środa, 23 września 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Po tym co się ostatnio wydarzyło i po tym co powiedziałem przez kilka dni nie widziałem Cinii na oczy. Naszło mnie takie jakieś dziwne uczucie, którego wcześniej nie było mi dane poznać. Chciałem ją jak najszybciej zobaczyć, no ale przecież sam mówiłem, że potrzebna jest nam przerwa to teraz nie pójdę do niej i nie zacznę się płacz szczyć. Zdziwiło mnie, gdy nagle ktoś z takim impetem zaczął walić o drzwi mojego apartamentu. Oczywiście spodziewałem się kto to. To mogła być tylko jedna osoba, tak więc zero stresu. Ciśnienie podskoczyło mi w momencie kiedy przed drzwiami zobaczyłem nie tylko blondynkę, ale tez kogoś o zbliżonym wyglądzie do Cinii. Haha… KINIA W WERSJI MĘSKIEJ. To tak na wypadek jakbym chciał zostać gejem ? Sory to się nie stanie. Wracając do tego co już mówiłem: już lekko zdenerwowany stanąłem w drzwiach. Parka, która jeszcze przed chwilą poleciała na ziemi- spojrzała na mnie z dołu.  Faceta jedynie zmroziłem swym obojętnym wzrokiem, natomiast oczom Cinii dokładnie się przyjrzałem.   W jej oczach było coś takiego dziwnego…
-Przepraszamy pana z maską najmocniej. My już sobie idziemy… bo moja głupia siostra… – i wtedy złapał ją za materiał delikatnej sukienki i wręcz podniósł do góry za szmaty. Nie pozwoliłem mu już dokończyć. Złapałem za jego nadgarstek i ścisnąłem dostatecznie mocno by puścił wdzianko dziewczyny. Od razu podleciała do mnie i wtuliła się w mój bok. Oczywiście spojrzała na niego jakby chciała go zabić. Ja już znam ten jej zabójczy wzrok.
-He ? Panie z maską, czy odda mi pan siostrę, gdyż ja..
-Powiem, krótko. Jeśli zrobisz coś co nie będzie jej się podobało to będziesz zęby z podłogi zbierał, zrozumiałeś ? – powiedziałem od razu bez zbędnych ceregieli. No bo po co? Ja miałem w zwyczaju mówić wszystko wprost i teraz wcale nie było inaczej.  Nawet jeśli go nie znam nie musze już oceniać. Wzrok dziewczyny to za mnie zrobił i tyle mi wystarczy,
-Chyba się nie zrozumieliśmy, ja…
-Wydaje mi się, że nie potrzebuję wyjaśnień tej sytuacji, a ja chyba wyraziłem się jasno… - mruknąłem delikatnie znudzony tą rozmową. Chciałem jak najszybciej wrócić z powrotem do apartamentu.
Nie odpowiedział nic więcej, tylko z durnym uśmieszkiem obrócił się na pięcie i polazł w swoją stronę. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu, kiedy to ja odwróciłem się razem z dziewczyną i zamierzałem wejść do mieszkania. Wtedy też nasza droga blondi obróciła się błyskawicznie i chyba chciała mi zasadzić ładny cios sztylecikiem w plecy (czytało się formularz hi hi). Cinia nawet nie zdążyła do końca wypowiedzieć mojego słowa, tak bym zareagował. Na całe szczęście w porę się obróciłem i złapałem faceta za rękę.
-Hee… sprytnie. Cinia to twój chłopak? Całkiem niezły w te klocki jest.. – zdążył tylko tyle powiedzieć, gdyż wykręciłem mu rękę tak, by zaraz stanął sobie przodem do ściany przy okazji przytulając ją. –Boli.. boli boli…
Nożyk upadł na ziemie, a Cinia nie kusząc losu czym prędzej go podniosła.
-Riuki nie rób mu krzywdy… - powiedziała bardzo cicho łapiąc mnie za koszulkę. Wiedziała, że jeszcze bardziej naciągnę jego rękę to kość złamie się w pół. Zerknąłem to na niego to na nią, aż w końcu go puściłem i pozwoliłem się odwrócić. Przez to wszystko teraz cała nasza trójka była U MNIE  w apartamencie.
-Koleś… złamałbyś mi rękę..
-Jeśli ją dotkniesz, to połamie ci wszystko… - warknąłem wchodząc w głąb mieszkania i znikając za chwilę za ścianą..


( Cinia, i mój nowy przyjaciel ?)

Od Cinii - CD Riuki`ego i Patrick`a

Przygryzłam wargę tylko po to, żeby jeszcze bardziej się nie rozryczeć. Złapałam Riuki`ego za ramię i przycisnęłam do niego policzek. Potrzebowałam chwili, żeby się uspokoić i normalnie mu odpowiedzieć.
- Wytrzymam? – zapytałam głupio, tak jakbym tego nie usłyszała.
- Cinia dobrze wiesz, że potrzebna nam jest przerwa. – westchnął i nieco rozluźnił swój uścisk, mogłabym się teraz swobodnie przecisnąć. – Ja naprawdę się nigdzie nie wybieram.
Ta… doskonale wiedziałam, że tak trzeba, że tak będzie lepiej. Ale nie chciałam. Chciałam za to tak samolubnie być przy nim i go dla siebie zachować.
- Wiem, wiem Riuki… przepraszam za to zamieszanie. – rozsunęłam jego ramiona, żeby się nieco wyswobodzić. Zanim wyszłam pocałowałam go przeciągle w usta, tak jakby na do widzenia… a przecież się z nim nie rozstaję na zawsze, prawda?
~~~
Nie wiem ile dokładnie tak już sobie siedzę cichutko w apartamencie. Z 5 dni? No chyba coś koło tego. W sumie, to nie jest tak źle… mogę się wyciszyć, uspokoić i przemyśleć wiele spraw. Naturalnie nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z siedzenia tutaj cały czas… no ale mogło być gorzej. Właśnie zapowiadał się kolejny spokojny dzień, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Riuki? Niemożliwe… a może jednak? Po kilkunastu sekundach wstałam wreszcie z kanapy z przyspieszonym biciem serca podbiegając do drzwi. Nie zaglądając nawet przez wizjer, otworzyłam szybko drzwi. No bo kto inny mógłby do mnie przyjść? Kiedy tylko zobaczyłam osobę stojącą za drzwiami, cały mój ‘’dobry’’ humor przepadł. Po prostu diabli go wzięli. Mając nadzieję, że to tylko moje głupie przywidzenie, prawie zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Ale coś tam mi nie wyszło, zresztą jak zwykle. Osobnik wparował jak jakiś byk na corridzie. Potem działo się to co zwykle, kiedy go spotykałam. I jak zwykle skończyło się to również tym, że cała obolała leżałam przygnieciona jego ciężarem ciała. Najwspanialszy brat, który nie wiem jakim cudem wręcz zmartwychwstał. Ostatnio przecież go widziałam jak wykrwawiał się… nie pamiętam gdzie, ale gdzieś się wykrwawiał. Kiedy pocałował mnie w policzek, wręcz zalała mnie fala obrzydzenia. Zawsze było w nim coś… coś takiego dziwnego, na tyle, że nigdy nie potrafiłam go pokochać. Traktować jak brata, nigdy.
- Świetnie… natomiast ja marzę o tym, żebyś wreszcie zdechnął. – posłałam mu najjadowitsze spojrzenie na jakie było mnie stać.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakby zszokowany, jednak już po chwili wybuchnął przeraźliwie głośnym śmiechem. Boże ile on hałasu narobi… Odsunął się powoli, o dziwo pozwalając mi wstać. Przez jakieś trzy minuty, rozmyślałam jakby tu się go pozbyć. Lepiej będzie uciec, czy może złoić mu dupę do nieprzytomności. W sumie byłabym w stanie, ale dopiero po uruchomieniu Arcany. Bez niej, raczej miałam z nim nikłe szanse. Bądź co bądź był ode mnie sporo wyższy i silniejszy. A demolować swojego apartamentu nie chciałam…
- Całkiem ładne masz to mieszkanko, moje jest urządzone gorzej… a co jeśli się do Ciebie wprowadzę? No odpowiedz… Cinia! – kiedy przez dłuższy czas nie odpowiadałam, standardowo podniósł głos.
- Rób co chcesz.
Zdziwił się tą odpowiedzią, ale już po chwili miał tego banana na ryju, zaczął rozglądać się po apartamencie, zaczynając od wejścia do mojej sypialni. Wykorzystując chwilę w której mnie nie widzi, sprawnie podeszłam do drzwi wyjściowych. Kiedy już je otworzyłam, najszybciej jak potrafiłam wybiegłam z mieszkania. Jednak nie był aż tak głupi, zaraz wyleciał za mną. Zbiegłam piętro niżej i ku mojemu zdziwieniu… zaczęłam się dobijać do drzwi Riuki`ego.
- Cinia! Do kurwy nędzy! – Patrick zeskoczył z dwóch ostatnich schodków. Oparłam się do drzwi, spoglądając na niego z przerażeniem. W momencie kiedy złapał mnie za ramię, drzwi się otworzyły. Straciłam równowagę i poleciałam razem z Patrickiem na podłogę.
Nieświadomy niczego Patrick, spojrzał w górę na zdziwionego Riuki`ego i uśmiechnął się.
- Przepraszam za zamieszanie, ja i ‘’koleżanka’’ już sobie idziemy.

(Riuki albo Patrick? :’))

wtorek, 22 września 2015

Od Patrick'a - Do Cinii

Obracając kwiatka w dłoni, nucąc szedłem przez korytarz. Kiedy tak sobie szedłem i szedłem, powoli układałem sobie w główce jakiś dziwny plan. Jestem tutaj już od tygodnia i dopiero teraz postanawiam odwiedzić moją najukochańszą siostrę. Chociaż ja wiem czy najukochańszą? Zawsze mnie nie nienawidziła, wręcz się mnie bała.. hah wspaniałe rodzeństwo. Przed samymi jej drzwiami pozbyłem się kwiatka. No przecież nie chciałem robić krwawej masakry już na wstępie. Aż takim psycholem nie jestem, chociaż… no mniejsza. Zapukałem kilkakrotnie przybierając już maskę pt ‘’Milusi uśmiech Patricka’’ chciałem ją na dzień dobry przywitać tą piękną mordką. Po może dziesięciu sekundach drzwi się otworzyły, ale zamknęły się równie szybko. Zanim zdążyła zamknąć je na klucz wbiłem do jej apartamentu siłą. Heh, nadal jest takim słodkim słabeuszem, przez tą moją siłę prawie się wywaliła na podłogę. Złapałem ją za ramię i pociągnąłem w głąb apartamentu ówcześnie trzaskając drzwiami.
- Zostaw mnie! – krzyknęła, w jej głosie słychać było nutę strachu, jakie żałosne…
Rzuciłem nią o kanapę, unosząc teatralnie rękę do góry. Chciała przeturlać się z brzuchu na podłogę, ale coś jej nie wyszło. Usiadłem tuż za nią i przycisnąłem ją do kanapy, kładąc rękę na jej plecach. Nachyliłem się w dół, zbliżając swoje usta do jej ucha. Spojrzała na mnie kątem oka wręcz powarkując, z tymi rozmierzwionymi włosami wyglądała jak jakaś strzyka.
- Oj Cici, gdybyś teraz siebie widziała… nadal jesteś zabawna – zaśmiałem się.
- Jak ty w ogó…
- Co!? – przerwałem jej – Naprawdę sądziłaś, że dam im się zabić? Za kogo mnie masz… tak łatwo Ci nie odpuszczę… jeszcze wiele lat przede mną siostrzyczko. Poza tym… już nie jestem tym Patrickiem co kiedyś – puściłem ją powoli wstając – Teraz jestem naprawdę miłym i niegroźnym człowiekiem, wierz mi…
- Raczej wilkiem w owczej skórze – wykorzystała moment mojej nieuwagi i rzuciła się na mnie uderzając mnie w tył głowy.
Zachwiałem się, czując że głowa to mi wręcz pęka. Syknąłem łapiąc się za nią, no nie… chciałem być miły a ta już przegina pałę. Zanim ponownie mnie uderzyła, prychnąłem i złapałem za te jej wątłe nadgarstki. Ponownie uderzyła o kanapę, jednak tym razem walnęła żebrami o drewniane obicie kanapy. Jakoś tam się ‘’podniosła’’ starając się złapać oddech.
- Już? Pobawiłaś się? – zaśmiałem się chociaż tak naprawdę byłem wściekły. – Wiesz, naprawdę tęskniłem za Tobą siostrzyczka – wziąłem kosmyk jej włosów do ręki i pocałowałem ją w policzek, aż zadrżała… nie wiem tylko czy ze strachu, czy z obrzydzenia.

(Cicicicicicinia?)

poniedziałek, 21 września 2015

Od Stefki - Do Patrick'a

Pomimo nocy, ja wciąż siedziałam wpatrując się w monitor i grałam na Marysi. Oczy same zaczynały mi się kleić, jednak ja nie mogłam teraz odpuścić. Jeszcze chwila i pokonam BOSSA! Mocniej naciskałam placami na przyciski jakbym chciała mocniejsze uderzenia zadając potworowi, który wyglądał jak smok zmieszany z bykiem. Jednak warto było od razu nie iść spać bo po około dziesięciu minutach potwór został zalany światłem z góry i zniknął, natomiast widok całej wieży zasłonił napis "Wygrałeś". Odetchnęłam z ulgą i odkładając konsole obok przeciągnęłam się. Krótko zerknęłam na zupki, które koło mnie stały. "1...2...3...eee 5?" No tak...już 5 dni spędziłam na graniu prawie bez przerwy nie licząc przerw na siusiu i inne sprawy. Teraz powinnam nadrobić spaniem, ale jutro jest już event i nie mogę go przegapić.
- Cho lera! - krzyknęła na cały pokój i nakryłam się kocem
Czułam, że zaraz mój zapas baterii się wyczerpie i jak kłoda runę na ziemię nieprzytomna. Kiedyś czytałam, że jeśli się nie będzie się spało zacznie się uważać za inną osobę np. królową Anglii. Jako że chętnie wyzwania przyjmuję więcej godzin spędziłam bez spania i jedynie czułam się tak jakbym była pod wpływem. Podnosząc się z kanapy chwiejnym krokiem udałam się w stronę drzwi i w tym samym momencie gdy nacisnęłam na klamkę i drzwi się uchyliły wylądowałam na podłodze. No bateria się wyczerpała. Niestety nie mogłam dojść do łóżka i tam zasnąć, tylko wylądowałam miedzy drzwiami leżąc na wykładzinie, która śmierdziała. Ale już ta śmierdząca wykładzina była czymś lepszy od mojej pobudki. Około godziny dwunastej jeszcze zaspana wpatrywałam się na ścianę na korytarzu. Przez ciemność panującą w moim pokoju najwidoczniej pomyliłam drzwi i nie trafiłam tam gdzie powinnam.
