czwartek, 16 lipca 2015

[Quest 5] Od Vanilli

Dopiero teraz kiedy zaczęli mnie prowadzić do swojej pewnie bardzo ukrytej „kryjówki” zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam tą trójkę zostawiać samych. Potem będzie, że pani Vanilla taki kapitan nieodpowiedzialny. No może mnie jeszcze ze stanowiska zwolnią ? Jakby to było możliwe. Ciekawa jestem tylko kto potem zajmie się tymi wszystkimi młodymi Arcanami. Nie wiem skąd ci dwaj faceci wzięli kajdanki, ale bardzo umiejętnie założyli mi je na rączki. Kurcze jaka wprawa. Widać, że dużo gwałcą :P. Tak samo było z oczami. Wzięli kawałek jakiejś szmaty i zakryli mi nią połowę twarzyczki. W końcu doszliśmy gdzieś, gdzie było strasznie zimno. Sprowadzali nie po schodach w dół. Jakaś piwnica ? Bardzo możliwe. Mimo iż czułam chłód, to nie czułam przeciągu, czyli musiało być to pomieszczenie bez okien. Piwnica. Na bank.  Rzucili mnie gdzieś na podłogę tak bym upadła na kolana i nie mogła się podnieść. Aż dziwne, że nie zechcieli mnie przywiązać.
-Nie uważasz ze trzeba jej tutaj pilnować ? – zapytał jeden, na co ten drugi zareagował parsknięciem. Oho… nie przeceniaj moich możliwości.
-Chyba we dwóch nie musimy przy niej siedzieć. To tylko jakaś kolejna dziwka…- kiedy wypowiedział ostatnie słowo znowu coś mi się przypomniało. To samo słowo usłyszałam na samym początku od kogoś, kto teraz jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Wtedy też wstałam na nogi i chociaż nic nie widziałam miałam wrażenie…. Wiedziałam, że stoję do nich przodem.
-Nie lubię kiedy ktoś tak do mnie mówi… - szepnęłam cicho, a wtedy też jeden z nich podszedł do mnie złapał mnie za włosy. Zabolało. Niestety to nic mu nie dało, ponieważ przekręciłam się i trafiłam swoim obcasem w samo sedno.- Myślę, że czas skończyć tą marną szopkę.. – znów odrzekłam tym swoim potwornie poważnym tonem. Podejrzewam, ze bił teraz ode mnie większy chłód niż od tego miejsca. Uderzyłam kajdankami o jakiś drewniany stołek rozrywając łączący je łańcuch. Coś mi się wydaje, że z tymi obręczami nie będę w stanie nic zrobić teraz. Odwiązałam sobie opaskę i spojrzałam na dwóch panów. Jeden leżał i zwijał się z bólu na ziemi a drugi stał przy drzwiach i trzymał wycelowaną we mnie broń. Mały kaliber. Szczerze to taki może sobie w dupę wsadzić. Ręce mu się trzęsły. Czyżby się bał tej „dziwki” ?
-Nie zbliżaj się cholerny Magu… ty jesteś z tego ośrodka..
-Nie jestem Magiem. To czym mnie obdarowano nazywa się Arcana, ale nazywaj to sobie jak chcesz. – wzruszyłam ramionkami i w jednej chwili znalazłam się przy nim. Uniosłam nogę i uderzyłam w samiutkie palce kolesia, tym samym wytrącając mu z rąk pistolet. – Wolno… - prychnęłam bawiąc się teraz bronią na palcu. Następnie odrzuciłam ją gdzieś w bok jeszcze trącając ją nóżką. Skończyło mnie to bawić więc zaraz wyciągnęłam Lunar’a. Kopnęłam go tak by uderzył plecami o ścianę za nim i tak przytrzymałam butem. Przystawiłam broń do jego gardła i zerknęłam z pod waniliowej grzywki.
-Gadaj gdzie trzymacie narkotyki i kto je rozprowadza…. – westchnęłam. Teraz to w sumie nic by mnie już nie powstrzymało, żeby go zabić. – Masz 3 sekundy… - obejrzałam dogłębnie swoje paznokcie po czym policzyłam głośno do trzech. Gdy tylko skończyłam odliczać moja broń przejechała po delikatnej skórze mężczyzny wręcz ją rozrywając. Tak Sao skończył jego oddany koleżka, który nawet nie próbował mu pomóc. Wyszłam z tego jednego pomieszczona i znów wyszłam na górę. Hmm.. gdzie ja jestem..
Schowałam się za jakaś ścianą i nasłuchiwałam czy ktoś idzie, w międzyczasie spojrzałam na nadajnik. Ciągle jakieś szmery, kłótnie… boże co za dzieci. Zbliżyłam nadajnik do ust..
-Jak usłyszę choćby jeszcze jedno wyzwisko,  albo dojdzie do rękoczynów, to po powrocie wykastruje was jak psy i obije mordy, że was rodzona matka nie pozna…
Mimo iż moje słowa brzmiały bardzo ostro to mój spokojny i zdecydowany ton sprawił, że brzmiały one nadzwyczaj prawdziwie. W sumie wcale nie żartowałam. Nie przyjmuje niesubordynacji... a oni będą żywymi dowodami na to…


( Deava, Rick ?)

Od Rene - C.D Azusy



- Dlaczego właściwie pytasz sugerując,że cię wykorzystuję, co? – zapytałem podnosząc na niego głowę. Skierowałem na niego wzrok i wyczekiwałem odpowiedzi. Jak on w ogóle może tak myśleć. Uśmiechnąłem się delikatnie do siebie, gdy przez moją myśl przechodziły właśnie te oto myśli.Tak już mam nic nie poradzę Xd.  Chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć.
- Nie wykorzystałem cię – westchnąłem w jego kierunku – A przynajmniej nie w moim mniemaniu. Nie mam też zamiaru szukać sobie jak to powiedziałeś kogoś „następnego”. To co mówiłem o tym,że mi się spodobałeś wcale nie było jakimś głupim tekstem na podryw czy żartem – leżał do mnie głową więc przysunąłem się i oparłem ręce po obu stronach jego brzucha na pościeli. Pochyliłem się do niego z delikatnym uśmiechem. 
- To była szczera prawda – wymruczałem,a  potem połączyłem nasze wargi, obaj zamknęliśmy oczy w tym samym momencie.  Delikatnie przesunąłem dłoń na jego policzek i pogłębiłem pocałunek. Poczułem jak on także dotyka dłonią mojej twarzy. Uśmiechnąłem się szeroko przygryzając mu wargę, w tym też czasie otworzyłem oczy kierując wzrok od razu na jego.
- No nie wiem – mruknął odwracając się na prawy bok. Prychnąłem z uśmiechem prostując się, przy okazji także pokręciłem głową. 
- Znowu strzeliłeś buraka,że tak się odwróciłeś nagle? – zapytałem zbliżając usta do jego uszka. Przesunąłem po nim zostawiając mokry ślad. I w tamtym właśnie momencie przypomniałem sobie coś bardzo ważnego. Wybałuszyłem oczy i prawie spadłem z łóżka próbując bardzo szybko się z niego ewakuować . Azusa popatrzył za mną, gdy w pośpiechu ubirałem koszulkę. Przy drzwiach mruknąłem tylko,że zaraz wrócę. Potem pobiegłem do swojego pokoju..Przecież mój cudny gad nie jadł cały dzień! Wparowałem tam na parówkę i od razu skierowałem się do terrarium. A no tak! Przecież zostawiłem go na drzewie, wróciłem się do drzewa. Wąż drzemał sobie w najlepsze, odetchnąłem z ulgą. No dobra trochę,prawda,pośpieszyłem się, bo on mógłby wytrzymać dłużej niż ja bez jedzenia, ale to i tak było potworne! Zapomniałem o nim trochę. Po chwili usłyszałem, że ktoś wszedł do mojego apartamentu.Odwróciłem się w tamtą stronę spodziewając się pewnego jegomościa. Tak jak myślałem był to Miętek, w tej swojej koszulce i spodenkach.
- Czemu tak wyleciałeś? – zapytał zdziwiony.
- No bo przypomniałem sobie o nim – tu wskazałem palcem na śpiącego gada – Jeju,jestem jednak głupi jakiś – zaśmiałem się z zakłopotaniem.
- Jesteś – odburknął Azusa z cieniem uśmiechu. Przewróciłem oczami z uśmiechem i podszedłem do niego.
- Właściwie to po co za mną przyszedłeś co? – zapytałem zawijając sobie jego miętowe włosy na palcu.
(Azusa?Sory,że takie denne ;_;)

Od Mary - C.D Natsume

Z powrotem zarzuciłam na głowę koc i skuliłam się przy umywalce dygocząc z zimna. Nawet nie chciałam udać sie przebrać w jakieś ubranie, by nie paradować nago. Właśnie, po pokoju rozległo się skrzypnięcie drzwi, więc w ostateczności podniosłam się i opatulona w koc i skierowałam się w stronę łòżka, jednak zahaczając o krawędź nakrycia przewròciłam się. Nie musiałam długo czekać na pojawienie się osoby, ktòra postanowiła mnie odwiedzić. Nie byłam w nastroju na odwiedziny, ale mój humor się całkowicie popsuł gdy zobaczyłam Natsume. Odpychając go wylądowała na łòżķu zakrywając się ciepłą kołdrą. Chłopak przysiadł tuż obok mnie i wyciągnął dłoń kładąc ją na moim czole. Naprawdę trudno było odgadnąć, że mam gorączkę. I teraz jeszcze mnie przeprasza. Na pewno te przeprosiny są fałszywe, tak samo jak cały on.
- Ile już tak dziewczyn przede mną spiłeś i wykorzystałeś? Nadal będziesz udawał milutkiego Natsume i usprawiedliwiać się ze jesteś Sigmą?! - spytałam pociagając nosem
- Mary! - krzyknął, widać że chciał coś jeszcze powiedzieć lecz lew, który znalazł się tuż między nami przeszkodził mu
Pociągnęłam lwa za ogon, by przestał szczerzyć kły na chłopaka, który zaskoczony pojawieniem się chowanca wylądował na podłodze.
