piątek, 8 maja 2015

[Quest 1 cz.3] Od Chiyo - C.D Nanami [+16]

Zakryłam usta dłonią, gdyż pył dalej znajdował się w powietrzu. Machnęłam drugą ręką w powietrzu chcąc go jakby rozrzedzić. Podeszłam do zwłok i kucnęłam. Nanami była zaraz za mną, popatrzyłam na nią kątem oka i uśmiechnęłam się lekko, sama nie wiem co to miało niby oznaczać, ale się uśmiechnęłam:
- Zostawimy to już tutaj.. Zajmą się nim wyższe siły - westchnęłam gwałtownie podnosząc się z kucków - A co do tego ładunku to naprawdę nic się nie stało - zaśmiałam się - Będziemy się potem musiały wykąpać - zrobiłem nieco bardziej zadziorną minę klepiąc ją po pleckach. Podczas, gdy prowadziłyśmy tę zaciekłą konwersację pył opadł na dobre.
- Dobra, to czas ruszać dalej.. Musimy ich dzisiaj znaleźć - westchnęłam odgarniając grzywkę nieco do tyłu. Poszłyśmy więc dalej. Na wszelki wypadek wyciągnęłam mój młot i oparłam go na ramieniu. Ludzie oglądali się za nami z szeroko otwartymi oczyma. Prychnęłam tylko pod nosem i spojrzałam kątem oka na Nanami.
- Musimy wejść wyżej.. Stąd niczego nie widać - westchnęłam, nie czekając dłużej na moją towarzyszkę ruszyłam biegiem  w kierunku najmniejszego budynku. Wykonałam kilka skoków, których mógłby pozazdrościć nawet najlepszy akrobata w cyrku i znalazłam się na dachu. Wtedy dopiero obejrzałam się na Nanami. Uśmiechnęłam się półgębkiem patrząc w jej kierunku, po chwili już była przy mnie. Zaczęłyśmy biec po dachach rozglądając się dookoła, tak było szybciej niż chodzenie piechotą po tym labiryncie ulic i ślepych zaułków. Spostrzegłam interesujące mnie wydarzenia. Kiwnęłam do koleżanki, żeby poszła za mną. Usadowiłyśmy się wygodnie na dachu oglądając całą sytuację. Chyba akurat dokonywali transakcji.. W biały dzień? Nieco niebezpiecznie, choć ta dzielnica była na pewno mniej uczęszczana niż inne w mieście.
- To co, robimy wjazd z buta na Spartanina, czy może ściągamy ich powolutku? Ja to bym sobie powalczyła - wyszczerzyłam moje białe kiełki spoglądając na dziewczynę obok. Uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. Zeszłyśmy więc na jedną z uliczek, schowałyśmy broń - mówiąc łatwiej, dwie dziewczynki nieodnajdujące się we własnym mieście zawędrowały do jakiegoś zaułka i przypadkowo spotkały dziwnych, napalonych panów z bronią.. Normalka.
- Gdzie ty nas zaprowadziłaś Nanami?! - zapytałam całkiem głośno, udając zdenerwowany ton. Machnęłam przy tym rękami(dla lepszego efektu). Wzrok tych bandziorów skierował się na nas. Nanami zauważyła mężczyzn i zrobiła zaniepokojoną minę.
- Ty chciałaś tu wejść.. - mruknęła do mnie cichutko. Faceci uśmiechnęli się natychmiastowo, jak po rzuceniu jakiegoś świetnego zaklęcia na szczęście lub nawet po podaniu gazu rozweselającego.
- Panie się zgubiły? - zapytał całkiem łysy z tatuażem na głowie. Był wyraźnie nami zainteresowany. Uśmiechnęłam się niewinnie cofając się lekko do tyłu. On zaś zrobił krok do przodu, ciągnąc za sobą jeszcze dwóch wyglądających (nie)groźnie typków. Znów spojrzałam na Nanami, wyglądała na przygotowaną do walki. Bardzo dobrze, ja także taka byłam. Coraz to bardziej zmniejszali dystans nas dzielący.
