poniedziałek, 14 września 2015

Od Heaven'a CD Vanilli

Przez chwile myślałem czy aby się nie przesłyszałem. Przecież to nie ja się zabawiam z innymi dziewczynami. Gdybym to ja ją „zdradził” ona także by mnie wywaliła z pokoju, ale jeszcze przed tym spoliczkowała. Jedyne czego nie byłem w stanie zrozumieć był fakt dlaczego od razu mi nie powiedziała, że to był jedynie pocałunek, tylko specjalnie czekała aż się zdenerwuje i powyzywam w najgorszy, możliwy sposób. Sprawdzała mnie? To oczywiste, że nie panuje nad swoimi emocjami, a ona doskonale o tym wie. Ehh...
Doskonale słyszałem ostatnie słowa Vanilli, przez parę sekund stojąc nieruchomo z twarzą praktycznie przyklejoną do drzwi i zastanawiając się co na to odpowiedzieć.
- Mogłaś od razu powiedzieć, a nie specjalnie mnie trzymać do ostatniej chwili, a teraz udawać pokrzywdzoną! – powiedziałem wciąż podniesionym tonem.
Nie zamierzałem się uspokajać, nie czułem się winny za to co zrobiłem, ponieważ nie było to moją winą. Czekałem na odpowiedź, lecz spodziewałem się, iż takowej nie otrzymam. W zamian usłyszałem tylko ciche szlochanie, najwyraźniej moje słowa dotarły do dziewczyny wyjątkowo mocno.
- Nienawidzę cię... – moich uszu dobiegł ledwo słyszalny szept. – Żałuję, że się w tobie zakochałam... Po prostu idź i już nigdy nie wracaj!
W tamtej chwili poczułem jakby ktoś ponownie dotkliwie poranił moje serce. Dokładnie tak samo jak wtedy gdy owe wyrazy po raz pierwszy wyszły z ust Atshushi. Ale w tamtym momencie nie zamierzałem płakać, duma oraz manipulująca umysłem złość mi na to nie pozwalały. Zacisnąłem dłonie w pięści, układając jedną z nich na drewnianych drzwiach i lekko w nie uderzyłem.
- Vanilla, daj spokój! Otwórz mi. – rzekłem już nieco spokojniej.
- Jesteś głuchy czy tylko głupi?! Nie słyszałeś?! Wynoś się stąd!
- To nie ja to wszystko zacząłem! To przez ciebie teraz jest jak jest! Skoro już ci nie wystarczam to trzeba było powiedzieć, a nie umawiać się z innymi za moimi plecami! Myślałem, że jesteś inna, ale się przeliczyłem.
Ledwo skończyłem, a zagroda nas oddzielająca otworzyła się z błyskawiczną prędkością. Zobaczyłem zapłakaną twarz Vanilli i spływające po niej strumienie łez. Nie zdążyłem nawet dobrze zareagować, gdy zobaczyłem jej dłoń przed własną twarzą, która następnie uderzyła mnie w policzek tak mocno, że aż się zachwiałem na nogach. Nagle czas spowolnił, a obraz na sekundę zrobił się czarny. Spojrzałem na ukochaną z takim zaskoczeniem w oczach, że chyba i w nich pojawiły się znajome wszystkim krople, nadające ślepiom charakterystycznego blasku.
- Ałł... – jęknąłem cichutko, przystawiając ręke do zaczerwienionego na wskutek uderzenia miejsca.
- Nigdy więcej na mnie nie krzycz. – odparła nieziemsko spokojnie, podejrzewam, że nie miała siły się ze mną użerać po tym wszystkim co powiedziałem – I nigdy więcej  nie pokazuj mi się na oczy. Nie masz prawa mówić o mnie takich rzeczy, rozumiesz?! Żałuję... żałuję, że cię poznałam. Żałuję, że w ogóle zakochał się we mnie ktoś taki jak ty!
Mówiła takie przykre rzeczy, lecz ja nic na nie nie odpowiadałem. Ten cios tak skutecznie mnie uciszył, że wątpiłem czy kiedykolwiek jeszcze będe w stanie się odezwać. Obserwowałem ruchy jej ciała i posturę, wyrażającą jedynie ogromny żal. Żal o to jak obrzydliwie i niesprawiedliwie ją oceniłem. Być może tak właśnie jest, ale nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Po prostu stałem i patrzyłem na nią dopóki nie skończyła, a potem jedynie westchnąłem. Chciałem powiedzieć cokolwiek, ale tylko stałem nieruchomo, czując rozsadzający wewnętrznie ból. Naprawde poczułem jej uderzenie chociaż to teoretycznie oraz praktycznie niemożliwe. A jednak... miała w sobie coś takiego, że każdy ruch blondynki potrafił mnie ranić. Zresztą... z wzajemnością jak zdążyłem się zorientować.
- Vanilla ja... – wystawiłem rękę, aby dotknąć jej ramienia, ale odepchnęła ją szybkim ruchem.
- Nie dotykaj mnie! Obiecałeś mi coś, pamiętasz? Obiecałeś, że nie będę przez ciebie płakała, a teraz co właśnie robię? Jesteś żałosny, Heaven... – po tym nie powiedziała już niczego więcej.
Po prostu wróciła do apartamentu, uprzednio zamykając za sobą drzwi na klucz. Dopiero uświadamiając mi moją własną obietnicę coś w szczątkowej ilości dotarło do mojego tępego łba. Było mi przykro i czułem wstyd przed samym sobą. Ale to też nie była jedynie moja wina. To znaczy... gdyby nie ruch Vanilli taka sytuacja w życiu nie miałaby miejsca. Westchnąłem raz jeszcze, tym razem głośniej zanim ostatecznie opuściłem teren budynku mieszkaniowego. Potrzebowałem ochłonąć, przemyśleć sobie to co się stało. Nie sądziłem, że ona jest zdolna wpaść w taki szał, odważyć się mnie uderzyć. Musiałem naprawde okazać się skończonym dupkiem i skurwielem, skoro doprowadziłem ją do tak opłakanego stanu.


Pośpiesznie przeczesałem włosy palcami, rozglądając się po najbliższej okolicy. Byłem wyciszony i nie miałem ochoty widzieć kogokolwiek. Jak na złość wprost przed sobą dostrzegłem Riuki’ego krączącego krętą ścieżką ciągnącą się wzdłuż zielonych alejek. Znajdował się może jakieś sto metrów ode mnie. Zajebiście, kurwa... tylko jego mi tutaj jeszcze brakowało. Jeżeli za zamiar znów mi docinać to bez wahania obije mu tą dziecinną buźkę. Ku własnemu zdziwieniu on też nie wydawał się być skory do ostrej wymiany zdań. Szedł z głową spuszczoną w dół, podobnie jak ja teraz. Przekłnąłem głośno ślinę idąc prosto w jego kierunku i mając cichą nadzieję, iż uda mi się go wyminąć bez zbędnej gadaniny. To dziwne jaką los potrafi być zasraną, bezwzględną dziwką... Stykając się ze srebrnowłosym praktycznie ramię w ramię, musiał otworzyć tą swoją jadaczkę i się odezwać. Czułem, że ten dzień jednak może być jeszcze bardziej do dupy...

<Vanilla?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope