czwartek, 30 kwietnia 2015

Od Haruki - C.D Azusy

- Zaskoczę cię, jestem człowiekiem. Nie wpadłbyś na to, co? - prychnąłem i przesunąłem się jeszcze bliżej ściany patrząc się cały czas na niego by mi czegoś nie zrobił - Niechcący oparłem się o twe drzwi, a ty musiałeś je otworzyć. Chyba ci tyle wiadomości wystarczy, a teraz - chwila przerwy na złapanie oddechu - do widzenia kucyku pony
- Kucyku pony?
- No. Włosy masz jak jakiś kucyk. Matka cię nie kochała? Na jej miejscu zgoliłbym cię na łyso. Weź tą łapę! - poderwałem się szybko z miejsca i odskoczyłem na bezpieczną odległość, oddalając się od zamkniętych drzwi, które były tuż przed nosem
Chłopak oparł się o ścianę, do której ja przez chwilę byłem przyklejony i głęboko westchnął. Zaraz coś pewnie walnie, że to jego pokój a ja się po nim pałętam. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyprzedziłem go szybko mówiąc swoje imię.
- Co?
- Haruka. To moje imię. Naprawdę nie masz mleka? - zrobiłem minę szczeniaka, jednak na niego to chyba nie zadziała
Zaśmiał się jedynie głośno i pokręcił głową.
- Haruka. Haru. Haruś?
- Nie musisz swoich myśli mówić na głos - zmarszczyłem brwi i udałem się w stronę drzwi, które znów miałem przed sobą, klamka na wyciągnięcie ręki - Patrz, pokażę ci sztuczkę! Pojawiam się ... i znikam - zacząłem powoli zamykać drzwi i szybko odciągnąłem łapki by nie zostały przytrzaśnięte
Gdy będę kolejny raz poszukiwał mleka może do niego wpadnę jeszcze, ale tak to chyba zbytnio nie będę miał zamiaru go odwiedzić.

< Azusa? >

Od Nanami - Do Ani

Obudziłam się dość późnym rankiem, wychylając się najpierw zza pudełka. Wszędzie było już jasno, ale na szczęście pudełko wystarczająco zatrzymywało światło słoneczne tak, aby mnie nie raziło w oczy. Cichutko miauknęłam, po czym wstałam i się przebrałam. Na śniadanie wzięłam sobie mleko, jak zawsze, zresztą nie tylko na śniadanie. W sumie to na każdy posiłek piłam mleko lub ssałam tubkę mleka skondensowanego. Nawet nie tylko w porach posiłków.
Gdy już skończyłam śniadanie, sprawdziłam próbki krwi, które miałam. Znowu zaczęłam rozczytywać czyjeś geny, co zajmowało dużo czasu i dla niektórych mogłoby być nużące. Dla mnie to było nawet ciekawe, ale pewnie każdy uważałby, że jestem jakaś nie do końca zdrowa na umyśle. Co z tego, po prostu lubię się zajmować tymi rzeczami. Po pół trzech godzinach skończyłam, więc wyszłam na zewnątrz. Wokół wszystko było takie kolorowe... Może i była jesień, ale było jeszcze ładnie, więc czemu by nie wyjść?
Przechodziłam głównym placem, gdzie było naprawdę dużo ludzi. Praktycznie każdy szedł w inną stronę. Ja szłam powoli patrząc na kwiaty i drzewa, które naprawdę pięknie wyglądały. Dotknęłam delikatnie jednego z kwiatów, aby go nie zniszczyć. Były na to zbyt ładne, poza tym chciałam, aby inni też mogli je podziwiać. Po kilku minutach odeszłam w mniej ruchliwe miejsce, gdzie usiadłam na ławce. Patrzyłam na ludzi, którzy chodzili w różne strony, jak na placu głównym, tylko, że było mniej ludzi. Po kilku minutach wróciłam do domu, aby wziąć książkę. Wyciągnęłam z półki jedną z książek naukowych, po czym wyszłam do parku i zaczęłam czytać. Dość szybko czytałam kolejne strony, ale że książka była dość gruba, przeczytałam połowę i ponownie wróciłam do domu, po czym znowu wypiłam mleko, które teraz było moim obiadem. Po tym chwilę spędziłam nad badaniem próbek krwi. Dwie godziny później zabrałam niewielką tubkę mleka skondensowanego i ponownie wyszłam do parku, po czym dokończyłam książkę. Słońce zaczęło zachodzić, więc ponownie wróciłam do domu, odłożyłam książkę na półkę i znowu wyszłam, ssąc mleko z tubki. W ciągu pięciu minut już wszystko zjadłam. Jeszcze chwilę posiedziałam w parku spoglądając na piękną roślinność, po czym słońce zaszło całkiem i było ciemno. Jedynym źródłem światła w ośrodku i w mieście w pobliżu były latarnie, neonowe reklamy i światło z okolicznych budynków, a mianowicie z okien. Chodziłam po ośrodku w poszukiwaniu jakiegoś dobrego miejsca, gdzie mogłabym zasnąć, ponieważ nie chciałam wracać do domu. Wystarczyło mi około pół godziny, aby znaleźć spokojną uliczkę i pudełko, w którym mogłabym zasnąć. Był to niewielki zaułek, przy którym się prawie nikt się nie kręcił i było dość ciemno. Pudełko było wystarczająco duże, abym w nim wygodnie się ułożyła. Weszłam do środka pudełka, po czym skuliłam się i spróbowałam zasnąć. Przez około pół godziny jeszcze słuchałam dźwięków otoczenia, kiedy ucichły niemalże całkowicie. W końcu zasnęłam nie zwracając już na nic uwagi.
Jakąś godzinę czy dwie później obudziłam się z drgawkami. Poruszyłam swoimi uszami po czym wyjrzałam zza pudełka i zobaczyłam kogoś. Ta osoba stała dość blisko mnie i była zwrócona w moją stronę. Cichutko miauknęłam, po czym zapytałam cicho:
- Kim... jesteś...?
Ciężko mi było tą osobę zobaczyć, ponieważ co jakąś chwilę pojawiały mi się mroczki przed oczami.

<Ania?>

Od Kuroshinju - Do Rene

Nie ma to jak dostać jakieś papiery do zaniesienia tym naukowcom. Może będę im jeszcze buty czyścić czy coś. Z stertą różnorodnych kartek szłam przez korytarz. Powinnam już dawno zanieść im te rzeczy, a ja ciągle chodziłam w kółko po korytarzach. Wszystko tu tak samo wyglądało, a do tej pory ani żywej duszy nie spotkałam by się spytać o drogę. Udałam się do klatki schodowej na wyższe piętro po czym dalej kontynuowałam poszukiwanie innego projektu albo jakiegoś naukowca. Moje biedne rączki już mnie bolały od ciężaru papieru, żadnej ławeczki nawet nie było na odpoczynek. Zeszłam w dół po schodach tego samego korytarza. Rzuciłabym tymi kartkami przez okno, ale nie mam zamiaru narazić się nikomu. Dostarczę i już mnie nie ma. Poprawiłam kolejny raz stertę papierów by mi nie zleciały stojąc na skrzyżowaniu korytarzy, gdy nagle zostałam popchnięta przez kogoś na ziemię. Kartki rozsypały się wokół mnie, nawet nie miałam ochoty patrzeć na ślamazarę. Powoli zaczęłam zbierać do kupki papiery gdy zauważyłam kołyszącą się postać, która stała do mnie tyłem. Zaraz się wywali na plecy... poprawka! Zaraz na mnie się wywali. Zebrałam szybko papiery i gdy miałam się podnieść zostałam przygnieciona przez "kiwajka". Czułam jak z płuc uchodzi mi powietrze, a o wydostaniu się spod chłopaka wyższego ode mnie mogłam tylko pomarzyć. Gdybym nie była tak przyciśnięta do podłogi mogłabym za pomocą jednego z ataków użyć, ale chłopak chyba nie myślał o podniesieniu się. Super, jak stracił przytomność. Sięgnęłam po ostatnią kartkę, która leżała samopas tuż przede mną . Jeszcze trochę...
- Hej, skoro nie chcesz ze mnie zleźć podaj mi tą kartkę - szturchnęłam ramieniem chłopaka, a ten wreszcie się ocknął i naciskając mi swoją łapą na plecy podniósł się do góry
A więc to tak zginę. Powoli mój oddech zaczął się stabilizować. Na kolanach podreptałam po ostatnią kartkę i stuknęłam papierami pionowo o ziemię by je wyrównać. Myśląc, że chłopak sobie poszła tak bez przeprosin miałam już sama udać się wreszcie donieść te kartki, gdy odwracając się napotkałam chłopaka, który teraz był na równi ze mną. "Gdzie się patrzysz żyrafo..." przemknęło mi przez myśli. Odłożyłam kartki na kolana, a rękami zakryłam miejsce, na którym spoczął wzrok chłopaka. Ten wracając na ziemię wreszcie przeniósł swój wzrok na moją twarz. Hehe, zabawimy się. Zanim chłopak zdążył wstać złapałam go za kołnierz, pociągnęłam go do siebie i pocałowałam. To całowanie z różnymi ludźmi i zamiana ciałami nigdy mi się nie znudzi, hihi. Cofnęłam się do tyłu i podniosłam z podłogi. No proszę, nie ma to jak na siebie samą patrzeć z góry. Do tego mina wykorzystanego chłopaka w moim ciele była bezcenna.

<Rene?>

Od Rene - C.D Akiry

- Nie robi się takich rzeczy na powitanie - westchnąłem biorąc głęboki oddech. Po chwili wyprostowałem się i spojrzałem na tę dziewczynę z góry, nadal rechotała jak jakaś ropucha. Zdążyłem jej tylko skosztować, nie dam... Była naprawdę słodka. Otarłem kciukiem wargę i kucnąłem przed nią.
- Wykrwawisz się - zmrużyłem oczy z uśmieszkiem wyciągając palec w jej stronę - Lepiej szybko to zaciśnij - dotknąłem dwóch dziurek na jej szyi, zamknęła oczy i zacisnęła zęby, gdy to zrobiłem.
- Coś się tak szybko pozbierał? - zapytała wpatrując się intensywnie w moje złote ślepia - Już zapomniałeś ten ból? - uśmiechnęła jak taki łobuziak i zbliżyła swoje lico bardziej do mojego.
- Nie i wierz mi,że nie potrzebuję dodatkowego przypomnienia - szepnąłem, zbliżyłem si jeszcze bardziej i przycisnąłem jej rączki do ściany, tym razem usiadłem tak, żeby nie mogła przypadkiem znów mnie kopnąć w miejsce nieprzeznaczone do kopania. Wgryzłem się w tamto miejsce, co poprzednio i zacząłem ssać krew.. Chociaż za bardzo nie musiałem się wysilać, ponieważ sama wyciekała dostatecznie szybko. Dziewczyna ruszyła rękoma próbując się wyrwać, niestety.. Nie dała rady, podczas picia zakorzeniam się w jednym miejscu jak jakiś chwast. Jak zapuszczę korzenie to ciężko się mnie pozbyć, gdy ja tego nie chcę.
- Przestań - burknęła cicho ponawiając zbędną próbę wydostania się z uścisku. Odczepiłem się od niej na chwilę i spojrzałem w oczy z pełnym skupieniem.
- Cicho bądź, okej? - zapytałem, a raczej westchnąłem zaciskając palce nieco mocniej na jej nadgarstkach.
- Puszczaj mnie ty krwiopijco - wycedziła przez zęby - Jak mnie puścisz to dostaniesz w twarz.
- To chyba cię nie puszczę - uśmiechnąłem się zawadiacko i znów zbliżyłem usta do delikatnej skóry na szyi. Pachniała naprawdę ładnie i tak świeżo. Zamknąłem oczy i przesunąłem delikatnie po niej językiem zlizując resztki krwi. Za chwilę powinny zostać tylko dwa czerwone ślady i po krzyku. Najpierw odsunąłem się na bardziej bezpieczną odległość, a potem dopiero puściłem jej delikatne nadgarstki. Od razu podniosła się z podłogi niczym piorun, tylko w drugą stronę. Zachwiała się na nogach, a ja w tym czasie założyłem ręce na piersi patrząc na jej zmagania ze słabością własnego ciała.
- Będziesz taka przez chwilę..Dopóki twój organizm się nie zregeneruje - pochyliłem się nieznacznie do przodu z uśmieszkiem.
- Oj zamknij się... Wypadłeś jak Filip z konopii i mnie ugryzłeś ty zboczuchu - westchnęła szukając oparcia na ścianie za sobą.
- Rene - przedstawiłem się robiąc niewielki ukłon w jej kierunku - A pani to?
- Akira - westchnęła odgarniając włosy do tyłu.
- Masz naprawdę dobrą krew - przyznałem całkiem szczerze. Wcześniej nie piłem tak dobrej krwi.. Chociaż pewnie i są lepsze, ale ta byłą nad wyraz słodka i było w niej coś czarującego.
(Akira?)

środa, 29 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Serce biło mi jak oszalałe, kiedy całowałam tak Riuki`ego wręcz bez opamiętania. Chłopak był teraz jakoś dziwnie spokojny, najpewniej chciało mu się już spać. Tak samo jak mi. Przez chwilę jeszcze się ze sobą całowaliśmy, kiedy wreszcie odkleiłam się od niego, lądując na miękkiej pościeli i przylegając do ramienia chłopaka. Nie wiedziałam, że będzie taki ‘’agresywny’’ w sprawach łóżkowych. Spojrzał na mnie kątem oka, a kiedy zauważył, że się w niego wpatruję pytająco uniósł brwi. Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem, przejeżdżając palcem po jego obojczyku.
- I co? Nie powiesz teraz nic? – wyszeptałam po jakichś dziesięciu minutach
- A powinienem coś teraz mówić? – przekręcił się na bok tak, że teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy
Wzruszyłam ramionami, taka cisza jest po prostu trochę krępująca szczególnie po czymś takim. Riuki westchnął i zaczął głaskać mnie po głowię, jak takie małe dziecko. Po chwili wstałam i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu, a no tak, łazienka.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam tylko za sobą
- Ubrać się, dziwnie się czuję będąc nago…
- Głupia, nadal się wstydzisz?
Odwróciłam się nagle w jego kierunku, cała się rumieniąc. No zaraz mu walnę, jak Boga kocham. Szybkim kroczkiem podeszłam do łóżka i usiadłam na jego rogu, rzucając mu zawstydzone spojrzenie.
- Znowu Ci odwala… - westchnął po czym pociągnął mnie za ramię tak, że przewróciłam się na plecki.
Ponieważ było mi niewygodnie patrzeć na niego z takiej pozycji, przekręciłam się i oparłam łapki na klatce piersiowej chłopaka, podciągając się troszkę do góry.
- Mógłbyś czasem powiedzieć coś miłego, a nie tylko mówić ‘’głupia’’, ‘’idiotka’’ – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek
Riuki wyglądał przez chwilę, jakby się zastanawiał jednak po chwili na jego twarzyczkę znowu wstąpiło to zmęczenie. Może na dzisiaj dam mu już spokój? Ziewnęłam zasłaniając sobie dłonią twarz po czym schowałam się pod kołdrę i położyłam głowę na poduszce.
- A właśnie, nie będziesz miał problemu, jeśli będę tutaj spała? Jasne, że nie… dobranoc, kocham Cię! – wykrzyknęłam zakrywając się mocniej pod kołdrą
Po chwili poczułam jak kołdra się trochę podnosi i ktoś kładzie się obok mnie. Ach, ciepło drugiego ciała… Riuki przyciągnął mnie do siebie, całując w czoło. Pogłaskałam go po policzku, zatrzymując palce na jego szczęce. Zaraz po tym przymknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w jego bicia serca, które było uspokajające…
- Serio idziesz spać?
- No, chyba że chcesz coś jeszcze zrobić – zaśmiałam się cicho
- Nie, idę spać – westchnął
I to był już chyba koniec tej rozmowy, mi się w sumie też chciało spać, więc nie będę wdawała się w dyskusję xD. Przytaknęłam po czym również zamknęłam oczy, wtulając się jeszcze bardziej w Riuki`ego. Jeśli rano obudzi się z obolałymi kończynami, to niech nie ma potem do mnie pretensji. Lubię owijać się na ludziach jak jakaś ośmiornica przez sen… Jak powiedziałam, tak też zrobiłam… czy jakoś tak.
- Zgnieść mnie chcesz? – usłyszałam tylko rano
- Marzę o tym – mruknęłam nadal na wpół śpiąc – Riuuuuki, jesteś taki wygodny, nie ruszaj się no.

