wtorek, 2 czerwca 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Dobrze, że się mnie nie bała i w ogóle…. Ale to nie o to chodziło, że tego chce, czy też chce żeby mnie nie dotykała. Bałem się… że zrobię jej krzywdę. Jest taka nieznośna. Zawsze kiedy proszę o coś po kilka razy ona robi i tak swoje a potem z tego są kłótnie, nieporozumienia i nam obojgu dzieje się krzywda. Czy ona nie może tego w końcu zrozumieć !?
-Dlaczego się odsunęłaś… skoro rzekomo się mnie nie boisz ? – zapytałem spoglądając na nią z pod ciut za długiej grzywki. Dziewczyna chyba nie za bardzo wiedziała co odpowiedzieć, a ja sam nie miałem siły, żeby ją do tego namawiać. Po prostu tym razem odpuszczę… wszystko. Mam trochę dość. Całkiem inaczej by się to potoczyło gdyby jej tutaj nie było. Przekręciłem głowę w inna stronę i już zamierzałem wstać. W sumie to mi się to udało, ale za nim ruszyłem w stronę łóżka: Cinia chwyciła mnie delikatnie za palce. Obróciłem głowę w jej stronę i tylko wyczekiwałem jakichś słów.
-Nie boje się… po prostu… powiedziałeś, że mam cie nigdy więcej nie dotykać.
-Hmmm zabolało no nie ? Po za tym już złamałaś ten zakaz. Ja nadal nie rozumiem dlaczego ty możesz ranić innych a nikt nie może ranić ciebie..- wyrwałem palce z jej uścisku. Cinia jakby zawiedziona moimi słowami szarpnęła głową i spojrzała w  moje oczy. Nie było w nich nic oprócz cierpienia, zmęczenia i bólu.  Czego więc ona w nich szukała.
-Zawsze jesteś taki nieznośny kiedy ktoś chce dla ciebie dobrze.. ? – szepnęła cicho. Widać było, że jest smutna, ale ja też nie czułem się teraz najlepiej a to był chyba jedyny sposób, żeby w końcu dała mi chwilę spokoju. – Czasami mam wrażenie, że ty mnie tak na serio nie kochasz… - wymruczała coś pod nosem. Niestety doskonale to słyszałem i gdy tylko już chciała wyjść z mojego pokoju, zerwałem się z miejsca ( w miarę możliwości ). Złapałem ją w tali i przyszpiliłem do ściany. Sam ledwo stałem, ale ciul z tym. Kuźwa wykończę się kiedyś dla tej dziewczyny.  Oparłem rękę nad jej głową, i zaraz zerknąłem jej w oczy.
-Dlaczego ty mi to robisz…- zacisnąłem lekko rękę na materiale jej sukienki – Nie potrafisz zrozumieć tego, że obwiniam się za każde słowo … za każdą krzywdę jaką ci robie, a ty cały czas do mnie lgniesz i prosisz się o następne kłopoty…. Jak tak będziesz robić to nie obronisz mnie, ani siebie ! – warknąłem zdesperowany – Nie mów tak, że cie nie kocham…. Bo się kurwa staram…- tym razem zdołałem to już tylko wychrypieć, bo już za moment zrobiło mi się czarno przed oczami… Czyżbym zemdlał ?


( Cinia ?)

Od Akiry - C.D Grimmjow'a

To wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam na to zareagować. Chłopak był bardzo dobrze zbudowany i na pewno…. Strasznie wysoki. Kiedy mnie całował nie miałam nawet jak go od siebie odepchnąć, gdyż napierał na mnie całym ciężarem. Boże. To jednak jest problem okiełznać takiego niewyżytego faceta.
-Khy… no ej ! Chwila ! – zbulwersowałam się, i w miarę możliwości odwróciłam od niego główkę. Kiedy ten odsunął nieco swoją twarz od mojej mogłam go nareszcie przerzucić na plecy.  W końcu mi się to udało. Tym razem to ja przygwoździłam chłopaka i usiadłam na jego biodrach. Miał taki zawadiacki uśmiech, który zdradzał praktycznie wszystko. – I ty naprawdę myślałeś, że tak łatwo będzie mnie podejść ? – zachichotałam po chwili ciszy i wyprostowałam się. Oczywiście nadal na nim siedziałam
-No, a nie ? Gdyby nie to, że nie chce ci zrobić krzywdy już byś leżała i..
-Zboczeniec. – westchnęłam i poprawiłam fiołkowe włosy odgarniając je za ucho.- Przypomnę ci, że nie tylko ty tutaj posiadasz Arcane i moce.
-Och, nie zapominam o tym, jednak chyba nie użyjesz na mnie swojej Arcany ? Po za tym jaka jest przewaga siły. – zauważył, na co ja tylko teatralnie przewróciłam oczami
-No dobra wygrałeś. – uśmiechnęłam się i za moment z niego wstałam – Dobrze całujesz. – pstryknęłam go w nos- Ale to nie jest usprawiedliwienie ! Powinieneś dostać gonga w nos za to ! Gdzie ta twoja łapa chciała dotrzeć !? He ? – zapytałam podstawiając mu ostry, długi paznokieć pod gardło. Na początku zmierzył mnie od stópek po sam czubek głowy po czym ponownie uśmiechnął się figlarnie.
-Jaka zadziorna…. a co nie podobało ci się ? – zbliżył się i tym samym odsunął moją rączkę od swojej szyi.
-Pffy… jeszcze nic nie zrobiłeś takiego, żeby mi się zaczęło podobać. – zarzuciłam włosami i bardzo szybko lecz z gracją wyszłam z łazienki. Cały uch achany „smerfuś” (Tak proszę państwa mamy nowego niebieskiego smerfa) wyszedł zaraz za mną i oparł się o framugę drzwi. Stanęłam sobie obok ona i za momencik lekko je uchyliłam. – Za gorąco tutaj. – wypuściłam powietrze z ust i odgarnęłam sobie niesforne kosmyki fioletowych loczków z twarzy.
-Mi to nie przeszkadza… - przekrzywił główkę. No tak. Bo on jeszcze przed chwilą paradował sobie w samych bokserkach i teraz właściwie jest w samych bokserkach… i koszulce. Wow postęp. –
-Ja nie paraduje ci tutaj w samych majteczkach..
-A szkoda. Pewnie bym miał piękne widoki…. – wyszczerzył te swoje białe ząbki i zbliżył się do mnie. No… naprawdę wysoki- Zawsze się możesz rozebrać, albo jak chcesz to ja ci mogę w tym pomóc ewentualnie…- zniżył delikatnie swoje łapki i już chciał położyć je na moich biodrach kiedy to stanęłam na palcach i złapałam go za kołnierzyk koszulki.
-Grrr… nie igraj z ogniem kolego, bo stracisz swoją dumę.. – warknęłam. Ostatecznie i tak zaraz potem się zaśmiałam. Bawiło mnie jego zachowanie, chociaż przynajmniej jest szczery.


( Grimmjow ?)

Od Natsume - C.D Bishie


Powstrzymałem cichy śmiech, spoglądając nadal z rozbawieniem na dziewczynę. Siedziała naprzeciwko mnie, z założonymi rękoma, oraz kartą menu przed sobą. Pokręciłem tylko głową, nie odpowiadając na pytanie dziewczyny. Teraz pytanie co ja sobie zamówię… w sumie to nie byłem jakoś specjalnie głodny, jednak zrobię to specjalnie dla niej. I tak jest wystarczająco chuda, nie musi wcale głodować. Postanowiłem, że zjem krokiety z serem i grzybami. Po jakimś czasie podeszła do nas kelnerka, przyjmując nasze zamówienie. Kiedy ponownie zostaliśmy sami, zacząłem bawić się serwetkami i układać z nich łódeczki i żurawie. Po skonstruowaniu czwartej łodzi i szóstego ptaka, odłożyłem to wszystko na bok bębniąc palcami o blat stołu.
- Nudzi ci się chyba troszkę, prawda? - zapytała dziewczyna biąrąc jednego ptaka origami i przyglądając mu się z każdej możliwej strony
- W sumie to nie - przyznałem spoglądając w jej oczy, właśnie dopiero teraz zauważyłem, że były trochę inne…
Nie zamierzałem jej jednak o nic wypytywać, albo ma po prostu zwyczajną dwubarwność tęczówki, albo jest to spowodowane Arcaną albo jeszcze czym innym. Dziewczyna jakby orientując się co robię, burknęła coś pod nosem, lekko spuszczając głowę.
- Wybacz, po prostu masz ładne oczy - starałem się jakoś z tego wybrnąć.
Zanim dziewczyna zdążyła coś odpowiedzieć, kelnerka postawiła na stole nasze zamówienia. Odetchnąłem z ulgą, byłem uratowany. Kiedy wziąłem do ust pierwszy kęs krokieta, od razu zgłodniałem. Zacząłem przebierać widelcem jak szalony, kończąc o wiele szybciej od dziewczyny. Zaraz po skończonym posiłku dyskretnie wyjąłem wodę z siatki, przepijając z lekka ostry smak jedzenia. Zaoferowałem nawet trochę wody Bishe, jednak ona grzecznie odmówiła. Jeszcze przez kilka minut męczyła się z jedzeniem, aż wreszcie odstawiła widelec, zostawiając trzy pierogi. Nararczywa kelnerka nawet nie dała nam chwili odpoczynku, tylko od razu podeszła z rachunkiem. Na widok dziewczyny szukającej czegoś po kieszeniach, powstrzymałem ją.
- Co miesiąc otrzymujemy pewną ilość pieniędzy, którą możemy wykorzystać na własne upodobania. Chyba lepiej, żebyś pierwszego dnia nie wydawała zbytnio kasy, nie sądzisz? - posłałem jej nieśmiały uśmiech
Przez moment przyglądała mi się ze skupieniem, jednak oststecznie westchnęła i wstała od stołu.
- Jeśli nie szkoda Ci płacić za mnie, to w porządku.
Zostawiłem pieniądze na stole wraz z dorbym napiwkiem, po czym ruszyłem za dziewczyną ze swoim przedmiotem dnia - siatką. Właśnie, jeśli chodzi o zawartość siatki, to chyba troszkę się zapomniałem.
- Możesz ze mną gdzieś pójść? - zapytałem lekko przerażonym głosem dziewczynę
- Wyglądasz na przejętego… niech ci będzie
Miałem ochotę ją wręcz wyściskać z wdzięczności, jednak zamiast tego znowu złapałem ją za dłoń i zacząłem ciągnąć w stronę swojego apartamentu. Część w której mieszkały Sigmy, była troszkę oddalona od bloków zwyczajnych Arcan. Budynek był takich samych rozmiarów, ogromy. Jednak tutaj zdecydowanie większość mieszkań była wolna. Wbiegliśmy na piąte piętro, po czym stanęliśmy przed ciemnymi, brązowymi drzwiami. Otworzyłem drzwi powoli, upewniając się czy jest bezpiecznie. Zdawało się, że tak… ledwo jednak wszedłem do środka i zostałem zaatakowany. Runąłem na ziemię, czując jak coś drapię mnie po karku.
- Spadaj! - krzyknąłem używając widzialnego tylko dla mnie znaku
Napastnik uderzył o ścianę, zsuwając się z niej. W panującym mroku na korytarzu, mogłem jedynie dostrzec połyskujące oczy.
- Ciastka… - oczy zwężyły się w małe szparki
Bez słowa rzuciłem siatką i już po chwili obecność ducha zniknęła.
- Co to było? - zupełnie zapomniałem, że Bishie stoi tuż obok mnie - Tylko mi coś mignęło i już leżałeś na ziemi - tym razem to ona zaczęła się cicho śmiać.
- To był pewien element mojej Arcany, a ogólnie rzecz biorąc, istota którą dzieki niej kontroluję - wzruszyłem ramionami - No cóż, jesteśmy teraz u mnie więc jak chcesz to się rozgość. Mogę cię potem odprowadzić, albo teraz… zależy kiedy chcesz.