- Może i tak.. - westchnęłam. Popatrzyli po sobie, zobaczyłam,że mają już przygotowane noże, a trzej z tyłu bronie przy pasku gotowe do wystrzału. Wyciągnęłam dłoń w prawo, pojawił się w niej wielki młot. Przekręciłam nim przecinając powietrze, a potem oparłam na ziemi. Nanami w tym czasie przygotowała się do użycia swojej Arcany i ekwipunku. Przez chwilę jakby stracili w siebie wiarę, lecz po chwili bronie już były skierowane na nas... Te, które wcześniej były przy pasku jak i te, które zostały (lub nie) wtedy sprzedawane. Wycelowali, pierwszy z nich oddał pierwszy strzał w stronę Nanami. Odepchnęłam ją i obie uszłyśmy bez szwanku, ona ruszyła na jednego z nożem a ja na TEGO PIERWSZEGO. Zmiażdżyłam jego czaszkę przy jednym uderzeniu. Padł na kolana, zabrałam mu pistolet i zanim drugi zbliżył się do mnie, strzeliłam mu w ramię, on zaś oddał strzał w bliżej nieokreślonym kierunku. Podbiegłam do niego i na dodatek jeszcze dobiłam ciosem w kręgosłup. Jeden z nich zbliżył się do mnie od tyłu, pokonała go w tym samym momencie Nanami. Uśmiechnęłam się do niej półgębkiem i wystawiłam rękę, żeby przybiła piątkę. Jakoś się do tego nie garnęła więc chwyciłam jej dłoń i delikatnie przybiłam do swojej. Potem pobiegłyśmy na ostatniego.. Strzelał na oślep, jednak całkiem dobrze mu to szło. Kula drasnęła mnie w ramię, a Nanami w łydkę, mimo to nie poddałyśmy się. Ręce trzęsły mu się niemiłosiernie, kopnęłam go w dłoń, w której trzymał broń, a potem Nanami ułożyła go tak, żeby mógł swobodnie mówić.
- Ty jesteś tym "bossem", tak? - zapytała jako pierwsza Nanami.
- Nic, kurwa wam nie powiem - warknął, aż się popluł, dosłownie jak dziecko. Wywołało to szerszy uśmiech na mojej twarzy, rozkoszne, jak to jest miło patrzeć na takich ludzi.
- Na pewno? - zbliżyłam usta do jego ucha - Jesteś tego taki pewien, hę? - wyszeptałam. Pokazałam towarzyszce, żeby wykręciła mu trochę tę jego rączkę. Jęknął z bólu.
- No dobra,dobra! Mieliśmy się spotkać z innymi, ale nie przyjechali! - warknął - Puśćcie mnie już!
Przewróciłam oczami i podniosłam go do góry.
- Grzeczny chłopiec - uśmiechnęłam się - Nanami to teraz prowadzimy go do odpowiednich służb, prawda? - zapytałam odwracając sie do niej - Masz może jakieś kajdanki?
- Tak, mam. Pomyślałam o tym wcześniej - uśmiechnęła się szeroko, zapięła je na nadgarstkach bandziora.
[...]
Zaprowadziłyśmy go za kraty. Trafił tam, gdzie powinien siedzieć już od początku swojej działalności. Dostał to na co zasłużył. 
[...]
- Nanami! Jak tam twoja noga? - zapytałam wieszając się na jej ramieniu z uśmieszkiem. Właśnie wracałyśmy z więzienia..Do naszej "siedziby".
- Boli - zaśmiała się całkiem dziwnie.
- Mnie ręka też boli, zaraz to opatrzymy - poklepałam ją po pleckach.

