piątek, 7 sierpnia 2015

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Spuściłam wzrok, wiem, że czasami moja krew nie jest mu w stanie wystarczyć ale... to takie dziwne uczucie. Czułam się zazdrosna a nawet niepotrzebna, jednak tym razem nie miałam ochoty się z nim kłócić. Jednak musi sobie zdawać sprawę z tego, że nie obwiniam go za to co rzekomo mi zrobił. To była tylko i wyłącznie moja wina, moja głupota. Zresztą jak zwykle...
 - Czemu siedzisz tak cicho? - zapytał dziwnie, nadal nie poszedł?
Czy zawszę muszę się o wszystko rzucać i wydzierać? W sumie to tak, ale nie dzisiaj.
 - Bo nie chcę wdawać się w kłótnie, zrobisz jak chcesz. Riuki ja wcale nie mam za złe tego co się stało, powiedziałeś, że jestem twoja więc... możesz, kiedy tylko chcesz. Co się stało to się nie odstanie poza tym to była moja wina i dobrze o tym wiesz...
 - Cinia...
 - Idź i tak musisz z nim porozmawiać o swojej siostrze, może jeszcze nie wie.
Riuki jeszcze przez chwilę stał przy drzwiach zastanawiając się czy może iść. Czego on się tak obawia, przecież nie pobiję go jak wróci ani nie okrzyczę... W końcu wyszedł zamykając za sobą drzwi. Położyłam się na kanapie, ciekawe kiedy w ogóle wróci. Chyba więcej niż godzinę nie może mu to wszystko zająć, chociaż z drugiej strony nie wiem. Są braćmi i potrzebują się wygadać, nie pamiętam jakie to uczucie jest mieć rodzeństwo... na pewno jakieś miałam ale ciekawe jakie. Jeśli trochę się wysilę, to pamiętam że tylko ja jestem przy życiu, ale to dosyć zamglone wspomnienia. Chwilę tak poleżałam, dopóki nie zaczęło mi burczeć w brzuchu. Wstałam leniwie z kanapy, poprawiając włosy które przysłaniały mi oczy. Właściwie to najlepiej będzie je spiąć, żeby nie powpadały do jedzenia. Zrobiłam mały, a właściwie to ogromny bo na całą głowę koczek. Nie wyglądałam najlepiej jednak nie ma co wydziwać przy gotowaniu. A raczej robieniu kanapek, bo na nic innego nie miałam sił. Może i byłam wykończona ale po zjedzeniu i tak zaczęłam ogarniać te resztki zwalonego gruzu. Jutro trzeba będzie kogoś skombinować do naprawy, ale na dzisiaj po prostu to wszystko przesunę, żeby dało się przejść. Nie wiem ile mi to dokładnie zajęło ale na tyle długo, że Riuki powinien już wrócić... Spojrzałam na zegarek, wyszedł prawie dwie godziny temu i nadal go nie ma. Nie powiem, że zaczęłam się nieco niepokoić, ale dam mu jeszcze trochę czasu... za ten czas zdążyłam się jeszcze umyć, przebrać w koszulę nocna a nawet oglądnąć jakiś durny odcinek nudnego serialu. Jednak on dalej nie wracał. Może i byłam faktycznie nadopiekuńcza ale po tym co się stało, trudno jest się o niego nie martwić. Ubrałam tylko jakieś klapki i wybiegłam z apartamentu, nie zamykając za sobą nawet drzwi. Co dziwne nie zaszłam nawet daleko bo prawie od razu na niego natrafiłam stał na pół piętrze i patrzył na mnie tak, jakbym postradała wszystkie zmysły. Zeskakując po 3 stopnie zaraz znalazłam się obok niego i przyszpiliłam do ściany, uważając żeby nie uszkodzić jego ręki.
 - Gdzie byłeś tak długo!? - spojrzałam mu w oczy chociaż było to trudne skoro był takim gigantem.
 - Przecież ci mówiłem, że idę do Rene... - zmarszczył czoło.
 - Riuki nie było Cię ponad 3 godziny, zdajesz sobie sprawę jak się o ciebie martwiłam? Trzeba było powiedzieć, że będziesz siedział tam tak długo... - puściłam go odsuwając się do tyłu.
 - Czy mi się wydaje, czy się troszkę bałaś? - zaśmiał się cicho.
Naprawdę, bardzo śmieszne, posłałam mu lekkiego kuksańca w żebra i ruszyłam po schodach a Riuki za mną.
 - Jesteś zła?
 - Nie - uśmiechnęłam się
Jego mina była bezcenna wrecz czekałam aż zapyta się mnie kim jestem  i co zrobiłam z Cinią. Przytuliłam się do niego, wtulając policzek w jego ramię.

(Riuki?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope