piątek, 27 lutego 2015

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Mamiko [+16]

To teraz przychodzi moment, w którym mam kogoś posiekać na kawałeczki ? Takie miałem wrażenie stojąc przed tą dziewczyną. Chyba nie zdawała sobie sprawy w jak niekorzystnej sytuacji się teraz znajduje. Widać było że „chłopcy” nie mieli zamiaru ze mną walczy, a nawet się stawiać, bo ten co przyszedł z nią tylko stał pod ścianą. Za dużo pewności siebie hmmm ?
-No to co… my go zabieramy, a ty możesz sobie nadal tutaj sterczeć…. – powiedziała podchodząc do tego.. Shin’a ? Tak on się chyba nazywał. Miałem już tam do nich iśc, ale spasowałem. Oddaliłem się troszkę nadal milcząc i oparłem się plecami o ścianę. Myślała chyba że odpuszczam, bo już kompletnie nie zwracała na mnie uwagi tylko rozwiązywała swojego towarzysza. Niedobrze opuściła gardę. Ten rudy chyba zrobił to samo bo zauważyłem tylko kontem oka jak wychodzi z tego pomieszczenia (jeśli tak to można nazwać zważając na te liczne ruiny). Już mieli wychodzić kiedy ja podniosłem główkę.
-Kuro… Shiro…. – mruknąłem cicho, a wtedy dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale. Obok mnie pojawiły się dwa youkai. Jedna o długich czarnych włosach, druga o białych. Bardzo powoli podniosłem rączkę i wskazałem na tą szatynkę.
-Hehehe… Mistrzu, nie bijesz kobiet ?
-Ma za miękkie serce.. – no i tak było zawsze. Kiedy tylko one się pojawiały zawsze też zjawiały się dogryzki. Zacisnąłem zęby i spojrzałem na nie gniewnie.
-Zamknąć pyski bo następnym razem obetnę wam języki i wsadzę głęboko w dupę. – warknąłem i za raz odkleiłem plecy od ściany. Stanąłem centralnie na widoku dziewczynie i chłopakowi. Boże jakie karły. Youkai nie czekały zbyt długo i ruszyły na dziewczynę. Na razie okładały ją tylko dużą ilością sztyletów, i noży. Chłopaka ja miałem załatwić, tylko czy tak się da. Za nim zdążył zareagować na to jak krzywdzę dziewczynę złapałem go za koszulkę i rzuciłem o ścianę.
-Pa.. kti… -usłyszałem z ust chłopaka kiedy już zdołał się pozbierać. Spojrzałem na niego dziwnie. Nic się nie stało.. i o to całą zagadka… co było nie tak.. – Co jest… - zdziwił się..
-Nie wiem co chciałeś tym zyskać… nie wiem co to oznaczało, ale kiedy nie używam na ciebie swojej Arcany wszelkie ataki dotyczące moich mocy są niewykonalne.. – zamknąłem na chwilę jedno widoczne oczko. Wystawiłem prawą rękę w bok i za chwilę pojawiła się w niej kosa.
-„Miśkuu…. Kyouya już nie wstanie, spisz mi się tam… dostaniesz nagrodę” – usłyszałem tylko przez słuchawkę. Tiaaa wszyscy je mieliśmy. Boże to brzmiało tak psychicznie że aż się przestraszyłem. Pieprzony gej. Prychnąłem tylko pod nosem i za raz wymierzyłem kosą w chłopaka.
-Nie będę się z wami paprał… i niestety nie będziesz miał taryfy ulgowej… - powiedziałem cicho i za raz bardzo szybko zjawiłem się przy chłopaku i użyłem kosy. Nie dosyć że praktycznie uniknął tego to na dodatek, chyba w jakiś sposób przyjął ten atak… coś w rodzaju tarczy ? Uciekł nieco do tyłu i złapał dziewczynę. Schowali się za jakąś pół powaloną ścianą.
-Kurona… - warknąłem, a ta tylko kiwnęła głową. Obie popędziły w tamtą stronę. Chyba wypadało by to szybko skończyć. Zerwałem opaskę z oka i …. Po porostu ruszyłem powolnym krokiem w ich stronę ciągnąc kosę za sobą. Kiedy tam już dotarłem youkai odsunęły się od moich przeciwników a oni oboje spojrzeli na mnie. Dziewczyna szybko na to zareagowała. Stanęła przed chłopakiem i wypowiedziała słowo: Pozoriste. Wtedy przy niej pojawiło się osiem lalek.
-Nie pieprz.. – warknąłem ponownie wskazując miejsce gdzie stały wszystkie lalki. Za moment tamto miejsce i wszystko co było blisko tego wybuchło. Po prostu eksplodowało. Byliśmy dość wysoko a ta eksplozja spowodowała jakieś zawalenie chyba z dwóch pięter. Mi się udało stamtąd uciec.
-Myślisz.. że… tak łatwo się nas pozbędziesz…. – mruknęła dziewczyna wychodząc z pod gruzów. Te siniaki wyglądały przepięknie. Uśmiechnąłem się tylko tępo i za raz znów wskazałem na nią.
-Rondine… - mruknąłem zakrywając na chwilę oko, które powoli zaczęło mnie upominać. W stronę dziewczyny poleciało mnóstwo jaskółek. Nie były to takie zwykłe jaskółki. Były to takie żywe latające ostrza (hehe jak w Batmanie), które gdy tylko stykały się ze skórą czy ubraniem dziewczyny od razu zostawiały duże rozcięcie. Kiedy ona była zajęta jaskółkami Noshiro znalazła się za nią i jednym machnięciem katany rozcięła jej całe plecy. To musiało być bolesne
-Uuu… będzie ładna blizna… - zaśmiała się Kuro. Odesłałem je za raz i usiadłem sobie na kamieniu. Dużo kurzu. Dziewczynka nieźle oberwała i upadła na kolana. Westchnąłem głęboko wstając i podchodząc do tego ochłapku. (A tak na marginesie to gdzie chłopak ?) Złapałem ją za włosy i podniosłem nieco do góry. Była prawie cała we krwi. Wszędzie rany cięte, kłute, a to na plecach… arcydzieło.
-Wkurwiasz mnie… od samego początku jak cie zobaczyłem. – puściłem ją i skierowałem się w inną stronę z powrotem zakładając opaskę.


