poniedziałek, 2 marca 2015

Od Mei - C.D Daniela

- Miło mi poznać. - odpowiedziała spoglądając w oczy naszkicowanej Seiko. Milczeli przez chwilę. Ciężko jest prowadzić rozmowę, kiedy obydwaj rozmówcy są milczący. - Myślisz, że powinnam nadać jej barwy? - zapytała po chwili stukając palcem w rysunek.
- Jak uważasz...wyglądałaby wtedy jak żywa. - mruknął, spoglądając na pracę dziewczyny.
- Zrobię to. - odparła chowając luźną kartkę do szkicownika. - Spodobało by się jej. Tak myślę. - po tych słowach znów zapadła cisza. Po błękitnym niebie sunęły ospałe chmury zza których wyglądało Słońce. Jaka szkoda, że od tego wszystkiego odgradzało ich szkło.
- Kto wie...może kiedyś jej pokażesz...? - zamyślił się chłopak. Mei wiedziała, że całą duszą jest teraz ze swoją rodziną.
- Raczej nie. - odparła spokojnie przekręcając kartki w notatniku. Zaznaczała ołówkiem elementy, które chciała poprawić bądź rozrysować od nowa. Daniel obserwował kątem oka jej poczynania jednak nie zadawał zbędnych pytań.
- Od dawna rysujesz? - spytał od niechcenia.
- Od zawsze. - odpowiedziała zaczynając tworzyć kwiatka na jednej z kartek. Z niewielkiego, ubogiego konturu zaczęły wyłaniać się kolejno łodyżka, płatki i pojedyncze listki.

( Daniel? Wybacz mi długość tego opowiadania. )

Od Rosie - C.D Daniela

Lekko wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam w kierunku głosu. Chłopak, który po części wyglądał jak moje przeciwieństwo stał naprzeciw mnie i stwierdził, że prosiłam, aby tu przyszedł. Nie miałam zielonego pojęcia jak wszedł do mojego mieszkania, ale bardziej zaciekawiło mnie czemu uważa, że to właśnie ja go o to upraszałam. Z lekkim niezrozumieniem w oczach przyjrzałam mu się. Niemalże wszystko było u niego czarne włącznie z tęczówką oka, jedyne co go do mnie upodobniało to blada jak kreda skóra. Zrobiłam nieśmiało krok ku niemu delikatnie spuszczając głowę. Czułam się trochę nieswojo, ale ciekawość wzięła górę.
- Skąd wiesz, że to ja? - zapytałam wyglądając spoza kosmyków białych włosów
Chłopak sięgnął dłonią do kieszeni, z której wyciągnął pognieciony i ubrudzony skrawek papieru. Dokładnie mu się przyjrzałam. Ogólnie wszystko wyglądało na moje pismo. Pochylone, szybkie i niezgrabne. Zawsze tak piszę, gdy jestem spóźniona lub rozdrażniona. Był tam także podany numer pokoju, ale plama od kawy zasłaniała idealnie styk ostatnich liczb przez co było to dosyć niewyraźne. Nie zważając na mojego gościa podbiegłam do łazienki i wyjęłam kawałek waty. Lekko zamoczyłam go w wodzie i przejechałam bardzo dokładnie po plamie. Potem szybko przycisnęłam papier do ręcznika i podbiegłam do kuchni. Wzięłam zapalniczkę, po czym w bezpieczniej odległości oświeciłam nią kartę od spodu. Było widać delikatne zarysy przyciśniętego długopisu, które układały się w wyraźny numer mojego apartamentu. Byłam tym do tego stopnia skupiona i zdziwiona, że nawet nie zauważyłam jak chłopak stoi za mną i przygląda się temu numerowi. Dopiero, kiedy poczułam jego oddech na swoim karku szybko odłożyłam sprzęty. Tym razem to on mi się przyglądał. Z każdą chwilą czułam się coraz dziwniej, aż w końcu poczułam jak znowu oblewam się delikatnym rumieńcem i szybko spuściłam głowę. Niby nic, bo to tylko lekko różowe policzki, ale jednak wstydziłam się tego. Nie był, aż taki wysoki jak inni chłopacy.
- Czyli to właśnie do mnie miałeś przyjść… - wyszeptałam jakbym mówiła do siebie trzymając kartkę w trzęsących się dłoniach
- Na to wygląda - odparł, a ja uniosłam głowę
Miał dobry słuch. Mój szept jest bardzo, ale to bardzo cichy. Po chwili takiego stania zaprosiłam go do salonu. Usiadłam obok niego na kanapie oddając mu zapiski.
- Dziwne.. wygląda jak moje pismo, ale nie przypominam sobie, żebym coś takiego pisała. Chyba naukowcom znowu się nudzi w laboratorium - mruknęłam cicho
- Nie pomyślałbym żeby tak rozszyfrować te cyfry - stwierdził oglądając ścinek papieru
- Nauczono mnie tego parę lat temu - odpowiedziałam ściskając roztrzęsione dłonie, a po chwili milczenia dodałam - Jestem Rozalia, ale proszę mów mi Rosie… - niemalże wyszeptałam drugą część zdania
Nie wiedziałam jak potoczy się dalej nasze spotkanie. Wydawał się nawet w miarę i z chęcią przeszłabym się z nim do parku lub innego miejsca. Westchnęłam cicho i jeszcze raz spoglądnęłam kątem oka na Daniela przez kosmyki włosów.

Od Riki - C.D Atasuke

Zaśmiałam się cicho. Pokazałam okładkę książki, by mógł spokojnie przeczytać tytuł, a nie wyginać się jak ryba jakaś.
-Nie znam…- powiedział po przeczytaniu tytułu- Dobra jest?
-Dopiero zaczęłam- uśmiechnęłam się
Chłopak oparł się o ławkę, a ja powróciłam do czytania. W ciszy długo nie usiedziałam, ale to nie był on tylko ja.
-Jak masz na imię?- zapytałam
Chłopak spojrzał na mnie.
-Ataskuke…- odparł
-Ale słodkie imię!- powiedziałam- Od dziś się zwiesz Ataś!!
Chłopak odwrócił wzrok rumieniąc się. Ale on był słodki!
-Tiaa… a Ty jak masz na imię?- zapytał
-Rika- powiedziałam z uśmiechem
Chłopak pokiwał głową. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Chłopak spojrzał na mnie.
-Głodna jesteś?- spytał
-A nie słychać?- zaśmiałam się
Schowałam książkę do torby. Nawet jednej strony nie przeczytałam. Wstałam i pomachałam Atasuke na pożegnanie. Zarzuciłam torbę na ramię i poszłam do subway’a. Gdy wychodziłam wpadłam na… Atasuke?! Gdy na niego wpadłam upaćkałam mu bluzę kanapką.
-Przepraszam!- powiedziałam zawijając kanapkę w papier i wrzucając ją do torby
-Nic się nie stało…- westchnął
-Mogę Ci to uprać…- powiedziałam
Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony po czym rozpiął bluzę i ją zdjął, po czym mi ją podał. Wzięłam ją i poszłam do domu wyjęłam klucze do apartamentu. Otworzyłam drzwi, a potem natychmiast je zamknęłam. Papuga wleciała mi na ramię. Skierowałam się do łazienki i spojrzałam na stan bluzy chłopaka. Mogło być gorzej. Wrzuciłam ją do pralki i ją włączyłam. Papuga poleciała do mojego pokoju, a ja skierowałam się do drzwi wejściowych. Otworzyłam je i usłyszałam głośne:
-AŁ!
Pociągnęłam drzwi do siebie. Za nimi stał Atasuke, który trzymał się za nos, który lekko krwawił.
-Przepraszam!- powiedziałam
-Znowu Ty?- zapytał
-Wejdź! Dam Ci okład z lodu- powiedziałam
Chłopak niechętnie wszedł. Zamknęłam drzwi i pognałam do kuchni. Z zamrażalki wyjęłam okład i poszłam do Atasuke, który siedział na fotelu pochylony. Podałam mu okład. Chłopak wziął go nawet nie dziękując.
-Khkm!- chrząknęłam
-Ugh..dziękuję…- odparł
Uśmiechnęłam się. Poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Chłopak siedział cicho. Po chwili krwawienie ustało, a chłopak oddał mi okład, który z powrotem wrzuciłam do zamrażalki. Chłopak ruszył ku wyjściu.
-Już idziesz?- spytałam
-No, a co mam robić?- odparł
-Posiedź ze mną chwilę proooszę?- powiedziałam
Chłopak westchnął, ale zgodnie pokiwał głową i usiadł na fotelu. Uśmiechnęłam się.
(Atasuke?)