(Riuki?)

wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii [+18]

Chyba mnie nakryła. No tak sumie nie było ciężko tego dokonać. Widać było już nie pierwszy raz że jest pewna bariera. Ehhh już kiedyś mówiłem jej, że nie zawsze będzie umiała mnie zrozumieć. Moje postępowanie, tok myślenia… ja jestem po prostu inny. Wcale nie oczekuje od niej zrozumienia i wręcz… nie chce jej się tłumaczyć.
-Ja się powstrzymuje… ? – zapytałem i na chwilę zawisłem nad nią. Teraz kiedy była bez ubrań naprawdę mogłem ujrzeć jej jakże kobiece ciało. Nigdy wcześniej nie poświęcałem temu tak dużo uwagi.- Po prostu nie chce ci zrobić krzywdy. – wzruszyłem ramionami. Nie, to nie była rzecz, którą tak lekko mogłem wyrzuć z siebie choć mogło tak wyglądać. Wręcz przeciwnie bardzo ciężko rozmawiało mi się o czymś takim. A żeby mi przeszły jeszcze słowa „kocham cie” to już naprawdę byłby wyczyn. Ona chyba tego nie oczekuje, w pewnym sensie chyba trochę musi mnie rozumieć …-Cholera, przez ciebie… zrobiłem się taki miękki. – prychnąłem, a ta tylko zaśmiała się i dotknęła mojego policzka.

-Tylko przy mnie taki jesteś… i to czasami. Normalnie jesteś tym samym Riuki’m, co kiedyś. – aż nie wierzę, ze takie słodkie słowa mogły wyjść z jej paszczy. To przecież Cinia. Jak nie ryknie, jak mi nie zdzieli to zrobi coś równie nieokiełznanego. A teraz ? Potulna jak baranek. Całkiem inna dziewczyna.- Nie skrzywdzisz mnie tym… - szepnęła i zaraz delikatnie pocałowała mój tors – Zrób to… niecierpliwię się. 
Tym jeszcze bardziej mnie nakręciła, no co za dziewucha. Kiedy ja tu próbuje ostatkiem sił się jakoś powstrzymać ta to wszystko rujnuje. Tak po prostu. No i w końcu nie wytrzymam...
Ponownie przystąpiłem do całowania jej szyi, jej piersi, jej płaskiego brzucha... chciałem zwiedzić każdy najmniejszy zakamarek jej ciała. Wcale nie protestowała. Wręcz przeciwnie. Wiła się pode mną chociaż tak na prawdę doprowadzałem ją do tego stanu samym dotykiem. 
-Riuki no... - zacisnęła ząbki na swojej dolnej wardze i mocno wygięła plecy 
-No co... - zachichotałem głupio. Jak bym nie wiedział o co chodzi. - Czego chcesz.... ? - szepnąłem jej na ucho. Chciałem, żeby to powiedziała.
-No....wiesz czego chce debilu.. - prychnęła zbulwersowana - Chce ciebie... - mruknęła. Ah ten jej piękny oddech i czerwone policzki. Doprowadzały mnie do takiego stanu w jakim chyba jeszcze nigdy się nie znajdowałem. Kiedy tylko usłyszałem jej ostatnie dwa słowa wszedłem w nią , poprzednio zrzucając z siebie już zbędny ręcznik. Bez zapowiedzi. Nie mogę też powiedzieć ze to było delikatne i chyba ona też to poczuła bo wydała z siebie głośny krzyk. Ja też nie mogłem powstrzymać się od jęku zadowolenia. Przez kilka pierwszych minut starałem się przyzwyczaić Cinię robiąc kilka delikatnych pachnieć. Za każdym razem dziewczyna nagradzała to głośnymi jękami. W końcu na chwilę się od niej odsunąłem. Ona natychmiast mnie złapała i przewróciła do siadu przyciskając rączkę do mojego torsu. Bardzo szybko znów nasunęła się na moje biodra przez co tym razem ja jęknąłem jej prosto do ust. Teraz to ona nie chciała mnie puścić. Wolała wszystko mieć w swoich łapkach. Poruszała biodrami tak zmysłowo. Wolno. Tak abym chciał jeszcze więcej. W końcu nie wytrzymałem i jedną dłonią łapiąc ją za pośladek, mocno przycisnąłem jej bodra do swoich wchodząc w nią cały. Cinia aż się wygięła do tyłu przestając na chwilę się poruszać. Już nie wiele brakowało mi jak i jej. Złapałem za jej biodra i kilka razy podniosłem ją i opuściłem. Wsłuchiwałem się wtedy w głośne krzyki dziewczyny. Czułem jak jej paznokcie wbijają mi się w plecy...
-Cinia... - wydałem z siebie dźwięk coś na pograniczu zduszonego jęku. Wtedy też dziewczyna czując, że oboje zbliżamy się do końca bardzo szybko poruszyła biodrami. Chciała mnie zatrzymać bym z niej nie wyszedł przed. Wlałem się w nią taki spełniony. W tym samym czasie Cinia pocałowała mnie namiętnie, by stłumić krzyk rozkoszy.
Po chwili odsunęła się od moich ust. Wpatrywała mi się w oczy jakby czegoś szukała. Popchnęła mnie na łóżko tak bym się położył, po czym podniosła się bym mógł z niej wyjść. Teraz wyglądała jak taki kot. Pierwszy raz chyba byłem jej tak posłuszny. Może to dlatego, że byłem tak zmęczony. Nic nie mówiła tylko przeciągnęła dłońmi po moim brzuchu w górę i ponownie wpiła się w moje usta...

(Cinia?)

Od Sinon

Leżę sobie w łóżku śpiąc w najlepsze, gdy nagle puchate chuchło spada mi na twarz. 8:00. Czas wstawać. Zrzuciłam Archi'ego z twarzy i poszłam do łazienki. Szczerze? Wyglądałam jak śmierć, a nawet gorzej. Włosy na lewą stronę, trochę sierści Archi'ego i podrapania. Czyli jednak codzienność. 8:56. Zdążyłam się wyszykować na trening, ale i tak się spóźniam, więc po co mi to? Rzuciłam torbę w kąt, wzięłam rysownik i zaczęłam coś bazgrolić. Do końca nie wiem co to było, ale przypominało konia. Spojrzałam na zegarek... 9:47. Ehh i tak mi się nie śpieszy. Westchnęłam i wyszłam z pokoju. Mijałam wiele osób, jednak z żadną nie chciałam rozmawiać, bo po co? Dotarłam na wyznaczone miejsce, naukowcy już czekali. Zza szyby widziałam ludzi.. Śmiali się i bawili. Byli wolni, nie to co ja. Gdyby nie ten chip, byłabym daleko stąd. Nikt by mi nie mówił jak mam się zachowywać i co robić. Zamyślona zmierzałam w kierunku pola, gdy wpadłam na kogoś.
- Uważaj jak łazisz.. - prychnęłam pod nosem.


< Ktoś? Raczej wątpię w dokończenie tego gówna._. >

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Czułam wręcz jak się zginam, pod wpływem przyjemności. Riuki zaczynał się zachowywać jak taki mały bobas, ssący pierś swojej matki. Odchyliłam trochę głowę do tyłu, zaciskając dłonie w piąstki, robiło mi się powoli niewygodnie, zważywszy, że byłam niemal całkowicie przyparta do ściany z rękoma do góry. Z początku pieszczoty Riuki`ego były dosyć spokojne i delikatne, ale już po jakiejś minucie zdecydowanie zmienił swoje nastawienie. Zaczął mnie podgryzać i coraz mocniej jeździć językiem. Swoją drugą ręką, nadal pieścił wewnętrzną stronę mojego uda, stopniowo przesuwając nią coraz wyżej. Gdyby nie to, że nie miałam jak poruszyć rękoma, walnęłabym go w tą jego łapkę, która powoli stawała się nieznośna. Chociaż z drugiej strony… jakoś mi to nie przeszkadzało, niby. Kiedy ten zboczeniec, a nie przepraszam, mężczyzna z potrzebami… wreszcie się na chwilę odsunął puszczając moje dłonie, natychmiast oplotłam je wokół jego szyi spoglądając mu w oczy. On natomiast położył swoje obydwie dłonie na mojej talii, lekko odginając materiał ręcznika. Przez chwilę się jakby bawił, jednak już bo chwili zaczął lekko zsuwać ze mnie już moją jedyną ‘’osłonę’’.  Kątem oka spoglądał na mnie, jakby chcąc się upewnić, czy nie mam nic przeciwko. W tej chwili już nie byłabym mu w stanie udomowić chociaż z drugiej strony… A niech już sobie robi co chce, ku może mojemu rozczarowaniu w połowie zadania się jakby rozmyślił. Podniósł mnie jak jakieś mało dziecko tak, że przylgnęłam do jego klatki piersiowej. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, gdyż byłam praktycznie naga, tam samo jak on. Przeniósł nas na swoje łóżko, sadzając mnie na swoich kolanach. No jakby czytał mi normalnie w myślach, odgadł gdzie jest miejsce w którym chcę ‘’to’’ zrobić. Normalnie wstać i zacząć mu bić brawa hehehe. Powoli zaczynał irytować mnie fakt, że tylko ja jestem co chwilę coraz to bardziej obnażana, a chłopak siedzi sobie zadowolony z tym swoim ręczniczkiem.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? – zapytał kiedy tylko przejechałam dłonią nieco niżej niż powinnam
- A ty niby możesz? – przekrzywiłam nieco główkę
Riuki prychnął po czym zwalił mnie ze swoich kolan tak, że upadłam na łóżko do góry brzuchem. Będąc w lekkim szoku, wpatrywałam się w sufit, który już po chwili przysłonił mi nachylony nade mną chłopak.
- Mogę, ja tu rządzę. – wymruczał
- Żebyś się nie zdziwił – przejechałam dłonią po jego torsie, wpatrując się w niego czule.
Jakby starając się mi coś udowodnić, wręcz siłą zdarł ze mnie ręcznik, wpijając się w moje usta. Matoł. Jedną dłonią przeczesałam jego gęste włosy, natomiast drugą położyłam na jego pleckach, nieco przybliżając go do siebie. Teraz tak bardzo pragnęłam jego bliskości, jak nigdy dotąd. Zaczynam powoli zachowywać się jak jakaś napalona i w dodatku niewyżyta dziewucha, chociaż chwila… przecież dokładnie tak ze mną jest!
- Riuki... czemu się powstrzymujesz? - zapytałam cicho

(Riuki? Mosz, nie umiem pisać takich opków, dziękuję dobranoc!)

Od Akiry - Do Rene

Dzień jak każdy inny w tym ośrodku. Właściwie to praktycznie niczym się nie różnił. Osoby, które miały jakieś silniejsze Arcany miały co robić. Mogły stąd wyjść, poszaleć, poznać swoją przeszłość. My naturalni… niestety nie. To w pewnym sensie jest bardzo niesprawiedliwe, ale z drugiej strony niektórzy nie mogą być wypuszczani , z powodu ich stanu psychicznego. Naukowcy chyba starają się wszystkich traktować równo, prawda ? Tak jak co dzień wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i wyszłam ze swojej norki co zwane było apartamentem. Nie specjalnie lubiłam przebywać sama, a nawet jeśli nie nawiązywałam z nikim nowego kontaktu to mogłam chociaż poprzyglądać się życiu innych. Przeszłam chyba obok wszystkich już apartamentów kiedy ktoś wciągnął mnie w jakiś ślepy zaułek i zakrył oczy. Nie wiedziałam, że tutaj też są jacyś gwałciciele…. No nieźle. Patologia się szerzy. Tak jak już wspominałam zakrył mi oczy i przystawił przodem do ściany. Brrr … zimna. Już wiedziałam, ze to chłopak bo przylgnął do moich pleców swoją płaszczyzna ( a jeśli to dziewczyna to nie zazdroszczę ). Co najdziwniejsze dana osóbka wcale nie dobierała się do mnie wręcz przeciwnie… powąchała mnie !? Zaraz zarażę się jakimś alzheimer’em ! Na dodatek poczułam jego oddech na swojej szyi, potem ukłucie. Wampir ? Nie no sory nie wierzę w takie rzeczy, ale skoro to nie to, to czemu to coś żywi się krwią ? Chwila moment dlaczego ja na to nie reaguje !? Teraz dopiero próbowałam się wyszarpać, ale czułam, ze osoba trzymająca mnie ma o wiele więcej siły w tych swoich kościstych rączkach. Tak więc nie pozostawało mi nic innego. Zamachnęłam się nóżka do tyłu i… dziesiątkę… krocze xD. Od razu puścił, a jak go ładnie do tyłu odrzuciło.
-Nie w klejnoty…. – zawył z bólu – Chcesz żebym był bezpłodny !? – tym razem już na mnie warknął. Obróciłam się przodem do nieznajomego… a jak zobaczyłam tą jego bezcenną minę to myślałam, że się po prostu tam posikam. Usiadłam sobie i zakryłam dłońmi twarz.
-No i z czego się śmiejesz !?
-Wiesz to było takie „powitanie”…. – wskazałam na niego paluszkiem nadal nie przestając się śmiać.