(Mamiko ? )

[Team 1] Od Cinii - C.D Mixi

Zaskoczona spostrzegłam, że dziewczyna nagle stała zwrócona w moją stronę i to jeszcze z ostrzem szpaty perfekcyjnie wymierzonym we mnie. Instynktownie uskoczyłam w bok rękę nadal trzymając wymierzoną w stronę dziewczyny. Nagle poczułam dosyć mocne ukłucie w boku, splunęłam krwią po czym potknąwszy się o dziurę w dziurze upadłam. Kątem oka zauważyłam, że ona również oberwała jednak troszkę mocniej. Mnie uratowała tylko i wyłącznie moja zwinność w tym stanie. Właśnie, potrafiłam myśleć już świadomie tak więc Lupus Feri musiało już zostać prawie całkowicie pochłonięte przez Dolor Spinis. Z ulgą zauważyłam, że rana dziewczyny nie jest aż tak poważna, żeby mogła zagrażać stanu jej życia. Nie zamierzam mieć problemów u organizatorów tego chorego spektaklu. Wstałam z ziemi starając się ukryć ból malujący się na mojej twarzy, czyli musi być to jednak cholernie mocne skoro coś czuję. Albo tracę swoje umiejętności Arcany na dzisiaj… co w sumie wątpię.
-I co? Poddajesz się czy nie? – nachyliłam się nad nią jednak nadal trzymałam się na dystans bo ona to potrafi jednak człowieka zaskoczyć
Dziewczyna przez chwilę spoglądała na mnie swoimi oczami które powoli stawały się czarne. Wyglądała teraz troszkę przerażająco zwłaszcza z rozmierzwionymi włosami, jak jakiś dzikus. Chociaż ja sama zapewne nie wyglądałam lepiej, tym bardziej że jeszcze przed chwilką zachowywałam się jak dzikie zwierze.
-A ty?
Odpowiadać pytaniem na pytaniem, no ale nie powiem troszkę mnie zatkało. Po może minucie uśmiechnęłam się szeroko, poprawiając swoje włosy które zaczynały mnie denerwować, nic nie widziałam prawie przez nie.
-Nigdy

(Mixi? Weny brakuje przepraszam ;c)

[Team 3] Od Mixi - C.D Cinii

Kiedy się pocięła nabrała jeszcze większej szybkości i zwinności, więc drobne rany dodają jej sił. Czyli nie mogę jej zadawać drobnych ran... Trzeba ciąć raz, a dobrze. Moje myśli były naprawdę chaotyczne, bo musiałam unikać coraz to kolejnych ataków. Byłam już prawie pewna, że będę musiała użyć Teishi Jikan. I chociaż bardzo tego nie chciałam, bo nie mogłam po tym dojść do siebie nawet kilka dni. Byłam już wystarczająco wyczerpana by ta umiejętność mogła mnie nawet zabić. Ledwo trzymałam się na nogach, a ona wciąż była równie szybka. Wiedziałam, że jeśli nie zaryzykuję przegram. Uruchomiłam Arcanę i moje oczy zalśniły złotem. Zwolniłam czas na tyle na ile mnie było stać, ale ona wciąż poruszała się wystarczająco szybko. Zwolniłam go prawie do zera i prawie przez to zemdlałam, ale udało mi się podejść do dziewczyny i przystawić jej szpadę tak, by móc ją przebić. Potem już nie wytrzymałam i puściłam czas już normalnie. Ona ze swoim mieczem wycelowanym we mnie i ja z moją szpadą wycelowaną w nią. Stałyśmy, więc tak mierząc się wzrokiem. Która z nas natrze pierwsza będzie niewątpliwą zwyciężczynią. Czułam, że nie mam z nią praktycznie żadnych szans, ale nie zamierzałam się poddawać. Jakieś jednak miałam.
(Cinia? Są to prawdopodobnie ogromne bzdury, ale mój mózg nie pracuje już najlepiej)