Od Emily - C.D Vincenta

Cofnęłam się o jeden krok i spuściłam wzrok. Zacisnęłam dłoń na torbie. Czułam jak stale gula w moim gardle stale rośnie. Nie mogłam powstrzymać napływających łez. Szlag! Znowu biorę wszystko do siebie.
-Ta… być może…- odparłam szeptem
Widziałam jak chłopak do mnie podchodzi. Cofnęłam się o jeszcze jeden krok. Zauważyłam, że moja łza spłynęła na podłogę. Najgorsze było to, że chłopak to zauważył.
-Czy Ty…. płaczesz? –spytał
-To wszystko przez to, że biorę wszystko bardzo do siebie....- wyszeptałam
-Ty tak na poważnie?- zapytał
Pokiwałam delikatnie głową.
-To jakaś beksa jesteś! –odparł
W tym momencie nie wytrzymałam. Podniosłam głowę i dałam mu z całej siły „z liścia”. Gdy oderwałam dłoń od jego policzka były widoczne moje odciśnięte palce, a jego policzek był czerwony jak nie wiem. Pisnął z bólu i szybko dotknął policzka.
-Nigdy nie waż się mnie tak nazywać..- warknęłam i zbiegłam na dół po schodach
Wybiegłam przez drzwi, a potem wbiegłam do parku. Usiadłam na ławce, a potem wzięłam kolana pod brodę. Po chwili ukryłam w nich twarz. Poczułam, że ktoś siada koło mnie. Wiedziałam, że to ON.
-Czego chcesz?- szepnęłam- Znowu mnie obrazić może?
Usłyszałam ciche westchnięcie.
-Nie…- odparł chłopak
-To czego chcesz?- powiedziałam ciągle szeptem
Kolejne ciche westchnięcie ze strony chłopaka. Poczułam jak z mojej torby wyjmuje szkicownik. Zaczął go przeglądać.
-Ty to rysowałaś?- zapytał
-Nie, mój kot… pewnie, że ja!- odparłam- Pewnie powiesz, że są do.... czterech liter
-Nie!- powiedział- Są całkiem… ładne...całkiem...
Było słychać, że mówi to z wielkim... trudem. Otarłam moje łzy.
-Jasne..- powiedziałam wychylając głowę z kolan obierając własność
-Ja... poważnie mówię!- odparł
Znowu mówił z trudem.
-Mhm… tak samo jak z tą beksą?- zapytałam unosząc jedną brew- Tak szczerze?
Chłopak się zmieszał i odwrócił wzrok. Spojrzałam na niego.
-Co do tego to ja..no...- ostanie słowo nie chciało mu przejść przez gardło-No.. wiesz...ja
-No nie wiem- uśmiechnęłam się złośliwie
-Nadal nie wierzę, że jeszcze chcesz ze mną gadać- uśmiechnął się- Ale ja chcę...ja...no...wiesz?
-Nie- znowu uśmiechnęłam się złośliwie
Chłopak westchnął głęboko. Czyżby on chciał...przeprosić? Gdzie tam na pewno mi się wydawało.
(Vincent? Przepraszam ca takie cuś :C)