- Odejdź! To rozkaz! - krzyknęłam a chowaniec zaskoczony moją postawą wpatrywał się na mnie z wielkimi oczami, zaraz mu wypadną z oczodołòw, jednak po chwili przytaknął głową A po nim został tylko złoty ślad, coś na wzór chmurki która z czasem bladła aż całkowicie znikła. Naciągnęłam pod nos kołdrę przenosząc wzrok na Natsume, że też przyszedł tutaj było dla mnie zdziwieniem. Nie chciałam już o nim z niczym gadać, przez narastającą gorączkę zaczęłam widzieć fioletową wiewiorkę w kącie pokoju. Na jej widok uśmiechnęłam się szeroko, co całkowicie zabiło chłopaka z tropu. Tu krzyczę na niego, uderzać klapkiem, kradnę koc a teraz głupkowato się uśmiecham i do tego dostałam rumieńcy na twarzy. Siedziałam tak w ciszy w towarzystwie chłopaka, powoli przekonywałam się do tego, że jest mu przykro za to co zrobił jednak nic go nie usprawiedliwia. Ale przecież to ja głupia przylazłam do niego i wylądowałam z nim w łòżku. Tak się kończy zamartwianie o innych, że rano nie wiesz gdzie jesteś. Przetarłam oczka, pomimo że niedawno się obudziłam znów poczułam się śpiąca. To wina gorączki. Miałam ochotę otworzyć okno przez gorąc, jednak tylko bym bardziej pozwoliła się chorobie rozwijać. Ale też wogule śmieszna sytuacja, dostać gorączkę po nocy spędzonej na pieprzeniu się. Chwyciłam chłopaka za rękę i przyciągnęła go do siebie z krańca łòżka by znów nie spadł. Przyłożyłam jego dłoń do czoła, dziwne ale była jakaś zimna i sprawiała, że czułam się lepiej. Czy on mnie jeszcze czymś zaskoczy pozytywnie.
- Masz tu zostać dopóki nie zasnę...dopóki się nie obudzę - poprawiłam wpatrując się w jego oczy uśmiechając lekko i kładąc się na poduszce - Jeśli sobie pójdziesz to się obudzę - chwycił go za dłoń, teraz będzie mu się trudniej wyplątać jeśli by chciał mnie zostawić, jednak w to wątpie bo sam przecież przyszedł. Ale jeszcze ciekawi mnie czemu ten Madara leżał obok mnie gdy się obudziłam. Chyba nie leżał od tak by na mnie popatrzeć...A może znów mi się coś przewidziało? Przecież Madara jest kotem. No nic, zapytam chłopaka gdy się obudzę o jego tajemniczego zwierzaczka. 

(NATUŚ?)

Od Natasume - C.D Mary

Co to kurde było? Mary która zrobiła zamiast wejścia, wyjście smoka, klapek na mojej głowie i jeszcze on. Widziałem może go pod tą postacią z... pięć razy? A była to najgorsza postać którą ten matoł mógł obdarować moje oczy. Wyższy o kilkanaście centymetrów Madara z długimi, siegającymi do puszystego, białego ogona włosami o podobnym śnieżnym kolorze, spoglądał na mnie krytycznym wzrokiem. Jakbym mu wymordował połowę rodziny. Krwistoczerwone wzorki pod jego oczyma dodawały mu w pewnym sensie nieco... uroku osobistego. Wyglądał dzięki temu bardziej dostojnie i chłodno, jak jakiś arystokrata lub wysokiej rangi demon z tymi uszkami i ogonkiem.
 - Możesz mi wytłumaczyć... co to było? - zmrużył swoje kocie oczy.
Lekko się wzdrygnąłem na ton jego głosu,niby nie był jakiś nadzwyczajny ale drzemała w nim moc. Zupełnie inaczej niż kiedy był lisem, nie mówiąc już o byciu kotem. Tak, kiedy Madara był kotem nie był jakoś straszny. Jednak gdy stawał się lisem, jego siła drastycznie wzrastała. Natomiast w tej postaci nie był niby tak przydatny w walce, co czar jego głosu mógł komuś poprzewrócić w głowie. Lub jego sam wygląd, jeśli ktoś lubi takich mężczyzn.
- Chyba dobrze wiesz, co nie? - burknąłem biorąc z nim udział w bitwie na spojrzenie.
- Ubierz się nędzarzu - wskazał na mnie długim palcem.
Dopiero teraz zorientowałem się, że jestem nagi. Odepchnąłem go na odległość kilku metrów, jednak ten zamiast się wywalić częściowo zablokował mój znak tak więc dało się usłyszeć jedynie głośne szuranie. Odwróciłem go jeszcze tak, żeby stał do mnie odwrócony plecami, doskoczyłem do szafy i zacząłem się ubierać. Nie wierzę, że to zrobiłem. Ludzie mają mnie za spokojnego, aspołecznego Natsume. No bo tak jest, jak się mnie trzyma kilometr od alkoholu... Mary już nigdy się do mnie nie odezwie, prędzej mnie zabije. Kiedy kończyłem już się ubierać, dopiero wtedy przyłapałem na tym, że Madara mnie podgląda. Zignorowałem to, czekając na jego przemówienie.
