piątek, 16 października 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Słysząc ostry protest Cinii złapałem się tylko za głowę. Czy ona musi stwarzać takie problemy. Skoro doskonale wie, że nie będzie ze mną najlepiej to po co jeszcze chce pogorszyć sytuację. W dodatku jestem na tyle osłabiony i wygłodzony, że nie będę nawet w stanie trzeźwo myśleć.
-Khyyy… rób co chcesz i tak nigdy mnie nie słuchasz. – machnąłem ręką kierując się tym razem w stronę łóżka. Wszystko mnie boli. Tak myślałem, że używanie Arcany w takim stanie w ogóle mi nie służy. Położyłem się na plecach i wlepiłem wzrok w biały sufit. Dopóki coś nie zakłóciło mojego spokoju. Nawet nie zdążyłem zareagować kiedy jakaś tajemnicza siła zrzuciła mnie brutalnie z łóżka na podłogę. Uderzając plecami o podłoże mało co nie pisnąłem z bólu. Co jeszcze mnie dzisiaj spotka? Zgiąłem się w pół niczym ktoś, kto właśnie został mocno uderzony w brzuch.
-Zero! – warknęła dziewczyna w białych włosach mierząc we mnie ostrą jak brzytwa kataną. Leżałem na ziemi i nie za bardzo mogłem się bronić w tym momencie. Nie atakowała nadal w takim razie chciała jeszcze mi co wygarnąć, bądź czegoś się dowiedzieć. Leżącego się nie bije! O! To była Shiro. Jedna z bliźniaczych sióstr Youkai jakie udało mi się nabyć. Niestety te osobniki żyły również własnym życiem, i nie byłem w stanie trzymać je tak na smyczy jak to mógł robić Rene. – Powinnam odciąć ci te skrzydła na dobre! Żebyś cierpiał tak jak moja siostra! – teraz już wszystko wydało mi się jasne. Przyszła się zemścić za Kuro. To nie była moja wina. To one tym razem pokazały jak słabe są naprawdę i jak wiele potrzeba mojej energii by wspomóc ich ataki. Nic nie odpowiedziałem, przez co youkai zamachnęła się i już miała wymierzyć cios kiedy przed nią stanęła blondynka.
-Dosyć tego! Niewdzięczne youkai co ty sobie wyobrażasz! – tym razem to ona podniosła głos i wyciągając dłuższy sztylet z ziemi wymierzyła w Noshiro. Nie sądziłem, że może być tak bojowo nastawiona, bądź też po prostu mnie broniła.
-Zejdź mi z drogi, albo zginiesz razem z nim! – po raz kolejny podniosła katane do góry, ale kiedy zamierzała ją opuścić z o wiele większa siłą: pozbierałem się i wyprzedziłem Cinie. Mój wzrok był teraz tak morderczy jak za pierwszym razem kiedy tutaj przybyłem.
-Dość. – warknąłem, a wtedy ręka dziewczyny stojącej przede mną momentalnie zatrzymała się i wyrzuciła broń. – To ja jestem twoim panem i to ja daje tutaj rozkazy… - podszedłem powoli ponieważ na nic innego nie pozwalał mi teraz mój stan fizyczny. Podniosłem katanę z ziemi i przystawiłem białej do gardła. – Za taki wybryk powinnaś zginąć… - prychnąłem ściągając ją do podłogi tak by uklęknęła. Moja brutalna natura wraca…
-Riuki już.. dość….- Cinia próbowała mnie odciągnąć od demona jednak na darmo.
-Nie wtrącaj się. – odepchnąłem ją na tyle mocno by odsunęła się o kilka kroków i jednocześnie na tyle delikatnie, żeby się nie przewróciła.  Zamachnąłem się w tym czasie bronią, jednak zatrzymałem ją dosłownie kilka centymetrów przed głową dziewczyny. Odrzuciłem ja w bok i cofnąłem się. – Wracaj do siebie, wróć kiedy zmądrzejesz i przeprosisz za swoje zachowanie. Na razie nie pokazuj mi się na oczy.. – kiedy tylko to powiedziałem: ona zniknęła. Tym razem nie powinna przyjść kiedy ja sobie tego nie rzycie.  Czyżbym dawał im za dużo swobody? Uhh.. już po wszystkim. Nieco spuściłem gardę i tym samym głowę w dół. Chciałem zrobić krok do przodu, jednak przed tym zachwiałem się i upadłem na kolana. Cinia mimo tego, że przed chwilą ją odepchnąłem to teraz bardzo szybko znalazła się przy mnie i podtrzymała mnie tak bym nie upadł całkowicie. Powiedziała coś w stylu „Musisz odpocząć”. Nie wiem. Nie rozumiałem dokładnie tego co do mnie mówi przez ten moment. Miałem taki czarny obraz, zupełnie taki sam jakby spał, lub nie był świadomy tego co się dookoła mnie dzieje. Dziewczyna nie była w stanie mnie podnieść tak więc ułożyła moją głową na swoich kolanach i mięciutko upuściła na podłogę. Czułem się tak jakbym stracił czucie w całym ciele, ale… widziałem! I jednak byłem świadomy! Wczepiła delikatne paluszki w moje białe włosy i tak przejechała nimi parę razy.
-Musisz się trochę oszczędzać, bo długo tak nie pociągniesz. Ja wiem… jestem świadoma tego, że nie unikniesz swojego losu, ale… jeśli w jakiś sposób możesz go spowolnić… to zrób to. Dla mnie… - ostatnie dwa słowa wyszeptała i schyliła się po to by ucałować mnie w policzek. Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie puściły mi również hamulce i zacząłem trochę tracić na swoim człowieczeństwie. Wstałem do pozycji siedzącej i za chwilę popchnąłem Cinię tak by tym razem ona leżała. Na ziemi, ale się liczy. Nachyliłem się nad nią na tyle blisko by nosem dotykać jej krtani. O dziwo nie szarpała się, ani nie zamierzała mnie odsuwać. Czułem takie cholerne pragnienie jak jeszcze nigdy w życiu. I nie mogłem tego opanować. Otworzyłem usta ukazując przy tym piękne, białe kły. Już miałem wbić je w jej delikatna skórę, jednak.. coś mnie zatrzymało. Zawahałem się dokładnie tak jakbym sobie przypomniał jak ta dziewczyna jest dla mnie ważna. Zacisnąłem zęby próbując to jakoś stłumić, ale zadawałem sobie tym tyle bólu co jeszcze nigdy. Przez to wszystko znowu przygryzłem swoją dolną wargę, z której zaczęła sączyć się cieka stróżka krwi. Zacisnąłem dłonie tak jakby to cokolwiek pomogło. Jakby tego było mało po kilku minutach zakrztusiłem się własną krwią, która nie dość , że wpływała mi do gardła to jeszcze ściekała swobodnie po mojej brodzie.
-Ile jeszcze ci cholerni naukowcy każą mi się tak męczyć! – warknęłam sam na siebie, niestety dość cicho bo nie miałem już nawet siły mówić. – Cinia… zrób coś… mam dość takiego cierpienia…