( Rene ? )

Od Azusy - C.D Haruki

Zerknąłem tak jakoś dziwnie na tego chłopaka. Najpierw sobie ode mnie ucieka, odwracając moja uwagę na.... mikrofalówkę, a teraz tak po prostu tutaj sobie wlatuje ? No okey, nie będę wnikać. Stałem tak przez chwilę, zupełnie nie ogarniając całej tej sytuacji.
-Yyyy.... o nieee... znowu ty... - powiedział leżący chłopak. Zaraz po tym zakrył sobie oczy głośno wzdychając. Kopiącego się nie leży Azusa ! Nie będziemy go bardziej dołować. No, ale przecież tak narzeka, ze na mnie trafił, a gdyby trafił na kogoś kto mniej toleruje takich baranów ? Wtedy to mógłby nie wyjść żywy. Ukucnąłem przy nim i wyciągnąłem łapkę, ale gdy tylko chciałem go dotknąć ten zerwał się i odsunął. Co za koleś. Mam wrażenie że zabiłby mnie spojrzeniem.
-Co ty odwalasz, kolo ? Nie jestem gwałcicielem... - podrapałem się po miętowej czuprynce i przekrzywiłem główkę. No debil ^^.
-Nie dotykaj mnie.. - prychnął skulając się pod ścianą. Jeszcze przed kilkoma minutami mało mnie nie zabił o mleko, a teraz "nie dotykaj mnie" ? Zaczynam myśleć, że ten ośrodek został stworzony dla ludzi umysłowo chorych.
-No dobra to może ..... - rozejrzałem się dookoła i w końcu usiadłem na przeciwko niego. Zamknąłem drzwi i przyjrzałem się dokładnie.- Na początek wypadałoby się przestawić, a nie tak jak my zaczęliśmy od dupy strony. Azusa. - podałem mu łapkę ale, gdy ten tylko mnie zmierzył zabrałem ją. - Ehh... żyję z wariatami. - złapałem się za głowę i zrezygnowany zamknąłem oczy - Możesz mi w końcu powiedzieć kim jesteś ? I w ogóle po co do mnie przylazłeś ?

( Haruka ? )

Od Riuki'ego - C.D Cinii [+18]

Cały czas miałem taką wielką ochotę wybuchnąć śmiechem. Za każdym razem w takich sytuacjach zachowanie Cini mnie tak cholernie bawiło. Zachowywała się czasami jak takie małe dziecko, które jeszcze nie zna znaczenia niektórych słów, którymi posługują się dorośli.  Obwiązałem sobie ręcznik wokół pasa i potem podszedłem do Cini. Od tyłu bo przecież jaśnie pani musiała dokładnie wszystko zakryć ręczniczkiem, żeby czasem jej coś nie wypłynęło xD.  Aż tak bardzo się mnie wstydzi ? Przecież nie będę jej do niczego zmuszał, powinna to już zauważyć po tych wszystkich „podejściach”. Chociaż nie no czasami wcale nie zamierzałem jej nic zrobić.
-Jesteś idiotką, wiesz ? – szepnąłem jej na ucho nadal delikatnie bawiąc się jej złotymi włosami. Objąłem ją jedną ręką, która zaraz spoczęła na jej brzuchu. Poruszała się coraz niżej po jej tali, biodrze aż w końcu dotarła do dolnego odcinka uda nie przysłoniętego przez ręcznik.- Powiedziałaś coś w rodzaju, że „nie poprzestaniesz tylko na tym”…. A co jeśli ja się nie powstrzymam i nie będę reagował na twoje „przestań” ? – przejechałem językiem po karku dziewczyny na co ona się wzdrygnęła.
-Jesteś zboczeńcem.. – prychnęła, ale w jej głosie nie było teraz słychać jakiejś nienawiści za to, że ją dotykam, tam gdzie nie powinienem. Wręcz przeciwnie. Jej czerwone policzki mówiły tylko tyle, żebym nie przestawał.
-Nie jestem zboczeńcem… jestem mężczyzną… jak każdy mam też swoje potrzeby… jakbyś o tym nie wiedziała głupia kobieto. – delikatnie zirytowany przygryzłem jej skórę kłami. – Chociaż w twoim przypadku to po prostu pożądanie…
Powoli wyprowadziłem ją z łazienki do sypialni. Z tego wszystkiego nawet zapomniałem zamknąć drzwi i zgasić światło. Miałem teraz o wiele ciekawsze zajęcie. Przystawiłem dziewczynę do ściany tym razem przodem. Złapałem za jej podbródek i uniosłem jej twarzyczkę do góry, tak by w końcu na mnie spojrzała. Jej lekko przymknięte oczy i jeszcze mokra skóra, sprawiały, że powoli puszczały mi pewne bariery.
-Skoro nie chcesz tego robić w wannie to gdzie ? – zachichotałem głupio. Przejechałem językiem po jej policzku i już za chwilę zostałem potraktowany ciosem w klatkę piersiową.
-No debilu ! – warknęła. O moja Cinia wróciła ? Chyba tak, mimo, że nadal miała piękne rumieńce.  – Nie jestem wcale, aż taka zboczona ! – zbulwersowała się. Oj biedna, biedna. Jest taka molestowana. Znów zsunąłem swoją rękę na jej udo i delikatnie uniosłem je do góry tak by dziewczyna objęła mnie nią w pasie. Kiedy to zrobiłem Cinia jakby zawstydziła się jeszcze bardziej i przy tym odwróciła głowę w bok.
-Riuki… ręcznik mi spadnie no… - powiedziała już lekko drżącym głosem i złapała za ręcznik tak by jeszcze jako tako trzymał się na jej dużych krągłościach.
-Serio ? Tylko na to czekam.. – uśmiechnąłem się figlarnie i za momencik złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Cinia chyba zapomniała teraz o trzymaniu ręcznika bo przeniosła swoje dłonie na moją szyję. W międzyczasie ręcznik opadł nieco i zakrywał teraz już tylko od brzucha po uda. Oderwałem się więc na chwilę od malinowych ust Cinii i zjechałem po jej szyi aż do piersi.  Jej łapki, drugą ręką złapałem nad jej głową, tak na wszelki wypadek, żeby mi nie przeszkadzały. ( bo przecież druga nadal trzymałem jej nóżkę ). Przez chwilę pieściłem językiem miejsce dookoła sutka i trącałem jego wierzch. Następnie przyssałem się do niego i chociaż zrobiłem to niezwykle delikatnie (jak na mnie) Cinia wydała z siebie cichy dźwięk zadowolenie.

( Cinia ? Masz te swoje +18 xD)

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Po kilku minutach wróciłam z kuchni by zobaczyć co robi Heaven. Zasnął. Taki słodziak. Duży słodziak ale jednak słodziak. Miał tak wiele obrażeń, że wręcz wskazane mu teraz było trochę odpocząć. Musi się zregenerować. Bożę mówię o jakiejś maszynie ? Czasami mam takie wrażenie, jakbyśmy byli maszynami. Usiadłam sobie na brzegu łóżka, tuż obok Heaven’a i chwilę wpatrywałam się w jego spokojną twarz. Uniosłam lekko koc i za raz przykryłam go. Niech sobie śpi. Nie będę mu teraz przeszkadzać. Wstałam i powoli kierowałam się do wyjścia kiedy ten nagle jakby się obudził ( a może w ogóle nie spał tak głęboko jak mi się zdawało (?) ) i złapał mnie za palce lewej dłoni.
-Nie idź… - szepnął cicho nawet nie zupełnie otwierając oczy. Obróciłam głowę i spojrzałam na niego przez ramię. Zdawało mi się, że on chciałby, żebym spędzała z nim każdą wolną chwilę. Właściwie to nudziło mi się już dłuższy czas, ale chciałabym też zainteresować się nieco innymi sprawami.
-Wrócę. Nie uciekam od ciebie. – mruknęłam jak zwykle z tym swoim kamiennym wyrazem twarzy. Nachyliłam się lekko nad nim i bardzo delikatnie pocałowałam go w usta. Pewnie wolałby, by ten pocałunek trwał dłużej, jednak nie mogę mu narazi ze na to pozwolić. – Vanilla dlaczego….
-To, że cie nie kocham nie oznacza, ze w jakiś sposób nie jesteś obiektem mojego zainteresowania. – przymknęłam oczy jakbym doskonale wiedziała o co chce zapytać chłopak.
-Awansowałem ? – zachichotał i wtedy już dostał pstryczka w nos.
-Śpij. Bo w nocy nie dam ci spać. – przygryzłam wolniutko swoją dolną wargę cały czas obserwując jego reakcję. Jak o Heaven prawdziwy zboczeniec tylko czekał na to aż w końcu będzie mógł znowu mnie zaciągnąć do łóżka.
Nie rozmawiając ani chwili dłużej z srebrno włosym wyszłam na zewnątrz. Właściwie to kręciłam się przez cały czas po ośrodku bez większego celu. Czasami jest tutaj naprawdę nudno. Dopiero pod wieczór wróciłam z powrotem do pokoju chłopaka. Nie spał już, a raczej latał po domu. Kiedy weszłam do jego apartamentu (oczywiście nie pukałam ani nic xD ) i zamknęłam za sobą drzwi usłyszałam tylko głośne warczenie Heaven’a :
-Kto znowu !? – przez chwilę słyszałam jak coś spada. Chłopak za chwilę wychylił głowę zza drzwi kuchni i normalnie zerwał się z miejsca kiedy zamierzałam wyjść. – Przepraszam… nie wiedziałem, że to ty… - Ah ten Heaven. Przepraszał za wszystko, nawet jeśli to coś nie było przez niego. Wtulił się w moje malutkie plecki i chwile tak stał.
-Musisz panować nad swoją agresją.. – westchnęłam cicho rezygnując z poprzedniego działania. – Możesz sobie kiedyś przez to zrobić krzywdę. Nie tylko sobie… ale tez osobą na którym ci zależy. Obróciłam się do niego przodem na chwilę uwalniając się z jego uścisku chociaż nadal będąc bardzo blisko.
-Wiesz, że moja Arcana mi na to nie pozwala… - westchnął odwracając wzrok.
-No to trzeba nad tym popracować. – wzruszyłam ramionami wymijając chłopaka i zmierzając do kuchni. Mało się nie przewróciłam, kiedy zobaczyłem jaki syf jest na podłodze. Heaven kucharzem ? No na pewno.  Złapałam się za głowę i zaraz zerknęłam na Siwka stojącego za mną. – Tak dużo o mnie myślisz, że nawet nie potrafisz normalnie funkcjonować ? – zachichotałam stając na palcach i łapiąc go łapkami za materiał koszulki. – A może po ostatniej nocy jak na razie dajesz radę mój rasowy zboczeńcu ? – zbliżyłem się do jego szyi i pocałowałam ją lekko.


( Heaven ?)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Od Arashi'ego - Do Hasagi'ego

Szedłem spokojnie ulicą kopiąc zgniecioną i porzuconą puszkę po Coli. Przynajmniej kolorem takową przypominała. Po jeszcze paru kopnięciach zajęcie to znudziło mi się. Puszka znowu stała się porzucona. Gdzieżby tu pójść.. Rozejrzałem się dookoła. Park? Niee, za nudno tam. Głębiny miasta? Niee, za dużo ludzi. Westchnąłem cicho. Najlepiej to by pójść do domu. O, tak dobry pomysł. Już miałem kierować się w kierunku mojego apartamentu, gdy nagle usłyszałem jakiś szelest w krzakach. Skierowałem wzrok w tamtym kierunku. Krzak na terenie parku poruszył się. Uniosłem jedną brew i powoli tam podszedłem. Stałem teraz przed rośliną wpatrując się w nią. Dźwięki powtórzyły się. Podszedłem o krok bliżej do krzaka. Rozsunąłem gałązki, które lekko kuły mnie w nadgarstki. Nie wierzę co ukazało mi się przed oczami. Jakiś facet gryzł patyk, a kiedy tylko rozsunąłem gałązki spojrzał na mnie. Ja chyba zwymiotuję.. ON LATA NAGO?! Odskoczyłem jak oparzony od tego miejsca i jeszcze zacząłem się cofać. Facet o niebieskich włosach wyszedł z krzaków. Roślina na szczęście zasłaniała to i owo.
-Ja pierdo*ę!! Czym Ty jesteś?! - wrzasnąłem
Cosiek, bo tak go sam nazwałem i jestem z tego dumny, chciał wyjść z krzaka.Kategorycznie zabroniłem mu tego gestami rąk. Cosiek spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wziął patyk w usta i spojrzał na mnie szczęśliwym wzrokiem. Co to jest? Pies jakiś kurde? Spojrzałem na niego nieufnie. Nie mam jeszcze zaufania do kosmitów z kosmosu i nie mam zamiaru mu tego rzucić. Jeszcze pomyślą ludzie, że jestem właścicielem tego czegoś...
(Hasagi?)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Może… Wzdrygnęłam się lekko, jednak nie był to odruch spowodowany jakimś obrzydzeniem, powiedziałabym prędzej, że z rozkoszy. Nie spodziewałam się, że Riuki może być aż takim zboczeńcem, trzymał tak moją dłoń w nadgarstku i nie zamierzał puścić. Aż tak bardzo chce mi zrobić na złość? Nadal drażniąc mój wrażliwy sutek, przez chwilę jeszcze przygryzał płatek mojego ucha po czym przeniósł się na moją szyję, robiąc tam malinkę.
- Przestań… - powiedziałam cicho czując jak moje policzki płoną
- Przecież wiem, że tego chcesz – zaśmiał się
- Nie nakręcaj mnie, bo nie poprzestanę tylko na tym – oparłam się na nim jeszcze bardziej, może nawet za bardzo…
Tutaj, potrzebna jest tylko jedna, drobna chwila, żeby móc wpaść pod wodę. I tak było również teraz. Ja, jak to ja musiałam okazać się największą ciapą świata i poślizgnąć się w wannie *jak? Nie pytaj nawet* i ‘’zatopić’’ zarówno siebie jak i Riuki`ego. Nie minęły nawet trzy sekundy, kiedy wynurzyłam się z wody łapczywie nabierając powietrza i tak chyba chłopak szybciej się odratował, ponieważ zrezygnowany kręcił już głową.
- Patrz ty z czego żyjesz Cinia…
Odwróciłam się w jego stronę, kuląc się tak, że piana dosięgała mi do połowy szyi. Przez chwilę spoglądałam w jego oczy w dalszym ciągu lekko onieśmielona, jednak kiedy mu się przyglądałam, zaczynałam jakby nabierać pewności siebie. Już po chwili troszkę się wyprostowałam, ale tylko tak troszkę. Następnie przysunęłam się do niego na tyle, że udem musnęłam jego nogę. Podniosłam się troszkę tak, żeby ustami móc dosięgnąć do jego ust i złączyć je w namiętnym pocałunku. Riuki odwzajemnił pocałunek, łapiąc mnie za piersi. Cicho pisnęłam co najwyraźniej rozbawiło chłopaka , ponieważ usłyszałam cichy chichot. Kiedy zaczynało się robić wręcz za przyjemnie, odsunęłam się szybko znowu wpadając pod pianę.
- Możemy tego nie robić w wannie?
- Niby czego – przekrzywił łepetynkę
Przewróciłam oczyma po czym jak gdyby nigdy nic, zaczęłam się myć. Miałam mniej więcej taki wyraz twarzy, jakbym miała zaraz się zapytać chłopaka, czy mam mu wyszorować plecki. No, jeszcze czego… Kiedy już skończyłam i chciałam wyjść, nagle mnie oświeciło…
- Nie wyjdę pierwsza… - oparłam się plecami o chłodną wannę, na widok powoli znikającej piany zmarszczyłam czoło – no już, wychodź…
- A co jeśli ci powiem, że mi się nie chce? Co wtedy zrobisz?
- Utopię Cię – pokazałam mu język
- Nie zrobiłabyś tego – westchnął i przymknął oczy
Skąd u niego nagle ta pewność, chociaż w sumie racja… i nie, nie chodzi mi tutaj o to, że go kocham czy coś. Po prostu nie byłabym go w stanie powalić, nie zatapiając przy tym siebie – jak ostatnio. Posiedzieliśmy tak jeszcze z dziesięć minut, a właściwie to siedzielibyśmy jeszcze dłużej gdyby nie fakt, że pan Riuki nie zamierzał sobie w dalszym ciągu wyjść pierwszy. Już nawet nie widziałam różnic czy wyjdę jako druga, czy też nie… piana i tak zniknęła co było stosunkowo krępujące. Właściwie, to czemu ja się jego tak wstydzę? Wyszłam z wanny a zaraz za mną chłopak, nie, nie odwrócę się. Wzięłam do rąk jeden z kilku suchych ręczników i zaczęłam się wycierać. Po chwili poczułam dłonie Riuki`ego na swoich ramionach oraz jak jedną z dłoni, bierze kilka kosmyków moich włosów i wdycha mój zapach. Spojrzałam na niego kątem oka i posłałam delikatny uśmiech.

