czwartek, 18 czerwca 2015

[Team 1] Od Cinii - C.D Riuki'ego


Stałam za Riukim drżąc z przerażenia, w osłupieniu wpatrywałam się w jego krwawiącą ręką. Przecież nic by mi się nie stało, moja Arcana tylko by się wzmocniła takim ciosem... na jaką cholerę to zrobił? Wyciągnęłam automatycznie rękę w jego stronę, łapiąc go za ramię i starając odciągnąc chłopaka do tyłu. Niech się odsunie… Chłopak który trzymał katanę splamioną krwią Riuki'ego stał, uśmiechając się pod nosem. Zabiję go, w nosie mam co sobie o tym pomyślą organizatorzy. Nie daruję mu, mógł mi to zrobiź, ale nie jemu.
 — Riuki odsuń się, proszę… – wyszeptałam, głos mi przy tym tak drżał, że ledwo byłam w stanie się wysłowić.
Zacisnęłam dłoń nieco pewniej na rękojeści broni, ustawiając ją pod lekki kątem. W każdej sekundzie byłam gotowa wyskoczyć, jednak Riuki zasłaniał mi mój cel. Chciałam go jakoś wyminąć ale mi nie pozwalał.
 — Riuki zrób coś z tą raną… ja… dam sobie radę. – dotknęłam jego pleców.
 — Jesteś pewna? – zielonek odezwał się, przecinając swoją kataną powietrze.
Zagryzłam wargę czując jak cała się gotuję, jeszcze ma czelność się odzywać? Powoli zaczyna mnie tym wkurzać. Wyminęłam szybko stojącego przede mną chłopaka i rzuciłam się na swojego aktualnego przeciwnika, krzyżując z nim broń. Naparłam na niego, jednak kiedy poczułam, że w tej pozycji jestem blisko przegranej szybko odskoczyłam przez co chłopak stracił oparcie i się zachwiał. Zrobiłam zwinny obrót i zrobiłam szybkie cięcie na ramieniu chłopaka. Rana nie była głęboka, co nie zmieniało faktu, że krew się polała. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a przez jego oczy przedarł się niebezpieczny błysk. Kątem oka wychwyciłam jak lekko błysnęła, zadrżała a po chwili poczułam jak moje ciało się wzdryga. Upadłam z piskiem na kolana wypuszczając naładowaną energią broń. Z jej ostrza wypadały co chwilę malutkie iskierki. Syknęłam zaciskając swoje poparzone dłonie w piąstki, co on zrobił? Chłopak stanął nade mną i uniósł miecz, patrząc na mnie jak na brudnego kundla. Tym razem Riuki nie zdąrzyłby na czas. Odchylił mocniej ręce do tyłu a kiedy zamachnął się na mnie, wydarł się. Uśmiechnęłam się kiedy klinga katany po prostu odbiła się od mojego ramienia, ponownie na nim lądując już delikatniej. Co prawda nie zostałam zraniona ale poczułam się tak jakby ktoś z całej siły przywalił mi pięścią w ramię. Nadal używając swojego pancerza, dotknęłam katany swoimi poparzonymi paluszkami, unosząc ją do góry i prostując się przy tym.
 — Zabolało – odtrąciłam od siebie broń chłopaka i pozbyłam się równocześnie swojej ochrony.
Nie będę marnowała tego ataku, może teraz był konieczny do tego, żebym mogła się posługiwać dalej bronią, ale nie do obrony przez zwykłymi cięciami był zbyteczny. Tylko by zawadzał i uniemożliwiał rozwój siły mojej Arcany. Kopnęłam czubkiem buta swoją naelektryzowaną katanę która teraz nie nadawała się do dalszej walki. Z tego powodu po prostu zaopatrzyłam się w nową, identyczną. Chłopak spojrzał na mnie groźnie, zapewne wściekły, że powstrzymałam jego atak. Nie mogę mu się dziwić, ja również bym się wściekła. Ponownie zaczęliśmy walkę, oboje poruszaliśmy się teraz szybko, co chwilę raniąc skę, momentami były to dosyć poważne ciosy. Kiedy oberwałam w bok, zatoczyłam się do tyłu, na chwilę przystając żeby spojrzeć na głęboką ranę.
 — Cinia! – w oczach Riuki'ego dało dostrzec się lekką troskę i obawę.
Uśmiechnęłam się widząc to, był to uśmiech skierowany tylko i wyłącznie do chłopaka w masce. Moje oczy w ciągu ułamku sekundy błysnęły intensywną czerwienią, żeby po chwili znowu powrócić do swojej zwyczajnej barwy. To wystarczyło, żeby akrywować jeden z moich ataków. Odbiłam się od ziemi, prędko znajdującsi obok chłopaka i podarowując go kopniakiem w sam środek klatki pierwsiowej.

( Azusa albo Riuki? + Co tam u reszty drużyny w kwestii walk?)

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Rene & Cinii

W sumie to czekałem tylko na to aż Cinia pęknie... i tak naprawdę nie trwało to długo. Nie chciałem jej celowo zranić oczywiście, ale chciałbym żeby w końcu zrozumiała jak się czuje. Ja tez się o nią martwię i ona w końcu musi to zauważyć. Tak, tak.. Riuki pijawka bez serca się martwi, ale to zupełnie inna bajka. Rene musiał wszystko popsuć. Nie sądzę by zrobił to dlatego że trwa "Bitwa Grupowa", a bardziej dla własnej rozrywki. Chciałby pewnie jeszcze wszystko wiedzieć. Cały kochany Rene.
Na dodatek teraz jeszcze musiałem walczyć z "resztkami" Team'u 3. No super po prostu. A już miałem taką cichą nadzieje, ze nie wykończą Heaven'a do końca i będę mógł mu sprać dupsko. No, ale trudno. To spiorę dupsko komu innemu, co za problem ? ^^
-Riuki ! Skup się człowieku ! - usłyszałem głos swojego brata, który tera zbył bardzo zajęty małym blondynem. A kto powiedział, ze ja jestem człowiekiem. Może ja jestem elfem, co !? O tym to nikt nie pomyślał i nikt sie nie spodziewał. Hihi. Ja tak bardzo podstępny (nie nic nie pił)
[...]
Siedziałem sobie tak i obserwowałem z boczku, razem z Anią, ponieważ Haruka jakoś sobie radził. Rene miał straszny ubaw z tego blondynka i nie chciał pomocy, a Cinia...no cóż. Ona walczyła nieco z opóźnionym tempem. Wiem, ze spowodowane to było mną, ale co mogłem teraz na to poradzić. Nie spostrzegłem się, a zaraz w jej stronę powędrowała Katana tej miętówki. Zerwałem się z pozycji siedzącej jak poparzony i w kilka sekund znalazłem się przy dziewczynie. Z tego względu, ze jestem od niej o wiele wyższy zdążyłem zatrzymać ostrze łapiąc ja w połowie. Nie brał dużego zamachu tak więc nie zamierzał jej zabić, a jedynie mocno poranić. Sprytne. Chciał, żeby nie wytrzymała z bólu. Gdyby trafił jej rana mogła by bardzo krwawić. Też bym tak pewnie zrobił na kimś kogo nienawidzę (Heaven hehe). Poczułem jak ostrze zbija mi się w dłoń i rozcina ją praktycznie na pół. Rana była ogromna, a ból niesamowity, ale by nie pokazywać tego pohamowałem jakikolwiek gest, i jedynie się skrzywiłem.
-Hoooohooo... zatrzymałeś katanę dłonią ? Odważne. Ale jakbym zamachnął się trochę mocniej to stracił byś rękę.. - uśmiechnął się i jeszcze pociągnął kataną w dół by pogłębić moja ranę. Od razu zabrałem rękę i spuściłem ją. Dziewczyna nadal była za mną. Na ziemie skapywała ogromna ilość krwi. Niby krople, ale leciały tak szybko że ciężko było mi je zatamować nawet przy zaciśniętej dłoni.
-Kiedy nauczysz się bardziej uważać ? - prychnąłem, ale nawet nie spojrzałem na Cinię. Musiała być tym przerażona.

( Cinia ?)

[Team 2] Od Vanilli - C.D Heaven'a

Patrzyłam na chwilę w pusta przestrzeń przed sobą. Nie na Heaven'a. Nie. Nie chciałam na niego patrzeć, bo wiedziałam, że gdybym to zrobiła przysporzyło by to tylko więcej łez. Dlaczego właściwie, działo się tak, ze gdy tylko chodziło o niego do razu się rozklejałam. Przecież nigdy nie okazuje AŻ TAK swoich uczuć. W dodatku nie czułam tez jakieś specjalnego wstydu z tego faktu, ze patrzą jak płacze. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale byłam pewna, ze to wszystko przez tego chłopaka... [w dobrym znaczeniu ]
-Vanilla....-wyciągnął do mnie rękę by zetrzeć resztki łez z policzka, jednak ja odwróciła główkę. Heaven jakby na chwile odpuścił i cofnął dłoń. Widziałam na jego twarzy wymalowany smutek, zaskoczenie i jednocześnie ból.
-Nie jestem zła. I przepraszam, że cie uderzyłam. - mruknęłam cicho i wstałam. Za momencik wyciągnęłam do niego rękę by tez wstał. -Nie przeszkadza mi to co robisz, ale... martwię się że coś sobie zrobisz....- westchnęłam spuszczając wzrok i teraz patrząc w ziemię.
-Heaven ! Debilu ! Przytul ją i chodźcie, bo cała Bitwa nam minie ! - usłyszałam głos fioletowo włosej. Już zdążyłam zauważyć, że oni nie specjalnie za sobą przepadają. Heaven posłał jej tylko groźne spojrzenie i powrócił wzrokiem na mnie. To nie jest takie proste. Ta rozmowa... nie była wcale łatwa. Dla niego chyba w sumie bardziej, ale dla mnie... to tez było bardzo ciężkie.
-Nieważne... - wzruszyłam ramionami, bo też z jednej strony wiedziałam, że on już nie będzie wiedział co powiedzieć. Wyminęłam chłopaka i powędrowałam do pozostałych. trzeba teraz trochę zregenerować swoje siły.
[...]
Schowaliśmy się w jakimś małym ozdobionym budyneczku. Nie wiem za co to służyło, ale teraz będzie naszym schronieniem. W całym pomieszczeniu było ciemno. Tylko małe okna dawały niską dawkę światła. Wszyscy usiedli sobie pod ścianami by nieco odsapnąć. Akira użyła swojej karty do zregenerowania sił Heaven'a i też tego by ponownie był zdolny do jakiejkolwiek walki.
-Ej... czuje się jak nowo narodzony... - spojrzał na swoje ręce i kilka razy zacisnął je w pięść. - Przydatne.
-No widzisz. Może nie jestem taka beznadziejna jak ci się wydaje, Kapitanie. - dogryzła mu. Przez chwile przekomarzali się słownie, aż w końcu wyszłam nie mogąc tego dłużej słuchać. Usiadłam sobie na schodkach zaraz obok tego pomieszczenia. Po kilku minutach po mnie wyszedł również Pan Carter. Nic nie mówiąc podszedł, usiadł za mną i objął mnie lekko. Zdziwiło mnie to. Nigdy nie robił nic z własnej inicjatywy, zawsze pytał o zdanie czy zgodę, a teraz ? Chyba dotarło do niego, że jeśli nie zacznie czegoś robić, to bardzo szybko się to zakończy. Po krótkiej chwili przybliżył się lekko, odgarnął włosy z mojej szyi i za moment dotknął jej nosem. Poczułam jego oddech. Był spokojny, ale to pewnie ze zmęczenia...
W końcu odetchnęłam z lekką ulgą. Podniosłam rękę i delikatnie naparłam na niego plecami, tym samym opierając się plecami o jego umięśniony tors.
-Jesteś nieznośny Heavy....- odszukałam jego twarz, po czym przejechałam otwartą dłonią po policzku. Następnie obróciłam się i delikatnie go ucałowałam.
-Heavy ? - zerknął na mnie z uśmiechem, na co ja tylko kiwnęłam. - No niech ci będzie. Całkiem słodko to brzmi. - wzruszył ramionami i nie dając mi już odpowiedzieć złączył swoje wargi z moimi. Bardzo delikatnie. Jak mały chłopiec po prostu. Jakby się czegoś obawiał albo wstydził. Jeszcze czego. Przygryzł moją dolną wargę i pociągnął nieznacznie do siebie.
-Nie powinieneś dostawać takiej nagrody - tym razem to ja wtuliłam się w niego

( Heaven i reszta Team;u ?)