- Zastałem Cię z tą kobietą w łóżku - w jego dłoni nagle znalazł się wachlarz którym przysłonił swoją twarz. - Zawsze jakoś udawało mi się przeszkodzić w twoich zabawach, jednak tym razem znalazłeś świetny moment... Zdajesz sobie sprawę, że będą z tego tylko problemy. Jesteś Si..
- Weź się przemień w kota, albo tego przerośniętego lisa. W tej postaci gadasz jak stary, staroświecki dzia... - skrzywiłem się kiedy Madara obdarował mnie plaszczakiem.
Za dużo sobie pozwala, zerwałem się na równe nogi, chociaż był nadal ode mnie dużo wyższy, widząc moją minę nieco się zawachał.
- Wracaj do siebie - warknąłem dotykając książką jego czubek głowy. Zniknął.
Westchnąłem przeczesując palcami swoje włosy, może pójdę do Mary? Przeproszę ją... Nie byłem sobą, naprawdę bym jej tego nie zrobił gdybym był trzeźwy. Nie zastanawiając się już ani chwili dłużej, narzuciłem na siebie kurtkę i wybiegłem ze swojego apartamentu. Jednak szybko się wróciłem przypominając sobie, że na moim łóżku leżą jej ubrania. Głupia, poleciała w samym kocu w środku zimy? Będzie chora... Pędząc ile sił w nogach co chwilę na kogoś wpadałem, wykrzykiwałem ciche "przepraszam" i leciałem dalej. Wpadłem jak burza do budynku Mary, szukając odpowiedniego pokoju, co prawda nie wiedziałem gdzie on jest jednak kilka osób kojarzyło mniej więcej gdzie ona mieszka. Nawet się nie zdziwiłem kiedy drzwi Mary okazały się być otwarte, delikatnie nacisnąłem klamkę cicho wchodząc do wnętrza pokoju.
 - Halo? - zapytałem cicho - Mary jesteś tam?
Usłyszałem cichy stukot z wnętrza apartamentu, pobiegłem w tamtym kierunku i kiedy zauważyłem Mary na podłodzę uklękłem obok niej.
- Co się stało? - pomogłem jej wstać, jednak ona odepchnęła mnie upadając na swoje łóżko.
- Zostaw mnie! Nie dotykaj!!! - Cofnęła się przerażona podciągając kołdrę pod samą brodę.
Odłożyłem jej ubrania na krzesło i ostrożnie wyciągnąłem w jej stronę rękę, kładąc ją na jej czole.
- Masz gorączkę... Takie są efekty gonienia w samym kocu...
- Takie są efekty twojego zachowania...
- Przepraszam - spuściłem głowę - wiem, że te słowa nie są warte nic w skali tego co ci zrobiłem.. Ale naprawdę jest mi przykro.

(Mary?)

#2 Konkurs !


Na początek może przeproszę was za lekkie zamieszanie, ale no sami dobrze wiecie czym to było spowodowane. Wszystko wiecie i tak dalej, tak więc jeszcze raz serdeczne Gomene! Kłaniam się w pas i w ogóle... ale ! ALE ALE !  to nie znaczy, że wracam na dobre. Na razie mam wielki dystans do tego bloga i do ludzi przede wszystkim, dlatego musicie mi wybaczyć. No, ale dość o tym.
~~~
Chciałabym, żebyście troszeczkę bardziej angażowali się w to co się tutaj dzieje, nie tylko w fabułę. Blog musi się rozwijać, żeby nie zejść całkowicie na psy tak to tez postanowiłam [znowu] porozdawać trochę punktów doświadczenia. Konkurs będzie polegał na zaproszeniu jak największej liczby osób. Oczywiście takich pewniaków, że tak się wyrażę. Za każdą jedną osobę wybrana postać (tego kto zapraszał oczywiście, no bo niektórzy mają ich więcej niż jedną)  dostanie 100 punktów doświadczenia. Myślę, że to całkiem spoko jak za takie coś. No i znowu... gdzie leży haczyk ? A no tutaj, że nie dostajecie punktów za samo zaproszenie, a za osoby, które dołączą. 
Konkurs zakończy się wraz z końcem tego miesiąca. Każdy zapraszający ma obowiązek zgłosić mi loginy osób zaproszonych, bym wiedziała kto kogo zaprosił. Inaczej nie otrzyma punktów, jeżeli ta osoba dołączy no proste jak budowa cepa xD.

~Tavv
PS zaproszenie jest wykonane
przeze mnie i jeżeli nie chcecie
pisać sami to zawsze możecie
zgłosić się do mnie po już gotowe 
zaproszenie. Chętnym podeśle
je na poczcie howrse.

Od Juliette - C.D Nirvany

Wyszłam na mały rekonesans placówki. Chodziłam po korytarzykach w jedną i drugą stronę. Numerki na drzwiach mieszkań rosły i malały.
Kiedy doszłam do wniosku, że mam dość... okazało się, że nie wiem jak wrócić ;w;. No tak. Julie, pierdoło, zgubiłaś się.
Rubii nadal śpi... EHH...
Po 10 minutach błądzenia w jedną i drugą, nadal nie mogąc znaleźć pokoju numer 28...
