadku zaczęłabym sie z nią kłòcić. Zamknęłam za sobą drzwi po czym zaczęłam kierować się wzdłuż korytarza. Znòw zaczęło mi się pogarszać, no dobra wracamy. Głupio zrobiłam że wyszłam z pokoju, no ale nie chciało mi się w nim siedzieć. Stuknęłam butem o podłogę i ruszyłam dalej. Jak się wywalę to już na pewno nie wstanę. Trzymałam się ściany i sunęłam dalej. Jakoś tak się stalo. Z powrotem wróciłam do budynku mieszklalnego, zaskoczona wpatrywałam się w chłopaka jak stoi przed moimi drzwiami. Ten od razu słysząc kroki odwrócił się w moją stronę. Przyszedł poszedł i znów przyszedł...A może coś jeszcze ominęłam? Jakoś tak szłam w jego kierunku i potknęłam się o własne nogi lądując twarzą na ścianie.

Od Vanilli - C.D Rick'a

To normalne, że kiedy coś się dzieje wtedy Heaven dostaje troszeczkę na główkę, a to co mnie otacza staje się mało bezpieczne. Przetarłam swój czerwony policzek i wytarłam krew z noska. Skoro jestem Sigmą powinnam się obronić …. Mimo wszystko w ogóle się tego nie spodziewałam. Z jednej strony miałam straszne wyrzuty sumienia, że pozwoliłam się pocałować.
-Czy wyglądam, jakby było wszystko w porządku ? – mruknęłam cicho. Wstałam z krzesła i jakby zignorowałam na chwile Rick’a. Rozpuściłam włosy tak by nie było widać mojej czerwonej twarzy oraz pojedynczych łez. Haruka i Natsu nie pozwolili Heaven’owi iść za mną i tak samo zrobili z Rick’iem. Teraz niestety będą musieli sobie poradzić sami. Skończyli chyba pić około godziny 2 ? Może 3 była jakoś tak. Z tego co wiem to od tego momentu Heaven nie wypił ani trochę więcej. Heaven wszedł do sypialni jakby tak trochę niepewnie. Trochę ? On wręcz bał się otworzyć drzwi.
-Heaven…- szepnęłam , wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Kilka centymetrów od chłopaka upadłam na kolana, a moje włosy zakryły teraz całą moją twarz. Złożyłam dłonie na piersi i załapałam się nimi za przed ramiona. Musiała teraz wyglądać jak mała dziewczynka. -..Przepraszam. – mruknęłam ponownie tak jakby nieco skruszona.
-Co… co ty mówisz… przecież ja..
-Nie zrobiłbyś tego, gdyby Rick mnie nie pocałował. Jesteś zazdrosny….
Nie powiedziałam nic więcej i on tak samo. Odsunęłam się tylko o dwa kroki do tyłu. To był zaledwie metr a czułam się jakby dzieliły nas kilometry. Wielka przepaść, która się ciągle poszerza. Ostatnimi naszymi słowami na ten wieczór były tylko „Dobranoc”. Każde z nas położyło się na dwóch krańcach wielkiego łóżka i obróciło się do siebie plecami. Czemu nawet teraz dzielił nas dystans ? Byłam wręcz pewna, że ani mi ani jemu nie uda się dzisiaj zasnąć. Chociaż jemu by to dobrze zrobiło. Może wytrzeźwieje. Przeleżałam jakieś pół godziny, może nieco więcej i ponownie wstałam do siadu. Z moich  oczu nieprzerwanie leciały łzy, a ja nie wiedziałam dlaczego. Przez to strasznie ciężko mi się oddychało, no i tez może częściowo przez spuchnięty nosek. Starałam się być cicho, żeby go nie obudzić, ale jak się zaraz okazało on wcale nie spał….
Równie się podniósł i sięgnął dłonią by nieco odsłonić moją twarz, bo przecież przez włosy teraz jej nie widział. Kiedy dotknął delikatnie mojego policzka aż się wzdrygnęłam i odskoczyłam trochę na bok. Nie dlatego, że się go bałam…. Po prostu każdy dotyk sprawiał mi teraz ból. Zastanawiałam się o czym on teraz myśli. Nie wie co zrobić.
-Obudziłam cie…? – siorbnęłam noskiem i wytarłam zapłakane oczy.
-Nie spałem… - mruknął cicho i za moment przysunął się bliżej mnie. – Znowu… - powiedział, a ja w tym czasie zerknęłam na niego kontem oka, dokładnie tak jakby pytała o co mu chodzi. – Znowu… przeze mnie płaczesz. W dodatku uderzyłem cie… znowu skrzywdziłem osobę, na której mi zależy. I to w najgorszy możliwy sposób….
W jednej chwili wstałam i przeniosłam się na kolana chłopaka. Spojrzał na moją twarz, a kiedy zobaczył moje zapłakane oczy, jakby przeklnął pod nosem.
-Masz siny policzek… - mruknął, a w tym czasie ja złapałam łapkami materiał jego koszulki, by następnie oprzeć czoło o jego umięśniony tors. – Boli ? – uniósł dłoń i wczepił palce w moje długie włosy. Martwi się ?
-Trochę, ale nie przejmuj się tym…- westchnęłam przymykając oczy. Nie wiem czemu, ale Heaven zsunął teraz rękę na mój policzek, jednak przed tym nim go dotknął złapałam go za nadgarstek.
-Skoro boli tylko „trochę” to dlaczego płaczesz…
Przez kilka minut w ogóle nie odpowiedziałam na to tylko powoli podniosłam główkę do góry. Teraz właściwie nasze twarze były na równi.
-Może jeszcze zapytasz, czy mi się to podobało ? – mruknęłam spuszczając wzrok i schodząc z jego kolan. Chciał mnie zatrzymać, ale kiedy próbował złapać mnie za rękę od razu ją wyrwałam. Zerwał się prawie natychmiast. Tak szybko bym nie zdążyła dojść do drzwi. Objął mnie od tyłu i nie pozwolił iść dalej. – Skoro wiesz, że mnie to boli, to po co pytasz…
Może i to lepiej, że prawie w ogóle się nie odzywał. Nie chciał powiedzieć czegoś nie tak bym znowu nie uciekła, czy żeby nie wywołać kolejnej kłótni. Wszystko mnie to już męczyło. W kompletnej ciszy Heaven zabrał mnie z powrotem do łóżka i ułożył zaraz obok siebie.  Mimo, iż leżałam do niego tyłem to jego tors przylgnął do moich pleców. Splótł nasze palce i pocałował mnie delikatnie w kark.
-Kocham cie…- szepnęłam cichutko. Na mojej twarzy przez chwilę pojawił się cień uśmiechu. Wykończona tym wszystkim: zasnęłam.


