piątek, 7 sierpnia 2015

Od Natsume - C.D Mary


Szczerze powiedziawszy, nie za bardzo zrozumiałem o co jej chodziło. Dopiero po kilku sekundach do mnie dotarło, jeszcze to co trzymała w swojej rączce. Aż mi się zrobiło słabo, Mary widząc moją minę zaśmiała się. No to się teraz wpakowałem w niezłe bagno...
 - Mary, jesteś pewna? - zapytałem, głos mi przy tym lekko zadrżał.
 - A czy wyglądam jakbym żartowała? - zapytała, tym razem poważnie.
Jej powaga była wręcz przerażająca. Czyli to prawda, przyłożyłem sobie dłoń do oka tak jakby mnie coś zabolało, muszę ochłonąć, przemyśleć to sobie.
 - Dobra Mary chodź, to nie jest miejsce na rozmowę. - powiedziałem w końcu.
Wstąpiliśmy do jakiegoś zapyziałego pabu, nie było praktycznie nikogo więc można było na spokojnie pogadać. A żeby nas stąd nie wyrzucili, byłem zmuszony coś kupić. Mary bez zastanowienia zamówiła dla siebie kilka rzeczy, ta ciekawe kto potem za to zapłaci... (jasne, że ja). Ja natomiast grzecznie odmówiłem, nie byłem głodny. Poza tym nie miałem w tym momencie ochoty na nic.
 - No to chciałeś pogadać, prawda? - oparła się na krześle, wbijając we mnie mrożące krew w żyłach spojrzenie.
 - No o tym wszystkim... kiedy się dowiedziałaś?
- Przedwczoraj - odpowiedziała spokojnie.
Czyli nie powiedziała mi tego od razu, czyżby się sama tego wystraszyła? No jasne że tak, ma dziecko z kimś kogo nawet nie kocha, to musi być dla niej o wiele gorsze niż sama utrata dziewictwa.
 - Pomożesz mi, prawda? - zapytała
Pomoc? No tak... wyszedłbym na konkretnego idiotę i chama gdybym teraz zwiał, jestem dorosły i muszę odpowiadać za to co zrobiłem. Chociaż na pewno nie będzie to dla mnie proste.
 - Tak, pomogę ci... - powiedziałem po chwili, musiałem się po prostu do tego bardziej przekonać. To musiało być szczere - Jednak nie licz na zbyt wiele...
 - To znaczy? - Mary uniosła brew.
 - Nie licz na to, że będziemy razem, jako para. Mogę ci pomóc, jednak... sama chyba rozumiesz?
 - Oszalałeś!? Nawet bym tego nie chciała, z takim wstrętnym gwałcicielem jak ty... sam fakt, że noszę twoje dziecko jest dla mnie obrazą - po raz pierwszy w życiu chyba zrobiła się taka poważna, przerażająca... - A czemu mnie o tym z góry poinformowałeś tak w ogóle? Kręcisz z tą Sigmą?
 - Czemu jesteś taka jak wszyscy? Nic z nią nie kręcę, pewnie nasza znajomość i tak przepadnie po tym jak już będzie miała własny apartament...
 - Jakie to przykre...
Skzywiłem się jednak nie odpowiedziałem, już skończyłem rozmowę. Chyba ją też troszkę tym wszystkim zdenerwowałem a nie miałem takiego celu, naprawdę. Po prostu nie miałem ochotę na rozmowę, gadałem też dziwnie. To wszystko przez ten szok... chociaż teraż jestem już znacznie spokojniejszy.
 - Ciekawe ile ich będzie? - zapytała machając nóżkami jak mała dziewczynka.
 - Ale czego?
 - No... dzieci?
Rany Boskie ta już wszystko obmyśla, tak szybko się z tym oswoiła? Podziwiam ją za to. Ja czułem natomiast jak blednę, ja, chyba jeden z najbardziej aspołecznych osób tutaj będę ojcem. W dodatku to pierwszy taki przypadek w historii ośrodka. Brawo Natsume, brawo.

(Mary?)

Od Conora - C.D Takako


Kiedy dziewczyna mnie wyminęła i weszła do środka, od razu się skrzywiła.
 - Strasznie tutaj śmierdzi psem... jak tutaj wytrzymujesz.
Stanąłem obok niej, nic nie czułem. W sumie to nic dziwnego, ja nic nie czułem co miało swoje wady jak i zalety...
 - Nie czuję... jak widać zdążyłem się z tym oswoić - skłamałem
 - Pozazdrościć - warknęła i usiadłan na kanapie spod której wypełz pies
Dziewczyna spojrzała z lekkim zaciekawieniem na rudą sierść psa, który z lekko podkulonymi uszami zaczął merdać ogonem. No tak, Jinna jest strasznie nieśmiała w stosunku do obcych osób. Dziewczyna pewnym ruchem wyciągnęła rękę do psa i juz za chwile zaczęła go głaskać. Czyżby lubiła zwierzęta? A może po prostu stara sie zabić czas, no w sumie chciała mnie podenerwować. A jestem cierpliwym człowiekiem, więc musiałaby tu siedzieć naprawdę długo i robić naprawdę denerwujące rzeczy, żebym stracił cierpliwość.
 - Czemu ją głaskasz, podobno śmierdzi? - zapytałem spokojnie.
 - Jestem głodna, zrób mi coś - wręcz rozkazała.
Nie było nawet co upominać się o zwykłe "proszę", ma szczęście, że trafiła na kogoś tak super gościnnego jak ja. W lodówce miałem ciasto, krówkowe które podobno było dobre, podobno bo go jeszcze nie jadłem tylko moi goście i tak chyba pozostanie. Ukroiłem jej spory kawałek ciasta i zaparzyłem dobrą herbatę. Taki gotowy poczęstunek podałem jej z szerokim uśmiechem.
 - Smacznego.
 - Zazwyczaj nie jadam słodkiego... ale zrobię wyjątek...
Zaśmiałem się siadając po przeciwnej stronie i przytulając do siebie skunksa. Tym razem już nie ciągnąłem rozmowy, dałem jej spokojnie zjeść. Sam nie lubię być takim upierdliwcem więc jak zamknę się na parę minut to będzie to dobre zarównie dla niej jak i dla mnie. Kiedy skończyła zarówno ciastko jak i herbatę ponownie się uśmiechnąłem.