Niby powinnam iść numerkami w dół... Ale pokoje były jakoś tak... Dziwnie rozmieszczone.
W końcu postanowiłam zapukać do któryś drzwi i liczyć, że domownik łaskawie mi pomoże.
Zastukałam cicho w drzwi, nerwowo poprawiając czarną chustkę na mojej szyi zasłaniającej brzydką czerwoną bliznę na mojej szyi.
Usłyszałam kroki za drzwiami...
~Błagam Cię Rubii, pomóż mi... - powiedziałam w myślach do siostry.
Ku memu zdziwieniu po chwili mi odpowiedziała!
~O co chodzi? Co się stało? - w mojej głowie zabrzmiał.
Nagle po moim ciele rozlało się uczucie przyjemnego ciepła i mrowienia. Ciemność powolutku mnie otuliła...
~
Drzwi się otworzyły.
Julie poszła w odstaw, teraz moja kolej. Ludzie nie są zbytnio mili.
- Słucham? - powiedziała stojąca w drzwiach dziewczyna.
- Ten budynek zaprojektował jakiś idiota. Numery mieszkań są porozrzucane jak leci. Mogłabyś mi pomóc znaleźć mój pokój? - powiedziałam chłodnym oficjalnym tonem. Kątem oka widząc, jak moje włosy do końca zbielały.
Patrzyłam na dziewczynę zimnym spojrzeniem, z kamiennym wyrazem twarzy.
<Niv? Trafił swój na swego>

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Przez tą dziewczynę naprawdę kiedyś popadnę w jakąś depresje. Najpierw odegrała tą swoją jak zwykle urzekającą szopkę, a teraz jeszcze robi sobie krzywdę i wydziera się na cały apartament. Leżała na ziemi, przerażona, zapłakana… dlaczego ? Co zrobiłem nie tak, by teraz widzieć jak płacze. Niby takie zwierze bez serca, ale ja tez czuje.
-Uspokój się… - wyciągnąłem do niej dłoń. Bardzo powoli, żeby jej nie przestraszyć. Po takich trunkach mogła mnie nie poznać. Siedziałem tak na ziemi… dokładnie tak samo jak ona. Próbowałem się jakoś zbliżyć, chociaż to teraz było… bardzo trudne. W końcu pociągnęła poranionym noskiem i wypowiedziała ciche „Riuki”. Dlaczego to zabrzmiało tak jakby nie widziała mnie ze 100 lat. Wpadła mi w ramiona jednocześnie przewracając mnie na plecy. Przytuliła się do mnie i przez moment tak siedziała. W końcu wstałem i wziąłem ją na ręce. Posadziłem ją na kanapie, wziąłem chusteczki i delikatnie otarłem jej mordkę z krwi oraz z łez.
-Dlaczego się do mnie nie odzywasz… Riuki… co ja zrobiłam nie tak… - nachyliła się i przytknęła czoło do mojego torsu. Łapki również tam oparła i zacisnęła je delikatnie na materiale mojej koszulki.
-Jesteś pijana. Jak wytrzeźwiejesz to pogadamy. Chodź… -złapałem ją za rękę i za wszelką cenę chciałem pociągnąć do łóżka, jednak… jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Tak więc ponownie wziąłem ja na ręce i ułożyłem delikatnie na łóżku. Jej oczka od ilości alkoholu same się zamykały.
-Nie zostawiaj mnie.. –złapała mnie za rękaw bluzy kiedy ujrzała, że nie zamierzam się położyć obok niej.
-Nie idę nigdzie… ale nie jestem śpiący. – zabrałem rękę i usiadłem obok łóżka na ziemi. Poczekałem, aż ta durna dziewczyna zaśnie. Czekałem tak chyba do 4 nad ranem. Nie mogłem spać przez to wszystko co powiedziała. Życie w tym ośrodku wcale nie jest takie łatwe, na dodatek… to jeszcze dzieciak. Niby pełnoletnia, ale w środku to jeszcze mała dziewczynka uwielbiająca zabawę i dzikie wypady. Wcale mi to w niej nie przeszkadzało, ale właśnie z tego powodu nie wiedziałem skąd u niej nagle wzięło się coś tak bardzo odważnego.
[…]
Obudziła się jakoś tak mniej więcej 5 nad ranem. Teraz to mi się też już chciało spać, ale obiecałem sobie, że będę jej pilnował tak więc nie zamierzam teraz spać. Kiedy usiadła na swoim łóżeczku ja również podniosłem się i usiadłem na krawędzi. Przetarła niemrawo oczka i zerknęła na mnie jakby z takim smutkiem ?