[Team 4] Od Roxel'a - C.D Rosie

Walczyłem, ale sam nie wiedziałem z jakim Team'em mamy do czynienia. Tak tak... trzeba było słuchać, kiedy Futaba objaśniała nam cały plan. Mówiłem, że Kapitan ze mnie żaden, ale kto by się tam teraz przejmował? Póki co naszą drużyną kierowała dwójka dziewczyn i przyznam szczerze, że nie miałem nic przeciwko temu. Wolałem kiedy ktoś wykonywał tę robotę za mnie. Rosie pomimo tego, że była Omegą potrafiła w pełni wykorzystać posiadane umiejętności. Futaba była uparta i nigdy nie odpuszczała. Renji... brak słów. Praktycznie nic nie robił i do tego jeszcze spadł na biedną Rosie, chociaż panuje nad wiatrem i mógłby sprowawadzić ich dwójkę bezpiecznie na ziemie. Bezsensu... Od początku mogliśmy uniknąć czegoś takiego. Syknąłem na samą myśl o widoku kości wystającej z nogi dziewczyny.
Dopiero teraz stwierdziłem z przerażeniem, że nie znam jej położenia, a dodatkowo straciłem ją z oczu. Dziewczyna w masce, widząc jak spanikowany rozglądam się na boki, położyła rękę na moim ramieniu.
- Nic jej nie jest. A teraz się skup! Mamy pojedynek do wygrania. - powiedziała, jakby czytała mi w myślach.
Uspokoiłem się, potrząsnąłem głową, po czym mocniej ścisnąłem podarowaną mi broń. Po dłuższej chwili wyrzuciłem ją stwierdzając, że lepiej odpowiedzieć ogniem na ogień - i to dosłownie. Poczułem przyjemny impuls przechodzący przez całe ciało, po czym moje dłonie zapłonęły. Przeszły na ręce i ciągnęły się aż do łopatek. Ależ byłem podekscytowany! Płomienie rosły wraz ze złością bądź ekscytacją, której melodię wybijało moje serce.
Teraz mogłem rzucić okiem na to co się dzieje. Ten niebieski gdzieś zniknął, a mógłbym przysiąc, że przedtem tutaj był. To samo chłopak z wiankiem na głowie. Został tylko czerwonowłosy z przepaską na prawym oku, a towarzysząca mu brunetka właśnie była zajęta walką z jakąś kobitką z Team'u 1. Wiedziałem, że drugiej takiej szasny nie będzie.
Owy facet, ciut wyższy ode mnie miał jedną specjalną umiejętność: także kontrolował ogień, a ściślej mówiąc wielkiego, ognistego węża. Dodatkowo ogromne, burzowe chmury zbierające się nad jego głową wydawały mi się mocno podejrzane. Co tam! Bez ryzyka nie ma zabawy! Wiedziałem, że moge przegrać, ale skoro tak już musiało być...
- Zatańczmy. - szepnąłem do siebie, po czym zacząłem biec w kierunku rudzielca.
Fakt, że biegłem od jego lewej sprawiła, że natychmiast mnie zauważył. Od razu wyskoczyłem w górę, po czym wyrzuciłem parę płonących kul w jego kierunku. Bez problemu wykonał unik, obdarowując mą osobę wrogim spojrzeniem.
- Zostawcie go mnie! - krzyknąłem, powstrzymując Futabę i Renji'ego od ataku.
Przekonamy się jak silna jest jego Arkana.

<Deak?>

[Team 1] Od Cinii - C.D Mixi

Wylądowałam kilka metrów dalej, prawą ręką dotykając rany na brzuchu. Regeneruję się troszkę szybciej od przeciętnego człowieka, więc krwawienie zaraz powinno ustać. Zresztą nie było ono aż na tyle głębokie, żeby sprawiało jakiekolwiek problemy w walce. Czyli jednak nożyk się za bardzo nie zdał, skoro była taka żwawa. No mówi się trudno… Po twarzy dziewczyny było widać, że poniekąd jest pewna swojego zwycięstwa. No to się chyba nie dogadamy, bo ja uważałam zupełnie inaczej. W pewnym sensie to tą durną ranką mnie tylko wzmocniła, ale tak troszkę. Rana była za płytka żeby zwiększyć moje umiejętności w dosyć dużym stopniu. Odrzuciłam do tyłu moją jak okazało się beznadziejną broń. Skoczyłam do przodu lądując na rękach, po chwili powtórzyłam ten ruch tym razem odbijając się dłońmi od podłoża. Miękko lądując na jakimś kamieniu trzymałam teraz w każdej dłoni po jednym mieczu. Ich ostrza nie mogły przekraczać 70 centymetrów i pomimo ich rozmiarów, były dosyć lekkie. Zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok, dziewczyna rzuciła w moim kierunku nożykiem którym przed chwilą zaatakowała mój biedny brzuch. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć, jednak sztylecik zdążył przejechać po moim policzku i uciąć mi kilka kosmyków włosów. Rzuciłam jej wyzywające spojrzenie po czym z okrzykiem bojowym skoczyłam w jej kierunku. Kiedy nasze ostrza naszych mieczy się ze sobą starły, posypało się kilka iskier. No nie powiem, walczy lepiej niżbym się spodziewała. Kiedy minęły trzy minuty i ona jeszcze nie opadała z sił, na mojej twarzyczce pojawił się szeroki uśmieszek.
-Co? Jeszcze żyjesz? – zapytała dziewczyna
-Miałam Cię zapytać o to samo – zaśmiałam się
Okręciłam się wokół własnej osi po czym oddałam ostatni cios, dziewczyna lekko się zachwiała więc żeby tylko to przypieczętować kopnęłam ją. Zaraz po tym wycofałam się trochę odrzucając jeden z mieczy. Strasznie niewygodnie mi się walczyło mając dwa… Zanim czarnowłosa zdążyła się podnieść, doskoczyłam do niej lądując jej na plecach i przystawiając jej nóż do gardła. Złapała dłońmi za ostrze, siłując się ze mną. Co ona chciała sobie palce poucinać? Kątem oka widziałam, że na ulice skapuje dosyć duża ilość krwi dziewczyny. Troszkę się przez to zapomniałam i już po chwili dziewczyna zdoła mi się wykręcić. Upadając na ziemię cicho jęknęłam kiedy odbiłam się od niej. Miałam wrażenie że któraś z moich kości gruchnęła, ale chyba tylko mi się zdawało. Cholera, ona była silna i to bardzo. Chyba nie będę miała wyjścia jak tylko użyć Dolor Spinis. Wstałam klnąc pod nosem co wyraźnie rozbawiło dziewczynę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści miecza który z tego wszystkiego prawie zgubiłam. Zaczęłam się nim ciąć. Wpierw kilka razy siekłam w nogi, przycisnęłam go mocniej żeby za każdym razem zostawiał szramy o głębokości gdzieś około 1 cm. Przynajmniej plusem mojej Arcany było to, że nie będę miała blizn… Kiedy z moich nóg, rąk i boków lała się już obficie krew poczułam przypływającą siłę. Sama dziewczyna chyba też zaczęła dopiero teraz walczyć na poważnie. Co prawda cały czas zadawała mi jakieś rany a ja jej ale nie przejmowałam się tym. W tym stanie i tak nie czułam bólu. W pewnym sensie popadłam w taki jakby trans, nie zwracałam już nawet uwagi na to co jest wokół mnie, liczyła się tylko i wyłącznie walka. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nadchodzi Lupus Feri. Ale było już za późno żeby się wycofać, mogłam czekać tylko na to aż szał nadejdzie.

