środa, 17 czerwca 2015

[Team 1] Od Cinii - C.D Rene

 Powoli zaczynał mnie już irytować ten jego cholerny uśmiech. Nie pasował mi do niego. Posłałam mu kolejne wymowne spojrzenie po czym najzwyczajniej w świecie wycofałam się do jaskini. Za godzinę włączymy się do walki, mniej więcej wtedy powinni się już ''powybijać''. Przysiadłam na kamieniu patrząc z ukosa na dziewczynę o blond włosach i z przepaską na oku. Z tego co mówiła na temat swoich umiejętności, szczególnie do walki się nie przyda. A raczej nie jako jakaś atakująca, szczerze powiedziawszy nie wiem co dziewczyna mogłaby zrobić. Dezorientować wroga? Odciągać jego uwagę? Nie wiem, chyba tylko ona będzie w stanie coś wymyślić. Co do reszty nie miałam jakichś wątpliwości, no może do siebie. Nie wiem czy w tym momencie będę w stanie jakoś szczerze walczyć, chyba nie za bardzo ale się postaram. Westchnęłam po czym oznajmiłam całej drużynie, że zaraz szykujemy się do wymarszu. Kiedy minęła ta jakże niesamowicie oczekiwana przeze mnie godzina wreszcie opuściliśmy naszą kryjówkę w poszukiwaniu jakiegoś team`u.
 W dosyć smętnej atmosferze szliśmy obok wody, w której odbijały się promienie zachodzącego już słońca. W prawej dłoni trzymałam katanę delikatnie nią wymachując, ale uważając przy tym żeby nie zranić idącą za mną Anie. Co chwilę oglądałam się za siebie czy aby na pewno wszyscy idą i czy nikt się nie wlecze. Z lekkim zadowoleniem spostrzegłam, że wszyscy idą. Czyli może nie będzie tak źle? Westchnęłam po chwili przystając, reszta zrobiła to samo. Przez jakiś czas nasłuchiwaliśmy w skupieniu, aż nie usłyszeliśmy kilka spadających kamieni. Popatrzyliśmy po sobie po czym ruszyliśmy w tamtym kierunku. Chyba natrafiliśmy na resztki Team`u numer 3. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna której z uwagą przypatrywał się Haruka. Czyli musiała być to Sigma. Oni wszyscy wyglądali na wyczerpanych, nic dziwnego przecież od jakiejś bitwy musieli przecież stracić aż dwóch członków. ''Dobicie'' ich chyba nie będzie aż takie ciężkie, mam rację?
 - To co, atakujemy? - Rene zapytał cicho z tym swoim uśmiechem.
 - Jeśli nie wahacie się... to możemy - wzruszyłam ramionami wpatrując się w oddalające, wrogie sylwetki.
 Jeszcze nas nie zauważyli, to chyba dobry moment do ataku. Zbliżyliśmy się do nich jeszcze bardziej, wyposażeni w broń i gotowi w każdej sekundzie użyć swoich Arcan. Które w przeciwieństwie do ich Arcan, nie były już na pograniczu. Nie minęło w sumie tak wiele czasu, aż te trzy wspaniałe istotnie zdały sobie sprawę z naszej obecności.
 - Cholera następni... - warknął jeden z chłopaków.
 - Haruka wiesz co masz robić? - Upewniłam się widząc lekko rozkojarzony wzrok chłopaka.
Spojrzał na mnie jakby rozespany, po czym przytaknął. Z tak bliska zlustrowałam szybko ich wzrokiem, i stwierdziłam jedno. Nie byli zdolni do dalszej walki, na pewno nie z nami. Byliśmy że tak powiem jeszcze świeży jeśli chodzi o dzisiejsze pojedynki.
 - To teraz możecie się pożegnać z tą areną - westchnęłam zaciskając mocniej dłoń na rękojeści katany. Wystartowaliśmy równocześnie, rzucając się na nich jak stado wygłodniałych wilków. Pragnęliśmy ich krwi, szybkiej i nieuniknionej porażki. Kiedy moja broń naparła na broń zielonowłosego chłopaka, bronie przepełnione teraz niesamowitą ilością energii trysnęły błękitnymi iskierkami.

(Team 1 albo 3? Przepraszam, że takie krótkie)

[Team 1] Od Rene - C.D Cinii

Podczas, gdy rozmawialiśmy o jakimkolwiek planie przetrwania Cinia siedziała sobie z tyłu i bawiła się piaseczkiem jak małe dziecko. Obgadaliśmy wszystko, a ta dopiero wstała i nie dość,że prawie ledwo szła to jeszcze uderzyła o mojego braciszka. Patrzyłem na ten dramat przez jakieś dwie do trzech minut, Haruka stał obok mnie patrząc razem ze mną w ich stronę.
- Jeżeli tak dalej pójdzie to możemy wszyscy zacząć płakać i sami siebie poranić.. Takie "samobójstwo": grupowe - mruknął brązowowłosy chłopak w moją stronę. Ania stała jeszcze za nami, gdy popatrzyłem na nią przez ramię oglądała cały czas miejsce walki tych pozostałych dwóch Teamów. Potem znów odwróciłem się do Cini i Riuki'ego. Stali dalej w takiej pozie jak to zwykle bywa na romansidłach płaczowyciskatorach. Ruszyłem w ich kierunku, a gdy byłem już bliziutko wetknąłem rączki między nich i odsunąłem ich od siebie. Cinia popatrzyła na mnie morderczo, a Riuki wydawał się nieco zdziwiony. Najpierw spojrzałem na nią i zacząłem:
- Cinia postaraj się teraz nie płakać, ani nie rozklejać na dobre, bo zostanie z ciebie sama papka i kto będzie naszym kapitanem? - wytarłem jej ścieżki łez z twarzy i uśmiechnąłem się delikatnie - Chcesz to wygra, czy poddać się już na początku? Przecież tak naprawdę jesteśmy tu tylko kilka godzin. Oni już się leją i nie wiadomo co jeszcze dając nam szansę na zebranie sił, a gdy oni ih już mieć nie będą to wtedy uderzymy - potem odwróciłem się do mojego brata. Popatrzył na mnie tak jakby chciał mnie poszatkować, ugotować w gorącym oleju a potem zakopać w ogródku, ale nie przestraszyło mnie to.. Wtedy było ważne co innego.
- Riuki przestań się na mnie patrzeć jak komornik na szafę i też weź się wreszcie w garść. Jak będziemy już wygrzewać dupska w domku to będizesz mógł mnie za to przetrząść czy coś, ale teraz postaraj się trochę z nami popracować, dobra? - położyłem dłonie na jego ramionach delikatnie jes zaciskając - Możesz zrobić to dla mnie, chociaż jedyny raz? - zapytałem patrząc mu w oczy. Nie spodobała mu się moja przemowa, jednak jego wyraz twarzy nieco złagodniał. Uśmiechnąłem się szerzej i potrząsnąłem nim trochę - Tylko nie rycz jak baba, dobra? - zachichotałem widząc jak piorunuje mnie wzrokiem.
- Jesteś naprawdę bezczelny - mruknął przewracając oczami.
- Dacie radę to zrobić? Moja kochana parko? Postarajmy się wygrać albo chociaż trafić na drugie miejsce, dobra? Zobaczycie jaka będzie satysfakcja po tym wszystkim. -wygłosiłem kolejną przemowę - Walczmy jak najlepiej umiemy i nie płaczmy teraz.. Potem sobie wszystko wyjaśnicie, ale teraz nie ma na to czasu - uśmiechnąłem się bardziej słonecznie.
(Riuki, Cinia?)
Layout by Hope