wtorek, 7 lipca 2015

Od Natsume - C.D Mary [+18]

Przegonienie Haruki to prosta sprawa, raz przyjebać i koniec. Spojrzałem lekko zdziwiony na dziewczynę, była praktycznie naga a tej nadal gorąco? Ech ciekawe czy ja zdejmę z niej gatki to nadal jej będzie gorąco. Upewniłem się czy zamknąłem drzwi, może tym razem nikt mi nie przeszkodzi. Po czym powłóczystym krokiem podszedłem do dziewczyny. Ponownie przerzuciłem ją sobie przez ramię, ignorując to, że okładała mnie swoimi malutkimi piąstkami. Troszkę nie delikatnie położyłem ją na swoim łożu, przyglądając się jej piersią. Mary widząc to zasłoniła je z lekkim rumieńcem na twarzyczce. Nachyliłem się nad nią dotykając jej nóg przez materiał spodni. Cholernie mi zawadzały, toteż pozbyłem się ich. Dziewczyna skuliła nogi kiedy złapałem za gumkę jej majteczek. Ech nie chcę jej robić jakiejś nie wiadomo jakiej traumy, nawet w tym stanie potrafię zachować resztki milutkiego Natsume.
 - Tfoim zdaniem cuchem? - zaśmiałem się głupiutko - to wykompciaj siem ze mno - otarłem swój policzek o jej policzek.
Jakoś nie protestowała, widocznie tak była przerażona. Muszę chyba nieco poprawić tą drętwą atmosferę. Zostawiłem ją na chwilę sama, żeby pójść napełnić wodę w wannie. Kiedy cieplutka woda już się lała, oznajmiłem jej na swój sposób, że może już wejść do wody a ja zaraz przyjdę. No nie wierzę, że polazła tam bez dyskusji, aż taki jestem straszny? Niech się dziewczyna rozluźni! Wyjąłem z barku butelkę Malibu, nie przejmując się tym że nie mam żadnych dodatków do tego. Po kilku minutach wbiłem z rumem do łazienki, niestety woda sięgała jej już do piersi więc nie miałem na co popatrzeć. Szybko się rozebrałem i wskoczyłem do niej. Woda podniosła się na tyle, ze można już było spokojnie ją zakręcić. Podałem dziewczynie butelkę z trunkiem, ja nie mam już ochoty, wypiłem wystarczająco dużo. Powachąła zawartość niepewnie i wzięła malutki łyk krzywiąc się, nie wiem o co jej chodzi, dobre, kokosowe. Może żeby przekonać się czy następnym razem będzie lepsze, napiła się ponownie. I jeszcze raz i kolejny, aż wreszcie na jej twarz wstąpił lekki rumieniec. Oparłem się się wannę badawczo na nią spoglądając. Może już wystarczy? Nie żebym jej żałował hiehie.
 - Hosyć, bo sim utopisz tutej zara! - zabrałem jej butelkę odstawiając tak daleko, na ile pozwalała mi ręka.
 - Ejjjjj - zaczęła się rzucać wychlapując mnóstwo wody poza wannę. Co ona powódź chce zrobić!?
Złapałem ją za ramiona, przyciskając do siebie i namiętnie całując jej usta. Ze zdziwienia lekko je otworzyła, więc mogłem wsunąć język do środka. Przez chwilę się opierała, jednak alkohol zrobił swoje i już po chwili jej język przyłączył się do tego szalonego tańca. Kiedy odsunąłem się od niej posłałem jej łobuziarski uśmieszek. Teraz dam jej troszkę spokoju, zacząłem zmywać z siebie smród alkoholu, kątem oka cały czas jej się przyglądając. Temu jak również się myła siedząc na kolanach i jak co chwilę jej jędrne piersi wystawały poza powierzchnię wody. To, jak woda ścieka po jej zaróżowionych sutkach z cichym pluskotem. Nikt sobie nie wyobraża jak bardzo musiałem się powstrzymywać żeby jej coś nie zrobić w tej wannie.
 Kiedy woda zrobiła się już chłodna postanowiliśmy z niej wyjść, wyjąłem jakiś czysty ręcznik dla dziewczyny, sam zakładając sobie swój na głowę. Poczekałem tylko aż dziewczyna raz przetrze swoje ciało, więcej nie musiała. Podniosłem ją a ta cicho pisnęła, pocałowałem ja przy tym w kark mrucząc jej imię. Teraz leżała na łóżku całkowicie naga, jej ciało nadal było wilgotne od wody. Przejechałem językiem po jej udzie zlizując kilka kropelek wody, rączkami błądząc po drugim udzie dziewczyny. Wydała z siebie cichy jęk kiedy palcami prawej ręki dojechałem do jej pachwin. Uśmiechnąłem się słysząc jej uroczy głosik, podniosłem ją lekko i usadowiłem na swoich kolanach. Zarówno ona jak i ja byliśmy nadzy, więc dotyk jej nagiej skóry w moich intymnych okolicach wprawił mnie w podniecenie. Miałem na nią ochotę, poczuć ją dogłębnie... Ona o tym wiedziała, jednak po tym alkoholu już się nie powstrzymywała, wręcz przeciwnie. Cała zarumieniona ujęła moją twarz w dłonie i tym razem to ona mnie pocałowała. Nie dowierzając przez chwile siedziałem tak drętwy, aż wreszcie oprzytomniałem. Oddałem jej pocałunek z ogromną czułością, pasją.
 - Mary... Mary... - wymawiałem jej imię za każdym razem kiedy odsuwaliśmy się na ułamek sekundy by znowu złączyć nasze usta.
Kiedy zaczęło mi się to nudzić pchnąłem ją lekko do tyłu. Położyłem rękę na jej piersi zaczynając delikatnie pieścić jej sutek, drugiemu nie dałem jednak ani chwili spokoju. Przyssałem się do niego jak małe dziecko, wolną ręką zjechałem tam gdzie nie powinienem... ale kto mi zabroni. Wsłuchując się w jej głośne pojękiwania nie przestawałem, była taka cudowna... Odsunąłem się żeby spojrzeć jej w oczy i tym samym wyjąłem teraz mokre już paluszki.
 - Tesz masz ochotke ho? - polizałem jej obojczyk kładąc dłonie na biodrach. - zrobię to najdelikatniej jak potrafię, obiecuję.
Nie czekając na jej odpowiedź ostrożnie w nią wszedłem. Kiedy zobaczyłem że się skrzywiła, lekko się w niej poruszyłem, tak żeby mogła się do mnie przyzwyczaić. Przez pierwsze minuty było to bardzo powolne, w ogóle mnie do nie zadowalało. Dopiero kiedy przyspieszyłem i jej i mnie zaczęło to sprawiać jakaś satysfakcję.
 - Ciasna jhestess - cmoknąłem ją w usta. - boli?
 - Ju nie... - odwróciła główkę zaciskając usta żeby tylko przypadkiem jakiś jęk się z nich nie wydobył.
Widząc to uśmiechnąłem się od ucha do ucha i jeszcze bardziej przyspieszyłem, wchodząc w nią praktycznie cały. Tym razem już jęknęła, najgłośniej tego wieczoru. Co chwilę obdarowywała mnie tymi odgłosami i musze przyznać, że mi też zdarzyło się je raz czy dwa wydać.

(Mary?)

Od Mary - C.D Natsume

- Śmierdzisz alkoholem...- powiedziałam, gdy ten znów zaczął się do mnie nachylać jednak nie udało mu się zbytnio bo zaczęłam odpychać jego twarz - Jednak to był zły pomysł, by sprawdzić co tam u Ciebie hehe
- Maluś cos ti tiaka nidostpna - odsunął się ode mnie mierząc wzrokiem, a ja w tym czasie odsunęłam się na sam kraniec kanapy by być jak najdalej od niego
Szybko przeleciałam oczętami po miejscach gdzie znajdowała się reszta moja ubrań, żeby po nie iść i tym samym uciec stąd musiałabym slalomem biegać, a nie wypadało by tak pół naga wylecieć na zewnątrz bo też pewne to jest, że ten popapraniec znów coś będzie chciał mi zrobić. Skuliłam się i zerknęłam w stronę chłopaka, który wpatrywał się teraz w ścianę, chuchu szybko zmienia się jego osobowość. Może zapomniał o mnie i jeśli nie będę na razie wykonywać gwałtownych ruchów da mi spokój? Tak jest, ta taktyka była dobra.
- Maluś - gwałtownie się do mnie przysunął i przejechał palcem po mojej szyi, na co zareagowałam jak zwykle tym, że przez przekrzywienie główki przygniotłam mu palca i spadłam z kanapy na podłogę 
Zdezorientowana znalezieniem się w innym miejscu podniosłam głowę i zaczęłam spoglądać w wokół siebie.
- Maluś! - krzyknął przyciskając moją stopę do siebie, scena niczym z horroru jak ktoś jest ciągnięty przez kogoś w ciemny kąt
Od dziś zamykam się w sobie, żyje w świecie z schizami i do widzenia realny świecie. Ciągnięta za stopę próbowałam się czegoś uczepić, aż wreszcie natrafiłam na stolik, który zaczął wraz ze mną być ciągnięty. Natsume zaczął się na mnie wydzierać, że mu rozwalę mieszkanie, dość niewyraźnie mówił, więc tylko o niedemolowaniu mieszkania wyłapałam.
- Puść mnie! - krzyknęłam wierzgając nogami, które nagle stały się bezwładne i nie mogłam nic zrobić, przynajmniej nadal byłam uczepiona stołu 
Znajdując się centralnie przed wejściowymi drzwiami usłyszałam kroki zmierzające do pokoju, w którym się znajduję. Już miałam zawołać o pomoc, gdy napastnik zatkał mi ręką buzię i podniósł pod pachę jak jakąś lalkę, po czym prędko czmychnął w stronę szafy, wchodząc do niej i zamykając szybko drzwi. Pozbawiona narzędzi obrony szukałam w szafie jakiejś półki, którą mogłam ogłuszyć perfidnego zboczeńca. gdy już miałam uderzyć go wieszakiem przycisnął rękę do mojej twarzy, tak że praktycznie nic nie widziałam.
- Cichaj Maluś, chyba ni chcys by tfu sie na cibie rucilo - powiedział uchylając lekko drzwi do przodu i zerkając na to, kto wszedł do pokoju - O pac! To pzez nigo jestym w tokim stonie - jęknął 
Odpychając jego rękę posłusznie siedziałam cicho i zerknęłam przez otwór szafy by się przyjrzeć kto przyszedł nam przeszkodzić w tej cudownej chwili. Uchu, kolejny się kołysze i robi fikołki przez kanapę. Zauważa coś i sięga po to i zaczyna to obwąchiwać...chwila co?!
- C-co tam robi mój stanik!? - kopnęłam Natsume w kolano sprawiając, że wylądował na kolanach, a ja szybko zakryłam się dłońmi - Boże, czemu on wącha...
- Hehe latwe rospince - pociągnął mnie za rękę sprawiając, że się wywaliłam 
- Jak wytrzeźwiejesz to ... - nie dokończyłam, bo ten palant właśnie mnie pocałował
- Sa duzo gados - uśmiechnął się triumfalnie po czym wyszedł z szafy zostawiając mnie samą
Nie docierała do mnie to co się właśnie stało. Siedziałam w szafie, dopóki Natsume nie oznajmił, że mogę wyjść.
- Wiesz co, właściwie to tu gorąco..może by tak okna otworzyć? 