 - Chcesz jeszcze trochę? - zapytałem.
Pokręciła swoją główką przyozdobioną pięknymi, brązowymi włosami. Wstałem z kanapy wpadając na fantastyczny pomysł, no bo przecież tylko ja na takie wpadam. Wziąłem kilka swoich ulubionych filmów i wszystke przyniosłem dziewczynie, czyli jakieś 10 płyt.
- Który chciałabyś oglądnąć? Skoro zamierzasz tutaj troszkę dłużej zabawić, to może przynajmniej coś oglądniemy?
Przenosiła swój wzrok to z płyt, to na mnie. Musiała mieć za kompletnego idiotę, może to nawet lepiej. Przynajmniej kiedyś może uda mi się ją zaskoczyć? Z jej postawy wywnioskowałem tyle, że żadnego filmu nie kojarzy, pewnie po prostu wylosuje. I tak też zrobiła, na szczęście padło na fajny film.

(Takako? Lekki brak weny, następnym razem się poprawię)

Od Stefki - C.D Zandera

Stałam z walizką pod drzwiami pokoju,  w którym miałam mieszkać. Podeszłam z kluczem do drzwi by móc je otworzyć, jednak po tym locie ręce mi się za bardzo trzęsły żebym mogła za pierwszym razem włożyć klucz do zamka. Przez chwile się tak męczyłam, aż wreszcie się udało. Znów usłyszałam kpiący śmiech chłopaka, ale zignorowałam go i otwarłszy drzwi wjechałam z walizką do pokoju. Odstawiłam ją tuż przy drzwiach, zdjęłam z ramienia torbę i powiesiłam ją na wieszaku. Westchnęłam z ulgą, że nie musiałam jeszcze chodzić po ciemnych uliczkach i wyczekując  jakiejś żywej duszy, bo gdyby nie dobry człowiek, który był czarnowłosy albo bym dalej się pląsała nocą po dworze, albo zasnęła wtedy na tej ławce i tak spędziła swoją pierwszą noc w tym ośrodku. Zdjęłam z siebie brązową kurtkę i powiesiłam koło torby. Stanęłam przed lustrem zagarniając włosy do tyłu. Jako iż miałam zajęte rączki poradziłam sobie ustami zdejmując gumkę z nadgarstka. Robiąc "kucyka" nawet nie zauważyłam, że mam cały czas otwarte drzwi od pokoju, a w nich stoi chłopak i wpatruje się we mnie rozbawiony. Spięłam szybko gumką włosy i odwróciłam się do niego zezłoszczona, że nadal tu stoi i się wprasza, bo już jedną nogą stał w pokoju.
- Właściwie to jak ty się nazywasz? - spytałam przeciągając się i ziewając
- Zander
- A więc Zander, dziękuje ci za pomoc i za ten lot, ale chciałabym się przygotować do snu, więc sobie idź - podeszłam do drzwi i je popchnęłam, a te z hukiem się zatrzasnęły przed chłopakiem, który w ostatniej chwili cofnął nogę.
Przeciągnęłam się po raz kolejny i z niechęcią podeszłam do walizki by rozpakować swoje rzeczy. Zaczęłam od ubrań, które szybko znalazły się w szafie, a skończyłam na otwarciu torby i wyjęciu konsoli i laptopa. Przejechałam palcem po Stefanie i podłączyłam go do laptopa. No już jakoś w pół godziny rozpakowałam się szybko i usiadłam na fotelu nakrywając na siebie zielony koc w fioletowe kwiatki. Zdjęłam buty rzucając je na podłogę. Mogłam spokojnie wstać i udać się do łóżka, ale w domu byłam przyzwyczajona spać na fotelu no i trzeba tradycje dalej ciągnąć. Przyciągnęłam nogi do siebie i o dziwo jak na siebie bardzo szybko zasnęłam. Nawet jak byłam zmęczona trudno było mi zasnąć, kręciłam się w fotelu i po jakiś dwudziestu minutach zasypiałam. Przyciągnęłam pod twarz koc na śpiąco i przekręciłam głowę na lewo.
~~~
Otworzyłam zaspane oczka słysząc stukanie kropel deszczu o parapet. Poranny wiosenny deszczyk, dzień miło się zapowiada. Tak, lubiłam gdy padał deszcz w ciepłe dni takie jak ten. Słońce dawało mi znaki o sobie rażąc mnie w oczy. Nakryłam na głowę koc i jeszcze chwilę tak skulona siedziałam na fotelu, jednak musiałam oznajmić komuś, że dotarłam na miejsce nie wyrządzając szkód. Uniosłam ręce do góry w celu przeciągnięcia się i szybko udałam się po jakieś ubrania. Trzymając wszelkie potrzebne rzeczy do porannej toalety weszłam do łazienki. Nie używam specjalnie jakiś kosmetyków, jedynie maluje rzęsy więc raz ciach wyszłam z łazienki mając spięte czarnymi gumkami włosy w dwa kucyki, ubrana w miętową koszulkę i krótkie spodenki dżinsowe. Podeszłam do fotela i siadając na nim założyłam trampki - te same, które w nocy rzuciłam w kąt. Biorąc mniejszą torbę, w której miałam potrzebne dokumenty zamknęłam drzwi i zeszłam na parter po schodach. Pchnęłam za szklane wejściowe drzwi i już po chwili znalazłam się na dworze. Kilka kropel skapnęło z dachu na mój nos. No tak, ciągle pada ale coraz mniej. Zeszłam po schodach i zaczęłam się kierować wzdłuż alejki z drzewami. Zanim jeszcze znaleźliśmy się wczoraj przed drzwiami pokoju, chłopak powiedział mi jak trafić do biura i że mam nie robić kłopotów, bo ludzie w białych fartuchach zwani naukowcami nie byli dość wyrozumiali dla nas, ludzi z Arcanami nazywanymi przez naukowców projektami. Idąc ścieżką wpatrywałam się jak ostatnie krople deszczu lądują w kałużach.