(Riuki?)

Od Rushi'ego - C.D Reiko

To był nudny dzień więc nic dziwnego, że w końcu wybrałem się na dwór, nawet jak w pokoju miałem ciszę i spokój. Mogło być tak pięknie jednak kiedyś trzeba się ruszyć. Padło na park. Oczywiście wszystkie ławki były zajęte jak to w popołudnie. Tylko jedna była wolna.. znaczy prawie wolna. Siedziała na niej dziewczyna. Przysiadłem się obok, nie zwracając na niej zbyt wielkiej uwagi. Powiedziałem tylko cicho "cześć" bo tego jednak wymagała kultura. Wlepiłem wzrok w gołębie, karmione przez jakiegoś starca. Słysząc, że dziewczyna mi odpowiedziała, uniosłem jedną brew ku górze w zdziwieniu jednak zaraz wróciłem do swojego starego wyrazu twarzy. Przez chwile wpatrywałem się w ptaki, kiedy pośród nich zaczął panoszyć się mały wróbel. Nie mógł dorwać żadnego kawałka chleba. Zaćwierkałem cicho i wystawiłem rękę, a ptaszyna usiadła mi na palcu. Stara sztuczka. Podniosłem z ziemi kawałek chleba i podałem zwierzęciu, które z wdzięcznością wzięło je w dziób i odleciało do swojego gniazda. Podążyłem za nim wzrokiem i zaraz znowu wlepiłem go w ziemię.
-Więc... czemu się tak na mnie patrzysz? - spytałem czując na sobie wzrok dziewczyny. Wydawała się jakby podobna do mnie. Tak samo cicha. Ceniłem tą ceche w ludziach. Ci gadatliwi są denerwujący. Szczególnie, jeśli nie mają nic ciekawego do powiedzenia.
-A przeszkadza Ci to? - usłyszałem w odpowiedzi
-Niezbyt - obróciłem się do niej i teraz dopiero mogłem się jej dokładnie przyjrzeć.
Dziewczyna była ładną brunetką o ciekawej barwie oczu. Westchnąłem cicho i wyprosrowałem się, opierając się wygodniej - Rushi - przedstawiłem się, żeby nie było, że jestem odludkiem społecznym
-Reiko - kiwnęła głową jakby nabierając pewności swoich czynów. Nieśmiałe dziewczę najwidoczniej
-Mogę na Ciebie mówić Rei? Łatwiej zapamiętać. Nie mam pamięci do imion ludzi - powiedziałem zgodnie z prawdą jednak ona chyba nie miała nic przeciwko temu bo kiwnęła głową - Dzięki. Czemu park?
-Słucham..?
-W sensie czemu akurat siedzisz w parku. To nudne miejsce. Zresztą jak całe miasto - co prawda to prawda. Nie było w naszym obrębie w sumie nic ciekawego.

(Reiko)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Poniosło ją ? Zdenerwowała się na mnie ? No dobra a jak ja bym miał liczyć ile razy JA się na nią denerwowałem ? Chyba nie dałbym razy zliczyć, a mimo wszystko zawsze to i tak wychodziło, że wszystko moja wina.
-No i czego tak stoisz nade mną palancie… - warknęła składając rączki na piersi i odwracając główkę całkowicie w inna stronę. Och teraz nie będzie chciała na mnie spojrzeć. Niech jeszcze bardziej na mnie naskakuje to za chwilę zostanie tutaj sama. – Riuki… mógłbyś tak nade mną nie stać ? –prychnęła znów i tym razem już podniosła łepek, by spojrzeć mi w oczy. Przez dłuższa chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, aż w końcu Cini nieco zlazł ten podły wyraz twarzy. Zawsze tak było. I to niby ja najpierw robię potem myślę ? Zapanować nad tym rozwydrzonym dzieckiem mogli chyba tylko naukowcy.
-Wiesz co…. – odsunąłem się od kanapy. Za chwilę spotkałem się z jej zdziwionym spojrzeniem. – Jak przestaniesz być chamska to przyjdź. – prychnąłem kierując się do drzwi.
-Czekaj… ej.. – zerwała się i złapała mnie za rękę tuż przed samymi drzwiami. – Nie idź.
-I co chcesz dostać ode mnie z liścia, jak to ty mnie potraktowałaś, kiedy chciałem cie zatrzymać ? Dlaczego mam zostać i cie posłuchać, skoro ty nigdy nawet nie próbujesz dopuścić do siebie moich słów.
Spojrzałem na nią przez ramie kontem oka. Miała spuszczony wzrok w podłogę. I bardzo dobrze, że to w końcu do niej dotarło. Wyrwałem dłoń z jej uścisku i natychmiast stamtąd wyszedłem. No nie nudziło mi się. To się szlajałem tu to tam, za każdym razem spotykając inną znajomą osobę. Dopiero pod wieczór wróciłem do siebie. No dobra to już była praktycznie noc, godzina 23. Rzuciłem opaskę gdzieś na bok i od razu wskoczyłem do wanny. Ah nareszcie sobie trochę odpocznę… (albo i nie ?). Woda się praktycznie wylewała, a w łazience unosiła się biała para. Oparłem głowę o brzeg wanny i już miałem zamknąć oczka, gdy przez drzwi usłyszałem nagle ciche „Riuki”. No przecież to nikt inny…. A właśnie Cinia. Ehh chyba nie powinienem być już dla niej taki szorstki… chociaż…
-Po co przyszłaś ? – mruknąłem, ale nie usłyszałem na to odpowiedzi. – Wejdź..
-Co !? Oszalałeś… ty…
-Nagle zaczęłaś się wstydzić ? – zapytałem za nim zdążyła dokończyć. Przecież jeszcze ostatnio sama chciała mnie rozebrać, czyż nie ? Nie musiałem długo czekać, a dziewczyna wlazła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Odganiała jeszcze od siebie parę wodną tak żeby mnie dojrzeć.  Taki skruszony baranek, czyżby przyszła mnie przeprosić. Usiadła sobie obok wanny nadal zakrywając twarzyczkę grzywką i złapała mnie za dłoń.
-Riuki…
-Eh…. Nie poruszaj już tego teamtu. – westchnąłem i szybko wyślizgnąłem się jej ponownie tylko po to by złapać ją za raz za nadgarstek i przyciągnąć do siebie. Zrobiłem to tak szybko, że nawet nie zdążyła zareagować. Wychyliłem się trochę z wanny i za raz delikatnie pocałowałem ją w usta. Nie zdążyła zamknąć oczu, hi hi jakie to słodkie. Z tego wszystkiego ja tez je lekko otworzyłem. Odsunąłem się dopiero za chwilę a ta dostała takich rumieńców, że bałem się, że zaraz mi stąd ucieknie i więcej na mnie nie spojrzy. – Rozbierz się.. – mruknąłem będąc nadal blisko..
-Oszalałeś.. zboczeńcu.. – skuliła się lekko a ja uśmiechnąłem się widząc to.
- No chodź do mnie… - tym razem nachyliłem się by skubnąć jej ucho. Po wielu negocjacjach dziewczyna i tak kazała mi się odwrócić, tylko po to by mogła się rozebrać i wejść do mnie. Piana była tak wysoka że i tak nic nie widziałem ehh :C…….. w sumie to ona tez nic xD. Odwróciła się do mnie tyłem, jejku co za kobieta.
-Wstydzisz się mnie ? – zapytałem przysuwając ja do siebie i lekko obejmując od tyłu. Miała takie urocze rumieńce, jak chyba jeszcze nigdy.  Nie zamierza teraz ze mną rozmawiać ? To może ją zmuszę ? Rączką z jej brzuszka przejechałem nieco wyżej i dzięki temu dotarłem do jej jakże okazałych piersi.  Za nim zdążyła cokolwiek zrobić dwoma palcami ścisnąłem delikatnie jej prawy sutek. Cinia przygryzła teraz swoją dolną wargę żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Wtedy tez poczułem, że jej rączka wędruje do tyłu i to coraz niżej po moim brzuchu.  Heh nie ma tak łatwo. Druga ręką, która jej nie torturowałem za chwilę złapałem za tą jej zbłądzoną rączkę, za nim zdążyła zrobić to co chciała.
-Chciałabyś…. Prawda ? – szepnąłem znów przygryzając płatek jej ucha.


( Cinia ?)

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Po co ja schodziłam z tej areny, mam za dużo pokładów niezużytej energii. Odsunęłam się od chłopaka, który najchętniej to by mnie teraz chyba zabił. Wróciłam do swojego planu, czyli w ‘’ciszy i spokoju’’ opuścić to pomieszczenie. Wstałam po czym w miarę jak najszybciej wyszłam z mieszkania, mając jak na razie wszystkiego dość. A co on niby może wiedzieć o tym wszystkim… W sumie czemu ja wyszłam? Ostatecznie to było moje mieszkanie, on sobie powinien pójść, zresztą mało istotne, mam to w nosie. Lekko chwiejąc się, zaczęłam wspinać się po schodach na najwyższe piętro, czyli bodajże piętnaste? No troszkę się nachodziłam, tym bardziej, że wszystko mnie bolało i najchętniej to bym sobie usiadła. Kiedy udało mi się już wreszcie dostać na najwyższe piętro, otworzyłam dosyć ciężkie, metalowe drzwi prowadzące na dach. Aż dziwne, że je nie zamykali. Przecież któryś z projektów mógłby mieć jakiś dziwny pomysł i co w tedy? Oparłam się o dosyć niską barierkę, spoglądając w dół, strasznie tutaj wysoko, ale za to ładnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym usiadłam na ziemi, spuszczając nogi w dół i zaczynając nimi wymachiwać. Mogę tutaj siedzieć tylko ze względu na to, że jest tutaj spokojnie. Tak jakbym przeniosła się do zupełnie innego świata, porzuciła to wszystko raz na zawszę. Ale w sumie po co to robić? Czy życie nie jest nieustanną grą, która cały czas wystawia nas na różne próby, które czasem wygrywamy, a czasem dzięki przegranej musimy cofać się dwa kroki do tyłu. Pod tym względem, chyba wszyscy jesteśmy dziećmi. No dobrze, chyba już ochłonęłam. Właściwie to nie wiem, czemu tak się zbulwersowałam, ostatnio coraz częściej to robię. Chociaż z drugiej strony, ja lubię się wkurzać i być wredna dla każdego. Tylko dla niego jestem jakimś wyjątkiem… chcieć lub nie chcieć, chyba mu zaufałam i pokazuję nawet niespecjalnie, swoją prawdziwą stronę. Biedną, co chwilę płaczącą Cinię która najchętniej zaszyłaby się w czyimś cieniu i nie wychodziła poza jego granice. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o jeden  z prętów barierki, przymykając oczy. Posiedziałam tak sobie jeszcze godzinę, lub mniej na dachu, w każdym bądź razie, dopóki słońce nie zaszło. Po tym czasie, postanowiłam wreszcie się zebrać, ponieważ zaczynało się robić chłodno. Teraz znowu złazić po tych schodach, chociaż w prawdzie schodzi się łatwiej, co nie zmienia faktu, że to i tak dużo do przejścia… Ostatnie schodki pokonując już z prędkością żółwia, w końcu znalazłam się przed swoim apartamentem, zastanawiając się, czy Riuki jeszcze tam jest. Śmiem w to wątpić, chociaż nigdy nie wiadomo. Otworzyłam drzwi, po czym wchodząc do środka prawie się wywaliłam na krzywo ustawionej wycieraczce. Czyżbym była aż tak wkurzona wychodząc, że zrobiłam rozpierduchę w przedpokoju? A w sumie, fakt, było tak… prawie już o tym zapomniałam, chyba coś jest ze mną dzisiaj nie tak i to zdecydowanie. Zdjęłam buty i kopnęłam je gdzieś w kąt korytarza, nie za bardzo przejmując się tym, czy będę miała bałagan, czy też nie. Wchodząc do salonu, poniekąd połączonym z kuchnią, byłam w stu procentach przekonana, że jestem sama. Tak więc pierwsze co zrobiłam to wyłożyłam się na kanapę, przykrywając prawie po same uszy kocykiem.
- Ojej, jednak zachciało Ci się wrócić? – usłyszałam czyjś głos obok siebie, oraz poczułam jak oparcie kanapy lekko się odgina.
Krzyknęłam przerażona, odkopując się spod kocu i lądując z hukiem na podłodze. Widząc lekko poirytowaną minę Riuki`ego, lekko się zarumieniłam, naturalnie z zawstydzenia… żeby nie było. Właściwie to co on tutaj robił? Powinien już sobie pójść i dać mi spokój, czy nie było to jasne? A z jednej strony cieszyłam się, że tutaj siedzi, tak jakoś. Zaczynam się powoli sama siebie nie rozumieć, zupełnie jakbym miała jakieś rozdwojenie jaźni, albo nawet roztrojenie! *jest takie określenie?*
- Dlaczego miałabym niby nie wracać? – westchnęłam zbierając się z podłogi – Poza tym co ty tutaj robisz?
- Mogę sobie iść, jeśli masz odstawiać kolejny teatrzyk – burknął
- Nie odstawiam teatrzyków – prychnęłam – Po prostu trochę mnie poniosło… no i mnie zdenerwowałeś!
- Przestań się wydzierać, łeb mnie już boli od twoich wrzasków…
- No dobrze, już dobrze - uniosłam ręce niczym w jakimś geście obronnym i ponownie usiadłam na kanapie, może tym razem z niej przynajmniej nie zlecę, no byłoby mi miło...

(Riuki? Eeee brak weny ^^)

Od Stein`a

Był późny wieczór gdzieś koło godziny drugiej. Siedziałem w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła był ekran mojego komputera. Na biurku i na stole obok, znajdowały się sterty notatek i wieże książek powypychanych kolorowymi karteczkami ( tak zaznaczam strony, które są mi niezbędne ). Echem po pustym domu roznosił się stukot klawiatury. Właśnie wypełniałem formularz nowo poznanej Arcany. Siedziałem przy tym już od rana bez chwili wytchnienia i wcale a wcale nie czułem się dobrze. I tak miałem to przynieść dopiero na pojutrze, więc resztę postanowiłem dokończyć następnego dnia. Zapisałem plik, włączyłem zabezpieczanie i wyłączenie systemu wyrzucając niedopałek papierosa do popielniczki. Wstałem i przeciągnąłem się ziewając przy tym. " I tak dużo zrobiłem... " - pomyślałem. Zabrałem ostatnie pocky z opakowania i skierowałem się do wyjścia kiedy nagle po domu rozniósł się echem dzwonek do drzwi. Bardzo się zdziwiłem. Rzadko kto mnie odwiedzał, więc było to nie mniej dziwne. Powoli ruszyłem w stronę korytarza chrupiąc po drodze paluszka. Światła wraz z moimi krokami zapalały się nikle tylko po to by oświetlić mi drogę. Stanąłem na środku korytarza prowadzącego do drzwi i pstryknąłem palcem. Drzwi ze skrzypem otworzyły się na oścież. Zobaczyłem w nich dwójkę moich najlepszych kolegów z pracy ( najlepiej się z nimi dogadywałem nic poza tym :/ ). Ich miny zdradzały, że nie mają dla mnie dobrych wieści:
-Witam. Co was sprowadza do tego przez wszystkich zapomnianego domu na samym krańcu świata? - zapytałem recytując prawie jak Shakespeare.
-Emm... chcieliśmy zobaczyć... ten no... projekt! Tak, właśnie... projekt. Dowiedziałeś się czegoś więcej o naszej nowej Arcanie? - zapytał Brian. Był to trzydziestoletni, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna o krótkich czarnych włosach i lśniących, drobnych również ciemnych oczach. Pełnił stanowisko alchemika i to jego zadaniem było tworzenie lekarstw dla dzieciaków z naszej placówki. Z nim pracowałem najczęściej bowiem to ja musiałem mu tłumaczyć wszystko o nowo odkrytych Arcanach. Nie łączyła nas żadna więź poza wzajemnym szacunkiem i wspólną pracą. Drugim gościem był zaś młodszy o 10 lat od Brian'a – Zack. Energiczny i zawsze optymistyczny chłopak był u mnie na praktykach i z nim spędzałem praktycznie cały dzień w placówce. Jego włosy były do ramion i koloru blond zaś oczy miały taką samą barwę jak moje. Po stażu miał zostać chirurgiem. I on dzisiaj miał skupioną minę. " Czyżby odkryli moją tajemnicę? " - pomyślałem. Stwierdziłem, że to mało prawdopodobne, ale i tak wolałem trzymać się na baczności. Odpowiedziałem:
-Jasne! Nie skończyłem jeszcze, ale wieeele się dowiedziałem. Chodźcie do mojego gabinetu. - odwróciłem się do nich tyłem i ruszyłem mozolnie w stronę pokoju. Pewnie weszli za mną a razem z ich krokami lampy zaczęły jaśnieć. Niebawem cały dom świecił bardzo jasnym światłem. Brian i Zack szli krok w krok za mną. Rzuciłem zza ramienia:
-Mogliście przyjść wcześniej. Przed chwilą wyłączyłem komputer a tak to byście mieli spokój. - pchnąłem nogą drzwi. Również i to pomieszczenia było teraz dobrze oświetlone. Ja podszedłem do komputera, włączyłem go i z impetem siadłem na krześle. Chciałem już iść spać, ale oni musieli akurat TERAZ się przypelętać... moje kochane szczęście. Zaczęli przeglądać moje notatki siadając na sofie przy stoliku. Komputer włączył się bez większych problemów ( zresztą jak zawsze ), włączyłem skan źrenicy, ściągnąłem okulary i czekałem aż laser zmodyfikuje moje oko. Weryfikacja przebiegła pomyślnie, więc bez większych ceregieli odpaliłem ostatnio używany plik:
-Chłopaki... - odwróciłem się do nich i zobaczyłem, że czymś bardzo się denerwują. Byłem pewny, że przyszli mi powiedzieć właśnie to:
-Po co tak naprawdę przyszliście? - zapytałem łagodnie. Zack westchnął ciężko i zaczął:
-Bo widzi pan... szef uważa, że pan... no wie pan... że... no... - zaczął się jąkać, ale wkrótce przerwał mu Brian:
-Szef odkrył, że pan również ma kontrakt z Arcaną. - odpowiedział stanowczo wpatrując się w ziemię. Tak jak myślałem... wydało się. Westchnąłem ciężko:
-I co?
-I... mamy pana przetransportować do bazy i przypisać do reszty projektów. - wydukał Zack.
-Słucham? - Ja?! Projektem?! Chyba ich po*upcyło?
-Ale to nie tak! Szef nie chce zrobić z pana projektu badawczego. Pan tylko będzie przebywał na terenie przeznaczonym dla obiektów badanych. - odpowiedział szybko Zack. Patrzyłem na nich spode łba myśląc sobie " To wcale nie głupi pomysł... ".
Odwróciłem się w stronę ekranu i założyłem okulary mówiąc:
-Chyba nie mam... innego wyboru. - wstałem niechętnie.

-Chcę się dowiedzieć wszystkiego. Jakie będę miał prawa jako " wyjątkowy " obiekt badań i jak to wszystko będzie się odbywać. - wyłożyłem karty na stół. Mężczyźni spojrzeli po sobie ze zdziwieniem... chyba im nieco ulżyło.
-Będziesz normalnie pracował tak jak kiedyś tylko, że potajemnie. Nie będziesz mógł nikomu powiedzieć, że dla nas pracujesz. - odpowiedział już spokojnie Brian.
-Poza tym będzie pan bliżej tych dzieciaków. Może pan odkryć jeszcze wieeele ciekawych rzeczy. Te rozkapryszone dzieciuchy wcale nie chcą z nami gadać, kurde! Jedyne co możemy robić to badania... to moim zdaniem za mało. - stwierdził Zack. Patrzyłem na nich przez chwilę i... wybuchłem śmiechem. Nie no, beka.
-Wy myślicie, że ja mogę dotrzeć do tych smarkaczy od środka? Hahahaha... dobre sobie. Wybaczcie, ale nie mam zamiaru się z nikim zaprzyjaźniać... sorki memorki. - kategorycznie odmówiłem.
-A kto karze ci się zaprzyjaźniać. Tylko oni mają myśleć, że jesteś dla nich podporą... to wszystko. Będą się tobie żalić i zwierzać a ty będziesz ich tylko wysłuchiwał i o wszystkim nam później mówił. - powiedział spokojnie, ale ja wcale nie byłem spokojny. Miałem ochotę dać mu w twarz.
-Co wy sobie w ogóle wyobrażacie?! Myślicie, że będę się z kimś " zaprzyjaźniał " tylko po to by później wam o nim donosić? Jesteście żałośni. Nie spodziewałem się tego po was. Jak już mam się z kimś przyjaźnić to albo na dobre i złe albo WCALE. - powiedziałem starając się opanować złość. Nic nie miałem do tych dzieciaków i nie miałem zamiaru obrabiać im dupy za ich plecami. Nie jestem takim typem człowieka. Mężczyźni wpatrywali się we mnie ze strachem w oczach i w sumie... bardzo dobrze. Pokiwałem przecząco głową i westchnąłem:
-Ehh... co z moimi rzeczami? Ktoś po nie przyjdzie czy coś...
-Szef powiedział, żeby ci zabrać komputer i parę osobistych rzeczy. W twoim pokoju masz książki z naszej biblioteki i wszystko czego ci do życia potrzeba.
-No, a jak pan będzie czegoś z tąd potrzebował to wystarczy, że da mi pan cynk a ja panu przyniosę. - zaoferował swoją pomoc Zack. Przestało mi się to różowo widzieć. Wolałem siedzieć w zaciszu własnego domu niżeli z grupą dzieciaków na jakiś apartamentach. No, ale co mogłem poradzić. Nie będę się przecież z nimi bił. Miałem jeszcze tylko jedną wątpliwość:
-A będę mógł wychodzić z tego " więzienia "? - spojrzeli po sobie wzruszając ramionami.
-Pewnie tak... szef bardzo cię ceni, więc... prawdopodobnie. - odpowiedział Brian.
-To po co mnie tam w ogóle zamykacie. Nie mogę sobie być Arcaną tutaj... w swoim własnym, ciemnym, spokojnym domku? - westchnąłem – Przecież to nie ma sensu, żeby mnie tam zamykać.
-Będziesz miał możliwość obserwacji naszych projektów dzięki czemu będziesz mógł ustalić charakterystyczne zachowania Arcan. Poza tym nie zawsze będziesz mógł wychodzić. Jeśli twoja Arcana zacznie się rozwijać nie będziemy cię już wypuszczać. Poza tym... jakby ci tu jednak odwaliło i zechciałbyś sprowadzić na ziemię apokalipsę to w ośrodku jakoś cię ogarniemy a tak to jak będziesz w domu możesz komuś zrobić krzywdę. - Brian miał rację. Mimo to nie zbyt byłem do tego przekonany no ale zawsze można było jakoś uciec do innego kraju, nie? Wzruszyłem ramionami i podszedłem do komputera. Wymusiłem zamknięcie systemu i wyłączyłem komputer z zasilania. Wszystkie kable odłączyłem i zapakowałem do kartonowego pudła, w którym jeszcze wczoraj były książki z biblioteki. Wepchnąłem Zack'owi karton w ręce a Brian'owi wskazałem kciukiem komputer i ekran.
-Ty se chyba jaja robisz?! - wykrzyczał załamany – Wiesz ile to waży?
-Emm... tak. Wszystko waży łącznie 10 kilo, a co? Ktoś musi nieść krzesło. - odpowiedziałem spokojnie ciągnąc za sobą w stronę wyjścia moje kochane krzesełko. Poczekałem na nich na korytarzu, ale chyba byli w innym ustawieniu. Brian niósł kompa i karton a Zack ekran. Niech se robią co chcą. Przepuściłem ich przodem. Usiadłem okrakiem na swoim krześle no i ruszyłem za nimi. Już przekroczyli próg domu i ja również zamierzałem... JEBUT! Brian i Zack odwrócili się powoli i spojrzeli na mnie załamani:
-STEIN DEBILU!
-Nic mi nie jest... ja tylko grawitację sprawdzam. Jest silna... moja twarz przykleiła się do podłoża. - próbowałem wstać. Po chwili już stałem na nogach i otrzepywałem się z prochu.
-Zejdź normalnie po schodach... błagam. - powiedział błagalnym głosem Brian.
-No dobra, dobra... jak sobie chcecie. - zszedłem po schodach taszcząc za sobą krzesło, ale jak już byłem na płaszczyźnie znów stało się moim pojazdem. Dwójka mężczyzn szła za mną w stronę bazy. Nieraz dało się słyszeć ich ciężkie westchnienia. Nie żeby mi to sprawiało przyjemność, ale lepsze to niż taszczenie tego samemu. Wyślę jutro Zack'a żeby przyniósł mi resztę rzeczy. Nie miałem zamiaru tego dzisiaj taszczyć. Po kilku minutach znaleźliśmy się przed wielką przeźroczystą kopułą. Zack położył na niej dłoń. Był to swego rodzaju skaner. Cała kopuła nie był jedną całością tylko była złożona z kafelek wielkości drzwi. Kiedy dłoń została rozpoznana jeden z tych kafelków po prostu się odsuwał i można było bez problemu wejść, ale z wyjściem było gorzej. Pewnie weszliśmy na teren obiektu. Niebawem byliśmy już przy drzwiach. Zack wpisał kod i drzwi zaraz się otwarły. W budynku panowała ciemność i mroczna cisza. Nic dziwnego... wszyscy już dawno spali. Zack wskazał palcem na windę. Bez słowa weszliśmy do windy. Kliknąłem na piętro 12 gdzie obecnie trzymaliśmy większość projektów. Prawdopodobnie i dla mnie jest tam teraz miejsce. W milczeniu czekaliśmy aż winda dowiezie nas na miejsce. Po chwili byliśmy już na 12 piętrze. Drzwi się otworzyły i wyszliśmy z windy. Po korytarzu rozniósł się hałas nadjeżdżającego mnie:
-Gdzie mój apartament? - zapytałem od niechcenia.
-Ten, w którym są uchylone drzwi. - odpowiedział cicho Zack. Przemierzałem cieśninę korytarzową na swoim krześle ( HEJ HO! ) kiedy zauważyłem uchylone drzwi. Bez zastanowienia pchnąłem je nogą chcąc wjechać i... JEBUT!
-Nieee... to już przegięcie... - wyjęczał Brian.
-Grawitacja nadal działa i... nic mi nie jest. - mruknąłem podnosząc się z ziemi. - apartament rzeczywiście był pusty. Postawiłem swoje krzesełko i zapaliłem światło. Nic szczególnego. Kuchnia połączona z salonem, sypialnia i łazienka. " Wolę swój domek... " - pomyślałem. Brian i Zack weszli za mną i położyli bagaże pod ścianą. Odwróciłem się do nich:
-Zack... skorzystam z twojej oferty. - wyciągnąłem klucze z kieszeni i rzuciłem je chłopakowi – Jutro skocz do mojego domu. Zaraz dam ci listę tego co masz mi przynieść. - podjechałem do stolika, wyciągnąłem ze swojej kieszeni notes i długopis zapisując listę niezbędnych mi rzeczy – Tu jest wszystko. Przynieś mi to na jutro. - podałem mu kartkę. Wziął ją do ręki, przeczytał i skinął głową. Brian opierał się o ścianę i patrzył w okno.
-Dajcie mi cynk jakby szefuńcio chciał się ze mną spotkać. - wspomniałem.
-Spoko. - odpowiedział z uśmiechem Zack – My już będziemy się zbierać. Na jutrzejsze popołudnie wszystko panu przyniosę.
-Tylko nic nie nabrój Stein. - przestrzegł Brian. Ja tylko się uśmiechnąłem:
-Jasne, jasne... - uśmiechnęli się na odchodnym i wyszli. Nie wiem co ich tak cieszyło. Będę tu teraz siedział jak jakiś projekt. Jakieś dzieciaki będą mnie nawiedzać i będę miał ochotę na sekcje. Westchnąłem i wyszedłem na korytarz... musiałem sobie zapalić. Otworzyłem okno i powiem szczerze, że widoczek był niezły. Niebo rozgwieżdżone, powietrze aromatyczne... żyć nie umierać, ale i tak sto razy wolałem swój domek. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa i zapalniczkę. Odpaliłem, nabrałem dymu do ust i wypuściłem. Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. " Nie no... to chyba jakiś żart? " - pomyślałem wzdychając " Nie można nawet spokojnie papierosa wypalić, cholera jasna! "

( Ktoś odważny? )

Od Morgiany

Każdy dzień trwa tak samo. Rano śniadanie, potem nieco sprzątania w pokoju. Układanie domków z kart, wyglądanie przez okna, obiad i tak dalej, i tak dalej... Nie wiem ile tu już jestem. Nie liczę czasu. Jedyne co wiem to to, że nie jestem tu sama. Codziennie słyszę głosy na korytarzu lub zza ścian. Ale nie wychodzę. Nie chcę. Może nawet bym wyszła, ale po co? 
Znów siedziałam przy stoliku z ołówkiem w ręku, zastanawiając się co naszkicować. Powoli kończyły mi się pomysły. No i karki. Było ich tylko kilkanaście w szufladzie, wraz z dwoma ołówkami i gumką do ścierania. Podeszłam do okna i otworzyłam je, chcąc wpuścić nieco powietrza. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce, i wpatrzona w kartkę, siedziałam w bezruchu. Po kilku minutach usłyszałam delikatnie stukanie. Po parapecie skakał niewielki ptak. Nie wiem nawet co to za gatunek. Obserwowałam go, jak ten coraz bardziej się do mnie zbliża. Nim się obejrzałam, stał tuż przedemną. Poruszyłam ręką, ale ptak nie wystraszył się. Zaczęłam go więc rysować. Kreska za kreską, powstawało coś, co przypominało stworzenie. 
- Nawet nie jest źle... - mruknęłam do siebie, i sięgnęłam po kawałek herbatnika, po czym położyłam go na stoliku. Ptak zaczął go jeść, a ja dalej go obserwowałam. I pewnie siedziałabym tak długo, gdyby gwałtowny podmuch wiatru nie otworzył drzwi. Przez przeciąg, kartki podleciały do góry i wyleciały z mojego pokoju. Pobiegłam za nimi, doganiając je w końcu i zaczęłam zbierać je z ziemi. Gdy się podniosłam, przedemną stała obca mi osoba i uważnie mi się przyglądała.
Kim jesteś?