(Bishie?)

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Nie dość, że zabarykadował się bezczelnie w tej łazience na parę godzin, przyprawiając mnie kilkakrotnie prawie o zawał, to teraz jeszcze pyskuję. Jeśli za chwilę ten imbecyl się nie ogarnie, wejdę do tej łazienki z drzwiami. Naprawdę. Ja mam mu nie rozkazywać, tak? Ale jak on wręcz się na mnie drze, że mam sobie stąd iść to jest dobrze!
- A ty mi nie mów jak mam żyć! - ponownie walnęłam pięścią w drzwi tak mocno, że całe się aż zatrzęsły - Masz pięć minut, żeby wyjść, zrozumiałeś!?
No może troszeczkę przesadziłam, ale to się już powoli staje nie do wytrzymania. On się tym za bardzo przejmuje, przecież nic mi się nie stało. Nie musi od razu robić takiego cyrku. Usiadłam na kanapie, wpatrując się uparcie w drzwi od łazienki oraz na zegarek który powoli odmierzał upływający czas. Wskazówki leniwie przeskakiwały, a Riuki nadal nie wychodził z łazienki. Czyli nawet mój krzyk nic nie zdał? No to troszkę słabo... Może tylko tym wszystkim pogorszyłam sprawę? Nie wiem szczerze powiedziawszy, co mam już robić w tej sytuacji. Najłatwiej byłoby się poddać i wrócić do siebie. Poczekać, aż mu przejdzie co może potrwać bardzo długo... ale nie jestem w stanie. Nie chcę, żeby coś tak głupiego rozbiło to co jest między mną a nim...
- Riuki? Wychodzisz wreszcie? - zapytałam powoli podchodząc do drzwi i opierając się o nie, odpowiedziała mi tylko cisza - Riuki!?
Szarpnęłam za klamkę, chociaż wiedziałam, że to bezcelowe. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, otworzyły się. A przecież były zamknięte. Czyżbym uzyskała jakąś nową umiejętność!? Nie zdążyłam się nawet nad tym poważnie zastanowić, gdyż Riuki który musiał opierać się o drzwi poleciał do tyłu i zwalił mnie z nóg. Od razu złapałam chłopaka w pasie, tak żeby nawet nie próbował nigdzie uciekać.
- Puść mnie... - wysyczał
- Nie ma takiej opcji - przycisnęłam policzek do jego pleców, obejmując go jeszcze mocniej.
Z pewnością, gdyby czuł się teraz na siłach, bez problemu by mi się wyrwał. Ale teraz nawet zbytnio się nie opierał, jakby się poddał.
- Czemu się nie boisz?
- Bałam się - przyznałam - Ale nadal jesteś Riukim którego kocham, po co to chowanie się w łazience? Nawet ja się do tego nie posuwam - uśmiechnęłam się pod nosem
Po chwili odsunęłam się od chłopaka, ponieważ było mi niewygodnie w tej pozycji. Usiadłam naprzeciwko chłopaka, przybliżając się do niego. Jednak kiedy miałam go już pocałować, zawahałam się. Nie będę naciskała... powiedział, że nigdy więcej mam go już nie dotykać, a co dopiero robić takie rzeczy... chociaż częściowo i tak złamałam już ten zakaz. Odsunęłam się kawałek, jednak nadal byłam dosyć blisko chłopaka, na tyle blisko że gdybym wyciągnęła rękę mogłabym spokojnie poprawić mu włosy które przysłaniały mu oczy.
- Jest środek nocy... idź jeszcze się położyć, może uda ci się zasnąć.
- Wątpię...
- Jak uważasz, ale od siedzenia na podłodze, wcale Ci się nie poprawi - również spuściłam głowę