Od Mei - C.D Vincenta

Mei spojrzała w lustro poprawiając opaskę zasłaniającą oko. Było wcześnie rano, większość osób spała. Nomu zawsze była rannym ptaszkiem, a także zawsze siedziała do późna. Dni spędzała samotnie, czytając książki i malując obrazy, których i tak nikt nie oglądał. Wyszła z łazienki i ruszyła do sypialni. Nie miała ochoty tłuc się po ośrodku bladym świtem. Położyła się na dużym łożu sięgając po książkę. Obok niej leżała karta. Dziewczyna nigdy się z nią nie rozstawała. Z resztą każdy miał je przy sobie.
Mei spojrzała za okno. Deszcz bębnił miarowo o szybę wprawiając ją w jeszcze bardziej melancholijny nastrój. Nie potrafiła się na niczym skupić. Co chwila gubiła się w tekście. Odłożyła więc lekturę i wbiła znużony wzrok w ściane. Po raz kolejny zdała sobie sprawę jak bardzo nienawidzi tego miejsca. Jakkolwiek wielkie nie byłyby pokoje, cały czas czuła się jak w klatce. Z nudów zaczęła przeglądać rzeczy w szafce nocnej. Mały zeszycik na ewentualne pomysły, jeszcze jedna przepaska, stara zniszczona fotografia jej siostry i porcelanowa laleczka. To wszystko były jej skarby przypominające kim jest i skąd pochodzi. Wyciągnęła dość długi, piekielnie ostry sztylet z hartowanej stali. Zawsze miała go przy sobie. Towarzyszył jej odkąd pamiętała. Ukryty w torbie, pod bluzką...wszędzie.
- " Killer is out. Mike kill all. This is enought. Mike kill all. Mike kill all "* .- zanuciła obracając broń w dłoniach. Piosenka ta utknęła jej w głowie już dawno temu.
Nagle cały jej apartament wypełnił głośny trzask przewracającego się mebla. Mei zerwała się na równe nogi i ukryła sztylet w wszystej kieszonce mundurka. Ruszyła do saloniku. Jej oczom ukazał się widok wywalonej palety z obrazem.
- Nie podobało ci się, siostrzyczko? - szepnęła patrząc na własne dzieło. Ciemny korytarz szpitalny i mała dziewczynka z lalką po środku. Westchnęła zrezygnowana. Od kąd Seiko umarła z jej siostrą też nie było najlepiej. Dziewczyna miała skłonności do tak zwanego "bredzenia" a także jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyła je i spojrzała na dużo wyższego chłopaka.
- Dzień dobry. - przywitała się ostrożnie.
- Witaj...usłyszałem głośny trzask i zastanawiałem czy coś się stało...?
- Paleta upadła. Przepraszam, jeśli obudziłam. - odparła pokazując żałosne miejsce wypadku w salonie.
- Nie...już nie spałem. Jestem Vincent. - przedstawił się.
- Mam na imię Mei. Wejdziesz? - otworzyła szerzej drzwi, zapraszając gościa.

* Piosenka śpiewana przez Mei to " London Bridge is falling down " puszczone od tyłu. Fani FNAF'a zrozumieją.

( Vincent? )

Od Daniela - C.D Mei

Pokiwał powoli głową. To, co narysowała, wyglądało naprawdę realistycznie.
- Moja też nie - powiedział
Te słowa przypomniały mu Jessicę. Tęsknił za nią, tak jak i za rodzicami. Przypomniał sobie jej długie, płomiennorude włosy i wiecznie zadowolone, chociażby bez powodu, błękitne oczy. Choć była od niego dwa lata starsza, wydawało się, jakby pod tym względem dzieliła ich przepaść. Jednak pod każdym innym byli sobie bardzo bliscy, dlatego teraz tak mu jej brakował. Twarz Daniela wykrzywiła się w smutku, choć zaraz to zatuszował. Wciąż siedział w ciszy i nie było to spowodowane wyłącznie nagłym uczuciem nostalgii. Nie lubił rozmów o niczym, a cisza nigdy go nie krępowała. Powiedział tylko krótko:
- Jestem Daniel.
Pomyślał po raz kolejny o tym, co stracił, i co zyskał, gdy Arcana zawarła z nim pakt. Gdyby nie to, że był od wtedy trzymany tutaj, nie miałby wątpliwości, czy było to coś dobrego, ale w takim wypadku nie mógł się nie wahać. Starał się po prostu poznać tu kogoś, ponieważ wiedział, że zamartwianie się na nic się nie zda.