Od Heaven'a - C.D Vanilli

Nie miałem pojęcia na czym skupić wzrok, dlatego bez przerwy przenosiłem go na Vanillę bądź sufit. Po pewnym czasie zapytała się o przyczynę. Zdobyłem się na lekki uśmiech, widząc jej oklapnięte, puchate uszko.
- Ciesze się, że jesteś przy mnie. - wyznałem w końcu, w dalszym ciągu nie przestając patrzeć na dziecinną buźkę swojej towarzyszki.
W odpowiedzi jedynie zachichotała cicho pod nosem. No tak... w sumie sam ją tutaj zaciągnąłem, ale przecież w każdej chwili mogła sobie pójść i mnie tak zostawić. A jednak nie poszła, tylko cierpliwie opatrzyła każdą moją ranę (Vanilla pielęgniarka ;p). Po chwili podniosłem się lekko z łóżka, wpatrując się straszliwie trzęsące się ręce. Byłem wykończony... to cud, że wciąż jeszcze byłem przytomny, że w ogóle byłem w stanie się podnieść. Dźwignąłem się na nogi, chwiejąc się i wolnym krokiem podszedłem do dziewczyny. Spojrzała na mnie pytająco: może i jestem głuchy oraz nie potrafię słuchać dobrych rad na temat tego, abym teraz leżał i wracał do zdrowia. Żaden facet nie cierpi okazywać słabości: a już zwłaszcza przed kimś tak silnym jak Sigma. W milczeniu klęknąłem przed nią i objąłem ją w pasie. Spojrzałem w jej błękitne tęczówki, wzdychając cicho.
- Głupi jesteś. - powiedziała, zamykając na chwilę oczy, jednocześnie gładząc mnie po włosach. - Nie powinieneś się teraz w ogóle ruszać. Poza tym... nie wiem co by się stało gdyby Haruka zapragnął się zemścić.
Nie odpowiedziałem. Bałem się, żeby nie palnąć czegoś głupiego, jak to miałem w zwyczaju. Zamiast tego przybliżyłem się do niej i delikatnie ucałowałem. Zrobiłem to zadziwiająco nieśmiale... jak przedszkolak całujący swoją koleżankę z grupy. Myślałem, iż znowu skrytykuje moje postępowanie, jednak i tym razem się pomyliłem. Vanilla w sekundzie zalała się okazałym rumieńcem, nadającym jej ślicznej buźce niepowtarzalnego uroku. Odwróciła głowę w prawo, kuląc puchate uszka jeszcze bardziej. Praktycznie przylegały do głowy.
- Wiem o tym. - odparłem po dłuższej chwili.
Chciałem się podnieść, ale nie miałem na to siły. Dopiąłem swego: udowodniłem, że jestem silny, ale jakim kosztem... Wtedy chyba pierwszy raz poczułem coś zbliżonego do bólu. Ciało odmawiało posłuszeństwa, mimo to jakimś cudem nie zaryłem (jeszcze) głową o podłogę.
- Vanilla... - zwróciłem się do dziewczyny w dalszym ciągu unikającej mojego wzroku. - Chciałbym Ci coś powiedzieć...
- Nie musisz. - odparła szybko, wreszcie decydując się ponownie na mnie spojrzeć.
Albo to ja byłem przewidywalny, albo ona źle domyślała się o co może mi chodzić. Wiedziałem, że jedyne co mogę teraz zrobić to postarać się wstać i odrobinę odpocząć. Po moich plecach przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz, miałem mroczki przed oczami. Dopiero teraz cała złość zaczęła opuszczać mój umysł, ogarniało mnie zmęczenie i senność. Dziewczyna widząc to pomogła mi się podnieść, po chwili wróciłem do punktu wyjścia: znów leżałem na łóżku wpatrując się w swoją ukochaną.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebował, będę w pobliżu. - posłała mi ciepły uśmiech, a później podążyła do kuchni.
Starałem się doczekać do jej powrotu, ale już krótki czas później zasnąłem niemal błyskawicznie.

<Vanilla?>

sobota, 25 kwietnia 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Ah ta głupia zboczona dziewczyna. Najpierw mi powiedziała że mam sobie iść, potem, że mogłem położyć się obok niej. Odchyliłem głowę do tyłu i tak właśnie znalazła się ona na kolanach Cinii. Dziewczyna również odchyliła się nieco do tyłu by spojrzeć mi w oczy.
-No i czego się patrzysz głupia ? - powiedziałem cicho. Cinia nic na to nie odpowiedziała, tylko zaśmiała się cicho i pocałowała mnie w czoło.
-Nie mogę się na ciebie patrzeć dzikusie ? Zimna i egoistyczna pijawka. - prychnęła i pokazała mi język. No daję słowo, ze jej kiedyś ten język obetnę.
-Sama jesteś zimna ! Dla ciebie to po prostu mój licznik czułości wręcz się wylewa ! Ciągle na mnie narzekasz ! - warknąłem bardziej załamany niż zły. Wyrwałem się z jej uścisku i zaraz stanąłem jak na baczność przed nią. Ona wręcz świetnie się bawiła, kiedy ja byłem zakłopotany czy zły. Prychnąłem pod nosem widząc jej szeroki uśmiech na twarzyczce i odwróciłem głowę.
-Oj Riuki. Czujesz się taki niekochany ? Biedny ty.... - zaśmiała się tak... chamsko ? Podeszła do mnie i próbowała nakierować moją główkę na siebie.
-Spadaj.. - mruknąłem, kiedy na chwilę na nią spojrzałem, bo mnie do tego zmusiła. Ponownie wyrwałem się i odsunąłem. - Wcale nie jestem zimną pijawką. - westchnąłem. Wyminąłem dziewczynę i usiadłem sobie na kanapie. No i po co ona tam stoi. Nie przyjdę do niej ! NOŁ, noł, noł.
-Ej zły jesteś ? - za moment i tak przylazła i usiadła obok. Boże co za natrętna baba.
-Nie no coś ty. - prychnąłem - Ja po prostu mam taki wiecznie niezadowolony wyraz twarzy. - odwróciłem się od niej na tyle by nie mogła spojrzeć mi w oczy.
-Ej no Riuki, nie denerwuj się na mnie..- uwiesiła mi się na karku i chyba myślała, że tym razem się odwrócę. O nie! Nic tych rzeczy.
-Jak ja bym powiedział że jesteś zimną pijawką, albo coś w ten deseń obraziłaby się na mnie. Ty sobie możesz bezkarnie robić ze mnie "jaja", ranić mnie słowami bo myślisz, że ja nie mam uczuć, i mnie to nigdy nie rusza.
-Wcale tak nie myślę ! Po prostu..
-I widzisz ? Kiedy tylko ja chce coś powiedzieć, ty od razu musisz wtrącić swoje wytłumaczenie, powiedzieć jaki to ja nie jestem i tak dalej. Skoro zamierzasz przede mną udawać twardzielke.... kogoś kim nie jesteś to przestań, bo ja też się taki stanę.
Cinia przez chwilę nie odzywała się, a swoją malutka twarz zakryła włosami. Czyżbym znowu ją czymś zranił ? Już mówiłem, że nie zamierzam owijać w bawełnę i zawsze co do niej będę starł się być szczery, nawet jeśli miało by to być nie miłe.
-A ty mnie wyzywać możesz tak !? - słysząc jej zbulwersowany głos od razu spojrzałem w jej kierunku - Że jestem głupia !? I tak dalej... ty możesz !? - zacisnęła wargi tak mocno, że aż z malinowej czerwieni zrobił się to kolor blado różowy. - Wychodzę... - warknęła, obróciła się na pięcie i skierowała do drzwi. O przynajmniej jak normalny człowiek. Ehhh ja nigdy z nią nie dojdę do porozumienia, my może po prostu za bardzo się różnimy ?
-Nie....wychodzisz. - powiedziałem jakby sam do siebie zrywając się w jednej chwili z kanapy i doganiając Cinię, która już miała otworzyć drzwi. Za nim to jednak uczyniła złapałem ją za łapkę i bardzo szybko obróciłem ją w swoją stronę. Nie spodziewała się tego. Czyżby nie wiedziała, że za nią stoję ? A może po prostu chciała bym ją zatrzymał...
Przywarłem ją plecami do drzwi, a jej rączkę złapałem w nadgarstku i oparłem tuz obok jej głowy. Pochyliłem się lekko, żeby spojrzeć jej w oczy, ale ta natychmiast zamachnęła się i wymierzyła mi niezły cios w policzek.
-Idiota... - warknęła znów. W jej głosie nie było słychać gniewu, tylko sam smutek i zakłopotanie. Takie zagubienie. Nie wiedziała co teraz ma zrobić. To był powód do tego by trzymać ją tu teraz jeszcze bardziej i mocniej. No dobra nie na tyle by zrobić jej krzywdę. Mój biedny policzek, musiał być nieźle czerwony. Co ona okres ma, ze tak na mnie krzyczy !? Kurde gdybym ja ją uderzył...
-Cinia przestań się szarpać ! - warknąłem w końcu, bo ta dziewczyna.... Och ! Teraz to ona zachowywała się jak taki mały dzikus. Miotała się na wszystkie strony tylko po to bym ją puścił. Ostatecznie Cinia uderzyła mnie kolanem w brzuch przez co zgiąłem się w pół i cofnąłem. O nie to jeszcze nie koniec ! Mimo to wcale nie zamierzałem jej teraz puścić. Miotała się na tyle że nie dało się w obecnej sytuacji jej utrzymać. Upadłem na ziemie zaraz obok ściany i mocno uderzyłem o nią plecami. Oczywiście dziewczynę pociągnąłem za dobą tak że teraz nie dość że upadła mi na kolana to jeszcze nadal próbowała się uwolnić.
-Cinia ! - krzyknąłem w końcu. Ta momentalnie się uspokoiła i chociaż nadal siedziała na moich kolanach to już nie czułem takie naparcia na moje ciało - Dobra.... jak tak bardzo chcesz ... to idź. - prychnąłem odwracając wzrok i teraz całkowicie zabierając od niej łapki.

( Cinia ? )

Od Hasagi'ego - C.D Inoue

Hasagi trafił niedawno do pewnego dziwnego miejsca... Wszystko tu było zupełnie... Inne. Chłopak nie potrafił zupełnie połapać się w tym miejscu. Sposób, w jaki tu trafił, był równie zadziwiający. Jak co dzień rano, poszedł do lasu na spacer. Uwielbiał hasać wśród wszechobecnej zieleni (stąd też wzięło się jego przezwisko). Gdy kierował się w stronę lasu, jego pani wyglądała za nim przez okno, a widząc jego zadowoloną minę, pomachała mu, promieniejąc. To był kolejny, zwykły poranek, nie różniący się niczym od poprzednich. Przynajmniej do momentu, w którym Hasagi nie usłyszał krzyku... Nie miał wątpliwości, był to głoś jego pani. Instynktownie przemienił się w swoją psią formę i ruszył pędem w stronę, z której pochodził dźwięk. Jednak na miejscu zastał jedynie ruiny tego, co kiedyś zwał swym domem... Hasagi począł szczekać jak opętany, próbując wezwać swoją panią, jednak zamiast niej z gruzów wyłoniło się kilku dorosłych mężczyzn odzianych w czarne skafandry i maski, zakrywające ich twarze. Hasacz zaczął na nich warczeć i już miał rzucić się na nich w furii, jednak niespodziewanie poczuł dziwne ukłucie i następujące po nim zwiotczenie ciała. Opadł ciężko na ziemię.
Gdy odzyskał przytomność, znalazł się na obcym terenie. Nie było już mężczyzn w czerni, nie było jego domu, ani jego pani. Był tylko niewielkich rozmiarów pokój i drzwi, przez których szparę dostawała się niewielka wiązka światła. Hasagi leżał pośrodku tego pomieszczenia, zastanawiając się, co właściwie powinien teraz ze sobą zrobić. Był zdezorientowany... Czy to wszystko stało się naprawdę? A może to tylko zły sen? Chłopak nie wiedział, co powinien myśleć... Czuł się bezradny.
Zawył żałośnie, po czym niechętnie się podniósł. Jedno jest pewne: nie może tu zostać. Ruszył nieco chwiejnie w stronę drzwi. Ku jego uciesze były otwarte. Gdy je otworzył, ujrzał przed sobą zupełnie nowy świat; ogromny, intrygujący, pełny nowych zapachów i przede wszystkim: Obcy. Było tu zadziwiająco dużo ludzi. Nie był przyzwyczajony do widoku takich tłumów. Dodatkowo, z nieznanych mu powodów, wszyscy patrzyli się na niego zniesmaczeni, po czym odchodzili lub po prostu odsuwali się.
Hasagi nie rozumiał takiego stanu rzeczy. Jest przecież tak podobny to nich, więc czemu tak dziwnie mu się przyglądają?
Słońce chyliło się już w stronę horyzontu, a chłopak nadal nie wiedział gdzie jest i czemu tu jest. Samotność i zmęczenie zaczęły doskwierać Hasaczowi coraz bardziej. Do tego robił się coraz bardziej głodny. Jęknął ze smutkiem. Doczołgał się do pierwszych lepszych krzaków i skulił się w nich, próbując trochę się ogrzać. Nie zauważył nawet, kiedy zasnął.
Następnego dnia chłopak wciąż siedział w krzakach, przyglądając się przechodzącym ludziom. Nosili na sobie jakieś dziwne, kolorowe rzeczy... Z tego, co pamiętał, jego pani nazywała to "ubraniami".
-Sporo czasu minie, nim Hasagi nauczy się jak być człowiekiem - pomyślał chłopak, nieco przygnębiony.
Myśli Hasacza przerwały jednak ciche kroki tuż przy krzaku, w którym siedział. Wyjrzał więc ostrożnie. To, co ujrzał sparaliżowało go na moment.
Ten błękit oczu, ta długa, biała sierść na głowie... Nie, to nie może być pomyłka. To musi być jego pani!
Uradowany Hasagi dał susa z krzaków, przewracając niczego nie świadomą dziewczynę. Ta zaczerwieniła się jeszcze bardziej niż do tej pory i spoglądała równie zdziwiona co przestraszona na przyciskającego ją do ziemi chłopca. Hasacz polizał ją po twarzy, jak to miał w zwyczaju robić. Jednak białowłosej ewidentnie ten gest nie przypadł do gustu. Wymachiwała rękoma przy twarzy chłopaka, krzycząc, żeby przestał. Ten posłusznie wykonał polecenie. Podobnie stało się, gdy dziewczyna rozkazała z siebie zejść. Hasagi przyglądał się jej, siedząc grzecznie z wywalonym jęzorem i niezmazywalnym uśmiechem. Białowłosa patrzyła na chłopaka jak na osobę niezrównoważoną psychicznie. Podrapała się po głowie, po czym przykucnęła przy chłopcu. Wtedy też dostrzegła znajdującą się na jego szyi obrożę. Wyciągnęła w jej kierunku rękę, upewniając się, że chłopak nie ma zamiaru nic jej zrobić. Spojrzała na medalik przeczepiony do obróżki.
-Hasagi... Tak się nazywasz?
Chłopak potwierdził czymś w rodzaju skinięcia głową. Dziewczyna odchrząknęła.
-Ja jestem Inoue. Miło cię poznać... Hasagi.
W odpowiedzi białowłosy polizał Inoue po twarzy, co tym razem nie spotkało się z krzykiem, a jedynie z lekkim poklepaniem głowy Hasacza i delikatnym uśmiechem na dziewczęcej twarzyczce.
-Jesteś całkiem słodki... Będę nazywać cię Hasacz. - po tych słowach wstała i spojrzała na Hasagiego sympatycznie - No, Hasacz, chodź do domu!
Na słowo "dom" ekscytacja Hasacza wzrosła jeszcze bardziej. Jego pani nieco się zmieniła, jednak miał nadzieję, że miejsce, do którego zmierzają pozostanie takie samo...