- Aż wstyd się przyznać, że spałam na korytarzu - wymruczałam sama do siebie, gdy krzyknęłam głośno "Ała" i nie czekając długo usłyszałam krzyk osoby, która na mnie nadepnęła
- To żyje! - usłyszałam dziewczęcy pisk i po chwili różowe buty przemknęły koło mnie
Chwytając się za głowę, która rozbolała mnie od krzyku i za plecy zaczęłam zastanawiać się co robić dalej i przypomnieć sobie jaki mamy dzień. Jednak człowiekowi nie pozwolą spokojnie leżeć na podłodze, bo gdy przeniosłam się do siadu coś uderzyło mnie o tył głowy. Od razu się odwróciłam i napotkałam przed twarzą kolano. Od razu podniosłam wzrok do góry i napotkałam się czerwonymi oczętami mężczyzny, który zaskoczony wpatrywał się we mnie.
- Dzień dobry - powiedziałam i podniosłam się do góry drapiąc po rozczochranych włosach - Ładny dzień mamy...o pada - ziewnęłam wpatrując się w okno i zaspana zachwiałam się, w ostatniej chwili złapałam się za materiał spodni postaci stojącej przede mną

<Patrick?>

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Słowa dziewczyny nieco mną wstrząsnęły. Ja wiem, że w każdym związku dochodzi do jakichś kłótni, ale u nas od paru tygodni nie układało się najlepiej. Nigdy wcześniej nie miałem pełnoprawnej dziewczyny. Przynajmniej tego nie pamiętam. Przebłyski jakie pokazywały się w mej pamięci to były tylko urywki z niestosownych scen.  Tak … dokładnie takich jak myślicie, zboczone duszyczki. Nigdy nikt nie darzył mnie tak ogromnym uczuciem. Kilka godzin temu to wszystko straciłem, a teraz tak po prostu mogę to odzyskać ? Gdzie tu są jakiekolwiek konsekwencje. Ja sam musze się zastanowić nad swoim zachowaniem, które nie było do końca fair w stosunku do blondynki. Nigdy nie byłem fair. Po prostu patrzyłem na to jak mi będzie lepiej, ale teraz…. Już sam miałem dość. Te wszystkie kłótnie, łzy i krzyki wprawiały mnie w takie ogłupienie. Nie wiedziałem jak się zachowywać. Czy raczej ją zatrzymać, czy puścić. Czy zatrzymać jej rękę tuż przed zetknięciem z moją twarzą, czy pozwolić jej uderzyć i się wyżyć. Tak samo jak i pewnie ona miałem świadomość, że to co jest miedzy nami jak na razie nie ulegnie zmianie, mimo wszystko nie chce na razie jej narażać. Chociaż chciałbym ją ponownie nazwać „swoją”, to jednak cos w głębi serca mi nie pozwalało..
-Mmm… to, że nie jesteśmy już razem nie znaczy, że nie możesz być blisko mnie. – oznajmiłem cicho wzdychając i tym samym powoli pozbywając się z siebie dziwnie podniecającego uczucia. Musiałem trochę ochłonąć, bo mimo wszystko to jak dla mnie było jeszcze trochę za mało. Nie satysfakcjonowała mnie taka krótka zabawa, ale nie mam tutaj na myśli tego, ze dziewczyna zrobiła coś źle ^^.
-Ale ja chce… chce siebie tak nazywać. I chce żebyś mnie tez za nią uważał. Po prostu… dlaczego nie możesz mi tego wybaczyć..
-Ja już wybaczyłem. Nie powiedziałem , że zrobiłaś coś źle. Po prostu oboje musimy odpocząć od siebie. Przecież nigdzie się nie wybieram więc o co ci chodzi? – uśmiechnąłem się tylko pod nosem zerkając na nią jakoś tak beznamiętnie. Już za momencik wyłączyłem się po drugiej stronie łóżka i przykryłem delikatnie cienkim kocem. Przymknąłem oczka, i wyciszyłem się by uspokoić szalony oddech.  Otworzyłem je dopiero wtedy, gdy usłyszałem cichy szloch. Znowu płacze, i znowu przeze mnie. Nie chciałem jej tym ranić, ale uważam, ze tylko tak zdołamy jakoś załagodzić napiętą sytuacje. Siedziała tak sobie totalnie naga, a z jej oczu pociekła krystalicznie czysta ciecz. Skapywała na biała pościel robiąc na niej mokre kółeczka.
-Nie płacz… - westchnąłem podnosząc się na łokciach. Próbowałem zajrzeć jej w oczy jednak ona umiejętnie odwracała wzrok. – Cinia.. patrz na mnie jak staram ci się cos powiedzieć. Chyba…. Ze nie chcesz tego słuchać… - dokończyłem zdanie, i choć jeszcze przed chwilą zamierzałem położyć dłoń na jej policzku – to teraz się zawahałem. Cofnąłem rękę i westchnąłem ciężko. – Przepraszam. –położyłem się dokładnie w takiej samej pozycji co jeszcze przed chwilą. Ponownie zamknąłem oczka. Tylko tak mogłem się teraz odprężyć, i oczywiście nie żeby było mi obojętne to co właśnie się stało. Ona nie chciała bym ją dotknął, tak więc nie będę jej zmuszał. Już chyba rozumiem na czym polega ta różnica. Gdybyśmy oficjalnie byli parą: nie pozwoliłbym się jej odwrócić i zmusiłbym ją do tego by na mnie spojrzała. Sprawiłbym, że przestała by płakać. A teraz co zrobiłem? Jak skończony kretyn czekałem, aż jej przejdzie. To jednak straszne uczucie, kiedy wiesz, że ukochana osoba płacze właśnie przez twoją głupotę. Ocknąłem się z tego dziwnego zamyślenia kiedy piękna, kobieca sylwetka podniosła się z łóżka i pośpiesznie chciała wyjść. W tym czasie zdążyłem się poderwać, złapać ją i wciągnąć z powrotem na łóżko.
-Cinia… nie płacz. – zamknąłem ją w mocnym objęciu – Myślisz, że zawsze jak tupniesz nóżką to wymusisz na mnie pewne zachowania ? Przeżyjesz te kilka tygodni bez całowania, dotykania, przytulania i spania ze mną.


( Cinia ?)

niedziela, 20 września 2015

Od Inoue - CD Stein'a

- Inoue...
Delikatny wiatr poniewierał kosmykami włosów Inoue. Słońce drażniło ją w oczy, więc zakryła je dłonią. Cichy śpiew ptaków i szum liści działały na nią uspokajająco. Oddychała równo i spokojnie. Gdy chmura zasłoniła ognistą kulę, dziewczyna uchyliła powieki i spojrzała w niebo. Przesłaniały je korony drzew, przez które próbowały przedostać się promyki słońca. Pogoda była wręcz idealna na piknik. Nie za gorąco, nie za zimno... Dłoń z długimi palcami wczepiła się w jej białe kosmyki. Czarnowłosy chłopak delikatnie pogłaskał ją po twarzy.
- Inoue... - powtórzył bardziej natarczywie.
Ta cicho westchnęła. Kochała ten dotyk... I kochała Misaki'ego. Był jej narzeczonym. To co, że miała dopiero osiemnaście lat? Najważniejsze, że darzyli się nawzajem prawdziwym uczuciem. Falka podniosła głowę i spojrzała w oczy chłopaka.
- Pójdziemy nad jezioro? Tylko na chwilkę... - wyszeptała.
Czarnowłosy pokiwał głową. Inoue usiadła na kocu w czerwoną kratę i poprawiła potargane włosy. Wygładziła brzeg białej sukienki i uśmiechnęła się lekko, wstając. Misaki poszedł w jej ślady. Ujął bladą dłoń dziewczyny. Szli kilka minut, pośród zielonych koron drzew, śpiewu ptaków i dźwięków natury. Doszli na miejsce. Tafla krystalicznie czystego i przejrzystego jeziora lśniła w słońcu. Coś jakby przyciągała, zapraszała...
- Kto pierwszy w wodzie, ten wybiera film!
Inoue radośnie wbiegła do wody, rozchlapując ją na wszystkie strony. Czarnowłosy po chwili namysłu dołączył do niej. Pluskali się, jakby mieli po sześć lat... Nagle białowłosa przestała. Skrzywiła się lekko.
- Misaki... Czy tobie też jest tak zimno? - zapytała drżącym głosem.
Zdziwiony chłopak pokręcił głową. Zawiał wiatr, a niebo przesłoniły chmury.
- Chodźmy już...
Czarnowłosy złapał dziewczynę za rękę i lekko pociągnął. Ale ona się nie ruszyła... Na jej włosach i skórze zaiskrzył szron. Woda wokół jej ciała zamarzła... Chciała wyrwać rękę, chciała go ostrzec... Ale było za późno. Ciało czarnowłosego pokrył lód, zarówno, jak i całe jezioro. Nie wiedziała, co się dzieje. Chciała płakać, ale nie mogła. Nie mogła nic zrobić, sparaliżowało ją zimno.
- Kocham Cię...
Jego głos ledwo słyszalnie rozniósł się po jeziorze.
- Pamiętaj...

 *

Inoue obudziła się z krzykiem. Serce waliło jej jak szalone, ale pomimo to czuła się bardzo słaba. Jej apartament pokrywała warstwa lodu jak po każdym ataku Arcany. Było jej zimno... Tak bardzo zimno... Całe jej ciało dygotało w dziwnych drgawkach. Nic nie rozumiała. Kim był mężczyzna ze snu? Dlaczego powiedział, że ją kocha? Serce wypełniał jej ból i smutek, ale ta nie wiedziała, z jakiego powodu. Miała dość niezrozumiałych wspomnień. Dlaczego nic nie pamiętała? Dlaczego jej Arcana zabrała to, co najważniejsze... przeszłość?
- Boli... Czemu to tak boli? - szepnęła.
Gorące łzy spływały po jej bladych policzkach. Nic nie rozumiała... A tak bardzo by chciała. Jej serce wypełniało przygnębienie i smutek, ale nie wiedziała dlaczego. To tak bolało... Otarła łzy i wstała z łóżka. Pokój był zupełnie zamrożony. Skutek walki z Arcaną... Zimno. Dziewczyna wybiegła z apartamentu na dwór. Jej ciało nadal pokrywała warstewka lodu, który zaczynał się powoli topić. W porównaniu z jej mieszkaniem, na dworze było wręcz gorąco... Serce nadal łomotało w jej piersi, a policzki zrobiły ślady łez. Pobiegła tam, gdzie zawsze; nad staw. Usiadła na drewnianej ławeczce i otarła ręką łzy. Na dworze panował zmrok. Inoue poczuła się niepewnie. Miała wrażenie, jakby ktoś ją obserwował... Wstała i skierowała się do ulicy. Nie mogła wrócić do apartamentu, więc postanowiła się przejść. Nagle jakby znikąd pojawił się mężczyzna w kapturze, spod którego lśniły jego czerwone tęczówki.
- Witaj Inoue... Ostatnio nieźle mnie załatwiłaś...
Dziewczyna nie miała pojęcia, kim owa postać była, ale skądś kojarzyła te oczy. Obcy złapał ją za sukienkę i gwałtownie szarpnął, rozrywając jej materiał. Inoue była wyższa, więc nie mógł podnieść jej do góry. Z przerażającym uśmiechem uniósł jej brodę. Ta spróbowała się wyszarpać, ale wciąż była za słaba po ataku Arcany. I wtedy pojawił się kolejny mężczyzna. Przed oczami Inoue zatańczyły czarne plamy. Widziała, jak ten za pomocą skalpeli przygważdża napastnika do drzewa. I gdy się do niej odwrócił... Spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem. Chciała coś powiedzieć, chciała uciec... Zemdlała.


<Steinku?>

Od Cinii - C.D Riuki`ego [+18]

Chłopak odwzajemnił mój pocałunek, przy okazji poruszając mocniej swoimi biodrami. Za każdym razem kiedy ponownie we mnie wchodził jęczałam mu prosto w usta. Czemu nie potrafię powstrzymać tych odgłosów tak jak robi to on? Może faktycznie jestem aż tak słaba, albo po prostu nie mogę mu się oprzeć. Raczej to drugie. Objęłam go mocniej nogami, żeby zmniejszyć odległość która nas dzieliła, odchyliłam głowę do tyłu dusząc w sobie krzyk rozkoszy. Riuki słysząc to, uśmiechnął się i przyspieszył. To on ma w ogóle siłę żeby robić to szybciej? Naprawdę go podziwiam, chociaż szczerze to nie narzekam, całkiem mi się to podoba. A nawet całkiem bardzo. Przycisnął mnie bardziej do łóżka, żeby móc wejść mocniej i głębiej. Pisnęłam z bólu odwracając głowę w bok, kiedy to zobaczył skubnął moje ucho po chwili przechodząc do robienia malinki na szyi. Chciałam wyrwać jedną ze swoich uwięzionych rąk, ale nie byłam w stanie, jego uścisk był za silny. Jednak kiedy już nieco zwolnił, udało mi się oswobodzić prawą rękę i przejechać nią po jego karku, a następnie po policzku. Spojrzałam prosto w jego oczy w których było mnóstwo pożądania. Nachylił się do mnie i przygryzł delikatnie moją dolną wargę, cicho pomrukując. Rozchyliłam wargi głośno wzdychając, złączył ze mną szybko usta ale tylko na chwilę, żeby zostawić u mnie coś w rodzaju małego niedosytu. Chciałam go poczuć jeszcze bardziej, mieć świadomość, że on należy do mnie a ja do niego.
- Riuki… nie przestawaj… - wysapałam.
- Jak na razie… nie zamierzam.
Po minucie znudziło mi się takie leżenie na dole, więc wykorzystując resztki swoich sił zrzuciłam go z siebie. Kiedy przetoczył się na bok, ‘’pomogłam’’ mu położyć się na plecach. Ponownie się na niego nasunęłam, tym razem biorąc nad nim kontrolę. Chyba nie za bardzo mu się to podobało, ale nie chciał tego ponownie przerywać. Podejrzewam, że po wszystkim dostanę ochrzan. Ale było warto, spoglądać na jego podnieconą twarzyczkę z tej perspektywy.
- Już nie mogę… - powiedział po chwili.
Nie minęło zbyt wiele czasu kiedy doszedł we mnie, zamarłam nagle sztywniejąc. Zagryzłam wargę żeby po prostu nie krzyknąć. Opadłam na niego zmęczona i za razem spełniona.
- Koniec tego dominowania!
No i wróciłam do punktu wyjścia, przygnieciona przez Riuki`ego do pościeli. Zaczął składać pocałunki na całym moim ciele, brzuchu, udach, szyi aż wreszcie zatrzymał się na piersiach. Rękę położył niebezpiecznie wysoko na moim udzie, natomiast językiem zaczął trącać mój lewy sutek.
- P-przestań… to krępujące…
- Jakoś poprzednim razem Ci to nie przeszkadzało. – spojrzał na mnie z uniesioną brwią – Co? Nagle cała pewność siebie Ci zniknęła? Jakoś z rozebraniem mnie nie miałaś problemu – zaśmiał się.