[Team 2] Od Heaven'a - C.D Grimmjow'a

Nie dość, że Vanilla jest na mnie zła (wściekła) i byłem załamany całą obecną sytuacją to jeszcze do tego Grimmjow musiał się wtrącić i mi przywalić. Mimo wszystko przyjąłem jego cios ze spokojem: nie miałem dłużej ochoty walczyć z kimkolwiek. Popatrzyłem na niego smutno – w moich  oczach nie było już gniewu tylko zdziwienie i czyste rozczarowanie. Tak, byłem cholernie zawiedziony sobą, bo odkąd tylko postawiłem stopę na tej przeklętej Arenie zdążyłem prawie zabić dwie osoby i zranić jedną, dla mnie najważniejszą. Chciałem podejść do Vanilli, przeprosić, powiedzieć cokolwiek... ale teraz nie miałem odwagi. Dlaczego denerwowałem się praktycznie bez większego powodu?! – na to pytanie nie potrafiłem samodzielnie znaleźć odpowiedzi. Być może taki już mój los spowodowany przez moc Naturalnej Arcany...
- Nie wiesz, że tak się nie traktuje kobiet? Jeżeli ty się nie potrafisz nią zająć zaraz ja zrobię to za ciebie. I ostrzegam, że tym razem nie żartuje.
I rzeczywiście, niebieskowłosy wcale nie wyglądał jakby nie mówił poważnie, wręcz przeciwnie: ton jego głosu był niezwykle szczery i dobitny. Chyba jeszcze żadne słowa nie dotarły do mnie z tak zawrotną szybkością. Zerwałem się na równe nogi, łapiąc mężczyznę za krawędź mokrej od wody koszulki.
- Spróbuj ją tylko dotknąć, a rozwalę ci łeb. – warknąłem, sam nie wiedząc dlaczego ponownie wybucham.
Złość ponownie aż się ze mnie wylewała. Grimm jednak nic sobie z tego nie zrobił: zmarszczył jedynie brwi i spuścił nieco ogon ku dołowi. Walnął mnie w twarz jeszcze raz, tym razem mocniej. Tak, żeby dotarło już na zawsze.
- Nigdy nie podnoś ręki na kogoś, kto stara się tobie pomóc. A już tym bardziej nie na członków swojego Team’u, Panie Kapitanie.
Spiorunował mnie wzrokiem tak, że przez chwilę poczułem się naprawde malutki. Spuściłem głowę, nie chciałem na niego patrzeć. Byłem wykończony trwaniem z lodowej klatce Inoue, gdybyśmy się pobili jakimś cudem to teraz z pewnością nie miałbym żadnym szans. Spojrzałem smutno w stronę płaczącej parę metrów dalej Vanilli: wziąłem głęboki wdech i pełem obaw, niepewnym krokiem podszedłem do dziewczyny. Zignorowałem przy tym swojego towarzysza, ale chyba zrozumiał co zamierzam, dlatego nie zatrzymywał mnie już dłużej. Po prostu stał i obserował z daleka, aby w razie czego zadziałać.
Blondynka pomimo tego, że usłyszała mnie już na samym początku to jednak nie zamierzała się odwrócić. Ostrożnie położyłem dłoń na jej ramieniu, ale zostałem natychmiast odepchnięty.
- Odejdź. Zostaw mnie w spokoju. – powiedziała, wycierając mokre policzki wierzchem dłoni.
Nie posłuchałem, tylko usiadłem na skale naprzeciwko niej. Zastanawiałem się przez chwilę co moge powiedzieć.
- Chciałem cię przeprosić: za wszystko. Wiem, że czasami zachowuje się jak egoistyczny przyjeb i wydaje się, jakbym miał wszystko w dupie, chociaż tak nie jest. Prawda jest taka, że nie potrafię zrobić nic, aby zmienić się na lepsze – nie mam pojęcia CO powinienem zrobić, żeby gniew nie przejmował więcej nade mną kontroli. Wiem, że pomagałaś mi sobie z tym poradzić naprawde wiele razy i bardzo ci za to dziękuje, docieniam to, ale... Nie wiem czy to w ogóle możliwe, żebym zapanował nad tym całkowicie. Nawet, jeżeli mnie teraz nienawidzisz i zapewnie mi teraz nie uwierzysz to jednak wiedz, że bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejsza, nie chce cię stracić.
To była najgorsza sytuacja, w której mogłem jej to powiedzieć. Lecz teraz nie miałem zbytniego wyboru. Chciałem jej jedynie pokazać, że nie krzywdzę jej dla własnego kaprysu: po prostu nie radzę sobie ze sobą. Miałem nadzieję, że to zrozumie, a jeśli nie: będe próbował tak długo aż wreszcie to zrobi.

<Vanilla?>
Layout by Hope