Od Riuki'ego - C.D Cinii

„Nie jesteś zwierzęciem …” – powiedziała, ale czy naprawdę tak sądziła? Nie wydaje mi się żeby to co zamierzała zrobić było tylko cholernym odruchem, który przestraszył nawet mnie (Riuki luziowy pała rengers niczego się nie boi, tylko włóczykija z Muminków). Pytała się też czy na kogoś czekam…. Czy tak na prawdę czekałem na to aż ona do mnie przyjdzie, czy po prostu nie miałem już siły by iść do siebie. (Puszek do budy !). Od dawna nie używałem swojej Arcany więc teraz ciężko było mi się przystosować i ogarnąć. To było naprawdę trudne. Wymazali mi wszystkie wspomnienia i tylko nieliczne z nich wróciły. Co było tego powodem i dlaczego tak bardzo zależało im na tym bym nie przypomniał sobie swojego życia przed trafieniem do Ośrodka.
-Riuki…. – usłyszałem bardzo cicho swoje imię. Czyżby dziewczyna nadal stała przede mną i się we mnie wpatrywała ? A może czekała na jakąś moją reakcje. Chwila czy ona naprawdę liczyła na to że jej wybaczę ? Że to co zrobiła tak po prostu da się rzucić w zapomnienie. Tak bardzo mnie to w tej chwili bawiło że aż złapałem się za głowę. Uniosłem kącik ust i za raz podszedłem bliżej niej. Byłem tak wysoki, że teraz kiedy chciała spojrzeć w moje oko (tak, no bo drugie było zasłonięte) musiała zadrzeć tą malutką, słodziutką buziulkę do góry. Pacnąłem ją lekko w łep po czym wyminąłem. No miałem nadzieje że ta mała wsza już się mnie nie uczepi, ale…. Jednak ! (A jednak !) złapała mnie bluzę i zatrzymała. Kiedy spojrzałem na nią przez ramię nic nie zauważyłem. Teraz zwiesiła główkę na dół, a jej długie blond włosy zasłaniały jej całą twarz, w tym oczy i to co chciałem tak bardzo teraz zobaczyć. Płacze ? Oh jak mi przykro. No dobra chyba chce żebym jej wybaczył co ? Obróciłem się raptownie i złapałem za nadgarstek Cinii. Szarpnąłem nią, umiejętnie obróciłem i uderzyłem plecami (jej plecami) o ścianę budynku, który stał obok. Teraz podniosła wzrok i spojrzała na mnie jednocześnie zszokowana, zaskoczona jak i trochę zaniepokojona. Wpatrywaliśmy się tak w siebie jakieś dobre 10 minut.
-Riuki… ty cholerny materialisto ! – krzyknęła kiedy ściągnąłem opaskę i zbliżyłem się do jej szyi. Eh… niegrzeczna dziewczynka. Wysunąłem język z ust i bardzo powoli i zmysłowo przejechałem nim po delikatnej skórze dziewczyny. Robiłem to tak, żeby ją zadowolić, ale jednocześnie pozostawiałem niedosyt. No, ale gdy tylko do tego przystąpiłem dziewczyna natychmiast się zamknęła i wręcz czkała na to co dalej pocznę. W jednej chwili przyszczypnąłem jej skórę na szyi. Kiedy usłyszałem ciche westchnięcie i poczułem jak nerwowo poruszyła nóżką uśmiechnąłem się. Jest tak samo naiwna jak wszystkie inne.