Odwróciłam wzrok cała speszona, poniosło mnie… to było jedynie kilka chwil, nie żebym tego żałowała… ale sama się dziwię na swoją własną śmiałość. Już miałam coś powiedzieć, kiedy on znowu zaczął sprawiając, że ponownie odpłynęłam. Wczepiłam paluszki w jego gęste, jasne włosy głaszcząc go. Przez kilka następnych minuta bawił się moim wrażliwym ciałem, doprowadzając mnie niemal do ekstazy. Kiedy osiągałam wręcz zenit, on nagle przestał. Ostatni raz mnie pocałował i już miał się odsunąć, kiedy złapałam go za rękę.
- Nie odchodź, proszę… chcę z Tobą być Riuki… nie tylko dzisiaj, nie chcę Cię już nigdy opuszczać. – powiedziałam wtulając się w jego nagi, gorący tors.

(Riuki?)

Od Riuki'ego - C.D Cinii [+18]

Nie wiem co ją nagle wzięło na tego typu czułości no, ale chyba nie zamierzam na to narzekać. W sumie to każdy jej dotyk w tym miejscu odczuwałem zupełnie inaczej. W sumie to już tyle się przecierpiałem, że chyba teraz za szybko jej się skończy zabawa. Nie żeby coś, ale normalnie dłużej wytrzymuje xD. W sumie robiła to troszkę nieporadnie. Pierwszy raz w życiu co? Heh w sumie to słodkie. I to wszystko żeby mnie zadowolić. Z tej przyjemności odchyliłem się do tyłu, na tyle by za moment moje plecy dotknęły zimnej pościeli. Było mi dobrze. I to nawet mało powiedziane.
-Hihihi…. Riuki… nie odpływaj mój drogi. Ja się dopiero rozkręcam… - zamruczała słodko znowu trącając moją męskość palcami. No nie rób tak do cholery Cinia! Podniosłem swoją rękę, którą jeszcze przed chwilą kurczowo trzymałem pościel i zakryłem nią sobie oczka. Dziwne osłabiające uczucie. Tylko czasami zerkałem na Cinie i na to co ona robi. Głupia, zboczona dziewucha. Chociaż starałem się nie wydawać żadnych niekontrolowanych dźwięków to i tak kiedy poczułem napływające ciepło do mojego ciała już się nie powstrzymałem. – Nie słyszałam jeszcze tych słodkich jęków. Czy to jest słaby punkt każdego chłopaka ?
-Głupio się pytasz…. – skrzywiłem się. O nie! Co to ma być? Kiedy to ona zaczęła mieć nade mną kontrolę? Chyba zapomniała kto w tym związku dominuje. Zerwałem się z pozycji lezącej jak poparzony, wiedząc iż zbliżam się do orgazmu. Złapałem dziewczynę za ręce i umiejętnie odwróciłem do siebie tyłem. – I co teraz ? – szepnąłem jej na uszko, by już za moment przygryźć jego płatek. – Co t sobie wyobrażasz… nie ma tak dobrze.
-Phi.. podobało ci się Riuki… - zamruczała pociągająco. Od kiedy ona jest tak śmiała i w ogóle… od kiedy to ona zaczęła mnie dobrowolnie rozbierać. Przez to wszystko nie mogłem nawet uspokoić swojego szalonego, napalonego oddechu. – Co teraz się na mnie zemścisz ? Wiesz, ze to będzie dla mnie nagroda?
-Wiem, że tylko na to czekasz… - uśmiechnąłem się jakby sam do siebie, bo przecież ona siedziała tyłem i wręcz niemożliwe dla niej było zobaczenie mojej twarzy.
-To się lepiej pośpiesz, bo twoje duże wyposażenie chyba się tego domaga już od dłuższego czasu. – położyła łapkę na moim udzie i tak chwilę tam nią błądziła. Daje słowo, że kiedyś jej poobcinam język jak i paluszki. (Hehe zrobił byś sobie na złość kochanie :*)
-Hmm… domaga się… ciebie… - zamruczałem ponownie. Cinia, aż się wzdrygnęła, jednak teraz nie było to ze strachu. Złożyłem delikatny pocałunek na jej szyi, zjeżdżając na obojczyk i tym samym powolutku odpinając jej krótką sukieneczkę. Kiedy tak moje rączki biegały po całym jej ciele, ona wręcz wiła się i kręciła by tylko odwrócić się do mnie przodem. Wraz z jej cichym westchnięciem usłyszałem coś w rodzaju :Pośpiesz się. Nie nakręcaj mnie bardziej kobieto, bo jeszcze dzieci z tego będą. W końcu nie wytrzymałem już dłużej i położyłem dziewczynę na łóżku. Nachyliłem się nad nią kładąc rączki po obu stronach jej głowy. Blond włosy ukochanej rozlały się wręcz po całym łóżku. Były tak długie ? Nigdy nie zwracałem na nie uwagi, ale teraz to nawet mi trochę przeszkadzały.
-To nie fair… - westchnęła lekko przymykając oczy. Ona również miała już przyśpieszony oddech dokładnie tak samo jak ja. – Dlaczego to ty zawsze musisz górować? Nie dajesz mi się wykazać..
-Bo słaba jesteś to czym ty chcesz się wykazać ? – zachichotałem głupio. Cinia wręcz poczerwieniała ze złości. W sumie to było nawet słodkie.
-Ja nie mam się czym wykazać!? Prawie dosze…. – nim skończyła pocałowałem ją namiętnie. Po dłuższej chwili, kiedy się od siebie nie odrywaliśmy: podniosła dłonie i wczepiła je w moje już ciut za długie, białe włosy. Musiałem jakoś zająć jej uwagę. W między czasie zjechałem palcami po jej tali na uda, a potem wręcz zmusiłem ją do tego by objęła mnie w pasie. Wszedłem w nią powoli, tak by nie wywołać zbytniego szoku. Jęknęła mi przeciągle do ust, mimo wszystko nadal nie zamierzał się oderwać. W sumie nie zamierzałem czekać, aż się do mnie przyzwyczai tak więc ponowiłem ruch bioder. Uśmiechnąłem się szeroko odsuwając się od niej by zaczerpnąć powietrza. W moich oczach można było teraz dojrzeć nieco więcej niż ogromne pożądanie. Cinia nie zamierzała chyba długo pozostawać w tak „dużej” odległości bo już za chwile kiedy powtarzałem swoje ruchy: pociągnęła za moje włosy i zmusiła mnie do kolejnego pocałunku.


( Cinia ?)

Od Cinii - C.D Riuki`ego [+18]

No i znowu mnie zamknął w pokoju, naturalnie wcześniej opieprzył mnie za tak beztroskie paradowanie w samej koszulce. Bo co? Bo tylko on może się na mnie lampić? Przecież Heaven miał wzrok wlepiony w ścianę, więc w czym problem? Poza tym chciałam posłuchać, a drzwi nieco mi to umożliwiały. Przycisnęłam do nich policzek, wydaje mi się, że Riuki w dalszym ciągu przy nich stoi. Świetnie… Swoją drogą, od kiedy on jest takim psychologiem? Z jednej strony budziło to we mnie pewien podziw, a z drugiej… nie poznawałam go. Stara się pomóc Heavenowi, gościowi którego rzekomo nienawidzi. W sumie jak tak cierpi to też mogę mu pomóc, pomogę mu szybciej zejść z tego świata. Jeszcze przez kilka minut słyszałam dosyć przyciszoną rozmowę, Heaven chyba już się zbiera. Przybliżyłam się jeszcze bardziej do drzwi, hmm Riuki już się nie opierał? Uśmiechnęłam się pod nosem i zrobiłam wyjazd z pokoju. Zanim ktoś mnie unieruchomił, podbiegłam do Pana z blizną i kopnęłam go w zad, zachwiał się i poleciały na ziemię gdyby nie ściana. Tylko ona uratowała go od upadku, zawiesił się na niej co wyglądało całkiem śmiesznie.
 - Co ty…!?
- Zamilcz – warknęłam – Mam nadzieję, że idziesz do tej swojej dziewczyny co nie? Ona jest dla Ciebie ważna, chyba nie warto, żebyś tak się poddawał, nieprawdaż?
Odsunęłam się jakieś kilka kroków i posłałam mu uśmiech, spoglądał na mnie kątem oka, w jego spojrzeniu było coś… dziwnego. Było tak samo puste jak to Riuki`ego jeszcze nie tak dawno temu. Przestałam się uśmiechać i spoważniałam, zaraz po tym wyszedł stąd bez słowa. Stałam tak jeszcze przez chwilę patrząc się bez żadnego zbędnego wyrazu twarzy w drzwi. To wszystko jest strasznie pokręcone. Już miałam się odwrócić kiedy Riuki złapał mnie za głowę.
- Nie kazałem Ci czegoś zrobić? Miałaś chyba nie wychodzić… - powiedział oschle, tak jak na niego przystało.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać – zdjęłam jego rękę z mojej głowy po czym przytuliłam się do niego cała zarumieniona.
- A tobie co?
- Nic… po prostu to co powiedziałeś, było takie kochane – westchnęłam zamykając oczy.
Przez chwilkę staliśmy tak w ciszy, stalibyśmy tak może dłużej gdybym nie wpadła na kolejny ze swoich głupkowatych pomysłów. Wspięłam się na palce po to żeby dosięgnąć jego ust. W sumie zbyt dużo to nie dało, on i tak musiał się do mnie schylać. No ale to nie moja wina, że jestem przy nim takim kurduplem. Może trochę odruchowo pchnęłam go, powoli nakierowując do jego pokoju. Pchnęłam go na łóżko i usadowiłam się na jego biodrach, nadal pogłębiając pocałunki.
- Co? Już się mnie nie boisz? – zapytał kiedy na moment się od niego odsunęłam.
- To nie tak, że się Ciebie boję… ufam Ci, ale po prostu bałam się też, że zrobię coś nieodpowiedniego, lub też powiem… zresztą nieważne – uśmiechnęłam się i powróciłam do tego co przed chwilą miałam w planach. A mianowicie rozpinanie jego spodni.
Zjechałam dłonią po jego klatce piersiowej, zjeżdżając stopniowo niżej i niżej. Riuki wydawał się być nieświadomy, chociaż sądzę, że po prostu udawał.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał kiedy złapałam za jego pasek i zaczęłam go rozpinać.
Ta, niech uważa bo przypadkiem to powiem na głos. Odrzuciłam pasek który odbił się od ściany i z cichym klekotem wylądował na podłodze.
- Cinia prze… - urwał w połowie kiedy moja łapka powędrowała tam gdzie nie powinna, z jego ust wydobyło się coś w stylu cichego westchnięcia połączonego z jękiem. Ten odgłos jedynie nakręcił mnie do dalszych działań.
- Ładnie się rumienisz – zachichotałam masując jego członka.
 Nie odpowiedział tylko wbił swoje ręce mocniej w pościel, uśmiechnęłam się nie przerywając swoich poczynań. Nie minęło nawet kilka minut, kiedy penis Riuki`ego stał już całkowicie wyprostowany, tak szybko się podniecił? Podniecona tym widokiem zbliżyłam swoją twarz i trąciłam językiem sam jego czubek. Dosyć dziwne i krępujące uczucie, nie wiedziałam dokładnie co mam robić ponieważ nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc działałam instynktownie. Zaczęłam go ssać, żeby stopniowo przechodzić do nieco ‘’mocniejszych’’ pieszczot. Przejechałam kilkakrotnie ręką po całej długości członka, za każdym razem robiąc to nieco szybciej. Kątem oka spoglądałam na czerwoniutką twarzyczkę Riuki`ego.

(Riuki? XDDDD)

sobota, 19 września 2015

Od Vanilli - C.D Heaven'a

W sumie to nie miałam o czym z nimi rozmawiać. Ciągle tylko płakałam jakby to cokolwiek dawało. Naprawdę sądziłam, ze on się tym przejmie. Naiwna i do tego w jakim stopniu. Kocha mnie ? Zakochał się w dziewczynie, której praktycznie nie zna, tak więc dlaczego nie miałby się teraz odkochać ? Dokładnie tak samo szybko. Chciałabym zmienić się z nim rolami chociaż na jeden wieczór i pokazać mu jak słowa chłopaka potrafią bardzo zranić. Z racji tego, że jeszcze nie mogłam się odzywać (jeszcze nie miałam an to siły) to tylko spojrzałam na Rick'a. Tak na niego, bo na Heaven'a na razie nie chciałam. W sumie to nie chciałam już w ogóle. Przecież on mówił, że też nie może na mnie patrzeć, czy coś w tym guście.. więc dlaczego teraz tutaj siedzi, przy mnie ?
-Jak się czujesz ? - Rick wstał z miejsca i podszedł bliżej mojego łóżka. Najbardziej na świecie chyba nienawidziłam leżeć w szpitalu. Te białe ściany, i charakterystyczny zapach leków. Już wystarczająco dużo się nacierpiałam podczas wszczepiania Arcany. Przeczekując jakąś chwilkę uświadomiłam sobie, że przecież mój były kochanek nadal tutaj siedzi. Wyciągnęłam więc rękę i bardzo delikatnie ułożyłam ją na policzku Rick'a. Heavy musiał mieć niezłą zazdrość wymalowaną na twarzy, nie żeby mi się to podobało. Po prostu chciałam w jakiś sposób podziękować Rick'owi za to, że nie zostawił mnie tam i chciał pomóc. I teraz chyba znowu zrobiłam taki sam błąd jak wcześniej. Chłopak, który wręcz wisiał nade mną: nagle pochylił się i coraz bardziej zbliżał do mojej twarzy/ W tym też momencie Heaven chyba nie wytrzymał. Zerwał się z miejsca i złapał go za szmaty. Brutalnie odciągnął go do tyłu i wręcz rzucił na ścianę.
-Poczekaj.... tylko stąd wyjdź a własna matka cie nie pozna. - warknął, ale chyba opanował się od tego by kolejny raz uderzyć go w twarz. Chyba wstałabym i bym mu oddała. Ja rozumiem, że jest cholernie zazdrosny i w ogóle, ale sam wybrał coś takiego. Dobrze wiedział o tym, że ja długo samotna nie będę, a skoro już sobie odpuścił to po co walczy.
[...]
Po jakichś kolejnych dwóch godzinach byłam już wolna i pozwolili mnie stąd zabrać. Oczywiście jakimś magicznym cudem wiedzieli, że Heaven i ja tak trochę ten tego kręcimy i musieli mu kazać mnie zabrać do siebie. Po prostu musieli. Nie mogli mnie oddać Chiyo ? Wyszłam z tego pomieszczenia nadal bez słowa i od razu skierowałam się do siebie. W połowie drogi jednak siwowłosy dogonił mnie i zatrzymał łapiąc za ramię, przez które jeszcze kilka godzin temu przeleciała kulka. Skrzywiłam się z bólu i od razu wyrwałam z jego uścisku. Baran. Odwróciłam się na tyle by na niego spojrzeć. Wyglądał jak taki zbity piesek. Nawet na mnie nie patrzył. Tylko w ziemie. Nie chciał się spotkać z mym jakże oziębłym spojrzeniem?