Morał z tego taki

[Natsume?]

Od Ani - C.D Nanami

Aż trudno mi uwierzyć, że nastała zima. Już tak długo znam cię z Nanami? I pomyśleć, że byśmy się nie spotkały gdybym nie znalazła się w ciemnej uliczce i zauważyła ją w pudełku. Na samo wspomnienie o tym wydarzeniu zaczynam się uśmiechać przypominając sobie moją reakcje. Z jednej strony byłam wystraszona bo myślałam, że to kot a tu nagle widzę dziewczynę o niebieskim kolorze włosów, ale też moja pasja do zwierząt się obudziła i normalnie byłam w siódmym niebie widząc kocią dziewczynę [brakowało krewki z nosa]. Spotkałyśmy się od czasu do czasu dając możliwość odpoczęcia od siebie, nie wiem co wtedy Nanami robiła bo ja byłam zajęta molestowaniem kotów, znaczy przygarniając je do swojego domu. Niby początek zimy, a z każdą chwilą na ziemi warstwa śniegu się podnosiła, dlatego wybrałam się opatulona w ciepłe ubranko na zewnątrz z dużym kartonem w rękach, gdy już panowała noc w ośrodku. Przemierzałam ciemne uliczki w poszukiwaniu biednych zwierząt, jednak to one mnie znalazły i po chwili szłam z pięcioma kotami w pudełku, a z jednym na głowie. Skoro chciał na mnie siedzieć nie będę odbierać mu tej przyjemności. Jeszcze dziesięć minut pochodziłam uliczkami świecąc latarką [ach ten strach przed ciemnością] i gdy już miałam wracać z kocią ekipą usłyszałam ciche mruczenie. Nie mogłam tego zignorować i od razu zagłębiłam się w mrok uliczki. Nie zastanawiając się dłużej odstawiłam trzymany karton w rękach i z kotem na głowie zaczęłam przeszukiwać stos kartonów w poszukiwaniu kociaka. Pięć par zielonych oczu wpatrywała się we mnie zza kartonu od czasu do czasu pomiałkując, zapewne już chciały dostać się do mojego domu.
- Już już, jeszcze jednego towarzysza wam znajdę i już idę - powiedziałam dalej przerzucając do tyłu puste kartony, mam nadzieję że nie zostanę przegoniona jak kiedyś, gdy chciałam wyciągnąć małego kociaka, który utknął w rynnie 
Po przerzuceniu prawie wszystkich kartonów, które okazały się puste wychodziło na to, że kotek siedzi w największym kartonie, który był przed chwilą na samym dnie piramidy kartonów. Otworzyłam pudło i od razu je zamknęłam nie wierząc własnym oczom. 
- Na-nami? - wykrztusiłam schylając się do ponownie otwartego kartonu, tym samym kot zleciał mi na twarz i pazurami wbił mi się w głowę na co syknęłam niezadowolona
Dziewczyna przetarła zaspane oczka i wpatrywała się z zwisającego zwierzaczka po chwili mówiąc coś, że "pierwszy raz widzę, by kot mówił i do tego zna moje imię" ściągając go ze mnie
- Ałć! - jęknęłam gdy kot puścił się mojej głowy i mogłam spojrzeć na dziewczynę - Czyś ty dobrze się czujesz?! Jest zimno na dworze a ty sobie nocujesz w kartonach!
- Ale ...
- Żadnych "ale"! Dawaj kota - zabrałam jej białego kota i wpakowałam do swojego kartonu, a po chwili zaczęłam tarmosić ramię dziewczyny by wylazła z pudełka, jednak ta zaczęła coś buczeć że nigdzie się stąd nie ruszy i mam sobie iść
Ale jestem uparta i teraz nie odpuszczę. Wywaliłam karton i tym samym dziewczyna wyturlała się na śnieg kichając i wpatrując się we mnie z miną niezadowolenia
- No chodź bo zamarzniesz - rzuciłam jej szalik swój i podniosłam pudełko z kotami czekając aż dziewczyna się podniesie
Trochę zeszło aż wreszcie się podniosła i musiałam ją popychać by szła dalej. Pewnie gdybym sobie już dawno poszła, z powrotem wlazła by do jakiegoś pudełka.