Od Inoue - C.D Rene

Inoue postarała się opanować. Odetchnęła głęboko, po czym wyprostowała plecy i uniosła podbródek. Czuła się dziwnie. Miała na sobie koszulkę i spodenki całkiem obcego chłopaka... Właściwie chętnie dowiedziałaby się czegoś na temat miejsca, w którym się obudziła, tak zwanego „Ośrodka”. Nie zmieniało to faktu, że jak najszybciej chciała znaleźć się w swoich ubraniach... A przede wszystkim, w bieliźnie. Pokiwała głową, po czym posłała chłopakowi nieco nieufne spojrzenie.
- Bardzo chętnie sobie pozwiedzam, ale jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym ubrać się... normalnie. - odparła bezbarwnym tonem.
Rene wzruszył ramionami. Falka odebrała to jako „tak” bądź „może być”. Wyszła więc na korytarz, po chwili zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, gdzie jest jej apartament. Chłopak widząc jej niepewność, westchnął, po czym wskazał drzwi naprzeciwko.
- Tam sobie siedziałaś, tak dla jasności.
Inoue nic nie odpowiedziała. Weszła do owego pokoju, rozglądając się uważnie. Tak, to był zdecydowanie on. Pierwsze, co zrobiła, to skierowała się do sporej szafy, chcąc ubrać się należycie. Otworzyła jej drzwiczki i stanęła jak wryta. Gdzie była jej cała odzież?! Gdzie sukienki, gdzie jeansy, gdzie... gdzie bielizna?! Półki świeciły pustkami, a na wieszakach wisiały jedynie cienkie koszule, podobne do tej, którą wcześniej miała na sobie.
- To jakiś żart?! - warknęła.
Rene przyglądał się temu z zainteresowaniem.
- Kto by pomyślał, niby taka wstydliwa i niewinna, a szafa pełna przezroczystych koszulinek... - powiedział, po czym uśmiechnął się zadziornie.
- To nie moje! - odparła zezłoszczona całą tą sytuacją Inoue.
Było już około szóstej, a raczej o tej porze nic sobie nie kupi... I nagle do pokoju wpadła kobieta w fartuszku, dość otyła, ale energiczna. W rękach trzymała wielki kosz pełen... bielizny i ubrań białowłosej. Pracownica ośrodka położyła go na środku pokoju, po czym złapała się pod boki i posłała milczącej Falce niechętne spojrzenie.
- A dziękuję to gdzie? Wiesz, ile miałam z tym roboty? Te głupie sukienki zabarwiły koszulę innego mieszkańca, zdajesz sobie sprawę, że teraz mogę mieć kłopoty?! - krzyknęła piskliwym głosem.
Falka aż zbladła. Wbiła paznokcie w dłonie, próbując opanować gniew.
- Jakim prawem zabrała pani moje ubrania... Moją bieliznę... Co pani w ogóle sobie wyobraża?! To są moje PRYWATNE rzeczy i nie ma pani prawa ich dotykać! - wysyczała po chwili.
Kobieta trajkotała o tym, że to nie była jej zachcianka i że musiała, jak to powiedziała, te szmaty wyprać i doprowadzić do sterylności. Żywo wymachiwała rękoma. Po jakichś pięciu minutach wyszła oburzona i zdegustowana, trzęsąc swoim tłustym biustem. Falka miała ochotę odgryźć tej paniusi głowę. Zapewne, gdyby pracownica nie wyszła po dobroci, Inoue nie miałaby dla niej litości... Rozgniewana złapała całą potrzebną jej odzież i ręcznik, po czym otworzyła drzwi, które wydawały się łazienką. Zamknęła się za nimi, ale po chwili wyszła, niemalże wyrażając drzwi. Coż, łazienka to to nie była... Pokój wyglądał raczej jak spiżarnia czy coś w tym stylu. Tym razem dziewczyna trafiła do odpowiedniego pokoju, zatrzasnęła się i oparła o ścianę. Złość jakby nieco zelżała, a wszystko dzięki niezwykłemu widokowi. Jej łazienka wyglądała niesamowicie. Błękitno-turkusowo-białe kafelki dawały ciekawe połączenie... Praktycznie połowę ogromnego pokoju stanowiła wanna, przypominająca mini basen. Naukowcy przynajmniej zadbali o to, żeby Inoue miała dostęp do dużych ilości wody. Żeby jej Arcana i ciało funkcjonowały poprawnie, musiała przesiadywać w wodzie co najmniej dwie godziny dziennie.
- Czy tu naprawdę nikt nie szanuje cudzej prywatności? - szepnęła sama do siebie.
Wypełnia wannę wodą po brzegi, co zajęło jej chwilę czasu. Następnie rozebrała się i z westchnieniem rozkoszy weszła do cieplutkiej cieczy. Bawiła się nią, tworząc różne kształty. Nadal była lekko poddenerwowana, ale to uczucie szybko mijało. Dziewczyna nawet nie zdążyła poukładać myśli, bo nieświadomie zasnęła...

<Rene? Teraz to musisz ją jakoś stamtąd wyciągnąć...>
Layout by Hope