Długo nie musiałam czekać aż na niebie pojawi się tęcza. Ale nie miałam czasu na oglądanie widoków, miałam podać papiery a już było po dwunastej. Słonce dawało się we znaki, cały czas musiałam zasłaniać oczy ręką bo nic nie widziałam. Na rozdrożu skręciłam w prawo i idąc jeszcze kilka minut znalazłam się przed szklanym budynkiem. Zaskoczyła mnie jego budowa. Już z daleka mogłam zauważyć jaki był okazały, aż z wrażenia otworzyłam buzię. Wchodząc od środka gwałtownie chciałam wyjść widząc jaka jest kolejka przede mną. Jakbym była w maku, gdy jest wycieczka czy też w Biedronce, gdy jest czynna jedna kasa, a już zamykają jednak wciąż jest dużo ludzi. Stanęłam za jakąś wyższą ode mnie postacią, która mogła mierzyć dwa metry. Czekałam z dziesięć minut i po raz kolejny się zdziwiłam widząc jak szybko poszło i już ja stałam przy okienku. Wyciągnęłam wszelkie papiery i podałam kobiecie, która oddając mi część z kartek miło mnie przywitała. Nie wiedziałam co mam o tych ludziach sądzić co są ubrani na biało. Jedni byli mili, a drudzy nie. Będąc nadal w biurze oparłam się o ścianę i westchnęłam. Jednak jeszcze coś miałam zrobić i miałam czekać aż ktoś się po mnie zgłosi. Może jakieś gratisy chcą mi dać? Stałam tak czekając, gdy nagle usłyszałam krótkie "Cześć" przy uchu. Wzdrygnęłam się, a papiery które trzymałam w ręce wylądowały na podłodze, a ja omal nie krzyknęłam. Od razu przykucnęłam by je pozbierać, po chwili zerkając na tego kto mnie przestraszył. Zander? A po co on tu przyszedł? Podniosłam się z podłogi i z powrotem stanęłam przy ścianie ignorując chłopaka.
- Już nie potrzebujesz pomocy to możesz mnie ignorować? - spytał oburzony dźgając mnie w bok, a ja lekko się skuliłam
- Jakoś tak wyszło - powiedziałam przystawiając kartki do twarzy i zerkając na postać stojącą obok - Na kogoś czekasz? - spytałam rozglądając się wokół

<Zander?>

Od Stein'a - C.D Yuriko

Ech... to niestety była typowa reakcja wielu osób, ale nie specjalnie mi to przeszkadzało. Samo to, że byłem łudząco podobny do słynnej postaci z horroru jest śmiechu warte, a co dopiero fakt, że również tak się nazywam. Przeszłość robiła swoje... niestety.

-O ironio... - wydusiła z siebie dziewczyna starając się złapać oddech - ... tyle już tu jestem, a nie usłyszałam o tobie chociażby wzmianki. Jak to jest, że ktoś taki jak ty nie szczyci się sławą? - zapytała zaciekawiona.

-Może to dlatego, że o tą sławę nie zabiegam. Poza tym... wszystko z czasem się nudzi, więc i o mojej " wyjątkowości " się zapomina. Przecież nie jestem jedyną interesującą osobą w tym ośrodku. Gdybyś uważnie poszukała na pewno znalazłabyś kogoś o niebo lepszego ode mnie. - uśmiechnąłem się, głaskając dziewczynę po głowie. Na tą pieszczotę zareagowała niczym kot. Yuriko była jedną z tych ciekawszych osób goszczących w murach Rimear. Jej nagła zmiana nastawienia do mnie, zdziwiła mnie. Nie wyglądała na osóbkę w pełni zdrową na umyśle, ale najczęściej to właśnie ci chorzy na głowę są najciekawsi. Potrafią pokazywać wiele swoich twarzy i zachowań co tylko nadaje uroku ich osobowości, czyż nie tak? W każdym razie... lepsze to niż ciągłe siedzenie samemu w czterech ścianach... uwierzcie... to już jest do znudzenia.

Dziewczyna patrzyła na mnie z lekkim ogłupieniem. Może ona również była jedną z tych osób, które rzadko kiedy nawiązują z kimś kontakty i nie wiedzą o pewnych rzeczach? Możliwe... nawet bardzo. Łokciem włączyłem wentylację na tryb zasysania. Nie chciało mi się znowu wypalać przy oknie, ale i tak uchyliłem jedno z nich w salonie, by świeże powietrze dalej pozostało w mieszkaniu. Bez wahania zapaliłem kolejnego papierosa przypominając sobie o zasadach kultury osobistej:

-Chcesz może coś do picia? - zapytałem dziewczyny, która podążała za moją osobą jak cień.

-Hmm... masz mleko? - zapytała z nadzieją.

-I ciastka? Jasne. - odpowiedziałem idąc w stronę kuchni. Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie, ruszając posłusznie za mną. Wygrzebałem z lodówki karton mleka zaś z szafek obok również paczkę Piegusków, talerz i kubek z wizerunkiem pieseła. Wszystko to ułożyłem na stole przypominającym mały bar. Dzięki temu miałem widok na salon. Po drugiej stronie usiadła Yuriko, wdrapując się na dość wysokie krzesło. Do kubeczka nalałem dziewczynie mleka, a ciastka ułożyłem na talerzyku w artystyczną wieżyczkę. Dziewczyna machała radośnie nóżkami popijąc napój z kubka i zajadając cię ciastkami. Co chwila na jej wargach pojawiały się wąsy z mleka, na których widok mimowolnie się uśmiechałem.

-Ładnie mieszkasz. - powiedziała przyglądajac się kuchni i salonowi z tyłu – Sam się urządzałeś?

-Nie. Przydzielili mi takie mieszkanie, a ja tylko mam tu swoje rzeczy, sprzęty i zabawki. - uśmiechnąłem się na myśl o wszystkich swoich przyrządach do sekcji, które już od jakiegoś czasu kurzyły się gdzieś w kantorku, ale mimo to wcale nie miałem ochoty z nich ponownie korzystać... przynajmniej w najbliższym czasie.

-Tak myślałam. Gdybyś urządzał się sam nie sądzę, aby to miejsce wyglądało tak zwyczajnie. - oczywiście to wyznanie dziewczyny uznałem jako komplement. Gdyby tylko widziała mój dom na obrzeżu miasta... oj zdziwiłaby się. To było prawdziwe dzieło sztuki... i nie tylko. Idealne miejsce na kręcenie horroru.