(Mixi? Ciumciumcium)

[Team 3] Od Mixi - C.D Cinii & Misaki

- Dasz radę rozciąć swój sznur? - zapytałam.
- Ja nie dam rady - zaśmiała się Misaki.
Chwilę coś majstrowała za plecami aż w końcu usłyszałam jak lina pęka. Dziewczyna zrzuciła z siebie sznury i już wolnymi rękami przecięła wiązanie na nogach. Potem podeszła do mnie i rozwiązała mi ręce i nogi po czym oddała mi nóż.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niej wkładając nóż z powrotem do wysokiego buta. Schowałam go tam, gdy brałyśmy broń żeby mieć coś jeśli zabraliby nam broń. W sumie spodziewałam się, że go znajdą i mi go obiorą, ale chyba nie przeszukali nas zbyt dokładnie i zabrali tylko najbardziej rzucające się w oczy rzeczy.
- Masz jakąś broń? - zapytałam blondynkę.
Posprawdzała wszystkie miejsca, gdzie wcześniej schowała broń, ale wszystko jej zabrali.
- Chol.era - mruknęłam. - Będziemy musiały jakiejś poszukać... Ale na razie plan wygląda tak: Wychodzimy z tego pomieszczenia, szukamy broni, wychodzimy na dach, a potem... się zobaczy.
- W twoim planie jest luka - oznajmiła. - W korytarzu po prawej stronie wyjścia ktoś jest i na pewno usłyszy jeśli wyjdziemy.
- Możemy wyjść bezszelestnie. Uda nam się. Drzwi wyglądają na nowe, więc raczej nie skrzypią, a z tego co zdążyłam zaobserwować potrafisz poruszać się bezszelestnie. Więc weź głęboki oddech i wychodzimy.
Podeszłyśmy do drzwi i otworzyłyśmy najciszej jak się da. Potem na palcach przemknęłyśmy do końca korytarza i nie wiem jakim cudem, ale nikt nas (chyba) nie zauważył.
- Myślę, że broń trzymają tam - wskazała drzwi na końcu korytarza.
- Czemu...?
- Nie wiem czemu... Po prostu to wiem. Można by powiedzieć intuicja.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłyśmy w stronę drzwi wskazanych przez blondynkę. Otworzyłyśmy je i okazało się, że faktycznie leży tam prawie cała nasza broń. Zabrali jeden z moich dwóch małych pistoletów i jeden Misaki. Mi został pistolet, szpada i niewielki nożyk w bucie, a jej pistolet i sztylet. Wzięłyśmy naszą broń i wyszłyśmy z pomieszczenia. Już po chwili odnalazłyśmy drabinę prowadzącą na dach. Wspięłyśmy się po niej i zobaczyłyśmy panoramę całego miasta.
- Niesamowite - powiedziałam zachwycona.
- Faktycznie - zgodziła się ze mną równie zafascynowana Misaki.
- Ale w sumie... Z tym wydostaniem i bronią poszło nam coś za łatwo... - stwierdziłam.
- Może po prostu mamy farta? - machnęła ręką blondynka. - Ważne, że nam się udało.
- Masz rację. Lepiej nie wnikać. Ważne, że się wydostałyśmy.
Chwilę jeszcze stałyśmy podziwiając panoramę miasta.
- Mixi, a jak my właściwie mamy zamiar stąd zejść? - zapytała.
- Jak to jak? Tak - wskazałam niższy o kilka dobrych metrów budynek obok. - Zeskoczymy stąd tam, a potem dalej jeszcze niżej.
- Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł... - niepewnie wychyliła się na krawędź. - Nie dość, że tamten niższy budynek jest niższy o dobre pięć metrów to jeszcze jest oddalony ze trzy...
- Damy radę - uśmiechnęłam się i wzięłam rozbieg po czym przeskoczyłam na drugi budynek. - Teraz ty!
Dziewczyna przełknęła ślinę również wzięła rozbieg i przeskoczyła.
- Widzisz? To wcale nie jest takie trudne. Teraz ty pierwsza.
Przeskoczyła na kolejny budynek, a ja za nią. Oczywiście ja i fart to słowa nigdy nie idące w parze, więc poślizgnęłam się tracąc równowagę stojąc na krawędzi dachu. Już poczułam jak spadam w przepaść, ale ostatniej chwili poczułam, że ktoś mnie szarpnął w drugą stronę. Wywróciłam się uderzając twarzą o lodowatą dachówkę.
- Dzięki - mruknęłam do Misaki wstając. - Właściwie czemu to zawsze ty musisz mnie uwalniać i ratować w ostatniej chwili?
- Nie wiem - roześmiała się. - Ale proponuję czym prędzej ruszyć dalej, zanim się zorientują, że uciekłyśmy.
Szybko nam poszło przeskakiwanie na kolejne budynki, więc już po kwadransie stałyśmy na ziemi.
- Udało się - odetchnęłam i spojrzałam na zegarek by sprawdzić pozycję pozostałych członków naszej drużyny, ale dostrzegłam tylko punkt oznaczający Misaki. Na dole było wypisane na czerwono "Akira" i "Argona".
- Co się stało? - zapytała Misaki sprawdzając swój zegarek. - O chole.ra!
- No właśnie... A poza tym mamy jeszcze jeden problem...
- Masz na myśli ten ogon? - zapytała.
- Tak. Śledzą nas odkąd tylko zeszłyśmy z dachu - oparłam. - Rozdzielamy się?
- Tak, spotkamy się tam gdzie rozpoczęłyśmy grę - zgodziła się po czym odeszła w prawo. Ja skierowałam się w lewo i to właśnie za mną ruszył ogon. Już po chwili poczułam okropny ból w łydce. Krzyknęłam próbując utrzymać równowagę, ale mi się nie udało. Upadłam. Wyjęła nóż z rany myśląc chyba myśląc, że ta naprawdę jest głęboka. Niestety, nóż ledwo drasnął moją skórę, bo moje buty (sięgające aż do kolana) ukryte pod spodniami wyglądały jakby nie były aż tak wysokie i grube. Ale jednak rana bolała niemiłosiernie. Przystawiła mi nóż do policzka.
- Krzyknij tylko, to przysięgam że już nie będziesz miała takiej ładnej twarzyczki.
- Szczerze w to wątpię.
Zaczęłam krzyczeć i widziałam, że dziewczynie zaczyna robić się słabo.
- Zamknij ryj! - wydarła się kopiąc mnie. Przestałam krzyczeć i dałam dziewczynie chwilę na dojście do siebie. Kiedy uznałam, że już wystarczy ona z wyrazem zacięcia na twarzy próbowała mi wbić swój nóż w brzuch, ale jakoś udało mi się uniknąć trafienia. Prawą ręką sięgnęłam po szpadę i właśnie na tym ruchu skoncentrowała się dziewczyna nie zauważając, że jednocześnie lewą ręką sięgam do buta po nożyk. Szybkim ruchem wbiłam jej nożyk w brzuch, ale niezbyt głęboko, bo zdążyła uskoczyć. Była szybka, zdecydowanie bardzo szybka. Prawdopodobnie nawet szybsza ode mnie, ale byłam pewna, że mam duże szanse z nią wygrać chociażby za pomocą Teishi Jikan, chociaż miałam zamiar go użyć tylko w ostateczności.
(Cinia? Co powiesz na wyrównaną walkę)