-Być może taki właśnie jestem.. – szepnąłem – Ale to ciebie podnieca każdy mój dotyk, myślisz że tego nie widać ? Chciałabyś, żebym posunął się dalej… a może nawet chciałabyś by do czegoś doszło ?
-Przestań… - powiedziała przez zaciśnięte zęby, ale tak naprawdę była już chyba cała czerwona. Zboczona dziewczyna.
-….Bo po co byś tu przyszła ? Nie chciałaś mieć ze mną konfliktu bo wiedziałaś, że odbierze ci to tez przyjemność jakim jest…
-Milcz… - również wyszeptała. Nie wyrywała się, wręcz przeciwnie, stała spokojnie. Otworzyłem usta i pokazałem swoje śnieżno białe kły. Już miałem wpić się w jej szyję kiedy nagle ktoś szarpnął mną do tyłu na tyle mocno bym odsunął się od dziewczyny na dobre dwa metry.
- Koleś jeśli ona sobie tego nie życzy to czemu się tak do niej przystawiasz ? – powiedział chłopak o czarnych włosach. Przekrzywiłem lekko łepek i spojrzałem na niego. Przyjrzałem się. Dokładnie, tak.. by niczego nie przegapić. On natomiast spoglądał na mnie tak zdecydowanie, jakby za raz miał mnie zabić. Kowai. – No i co teraz nic nie mówisz ? – zapytał, a ja pokiwałem tylko głową i zerknąłem na Cinie. Ej chwila… on nie przejmował się zupełnie tym moim okiem. Chociaż nie wierze w to, ze ani razu na nie spojrzał i nie wydało mu się to dziwne. Straciłem taki dobry moment żeby się spokojnie do syta napić, a tu klops… wtrynia się taki kapeć i myśli że jest Bogiem. Długo tak jeszcze będziemy się zabijać wzrokiem ? (laser w oczach. Star Wars) W końcu się wkurwiłem i chwyciłem go za koszulkę delikatnie podnosząc do góry. W porównaniu to był malutki, dodatkowo nie był też ciężki co dawało mi nad nim przewagę. Złapał mnie za nadgarstek (co za tym poszło łapki tez miał mniejsze ^^). Chyba myślał że dzięki temu się jakoś uwolni. Rozjuszyło mnie to tylko jeszcze bardziej na tyle, ze za raz wylądował obok dziewczyny przy ścianie. Cinia to w ogóle wyglądała tak jakby nas tam nie było, jakby tego zajścia nie widziała. Nie zamierzałem teraz zwracać na nią uwagi. Przycisnąłem chłopaka do ściany.
-Wiesz co się dzieje kiedy ktoś mi zabiera jedzenie z przed nosa..
-Nie wiem, ale jesteś cholernie dziwny. – oznajmił mi zaciskając żeby. Ups czyżby się dusił. Uderzyłem pięścią za raz obok jego głowy i kiedy zobaczyłem jego reakcję uśmiechnąłem się.
-Boisz się ? – szepnąłem mu do ucha i za raz odsunąłem się. Teraz jak gdyby nigdy nic poszedłem w stronę swojego pokoju. Eh tak bardzo chciałem się w pić w jej szyję, że nawet nie ogarnąłem czy ktoś nas widzi. Kiedy już dotarłem do siebie zatrzasnąłem drzwi, o które następnie się oparłem. Złapałem się za głowę. Powoli obraz mi się rozmazywał. Czułem się jak na kacu.