-Vanilla... czy my...
-Zapomnij. Zapomnij o nas, zapomnij o tym co nas łączyło.... Zapomnij o mnie...- mówiłam to z takim bólem, że miałam wrażenie, iż zaraz znowu będę płakać. Od razu odwróciłam się do niego tyłem. Nie wiem czy był zdziwiony, w szoku, czy raczej zły? Nie mam pojęcia i nie zdążyłam tego zauważyć.
-Nie chce o tobie zapominać.... ja cie.... kocham. - chciałam ruszyć przed siebie, ale przed tym gdy zrobiłam choć jeden krok on złapał mnie za dłoń i nie pozwolił na jakikolwiek ruch. - Ja mówiłem te wszystkie rzeczy.... nie panowałem nad sobą. Byłem zły, zazdrosny...
-Tak Heaven, ale...
-Ja nie chce cie dzielić z żadnym innym! Jesteś tylko.... moja... - pierwszy raz słyszałam z jego ust coś takiego. Dlaczego on mówił mi takie rzeczy zawsze po naszej kłótni. Dlaczego zaczynał mówić mi co czuje dopiero po tym jak wielokrotnie mnie zranił. -Nie chodzi mi w takim sensie.... że... jesteś rzeczą. Po prostu.... ja nie chce widzieć cie z innym. Nie zniosę tego. Chcę żebyś była tylko ze mną...
-Ale my nie jesteśmy razem. Nie byliśmy i nie jesteśmy. Nigdy nie mówiłeś, że jestem "twoja". Teraz nagle kiedy wszystko legło w gruzach to ty sobie przypomniałeś o mnie ? O tym, że nie chcesz mnie oddać na przykład Rick'owi? - zapytałam, i już po chwili nie otrzymując żadnej odpowiedzi ruszyłam naprzód. Pewnie nic nie mówił, bo ponownie przyznał mi racje. Dopiero u niego w apartamencie znowu na niego spojrzałam. (No tak bo przecież nie mogę siedzieć sama tak więc kazali mi iść do niego)
-Ktoś uświadomił mi jak bardzo jesteś dla mnie ważna... - mruknął kiedy usiadłam sobie na kanapie.
-Szkoda tylko, że za późno. - westchnęłam kładąc się i wtulając w poduszkę. Po kilku minutach jakby się przemógł i usiadł sobie na podłodze tuz obok mnie. Było mi tak źle z tym, że nie potrafię mu wybaczyć, bo w głębi serca na prawdę go kochałam. I to się chyba nigdy nie zmieni...-Przecież nie możesz na mnie patrzeć więc czemu tutaj za mną siedzisz ? Żałujesz, ze mnie pokochałeś więc po co siedziałeś w szpitalu. W dodatku żałujesz ze ze mną sypiałeś i czujesz obrzydzenie wiec jakim cudem jeszcze mnie chcesz dotykać. Pragniesz mojej uwagi.... ale po co? Ty sam wybrałeś. Nie wybrałeś mnie, wybrałeś swoją dumę, więc dlaczego....- i w tym momencie mój głos zadrżał. Odwróciłam się tyłem do niego (czyli przodem do oparcia kanapy), bo po moim policzku znów spłynęła gorąca ciecz.- Dlaczego chcesz to naprawić?
-Może dlatego, że cie kocham ? - oparł głowę o moje plecy i westchnął głośno
-Niestety te słowa już nie wystarczą. Nie naprawią tego co powiedziałeś wcześniej... Zrozum to i lepiej... daj sobie spokój. Nic z tego nie będzie.... nawet nie wiem jak mógłbyś to naprawić... z resztą straciłam już wszystkie nadzieje. Nawet nie wierze w to, że będziesz próbował to zmienić, co dopiero jakby pokazało to jakieś rezultaty.
Sama nie wiem czemu z nim rozmawiam. Zawsze to kończy się tym samym. Nagle wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Był lekko zdziwiony tym manewrem. Zaszklone oczy spojrzały w jego stronę.
-Jeśli w końcu czegoś nie stracisz to nigdy się nie nauczysz. A skoro wybrałeś właśnie mnie jako to z czego zrezygnujesz to... - dalej nie mogłam już dokończyć. Po prostu mój głos mi na to nie pozwolił. - Idę do Chiyo.... nie będę ci więcej zawracać głowy, to może w końcu naprawdę zapomnisz..

( Heaven ? )

Od Rene - C.D Reiko

Właściwie to co ja robiłem około trzeciej u jednej z Sigm? Zadałem sobie to pytanie zaraz po tym jak zapukałem. Było już niestety za późno na wycofanie się do siebie. Zmrużyłem oczy, gdy właściciel pokoju wyszedł w szlafroczku. Oh daj Boże więcej wstrzemięźliwości! Potem naszła mnie myśl, że właściwie to dawno nie piłem krwi. Mógłbym posilić się z kogokolwiek właściwie. Z rozmyślań wytrącił mnie głos Sztucznego.
- Haloo..Po co tutaj przyszedłeś? - zapytał machając mi ręką przed twarzą. Gdy spojrzałem nieco w dół, zauważyłem, że nie był zbytnio zadowolony z tego, że odwiedzam go o tej porze. Przekręciłem głowę w prawo i obejrzałem go sobie od stóp do głowy.
- Właściwie to nie wiem.. Może chciałem dowiedzieć się czy to na pewno twój apartament - oparłem się plecami zaraz obok framugi drzwi. Przygryzłem sobie policzek od wewnętrznej strony podnosząc głowę do góry.
- Jestem trochę spragniony - mruknąłem patrząc intensywnie w sufit - Może wezmę się za Azusę..Dawno chyba ostro nie dostał..
Przez chwilę zapomniałem się, kto tu jest większy rangą. Spojrzałem ukradkiem na stojącego nadal w drzwiach chłopaka. Nie wyglądał mi na starszego, chociaż może to i przez ten wzrost.. Chociaż właściwie to ja byłem bardzo wysoki, a nie wszyscy niscy. Dostrzegłem zaczerwienienie na jego policzkach.
- Masz gorączkę, Panie Sigmo? - zapytałem odpychając się od ściany. Zrobił dziwną minę i popatrzył gdzie indziej jakby nie wiedział co powiedzieć. Czerwienił się jak mała dziewczynka. Wyciągnąłem dłoń z krzyża na piersi i dotknąłem jego czoła. No nie było gorące.
- Co ty sobie myślisz, mówiąc takie dziwne rzeczy na głos? - zapytał speszony. Odsunąłem głowę do tyłu jak zdziwiony koń i zrobiłem minę głupka.
- Hm..Nie uważam, żebym powiedział coś nie tak - zaśmiałem się zdając sobie sprawę jak to mogło zabrzmieć - Piję krew.. Wiesz, zupełnie jak wampir - poruszyłem palcami jak w jakimś strasznym filmie, gdy opowiada się paranormalną historię. Zaraz po tym jak powiedziałem wampir, coś za mną strzeliło i sekundę potem cały korytarz był już skąpany w mroku, a jedynym światłem było to księżyca wchodzące przez małe okienka. Zaśmiałem się upiornie, hu hu hu...
- No teraz to już jest kompletnie jak w horrorze.. - zkwitowałem przerywając ciszę panującą między nami - No dobra, ja wracam do swojego pokoju, a ty..A Pan, Panie Sigmo niech sobie siedzi tutaj spokojnie na tyłeczku opatulonym w ten śliczny szlafroczek...Chociaż lepiej by było, gdyby nie było tego szlafroczka, ale nie wszystkie życzenia się spełniają - poklepałem go po ramieniu, ale zanim zdążyłem sobie odejść to poczułem rękę na swojej. Usłyszałem tylko "Jeszcze nie trafisz i co wtedy.. Wejdź do środka", a potem pociągnął mnie delikatnie do siebie. Jeju..I co ja biedny teraz zrobię..Oj, Oj.. Ja biedny..W pokoju także zabrakło prądu więc prowadził mnie po omacku, aż nie walnęliśmy w jakiś mebel..A dokładniej ja nie walnąłem się nogą o stolik.
- Kuźwa.. - warknąłem łapiąc się za nogę. Rozsmarowałem bolące miejsce, a potem usiadłem na kanapie, którą wymacałem..Gdy już się przyzwyczaiłem, widziałem chociaż jakieś zarysy wszystkich mebli, a potem również i sylwetkę Pana Sigmy.
- Czemu tak stoisz? - zapytałem. Zauważyłem,że chyba zaczął się trząść. - Te.. Panie Sigmo - mruknąłem łapiąc go za rękę - Nie mów,że taki wielki pan boi się ciemności - zaśmiałem się. Usłyszałem warknięcie z jego strony, to było coś podobnego do "głupiego pojebusa". Zaśmiałem się głośniej, a potem jeszcze dodatkowo pociągnąłem go do siebie, żeby usiadł... Hah, może i mi się oberwie ale no jak się boi to co.
- Wujcio Rene cię obroni - powiedziałem czule, gdy usiadł obok mnie na kanapie. Potem słyszałem jeszcze tylko jakieś ciche pomrukiwania i w końcu spokojny oddech śpiącego. Odleciał na dobre, a ja będę teraz robił za Matkę Teresę i siedział przez całą noc jak taki dureń.
(Reiko?)

Od Heaven'a - CD Vanilli

Opuszczając apartament Riuki’ego bardzo powoli zaczęło docierać do mnie to co zrobiłem. W dalszym ciągu nie mogąc się otrząsnąć po wypowiedzianych przez chłopaka słowach, szedłem ślepo przez jeden z kilkunastu alejek znajdujących się na terenie Rimear. Przeszedłem je wzdłuż i wszerz chyba z trzy razy zanim me oczy ujrzały widok, który w pełni wybudził mnie ze stanu przygnębienia. Gdy tylko zobaczyłem Rick’a od razu podniosło mi się ciśnienie, to był człowiek nie muszący nic mówić, aby mnie wkurwić (drugi Haruka normalnie). Czym prędzej podszedłem do owego osobnika, trzymającego w objęciach moją ukochaną. Nie mogłem mu pozwolić tak po prostu z nią odejść, ale jak widać on był nie mniej uparty.
Nie mam pojęcia kiedy dokładnie przywaliłem nim o ścianę pobliskiego budynku po czym zaczęliśmy okładać się jak dwie nastolatki zazdrosne o swojego, największego idola. Nagle wszystko znieruchomiało, ucichło... czas zatrzymał w miejscu ciało moje oraz Hampstead’a. Vanilla użyła na nas swojej Arcany, tak naprawde w ogóle nie znałem jej mocy. Skoro teraz będąc na skraju wytrzymałości zdołała użyć takiej umiejętności to aż nie chce myśleć jak wielka siła drzemie w ciele dziewczyny... Czułem strużkę krwi lecącej ciurkiem z mojego nosa, ale nie byłem w stanie choćby poruszyć ręką w celu jej wytarcia. Obaj wpatrywaliśmy się jak zaczarowani w postać blondynki stojącej między nami z rękami rozłożonymi po bokach. Nie chciała naszej walki. Nie chciała naszej kłótni... Musiała nas zatrzymać siłą, żebyśmy to wreszcie zrozumieli.
Uspokoiłem się, pierwsza najgorsza fala zdenerwowania chyba jeszcze nigdy tak pośpiesznie nie opuściła mojego umysłu. Zanim Vanilla upadła na ziemię tracąc przytomność, zdążyłem już całkowicie się ogarnąć. Nie wykonałem początkowo żadnego ruchu, lecz już po krótkiej chwili obaj klękaliśmy obok postaci dziewczyny, obserwując jej opłakany stan. Był wręcz beznadziejny... Nie awanturowałem się już o to kto będzie ją niósł tylko po prostu pozwoliłem na to Rick’owi. Na moment tak jakby zapanował między nami pokój, żaden nawet nie odezwał się słowem do drugiego. Okazałe siniaki pojawiły się na naszej skórze, a odrobina krwi na ubraniach. Wyglądając tak nieziemsko pięknie i do tego mając przy sobie nieprzytomną Sigmę, naukowcy dosłownie złapali się za głowy. Pierwszy raz zobaczyłem ich przeżywających jakiekolwiek emocje. Być może w końcu zauważyli, iż nie mają żadnej kontroli nad tym co wyprawiają ich Projecty.
[...]
Czym prędzej kazano nam udać się do specjalnego pomieszczenia ratowniczego, specjalizującego się w tego typu przypadłości. Właściwie byliśmy najnormalniejszymi na świecie ludźmi, no ale cóż... Dopiero tam Rick w ogóle zdobył się na to, żeby na mnie spojrzeć. W jego oczach dostrzegałem ogromny żal oraz wyrzuty, pretensje do wszystkiego co się wydarzyło. Doskonale wiedziałem, iż Atshushi leży tutaj z mojej winy. Być może miała rację... Może nie umiem robić nic poza darciem mordy i ich obijania innym...
- No i co? Jesteś z siebie zadowolony? – zapytał ostatecznie, poprawiając się na niezbyt wygodnym krześle i krzyżując ręce na piersi.
Był zły, czułem to… Ale nic nie mogłem z tym zrobić, chociażbym chciał. Nie miałem najmniejszej ochoty na kłótnię, dyskusję czy rozmowę. Po prostu pragnąłem jedynie spokoju od niego i reszty świata. Rozpaczliwe zachowanie Vanilli tak mną wstrząsnęło, iż jedyne co potrafiłem w tamtej chwili zrobić to siedzieć i czekać na wyniki jej badań.
- Czy wyglądam jakby było mi wesoło? – odparłem niespotykanie opanowanym tonem, nawet do mnie nie pasującym – Jeżeli chcesz mi oddać to proszę bardzo. Uderz mnie, kopnij, dźgnij nożem czy czymkolwiek innym... Nie chcę już walczyć.
- Oh, teraz nagle nie chcesz!? Trzeba było mi pozwolić ją stamtąd zabrać. Gdybyś nie był takim popierdoleńcem to ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca. Chociaż raz mógłbyś pomyśleć o tym co sam zrobiłeś zanim polecisz z pięściami na kogoś pragnącęgo jedynie dobra osoby, którą kochasz!
Mówiąc to wszysko aż wstał z krzesła, żeby kopnąć to moje, przez co upadłem na ziemię. Jego argumenty zgaszały mnie jeden za drugim jak lodowata woda rozszalałe języki karmazynowych płomieni mających wrażenie, iż nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Wyższy ode mnie facet wcale nie zamierzał oszczędzać się w słowach czy potwierdzać ich za pomocą uderzeń. Zamachnąwszy się po raz już któryś z kolei, złapałem jego dłoń zwiniętą w pięść prosto przed własną twarzą. Coś we mnie pękło wraz z każdym zdaniem jakie wypowiadał. W ogóle mnie nie znał, lecz dokładnie wiedział co powiedzieć, żeby zranić mnie tak samo jak ja Vanille.