Inoue?

Od Aki'ego - C.D Rene [Pojedynki]

Nie powinienem startować w pojedynkach, niepotrzebnie mnie zgłosili. Wolałbym teraz siedzieć w swoim pokoju. Czemu dałem mu tak po prostu wygrać bez walki? Byłem gotów, ale tuż przed jego atakiem nie obroniłem się. Poleciałem daleko ku ścianie za mną i w nią walnąłem. Będę miał przynajmniej swoją własną ścianę. Po chwili wylądowałem na ziemi twarzą i całkowicie mi się film urwał. Przegrałem, ale jakoś zbytnio samo to słowo mi nie przeszkadzało. Gdy wreszcie świadomość wróciła zdałem sobie sprawę, że już nie byłem na arenie lecz leżałem na jakimś łóżku, a wokół mnie wszystko było białe od mebli do ściany i podłogi. Zamrugałem kilka razy, aby obraz wreszcie się połączył w całość i mogłem normalnie widzieć. Odpiąłem od siebie jakieś urządzenie i wylazłem z białego pokoju kierując się z pamięci do swojego pokoju. Wlazłem na łóżko i poszedłem spać.

< ... >

Kolejna Aktualizacja ^^

No i znowu tysiące wiadomości na howrse "Czemu zawiesiłaś bloga !?" . Tavv no jak śmiałaś to zrobić... będę wam miesiąc przed aktualizacją spamić na poczcie że zmieniam wygląd i dodaje co nieco, ok ? xD No dobra.
A tak na poważnie to zapewne już zauważyliście zmianę wyglądu. Tiaaa... nie jestem jakimś super grafikiem, ale jestem jako tako zadowolona (Ta wiem że te kółeczka na nagłówku są troszkę "kwadratowe", ale cicho tam, nie chce mi się tego poprawiać :* )
~~~~~~~
Na początek podsumuję Akiete, która znajdowała się poniżej.
  • Bitwa Sigm zacznie się 1 maja;
  • Howrse bloga ostatecznie nie zostanie założone;
  • Zakładka "Odeszli" została zmieniona na "Informacje" i znajduje się teraz na prawym pasku bocznym tuż pod "Zagrożonymi"
  • Chyba raczej nic nie chcecie zmieniać, a to mnie cieszy ^^ (Oprócz tych ataków, no ale nad tym się już rozwodziłam)
~~~~~~~
Chyba nie mam już co pisać.....Aaa ! Jeszcze jedno. Kilka zakłądek zostało pozmienianych mianowicie: 
  • Arena
  • Rekrutacja
Tak więc zajrzyjcie sobie tam, bo wprowadziłam parę poprawek.
~~~~~~~
No i powiem jeszcze że znów otworzyłam zapisy do Bitwy Grupowej tym razem już 3 ! Tak samo jak poprzednio proszę o wysłanie specjalnego formularza, do którego załącznik został umieszczony po prawej stronie na pasku bocznym.

~Tavv

piątek, 24 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Czyli przyszedł się tu tylko i wyłącznie wylegiwać na mojej kanapie? Gdyby nie to, że wszystko mnie boli i nie mam na nic siły, zaraz by leżał na podłodze. Zamiast tego siedziałam tak na jego brzuchu, drażniąc go swoimi włosami. No naprawdę, coś mi nie pasuje z tą jego grzywką. Wygląda jak wypuszczony z jakiejś dziczy, ale co się dziwić… przecież to dzikus jest. Chwilę tak jeszcze posiedziałam, po czym zsunęłam się na ziemię, kierując się w stronę kuchni. Chciało mi się pić.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam po chwili głos Ruki`ego, co bał się, że znowu się wywalę na podłogę? Nie tym razem.
- Napić się.
Nalałam sobie trochę wody do szklanki i przez chwilę jej się przyglądałam. Wzięłam jeden łyk, po czym odstawiłam resztę wody na blat, opierając się o niego. Wyciągnęłam rękę do przodu i zaczęłam poruszać palcami, wpatrując się w swoje bandaże i plastry. Jak mi zostaną jakieś blizny, to przy pierwszym spotkaniu z tym gościem, coś mu chyba odetnę… Chociaż w sumie, fajna pamiątka. Co ja gadam… Wylałam resztę wody do zlewu, cicho wzdychając. Oderwałam jeden plasterek, lekko wzdrygając się z bólu. Rana w sumie nie była taka zła, pod ubraniami miałam o wiele gorsze.
- Zgubiłaś się czy co? – usłyszałam warknięcie chłopaka i to jak podnosi się z kanapy
Nie, umarło mi się. Uśmiechnęłam się pod nosem i z powrotem udałam się do salonu, mijając chłopaka w połowie drogi. Usiadłam na kanapie, opierając głowę o poduszki. Jak wygodnie… a może by tak sobie iść spać?
- Rób co chcesz, idź lub zostań… ja idę spać, jestem zmęczona, przepraszam… - wtuliłam policzek w poduszkę, odwracając się plecami do chłopaka oj jak nieładnie z mojej strony
Tak właściwie, to na nawet nie wiedziałam czy Riuki sobie poszedł czy nie, bo niemal natychmiast zasnęłam. I może nawet lepiej, znając jego pewnie coś zrzędził. Kiedy tak sobie leżałam, przynajmniej mnie nic nie bolało… jednak ja jak to ja, nie mogłam pospać długo. Nie wiem nawet, czy minęła godzina, ponieważ słońce było nadal tak wysoko, zanim poszłam spać. W takim wypadku, lepiej będzie to chyba nazwać drzemką, aniżeli snem. Podniosłam się na łokciu, jeszcze nie do końca ogarniając co się wokół mnie dzieje. Ku mojemu zaskoczeniu, zauważyłam chłopaka który siedział na ziemi i opierał się pleckami o kanapę. A może nadal sobie jeszcze śpię? Podpełzłam jak jakiś robaczek w jego kierunku, i objęłam go delikatnie, opierając głowę o jego ramieniu.
- Czemu tutaj siedzisz? – wymruczałam cicho
- A co mam stać?
- Mogłeś się położyć obok mnie, nie miałabym nic przeciwko…
- A idź ty kobieto dalej spać – prychnął i już chciał się ode mnie odsunąć, ale nie miał za bardzo jak. Nawet by się teraz nie podniósł, zaraz bym na niego zleciała.

(Riuki?) 

Od Reiko

  No i stało się. Przetransportowali mnie do tego ośrodka z powodu moich "superman'owych" mocy. W tym miejscu prawie nic się nie dzieje...., no dobra bądźmy szczerzy. TU SIĘ NIC, A NIC NIE DZIEJE. Przynajmniej występuje tu pizza i spaghetti, czyli duży plus dla nich. Dzisiejszy dzień należał do tych ciepłych. Niebo co prawda bezchmurne nie było, no ale cóż.  Siedziałam najspokojniej w świecie na ławce,  popijając sobie kawę ze "Starbucks". Ptaki ćwierkały, a inne zwierzaki krzątały się po kątach parku. Jak codzień, czyli od 2 dni nie miałam nic do roboty. Lecz nawet jeśli ktoś by takie poprosił to bym, pewnie zamieniła sie w buraka i siedziała cicho. Ot to cała moja logika. Westchnęłam cicho i wzięłam łyka napoju. Po chwili ktoś się dosiadł. Nie wiem kto, bo nawet nie spojrzałam. Jednak myślę, że to chłopak, ale mogę się mylić. Osoba ta powiedziała tylko ciche "Cześć" i umilkła. Zaczęłam się zastanawiać czy odpowiedzieć. W sumie... to może nie będę takim samotnym wilkiem. Powiedziałam, więc tylko najcichsze "Hej" jakie mogło kiedykolwiek powstać. Raczej usłyszy to słowo..., chyba. Odważyłam się kątem oka spojrzeć na nieznajomego, bądź nieznajomą. Tak jak myślałam był to chłopak. Owa osoba miała czarne, lekko przydługie włosy oraz przeraźliwie bladą karnację. Wyglądał także na chudego i niskiego. Na oko nie mogłam określić jego charakteru. Ciekawe jaki jest...? Chłopak tępo patrzył się przed siebie, a dokładniej chyba na jakiegoś dziadka karmiącego chlebem rojące się wokół niego różne ptaki. Westchnęłam cichutko i czekałam co powie nieznajomy.
(Rushi?)

Od Riuki'ego - Do Cinii

Pojedynek Cini i tego beznadziejnego patałacha już się skończył, tak ? Właściwie to nawet ja nie miałem wątpliwości co do tego kto wygra. Chociaż… tak na dobrą sprawę to teraz miałem ochotę tak sprać Heaven’a. Ba ! To mało powiedziane ! Zabiłbym go w najgorszy możliwy sposób wbijając mu swoje czarne paznokietki w szyje. Hmmm.. kiedyś mu się odpłacę…. Na pewno.
Po skończonym pojedynku zamiast od razu iść do Cini to ja spokojnie pozwoliłem, żeby ci naukowcy zabrali ją do lekarza. Przecież ja sam nie dałbym razy jej tego wszystkiego opatrzyć, na dodatek mógłbym coś jeszcze zrobić źle. Tak więc spokojnie usiadłem sobie w swoim apartamencie i nasłuchiwałem hałasów z góry. Musieli ją tam przecież przynieść, albo jakoś przetransportować, no nie wiem. Gdy już wszystko ucichło wyszedłem sobie spokojnie na balkon i zawieszając się na barierce wyżej wskoczyłem do domku blondynki. O dziwo była przytomna. Siedziała sobie na kanapie skulona, i pełna plastrów na mordce i rękach. Już wolałem nie interesować się ile ma tego na pozostałych częściach ciała.
-Przegrałam… - usłyszałem ciche słowo nadal stojąc jeszcze za kanapą. Boże, ona zamiast martwić się o to że ledwo żyje to martwi się o to że przegrała. Mały gladiator. Wolałaby wygrać ponosząc śmierć niż żyć ze świadomością, że przegrała.
-Ej… głupia. – mruknąłem i za raz położyłem dużą dłoń na jej główce, którą schowała w dłoniach. – Nie przejmuj się tym tak.
-Riuki ! Co ty możesz wiedzieć ! Ty nigdy nie przegrywasz ! Ty zawsze jesteś tym silniejszym ! – krzyczała. W tym tez momencie zerwała się i zza szkolnymi oczami zaczęła bić mnie w klatkę piersiową. Haha. Śmieszna mała dziewczynka. Jeszcze tak dużo miała w sobie energii.
-Ale za jaką cenę… - za chwilę uniosłem dłoń i wskazałem na wystające, wampirze kły. – Po za tym, gdybym naprawdę tak uważał Rene nie wystartował by za mnie. – mówiłem nad wyraz spokojnie. Cinia odetchnęła, bo chyba powoli opuszczały ją wszystkie siły. Oparła się głową i rączkami o mój tors i tak przez chwilę stała, zanim też nogi nie zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Kiedy poczułem, ze dziewczyna osuwa się po mnie na ziemie złapałem ją jedną ręką w tali i podtrzymałem. Cofnąłem ją delikatnie do tyłu i znów posadziłem na kanapie. Z tego względu, ze nie chciała puścić mojej koszulki byłem zmuszony usiąść tuż obok.
-Co ty zrobiłeś z włosami ? – zerknęła na mnie w końcu. Przez tą jej durną uwagę zrobiłem zeza, żeby spojrzeć na swoją długą grzywkę. Normalna ? Taka jak zawsze co ona się czepia. – Jakaś taka długa. Zasłania ci te czerwone oczko. – uśmiechnęła się delikatnie i zaraz dotknęła mojego policzka. Pfff… co ona sobie wybraża….
-Zamknij się. Jest normalna, co ty od niej chcesz.. – mruknąłem odsuwając się lekko
-Nie jest ! Jest za długa ! Ja ci ją uciacham jak będziesz spał ! – zachichotała i za raz pociągnęła mnie za kosmyk szarych włosów. – Po za tym jak jesteś ze mną to ściągaj tą opaskę, bo mnie denerwuje jak ją nosisz.
-A co mnie to obchodzi. Musze ją nosić, nie pojmujesz ?- warknąłem łapiąc ją za rękę kiedy już chciała dobrać się do mojej opaski.- Po za tym nawet nie próbuj dobierać się do moich włosów, bo jak ja się dobiorę do twoich to ogolę cie na łyso …
-Straaaszny… - prychnąłem i za moment dała mi pstryczka w nos. – Mógłbyś być teraz dla mnie miły. Twoja kochana Cinia jest ranna, więc mógłbyś okazać trochę troski.
-No patrz już lecę…. –przewróciłem tylko oczami i położyłem się po przeciwnej stronie kanapy, tak żeby nie zderzyć się czasem z Cinią.
-W ogóle się o mnie nie martwisz. – walnęła mnie znów. Kiedy przymknąłem jedyne widoczne oko ta usiadła mi na brzuchu i pochyliła się tak, że teraz nie dość, iż moje własne włosy mnie denerwowały to jeszcze jej.
-Gdybym się nie martwił, to bym do ciebie nie przyszedł idiotko. – próbowałem ją odsunąć i zrzucić, ale coś mi nie szło..


( Cinia ?)

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Nie wiem po co on mnie tutaj zaciągnął. Czyżby chciał mnie odciągnąć od Areny i tym samym zniknąć z pola widzenia Heaven’a ? Wszyscy uważają go za aspołecznego gnojka, i za takiego „dzikusa”, który niby nie da sobie sam rady. To nie prawda. On się po prostu tym nie chwali.
-Zlizać ? przekrzywiłam buźkę, a on tylko wyszczerzył się i zaraz nachylił tak by dotknąć wargami moich warg. Zbliżał się bardzo powoli. Czyżby dawał mi czas do zastanowienia się ? Hmmm… nie sądzę, tu musiało chodzić o coś całkiem innego. Zamiast zastanawiać się nad tym czy na pewno chce aby mnie pocałował, zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak naprawdę mnie tu zaciągnął i totalnie odłączyłam się od świata. Kiedy zorientowałam się co właśnie może się stać….. ktoś uprzedził mnie i odciągnął Haruke jednym soczystym szarpnięciem do tyłu. To był Heaven ku mojemu zdziwieniu. Kto mu pozwolił wyjść po za szklaną kopułę ośrodka !? Tego nie wiem, ale jakby się tak chwilę zastanowić to przecież Heaven jest silniejszy od czterech takich naukowców. Złapał mniejszego od siebie chłopaka za szmaty i przycisnął go do ściany obok. Był cały we krwi. Boże, nieźle musiał się zdenerwować kiedy zobaczył jak wychodzę z Haruką. Tak właśnie łączę sobie wątki.