-Mój dom w mieście wygląda o niebo lepiej, ale nie narzekam. Tu również da się żyć. - wzruszyłem ramionami – W sumie... MY jako " eksperymenty ", " projekty "... what ever, nie mamy aż tak źle jak mogłoby się to wszystkim wydawać. Widziałem miejsca dużo gorsze od tego... tam słowo człowiek, życie czy uczucia nie istnieją. - westchnąłem na wspomnienie o niezbyt przyjemnych wycieczkach do innych krajów... oczywiście wyjazdów służbowych. Głównie wymiany i takie tam... ze dwa lata wstecz.

-Tak myślisz? Hmm... - zamyśliła się.

-Tak. - odpowiedziałem pewnie – Niektórzy mieszkańcy Rimear byli wcześniej zwykłymi bezdomnymi albo byli wysiedleni, wydziedziczeni, wypisani z jakiejś tam listy " ludzi " i ich życie nie było za kolorowe, powiedzmy sobie szczerze. Teraz mają dach nad głową, jedzenie, pieniądze, luksusy. Za co? Za to, że czasem dadzą sobie coś wstrzyknąć lub pozwolą się uśpić. Naukowcy raczej szanują swoją pracę i wynalazki, więc nie pozwolą, aby poszło to na marne. - czy miałem na myśli szacunek doktorków do nas jako do projektów? Może po części... sam nie wiem. Może po prostu nie chciałem sobie za bardzo obrzydzać życia tutaj, jak robią to inni. Nie mówię, że jest tu jakiś raj, ale piekła też nie było... nie przesadzajmy. Dziewczyna na te słowa tylko patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Mogła się jeszcze nie spotkać z takim podejściem, więc jej zaskoczenie nie zbyt mnie dziwiło.

-A masz tu może jakiś znajomych czy coś? - zapytałem z ciekawości.



( Yuriko? )

Od Zandera - C.D Stefani

Nie mogłem długo wysiedzieć w kwaterze, którą otrzymałem. Bardzo lubiłem kręcić się po nocy, tu, tam i jeszcze gdzieś. Po pierwsze rozglądałem się po każdym zakamarku tego przeklętego miejsca. Miałem na sobie skórzaną kurtkę z kapturem, z którą się z resztą nie rozstawałem i takiego samego kolory spodnie. Kaptur był naciągnięty na głowę, a rękawy były podtoczone do łokcia. Ręce były w kieszeniach. Minąłem ławeczkę, na której leżała jakaś dziewczyna. Nie zwróciłem na nią uwagi i ruszyłem drogą. Usłyszałem, że ktoś za mną biegnie, do tego dźwięk obracających się kółek walizki. Sądziłem, że po prostu komuś się śpieszy i jak to w życiu bywa, gdzieś pędzi. Nie zatrzymywałem się. Podbiegła do mnie.
- JA NIE TUTEJSZA. - Krzykną kobiecy głos - ROZUMIESZ CO MÓWIĘ?
Przystanąłem i odwróciłem się do niej, stając bokiem. Była ode mnie jakieś dziesięć centymetrów niższa. Przyjrzałem się jej twarzy. Po zmroku widziałem nazbyt dobrze. Brązowe włosy i jasnozielone oczy... jakby z błękitem. O kilka lat młodsza ode mnie. Wyciągnęła kartkę i napisała dwa zdania. Wpatrywałem się na nią z zaskoczeniem, który po chwili przemienił się w rozbawienie. Wybuchłem śmiechem, zginając się w pół. Oparłem się o pobliskie drzewo i nadal się śmiałem.
- I z czego rżysz. - prychnęła.
Nie mogłem się uspokoić, ale szybko się ogarnąłem. gdy się wyprostowałem, materiał zsunął się z mojej głowy, ukazując moje oblicze. Lewy kącik ust uniósł się ku górze w kpiącym uśmieszku.
- Nie martw się rozumiem co się do mnie mówi i czytać też potrafię. - powiedziałem, powstrzymując kolejną falę śmiechu. - Co chcesz?
Opierałem się niedbale o drzewo z założonymi rekami.
- Zgubiłam się. Dopiero tu trafiłam.
Zrobiłem minę jakbym zastanawiał się czy jej pomóc. Oczywiście zamierzałem to zrobić. Odepchnąłem się od szorstkiej kory i podszedłem do niej bliżej.
- No dobrze. Musieli dać ci jakieś papierki, żebyś wiedziała gdzie się udać. Mam rację.
Przytaknęła i dała mi je. Do razu mój wzrok padł na imię i datę urodzenia.
- Stefania? Bardzo ciekawe imię... - W końcu dowiedziałem się co chciałem i oddałem dokument. - Dobra idziemy. Zaprowadzę cię.
Ruszyłem przed siebie, nie czekając na nią. Niemal za mną biegła, ciągnąc swoje tobołki.
- Wolniej!
No niech jej będzie. Stefania. Stefcia, Stefuś, Stefek. Po co nabrała tyle rzeczy? Tak to my nigdy nie dojdziemy... Na dodatek, musimy obchodzić dookoła. Wpadłem na pomysł. Trochę głupi, ale nigdy normalny nie byłem. Nagle znalazłem się za nią. Jedną ręką złapałem ją w pół, a druga za walizkę. Użyłem Arcany i wzbiłem się w powietrze. Dziewczyna krzyknęła, zapewne z zaskoczenia.
- Nie patrz w dół. - Oby nie miała lęku wysokości i bez tego cholernie się kręciła. - Przestań się wiercić,albo cię puszczę.
Znaleźliśmy się szybciej przy drzwiach, tam ją puściłem i lekko odstawiłem bagaż.
- Tak było szybciej. - odpowiedziałem jak na mnie spojrzała.
Otworzyłem jej drzwi, aby weszła pierwsza. Zaprowadziłem ją na odpowiednie piętro i pod odpowiednie pomieszczenie.
- Proszę. Jak dobrze pamiętam to twój pokój.
Machnąłem ręką w stronę drzwi.
[Stefciu?]