(Riuki?)

Od Taigi - C.D Dante

Mój wzrok spoczął na chłopaku o śnieżnych włosach, muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak idealnie białego koloru włosów. Zmierzyłam go wzrokiem, pomimo iż zasłaniał mi słońce nie miałam ochoty wstawać i szukać innej ławki, w końcu dlaczego miałabym to robić skoro byłam pierwsza? Odsunęłam się jedynie delikatnie, gdy zbliżył się do mojego ucha, był tak blisko, że czułam zimne powietrze wydobywające się z jego ust. Spojrzałam na niego kątem oka z lekkim uśmieszkiem
- Taki miły chłopiec jak Ty, ma być chamski? Nie, to wręcz niemożliwe - mówiłam nie zmieniając wyrazu twarzy. Jednak widząc naukowców idących w naszym kierunku, mój uśmieszek zniknął, a wzrok ponownie powędrował na chłopaka - Po Ciebie? - zapytałam unosząc jedną brew
- A masz coś na sumieniu? - widząc jego chamski uśmieszek, przewróciłam jedynie oczami i wstałam. Wtedy zdałam sobie sprawę jaka jestem mała w porównaniu do białowłosego. Spojrzałam do góry, aby widzieć jego twarz, jednak jedyne co tam zobaczyłam to uśmiech, który mu towarzyszy od początku
- Malutka - powiedział jedynie robiąc krok w moją stronę, jednak odruchowo odskoczyłam od niego
- Jesteś irytujący - skrzyżowałam ręce na piersi, odwracając głowę do naukowców, którzy stali już obok nas, patrząc na nas pytająco. Denerwują mnie od samego początku, traktują nas jedynie jak "obiekty", które najlepiej zamknąć w klatce i nie wypuszczać bo jeszcze coś zrobią, ale czasami była z nimi fajna zabawa, wystarczyła dobra gra, aby robili to co się chciało.
- Taiga musisz iść z nami, badania, a Ty Dante będziesz miał je ponownie robione za dwie godziny - powiedział poważnie blondyn w okularach na czubku nosa, nawet nie wiem jak mają na imię, nigdy mnie to specjalnie nie interesowało, ale przynajmniej wiec, jak nazywa się białowłosy. Spojrzałam na Dante z uśmiechem mówiącym, "patrz jak to się robi", chwyciłam się za brzuch i schyliłam głowę, wydając cichy jęk
- Co jest? - zapytał brunet, po jego głosie zauważyłam, że jest zdezorientowany - Nie udawaj, wyprostuj się - nakazał, zrobiłam to bardzo powoli, udając wielki ból
- Muszę iść do łazienki - wydusiłam z siebie
- Ciekawe po co? Teraz są badania - Nie dawał za wygraną, co mnie jeszcze bardziej bawiło. Spojrzałam na chłopaka kontem oka, który stał z uśmiechem obserwując cały teatrzyk
- Idioto! - warknęłam - Jakbyś nie zauważył jestem kobietą i jak każda mam takie dni, że mi się leje krew, co dalej nie wierzysz? Może Ci pokazać? - mówiłam pewnie, starając się tylko nie zaśmiać, oboje spojrzeli na siebie, po czym puścili mnie, abym mogła załatwić swoje potrzeby. Wiedząc, że już ich za mną nie ma, zaczęłam iść normalnie z uśmiechem na twarzy. Tylko miałam dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie, jednak gdy tylko się obejrzałam nikogo nie było. Odrzuciłam od siebie te myśli i udałam się do biblioteki. Zaczęłam chodzić między regałami szukając czegoś ciekawego. W końcu znalazłam, jednak książka jak za złość była poza moim zasięgiem. Nawet stawanie na palcach mi nic nie dawało.
- Może pomogę? - usłyszałam znajomy głos, momentalnie się odwróciłam widząc opierającego się białowłosego
- Jak Ty?.... - Jak mogłam nie zauważyć, że idzie za mną aż do tego miejsca? Potrząsnęłam głową, ponownie za niego patrząc - Sama sobie poradzę - ponownie się do niego odwróciłam tyłem i spojrzałam na wysoką półkę. Wyciągnęłam się najmocniej jak to tylko było możliwe, ale nawet jej nie dotykałam. Wtedy poczułam za sobą jego osobę
- To którą chcesz? - zapytał jedynie spojrzałam w górę, widząc jego podbródek, zmarszczyłam brwi. Stając już normalnie
- Przecież mówiłam, że sobie poradzę - powiedziałam pewnie
- Widziałem, która? - nie dawał za wygraną, co on taki uparty?
- Ta zielona, obok tej czerwonej - powiedziałam po chwili, dając za wygraną, chyba nie było sensu wykłócania się. Z książką w rękach oparł się o regał i zaczął ją przeglądać. Stałam obok poirytowana
- Dasz mi ta książkę? - wyciągnęłam w jego stronę rękę