-Ty gnoju, jak śmiesz ją w ogóle dotykać… - warknął i wtedy też ja zerwałam się z miejsca i podeszłam do niego. Kiedy chciał uderzyć szatyna od razu złapałam go za dużą i bardzo mocno zaciśniętą pięść. Teraz można było wyczuć jak bardzo jest zdenerwowany, ale to też mogło być spowodowane walką na arenie i jednym z jego ataków. Czułam się trochę głupio zatrzymując chłopaka przed wymierzeniem ciosu, ale nie mogłam pozwolić by potem naukowcy znęcali się nad nim ponieważ zrobił coś komuś po za terenami ośrodka. Na dodatek Haru gdyby chciał skopałby go na kwaśne jabłko. Jego zemsty też chciałam uniknąć.
-Heaven…. Stój. Przestań. – westchnęłam ledwo dając rade go utrzymać
-Vanilla puść mnie… - prychnął przez zaciśnięte zęby, cały czas siłując się ze mną. A co ja niby mogłam zrobić. Mogłam niby użyć Arany, ale nie zrobię tego… na nim. Jedyne co teraz mogłam zrobić to wejść między nich……
-Jeśli chcesz go uderzyć, najpierw musisz zrobić krzywdę mi…. – powiedział stanowczo teraz już stając pomiędzy nimi, przodem do Heaven’a. Rozłożyłam ręce na boki (udawałam samolot xD) i spuściłam głowę w dół. Czułam jak z niego po prostu kipi złość. Ostatecznie jednak opuścił dłoń rozluźniając ją. Przez chwilę tak wszyscy staliśmy w bezruchu. W końcu ten o wiele większy złapał mnie za małą rączkę i pociągnął w stronę wyjścia. Ledwo stał, a mimo wszystko poszedł mnie szukać. To było niesamowite uczucie kiedy widzi się, że komuś tak bardzo zależy, że nawet nie zważa na własne zdrowie i życie…
Nie puszczał mnie tak przez całą drogę do ośrodka. Zrobił to dopiero wtedy, gdy zamknął drzwi do swojego apartamentu. Oparł się o drzwi. Nic więcej już nie mówił. Nie miał siły. To całkowicie zrozumiałe biorąc pod uwagę jego liczne obrażenia i otwarte rany. Aż mi się go szkoda zrobiło. Podeszłam do niego gdy zauważyłam, że już nawet nogi odmawiają mu posłuszeństwa i przytrzymałam go.
-Chodź…- pociągnęłam go w stronę kanapy i zaraz posadziłam. Wzięłam czystą wodę, jakąś ściereczkę, wodę destylowaną i opatrunki. Usiadłam chłopakowi na kolanach, bo uznałam, ze jego nogi to chyb najmniej poraniona część ciała. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie takim pustym wzrokiem.  Później ściągnęłam z niego zakrwawioną koszulkę i delikatnie zaczęłam przemywać rany najpierw zwykłą wodą potem destylowaną a na końcu założyłam plastry i bandaże. Następnie przyszedł czas na jego plecy, twarz i dłonie. Trochę na tym czasu zeszło. Dużo tego było, a i tak dobrze się trzymał. Mogłam sobie tylko wyobrazić w jak złym stanie znajdowała się tamta dziewczyna.
Kiedy już wszystko było skończone i zamierzałam zejść z jego kolan, on jakby ocknął się z głębokiego transu i natychmiast oplótł mnie dłońmi w tali, tym samym zatrzymując mnie przy sobie. Wtulił się w moje miękkie, blond włosy i głośno westchnął.
-Szukałem cie… zaraz po tym jak stąd wyszłaś, ale nie zdążyłem cie znaleźć. – wyszeptał. To było takie miłe uczucie, że aż sama się na chwilę zawiesiłam i nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego za każdym razem kiedy jestem z nim tracę tą swoja powagę i brak jakichkolwiek uczuć na twarzy ?
-Musisz odpoczywać.. – mruknęłam odsuwając się lekko od niego.
-Ale…
-Spokojnie. Nigdzie nie pójdę. Po prostu nie możesz się teraz wysilać, bo nigdy tego nie wyleczysz… po za tym obiecałam ci coś…. Jeżeli wygrasz… - na ostatnie słowa zbliżyłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. – Masz jeszcze jedną walkę przed sobą więc musisz wracać szybko do zdrowia..- uśmiechnęłam się nieznacznie i za momencik usiadłam sobie tuż obok niego. Heaven przez chwilę patrzył przed siebie, a potem na mnie. Hmmm dziwnie to wyglądało.
-No co ? – przekrzywiłam łepek i klapnęłam przy tym jedno uszko jak taki mały kiciuś.


( Heaven ?)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Od Heaven'a - C.D Cinii [Pojedynki]

Oddaliłem się nieco od tej drapieżnej kupy żelastwa, starając się wymyślić jakąś stosowną taktykę na pozbycie się kolejnego przeciwnika. Był wielki, sięgał mi do ramion, czyli taki jak naprawde wyrośnięty koń. Zacisnąłem zęby, klnąc pod nosem. Gdybym tylko wiedział, że ma taką moc nigdy w życiu nie pozwoliłbym jej dotknąć jakiejkolwiek broni. Chociaż w sumie... to praktycznie niemożliwe, skoro ostrza same pojawiały się w jej rękach jedno za drugim.
- Zajmij się nim. - powiedziała tylko, a bestia ryknęła jakby na potwierdzenie, iż zrozumiała wydane polecenie.
Metalowa pokrywa z której był stworzony mocno odbijała promienie słoneczne, co niesamowicie mnie oślepiało. Przystawiłem dłoń do czoła, co chwila spoglądając na tygrysa. Patrzyłem prosto w te jego białe ślepia, obserwujące każdy mój ruch aż nazbyt dosadnie. Wtem ruszył gwałtownie z miejsca, rzucając się na mnie. Uniósł masywną łapę do góry, celując nią prosto w moją osobę. Tym razem nie miałem możliwości uniknięcia ciosu. Siła ataku odrzuciła mnie dobrych parę metrów dalej, przez chwilę nie mogłem złapać oddechu. Cholera... był naprawdę silny. Chociaż nic mnie nie bolało to jednak czułem lekkie zmęczenie po wcześniejszej walce z Cinią, a do tego byłem już nieźle pokiereszowany przez jej ostre noże oraz miecze. Błyskawicznie przeturlikałem się na prawo: gdybym tego nie zrobił, cielsko paskowanego potwora przerobiłoby mnie na krwawą miazgę. Zebrałem się w sobie, szybko podniosłem się z piachu stając na nogach. Ale zanim zdążyłem złapać równowagę, zwierzę ponownie sprawiło, że zaliczyłem bliższe spotkanie z ziemią. Dopóki nie zdobędę broni umożliwiającej odseparowanie ataku, będę poniewierany bez końca dopóki nie opadnę z sił. Nabrałem powietrza, a potem wypuściłem je ze świstem. Ciężko mi się oddychało, każde uderzenie jeszcze to pogarszało. Zamroczyło mnie na sekundę lub dwie, cały się trzęsłem. Zadarłem głowę do góry, raz jeszcze spoglądając na trybuny. Coś było nie tak... Haruka zaciekle o czymś rozmawiał z Vanillą, a potem złapał ją za obie ręce i pociągnął w stronę wyjścia. Kiedy tylko zauważyłem, że to on od, razu skoczyło mi ciśnienie. Nie powiem, wkurwiłem się. Tyle wystarczyło, biorąc pod uwagę w jakiej sytuacji oraz stanie się znajdowałem. Miałem prawdziwą ochotę pobiec za nim i dosłownie zadźgać. Na pewno zrobił to specjalnie, żeby jeszcze bardziej mnie zdenerwować. W mgnieniu oka wręcz odbiłem się od podłoża niczym tancerz na kastingu, prześlizgnąłem się pod metalowym zwierzęciem i dobyłem wytrąconego mi wcześniej z rąk miecza. Słyszałem tylko swoje głośne sapanie i bicie serca. W głowie krążyły mi tylko obelgi adresowane do tego aspołecznego dupka. A jak jej coś zrobi? Wciągnie do załułku, zgwałci albo...  Nie no, aż tak głupia nie jest, aby dać się podejść temu lizusowi. Mimo wszystko Haru był zdolny do wszystkiego i właśnie to wkurwiło mnie najbardziej. Byłem... zazdrosny? Tak, to chyba właściwe słowo. I to cholernie zazdrosny. Wymierzyłem swe zabójcze spojrzenie w stronę ryczącej bestii, po czym zamachnąłem się z całej siły. Kiedy klinga miecza spotkała się z jego żelazną skórą, poczułem falę uderzenia na całym ciele. Trzęsły mi się dłonie, ramiona, głuchy dźwięk dudnił w uszach... Jakbym stał wprost przed wielkim głośnikiem na koncercie zespołu grającego Black Metal. Zacząłem go nawalać bez opamiętania, iskry latały dookoła, uniemożliwiając mi zobaczenie czegokolwiek. Musiałem się na czymś wyżyć, wyobraziłem sobie, że ten tygrys to brunet, który bezczelnie sprzątnął mi ukochaną sprzed nosa. Wizualizacja mojego trwającego z umiejętności specjalnej, spaczonego umysłu wydawała się być niezwykle realistyczna. Zacząłem się śmiać, kiedy pazurami rozciął mi skórę na boku, przedzierając cały materiał czarnej bluzki, już dawno przesiąkniętej krwią. Skierował swoją paszczę w kierunku mojej twarzy, zamierzając zagłębić długie kły w mojej szyi. W ostatniej chwili złapałem go jedną ręką za żuchwę, drugą natomiast za szczękę, co nie pozwalało mu zamknąć paszczy, zbliżyć się do mnie czy się wycofać. Wyrywał się, ale trzymałem go w potwornie mocnym uścisku, skupiłem całą swoją uwagę oraz resztki sił, za wszelką cenę starając się, aby przypadkiem nie omsknęła mi się ręka. W przeciwnym razie już dawno bym jej nie miał.
- Zdychaj. - syknąłem przez zacisnięte zęby, następnie rozkładając ręce w przeciwne strony.
Krzyczałem z wysiłku, jeszcze chwila i nie wytrzymam... Wtedy usłyszałem ten magiczny dźwięk: hałas pękającego metalu, jego złączenia i śruby powoli puszczały. W pewnym momencie głowa drapieżnego kota po prostu się rozpadła, a ja korzystając z okazji wbiłem ostrze w jedno ze święcących jeszcze ślepii. Co z tego, że moje palce były wręcz skąpane w szkarłatnej cieczy, niczym zaczarowany trwałem w swym osobitym amoku, cierpliwie czekając, aż to gówno wreszcie padnie. Potwór wydało z siebie żałosny pomruk, a potem rozsypało się na miliony kawałeczków, ostatecznie rozpływając się w powietrzu. Padłem na kolana, starając się złapać oddech. Byłem wykończony, miałem ochotę paść na piasek i zasnąć nieprzerwanym snem. Ale nie będe w stanie się uspokoić, mając świadomość, że Vanilla jest z Haruką. Przetrawię każdego, ale nie jego! Ta dziewczyna była moim jedyny słabym punktem, God dammit! Uniosłem głowę wlepiając zwężone do granic możliwości, pionowe źrenice na stojącą jakieś kilkadziesiąt metrów przede mną Cinię. Patrzyła na mnie z niewyjaśnionym smutkiem, dzierżąc w dłoni dosyć krótki miecz. Może i była mniej wykończona niż ja, ale mnie wypełniała seryjna złość, praktycznie od nowa urosłem w siłę. Dźwignąłem się z ziemi, przygotowując się do kolejnego starcia. Szedłem powoli w jej stronę, teraz chciałem zabić ją bardziej niż wcześniej. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy znowu się okładać, w sumie byłem zdziwiony, iż bezczynnie przypatrywała się całemu zdarzeniu zamiast mnie wykończyć. A może sama nie miała siły? Zanim zdążyłem pozbyć się tygrysa, ona nieco odsapnęła. Ale teraz nie zamierzałem jej odpuścić, drugi raz mnie nie zaskoczy. Czułem jak nogi się pode mną uginają, ale zignorowałem to. Liczyło się teraz dla mnie, aby jak najszybciej dorwać Haru. Oboje padaliśmy z wycieńczenia, nie pamiętam abym kiedykolwiek musiał walczyć z kimś tak zaciekle i długo. Udało mi się parę razy odegrać na blondynce: trafiłem ją w ramię, a ta krzyknęła z bólu. Wypuściła dłoń drugą ręką zakrywając dosyć głęboką szramę. Wymierzyłem w nią ostatecznie chcąc uderzyć, ale resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałem się. Nasze rozszalałe oddechy zsynchronizowały się ze sobą, przez chwilę masa ludzi trwała w grobowej ciszy, wszystko ucichło, pogrążając świat w milczeniu. Czekałem, ale nie nie wykonała żadnego ruchu w moim kierunku. Opuściłem miecz, jednocześnie odetchnąłem z ulgą, wycierając wilgotny od krwi policzek.
[...]
Nawet nie słuchałem co naukowcy mają mi do powiedzenia. Pędem wybiegłem z Areny, praktycznie potykając się o własne nogi. Będę szukał tak długo, dopóki ich nie znajdę. Choćbym miał wypluć płuca, a potem nerki ze zmęczenia. Szkoda, że nie widziałem, że okropnie teraz wyglądam...

<Vanilla?>
Layout by Hope