-Cinia… kiedy przestaniesz mnie w końcu straszyć ? – mruknąłem, a wtedy ta podniosła rękę i przejechała nią po moim bladym policzku – Robie wszystko żebyś była szczęśliwa, chociaż nie zawsze mi to wychodzi, a ty nadal…. Nadal robisz takie cholernie głupie rzeczy ! – prychnąłem nieco podnosząc głos w geście desperacji. Runąłem do tyłu i oparłem czoło na jej ramieniu. – Nie dasz sobie rady z dzieckiem, kiedy nie potrafisz dbać nawet o siebie… w dodatku ty wstydzisz się kiedy cie dotykam, uciekasz… jakbyś się czegoś obawiała. – zacisnąłem dłoń na kołdrze, ale wcale nie zamierzałem przestać mówić. – Nie zamierzam na razie z tobą „tego” robić, skoro ty jeszcze do tego nie dorosłaś i powinnaś uszanować moją decyzje… Ja sam jeszcze nie dorosłem…. Do tego żeby być ojcem i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie…
Teraz bałem się tylko jednego. Czy znowu mnie odepchnie ? Strzeli mi z liścia, a może mnie zostawi. Tylko przy niej potrafiłem być tak zdesperowany. Tylko przed nią mogłem pokazać swój smutek, cierpienie, ale czy to już nie zaszło trochę za daleko ? Jeszcze kilka razy i znowu wróci ten nieczuły gnojek, który na wszystko ma wylane…


( Cinia ?)

Od Cinii - C.D Riuki'ego

Początkowo łaziłam za Riukim jak cień, kiedy robił krok w tył ja robiłam krok w przód. Jednak teraz straciłam cały zapał,no i po kiego to mówiłam. Tylko go przestraszyłam i jeszcze bardziej do siebie zniechęciłam. Głupio z tym wyskoczyłam, jak tak się nad tym nieco zastanowić to chyba faktycznie nie jesteśmy aż na takich relacjach. Spojrzałam w jego przerażone i zbłąkane oczy które wyglądały jak u jakiegoś totalnie zdziczałego zwierzaka. Spuściłam wzrok mnąc palcami materiał swojego ubrania, zniknąć tylko tyle teraz chciałam. Tym razem to ja cofnęłam się do tyłu jak uderzona, pociskiem własnej głupoty.
 - Wybacz... po prostu o tym zapomnij... - uśmiechnęłam się delikatnie, po chwili wybiegając z jego apartamentu.
Dokąd niby mogłam nie pobiec, jak do swojego azylu znajdującego się piętro wyżej? Nogi plątały mi się kiedy biegłam po schodach, jednak jakoś udało mi się dobiec do drzwi i drżąca ręką  je otworzyć. Zamknęłam za sobą drzwi, odrzucając z impetem klucze w sam kąt przedpokoju. Usiadłam na kanapie kilkakrotnie uderzając głową o miękkie oparcie mebla, tak jakby tym sposobem dało się pozbawić swojej głupoty. Ale to chyba mało możliwe, a przynajmniej w moim przypadku. Już dawno coś obżarło mi cały mózg, pozbawiając mnie tego istotnego narządu. Nagle opuściła mnie cała energia z rana i czułam się jak jakiś flak, albo ktoś po kilku nieprzespanych nocach. O Boże, Cinia... dojeb*łaś dziewczynko, naprawdę. Naturalnie nie żartowałam, mówiłam to w 100% poważnie, nawet bym nie śmiała żartować z czegoś takiego. I spodziewałam się też jego odpowiedzi, liczyłam  się z nią od samego początku, ale myślałam... że będzie to wyglądało troszkę inaczej. Nie spodziewałam się takiego strachu w jego oczach, to również przestraszyło mnie. Dlatego tak głupio uciekłam, chociaż on w tej chwili mógł odchodzić ze zmysłów co zrobił nie tak... to nie jego wina, tylko i wyłącznie moja. Zresztą jak zawsze :') (ma się talent) Westchnęłam kładąc się na brzuchu, o czym ja w ogóle myślałałam, to była najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam. Po prostu mnie fantazja poniosła, marzenia o których mogą jedynie myśleć ci, którzy żyją poza tą kopułą. Nawet jeśli mielibyśmy dziecko, zabraliby je, poddawali niezliczonej ilości badań... Na samą myśl coś mnie zabolało, nie, nie chcę nawet o tym myśleć, już nigdy nie poruszę tego tematu. Przeturlałam się na bok spadając z kanapy prosto na kolana, no brawo Cinia. Jakoś mi się nie chce wstawać z ziemi więc przez jakiś czas tak po prostu sobie siedziałam, bębniąc palcami o kanapę. Może po dwudziestu minutach wstałam, kierując się do kuchni, chwyciłam w dłonie pierwszą lepszą butelkę. Wzięłam kilka łyków aż mnie zemdliło, odstawiłam prawie pełną butelkę ocierając wilgotne usta. Może się przejdę? Nie chce mi się, nawet jeśli za oknami jest kilka ton śniegu, mi się nie chce.
~
Ostatecznie Cinia zrobiła to co robiła często jako jeszcze "normalna" dziewczyna która nie mieszkała w tym cholernym ośrodku. Całe popołudnie użalałam się nad sobą nad butelkami piwa. Kiedy zdawało mi się już że mam osiem palców u prawej ręki odstawiłam już to wszystko. Chlipnęłam kładąc się na stole, mając głowę na blacie zaczęłam wyć (jak dziki pies Dingo). Wsadziłam sobie ołówki do nosa i jebłam o stół. Krew płyneła rzeką. Ja już na tamtej stronie widziałam jak Riuki zlizuje krew z podlogi... a nie to jednak przeciekająca szmata.