( Cinia ? )

Od Stein'a - C.D Inoue

Oczy dziewczyny nienaturalnie wykręciły się do tyłu po czym jej nogi lekko się zachwiały. Zaczęła bezwładnie opadać na ziemię. W porę udało mi się podnieść i złapać ją na ręce... była tak niewiarygodnie lekka, prawie jak szkielet.

-Zaraz mnie uwolnij, a tak skopię ci tyłek, że popamiętasz, okularniku jeden! Myślisz, że jak jesteś starym prykiem to ci wszystko wolno, tak?! Chodź na solo staruchu, a cię na asfalcie połamię! - krzyczał kurdupel. Byłem przyzwyczajony do różnych obelg i czasami mnie nawet bawiły... ach, ta ludzka kreatywność. Spojrzałem na jego osobę. Cały czas próbował się wyrywać, ale na nic... moje skalpele nigdy mnie nie zawodziły... kiedyś musiałem je odzyskać, ale w tamtej chwili najważniejsza była dziewczyna, której stan duszy ciągle mnie martwił. Nie wyglądała na taką, która na siłę próbuje ryć sobie banię mordowaniem czy czymś podobnym. Jej dusza równiez tego nie wykazywała, więc odrzuciłem tą możliwość. Niezwłocznie ruszyłem w stronę budynku zostawiając za sobą wiecznie wysławiającego swe obelgi krzykacza. W drodze powrotnej do swojego mieszkania skorzystałem z usługi windy... szkoda było czasu na spindranie się po schodach. Korytarze były zupełnie puste i ciemne... jedynie światła lamp wpadały do środka. Moje kroki odbijały się echem od ścian. Po chwili znalazłem się przed drzwiami swojego domu. Pchnąłem je z kopniaka i wpadłem do środka niczym huragan. Światła automatycznie się zapaliły. Wbiegłem do sypialni i położyłem białowłosą na łóżku, a sam pobiegłem szukać kadzidełek, które mogłyby pozytywnie wpłynąć na omdlałą dziewczynę. Znalazłem kilka w swoich zapasach i zabrałem się za szukanie zapałek i dzbanuszków, które mogłyby posłużyć jako pojemniczki na palące się kadzidła. Znalazłem tylko trzy, ale to i tak było lepsze niż nic. Nasypałem do każdego z nich trochę proszku i zapaliłem jedną zapałką. Z dzbanuszków zaczął ulatniać się dym. Przeniosłem wszystkie szklane dzbanki do sypialni i rozłożyłem je w dogodnych miejscach. Sam zabrałem się za sprawdzanie pulsu dziewczynie, który na szczęście był w normie. Nie dziwię się, że zemdlała. Za dużo emocji jak na taką starganą duszyczkę i jeszcze stwór-wybawiciel. O ironio... pewnie sama białowłosa podczas tej całej akcji zastanawiała się czy nie trafiła z deszczu pod rynnę, ale cóż mogłem poradzić... eksperymentów wykonanych na sobie cofnąć nie mogłem. Białowłosa nie miała gorączki co mnie nieco uspokoiło. Jej tętno również było w normie, więc stwierdziłem, że należy czekać do czasu, aż się obudzi i... ucieknie z krzykiem przerażenia na ustach. Opuściłem więc sypialnię przymykając lekko drzwi. Skierowałem się do drzwi i otwarłem je lekko by białowłosa nie zrobiła sobie krzywdy uciekając, wróciłem do salonu i glebłem się na kanapie... nagle zmęczenie wzięło górę, jednak za nim zasnąłem zaglądnąłem do dziewczyny. Podszedłem do łóżka i patrzyłem na jej smutną i spokojną twarz. Skrzywiłem się na wspomnienie widoku jej duszy tym samym kładąc dłoń na jej chłodnym czole. Przez chwilę jej głowa zaświeciła turkusowym światłem po czym owa kulka światła przeniosła się na jej klatkę piersiową i wsiąkła w środek.