Od Mary - C.D Natsume

- Bier tą rękę! - syknęłam odpychając jego dłoń i podnosząc się z pufy - Zabronisz mi? Nie będziesz mi mówił jak mam żyć! - stanęłam na pufie i zaczęłam po niej skakać
Skacząc sobie tak ignorując co do mnie chłopak mówi wywinęłam orła do tyłu i leżałam na plecach za pufą. Pierwsze co zauważyłam to Madarę, który wpatrywał się we mnie wytykając łapą i śmiejąc się jak opętany. Ach, wybaczę mu to że się śmieje ze mnie. Podniosłam się z podłogi i zawiesiłam się na oparciu sofy wbijając wzrok w Natsume, który stał w tym samym miejscu zanim się wywaliłam. Chyba uodpornił się na moje wywalanie się, bo i tak przecież zawsze wychodziłam z nich cała.
- No to co chcesz ode mnie, bo nadal nie rozumiem? - mruknęłam siadając na kanapie, a następnie całkowicie się na niej rozwaliłam przeciągając się - Mów szybko bo mam inne rzeczy do robienia - ziewnęłam - Mam być twoją panienką do zabaw czy jak? - mrugnęłam kilka razy ponownie ziewając
- Co?! Nie! A ty z czego się śmiejesz Madara?! - krzyknął chłopak, a kot dalej się chichrając przeskoczył na oparcie kanapy, a następnie usiadł mi na plecach
- Złaź! Ciężki jesteś! - zaczęłam machać do tyłu rączkami w celu przepędzenia Madary, jednak coś mi nie wyszło i miałam cały czas ducha na plecach - Zdejmij go! - krzyknęłam wpatrując się w chłopaka, a ten posłusznie zdjął kota który z trudem się powstrzymywał od śmiechu
Gdy ciężar został mi zdjęty z pleców usiadłam na kanapie znów przeciągając się i ziewając. Wpatrywałam się w piękną scenę, jak Madara zaczął się dusić ze śmiechu od czasu do czasu prychając, a Natsume próbował go jakoś uspokoić. W ostateczności kot wylądował w łazience.
- Właściwie to ja już będę się zbierać, dokończymy kiedy indziej rozmowę - podniosłam się szybko i od razu skierowałam się do drzwi
Nie było mi śpieszno do pokoju swojego, udałam się na spacer. Przecież wiosna się zaczęła, o wiele cieplej jest ale i tak nie jak latem. Dopiero do swojego pokoju wróciłam około drugiej w nocy. Przez kolejne dni nie widziałam się z Natsume, może to i nawet lepiej. Słuchy mnie doszły, że znalazł sobie nową koleżankę. Co to za naiwna dziewczyna musiała być zadając się z takim typem. Ja chyba również lekko podpita musiałam być w ogóle odzywając się do niego. Całkowicie ignorując wszystkich każdego dnia sama przesiadywałam na obrzeżach ośrodka wpatrując się w chmury. Każdy dzień wyglądał tak samo, aż pewnego poranka mignęła mi znajoma postać przed oczami, coś najwyraźniej się mu spieszyło, ale trudno. Przecież mieliśmy dokończyć naszą rozmowę. Podniosłam się z trawy po czym zaczęłam się kierować za Sigmą, czasami przyspieszałam kroku, a czasami zwalniałam aż znalazłam się blisko niego że mogłam pociągnąć go za rękaw koszulki. Widać, że moja obecność go zaskoczyła.
- No hej! Dawno ze sobą nie gadaliśmy - jak gdyby nic uśmiechnęłam się i chwyciłam chłopaka za rękę - Pewnie mogłeś ode mnie odpocząć, bo ci się nie naprzykrzałam. No ale już całkowicie wytrzeźwiałam i chce dokończyć tamtą rozmowę...
- Wybacz, ale się spieszę
- Idziesz do nowej koleżanki? Nie żebym była zazdrosna, ale jaka szkoda że nie chcesz porozmawiać teraz to później możemy, ale ... - puściłam jego rękę i zrobiłam kilka kroków w przód sięgając do torebki i wyjmując z niej małe opakowanie - odkładaj pieniądze na kołyskę, tatuśku

< Natu? :v  >

Od Natsume - C.D Heavenly

Wcale mnie nie męczy, to chyba naturalne, że chce wiedzieć z kim ma do czynienia. Wychodząc zgasiła światło i zamknęła drzwi. Słyszałem jeszcze jak chwile się kręci i wreszcie wchodzi do swojego pokoju, dopiero wtedy zamknąłem oczy. Czyli tak wyglądał pierwszy dzień, co? Ciężko było mi zasnąć po tym dniu pełnym wrażeń, ale ostatecznie mi się udało. Czułem jakbym zamknął może oczy na 5 minut kiedy poczułem jakiś ruch, uginanie się materacu. Ktoś wlazł na moje łóżko, pewnie Madara. Z początku to zignorowałem, jednak kiedy położył się obok mnie uchyliłem powieki. Prawie spadłem z łóżka kiedy zauważyłem Heavenly.
 - Ccco ty tutaj robisz? - zapytałem cały zarumieniony
 - Nie mogłam spać, jakoś tak dziwnie mi tutaj...
 - Która jest godzina? - zapytałem zachrypniętym głosem, nadal byłem rozespany i nie do końca ogarnąłem co się dzieje.
 - Nie wiem, chyba dochodzi już piąta...
 - Śpij, zrobiłem jej trochę miejsca i przykryłem kołdrą.
Ta nie powinienem był tego raczej robić gdyż rano Madara będzie miał ze mnie polew, ale mam to gdzieś. Skoro zgodziłem się ją przyjąć pod swój dach to chyba nie mogę pozwolić na to, żeby już jej pierwsza noc była bezsenna. Przez chwilę spoglądałem w jej zdziwione, niebieskie oczy. Ale ponieważ byłem zmęczony zaraz zasnąłem, tym razem już na dobre. Chyba po raz pierwszy od dawna obudziłem się tak późno czyli o godzinie dziewiątej. Heavenly dalej spała, toteż nie ruszałem się z łóżka, żeby jej nie obudzić. Rozejrzałem się z nudów po pokoju, a kiedy mój wzrok padł nad szafkę zamarłem. Siedział na niej kot, który się trząsł jakby chichotał.
 - Czyli jednak ją już zaliczyłeś? - zapytał cicho, w sumie to dziwne, że nie ryknął głośnym śmiechem żeby ją obudzić...
 - Wcale nie... a nawet jeśli nie powinieneś ingerować w świat śmiertelników, prawda?