 - Riuuuuki - załkałam kopiąc nogami aż trafiłam w krzesło które rypnęło na podłogę. Nie będę go podnosiła...
 - Riuuukiii!! - ponownie zawyłam aż ołówek wypadł mi z nosa.
 - Mogę wiedzieć czemu się tak wydzierasz? - usłyszałam męski głos koło swojego ucha.
Parsknęłam przerażona i zleciałam z krzesła.

(Riuuuki?)

Od Juliette - Do Mikaeli

Odetchnęłam z ulgą widząc znów ten sam sufit. Obawiałam się lekko, że może znów obudzę się w nieznanym mi miejscy nie pamiętając nic.
Usiadłam na łóżku przeciągając się rozkosznie. Z westchnieniem odrzuciłam kołdrę na bok i podniosłam się z łoża.
Rubii najwidoczniej jeszcze spała.
Nadal w samych majtkach i 5 rozmiarów za dużej koszulce podreptałam trąc oczy do kuchni. Po drodze chwyciłam ze stołu czarną gumkę i związałam nią sobie włosy w luźny niedbały kucyk.
Jakby umiejętności kucharskie mierzyło się cyframi, dostałabym -100, więc moim śniadaniem była zwykła kanapka z serem. W sumie nie miałam zbytnio żadnego pomysłu na dzień.
Jako ,że było jeszcze bardzo wcześnie (5.00) i ciemno postanowiłam pozwiedzać mieszkanie. Na początku ruszyłam do dużego okna. W drugim skrzydle budynku na przeciw nie paliło się żadne światło. Chyba wszyscy spali. Nie dziwię się im.
Dość duża półka z książkami. Konsola do gier z ich niemałą kolekcją. Nowe i nieużywane. Z tego roku, coś mi mówiło, że je znam... I że lubię grać na konsoli. Mieszkanie było do mnie w pewnym sensie dopasowane. Chociaż by ten mięciutki dywan na którym właśnie leżałam.
W trakcie wycieczki ubrałam się, biały sweter sięgający mi prawie do kolan z lekko przydługimi rękawami i szare dość obcisłe spodnie.
Miałam dość dużo atrakcji w domu, ale w obecnej chwili najbardziej ciągnęło mnie do białego pianina...
Usiadłam przy nim a moje palce jakby same z siebie zaczęły wygrywać jakąś melodie. Wciągnęło to mnie. Świat zmniejszył się tylko do białych i czarnych klawiszy. Przypominałam ją sobie z dźwięku na dźwięk. Z czasem umysł sam zaczął dodawać inne instrumenty, jakby muzyka zawsze była w mojej głowie. Była piękna...
Powoli zabrzmiały ostatnie trzy nuty ... Westchnęłam głośno. Teraz już niczego nie było słychać...
Nagle ciszę przerwały kroki na korytarzu. Jakby ktoś stał pod moimi drzwiami i słuchał jak gram, a że skoczyłam, poszedł. Póki jeszcze słyszałam odgłos butów stopujących po posadzce- czyli w sumie od razu- ruszyłam do drzwi i otworzyłam je chcą zobaczyć kto to.
Spojrzałam w głąb korytarza... Nikogo. Cisza.
Zamknęłam drzwi mieszkania i ruszyłam korytarzem. Doszłam do rozchodzących się na dwie strony dróg. Wychyliłam się zza rogu.
Przestraszyłam się okropnie. Podskoczyłam i schowałam się rogiem. Zaraz obok, stał chłopak opierając się o ścianę. Nie wysoki blondyn. Gdy się wychyliłam spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami z nikłym zainteresowaniem.
<Mikaela?>

Od Nirvany

Ucieczka. Noc. Las. Faceci w bieli.
To jej jedyne zajawki wczorajszego, wręcz przerażającego zdarzenia. Reszty, a dokładniej mówiąc życia przed tym zdarzeniem w ogóle nie pamięta. Pamiętała jedynie rodzinę, no prawie… nie pamiętała matki, lecz ojca jak najbardziej. Nie pamięta także zdarzeń, przed ucieczką. Ci faceci bieli przydusili ją trochę, powodując utratę przytomności dziewczyny. Potem było chyba…. Pranie mózgu? Czy coś ten deseń. Whatever. Ważne, że coś się stało, lecz dokładnie nie wie sama Nirvana. Niegodziwe promienie słoneczne wdarły się przez lekko falującą firankę, która poruszała się dzięki lekkiemu wiaterku, który wdarł się przez uchylone okno. Los tak chciał, by owe promienie trafiły na twarz dziewczyny. Może to całe zdarzenie tylko jej się śniło, a teraz obudzi się w swoim domu i wszystko wróci do normy? Jej pamięć z powodzeniem powróci? Niravana podniosła powoli powieki, jednak szybko je zamknęła z powodu promienia słonecznego, który wrednie „wylądował” na oku Niv. Obróciła się, więc na drugi bok i ponownie otworzyła oczy. Jednak ku jej zaskoczeniu nie znajdowała się w jej pokoju, a co za tym idzie nie odzyska swej pamięci. Cicho wzdychając zrzuciła z siebie kołdrę, a następnie wywlokła się z łóżka. Skierowała się do kuchni, by zrobić sobie śniadanie. Zastanawiało ją to, że mimo iż kompletnie nie znała tego mieszkania, to i tak znała rozkład pomieszczeń. Kiedy już tylko tam dotarła zauważyła, że jej kot Perseus siedzi przy swojej metalowej miseczce, która – łatwo się domyślić, była pusta. Niv zmierzyła wzrokiem miskę, po czym z górnej szafki wygrzebała karmę. Po wsypaniu jedzenia dla kota oraz jego odstawieniu, zaczęła parzyć sobie kawę, a także robić sobie naleśniki. Zapach owego dania rozniósł się po całej kuchni, przez co kot zaczął sępić . Jednak dziewczyna ignorowała jego słodkie miny i jego prośby o głaskanie. Po wykonaniu parunastu sztuk naleśników oraz kawy wlanej do kubka z kotem, zasiadła do stołu. Zanim zaczęła w ogóle jeść usłyszała pukanie do drzwi. Westchnęła cicho i wstała z krzesła. Na sobie miała piżamę, jednak w miarę wyglądała jak normalne ubranie. Nirvana podeszła do drzwi, przekręciła zamek i powoli otworzyła drzwi. Stała za nimi dziewczyna dość niska o włosach brązowych i zielonych oczach. Niv zmierzyła wzrokiem ową przybyszkę.