[Team 2] Od Mamiko

Takumi przemknął się między budynkami,znikając z pola widzenia pani Kapitan.Dziewczyna rozglądnęła się po okolicy wychylając lekko głowe zza poniszczonego auta.Ręką dała znać rudzielcowi,aby ten przeszedł na drugą stronę.Chłopak tak zrobił,a za nim pobiegła szatynka.Ukradkiem wślizneli się do jakiegoś poniszczonego domu.Niewielki i parterowy domek pomiędzy dwoma ledwo stojącymi wieżowcami.Nie należał do najbezpieczniejszych kryjówek,ale zawsze liczyło się zostać niezauważonym przez wroga.Przeszukali kilka pomieszczeń,aby sprawdzić czy faktycznie nie ma tu nikogo.Deak usiadł na ziemi w dużym pokoju.Znalazł sobie mało ciekawe zajęcie,którym było układanie kamyczków sypiących się z sufitu.Momo znajdowała się w kuchni,wychylając głowe przez okno w którym były jeszcze nieduże kawałki szkła.Ulica była martwa chociaż bardzo dobrze wiadomo było,że gdzieś na pewno jest toczona walka pomiędzy grupami.Przyglądała się zniszczonemu miastu jeszcze przez chwilę po czym poszła do swojego towarzysza.Stanęła przy ścianie,która była naprzeciko niego.Mężczyzna spojrzał na nią i wymusił lekki uśmiech,aby zmienić jakoś atmosfere panującą między nimi.Dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.Zerknęła na urządzenie będące na jej ręce.Wyświetliła mapę miasta i zaczęła szukać czerwonej kropki,która by się poruszała.Faktycznie tylko jedna osoba wykonywała niewielkie ruchy.
-Czyli Takumi bądź Shin się przemieszcza-wymamrotała pod nosem,a następnie przenosząc wzrok na Deak'a,który powrócił do swojej zabawy.-Wydaję mi się,że jesteśmy jedyną drużyną w rozłamie,która została spisana na straty.
-Możliwe,ale to nie oznacza,że mamy zostawić Shin'a,sa-starał się unikać jej wzroku,więc kątem oko spojrzał jedynie na jej nogi.
-Wiem-odrzekła cicho.
-Wcześniej mówiłaś,że...-to,że pani Kapitan zminiła zdanie zdziwiło go na tyle,że aż zerwał się z miejsca.
-Mówiłam,że jeżeli nie będzie szans na ocalenie.Natomiast Mukami jest sprawny,więc będzie z nami współpracować w czasie odbijania-przerwała mu wcześniejszą wypowiedź.
-Czyli jednak masz serce,sa!-chłopak na samą myśl,że będzie mógł pomóc jakoś uscieszył się,a dziewczyna jedynie pokiwała głową,uśmiechając się.
-Nic nie zdziałamy bez Takumi'ego-oznajmiła znów patrząc na urządzenie.-Zatrzymał się.
-Kto?-zapytał rudzielec.
-Skąd mam wiedzieć?-podeszła do chłopaka i lekko uderzyła go w tył głowy.-Od czasu do czasu spójrz na to-wskazała palcem urządzenie będące na ręce Deak'a.
-No dobra,sa,ale nie musiałaś mnie bić.
-Nie uderzyłam lecz tylko mocniej dotknęłam-zaśmiała się.-Koniec tego-spoważniała po czym udała się do pierwszego lepszego okna.Znów z niego wyjrzała tym razem w góre,gdyż byli otoczeni przez same wieżowce.
-Ciekawe czy można przez to jakoś się skontaktować,sa-przybliżył ręke z urządzeniem bliżej twarzy i zaczął klikć w cokolwiek.-Halo,halo!-zaczął krzyczeć.
-Zamknij się!-wrzasnęł do niego Momo po czym jej urządzenie zaczęło wydawać jakieś dziwne dźwięki.Przysunęł go do ucha po czym usłyszała czyjś głos.Oczywiście wszystko trzeszcząło i słowa były niewyraźnie.-Powiedz coś jeszcz raz.
-Ale co,sa?-szatynka starała się wsłuchać w to krótkie zdanie,ale wyłapała jedynie pojedyńcze litery.
-Trzeba wejść wyżej-stwierdziła,wychodząc przez okno do jakieś uliczki.-Chodź-machnęła ręką,a chłopak wstał z ziemi i także wydostał się z budynku.
-Czyli gdzie teraz,sa?-Momo dała mu znać,aby był cicho i szedł za nią.
Przeciskali się przez wąskie alejki,szukając jak najmniej naruszonego wieżowca.Niestety żaden nie wyglądał na stabilny dlatego też dziewczyna postanowiła zaryzykować.Deak bał się tego,ale jednak wiedział,że robi to dla dobra grupy. Dostali się do środka przez ogromną dziurę w ścianie.Pomieszczenia miało popękane ściany,a z sufitu spadały różne jego odłamy.Każdy krok musiał być przemyślany.Schody były w najgorszym stanie jeśli brać pod uwagę cały budynek.Jednak zależało jej na dostaniu się na dach,a nie chciała marnować czasu na szukanie innego wejścia.Ruszyła przed siebie,a za nią chłopak.Niekiedy pod ich stopą rozbadała się pewna część stopnia na którym stąpali.Starli się nie robić przerw,aby jak najszybciej dotrzeć na sam szczyt.Chciaż nie chcieli marnować siły na tak błahy wysiłek fizyczny.Po upływie czasu osiągneli upragniony cel.Deak usiadł na ziemi,patrząc na niebo.Momo podeszła do samej krawędzi i spojrzała w sam dół.Poczuła strach,która pochodził od drugiej tożsamości.Dotychczas siedziała cicho nawet nie próbując zwrócić na siebie żadnej uwagi.Mamiko miała pełno przeróżnych fobi,dlatego w tej chwili nogi dziewczyny zaczęły uginać się pod nią.Zrobiła krok do tyłu upadając na dupę robiąc przy tym niewielki hałas.Rudzielec natychmiast spojrzał na nią po czym zerwał się z miejsca i ruszył w jej stronę.Przykucnął obok niej,aby sprawdzić czy wszystko z nią dobrze.Martwił się,że dziewczyna została zaatakowana.Spojrzała na chłopka,ale w jej oczach był widoczny lęk.Ten tylko uśmiechnął się do niej.
-Nie martw się każdy ma jakiś lęk,sa!-położył dłoń na jej ramieniu.
-Czego?!-krzyknęła i odepchnęła go od siebie.Oparł się ręką,aby jego pupa nie spotkała się z brudną ziemią.Widać było,że Momo była podirytowana tym,że druga osoba pojawiała się w najmniej odpowiednim momencie.Deak'a zaskoczyła ta nagła zmiania humoru dziewczyny.
-Spokojnie chciałem sprawdzić czy naszej pani Kapitan nic nie jest,sa-wstał i wyciągnął w jej stronę łapkę,aby pomóc jej wstać.Chwyciła go po czym wstała.
-Przepraszam za to-poprawiła kucyka i otrzepała się z brudu.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnął się z lekkiego przymusu.Nie przystaje być kapitanem mającym częste wahania nastrojów.
-Spróbujmy zobaczyć czy to zadziała-uruchomiła urządzenie dzięki któremu mogłaby wezwać Takumi'ego.Wyświetliła mapę na której znów zobaczyła czrwone kropki.Jedna była tam gdzie poprzednio tylko,że wydawało się jakby była na sąsiednim wieżowcu,a druga znów wykonywała jakiś ruch.Stanęła obok Deak'a,aby ten znów mógł nawiązać w jakikolwiek sposób kontakt.Znów powciskał kilka przycisków.
-Teraz mów,sa.
-Takumi masz skierować się w naszą stronę oraz zrób to w jak najaszybszy sposób.
Momo wydała rozkaz po czym powtórzyła to trzy razy na wszelki wypadek.Następnie jeszcze raz spojrzeli na mapę.Upewnili się,że Shin jest gdzieś w pobliżu.Oboje zaczęli zastanwiać się czy iść we dwoje na ratunek chłopakowi czy może czekać aż zjawi się Kyouya.Decyzja należała do kapitana,który aktualnie miał rozterki między samym sobą.Jeżeli faktycznie wesołek znajduje się na dachu razem z wzrogiem Momo nie będzie mogła walczyć ze względu na blokadę,którą nałoży Mamiko.Zerknęła na chłopaka po czym ruszyła przed siebie.
-Idziemy ocalić Shin'a oby tamten do nas dołączył.
-Bądźmy dobrej myśli,sa-jednooki ruszył za nią.
-Po drodze opowiem ci wszystko.
~~~
Jeszcze jedno piętro i Momo będzie na samym szczycie.Im było wyżej tym nogi dygotały jeszcze bardziej.Dostając się na samym szczyt była przerażona,a raczej odczuwała w połowie to co druga tożsamość.Teraz wystarczy popchnąć drzwi i stanie z wrogiem prosto w twarz.Kopnęła drzwi wchodząc na dach szybkim krokiem.Rozglądnęła się do okoła,a jej oczom ukazał się chłopak będący przyziemiony do czegoś dziwnego.Dziewczyna pomachała mu z uśmiechem na twarzy.Shin próbował jej odmachać,ale w tamtej chwili podszedł do niego wysoki mężczyzna o białych włosach.Zauważył Momo,która cały czas machała mając uśmiech,który nie znikał z twarzy.Po chwili jednak zaprzestała wykonywania tych czynności.
-Mogę go?-wskazała palcem na Shin'a.Wróg,którego pierwszy raz widziała na oczy spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i zaczął kierować się w jej stronę.Nie był zachwycony z nagłej wizyty tak drobnej panienki.-Wypuścisz go?-znów zapytała i tak jak wcześniej nie otrzymała odpowiedzi.-Z tym czymś na twarzy wyglądasz strasznie.
-Zamknij się-wymamrotał pod nosem.
-Chcę tylko tego pana i stąd idę-chłopak zatrzymał się,a Momo zaczęła kołysać się na prawo i lewo.
<Riuki?>

[Team 3] Od Misaki - C.D Mixi

Świetnie... Zamknięte i związane w niewielkim pomieszczeniu przez inną drużynę... Przywódczyni naszej drużyny by nas chyba zabiła... Żeby można było jakoś uciec... A tak to nie mogłam wiele zrobić, bo akurat jakiś chłopak wszedł w momencie, gdy ja wyciągałam nóż z buta Mixi i właśnie siedział w tym pokoju z nami.
Zaraz po tym, gdy nieznana mi postać po kilku minutach i próbach negocjacji zdjęła jej knebel, ta fuknęła na tego kogoś. Właśnie ta osoba się roześmiała.
- Czego od nas chcesz...? - zapytałam się chłopaka cichym głosem.
- Jak to czego? To nie wiesz, co tu robimy? - zaśmiał się.
- Wiem... ale chcę się dowiedzieć, co chcesz z nami zrobić...
Uśmiechnął się sadystycznie, ale odpowiedzi mi nie dał. Nie chciałam go ponaglać, bo mógłby nam coś zrobić, a tego nie chciałyśmy. To oznaczałoby przegraną, a tak mamy chociaż szansę na to, żeby wygrać. Może nie są one specjalnie duże, ale jakieś.
Po kilkunastu minutach ten ktoś wyszedł.
- Wreszcie... - powiedziała.
- To co robimy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu za jakimiś kamerami czy czymkolwiek.
- Na razie spróbujemy uciec, potem po drodze się tym kimś zajmiemy.
- Tylko... że chyba ktoś inny tu jeszcze jest... - powiedziałam, gdy usłyszałam, jak szła jakaś inna osoba. Na szczęście nie wchodziła tu do nas.
- Załatwi się to po drodze... Najpierw trzeba tą linę zerwać, aby cokolwiek zrobić.

<Mixi? Riuki?>

[Team 2] Od Takumi'ego

Bardzo powoli i po cichu wyszedłem z tego zrujnowanego budynku. Może z jednej strony trochę źle postąpiłem, bo gdyby teraz moja kochana pani Kapitan się o tym dowiedziała, nie było by za przyjemnie i pewnie to ja bym skończył bez głowy. No cóż…. Nie należę do ludzi, którzy za wygraną zranią nawet tych, którzy nie chcą walczyć. Nawet tych, którzy zostali zmuszeni i nie mieli wyboru. Wkurzało nie coś takiego. I to w cholerę. Po co to wszystko było !? Czy tak bardzo podobał im się obraz rozrywanych ciał, wbijanych noży, rozprysku krwi…. Chyba mają za mało wrażeń (niech się zapiszą do Trudnych Spraw). Kierowałem się dalej, w końcu przecież miałem spenetrować teren , no nie ? Mimo, że nie lubię gdy ktoś mi rozkazuję nie będę popisywał się swoim ciętym językiem przeciw Mamiko. To było by niegrzeczne….. Do kurwy nędzy czy ktoś tu teraz będzie na to patrzył !? Nawet skoro nie mamy się zabijać to i tak nikt by nie zwrócił na to uwagi gdyby zabrakło jednego Project'a !
[…]
Chodzenie tutaj było strasznie bez sensu. Wiedziałem, w którym miejscu dokładnie dochodzi do starcia i kto tam się znajduje. No to po co ja tutaj w ogóle siedziałem ? Schowałem się w końcu za jakaś „prawie całą” ścianę i wyczekiwałem. Ciekawe na co czekałem. Hehe na śmierć. No i chyba to było moje przeznaczenie. Już za raz usłyszałem ciche, powolne kroki. Oczywiście z każdą chwila dźwięk był coraz głośniejszy. Poderwałem głowę do góry , nasłuchiwałem. Wyrównałem oddech by teraz nawet tego nie było słychać, ale moje przyspieszone bicie serca nie za bardzo mi na to pozwalało.