-Ty cholero ! – warknął chłopak i za raz wlazł do apartamentu. Zdążyłem się na całe szczęście odsunąć. – Za raz ty będziesz zęby  z podłogi zbierał.. – warknął, ale kiedy zamachnął się i chciał mi chyba przypieprzyć ja złapałem go i ponownie przystawiłem do ściany.  Tym razem nie byłem już taki spokojny.  Wręcz mógłbym to nazwać agresją. (Niedługo zacznę gryźć…. Grrr :* ). Nie panowałem powoli nad sobą, może dlatego to on stanie się kolejną osobą, w którą wpije swoje szanowne kły. Złapałem go za koszulkę którą pociągnąłem nieco w dół..
-Co ty…
-Zamknij się. Zabrałeś mi Cinie to będziesz cierpiał za nią…. – warknąłem całkiem poważnie. Zbliżyłem się do jego szyi. Był chyba tym nieźle zaskoczony. Chciał mnie odepchnąć, no ale chyba okazałem się jednak silniejszy. – Ty też całkiem ładnie pachniesz… - zamruczałem i za raz dotknąłem płatka jego ucha ciepłymi wargami. – Jeśli chociaż raz się odezwiesz, obiecuje że nie wyjdziesz stąd żywy. – spojrzałem na niego groźnie, po czym skupiłem się na jego szyi. Za nim cokolwiek zrobiłem dotknąłem jej czubkiem nosa, przejechałem kawałek wargami. Dopiero potem rozchyliłem usta, najpierw bawiąc się językiem , a potem wgryzając się w skórę chłopaka. Zamknąłem na chwile oczy całkowicie poświęcając się danej czynności. Zapomniałem wspomnieć , ze gdy wbijałem zęby on jakby zadrżał i wydał z siebie dziwny dźwięk. Nie był to dźwięk bólu o nie. (Ja doskonale wiem co to był za dźwięk <3)
-Kim ty do jasnej ciasnej jesteś !? – krzyknął, a gdy to zrobił ja szarpnąłem kłami robiąc mu jeszcze większą dziurę. Teraz wydał z siebie jeszcze głośniejszy dźwięk. Ten był wypełniony bólem jak i jednocześnie rozkoszom. Oparłem łapkę o jego tors i bardziej przycisnąłem go do ściany. Na chwilę odsunąłem się, ale nie za daleko. Musiałem złapać powietrze. Zjechałem nieco z szyi na dół ale nie za daleko. Dodatkowo przyprawiłem to ciepłym, lepkim językiem zlizując ścieżkę krwi.
-Rumienisz się… - zacisnąłem dłoń na materiale jego koszulki – Podnieciłeś się tak bardzo ? – zachichotałem a ten odwrócił główkę. Na koniec wbiłem jeszcze zęby w jego obojczyk. Odsunąłem się, a mój kumpel zsunął się po ścianie na dół. Spojrzał na mnie. Musiałem teraz wyglądać jak prawdziwy psychol. Podniosłem rękę i wytarłem resztkę krwi z Wark po czym oblizałem palce.
-To cie nauczy nie wchodzić mi w drogę… - zmierzwiłem mu włosy i za raz założyłem opaskę. Właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, ze Cinia znów włamała mi się do domu przez okno i wszystko widziała. Zachichotałem widząc to… - Jesteś tak cholernie zazdrosna….- uśmiechnąłem się triumfalnie. Po tych słowach dziewczyna bardzo szybko wybiegła z pokoju.