( Heaven ?) 

Od Rick'a - C.D Heaven'a

 Sam nie wierzył w to co powiedział. Alkohol wystarczająco uderzył mu jednak do głowy.  Pomyślał chwilę, w końcu może to wykorzystać. Specjalnie usiadł naprzeciwko Vanilly, a Heaven'owi posłał złośliwy uśmieszek. Ten tylko zaciskał pięści powstrzymując się, aby nie obić mu mordy.
- To kto zaczyna?-  mruknął Haru.
- Panie mają pierwszeństwo- Rick gestem ręki zachęcił dziewczynę do zakręcenia pustą butelką.
Spojrzała na niego z zabójczym grymasem. Chwyciła butelkę i zakręciła nią dość mocno. W niej odbijały się twarze grających osób. Patrzyli z niecierpliwością aż się zatrzyma. Przedmiot wskazał na Haru i Natsume. Skrzywili się lekko. Jednak byli na tyle pijani, żeby się pocałować. Set uśmiechnął się nieznacznie, patrząc na dziewczynę. Była jedna, a chłopaków czterech. Teraz przyszła pora by jeden z nich zakręcił butelką. Wziął się za to Natsume i obrócił nią. Już za drugą szansą, jeden koniec butelki wskazywał na Sigmę, a drugi na Rick'a. Dziewczyna westchnęła ciężko. Szatyn podszedł do niej i usiadł obok po turecku. Zacisnęła powieki jakby, czekając na upragniony koniec. Chłopak tylko się zaśmiał i ręką lekko podniósł jej głowę za podbródek, zbliżając tym samym ich usta.
- Nie przeżywaj tak, przecież to nie boli, a to tylko zabawa- szepnął, tak by tylko ona mogła do usłyszeć. Złożył na jej ustach nieznaczny pocałunek, szybko go pogłębiając. Przerwał mu jednak, wręcz kipiący złością Heaven. Odciągnął go od Sigmy z impetem rzucając o ścianę. Szybko go do niej przycisnął. Rick tylko syknął nieznacznie z bólu.
- Nikt nie pozwolił ci jej dotykać- warknął, przytrzymując go z taką siłą, że na ścianie powstały drobne pęknięcia. Niebieskooki westchnął ciężko przyglądając się wściekłemu, silniejszemu od niego, przeciwnikowi.
- To tylko zabawa- mruknął spokojnie, nie wyrażając ani krzty emocji, żadnego bólu, nawet drobnego grymasu. Po prostu patrzył.
- Chyba zbyt dobrze się bawisz- myślał, że zaraz materiał od jego koszuli się zerwie. Jednak to była zbyt dobra koszula. Nienawiść tliła się coraz bardziej w oczach srebrnowłosego. Myślał, że zaraz go zabije, albo zrobi coś gorszego.
- Heaven...- mruknęła stanowczo dziewczyna. Jednak on jakby jej nie słyszał, zamachnął się i... przez przypadek uderzył młodą Sigmę. Był to niezwykle mocny cios. Vanilla wręcz padła na ziemię. Zakryła ręką bolący nos. Rick zmarszczył brwi niezadowolony i dosłownie wyparował w dłoniach oprawcy. Pojawił się za nim, gdy Heaven odwrócił się, Set uderzył go pięścią w twarz z podobną siłą co on, choć mniejszą, ale wystarczającą by chłopak odszedł kilka kroków i oparł się o ścianę. Jakby  uspokajając się, kucnął przy dziewczynie i pomógł jej wstać.
- Skoro ci tak na niej zależy, to mógłbyś kurwa uważać co robisz i postarać się jej słuchać- syknął na niego. Wziął serwetkę, bo ta pierwsza wpadła mu w ręce i przycisnął ją do nosa dziewczyny. Posadził ją na krześle. Wyglądała na zawiedzioną, jednak ciężko to było określić dla Rick'a. Chyba pierwszy raz się o kogoś martwił i nie przejmował własnym tyłkiem.
- W porządku?- zerknął na nią niepewnie i oparł się o mahoniowy stół z niecierpliwieniem wyczekując odpowiedzi.

<Vanilla? Heaven? :v >
Layout by Hope