Kot zmrużył oczy wyraźnie niezadowolony z tego co powiedziałem. Po prostu go zacytowałem, sam tak kiedyś powiedział że nie będzie się mieszał w ten żałosny, pełen robali świat. Madara już więcej nie odpowiedział, tylko zniknął w obłokach dymu. W tym samym momencie dziewczyna się obudziła, jakby wyrwana z niespokojnego snu.
 - Co? Czyli naprawdę tutaj spałam? Myślałam, że to mi się śniło...
 - Nie martw się, nie tknąłem cię nawet malutkim paluszkiem... - wstałem z łóżka - co chcesz jeść na śniadanie?
 - Nie wiem - wstała i złapała mnie za ramię, coś za bardzo się do mnie klei... ale nie zwrócę jej uwagi, to całkiem miłe.
Ruszyliśmy do kuchni, gdzie przygotowałem śniadanie tylko dla niej, czyli dwa tosty.
 - A ty? Czemu nie jesz?
 - To trochę dziwne, ale rano nie czuję smaku, w ciągu dnia mi przechodzi i mogę już normalnie jeść... nie widzę przyjemności w jedzeniu czegoś czego nie czuje się smaku - uśmiechnąłem się.
Dziewczyna przytaknęła i zaczęła spokojnie jeść, przyglądałem się jej ukradkiem dopóki nie skończyła.
 - Przebierz się, nie mamy nic do roboty więc może wreszcie cię z kimś zapoznam.
 - To konieczne?
 - Można bez tego żyć, jednak dobrze by było gdybyś chociaż kojarzyła imiona niektórych osób. Właśnie, do której grupy Sigm jesteś przydzielona?
 - Nie wiem - odpowiedziała troszkę zakłopotana.
Przytaknąłem, no tyle to jej mogli chociaż powiedzieć. Ale tacy są nasi naukowcy, lubią wszystkich pozostawiać w niepewności i robić im zamieszanie. Trochę niezadowolona wstała od stołu, wzięła ubrania ze swojego pokoju i zamknęła się w łazience na pół godziny, jak nie więcej. Czy wszystkie dziewczyny tak się szykują? Jeśli tak to nie chcę dostać kolejnej współlokatorki do swojego apartamentu, byłaby wojna o łazienkę. Kiedy wreszcie z niej wyszła, wyglądała troszkę inaczej. Po co się tak odstawia na zwykłe spotkanie, ze zwykłymi osobami które za parę dni staną się jej nudne bo tak często będzie je widywać.
 - No to możemy już wreszcie iść?
 - Tsa...
 - Widzę, że nie jesteś jakoś szczególnie zachwycona, nie martw się to nie potrwa długo, nie ma tu zbyt wiele osób naszego... "pokroju".
Wyszliśmy wspólnie z apartamentu i prawie od razu na kogoś wpadliśmy, Haruka. Jego to bym wolał pozostawić na sam koniec, no ale skoro już tutaj jest. Tylko przez tego gościa byłem już dwukrotnie pijany. Raz nikomu nic nie zrobiłem jednak za drugim razem Mary na tym nieco ucierpiała.
 - A to kto? - zapytał wskazując palcem na moją towarzyszkę.
 - Heavenly, nowa Sigma. Przydzielono mnie do jej zaznajomienia się z ośrodkiem. Hev, to jest Haruka. Mój kolega z... byłej drużyny. - przedstawiłem ich sobie
 - Coś ostatnio zrobiłeś się bardziej rozmowny Takashi... no w sumie sytuacja tego wymaga, niezły teatrzyk. - powiedział po czym odszedł bez żadnego słowa.
Haruka zawsze taki był, ja i on to osoby z którymi się tutaj najciężej dogadać. Bez żadnego wyjaśnienia dla dziewczyny ruszyliśmy dalej, może tak Vanilla i Chiyo? W sumie to tylko tyle osób znam, są jeszcze podobno dwie damskie Sigmy ale nigdy z nimi nie rozmawiałem... co za ironia. Zapukałem do drzwi zza których dochodziły ciche chichoty. Jednak kiedy tylko zapukałem ustały. Otworzyła Van, za nią stała uśmiechnięta od ucha do ucha Chiyo, obie zaczęły z zaciekawieniem przyglądać się Heavenly. Znowu padły pytania kim jest towarzysząca mi osoba, no i znowu te same tłumaczenia. Czemu tak ciężko prowadziło mi się z nimi rozmowę? W dodatku z każdą sekundą mówiłem też coraz ciszej.
 - Może wejdziecie?
 - Nie, przyszliśmy tylko na chwilę i idziemy dalej.
Dziewczyny jeszcze chwile o czymś gadały, ja natomiast trzymałem się z boku i starałem się wtopić w tło którym była ściana. Po kilku minutach wreszcie pożegnaliśmy się z nimi.
 - Jest ktoś jeszcze?
 - Jeszcze dwie dziewczyny... ale to trochę kłopotliwe, nigdy z nimi nie rozmawiałem więc wyglądałoby to dziwnie. No chyba, że chcesz do nich iść?
 - Szczerze, to jakoś mi na tym specjalnie nie zależy - uśmiechnęła się.
 - No to Hev, co chcesz teraz porobić?

(Hevenly? 8))

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Spuściłam wzrok, wiem, że czasami moja krew nie jest mu w stanie wystarczyć ale... to takie dziwne uczucie. Czułam się zazdrosna a nawet niepotrzebna, jednak tym razem nie miałam ochoty się z nim kłócić. Jednak musi sobie zdawać sprawę z tego, że nie obwiniam go za to co rzekomo mi zrobił. To była tylko i wyłącznie moja wina, moja głupota. Zresztą jak zwykle...
 - Czemu siedzisz tak cicho? - zapytał dziwnie, nadal nie poszedł?
Czy zawszę muszę się o wszystko rzucać i wydzierać? W sumie to tak, ale nie dzisiaj.
 - Bo nie chcę wdawać się w kłótnie, zrobisz jak chcesz. Riuki ja wcale nie mam za złe tego co się stało, powiedziałeś, że jestem twoja więc... możesz, kiedy tylko chcesz. Co się stało to się nie odstanie poza tym to była moja wina i dobrze o tym wiesz...
 - Cinia...