(Dante?)

Od Dante - C.D Taigi

Zacząłem się śmiać z tych komików białych płaszczach. Gdyby tylko mogli teraz zobaczyć swoje bezcenne wyrazy twarzy, ale miałem z nich ubaw. Kurczę, kto by pomyślał, że naukowcy potrafią doprowadzić kogoś do łez.
- Musimy powtórzyć jeszcze raz - odrzekł jeden z nich, który nazywał się Steve.
- Tak, ale on z nami pogrywa. - Marco się wzburzył.
- No co Ty nie powiesz - wyleciał sarkastycznie, Steve.
- Spokojnie, chłopaki, mogę z wami współpracować jeśli chcecie. - Dałem ręce za głowę i się rozgościłem na stole badawczym ciągle z podstępnym uśmieszkiem na twarzy.
- Naprawdę? - spytali w nadziei.
- Pogięło was? - Przewróciłem się na bok, by mieć na nich lepszy wgląd. - Te pedanckie mundurki może dodają wam jakiejś wartości, ale wasz intelektualizm jest na dość niskim poziomie.
- Bezczelny!
- Czemu po prostu nie poddamy go narkozie?
- Bo się inaczej nie przemieni, głąbie kapuściany.
No tylko spójrzcie na nich. Skłócenie ich ze sobą było prostsze niż sądziłem na początku. Uwielbiam takie luzackie życie, niczym nie trzeba się przejmować i przynajmniej czuję, że żyję. W pewnym momencie jeden z nich spoważniał i odkaszlnął, co widocznie podziałało.
- Dlaczego nie chcesz, aby te badania przebiegły szybciej? - spytał łagodnie.
- Bo chcę was zniszczyć. - Wzruszyłem ramionami.
Patrzyli na mnie, jak na jakiegoś odmieńca. Byli naprawdę poirytowani, ale to sprawiało, że czułem się jeszcze bardziej pewnym siebie.
- Czasami nienawidzę swojej pracy - westchnął jeden z nich.
- Przy innych pacjentach nie narzekasz. Pewnie musisz się z nimi dobrze bawić.~ - Zakpiłem.
- Mam taką nagłą ochotę mu po prostu przywalić.
- Komuś takiemu, jak ty nie przystało mówić takich rzeczy do mojej osoby. - Wstałem z łoża.
- Gdzie idziesz?
- Wychodzę. Sayonara~ - Rzuciłem przez ramię i po prostu rozpłynąłem się w powietrzu. - Nie dam się faszerować lekami - mruknąłem pod nosem.
Niebo było bezchmurne, a samo słońce łagodne pieściło twarze mieszkańców Rimear. Szkoda tylko, że siedzieliśmy w tej wielkiej szklanej klatce, gdzie promieniowanie było przez to, nieco bardziej wzmożone. Wziąłem głęboki wdech i poszedłem przed siebie. Nie było tu nic ciekawego. To miejsce zdążyło się mi przejeść i niczym nie potrafiło mnie już zaskakiwać. Ludzie tak samo przytłumieni, oślepieni "lepszą przyszłością", jak to rzekł mówić mój stary kumpel, drogi Levi. Muszę mu w końcu złożyć małą wizytę.
- Oi, debilu. - Uśmiechnąłem się złośliwie i spojrzałem na kaprala.
- Levi, czego chcesz drogi bracie?
- Będzie mi potrzebna Twoja pomoc.
- Pomoc~? Chcesz się zabawić w nocy? Chętnie przyjdę.
- Przestań zgrywać idiotę i po prostu rób, co karzę.
- Jaka metamorfoza. Zamieniam się w słuch.
- Przyjdź dzisiaj o 22:00. Tam Ci wszystko wyjaśnię. - Nie przejął się moją odpowiedzią i po prostu odszedł.
- Ten człowiek naprawdę mnie zaskakuje. Jest bardziej obojętny niż ja. - Zaśmiałem się.
Poszedłem dalej, ale moją uwagę przykuła jakaś dziewczyna. Siedziała samotnie na ławce. Pomyślałem, że czemu czasami nie mógłbym dotrzymać jej małego towarzystwa. Bez zastanowienia do niej podszedłem i celowo przyćmiłem promienie słońca, którymi tak się rozkoszowała.
- Zasłaniasz mi słońce - mruknęła.
Cóż za uroczy charakter.
- Naprawdę? Jakoś nie jest mi źle z tego powodu. Mógłbym nawet powiedzieć, że zrobiłem to z czystej chęci zrobienia Ci na złość~ - szepnąłem jej uwodzicielsko do ucha.
Uwaga! Ten demon wkracza do akcji~