- Jeszcze raz mnie uderzysz... – tu przerwałem, żeby przełknąć łzy napływające mi do oczu – A skopie cię jak psa. Tym razem nie żartuje – dodałem tak chłodnym i ponurym tonem, że Rick ostatkiem sił powstrzymał się od ponownego uniesienia na mnie ręki.
Może i byłem silniejszy fizycznie, ale siła psychiczna pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Przez te dwie, ekstremalnie długie godziny siedzenia w poczekalni, zdążyliśmy pobrzdykać się z milion razy, szturchając się przy tym i chamsko przepychając, dopóki pielęgniarki nie przychodziły znowu nas uspokoić. Potem już do końca siedzieliśmy odwróceni do siebie plecami. Byłem pewny, że on się zemści, że jeszcze go popamiętam. Koniec końców nie tylko ja darzyłem Sigmę tym dziwnym uczuciem, chociaż przez sekundę sam zacząłem wątpić czy w ogóle rozumiem definicję słowa „miłość”. Czy rozumiem cokolwiek…
Wreszcie otrzymaliśmy wiadomość, że dziewczyna się ocknęła i możemy iść ją odwiedzić. Było mi cholernie przykro, chociaż na słowa, iż jest już z nią nieco lepiej naprawde bardzo się ucieszyłem. Weszliśmy do sali, uprzednio dostając ostrzeżenie od lekarza, ze jeżeli usłyszy jakiekolwiek krzyki bądź przepychanki to natychmiast wyrzuci nas z pomieszczenia i każe opuścić teren budynki. Zacisnąłem zęby ze złości, ale nie miałem innego wyboru jak tylko się zgodzić (to działało w obie strony). Staneliśmy po przeciwnych stronach łóżka na którym leżała wciąż lekko nieprzytomna Vanilla. Westchnąłem cichutko, spoglądając na jej pokryte rumieńcem policzki i zmęczony (wykończony) wyraz twarzy. Poczułem się jak śmieć, najgorsze ścierwo uświadamiając sobie, że wygląda tak i leży tutaj tylko i wyłącznie z mojej winy.

<Vanilla? Rick?>


piątek, 18 września 2015

Od Stefki - C.D Nanami

Zrobiłam w tył zwrot gdy zobaczyłam idącego naukowca. To był ten sam gościu, który wziął mnie na przesłuchanie zaraz po moim przyjeździe. W myślach prosiłam, żeby mnie nie zobaczył, ale niestety im bardziej nie chcesz na kogoś wpaść to niestety wpadasz.
- Oh! Stefania! - usłyszałam jego głos, chyba był w dobrym humorze bo nazwał mnie po imieniu
Powoli się odwróciłam od razu przybierając na twarzy uśmiech, by nie wyczuł że chce go uniknąć.
- Tak? - podeszłam do niego i zamrugałam kilka razy zaskoczona, no bo po cholerę mnie wołał. Wszystko co było potrzebne do akt podałam i jestem czysta. Nic im już więcej nie muszę mówić - Coś się stało?
- A nic - uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie - Wiesz co, wydajesz się milsza po ostatnim spotkani hihi
- Pan również - skrzywiłam się i odepchnęłam jego rękę poprawiając rozczochrane włosy - Właściwie to się spieszę, jakby coś jeszcze się nie zgadzało tam w papierach to mogę przyjść i jeszcze raz dać do potrzymania Panu jakąś broń - od razu w mojej dłoni pojawił się miecz, a na sam jego widok mężczyzna się skrzywił
- Jasne, wpadaj kiedy chcesz. Mam nadzieję, że inni są dla Ciebie mili i sama jesteś miła dla innych. Jakby co wiesz gdzie mnie znaleźć, a teraz zmykaj bo "spieszysz się" - zaśmiał się i popędził mnie machając ręką
Przez chwilę tak stałam jak słup, ale no dobra. Chyba wyczuł jednak, że nigdzie tak mi nie prędko, bo po chwili zawołał, że prosi mnie abym udała się do jednej z Sigm. No już nie będę na niego fukać, ładnie poprosił to pójdę. Przytakując głową udałam się na wskazane piętro w budynku mieszkalnym, który był specjalnie wydzielony dla Sigm. Właściwie to dopiero przed pokojem, w którym ów postać się znajdowała zaczęłam się bać. Nigdy nie miałam do czynienia z żadną Sigmą, a co jeśli to jakiś typ, który mi coś zrobi. Podrapałam się po głowie i ostatecznie zapukałam do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła mi niebieskowłosa dziewczyna, której na ramieniu siedział biały kot. Zmierzyłam ją od stóp do głów, właściwie dziewczyna była ode mnie niższa. Jednak największą uwagę zwróciłam na kocie oczy. Jedno niebieskie, a drugie złote...przepiękne! Po chwili ponownie spojrzałam na dziewczynę, która pytająco się we mnie wpatrywała.
- ... naukowcy chcą z tobą rozmawiać, więc miałam tu przyjść - powiedziałam szybko, ale chyba zrozumiale - Ładny kotek heh - wskazałam na zwierzątko siedzące jej na ramieniu, które po chwili zeskoczyło na podłogę
- Nazywa się Yuki - odpowiedziała uśmiechając się, wpatrując się w zwierzaka - A ja jestem Nanami
- Stefka - uśmiechnęłam się

<Nanami?>

Od Heavenly - C.D Natsume

Fakt iż prawie calutkie 4 godziny przeleżałam w łóżku mnie przerażał. To wszystko jego wina. Nie no dobra… moja również, ale przecież… to ja mu ciągle mówiłam, że mi zależy, że chce i w ogóle… ja mu nie dawałam takich szans. To nie ja go pocałowałam. Mógł tego nie robić. Mógł się powstrzymać. Chciał sprawdzić jakie to czucie ? Gratulacje udało mu się. On się pobawił, a mnie zraniło to tak jak jeszcze nigdy dotąd nic.  Nie wiadomo z jakiej przyczyny po tych chorych myślach po moim policzku spłynęła jedna, gorzka łza. Leżałam sobie, więc bardzo szybko wsiąknęła w poduszkę. Sufit jest taki fascynujący, nie sądzicie ? Dla mnie w tym momencie było to coś równie pięknego jak obraz namalowany przez najlepszego malarza.
- No i będziesz tak leżała i użalała się nad sobą ? Biedny chłopak sam nie wie czego chce, nie widzisz tego ? On po prostu nie docenia tego co ma bo nigdy jeszcze nie miał osoby, na której mógłby polegać. A ty go teraz zostawisz, bo ciebie zranił. Ty go pewnie tez nie raz już zraniłaś…. – usłyszałam głos jednego, znajomego mi ducha. Usiadłam sobie na łóżku i spojrzałam na nią. Sixx to nieprzeciętny duch, który pojawiał się zawsze kiedy tego potrzebowałam. Sprawdzała się zatem nie tylko na polu walki, ale tez kiedy chodziło o uczucia. I to wcale nie jest tak, że zgaszała zawsze mnie. Po prostu stwierdziła, że nie ma sensu użalać się nad sobą, bo Natsu i tak nie weźmie tego do siebie, i i tak do mnie nie przyjdzie.
[…]
Po upojnej rozmowie z duchem, wyszłam ze swojego pokoju i pierwsze co zrobiłam to stanęłam przed drzwiami pokoju Natsume. Czy on też tak samo jak ja nie chciał teraz stamtąd wychodzić? No przecież nie pójdę do niego tak po prostu. On sam nie chciał mnie pewnie widzieć. Dlaczego właściwie ja na coś liczyłam? Liczyłam na to, że przejmie się tym, że cierpię a tym czasem spotkałam się jedynie z ….. ciszą. Przez to wszystko z moich niebieskich oczu znów spłynęły łzy. Oczywiście w tym samym czasie drzwi do pokoju musiały otworzyć się, a przede mną stanął zdziwiony Natsume.
-Hoho… popatrz do czego doprowadziłeś Natsume. Dziewczyna przez ciebie płacze. – zachichotał z kąta pokoju Madara. No i po co ten cholerny kot jeszcze pogarsza sytuacje? Przez to właśnie zapomniałam języka w gardle i jedyne co teraz chciałam to jak najszybciej stamtąd uciec…


(Natsume ?)

Od Rick'a - C.D Akiry

Chyba mam talent, jeśli chodzi o zapoznawanie się z nowymi osobami. Tam Vanilla, tu Akira- dziewczyna, która chciała mnie zabić własną stopą, niestety twarz mi od tego nie wypięknieje. Nie zdziwiłbym się, gdybym na policzku miał odciśnięty jej numer buta.
- Rick - przedstawiłem się cicho. - Nie wykrwawiłbym się do cholery...- mruknąłem po chwili. Nie miałem dziś specjalnie humoru.
- Och proszę... już jesteś trzeźwy? To wypad- wycedziła przez zęby ze złośliwym uśmieszkiem. Jest irytująca... myślę, że się dogadamy. Położyłem teatralnie rękę na czoło i westchnąłem ciężko.
- Chyba nie myślisz, że teraz tak wyjdę co?- rozłożyłem się wygodnie i wyszczerzyłem zęby jak głupi. Dziewczyna prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Chyba śnisz- warknęła.
- Ja? Nie, przynieszesz mi jakiś koc?- poprosiłem uroczo.
- Chyba jednak za mocno dostałeś w ten pusty łeb- zmarszczyła brwi. Widać, że nie była zadowolona z tego pomysłu. Chciałem zrobić jej na złość. Skoro ona się ze mnie śmieje, to ja już z niej nie mogę?
Wyglądała tak jakby znowu chciała mnie uderzyć butem, tym razem mocniej bym stracił przytomność. Będzie musiała ze mną wytrzymać dłuższą chwilę.
- Mogłaś nie proponować bym tu nocował...- zacząłem- ... jeszcze cię zgwałcę w nocy- mruknąłem jak najlepiej naśladując jej głos.
Wzięła głęboki oddech, jakby się uspokajając. Nie dziwię się jej. Nie wiem jak wytrzymuję ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Dotknąłem jeszcze obolałego od uderzenia miejsca. Cholernie piekło. Pomyśleć co by było gdybym dostał obcasem. Załążyłem nogę na nogę i przeciągnąłem się leniwie. - To ja się prześpię- ziewnąłem i przyknąłem oczy. W jednej chwili dostałem pstryczka w nos. Zmarszczyłem brwi.
- Chyba śnisz. Wynoś się stąd. Nie chcę mieć pijaka pod jednym dachem...
Podniosłem na nią wzrok i parsknąłem śmiechem.
- Oj... humorek ci się popsuł. Możesz to uznać jako zadośćuczynienie za uderzenie mnie i wzięcie za jakiegoś gwałciciela- przeleciał ją wzrokiem.
Chyba właśnie tym wygrałem wojnę z Akirą. Czułem jednak, że to dopiero się zaczyna.
Przespałem się na kanapie. Była dość wygodna, a dzięki temperaturze nie potrzebowałem kocyka. Co było w tym wszystkim najgorsze?
Obudziło mnie wiadro zimnej wody...

<Akira? :v >

Od Nanami

Spojrzałam na zegarek - była godzina dziesiąta. Wyszłam powoli z pudełka i zobaczyłam swojego kotka. Cicho miauknęłam, a Yuki podeszła jeszcze bliżej. Zaczęłam ją drapać za uszkiem, a wtedy zaczęła cicho mruczeć. Lubiłam jak to robiła, przyjemnie się tego słuchało. Widać było, że było jej przyjemnie. Jeszcze chwilę ją głaskałam, a po tym spojrzałam jej w oczka. Prawe było jasnoniebieskie, a lewe złote - po prostu prześliczne, idealnie pasowały do jej śnieżnobiałego futerka. Po chwili wzięłam ją na ręce i zaniosłam do kuchni, gdzie poszukałam czegoś dla kotka. Wzięłam jeden ze spodków od filiżanek, nalałam trochę mleka i postawiłam jej. Od razu zaczęła zlizywać spokojnie zawartość spodka. Wtedy ja też napiłam się trochę mleka. Było bardzo dobre, jak zawsze - w końcu to mleko. Gdy razem skończyłyśmy swoje śniadanie, umyłam wszystkie naczynia. Poszłam do innego pokoju, a malutka kotka cicho miauknęła za mną podążając. Usiadłam na kolanach na podłodze, po chwili Yuki weszła mi na kolana. Wtedy cichutko miauknęłam, a następnie głaskałam ją delikatnie. Zawsze to lubiła, a gdy to robiłam, mruczała i się kładła na moich kolanach oraz mrużyła swoje oczka. Wyglądała wtedy bardzo słodko. Po prostu śliczny widok. Uśmiechnęłam się tylko lekko i kontynuowałam głaskanie. Ponownie wzięłam ją na rączki, wzięłam jakąś książkę i usiadłam na kanapie kładąc ją obok. Zaczęłam ją czytać drapiąc kotkę za uszkiem lub ją po prostu głaszcząc, a wtedy mruczała. Była skulona, ale po chwili wstała i położyła się na moich kolanach. Znowu mruczała, już troszkę głośniej. Poruszyłam uszkami czytając książkę. Po kilku stronach zaznaczyłam stronę, odłożyłam książkę i delikatnie dotknęłam jej noska. Wtedy miauknęła, a ja jej cicho "odpowiedziałam" i zaczęłam znowu drapać za uszkiem. Znowu mruczała, kiedy ktoś zapukał. Wzięłam ją na ręce i podeszłam do drzwi, które po chwili otworzyłam, a kotek się wdrapał na moje ramię.

<Ktokolwiek?>

czwartek, 17 września 2015

Od Azusy - C.D Khaos'a

Przechadzałem się tak po ulicach Rimear, tak jak gdybym nigdy w życiu ich nie widział. To takie fascynujące oglądać te same uliczki, te same miejsca po raz tysięczny raz. Niby ten ośrodek był duży, ale mimo wszystko dało się go zwiedzić całego i to nawet kilka razy. Chociaż.. węża to ja widzę pierwszy raz w życiu. Nie biorąc pod uwagę tego konfidenta, którego Rene uważał za swojego podopiecznego i trzymał go w terrarium. Mówię wam ten zwierzak to zło. Wracając do tego, który był aktualnie przede mną…. Skąd on się tutaj wziął i w ogóle czego ode mnie chciał. Ukucnąłem przed nim jednak w bezpiecznej odległości, tak żeby czasem nie wpadło mu coś głupiego do głowy. Wyciągnąłem rączkę żeby go dotknąć i…. (tak bardzo Azusa musi pokazać swoje dziecięce nawyki czyli: Wszędzie wsadza łapki. Dosłownie :P ) … dzięki temu prawie straciłem palca. Odskoczyłem do tyłu jak poparzony kiedy gad się na mnie rzucił i tak całkiem niechcący puściłem w jego stronę mały piorunik. Poprądziło go tak, że odleciał jakiś metr do tyłu xD. Hihihi…. Ups… tak bardzo nie panuje nad swoją Arcaną. O dziwo z węża za chwilę zrobił się jakiś koleś o równie ciekawym kolorze włosów co ja. Pfff… i tak mój ładniejszy. Poskładałem się i wstałem na równe nogi. Chłopak jeszcze zbierał się po wcześniejszym porażeniu prądem. Dla niego to były by tylko łaskotki, ale dla takiego małego węża, którym przed chwilą był.. no … organy wewnętrzne… nie zazdroszczę.