 - Idź i tak musisz z nim porozmawiać o swojej siostrze, może jeszcze nie wie.
Riuki jeszcze przez chwilę stał przy drzwiach zastanawiając się czy może iść. Czego on się tak obawia, przecież nie pobiję go jak wróci ani nie okrzyczę... W końcu wyszedł zamykając za sobą drzwi. Położyłam się na kanapie, ciekawe kiedy w ogóle wróci. Chyba więcej niż godzinę nie może mu to wszystko zająć, chociaż z drugiej strony nie wiem. Są braćmi i potrzebują się wygadać, nie pamiętam jakie to uczucie jest mieć rodzeństwo... na pewno jakieś miałam ale ciekawe jakie. Jeśli trochę się wysilę, to pamiętam że tylko ja jestem przy życiu, ale to dosyć zamglone wspomnienia. Chwilę tak poleżałam, dopóki nie zaczęło mi burczeć w brzuchu. Wstałam leniwie z kanapy, poprawiając włosy które przysłaniały mi oczy. Właściwie to najlepiej będzie je spiąć, żeby nie powpadały do jedzenia. Zrobiłam mały, a właściwie to ogromny bo na całą głowę koczek. Nie wyglądałam najlepiej jednak nie ma co wydziwać przy gotowaniu. A raczej robieniu kanapek, bo na nic innego nie miałam sił. Może i byłam wykończona ale po zjedzeniu i tak zaczęłam ogarniać te resztki zwalonego gruzu. Jutro trzeba będzie kogoś skombinować do naprawy, ale na dzisiaj po prostu to wszystko przesunę, żeby dało się przejść. Nie wiem ile mi to dokładnie zajęło ale na tyle długo, że Riuki powinien już wrócić... Spojrzałam na zegarek, wyszedł prawie dwie godziny temu i nadal go nie ma. Nie powiem, że zaczęłam się nieco niepokoić, ale dam mu jeszcze trochę czasu... za ten czas zdążyłam się jeszcze umyć, przebrać w koszulę nocna a nawet oglądnąć jakiś durny odcinek nudnego serialu. Jednak on dalej nie wracał. Może i byłam faktycznie nadopiekuńcza ale po tym co się stało, trudno jest się o niego nie martwić. Ubrałam tylko jakieś klapki i wybiegłam z apartamentu, nie zamykając za sobą nawet drzwi. Co dziwne nie zaszłam nawet daleko bo prawie od razu na niego natrafiłam stał na pół piętrze i patrzył na mnie tak, jakbym postradała wszystkie zmysły. Zeskakując po 3 stopnie zaraz znalazłam się obok niego i przyszpiliłam do ściany, uważając żeby nie uszkodzić jego ręki.
 - Gdzie byłeś tak długo!? - spojrzałam mu w oczy chociaż było to trudne skoro był takim gigantem.
 - Przecież ci mówiłem, że idę do Rene... - zmarszczył czoło.
 - Riuki nie było Cię ponad 3 godziny, zdajesz sobie sprawę jak się o ciebie martwiłam? Trzeba było powiedzieć, że będziesz siedział tam tak długo... - puściłam go odsuwając się do tyłu.
 - Czy mi się wydaje, czy się troszkę bałaś? - zaśmiał się cicho.
Naprawdę, bardzo śmieszne, posłałam mu lekkiego kuksańca w żebra i ruszyłam po schodach a Riuki za mną.
 - Jesteś zła?
 - Nie - uśmiechnęłam się
Jego mina była bezcenna wrecz czekałam aż zapyta się mnie kim jestem  i co zrobiłam z Cinią. Przytuliłam się do niego, wtulając policzek w jego ramię.

(Riuki?)

Od Heavenly - C.D Natsume

-Czuje się w jakiś sposób wyróżniona… - uśmiechnęłam się pod nosem nie ukazując w tym momencie lekkiego zawstydzenia. Bo przecież.. to w końcu jest specjalne miejsce, do którego nie zabiera wszystkich, czyż nie ? Teraz tez przypomniała sobie drugą część jego wypowiedzi. Sigma która odeszła ? Nie wydaje mi się, żeby ani Arcany Naturalne, ani Sigmy mogły kiedykolwiek opuścić ten ośrodek tak więc… co stało się z tą Sztuczną Arcaną ? Odeszła w pewnym sensie kojarzyło mi się jak „Zginęła”, bo przecież nie rozpłynęła się w powietrzu, prawda ? Nie chciałam go jednak tym męczyć bo widocznie było po nim widać, że nie chce do tego wracać. Jego uśmiech znikł z twarzy, a tak przecież nie może być. Chłopak usiadł sobie spokojnie na dachu ośrodka i wpatrywał się w powoli wschodzący księżyc. Było tu naprawdę pięknie o tej porze. W sumie to dobrze, że mimo bolących nóg i braku chęci jeszcze tutaj mnie zabrał.
Po jakiejś godzinie bezczynnego siedzenia i wpatrywania się w niebo wstałam i wyciągnęłam do chłopaka rękę.
-Oj no nie smuć się. I chodź, bo robi się zimno. – kilka sekund po moich słowach Natsume złapał  mnie za dłoń i podniósł się z zimnej ziemi. Do jego apartamentu szliśmy w ciszy cały czas trzymając się za ręce. Oh jak słodko. Jakby nas ktoś teraz zobaczył to od razu byśmy zostali nową okładką jakiegoś magazynu. W sumie to nieco  mnie to onieśmieliło, no ale przynajmniej było mi ciepło w ręce. Kiedy już trafiliśmy do celu chłopak od razu zamknął drzwi na klucz. Wybiła godzina 24 a my już wykąpani siedzieliśmy w swoich super piżamkach na łóżku u Natsume. Super. W ogóle dobrze, że jeszcze z niego nie zleciałam.
-Masz zamiar ze mną spać ? – zaśmiał się poprawiając poduszkę i zerknął na mnie podejrzliwie.
-Widzę, że jesteś co do tego bardzo chętny… - przekrzywiłam łepek, a ten głupek chyba wziął to na poważnie bo jakby się tak lekko zarumienił. O czym on myśli..- Ej…. Kim jest dla ciebie ta dziewczyna, która dzisiaj wleciała do pokoju ?