(Taiga?)

Od Levi'a - C.D Yuriko

Poszedłem do biura Administracji, gdzie miałem spotkać się z Erwinem. Tylko dlaczego akurat tam musimy się spotkać, gdy w moim apartamencie, byłoby to o wiele bezpieczniejsze. Nie wiem jaką wartość miała mieć ta misja, ale dobrze by było, aby wprowadził jakieś dodatkowe środki ostrożności. Czasami sam nie rozumiem jego poczynań, ale ufam jego decyzjom, gdyż zawsze są słuszne. Przemierzałem długi hol w poszukiwaniu swojego celu. Otworzyłem duże drzwi, które z łoskotem walnęły o ścianę.
- Mam nadzieję, że jest jakaś sensowna sprawa, dla której zawracasz mi głowę - mruknąłem, spoglądając na blondyna.
- Dobrze, że jesteś, Levi. - Kompletnie zignorował moją wypowiedź. Westchnąłem poirytowany. - Dam Ci tylko tą kopertę, a w niej znajdziesz wszystkie potrzebne informacje.
Nawet nie musiałem trudzić się podchodzeniem do niego, gdyż sam rzucił pakunek w moją stronę.
- Widzę, że sam masz tą sprawę w głębokim poważaniu skoro nie obchodzi Cię stan, w jakim się znajdzie. - Przewróciłem oczami i odwróciłem się do niego plecami. - Idę, bo nie mam czasu.
I po prostu wyszedłem bez słowa. Wróciłem do swojego apartamentu i zostawiłem tam kopertę, po czym znów wyszedłem tylko po to, by iść na pole treningowe. Jakaż niemiła niespodzianka mnie tam czekała.
- Czego tu szukasz, bachorze? - Spoglądnąłem na Yuriko, która opierała się o jedno z drzew.
- Nie chce mi się samej siedzieć w pokoju - ziewnęła i się przeciągnęła.
- Teraz to mi wszystko jedno, ale nie wchodź mi teraz w drogę jeśli cenisz swoje życie.
- To groźba?
- Tym razem małe ostrzeżenie. - Naszykowałem swój sprzęt do trójwymiarowego manewru. - Muszę zająć się treningiem. Uważaj na głowę, bo w każdej chwili będziesz mogła ją stracić.
- Jakie to słodkie. Martwisz się o mnie? - zachichotała.
- Tch. Mnie nawet nie obchodzi własne życie, geniuszu. - Wywróciłem oczami.
- Oczywiście, oczywiście.
Za pomocą 3WM znalazłem się w powietrzu i zacząłem udoskonalać Battougę.

(Yuriko?)