-Chociaż tyle mogę zrobić... miej chociaż spokój przez sen, dziecino. - szepnąłem i po cichu wyszedłem z sypialni i jeszcze bardziej zmęczony glebłem się na kanapę, która wcale, a wcale nie była wygodna.



( Inoue? )

Od Akiry - C.D Grimmjow'a

W sumie przy nim jakoś nie na rękę było mi pokazać jak bardzo mnie to zdołowało. Skoro powiedział, ze tęsknił to dlaczego mnie nie pocałował? Skąd może wiedzieć co ja w danym momencie o nim myślę. Właściwie to w żadnej z moich myśli nie nazwałabym go seksoholikiem. Po prostu się nabijałam. Po prostu taki mam charakter, ale najwidoczniej już mu on nie pasuje. Uniosłam dłoń i dotknęłam nią lekko miejsca w którym znajdowało się moje serce. Zabolało mnie to, chociaż miałam świadomość, że jest tez w tym moja wina. Skoro chce odpocząć, to chyba powinnam dać mu spokój czyż nie? Ale chciałam to wyjaśnić. A jak trzeba to uświadomić mu, że ja wcale tak nie myślę. Tylko co teraz myśli sobie on? Ja bardzo chciałabym to wiedzieć….
Wyszłam z apartamentu jakies 15 minut po nim. Musiałam się przemóc i jeszcze przemyśleć to co chciałabym mu w tym momencie powiedzieć. To było bardzo istotne, żeby kolejny raz ode mnie nie uciekł. W sumie to nie wiem gdzie on teraz może się podziewać i pozostało mi tylko jedno wyjście. Jego  mieszkanko. Tam tez się udałam. Zapukałam do drzwi po jakichś 5 minutach stania przed samą drewnianą ścianką. Kiedy usłyszałam ze środka ciche „proszę”, powolutku uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Zamknęłam ja za sobą, po czym podeszłam do kanapy, na której siedział jakiś przybity Grimmjow.
-Akira… - zaczął, jednak ja nie dałam mu już dokończyć i przyłożyłam dwa palce do jego ust. Zerknęłam w jego błękitne oczy, przy czym musiałam się nieco schylić, bo jego wzrok wbity był teraz w drewniane panele.
-Przepraszam. – powiedziałam zdecydowanie, aczkolwiek bardzo cicho. – Nie myślę o tobie wcale jak o niewyżytej bestii. Nie chciałam, żebyś tak to odebrał. Jednak mam wrażenie jakby ci już kompletnie nie zależało…. Na mnie… na naszych relacjach..
-Zależy mi, ale..
-W takim razie dlaczego mnie odtrąciłeś kiedy chciałam cie pocałować? – walnęłam prosto z mostu bo bardzo nurtowało mnie to pytanie. No i w tym momencie nie otrzymałam od niego odpowiedzi. Odsunęłam się na jakieś kilka centymetrów od niego. Nawet na mnie nie spojrzał. Zacisnęłam rączki w piąstki, a gdy znowu chciałam wydać z siebie jakiś dźwięk, mój głos po prostu się załamał i odmówił mi posłuszeństwa. Nie wiem dlaczego, ale na mojej posmutniałej twarzy zagościł wymuszony uśmiech. Po co mam się z nim rozstawać w smutku? Skoro chce odpocząć to w takim razie droga wolna. Wstając dotknęłam jeszcze jego niebieskich włosów i delikatnie je zmierzwiłam. – Nie rozumiem twoich uczuć so mnie, ale po ty jak się zachowujesz teraz mogę stwierdzić, że jednak nie jestem dla ciebie tak ważna jakby mi się wydawało. – westchnęłam. Schyliłam się i złożyłam mięciutki pocałunek na jego policzku. Zaszklone uroniły jedną łezkę, która spadła właśnie na jego rękę. Zaraz po tym odwróciłam się i jakimś takim żwawszym krokiem wyszłam z jego apartamentu. Kiedy już znalazłam się u siebie, zamknęłam drzwi na klucz i pierwsze co zrobiłam to położyłam się na kanapie brzuchem do góry. Wpatrzona w sufit głośno westchnęłam, a po moim policzku znów spłynęła jedna słona łza.
-No i co mi przyszło z bycia tą twardszą, skoro nadal się ciągle rozklejam ? – chciałam zasnąć, ale płacz mi to uniemożliwiał. Miałam wrażenie jakby wszyscy teraz na mnie patrzyli tak więc po kilku minutach schowałam twarz w dłoniach. Czy ja kiedykolwiek mogłam spodziewać się innego zakończenia ?