-Ała ! Powaliło cie !
-Mnie powaliło !? To ty chciałeś mnie zjeść ! Odgryźć mi palca chciałeś ! I to jeszcze od prawej ręki ! Czym ja się będę zadowalał !? Lewą ! Nie jestem obu ręczny ! – zbulwersowałem się jak taki sześciolatek. Podszedłem do niego, nachyliłem się i pstryknąłem go w czółko.- Kim ty w ogóle jesteś i co ci przyszło do głowy rzucać się na inne Arcany ?

(Khaos ? Sory, że tak długo, ale nie wiedziałam co odpisać.)

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Stałam tak… i stałam… bez choćby najmniejszego celu. Z moich oczu cały czas spływały słone łzy. Nie jakieś pojedyncze, tylko wręcz potokami. W jakim człowieku ja się zakochałam.  Jakiemu człowiekowi ja chciałam powierzyć swoje całe życie. Nie wierzę w to. Nie wierzę, że ten Heaven który mi się tak podobał okazał się takim podłym gnojem. To fakt…. Ja tutaj namieszałam. Ja mogłam odepchnąć Rick’a lub powstrzymać go w porę – nie zrobiłam tego. Nie zrobiłam tego jednak z premedytacją. Skąd mogłam wiedzieć, że właśnie takimi uczuciami mnie darzy. To wszystko stawało się dla mnie powoli coraz bardziej skomplikowane.
-Cholerny Heaven ! Nienawidzę cie… Nienawidzę.. – powtarzałam. Na początku krzyczałam, ale z czasem mówiłam to już coraz ciszej. Wyciszając się i coraz głośniej płacząc. Nie mogłam tego znieść.  Tego co powiedział i co on teraz o mnie sądzi. Ręka nadal bolała mnie jeszcze od uderzenia chłopaka w twarz. Tym razem to już się nie oszczędzałam. Chciałam żeby się uciszył i zrobił to gdy tylko moja dłoń zetknęła się z jego policzkiem. Upadłam na kolana nie mogąc dłużej ustać na nogach. – Jak mogę cie nienawidzić skoro ja cie tak bardzo kocham… - sama sobie zaprzeczałam. Ile się będę okłamywać i tak w końcu sobie uświadomię co straciłam. Chociaż z drugiej strony mógł sobie oszczędzić tych wszystkich podłych słów. Dlaczego on chce Niszczyc psychicznie wszystkich tych, którzy w jakiś sposób go zranili. Mści się za wszystko chociaż jemu samemu błędy były wybaczane. Nie rozumiem tego. Po tym co powiedział już przestałam wierzyć, że on w ogóle mnie kochał. W tym momencie miał całkowicie wylane na to czy płaczę, na to czy cierpię. Dopiero kiedy wszystkie uczucia ze mnie uleciały… zobaczył do jakiego stanu mnie doprowadził. Bardzo rzadko zdarza mi się tak spektakularnie wybuchnąć. W ogóle ja bardzo rzadko pokazuje jakiekolwiek uczucia. To znaczy… wiedziałam, że jak zakocham się w Heaven’ie to coraz trudniej będzie mi nad nimi panować, ale że aż tak ? Praktycznie ja co drugą noc spędzałam nad płakaniem i użalaniem się nad sobą. Czasami siedziałam sama. Nie chciałam, żeby widział bo pewnie jeszcze dostałabym za to opieprz, że nie chce mu powiedzieć czy coś. Z drugiej strony jakbym mu już powiedziała to i tak było jeszcze gorzej. I tak źle, i tak nie dobrze to co mam robić ? To było tak popieprzone, że aż śmieszne. A najlepsze w tym wszystkim było to, że straciłam jedyna osobę (nie z mojej rodziny) na której mi zależało.
[…]
Trochę czasu minęło zanim się ogarnęłam. Jakieś pół godziny? Może trochę więcej. Musiałam wypłakać oczywiście cały ocean łez, żeby ostatecznie zdać sobie sprawę, że to i tak nie da. Co z tego, że będę płakać, skoro jego i tak to już nie interesuje. A w ogóle… interesowało go kiedyś? Wiem, że darzy…. Darzył… mnie ogromnym uczuciem, ale nigdy jakoś specjalnie nie reagował na mój płacz. Wydaje mi się że to najgorsza kara dla chłopaka, ale chyba jedna się trochę przeliczyłam. Podniosłam się leniwie z podłogi mając wzrok nadal wlepiony w swoje buty. Waniliowe włosy zakryły mi prawie całą twarz. Właściwie to nie chce żeby mnie ktoś teraz widział. Niebieskie, zaszklone oczy i delikatnie poczerwieniałe policzki od słonych łez. To nie był przyjemny widok, ale już traciłam nadzieje, że ktokolwiek by się tym przejął. Skoro nie zrobił tego nawet Heaven. Otworzyłam duże drzwi i powolnym krokiem wyparowałam z pokoju. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, gdzie iść… byłam tak załamana. Gdybym jednak postanowiła teraz siedzieć sama to źle mogłoby się skończyć. Anemia nigdy nie dawała mi się tak we znaki jak podczas kłótni z Heaven’em. Czy one na prawdę były dla mnie tak stresujące, że aż przestałam odróżniać rzeczywistość od fikcji ? Cały obraz przewracał mi się do góry nogami. Za duża dawka płaczu i stresu oraz wysiłku psychicznego. Dlaczego musze być tak cholernie słaba pod tym względem. Anemia nie pokazywała mi jak bardzo potrafi popsuć komuś życie dopóki ja nie wiedziałam na jakiej zasadzie działa uczucie „kochać kogoś”. Powoli zaczynałam tracić świadomość, dusiłam się… a może to było tylko durne przekonanie? Złapałam za kołnierzyk swojej sukienki żeby go trochę poluźnić. Próbowałam zaczerpnąć ustami większą dawkę powietrza, przez co nie patrzyłam gdzie idę i wpadłam na kogoś. Nie miałam nawet siły podnieść głowy i spojrzeć kto to taki. Czy to dobry czy to zły… teraz mógł ze mną robić wszystko, gdyż w takim stanie nie umiałabym się bronić.  Coraz ciężej oddychając zacisnęłam rączkę na delikatnym materiale koszulki owego gościa. Ten sam znajomy zapach. Te same znajome, męskie perfumy, które tak bardzo różniły się od Heaven’a, że potrafiłam wskazać po nich osobę, na której właśnie się opierałam.
-Vanilla… co ci się stało ? Słyszysz… - potrząsnął mną. Tak. Nie pomyliłam się. Kiedy poczułam te ciepłe ręce na swojej twarzy i usłyszałam męski głos od razu wiedziałam kto to. Co Rick tutaj robi o takiej porze ? Nie ważne. Nic teraz dla mnie nie było ważne. Chciałam jak najszybciej odpłynąć, ale nie mogłam. Sama sobie wyrządziłabym krzywdę. Chociaż… teraz czuje się bezpieczna… w ramionach Rick’a. – Heaven… on ci coś zrobił ? – gdy tylko wypowiedział to imię, od razu się troszeczkę otrząsnęłam. Teraz tak trudno było mi je wypowiedzieć, a co dopiero o nim słuchać. Po moich policzkach spłynęła kolejna dawka słonych łez.- Chodź zabiorę cie stąd… -szepnął biorąc mnie na ręce
-Nigdzie jej nie zabierzesz… - tym razem odezwał się inny znajomy męski głos. Nie miałam siły otworzyć oczu ani tym bardziej przekręcić główki tak by spojrzeć kto to. Nie rozpoznałam tego głosu ? Jakim cudem…
-Ty mi zabronisz ? Z tego co się orientuje to właśnie przez ciebie jest w takim stanie. Brawo Hejfenek ty to potrafisz Spie*dolić nawet najgorsza sytuację jeszcze bardziej niż jest.
-Odłóż dziewczynę to pogadamy inaczej. I przy okazji odwdzięczę ci się solidnym obiciem mordy, bo to między innymi przez ciebie oboje teraz cierpimy.. – mruknął jak już się zorientowałam Heaven. Nie widziałam go, ale po tonie jego głosu mogłam stwierdzić, iż nie jest w nastroju do rozmów i zaraz zacznie się krwawa jadka.
-Cierpicie ? Ty nie płaczesz.. to nie ty cierpisz tylko ona. Zrobiłeś to specjalnie ? Lubisz patrzeć jak cierpi ? – Rick uderzał we wszystkie jego czułe punkty i bardzo dobrze mu to wychodziło. Do tej pory tylko ja potrafiłam tego dokonać. Poczułam jakiś ruch, i już za moment zimną podłogę. Zostałam oparta o ścianę w pozycji siedzącej. Otworzyłam delikatnie oczka i już za moment ujrzałam jak chłopcy okładają się po twarzy. Jak mój kochaś długo wytrzyma bez używania Arcany ? Nie wiem, ale nie wydaje mi się by trwało to długo. Po jakichś 15 minutach Heaven’owi (no nie ukrywajmy jest lepiej zbudowany i tym samym silniejszy) udało się przygwoździć Rick do ściany. Tej samej o którą byłam oparta.
-Starczy już… - powiedziałam bardzo cicho bo na tyle tylko było mnie stać. Dlaczego tak fatalnie się czułam? Nie wiem, ale oni wcale nie zamierzali przestawać. Podejrzewam, ze nawet nie zamierzali mnie słuchać.  – Heaven… już wystarczy… - powiedziałam ponownie i nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. No i dobra. Nie zamierzają mnie słuchać to nie. To ja to zrobię po swojemu. Wstałam… choć z wielkim trudem, ale wstałam! To się liczy! Wystawiłam rękę w kierunku bijących się chłopaków i wypowiedziałam słowo: Adquisición. – Mówię coś do was, nie ignorujcie mnie! – krzyknęłam. Po raz pierwszy użyłam Arcany na Heaven’ie. To było dziwne, bo nigdy nie chciałam jej używać na osobach które kocham lub cenie. Obaj nagle stanęli bez ruchu.
-Co ty zrobiłaś…- zapytał Rick. No tak. Bo jest tego wiadomy, ale jego ciało jest mu kompletnie nie posłuszne.
-Co wam da, że się będziecie tłukli! – warknęłam znowu zaciskając zęby, żeby nie wybuchnąć jeszcze bardziej. Opuściłam rączkę i ponownie zachwiałam się na nóżkach. Moje zaklęcie puściło. To chyba było jedne z najbardziej wymagających, zwłaszcza, że użyłam go na dwóch osobach jednocześnie. Nagle upadłam na kolana, zakrztusiłam się, a z moich ust pociekła czerwona ciecz. Z wycieńczenia, lub po prostu przeforsowania swojego organizmu. Już po chwili moje oczy zamknęły się ponownie, i zrobiło się całkowicie ciemno…

(Chłopcy ? )

wtorek, 15 września 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii & Heaven'a

Miałem dziwne wrażenie, że dziewczyna specjalnie się tak ode mnie odsuwa. Tak jak wcześniej chciała, żebym był blisko to teraz jakoś tak uciekała. Ehh… a może to tylko moje durne urojenia? Tymi myślami sam siebie raniłem. No po prostu brawo Riuki.
- Ej! Riuki chudzielcu słuchasz mnie!? – wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia głos blondynki. To, że posiadała tak zabójczo donośny głos czasami denerwowało. Podniosłem wzrok z podłogi na nią i chwilę się tak przyglądałem, jakby nie wiadomo jaka piękna była. Nie żebym miał coś do jej figury, ale modelką to ona nie zostanie (rewanż? xD).
-Słucham…. Po prostu jeszcze nie otrząsnąłem się do końca. Muszę dojść do siebie… - wzruszyłem ramionami jak gdybym nic sobie z tego nie robił. Wyszedłem z kuchni kierując się z powrotem do sypialni. Nie wiem czemu, ale znowu dopadło mnie zmęczenie. Tyle wypłakanych godzin i takie odreagowanie bardzo dużo energii ode mnie wymagało. Jestem zmęczony. Wszystkim. Usiadłem sobie leniwie na krawędzi łóżka i zwieszając głowę w dół: głośno westchnąłem. Cinia weszła do pokoju jakieś 5 minut po mnie. Czyżby się wahała ? Bała się ? A no właśnie….. chciałbym coś sprawdzić. Kiedy zbliżyła się na tyle, bym mógł ją dosięgnąć: złapałem za jej nadgarstek i pociągnąłem ją tak, by upadła na moje kolana.  Na początku była w szoku. Ułożyłem swoje ręce na jej tali, a kiedy znów chciałem zbliżyć do jej szyi poczułem jak drży. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Teraz tez zacząłem dostrzegać jak bardzo się zmieniłem. Kiedyś nie robiło mi to różnicy czy się mnie boi czy nie. Wręcz tego chciałem bo bawił mnie strach w jej oczach. Teraz się wszystko zmieniło. Od momentu kiedy niechcący nie panując nad sobą tak jakby na nią „napadłem” przestało podobać mi się to jak się mnie boi. Chciałem, żeby była bezpieczna a do czego doprowadziłem ? Zatrzymałem się niemal od razu kiedy poczułem ową reakcje na moją bliskość. Byłem w szoku, jednocześnie będąc strasznie zawiedzonym. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że zawiniłem. Odpuściłem i za moment zrzuciłem dziewczynę ze swoich kolan na łóżko. Nie na podłogę, żeby nie było!
-Riu… czekaj ! – albo specjalnie zdrobniła moje imię, albo z tego wszystkiego nie zdążyła powiedzieć go do końca. Chciała mnie jak najszybciej zatrzymać, żebym tylko nie wyszedł z apartamentu i właśnie dzięki temu prawie spadła z łóżka. Złapała mnie za koszulkę i pociągnęła mocno do tyłu. Tak żeby mnie zatrzymać, bo przecież nie dała by rady mnie tak przewrócić.
-Wiedziałem. Wiedziałem, że po tym wszystkim już mi nie ufasz. Boisz się mnie. Boisz się, że cie skrzywdzę… nie chce żeby tak było. – ostatnie słowa wyszeptałem – Po prostu… chcę być chwilę sam… proszę…. Puść… - mówiłem nadal lekko przygaszonym tonem. Nic więcej nie powiedziała tylko po prostu pozwoliła mi wyjść. Nałożyłem na głowę kaptur i ze spuszczoną głowa w dół wyszedłem. Ehhh nie mam chęci do życia od wczoraj. Mimo, ze już nie jesteśmy razem to i tak całymi dniami jesteśmy praktycznie w jednym pokoju. Dlaczego tak jest…. Dlaczego żadne z nas nie potrafi odpuścić….