Od Bishie - C.D Natsume

Nie za dużo się dowiedziałam, ale przynajmniej spotkałam kogoś, kto mi być może użyczy pomocy. Dobrze, że powiedział mi o tych tablicach. Będę wiedziała, gdzie mam patrzeć, by znaleźć miejsce, które dane i będzie szukać w przyszłości. Przez chwilę patrzyłam na niego, gdy tylko się przedstawił i wyciągnął dłoń w moją stronę, ale zaraz ją uścisnęłam.
- Bishie Raffle — odpowiedziałam, za bardzo się nie przejmując jego przyjaźnie nastawioną osobą.
- Przyznam, że dosyć wymyślnie imię — uśmiechnął się do mnie. - Jednak trafnie do Ciebie pasuje.
- Dziękuję. Mógłbyś mi pokazać, gdzie są jakieś ubikacje?
- Huh? Ubikacje mamy w swoich apartamentach. O tym powinnaś raczej wiedzieć — odparł, jakby była to najoczywistsza rzecz na świece.
- Dobrze o tym wiem, Natsume, ale teraz muszę skorzystać z jednej z nich. - Znacząco spojrzałam mu w oczy.
- Rozumiem. Chodź za mną, akurat jedna ubikacja jest stosunkowo niedaleko.
Poszłam za nim w ciszy. Po drodze mijaliśmy dużo ciekawych miejsce, które powinnam później odwiedzić, by zacząć bardziej orientować się w pobliskim otoczeniu. Między nami również wirowali spieszno jacyś przechodnie, którzy ani trochę nie starali się uprzednio zejść nam z drogi. Oczywiście nie za bardzo mnie to interesowało, więc z lekką fascynacją oglądałam wielki gmach, jakim było same Rimear Center. Kto by pomyślał, że z bliska jest taki imponujący. Po kilku minutach doszliśmy na miejsce, gdzie chłopak wskazał na pierwsze drzwi po lewej stronie zaraz naprzeciw jakiejś kawiarni. - To tam — podszedł ze mną do damskiej toalety. - Jakbyś czegoś potrzebowała, mów.
- Dziękuję. - Nim weszłam całkowicie do środka, spojrzałam na niego przez ramię. - Nie zamierzasz iść trochę dalej? Chyba nie chcesz, by ludzi rzucali Ci dziwaczne spojrzenie tylko dlatego, że wartujesz pod drzwiami.
- A-a, tak! - Podrapał się nerwowo po karku. - Wybacz, za bardzo się pospieszyłem. - Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec i odsunął się w bok. Sama zaś weszłam do WC.
Było tu stosunkowo schludnie, co mnie niezmiernie zaskoczyło, bo zazwyczaj nie dba się o czystość takich miejsc. Dość szybko uwinęłam się ze swoją intymną sprawą. Po umyciu rąk wyszłam z toalety. Chłopak nadal tam stał, a byłam pewna, że po prostu sobie pójdzie, bo dość często niektórzy ludzie tak przy mnie postępują. Podszedł do mnie krótko po tym, jak mnie zauważył.
- Szybka jesteś.
- Nie będę swojego czasu marnować na przeciągłe załatwianie tak błahych potrzeb - stwierdziłam.
- W sumie racja. - Spojrzał gdzieś za mnie, aby zaraz na jego twarzy wymalował się kolejny uśmiech. Życie zdążyło mnie już wyszkolić w tego typu sytuacjach i nie potrzebowałam dłużej chwili na stwierdzenie, iż jest to fałszywy uśmiech.
- Może przejdź od razu do rzeczy. - Przechyliłam głowę w bok uważnie na niego patrząc.
- Chodźmy coś zjeść. - Nim dał mi szansę na zareagowanie, pociągnął mnie za rękę i zabrał mnie do wnętrza jakiejś kafejki. - Siądziemy przy oknie.
Ja tylko przytaknęłam kiwnięciem głowy. Było mi wszystko, gdzie zajmiemy sobie miejsce. Natsume zaczął przeglądać Menu. Ja w sumie siedziałam i tylko wyglądałam przez okno, podpierając podbródek o prawą dłoń. Zaraz poczułam na sobie jego wzrok i spojrzałam na niego kątem oka.
- Słucham Cię?
- Co chcesz do jedzenia, Bishie?
- Mogą być pierogi ruskie, jednak zamówię je dopiero po tym, jak Ty coś również weźmiesz.
Chwilę tak na mnie patrzył i zachichotał. W tym momencie była naprawdę zmieszana.
- Czym Cię tak rozbawiłam, Natsume?

(Natsume?)

Od Grimmjow'a - Do Akiry

Ze snu wyrwał mnie stukot. Ktoś walił w drzwi jak najęty. Gdy myślałem, że dźwięk ustał, po chwili zaczął być bardziej denerwujący. Natychmiastowo zerwałem się na równe nogi. Spod kołdry wyszedłem w samych bokserkach. Cóż, tak sypiam. Zniecierpliwiony, ciężkim krokiem udałem się do drzwi.
- Czego tam?! - otworzywszy drzwi, ujrzałem wysoką, urodziwą dziewczynę o fioletowych, kręconych włosach do ramion. Oczy również miała podobnego koloru. Były one bardzo hipnotyzujące. W oczy rzucały się jej hojne kształty.
Odrywając wzrok od kobiecych atutów, skierowałem uwagę na twarz, która przyjmowała znudzony wyraz.
- Przyniosłam ręczniki - oznajmiła i wprosiła się do mieszkania.
- Co? - nie mogłem uwierzyć w to, że ona po prostu sobie weszła.
- Jestem Akira - przedstawiła się jako pierwsza.
Przechyliłem głowę i spojrzałem ponownie na dziewczynę. Zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach. I to mogło ujawnić moją męską naturę.
- Grimmjow - odparłem. - Tam jest łazienka.
Również kierowałem się do owego pomieszczenia, chcąc założyć coś na siebie. Przypomniałem sobie wtedy o wygrzewającej się na grzejniku koszulce. Spodnie jeszcze ujdą.
- Połóż tam - otworzywszy drzwi, wskazałem dziewczynie na wannę. Chodziło mi o to, by położyła je na oparciu. Tak też zrobiła. - Coś jeszcze? - dodałem, przymrużając oczy.
- Ubrałbyś się - spojrzała na mnie kątem fiołkowego oka. Przeszedł mnie wtedy lekki dreszcz. Byłem u siebie, więc po co mi to wypominała? Skoro to mój apartament, mogłem chodzić choćby nago, i nic sobie z tego nie robić.
Prychnąłem pod nosem i włożyłem na siebie białą koszulkę, zakrywając wyrzeźbione ciało.
- To już pój... - wypowiedź jej się urwała. Pośliznęła się na kafelkach, które prawdopodobnie zaparowały od narastającej atmosfery. Bezradna, w jednej chwili upadła na mnie, jednocześnie sprawiając, iż i ja znajdowałem się na podłodze. Jej spocone piersi delikatnie układały się na mojej klatce. Patrzyła na mnie zdziwiona, a ja na nią, ale jakoś... Inaczej. Nie czułem się niezręcznie. W końcu byłem u siebie. Cisza stawała się coraz bardziej natrętna, nie potrafiliśmy wstać. Jednym, płynnym ruchem, znajdowałem się już nad nią.
- Akira, tak? - uśmiechnąłem się zadziornie, a ona się zarumieniła. Nie była jednak jak inne dziewczyny. Jej ruchy były śmiałe, pewne.
- Podobasz mi się - stwierdziłem, szepcząc jej kusząco do ucha. W odpowiedzi usłyszałem cichy pomruk. Jednocześnie delikatnie przylizałem zewnętrzną stronę jej ucha. Wzdrygnęła się, choć nie wyrażała sprzeciwów.
Włożyłem prawą rękę pod jej luźną koszulkę. Drugą zaś podpierałem się, by nie przygwoździć zbytnio Akiry do chłodnej podłogi. Nasze ciała były już blisko, podniecająco blisko. Błądząc ręką po jej ciele, uniosłem je lekko pod plecami i wbiłem się namiętnie w jej usta. Moje wydawały się być w tej chwili bardzo zachłanne, jakby nie pragnęły niczego bardziej.

< Akira? >

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Dlaczego ta cholerna dziewucha nie potrafi zrozumieć słów "Nie zbliżaj się" !? Przez to będzie tylko jeszcze gorzej bo będę się za to obwiniał do końca życia. Na początku nie miałem żadnych skrupułów żeby się o nią martwić. Nie zależało mi na nie, ale teraz to wszystko się zmieniło i czułem jakby ktoś rozdzierał mnie od środka. Spojrzałem na nią przerażony tym wszystkim. Kiedy chciała odejść i dotknąć mojej twarzy: Natychmiast się odwróciłem i odepchnąłem jej rękę od siebie.
-Nie dotykaj mnie... nigdy więcej..- zerwałem się z miejsca i za moment zamknąłem się w łazience na klucz. Tutaj ani nie mogła mnie dotknąć, ani zobaczyć w jak złym stanie się znajduje. Ani też ja nie mogłem już jej wyrządzić żadnej krzywdy. Tak było lepiej. Nawet mniej się tym wszystkim denerwowałem.
-Riuki... nic się nie stało. To tylko i wyłącznie przez moją głupotę. Proszę otwórz.
-Wynoś się no ! - warknąłem. Nic więcej nie usłyszałem. Czy odpuściła ? Nie sądzę. To przecież uparta Cinia, która zawsze robi wszystko by utrudnić mi życie. Po za tym czy nie powinna się teraz obrazić i pójść z płaczem do swojego pokoju. No tak debilu prawie ją zabiłeś a teraz jeszcze chcesz żebym celowo zaczęła płakać. Gratulacje.
[...]
Ogarnięcie się zajęło mi chyba jakieś kilka godzin. Był środek nocy kiedy ból minął, a ja wycieńczony siedziałem na podłodze w łazience, jedynie opierając się o drzwi i utrzymując delikatnie rozchylone oczy. Nigdy więcej się do niej nie zbliżę. Nie potrafię zrozumieć dlaczego chce pomagać wszystkim, kosztem własnego życia.
-Riuki... - usłyszałem ponownie. No nie gadajcie, że ona na serio tutaj cały czas siedziała - Wyjdź proszę. Chce cie zobaczyć... czy nic ci nie jest.
-Nie. Ty lepiej najpierw zadbaj o siebie.. - prychnąłem
-No ale ty jesteś w gorszym stanie ! Wyjdź tu natychmiast i pokaż mi się ! - krzyknęła i stuknęła jednocześnie pięścią w drzwi od łazienki.
-Nie rozkazuj mi.. - warknąłem, jednak przez te zbędne słowa cały czas opadałem z sił.

( Cini ? Sory, że krótkie, ale śpieszyłam się przed szkołą)
Layout by Hope