[Nanami?]

1000 POSTÓW !!!

Dobiło nam 1000 postów! Cieszmy się wszyscy! Skaczmy do góry! 
~ Miętus od Tavvy

Od Artis - C.D Ukyo

-Zależy czym jest to owe "to"-zaśmiałam się, jednak nie odsunęłam się od niego.
Tajemniczy uśmiech pojawił się na mych ustach. Czy to co jest obecnie między nami można nazwać "grą"? Czy zalicza się to już do innej strefy uczuciowej? Natychmiastowo jednak na bok odrzuciłam wszelakie myśli, które zaprzątały moją głowę. Nie był to czas na osądzanie i chłodną kalkulację.
Przybliżając się trochę oparłam swoje czoło o jego czoło i po chwili stykaliśmy się noskami.
-"To" może znaczyć na prawdę bardzo wiele, ale..nie..nie obraziłabym się na kontynuacje...
Przyjemne ciepło ogarnęło mnie całkowicie zabierając zmartwienia i chwilę takiej bliskości wypełniając nową, znacznie przyjemniejszą formą radości. Gdzie podziały się rumieńce i zawstydzenie na każdy mniej istotny ruch? Czyżby mi przeszło? Zapewne.
W tym momencie Ukyo uśmiechnął się lekko, a ja trochę bardziej przybliżyłam. Sekundę później już się całowaliśmy. Pocałunek był delikatny, aczkolwiek namiętny i stanowczy. Całkowicie się poddałam. Lekkość którą poczułam w tym momencie..Ta radość...To wszystko sprawiło, że moje nogi przemieniły się w watę nie mogącą utrzymać ciężaru ciała, ugięły się lekko. Czy kiedykolwiek byłabym zdolna do wyobrażenia sobie tej sceny? Nie..A teraz to po prostu się działo. Kolejne chwilę..Oderwaliśmy się do siebie, a on pogładził mnie po policzku. Uśmiechnięta przytuliłam się do chłopaka, a jego ramiona zamknęły mnie w silnym uścisku. Podniosłam głowę i spojrzeliśmy na siebie.
-No no piesku..-rzuciłam cichutko- To cała kontynuacja czy tylko jej początek?

(Ukyo?)

Od Nanami - C.D Ukyo

- Przygarnę, nie mam serca go zostawić... Ale jeśli ty chcesz go mieć to nie ma problemu - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Pomyślę... - powiedział, a następnie rozłożyliśmy wszystko na stole w pokoju.
My rozmawialiśmy na różne tematy jedząc ciasto, Stoaty łaził w pobliżu nas widocznie chętny do zabawy, a mały kotek spał smacznie na posłaniu. Taki był śpiący, że gdy Ukyo zaniósł mu mleko, tylko spojrzał, podszedł, napił się niewielkiej ilości, a następnie skulił się obok miski i zasnął. Gronostaj chłopaka podszedł do kotka, dotknął go ogonem i stał przy nim na niego patrząc. Kotek nie reagował, był widocznie bardzo zmęczony. Tylko spojrzał na Stoaty'ego, po czym zasnął ponownie.
Nasza rozmowa trwała dość długo, ponieważ kilka godzin. Dokładnie ile to nie wiem, ponieważ tak fajnie przebiegała rozmowa. Chciałam jeszcze trochę porozmawiać, ale robiło się już późno, więc nie chciałam już mu przeszkadzać. Gdy była chwila ciszy, powiedziałam:
- Chyba nie powinnam już wam zawracać głowy... Już późno, a pewnie chcecie się wyspać...