-Słucham? – mruknęła. Dziś nie miała zbytniej ochoty na rozmowę.
(Juliett?)

Od Mary - C.D Natsume

le ranek

Ze snu wybudziło mnie smyranie włosami po twarzy. Mamrocząc pod nosem, że nie chce wstawać przekrecilam się na plecy niechętnie otworzyłam oczy i zamarłam. Obok mnie leżał jakiś gościu ubrany w kimono, jego białe włosy zajmowały dwie poduszki, w tym na której ja miałam głowę. Machał uszami wpatrując się we mnie badawczym wzrokiem. Przyglądając mu się dokładniej zauważyłam za nim falujacy ogon. Przez chwilę zastanawiałam się czy nadal nie śpię więc palnęłam go w twarz, na co on wydal z siebie pomruk niezadowolenia.
- Węź tą brudną rękę. Nadal nie jesteś godna by mnie dotykać - podniòsł się do siadu odwracając wzrok - I ubierz cóż na siebie, nie mam zamiaru patrzeć jak świecisz cycami.
- Eeeeee? - analizowałam to co do mnie postać mòwiła, jednak zignorowałam to co mòwił i wpatrywałam się z zachwytem w biały pusztu ogon, który zaczęłam głaskać - Ja chyba Cię nie stworzyłam. Kim ty jesteś? - wtuliłam twarz w ogon, a po chwili zaczęłam pluć sierścią
- Zostaw! Obślinisz! - odepchnął mnie tym samym sprawiając, że wróciłam do normalności (chyba) - Mówi Ci coś może Madara?
- Tak. Ale czemu ty lezysz w moim łóżku? - przetarlam oczka - Czemu jestem naga? Przecież ty jesteś kotem! Rozebrałeś mnie? Od kiedy zmieniasz się w człowieka? - Madara zrezygnowania zaczął kręcić głową
- Masz koc. Nie mam do Was obojga siły... - naprawdę nawiedzony typ, gada do siebie jak ja hihi
Opatuliłam się w koc po czym zaczęłam analizować pokój w którym się znajduje. Istne pobojowisko, całkowity burdel. Podeszłam do swojej koszulki, a raczej przekoczonej szmaty kucajac przy niej i nadal przypominając sobie co tu się stało. Chyba nie...gwałtownie pobiegłam do szafy z której dochodziły dziwne dźwięki. Otworzyłam drzwiczki które skrzypnęły i sięgając po klapka rzuciłam go w Natsume. Szok po nie miłej pobudce lekko poprawił mi humor, widząc jak zdezorientowany chłopak rozgląda się na wszystkie strony. No identycznie jak ja tyle że nie rozochocony rzuca się na ogon Madary w postaci człowieka.
- Mary? Co ty tutaj robisz?
- Byłeś pijany, a może i nadal jesteś...- wpatrywalam się w niego nienawistnyn wzrokiem - Spiłeś mnie tak? Zaciągnąłeś do łóżka i co? Użyłeś sobie?! - zaczęłam machać rękami na wszystkie strony wydzierając się na niego, zaraz mu skocze do gardła i pożałuje że mnie wykorzystał - Myliłam się co do Ciebie...- w oczach zbierało mi się na łzy, a ten idiota wpatrywał się we mnie zszokowany tym co mówię
Nie mogąc dłużej tutaj siedzieć wybiegną z pokoju (Tak, nadal opatulona w koc) i zaczęłam kierowac się z powrotem do swojego mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi i od razu polecialam do łazienki grzebiąc w kosmetyczce. Chwilę poczekalam aż sie dowiedziałam ze mam gorączkę. Cisnęłam termometrem o podłogę i zrezygnowana oparlam głowę o krawędź wanny.

(Jebac test ciążowy, termometr ważniejszy [*])
Layout by Hope