( Charlie, Cinia ? )

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Tak jak Pan Riuki sobie życzył, odczepiłam się od niego. Nawet podczas tej cholernej rozgrywki starałam się do niego nie odzywać. Chociaż dobrze wiedziałam, że to moja wina jak na razie nie chciałam go przeprosić. Znaczy chciałam, ale trochę się bałam. Siedziałam teraz w swoim pokoju owinięta bandażami, ci cholerni naukowcy wpieprzyli się w mój pojedynek z Mixi który miałam w sumie szansę wygrać. Nie wiem po co ta cała afera z opatrunkami, większość ran nie była aż tak poważna. Jednak tak czy inaczej dostałam polecenie, żeby przez kilka dni odpoczywać. Kto jak kto, ale ja nie będę się przejmować tym co oni do mnie mówią, jeszcze dzisiaj wyjdę z tego pokoju. O godzinie dwudziestej przebrałam się po czym wyszłam z mieszkania nawet nie uczesawszy włosów. Jak komuś się nie będzie podobało, to niech po prostu nie patrzy. Na naszą grupę która rozpadła się wraz z zakończeniem tego całego gówna, nowe osoby dziwnie spoglądały kiedy tylko przechodziliśmy. No w sumie to my głównie wszczynaliśmy bójki, nieźle sobie to w sumie dobrali. Grupa psycholi… Swoją drogą, ostatnio jest tu bardzo dużo nowych twarzy, może nawet trochę za dużo jak dla mnie. Idąc przez park w którym było jedynie kilka drzewek, podeszłam do szklanej kopuły. Delikatnie się o nią oparłam dłońmi z ciekawością spoglądając na to co jest w oddali. Niby jeszcze kilka miesięcy temu tam byłam a zdawało mi się jakbym od urodzenie była tutaj. Pokręciłam głową i gwałtownie odepchnęłam się od kopuły zmierzając z powrotem w stronę budynku. W połowie drogi zobaczyłam Riuki`ego który stał oparty o latarnię, wyglądał tak jakby na kogoś czekał. Przez chwilę wpatrywałam się tak w niego, podejść czy nie? Westchnęłam i z ogromnym uściskiem w żołądku podeszłam w jego stronę. Kiedy podeszłam bliżej spostrzegłam, że przygląda mi się kątem oka. Nie zdziwiłabym się gdyby zaraz mnie zaatakował, po nim to nigdy nic nie wiadomo. Zatrzymałam się jakieś dwa metry przed nim, żeby zatrzymać bezpieczną odległość.
-Cześć – zaczęłam – Czekasz na kogoś?
Chłopak wzruszył ramionami, jakby nie mógł normalnie odpowiedzieć… Zacisnęłam usta w wąską kreskę chwilę się zastanawiając, no skoro już pokusiłam się żeby podejść.
-Wiesz tak w sumie, to chciałabym Cię przeprosić za to co wydarzyło się kilka dni temu – powiedziałam dosyć niepewnie – Trochę… nie, bardzo mnie poniosło i sama nawet nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie uważam, że jesteś zwierzęciem. Gdyby tak było to każdy z nas nawet ja byłabym zwierzakiem którego trzeba zakuć… Po prostu przepraszam.
Z jednej strony po wyrzuceniu tego z siebie poczułam się lżej a z drugiej, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. A Riuki tym swoim milczeniem wcale niczego nie ułatwiał, coś mi chyba nie wyszło…

(Riuki? Brak weny heheehe)

Od Daniela - Do Rozalii

Daniel przyjrzał się pogniecionemu liścikowi, mieszczącemu się w jego dłoni, który znalazł tego samego dnia, wciśniętego skrzętnie pod drzwi. Była to zaledwie wyrwana kartka zeszytowa w kratkę, lecz zaintrygowała chłopaka niezmiernie. Zawijanym, ściśniętym charakterem pisma, napisano "Bądź jak najszybciej w pokoju 1180". Aczkolwiek numer był zupełnie niewyraźny, mogło być to równie dobrze 1184 bądź 1190. Było to spowodowane niewielką plamą, prawdopodobnie po kawie, ewentualnie kakao, ale idealnie zasłaniającą ostatnią cyfrę. Daniel przygryzł wargę z zamyśleniem i westchnął niepewnie. Rzucił pobieżnie wzrokiem na zegarek, który twierdził, że właśnie wybiła godzina czternasta. Co miał do stracenia? W najgorszym wypadku mógł odwiedzić nieznajomą dziewczynę, która się go nie spodziewała. Przewrócił oczami, dotykając karty. Poczuł, jak jego ciało staje się lekkie i uniósł się. Przeleciał przez ścianę wewnętrzną i spojrzał na numer swojego pokoju. 2142. Przygryzł wargę i wyleciał na zewnątrz, licząc mniej więcej pokoje. Kilkakrotnie się zgubił, a gdy przeleciał przez sufit i stanął przed drzwiami z numerem 1180, znów spojrzał na swój zegarek. Kwadrans po szesnastej. Ponownie westchnął i wleciał do pokoju przez drzwi. Jeśli się go spodziewała, nie było potrzeby pukać. Zobaczył białowłosą dziewczynę, która na początku nawet na niego nie patrzyła. Odchrząknął, odejmując dłoń od karty. Spadł lekko na ziemię i zaczął:
- Witaj. Jestem Daniel. Prosiłaś, żebym przyszedł. - Ostatnie zdanie nie było ani pytaniem, ani stwierdzeniem, ponieważ miał właściwie dwadzieścia możliwych pokoi do przejrzenia.
Layout by Hope