<Ukyo? Wybacz że tak krótko...>

Od Heaven'a - C.D Vanilli

Nawet nie wiem, kiedy Vanilla tak naprawde zasnęła. Zdradził mi to dopiero jej spokojny, miarowy oddech oraz ciche wzdychanie. Odchyliłem się do tyłu, a moje plecy dotknęły przyjemnie miękkiego materaca. Dziewczyna dosłownie leżała na mnie, lecz nie obudziła się pomimo zmiany pozycji przez jej ciało. Zdawałem sobie sprawę jak bardzo musiała być wykończona: nie tylko przeze mnie oraz całą tą sytuację: przeczuwałem, iż przez ostatnie dni z pewnością się nie wysypiała (jeżeli w ogóle była w stanie zasnąć). Dopiero teraz poczułem cholerne wyrzuty sumienia, że doprowadziłem ją do tak opłakanego stanu. Wszystko to skumulowało się wewnątrz i uderzyło w mój umysł z wyjątkowo siłą. Wstydziłem się sam przed sobą: tego kim się stałem oraz tego, że nie potrafię z nią rozmawiać nie wywołując przy tym choćby najmniejszej kłótni, która z biegiem czasu i tak przemieniała się w zażartą wymianę zdań. Teraz, kiedy czułem, że jest gotowa wybaczyć mi wszystkie te okropieństwa, chciałem pokazać jej, że jestem warty jej zaufania: chciałem stać się kimś lepszym.
Położyłem ją delikatnie zaraz obok siebie, wpatrując się z pasją z zaspaną twarzyczkę Sigmy. Uśmiechnąłem się delikatnie, przyglądając się temu uroczeniu widokowi.
- Dobranoc, Vanilla. – szepnąłem, odgarniając grzywkę z jej czoła i składając na nim skromny pocałunek.
Dobrze wiedziałem, że tej nocy nie dane mi będzie odpłynąć do Krainy Morfeusza. Zastanawiała mnie jedna rzecz: skoro Vanilla i Chiyo były siostrami to dlaczego zawsze widywałem tylko jedną z nich? Chiyo widziałem tylko ten jeden jedyny raz podczas wspólnej gry w butelkę, z której i tak niewiele pamiętam. Być może wyruszyła na jakąś tajemniczą misję poza teren ośrodka, a o której istnieniu nie miałem prawa wiedzieć?
Podniosłem się powolnym ruchem z łóżka, możliwie jak najciszej, żeby nie obudzić Atshushi. Zdążyłem się już przekonać, iż jej sen potrafi być niezwykle kruchy, a ona sama wyczulona jest na wszelakie, głośniejsze dźwięki. Stanąłem w miejscu, następnie przejeżdżając sobie ręką po twarzy – musiałem ochłonąć, przemyśleć sobie wszystko od początku. Spojrzałem za okno: zmierzchało już, świat powoli pogrążał się w ciemnościach. Miałem ochotę wyjść, pobyć chociażby przez chwilę sam ze sobą, ale... przecież nie mogę wiecznie uciekać przed kimś kogo kocham. Dotychczas bałem się oraz wycofywałem za każdym razem, kiedy w grę wchodziły uczucia nas obu, a do których nie zawsze łatwo było się przyznać.
~ Przynajmniej nie jest nudno. – przeleciało mi przez myśl.
Już miałem się uśmiechnąć, gdy zorientowałem się jak głupio mogłoby brzmieć to zdanie, gdyby było kierowane bezpośrednio do dziewczyny. Miała rację: ja naprawde zachowuje się jak duże dziecko. Zaproponowałem (moim zdaniem) chyba najlepsze rozwiązanie dla nas obu, lecz ona się nie zgodziła. Mówiła, że nie chce się pozbywać moich wad, bo to jestem prawdziwy ja. Skąd jednak mogę wiedzieć czy nie zmieniłbym się na lepsze będąc pozbawionym całej tej siedzącej wewnątrz złości? Ehh...
[...]
- ...Heaven? – usłyszałem cichy, zaspany, ledwo dosłyszalny głosik rozlegający się po pokoju.
Ah... no tak. Przysnęło mi się, a ja nawet nie byłem zmęczony. Bardziej chyba czuwałem, aniżeli spałem (nie byłbym w stanie usłyszeć czegoś tak cichego). Nie potrafiłem tak po prostu wrócić do swojego apartamentu, więc stwierdziłem, że zaszyje się gdzieś na drugim końcu pomieszczenia i postaram się nie zakłócać jej spokoju.
- Jestem tutaj. Potrzebujesz czegoś? – zapytałem, przecierając jedno z oczu.
- Nie... po prostu bałam się, że znowu gdzieś zniknąłeś. – mówiąc to, podniosła się do pozycji siedzącej – A ja nie chcę, żebyś mnie opuszczał.
Od razu do niej podszedłem i usiadłem naprzeciwko na krawędzi łóżka. Kiedy uniosła głowę z zamiarem spojrzenia na mnie, nasze spojrzenia się spotkały – wciąż gościła w nich tajemnicza nutka niezrozumienia, ale za to o wiele większego spokoju ducha.
- Dobrze się czujesz? Jest 4:00 nad ranem, normalnie nie budzisz się tak wcześnie. Znaczy... nie wiem o której godzinie zazwyczaj wstajesz, ale wydaje mi się, że raczej niewielu ludzi budzi się tak z własnej woli i...
- Nie martw się, jak na razie wszystko ze mną w porządku. – posłała mi leciutki uśmiech, a cień pochodzący od ciemności otaczającej pokój nieznacznie przysłaniał jej dziecinną twarzyczkę – W ogóle nie spałeś? Wyglądasz na zmęczonego.
Wiele razy już zdążyłem się przekonać, że Vanilla jest młodą, piękną, a przede wszystkim silną kobietą.  No i nie ukrywajmy... o sokolim wzroku. Chociaż nie potrafiła widzieć w ciemności to jednak teraz dostrzegła grymas przygnębienia  malujący się na mojej twarzy.
- Przemyślałem sobie słowa, które powiedziałaś mi parę godzin temu. Było w nich wiele rzeczy, które zrozumiałem dopiero teraz. Wiem, że nie jestem dobry w pocieszaniu czy dbaniu o to czy aby na pewno nie czujesz się przeze mnie zraniona bądź skrzywdzona, ale... jeżeli dasz mi tę ostatnią szasnę, obiecuję, że...
- Już to przerabialiśmy, Heaven. Nie chce się znowu denerwować. Dobrze wiesz, że twoje obietnice rzadko kiedy polepszają sytuację. Zrób to chociaż raz porządnie – pokaż, że ci na mnie zależy. Postępuj tak, żebym wreszcie bez obaw mogła uwierzyć w twoje słowa.
W odpowiedzi jedynie westchnąłem głośno. Nie wiedziałem już co na to odpowiedzieć. Może jednak nie staram się tak, jak myślę, że to robię. Jeżeli uda mi się sprawić, że Vanilla będzie potrafiła bez obaw mi zaufać to będzie moje największe, życiowe osiągnięcie. A to właśnie do niego tak uparcie dążyłem. Chciałem, żeby wreszcie widziała, że może mieć we mnie wsparcie, a nie tylko przystań przysparzającą wiele bólu.