-Boże… wszystko ci powiem, ale błagam nie rozmawiajmy o niej… - jęknął jakby błagalnym tonem. Matko ona musiała mu wyrządzić naprawdę wiele krzywdy, skoro tak na nią reaguje. Niestety tym razem nie zamierzałam mu odpuścić. Nadal wpatrywałam się w niego oczekując rozbudowanej odpowiedzi. – Ehh… no to więc… ona w sumie nie jest mi jakoś specjalnie bliska, ale…. No bo… był alkohol i no…
-Przespałeś się z nią ? –walnęłam prosto z mostu kompletnie nie analizując tej odpowiedzi. Ah ta moja chwilowa bezpośredniość.
-Ehh.. no dzięki wiesz ? Nie byłem tego świadom… Jezu… - mruknął kładąc się na łóżku i wpatrując w biały sufit.  
-No spokojnie, przecież cie nie obwiniam. Po prostu chciałam wiedzieć, dlaczego ona była świecie przekonana, że mnie zgwałcić. Jesteś jeszcze bardziej nieśmiały niż ja więc..
-To przez alkohol… mówiłem ci żebyś nigdy mi go nie dawała…. – zakrył dłonią oczy. Haha… ale był już czerwony. Za momencik zadałam pytanie czy ma tę dziewczynę na sumieniu, jednak nie odpowiedział. W takim razie odpowiedź brzmi „tak”. W pewnym sensie ją wykorzystał. Zauważyłam, że gdy tylko zgadzał się w czymś ze mną lub odpowiedź brzmiała twierdząco: nie odpowiadał.
-No dobra. Nie będę cie już więcej męczyć.. – uśmiechnęłam się lekko powoli schodząc z łóżka

( Natsume ?)

Od Azusy - C.D Rene

-Bo miałem taki kaprys… - prychnąłem i prawie w tempie natychmiastowym odtrąciłem jego rączkę. Kurcze mam jakieś takie dziwne wrażenie, że tracę kontrolę. – Po za tym wyleciałeś jak strzała i myślałem, że cos się stało..
-OOO…. Martwisz się o mnie !? Czyli jednak coś cie przy mnie trzyma.. – zamiast zakłopotania pojawił się teraz szyderczy uśmieszek, którego wręcz nienawidziłem. Cwaniak jeden… chwila… przecież ja jestem taki sam… to na co ja narzekam ? Może to właśnie przez to tak strasznie go „nie lubiłem”. (jasne jasne wmawiaj sobie Azuska)
-Oszalałeś ? O ciebie mam się martwić ? Chyba Bóg cie opuścił człowieku.. – prychnąłem składając rączki na klatce piersiowej. Dlaczego on mi się tak podejrzanie przyglądał ? Przewiercał mnie tymi swoimi złotymi oczami na wylot. – Nie patrz się tak na mnie zboczeńcu, to nieprzyjemne. – odwróciłem się na pięcie i już miałem taki zamiar żeby stamtąd wyparować jednak kiedy znalazłem się przy drzwiach coś pociągnęło mnie za koszulkę i bardzo szybko odwróciło w drugą stronę. Na tyle szybko, że zachwiałem się i poleciałem do tyłu na całe szczęście trafiając na ścianę. Rene uderzył ręką obok mojej głowy i lekko na mnie naparł, bym nie mógł się wydostać. Kuźwa taki chudzielec, a …. Ile on może mieć siły ?
-Gdzie podział się twój zabójczy humor ? Nie pokazuj mi swoich rogów, bo ja i tak wiem, że je masz. – zachichotał głupkowato lustrując mnie wzrokiem. Na co on tak patrzy no.
Byłem chwilo w takim jakby szoku, że nie wiedziałem jak mu na to odpowiedzieć. Patrzyliśmy sobie w oczy jak takie dwa, napalone ogiery. Czy to jakaś wojna ? Który pierwszy odwróci wzrok ? I tak wypadło na mnie. Jeżeli chodzi o pojedynki między nami to nie tylko jego Arcana pokazywała jak wielka między nami jest przepaść.  Te jego zdecydowane i przemyślane ruchy wprawiały mnie w taki dziwny stan. Nie potrafiłem już nad sobą panować w pewnych sytuacjach, a on czerpał z tego samą przyjemność.
-Azuska… no i znowu przegrałeś. – szepnął mi na uszko po czym zjechał ustami na moją szyje jeszcze bardziej napierając na mnie ciałem. Pff… co on sobie myśli.
-Nie gryź… - mruknąłem kiedy poczułem jak otwiera usta i dotyka mnie kłami. Jego śmiech w tym momencie był jak pytanie dlaczego miałby tego nie robić. – Drwisz sobie ze mnie ? Podoba ci się to jaki jestem bezradny ? – zacząłem się już w tym momencie śmiać sam z siebie. Nigdy w życiu się tak nie czułem.  Rene podniósł się nieco by spojrzeć w moje malinowe oczy. Nie obejrzałem się, jedna tym razem odsunąłem go od siebie. – Musisz się bardziej postarać jak chcesz mnie zatrzymać przy sobie… - prychnąłem mu na pożegnanie i w pośpiechu wyszedłem z jego apartamentu. Gdybym został tam chwilę dłużej mogłoby się stać coś nieprzyzwoitego. Wiem do czego ten facet jest zdolny.
Wróciłem do siebie do domku i od razu położyłem się na łóżku.
-Gorąco mi… - prychnąłem sam do siebie. W pomieszczeniu było 19 stopni z tego co zauważyłem a ja się czułem jakby było przynajmniej z 37.
-To przeze mnie ? Aż tak się napaliłeś Azuska ? – usłyszałem cichy zmysłowy głos, jak u jakiejś sexy pokojówki. Ten to jednak jest po*ebany.
-Spadaj. Mało masz wrażeń ? – warknąłem rzucając w stronę z której dochodził dźwięk poduszką. – Po za tym jak ty się tu wziąłeś…- przewróciłem oczami.
-Celowo nie zamknąłeś drzwi na klucz, po za tym szedłem prawie za tobą, co ty ślepy jesteś ? A może chciałeś bym do ciebie przyszedł ? Hmm ?
-Oczywiście marze o tym.. – walnąłem się z powrotem na łóżko i odwróciłem tyłem do chłopaka.
(Rene ?)
Layout by Hope