Przez to intensywne myślenie właściwie to nie patrzyłem gdzie idę. Coś za dużo ostatnio myślę. I to jeszcze nad tym nad czym nie chciałem nigdy myśleć. Przez czysty przypadek udało mi się potrącić kogoś kto w tym przypadku mógł okazać się ostatnią deską ratunku. On tez był jakiś zgaszony. Nie tak jak zawsze czyli z pogardą w spojrzeniu spoglądał na innych z góry. Tym razem było całkiem inaczej.
-Heh… pierwszy raz widzę cie takiego przybitego… - uśmiechnąłem się na momencik przystając. Charakter mi się zmienił, ale na serio…. Przestałbym być sobą, gdybym u teraz nic nie powiedział.  Wydawało mi się to już śmieszne. Śmieszyła mnie ta cała sytuacja. Jego pewnie wcale nie była ciekawsza. Przeszedł jeszcze kilka kroków do przodu po czym bez słowa zatrzymał się. Oho. Dziwna ta jego reakcja. Stałem do niego bokiem więc ciężko było mi stwierdzić co on właśnie robi. Tak więc po krótkiej chwili odwróciłem się do niego przodem. No i to chyba był jeden z wielu błędów, które popełniłem tego dnia. Nawet nie zdążyłem zareagować, kiedy ten obrócił się , złapał mnie za koszulkę i za chwilę przygniótł do ściany. Aż się zakrztusiłem. Pierwszy raz poczułem ta jego potwornie dużą siłę. Chyba był mega wkurzony.
-Co cie tak bawi gnoju… - warknął na mnie, i już za moment mogłem dostrzec jak jego ręka (a raczej pięść) ląduje prosto obok mojej twarzy. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Ja wiem, ze ten facet bardzo szybko się denerwuje, ale po raz pierwszy widzę go właśnie w takim stanie.
-Vanilla cie zostawiła ? – zapytałem wprost nieco uspokajając się. Skoro nie trafił za pierwszym razem, to już nie trafi w ogóle. Chyba jednak nie chciał wdawać się w bójkę.  Ojć… chyba mogłem jednak być trochę bardziej delikatny. Stwierdziłem to po tym jak szybko spuścił główkę jeszcze bardziej w dół, a po jego nosie spłynęła jedna pojedyncza łza. Musiało być naprawdę kiepsko, ale przecież… ja wczoraj przechodziłem to samo.
- Czy to, że cierpię tak bardzo cie… bawi ? – wymruczał znowu. Nie zamierzam się z nim wymieniać opiniami tutaj. Odepchnąłem go na tyle bym mógł się odkleić od tej ściany, pociągnąłem go za kołnierzyk koszulki w stronę swojego apartamentu. Nie protestował, a to dziwne. Wręcz wrzuciłem go do mieszkanka, i od razu za nim zamknąłem drzwi. Cinia chyba spała o nie było nikogo w salonie, a może.. poszła sobie ? Nie chciałem nawet tego przyjmować do wiadomości, ale z drugiej strony bałem się wejść do sypialni z obawą, że jej tam nie zastanę. – Po co żeś mnie tu przywlekł.. nie mam ci nic do powiedzenia… - prychnął jak takie małe dziecko. Oparł się plecami o drzwi i zacisnął rączki w piąstki. No co za bachor…
-Ta ? Chcesz, żeby cały ośrodek patrzył jak ryczysz z powodu dziewczyny ? – jak na mnie to na razie mówiłem bardzo opanowanym tonem. Nic nie odpowiedział. No i bardzo dobrze. Może w końcu dogadam się z tym beznadziejnym kolesiem, który potrafi tylko dobrze obijać mordy. Wszedłem w głąb salonu i ścignąłem maskę zakrywającą połowę mojej twarzy. Noszę ją cały czas więc stawała się czasami niewygodna.  – Co ci zrobiła, że jesteś w takim opłakanym stanie ?
- A co się z ciebie nagle zrobił taki psycholog ?  - no zaraz mnie zdenerwuje. Podszedłem do niego, złapałem go znów za koszulkę i zmusiłem do tego by spojrzał mi w oczy.
-Dlaczego ty jesteś takim trudnym dzieckiem, i nie dasz sobie pomóc kretynie !? – warknąłem tym swoim oziębłym tonem. Zaraz przestane być taki milutki. – Wcale nie staram ci się pomóc… zastanawia mnie czy ty też jesteś w takiej sytuacji co ja…
-Właściwie to czemu chcesz mi pomóc…. Przecież my…- za nim zdążył dokończyć: puściłem go i odwróciłem się tyłem.
-Bo mnie miał kto wspierać kiedy tego potrzebowałem, a ciebie… ma kto wspierać ? Wiesz.. tak naprawdę wiele nauczyłem się od tej głupiej blondynki. Między innymi tego czym są uczucia. Nie zamierzam traktować ludzi tak jak sam nie chciałbym być traktowany, więc albo powiesz mi o co chodzi, ale będziesz siedział z tym wszystkim sam.
Heaven nic na to nie odpowiedział, jednak podniósł dobrowolnie głowę i spojrzał na mnie. Te zapłakane czerwone oczy. Z jednej strony niech ryczy… a drugiej…. Dlaczego mi to tak przeszkadza ?
-Ona… zdradziła mnie. To znaczy… pocałował ją inny chłopak. – zsunął się po ścianie i usiadł sobie w kącie. Niech sobie siedzi jak mu tam lepiej. – A ja nie chce się nią z nikim dzielić….
Teraz jak go tak słuchałem to naprawdę jak duże dziecko. Hehe. Tak wiele nas różni. Przypomniała mi się też sytuacja jak to mój brat przystawiał się do Cinii, ale tylko z tego względu by zrobić na złość mi. Siwo włosy rozwinął nieco temat, a ja wcale nie zamierzałem mu przeszkadzać.
- Skoro to ona cie zdradziła. To ty ją zostawiłeś… to była twoja decyzja, więc czemu jej żałujesz.
-Ja tego nie chciałem! Ona mnie sprawdzała…. Miałem wrażenie, że robi to specjalnie….. – przeszkodził mi wtrącając się w moją wypowiedź. Wielki szacunek, że pomimo tego, że z jego oczu cały czas ciekły łzy on nadal mówił i nie wyglądało na to żeby miał się zawahać.
-Myślisz, ze gdyby cie kochała to zrobiła by to specjalnie ? Nie sądzę. Skoro rzeczywiście było tak jak powiedziałeś to ona cierpi równie bardzo jak ty. Zawsze jesteś takim egoistą ? Co jej jeszcze powiedziałeś… bo sądząc po twoich genialnych pomysłach i ciętym języku to nieźle ja nawyzywałeś…. 
-Powiedziałem…. Powiedziałem, że żałuje wszystkiego co miało związek z nią. Że się w niej zakochałem, że…. – i w tym momencie nie dokończył ponieważ zacisnął zęby by jeszcze bardziej się nie rozpłakać.  No to nieźle jej dowalił. Podejrzewam, że sam bym się załamał, gdyby Cinia powiedziała do mnie coś takiego.
-Wiesz…. Rene kiedyś pocałował Cinie… - spojrzałem w okno, kiedy zauważyłem zdziwienie w jego oczach. Tak. Teraz ja się będę odzywał. – Mi też nie było z tym najłatwiej. Było mi cholernie przykro zwłaszcza, że on jeszcze jako mój brat zrobił to celowo by sprawdzić moją reakcje. – kiedy tak mówiłem chłopak przyszedł bliżej i usiadł na fotelu wycierając mokre policzki. Heh chyba musiał dostać z liścia bo jego twarzy po jednej stronie była bardziej czerwona niż po drugiej. Czułem się jak ojciec prawiący kazanie synowi. – Mimo wszystko nigdy na nią nie krzyczałem.. przynajmniej nie robiłem tego celowo, chyba, że naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi. Nie jesteśmy razem… mimo wszystko ciągle coś nie pozwala mi od niej odejść… oddalić się… i mimo wszystko…. Mimo tych wszystkich kłótni nigdy nie żałowałem że ją kocham. Wręcz przeciwnie… chciałbym żeby została ze mną do końca, ale nie zupełnie wiem jak mam się zachowywać by tego dokonać.
To co powiedziałem chyba do niego dotarło bo schował twarz w dłoniach. Debil. Sam przecież wybrał, czyż nie…? Wstałem z kanapy i przechodząc obok niego (w końcu chciałem sprawdzić czy Cinia rzeczywiście tu jest) stuknąłem go w łep.
-Wybrałeś własną dumę, zamiast dziewczyny która cie wspierała przez cały ten czas, wybaczała i starała się zrozumieć. Gdzie ty w sobie widzisz mężczyznę? – mruknąłem idąc dalej. Wtedy tez podniósł głowę i chyba patrzył gdzie zamierzam pójść. Sięgnąłem za klamkę, i już chciałem otworzyć drzwi kiedy to one same się otworzyły, a z sypialni wyleciała Cinia w mojej koszulce. Niech jeszcze mi powie, że nie ma pod nią bielizny to chyba ją poćwiartuję. Przykleiła się do mnie praktycznie przewracając nas. Chwila… dlaczego ona tez płacze ? Nie no teraz to byłem w jeszcze większym szoku. Co tu się do cholery dzieje.
-Zostanę z tobą do końca… - podniosła główkę i uśmiechnęła się szeroko. Tak promiennego uśmiechu z jej strony nie widziałem już dawno. Wszystko słyszała prawda ? Głupia dziewucha oduczę ją podsłuchiwania. Za nim odpowiedziałem to ta ujęła moją twarz w dłonie i pociągnęła w dół. Bardzo szybko złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Zrobiła to tak szybko, że przez chwilę nie wiedziałem jak mam się zachować. Czy to odwzajemnić czy wręcz przeciwnie. Nie zamknąłem oczu przez co kontem zerknąłem na Heaven’a. Najpierw był wpatrzony w nas, ale gdy zorientował się, że na niego patrzę: natychmiast się odwrócił. W sumie to przykre… ale w tamtym momencie zachciało mi się śmiać. Teraz widzi co znaczy „mieć”, a „nie mieć” takiego kogoś jak w moim przypadku była Cinia. Widziałem taką ogromną zazdrość w tym spojrzeniu. Dostrzegałem to, że właśnie w tej chwili kiedy zobaczył moje małe szczęście wybiegające z sypialni zaczął żałować tego co powiedział i przypomniał sobie jak ważna dla niego była Vanilla. Jeszcze przez chwilę skupiłem się na Cinii, ale kiedy się odsunęła jak zwykle opieprzyłem ją za paradowanie w samej koszulce i odesłałem do sypialni. Normalnie gdybyście widzieli jak zmierzyła Heaven’a. Ona go musi bardzo nienawidzić. Ten wzrok mówił co najmniej „Tknij mojego Riuki’ego a cię wykastruje w najgorszy, najbardziej bolesny możliwy sposób”. Zachichotałem pod nosem opierając się o drzwi od sypialni. To tak na wszelki wypadek, gdyby przyszło jej do głowy kolejne wyjście stamtąd.
-Zazdrosny jesteś co ? Chciałbyś by teraz Vanilla zrobiła to samo ? – odpowiadał mi tylko ciszą – Co zamierzasz jej powiedzieć ? Chyba, ze zamierzasz to tak zostawić, bo nie sądzę, że po tym co powiedziałeś będzie chciała choćby na ciebie spojrzeć….
-Ale przecież to nie tylko moja wina. To ona..
-Ty w ogóle masz tam coś pomiędzy tymi nogami ? – złapałem się za głowę bo po prostu te jego odpowiedzi mnie już rozśmieszały. Poziom 5-latka.  – Myślisz, że ona do ciebie przyjdzie ? Może faktycznie cie zraniła, ale jak ty bardzo zraniłeś ją po tym swoimi słowami. Zmieszałeś z błotem dziewczynę która kochasz. Więc albo się ruszysz, albo ktoś inny sprzątnie ci ją z przed nosa…


( Heaven, Cinia ? Riuki psychologiem część 1 :’) )

poniedziałek, 14 września 2015

Od Heaven'a CD Vanilli

Przez chwile myślałem czy aby się nie przesłyszałem. Przecież to nie ja się zabawiam z innymi dziewczynami. Gdybym to ja ją „zdradził” ona także by mnie wywaliła z pokoju, ale jeszcze przed tym spoliczkowała. Jedyne czego nie byłem w stanie zrozumieć był fakt dlaczego od razu mi nie powiedziała, że to był jedynie pocałunek, tylko specjalnie czekała aż się zdenerwuje i powyzywam w najgorszy, możliwy sposób. Sprawdzała mnie? To oczywiste, że nie panuje nad swoimi emocjami, a ona doskonale o tym wie. Ehh...
Doskonale słyszałem ostatnie słowa Vanilli, przez parę sekund stojąc nieruchomo z twarzą praktycznie przyklejoną do drzwi i zastanawiając się co na to odpowiedzieć.
- Mogłaś od razu powiedzieć, a nie specjalnie mnie trzymać do ostatniej chwili, a teraz udawać pokrzywdzoną! – powiedziałem wciąż podniesionym tonem.
Nie zamierzałem się uspokajać, nie czułem się winny za to co zrobiłem, ponieważ nie było to moją winą. Czekałem na odpowiedź, lecz spodziewałem się, iż takowej nie otrzymam. W zamian usłyszałem tylko ciche szlochanie, najwyraźniej moje słowa dotarły do dziewczyny wyjątkowo mocno.
- Nienawidzę cię... – moich uszu dobiegł ledwo słyszalny szept. – Żałuję, że się w tobie zakochałam... Po prostu idź i już nigdy nie wracaj!
W tamtej chwili poczułem jakby ktoś ponownie dotkliwie poranił moje serce. Dokładnie tak samo jak wtedy gdy owe wyrazy po raz pierwszy wyszły z ust Atshushi. Ale w tamtym momencie nie zamierzałem płakać, duma oraz manipulująca umysłem złość mi na to nie pozwalały. Zacisnąłem dłonie w pięści, układając jedną z nich na drewnianych drzwiach i lekko w nie uderzyłem.
- Vanilla, daj spokój! Otwórz mi. – rzekłem już nieco spokojniej.
- Jesteś głuchy czy tylko głupi?! Nie słyszałeś?! Wynoś się stąd!
- To nie ja to wszystko zacząłem! To przez ciebie teraz jest jak jest! Skoro już ci nie wystarczam to trzeba było powiedzieć, a nie umawiać się z innymi za moimi plecami! Myślałem, że jesteś inna, ale się przeliczyłem.
Ledwo skończyłem, a zagroda nas oddzielająca otworzyła się z błyskawiczną prędkością. Zobaczyłem zapłakaną twarz Vanilli i spływające po niej strumienie łez. Nie zdążyłem nawet dobrze zareagować, gdy zobaczyłem jej dłoń przed własną twarzą, która następnie uderzyła mnie w policzek tak mocno, że aż się zachwiałem na nogach. Nagle czas spowolnił, a obraz na sekundę zrobił się czarny. Spojrzałem na ukochaną z takim zaskoczeniem w oczach, że chyba i w nich pojawiły się znajome wszystkim krople, nadające ślepiom charakterystycznego blasku.
- Ałł... – jęknąłem cichutko, przystawiając ręke do zaczerwienionego na wskutek uderzenia miejsca.
- Nigdy więcej na mnie nie krzycz. – odparła nieziemsko spokojnie, podejrzewam, że nie miała siły się ze mną użerać po tym wszystkim co powiedziałem – I nigdy więcej  nie pokazuj mi się na oczy. Nie masz prawa mówić o mnie takich rzeczy, rozumiesz?! Żałuję... żałuję, że cię poznałam. Żałuję, że w ogóle zakochał się we mnie ktoś taki jak ty!
Mówiła takie przykre rzeczy, lecz ja nic na nie nie odpowiadałem. Ten cios tak skutecznie mnie uciszył, że wątpiłem czy kiedykolwiek jeszcze będe w stanie się odezwać. Obserwowałem ruchy jej ciała i posturę, wyrażającą jedynie ogromny żal. Żal o to jak obrzydliwie i niesprawiedliwie ją oceniłem. Być może tak właśnie jest, ale nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Po prostu stałem i patrzyłem na nią dopóki nie skończyła, a potem jedynie westchnąłem. Chciałem powiedzieć cokolwiek, ale tylko stałem nieruchomo, czując rozsadzający wewnętrznie ból. Naprawde poczułem jej uderzenie chociaż to teoretycznie oraz praktycznie niemożliwe. A jednak... miała w sobie coś takiego, że każdy ruch blondynki potrafił mnie ranić. Zresztą... z wzajemnością jak zdążyłem się zorientować.
- Vanilla ja... – wystawiłem rękę, aby dotknąć jej ramienia, ale odepchnęła ją szybkim ruchem.
- Nie dotykaj mnie! Obiecałeś mi coś, pamiętasz? Obiecałeś, że nie będę przez ciebie płakała, a teraz co właśnie robię? Jesteś żałosny, Heaven... – po tym nie powiedziała już niczego więcej.
Po prostu wróciła do apartamentu, uprzednio zamykając za sobą drzwi na klucz. Dopiero uświadamiając mi moją własną obietnicę coś w szczątkowej ilości dotarło do mojego tępego łba. Było mi przykro i czułem wstyd przed samym sobą. Ale to też nie była jedynie moja wina. To znaczy... gdyby nie ruch Vanilli taka sytuacja w życiu nie miałaby miejsca. Westchnąłem raz jeszcze, tym razem głośniej zanim ostatecznie opuściłem teren budynku mieszkaniowego. Potrzebowałem ochłonąć, przemyśleć sobie to co się stało. Nie sądziłem, że ona jest zdolna wpaść w taki szał, odważyć się mnie uderzyć. Musiałem naprawde okazać się skończonym dupkiem i skurwielem, skoro doprowadziłem ją do tak opłakanego stanu.


Pośpiesznie przeczesałem włosy palcami, rozglądając się po najbliższej okolicy. Byłem wyciszony i nie miałem ochoty widzieć kogokolwiek. Jak na złość wprost przed sobą dostrzegłem Riuki’ego krączącego krętą ścieżką ciągnącą się wzdłuż zielonych alejek. Znajdował się może jakieś sto metrów ode mnie. Zajebiście, kurwa... tylko jego mi tutaj jeszcze brakowało. Jeżeli za zamiar znów mi docinać to bez wahania obije mu tą dziecinną buźkę. Ku własnemu zdziwieniu on też nie wydawał się być skory do ostrej wymiany zdań. Szedł z głową spuszczoną w dół, podobnie jak ja teraz. Przekłnąłem głośno ślinę idąc prosto w jego kierunku i mając cichą nadzieję, iż uda mi się go wyminąć bez zbędnej gadaniny. To dziwne jaką los potrafi być zasraną, bezwzględną dziwką... Stykając się ze srebrnowłosym praktycznie ramię w ramię, musiał otworzyć tą swoją jadaczkę i się odezwać. Czułem, że ten dzień jednak może być jeszcze bardziej do dupy...

<Vanilla?>

Info :*

Taka malutka aktualizacja bloga, gdyż nie miałam żadnego większego pomysłu na nowy szablon. No trudno teraz będzie na razie taki beznadziejny. W każdym razie chciałabym poruszyć bardzo ważną kwestie odnośnie zawieszenia Rimear. Moi drodzy… zastanawiam się…. Ile osób na tym zacnym blogu zna mnie do tego stopnia by stwierdzić u mnie depresje xDDDD no po prostu padłam. Lekarze się znaleźli. Dobra nie będę rozwodzić się na temat anonimów, bo oni to już widzę, że przechodzą samych siebie.  W związku z tym, że nie potraficie wykorzystać dobroci administratorek i czegoś takiego jak „wasze pomysły” ta opcja zostanie bezpowrotnie usunięta z bloga a wasze zdanie co do nadchodzących zmian będzie ograniczone. Nie martwcie się! Bardzo podbudowały mnie wasze komentarze pod ostatnim postem Miętusa i stwierdziłam, że może jeszcze jakiś czas z wami zostanę. Tym samym Rimear NEWS nabędzie całkiem nowego znaczenia gdyż teraz wszyscy (chętni i ci którzy NALEŻĄ do bloga) otrzymają prawa autorskie i wszyscy będą mogli tam zamieszczać swoje informacje, pytania odnośnie bloga. Dzięki temu powstanie całkiem nowy rodzaj społeczności na Rimear i myślę, że chętniej będziecie wymyślać nowe eventy. Uwagę chce jeszcze zwrócić na „rygor” jaki rzekomo tutaj panuje. Słuchajcie. Nie będę nikogo oszukiwać, że rygor się dla was w ogóle nie zmniejszy a wręcz przeciwnie… jeszcze się wzmocni! Po prostu skończyło się już proszenie o posty i tak dalej. To jest w waszym interesie, a dołączając do bloga zobowiązaliście się do pisania przynajmniej jednego posta na dwa tygodnie w tym Sigmy jeszcze częściej. W takim razie możecie mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie bo zgodnie z tym co napisałam powyżej po dwóch tygodniach mam prawo czepiać się i upominać o posty. Dziękuję za uwagę. Dzięki właśnie tak żelaznym zasadom ten blog jeszcze nie upadł i nie zamierzam ich zmieniać z kaprysu jakichś przypadkowych anonimów.
~~~
Specialny Quest jako tako nie zostanie podsumowany, ponieważ troszeczkę o nim zapomniałam. Wszystkim porozdzielam punkty zgodnie z tym co zostało napisane na Rimear News.
~~~
Proszę o wysyłanie mi na pocznie howrse swoje e-mail'e, gdyż będę je dodawać na RCN. Wszystkich szczegółów już nie długo dowiecie się tam. Na czym to będzie wszystko polegało i po co to...
~~~
+ To ostatnia szansa, żeby zostawić swoje postacie na blogu. Jak już mówiłam wszystkie inne, których imiona nie zostaną wymienione w komentarzach zostaną usunięte.

~Tavv

niedziela, 13 września 2015

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Utkwiłam spojrzenie w jego oczach, lekko się rumieniąc. Jednak po chwili zarumieniłam się jeszcze bardziej, kiedy te słowa bardziej do mnie dotarły. Oparłam swoją główkę na jego ramieniu, żeby ukryć swoje szkarłatne rumieńce które rozpalały moją skórę na całej twarzy. Niby taki zwykły komentarz, drobnostka, a sprawiła, że jakoś tak zrobiło mi się miło.
- To miłe… dziękuję. – uśmiechnęłam się teoretycznie sama do siebie, ponieważ nie był w stanie tego zobaczyć.
Znowu przybliżył się do mnie, noskiem dotykając skóry na mojej szyi. Nie wiem czemu ale miałam głupie wrażenie, że zaraz mnie ugryzie. Z jednej strony nie miałabym nic przeciwko temu, a z drugiej nieco się obawiałam. Tak jakbym zapomniała jakie to uczucie. Zesztywniałam czekając na to co zrobi.
- Cinia… wszystko ok? – zapytał cicho a jego głos lekko zawibrował na mojej skórze.
- Tak, a dlaczego nie miałoby być okej? – odchyliłam głowę do tyłu, obdarowując go nieśmiałym uśmiechem.
Nie chciałam mu mówić tego, o czym przed chwilą myślałam. Na 100% a nawet więcej, nie dotknąłby mnie przez najbliższy tydzień o ile nie na dłużej. Z drugiej strony czułam się też źle, okłamując go. Chciałam być wobec niego całkowicie szczera, ale coś mi to nie wychodzi. Może to lepiej dla niego? Ponieważ zrobiłam dziwną minę, nie odzywał się. Chyba nie do końca był przekonany co do moich słów, żeby go nieco uspokoić pogłaskałam go po policzku. Nie za bardzo spodobało mu się takie ‘’udobruchanie’’ ale nic nie powiedział. Może postanowił to przemilczeć. Cmoknęłam go w usta, żeby sobie przypomnieć jak smakują. Przez ten dosyć tak naprawdę krótki czas… zdążyłam za nim zatęsknić. Wczepiłam palce w jego gęste białe włosy i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Plecy wygięłam w łuk jak jakiś kot i tak postanowiłam sobie posiedzieć, w ciszy wsłuchując się w jego bicie serca. Uspakajało mnie. Chłopak dosyć niepewnie, położył rękę na moich plecach, zjeżdżając nią nieco w dół ale też nie za nisko.
- Sam nie wiem… - szepnął – teraz wszystko jest takie dziwne.
- Ta… nie musisz mi o tym przypominać – zsunęłam się z jego kolan. – Tak jak mówiłam wcześniej, podłoga jest zimna.
- Nie mówiłaś tego, pytałaś się o to.
- No to teraz to stwierdziłam – mimowolnie się zaśmiałam przymykając przy tym oczy.
Podałam rękę chłopakowi, ale nie skorzystał z mojej pomocy. Wstał sam, nie jestem znowu aż taka słaba chociaż fakt, nie uniosę go. Jak on to robi, że wygląda na anorektyka a jest takim klockiem?

(Riuki? czas się opłacić za wszystkie komenty skierowane do Cinii w kwestii wagi XD)

sobota, 12 września 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Co ona może zrobić, żebym poczuł się szczęśliwy ? Chyba nic takiego już nie da się zrobić. Byłem szczęśliwy do czasu kiedy nie musiałem powiedzieć kilka przykrych słów skierowanych właśnie do dziewczyny. To było straszne i już nigdy nie  chciałbym przeżywać tego samego. Tak naprawdę tęsknota za jej ciepłem, za jej ustami za jej dotykiem dopadła mnie już wczoraj. Dopadła mnie już w nocy…. Ale nic nie mogłem z tym zrobić. Dobrze wiedziałem, że gdy znowu się do siebie zbliżymy choć na moment – to nie skończy się dobrze.
-Znowu zrobiłeś się taki jak byłeś. Wróciło wszystko do normy a jednak…. Nie mogę patrzeć na to jak cierpisz. To jest tak cholernie widoczne, że nawet sobie nie wyobrażasz. Normalnie nikt inny by tego nie zauważył, ale ja siedząc z tobą praktycznie cały swój czas już nie umiem tego przeoczyć.
-Wiem o tym, ale wcale nie oczekuję, że coś z tym zrobisz. Ja też byłem nieznośny swego czasu, tez powiedziałem kilka słów za dużo i sama przez to cierpiałaś, więc czemu miałabyś teraz…
-Bo cie kocham idioto ! – warknęła na mnie, jednocześnie uderzając mnie pięścią w klatkę piersiową. Z jej oczu popłynęło kilka łez. Już chyba nie mogła dłużej wytrzymać. Znowu ryczy i … znowu przeze mnie. – Dlaczego tak ciężko jest ci to zrozumieć… dlaczego ty nie …. Riuki…. Czy ty mnie jeszcze kochasz ? –zapytała w końcu troszkę się odsuwając. Jej zdania były teraz tak strasznie nie zrozumiałe. Nie potrafiła nawet ich poprawnie ułożyć. Czy to przez duże zdenerwowanie? Wycierając rączką łezki podeszłą do mnie i złapała mnie za rękę. Z jednej strony zrobiło mi się aż ciepło. Czułem się taki.. kochany ? To znaczy… wcześniej też się tak czułem, ale przez ostatnie kilka wydarzeń jakoś straciłem to uczucie.
-…Kocham…. – szepnąłem robiąc krok w jej stronę i przytulając ją do siebie. Odgarnąłem grzywkę z jej czoła i delikatnie je ucałowałem.- Nigdy w życiu nie kochałem tak bardzo żadnej dziewczyny. Nigdy w życiu nie kochałem żadnej oprócz ciebie… i nie wiem czy tak łatwo mógłby się pozbyć tego uczucia…

Cinia jakby na moment zaciął się i wsłuchała w moje słowa. Zarumieniła się.. znowu. Heh, ale w sumie to słodkie. W jednej chwili pociągnęła mnie za koszulkę w dół i stanęła na palcach. Nawet nie zdążyłem zareagować i dlatego też wylądowałem zaraz na ziemi. Jednak ona troszkę waży, żeby czasem jej nie obrazić.. xD. Chyba po raz pierwszy w życiu byłem tak zszokowany jej śmiałą reakcją. Zazwyczaj to tylko czasami miała takie odpały, że rzucała się na mnie i mnie całowała. Przez to wszystko moje oczka zamiast się zamknąć rozszerzyły się jeszcze bardziej. W końcu jednak odpuściłem. Położyłem się na podłodze, gdyż i tak już praktycznie leżałem, a w takiej pozycji jak jeszcze Cinia na mnie siedziała było mi trochę niewygodnie. Moje plecy zetknęły się z zimną podłogą, a usta – z ciepłymi wargami Cinii. Tak jak ja nie chciałem jej pocałować, to czemu niby ona ma tego nie zrobić, co nie ? Bardzo rzadko zdarza się żeby Cinia była w krótkich spodenkach czy ogólnie w spodniach. Tym razem jednak zrobiła wyjątek, ale tak wlwłaściwie nie wiem dlaczego. Z czasem nasze pocałunki stały się spokojniejsze, ale zarazem bardziej namiętne. Wsunąłem końcówki palców pod jej bluzkę i zetknąłem się z jej ciepłą skórą. Zaraz sobie jeszcze coś pomyśli głupia.
-Nie jest ci tak zimno na tej podłodze?- zapytała na chwilę przerywając. Podniosła się i teraz usiadła na moich biodrach. Mniej więcej można powiedzieć że również usiadłem podpierając się z tyłu rękami. Założyłem się do jej szyi, przymknąłem oczy, a na koniec zetknąłem swoje wargi z jej wrażliwą skórą.
-Ładnie pachniesz...-kompletnie zignorowałem to co mówiła wcześniej. Za bardzo odwracało moją uwagę jej ciało. Nie w takim zboczobym sensie oczywiście.
-Chodzi ci o krew? Jesteś głodny...
-....twoje perfumy... Zawsze tak ładnie pachniesz.- stwierdziłem po czym odchyliłem się by spojrzeć w jej rubinowe oczy.

(Cinia?)
Layout by Hope