<Vanilla?>

Od Rick'a - C.D Deavy

- Brawo Sherlocku…- mruknął cicho, biorąc łapczywy łyk wody- większość o tym wie, ja należę do tej większości. Wiedziałem jak tylko mnie tu na chama wpierdolili, a ja nie mogłem się na ten temat wypowiedzieć. Zgniótł pustą plastikową butelkę i spojrzał na niego obojętnie.
- Wiesz, może razem udałoby się nam stąd spieprzyć- powiedział śmiało chłopak, jakby bez cienia wątpliwości.
- Żeby nas zabili?- warknął Rick- Nie mam ochoty na takie zabawy dziecino- przeleciał go zamrażającym spojrzeniem. Rzucił na jego głowę ręcznik i wyszedł z pomieszczenia. Oparł się o ścianę i wyjął papierosa. Otworzył okno i zapalił. Wpatrywał się nerwowo w niebo. Zastanawiał się jakie to życie byłoby wspaniałe gdyby nie musiał tu przebywać 24 h na dobę, jednak gdyby wystawił nogę poza teren ośrodka, po sekundzie miał by kilka niepotrzebnych kulek we łbie. Po co miałby się narażać? Są jakieś plusy życia w takim miejscu. Sam nie wie jakie, ale jeszcze coś wymyśli.  Westchnął przy okazji wypuszczając dym. Wyrzucił niedopałek i z powrotem znalazł się w pomieszczeniu. Tam nadal stał ten chłopak. Wyjął z kieszeni gumę, wziął pastylkę w usta i schował. Zarzucił na ramię swoja czarną torbę z rzeczami.
- Rick- rzucił zza pleców i wyszedł, chowając rękę do kieszeni.
Wrócił do swojego ulubionego miejsca, czyli apartamentu. Wziął z kuchni coś do picia i włączył telewizor. Przełączał z programu na program, szukając czegoś, co chociaż w drobnym stopniu by go zainteresowało. Między przenikającymi obrazami zauważył znajomą twarz. To była twarz jego siostry. Wrócił na ten kanał. Okazało się, że się nie mylił. To była jego siostra. Rozmawiała z reporterami na temat jej nowej piosenki, gdy tylko Rick ją usłyszał zamurowało go. To był jego tekst. Ze złości zacisnął pięści i krzyknął :” Jebany kłamca!”, rzucając pilotem w plazmę. Na ekranie postało kilka pęknięć. Powalił się leniwie i zerknął na elegancki fortepian, będący tylko ozdobą w tym domu.  Podszedł do niego i przejechał palcem. Zebrało się na nim sporo kurzu ( Rick z serii: „ Perfekcyjna pani domu” xd)
 

Usiadł przy instrumencie i spojrzał zaciekawiony na klawisze. Dotknął jednego. W głowie zaczęła mu się układać melodia, którą zaczął przelewać na fortepian.
Przerwał mu dźwięk tłuczonego szkła. Dochodził on z kuchni.  Rick wstał i chwycił za nożyk, który miał  w kieszonce koszuli. Po cichu podszedł do miejsca. Wparował tam i przycisnął przedramieniem włamywacza. Już chciał się na niego rzucić z nożem, gdy zobaczył, że to chłopak z siłowni. Przycisnął go mocniej do zimnej ściany i zmarszczył brwi.
- Czego chcesz? – warknął.- Czemu do cholery wparowałeś mi do domu i skąd wiesz, gdzie mieszkam?
Przeszył go zabójczym wzrokiem.