-Tuuutuuutuuuruuutu maj-tki z dru-tu. –usłyszałem tylko jakieś pokręcone sylabizowanie i ten piekielnie śmieszny głos. Uniosłem kącik ust. To było na serio śmieszne, ale chwila czy to …. Nie było celowe. Opanowałem się dopiero za chwilę, ale nim zdążyłem zareagować już zostałem przygwożdżony do ściany za szmaty. Zrobiłem wielkie oczy. Co jest nie tak… moja Arcana nie zadziałała, nie przewidziała, jak to możliwe, nie byłem wystarczająco skupiony.  Uniosłem głowę, wręcz szarpnąłem nią by teraz spojrzeć na swojego przeciwnika, którym był…. Nyar !? Poważnie !? No to zginę… naprawdę…
Widziałem ten jego „bystry” uśmiech, który mówił nie więcej jak „ za raz cie zaszlachtuje w najbardziej bolesny sposób”. Coś czułem, że będę długo cierpiał po tym. Dlaczego ja się tak szybko poddaje ! Rozejrzałem się dookoła w miarę moich możliwości. Ten facet był niebezpiecznie blisko ! Dlaczego on jest taki….. straszny !? Sięgnąłem ręką jakiś pręt i za raz wypowiedziałem słowo : Yoroi. Pręt zamienił się w srebrne ostrze. Był tak długi jak to co przed chwilą trzymałem w ręku. Zamachnąłem się, ale nie trafiłem niestety w glutka, a raczej w jakiś beton, którym się zasłonił.
-Kyouyaaaa…. – przeciągnął. To było przerażające. Spojrzałem na niego dość przerażony, ale nie na tyle by stracić trzeźwy umysł. – Szkoda że spotykamy się w takich okolicznościach no nie ? – uśmiechnął się bardzo szeroko i zaczął wymachiwać łapką to tu to tam, w prawo i w lewo aż w końcu zamachnął się noga i chyba chciał trafić w moja mordkę. Teraz na całe szczęście moje Jastrzębie Oko zdało egzamin (jeśli by mnie zawiodło to do końca życia nie miał bym zębów).- Nie uciekaj… skończymy to …. No nie będę cię kłamać ślimaczku…. Pierwszy raz zawsze boli. – powiedział i teraz powoli zaczął się do mnie zbliżać, cały czas wykonując następne ruchy. Jego ataki charakteryzowały się taką niechlujnością, ale gdy tak w umyśle pojawiał mi się „plan wydarzeń” miałem wrażenie jakby one wszystkie były doskonale zaplanowane i wymierzone.
-Jesteś wariatem…! – krzyknąłem znowu unikając kolejnego ciosu i kiedy tylko się ogarnąłem użyłem kolejnej swojej mocy by pojawić się zanim i popchnąć go w stronę rozwalonej ściany. Gdyby wtedy wypadł… rozbiłby się niczym placuszek. To co zrobiłem było największym błędem. Chłopak nie spadł… a myślałem że tak się stało bo straciłem go z oczy. Nachyliłem się na przepaścią. Trzymał się krawędzi, ale za nim zdążyłem zareagować ten podciągnął się i uderzył mnie z pięści w nos. Chyba go nawet złamał. Bolało tak cholernie i na dodatek poczułem metaliczny posmak krwi na wargach. Aż tak nieźle oberwałem, ze krew zaczęła spływać mi po bronie i skapywać na ziemie. Cofnąłem się do tyłu i złapałem za twarz. Przy tym wydałem z siebie coś w rodzaju głośnego syku.
-O noł noł noł synek ! Tak się nie będziemy bawić ! – pokiwał do mnie palcem jak do małego dziecka i za raz stanął na równe nogi. Chwycił mnie z powrotem ale tym razem za szyje. Przez ten ból, który był spowodowany moim nosem nie mogłem używać żadnej ze swojej mocy. Jestem za mało odporny na ból, a może…. Po prostu za delikatny (jak narcyzek).- I co ja mam teraz z tobą zrobić kwiatuszku ? – zachichotał i zaraz jednym porządnym ciosem zmiażdżył mi parę żeber. Oczy to mi prawie na wierzch wyszły. Cały zadrżałem. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku oprócz syku. Z bólu. Zaśmiał się. Puścił mnie na ziemie. Nie mogłem się już ruszyć, to było wręcz nie możliwe. On stał tak nade mną i śmiał się. Idiota. No totalny. Na dodatek jeszcze za raz połamał kilka innych żeber poprawiając butem. Teraz z moich ust wyleciała duża ilość krwi…. Jak tak dalej pójdzie to nie wiem czy wyjdę stąd żywy.

( Nyar ?)
Layout by Hope