<Deavałke? Nie ma tak łatwo c: >

Od Natsume - C.D Mary [+12]

 - Harukaaa, daj mi spokój - warknąłem starając się wyrwać temu chłopakowi, jednak bezskutecznie. Już się uparł i postawił na swoim, więc nie mam nic do gadania.
Jakoś nie mam ochoty iść z nim znowu na piwo, nie po tym co stało się ostatnio. Po prostu miałem zamiar już wrócić do apartamentu i mieć spokój na resztę wieczoru. Ale nie, ja musiałem mieć takie fartowne szczęście i natrafić na Haruke który wybierał się na imprezę a, że brunet był dla mnie tak przyjacielski postanowił mnie zaprosić. Żartowałem, po prostu nikt go nie lubi i nie miał z kim pójść, więc żeby nie wyglądać jak ofiara losu zaciągnął mnie ze sobą. W sumie to nie było sensu mu się opierać, więc po kilku minutach szedłem już spokojnie. Nie lubiłem pić, nie ze względu, że mi to nie smakowało. W kwestii smaku nie było nic dziwnego i nie mogłem się do niczego przyczepić. Chodziło mi tu raczej o moje dziwne zachowanie. Nie potrafiłem tego kontrolować, zawsze traciłem moje opanowanie i spokój. Stawałem się nieznośny, głośny i sprośny (kurde jakie rymy kiekie). A Haruka wiedział o tym tak dobrze, jak nikt inny, przecież sam kiedyś uczestniczył ze mną w piciu. I Heaven którego teraz brakuje, ale może to lepiej. Vanilla by go zastrzeliła za kolejne szwędanie się z nami i przy okazji wykastrowała mnie i Haruke. No ale wracając do zabawy. Wybraliśmy pierwszy lepszy klub, w którym można by się było bawić do upadłego. Ludzi było dosyć sporo i to już mocno wypitych. Przynajmniej nie będzie jak ostatnio, że tylko my byliśmy wypici a reszta ludzi uciekała, bojąc się tego co wyczynialiśmy. Tutaj każdy zachowywał się jak chciał, w prawdzie nadal się wahałem, czy nie ogłuszyć troszkę wyższego ode mnie chłopaka i nie uciec. Jednak ostatecznie ten widok dodał mi troszkę pewności siebie, może nie będzie aż tak bardzo źle?
 Było gorzej niż przewidywałem, siedząc teraz w kącie obściskiwałem się z Haruką który głupiutko chichotał. Odkleiłem się na chwilę od niego, z szerokim uśmiechem. Zatoczyłem fikuśny krąg na policzku Haruki swoim palcem i już miałem z powrotem wpić się w jego usta, kiedy ten z głośnym śmiechem zbiegł z miękkiego siedzenia.
 - Ha jusz whracam esz? Bajbaj - pomachał mi rączką, puścił całuska i chwiejnym krokiem udał się do siebie.
Ja sam nie siedziałem tam długo, wypiłem jeszcze jednego mocniejszego drinka i kiedy poczułem że większa ilość alkoholu grozi mi opróżnieniem żołądka postanowiłem wyjść. Nie do końca wiedziałem, gdzie mam iść ale wreszcie trafiłem do budynku w którym mieszkałem. Zapominając, że istnieje coś takiego jak winda, rozpocząłem wchodzenie po schodach. Kiedy na 7 piętrze upadłem na schody, obijając sobie całą dupę jęknąłem.
 - Kurwa mać! (Przekleństwa mówi wyraźnie ciii)
Pokonanie kolejnych pięter zajęło mi jakieś dziesięć minut, więc głośno odetchnąłem będąc już pod swoimi drzwiami. Drżącą ręką wyjąłem klucze, otworzyłem drzwi i niezdarnie wszedłem do środka. Od razu przywitał mnie czyjś głośny śmiech. Mary? Przyszła stracić dziewictwo? Załatwione, ma to jak w banku. Podszedłem do niej łapiąc ja za rączki i opierając o ścianę. Obwąchałem jej szyjkę zupełnie jak jakiś zwierzaczek po czym przyssałem się, robiąc jej malutką malinkę. Szarpała się i kazała mi przestać, jednak średnio mnie to obchodziło. Jak się wkurzę to użyje znaku i tyle będzie z jej wybryków.
 - Nie szarp sjem taak - wymruczałem jej do ucha.
Jedną ręką trzymałem jej rączki nad głową, natomiast drugą zacząłem przejeżdżać po jej talii wędrując w górę na jej mały, jędrny biust. W sumie nie taki mały, ale znowu nie za duży. Powiedziałbym, że jej piersi są okej. Ciekawe jakie by były bez stanika. Ale po co zadawać sobie takie pytania, można to przecież sprawdzić. Opuściłem dłoń żeby złapać za materiał jej bluzeczki i unieść go do góry, jakoś udało mi się z niej ściągnąć tą bluzeczkę, chociaż nie było łatwo. Kiedy była już tylko w biustonoszu i spodenkach (ciii nie wiem czy nie miała sukienki w twojej wersji ale to fantazje Natsume ciii) pchnąłem ją na kanapę która była niedaleko. Również przysiadłem na kanapie, opierając się nad dziewczyną. Chwyciłem w palce kosmyk jej długich włosów delikatnie owijając go sobie wokół palca.
 - Nie bój się, nie chcę ci sprawić przykrości. Jeśli to twój pierwszy raz będę delikatny, wiesz? No chyba, że w ogóle nie chce tego robić hę? - zaśmiałem się

(Mary? Jednak jeszcze nie gwałcę eheheheheh)

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Stałam tak chwilę jak głupia, wpatrując się w przykryty kołdrą bok Riuki'ego. Super Cinia, znów dałaś popalić. Walnęłam się jak najciszej otwartą dłonią w czoło, żeby tylko go nie obudzić. Chociaż on i tak pewnie nie spał, więc o co tyle zachodu? Rozpięłam zamek od sukienki, powoli ściągając z siebie delikatny materiał. W prawdzie było tutaj o wiele cieplej niż na zewnątrz, co nie zmieniało faktu, że nadal było mi zimno. Złożone ubranie położyłam na półce. Roztarłam dłońmi ramiona, żeby chociaż troszkę się rozgrzać i wpełzłam pod kołderkę. Spoglądając w sufit starałam się za wszelką cenę usnać, jednak bezskutecznie. Kiedy już zbliżałam się do krainy snów, za każdym razem coś musiało przykuwać moją uwagę. Nieważne czy był to głupi cień rzucany przez jakiś mebel, czy po prostu ciche stukanie zegarka. Chociaż jeśli się w niego wsłuchasz, jest cholernie głośny. Zakryłam sobie dłońmi oczy, łudząc się że być może szybciej zasnę. Jednak i tym razem nic to nie dało, burknęłam niezadowolona, chciało mi się spać, nie miałam już na nic siły a mimo tego nie potrafiłam zasnąć. W końcu może troszkę odruchowo, przycisnęłam się do ciepłych plecków chłopaka, kładąc na nich dłoń. Nie minęła nawet chwila, kiedy drgnął jak wybudzony z jakiegoś koszmaru i spojrzał na mnie, cały rozespany.
 - Obudziłam Cię? Wybacz... - odwróciłam wzrok i już miałam się odsunąć, kiedy Riuki przewrócił się na drugi bok, złapał mnie za nadgarstek i spojrzał w oczy. Troszkę mnie to zaskoczyło, więc otworzyłam szerzej swoje zaspane oczka i zamrugałam nimi niemrawo. Wydawało mi się, że w środku nocy zacznie mi prawić jakieś kazanie, jednak on najzwyczajniej w świecie zasnął. Uśmiechnęłam się na widok jego śpiącej twarzy. Wydawał się taki spokojny i odprężony, można nawet powiedzieć, że wyglądał dosyć słodko. Przysunęłam się do niego bliżej, opierając głowę o jego obojczyk. Idiotka, nie zasługuje na jego miłość. Nie zasługuje na nic, a już na pewno nie na jego uśmiech. Toteż w tym momencie mój własny uśmiech spełz z mojej twarzy, zastąpił go lekki wyraz niepokoju. Przez jakiś czas zastanawiałam się nawet czy lepiej by nie było, gdybym sobie nie poszła. W sumie to chyba ucieszyłby się z chwilowego odpoczynku od mojego denerwującego jestestwa. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że nie mam nawet siły żeby zwyczajnie wstać i udać się do własnego pokoju, który był jedynie piętro wyżej. Naprawdę coś jest ze mną nie tak. Jeszcze kilka razy zamrugałam oczami aż w końcu delikatna zasłona przyćmiła mi widok i zasnęłam. Sen jest zawsze czymś przyjemnym, chociaż nie lubiłam w nim tego, że tak szybko się budziłam. A przynajmniej tak mi się zdawało. Może i spałam te... 7... 8 godzin ale zdawało się, że minęło z 30 minut jak nie mniej. Tej nocy znowu nic mi się nie śniło, standard, nigdy nie pamiętam swoich snów. No chyba, że są to jakieś koszmary przez które potem przez tydzień boję się wyściubić nos z apartamentu. Odchyliłam troszkę swoją głowę, żeby móc spojrzeć na nadal śpiącego chłopaka. Nie będę go budziła, niech nadal sobie spokojnie śpi, widocznie musiał być zmęczony. Poleżałam tak z jakieś dziesięć minut, aż zrobiło mi się gorąco. Jakoś wydostałam się z jego objęć i poleciałam do łazienki żeby jakoś się ogarnąć. Przemyłam twarz, na której widocznie było widać moje rozespanie. Oblanie się zimną wodą doskonale potrafiło mnie rozbudzić. Jako iż nie miałam tutaj swoich rzeczy i nie miałam nic do roboty usiadłam sobie w salonie czekając aż Riuki się obudzi. Jednak nie zapowiadało się na to, żeby miał obudzić się w przeciągu kolejnych minut. Najwyraźniej nadal spał jak zabity. Westchnęłam cicho przeczesując palcami pasmo swoich włosów, a za karę, że jeszcze ich dzisiaj nie czesałam standardowo musiały mi się splątać. Utne je. Może po godzinie, usłyszałam ciche skrzypnięcie łóżka i po chwili towarzyszące temu delikatne kroki. Usiadłam na kolanach i lekko się przekrecając położyłam rączki na oparciu fotela.
 - Dzień dobry - uśmiechnęłam się delikatnie jednak on nie odpowiedział.
Zagryzłam wargi, tak jak robiłam to zawsze kiedy czułam się niepewnie. Taa czyli moje standardowe zachowanie, unikanie kłopotów i siedzenie cicho jak mysz pod miotłą.

(Riuki? Przepraszam, że kiepsko ale nie lubię pisać z tableta XDDD)
Layout by Hope