(Jak chcesz to pisz co tam u niego, jak nie to nie.)

Od Grimmjow'a - C.D Akiry

Westchnąłem tylko głośno, odwracając zażenowane spojrzenie, na co tylko Akira zareagowała lekkim zdziwieniem.
- Akira... Za kogo ty mnie masz? Ciągle myślisz o mnie tak samo... - zapytałem łagodnym, a zarazem posmutniałym tonem, a w mojej postawie nie było niczego zabawnego. - Gdy wywieźli mnie z Rimear dostrzegłem, że się zmieniłem. Całe moje dotychczasowe rozumowanie poszło się je*bać (Cenzura na howrse tak bardzo) za przeproszeniem i co raz bardziej denerwuje mnie to, że nie masz o mnie innego zdania, niż seksoholik. Też potrzebuje szacunku. Możliwe, że teraz pomyślisz, że jesteś nadwrażliwym chłopcem, ale nie mam siły do tego. Jestem po prostu zmęczony... Nabrałem dystansu do ludzi, ale nie zrozum tego źle - dodałem, kończąc wykańczający mnie monolog.
Nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi od dziewczyny. Ciągle stała i przyglądała mi się jak na idiotę, którym być może jestem. Ale uległem zmianie... Nie wiadomo jednak, czy na lepsze, czy gorsze.
- Akira, nie znam twoich myśli, ale przypuszczenia? Owszem - oznajmiłem, zmierzając w stronę drzwi. - Tęskniłem za tobą i Rimear, wiesz? Ale muszę odpocząć.
- I wychodzisz? - zapytała naturalnym tonem.
Lekko przytaknąłem, po czym zamknąłem po sobie drzwi. Najgorsze jest to, że ona może wszystko źle zrozumieć... A nie chce nikogo krzywdzić. Byłem zmęczony wszystkim, dlatego od razu udałem się do swojego apartamentu, za którym tęskniłem jak ciul, a w sumie niedawno z niego wyszedłem. Przed snem, w głowie miałem jeszcze milion nurtujących mnie myśli, pytań, ale niekoniecznie znajdowałem odpowiedź.
Jak się okazało, długo nie posiedziałem w swoim pokoju. Rimear jest najpiękniejsze nocą, kiedy gwiazdy przyćmiewają nawet najgorszą koncepcję. Ciągle miałem w głowie to, co powiedziałem do Akiry, znając ją zrozumie to tak, jak zrozumie... I będzie na złego Grimmjow`a. Ale nie chodzi mi o to, że ją odrzucam... Bo tak nie jest; sam sobie próbuje wytłumaczyć rzeczy takie jak zauroczenie, miłość czy coś podobnego, ale nie znam znaczenia, a co ważniejsze uczucia, ja nie potrafię tego okazać. Powinienem sam być na siebie zły, ale wahanie nie dało mi tego w pełni wykonać. Posmutniałem, gdy ktoś zapukał w moje drzwi.
http://41.media.tumblr.com/21d6b8228bca2bb2d861aaea6449c8cc/tumblr_mok5mkH8zY1s80wcno1_500.png


< Akira? Brak weny od połowy opowiadania xD >

Od Inoue - Do Grimmjow'a

Cisza w pokoju przestała dawać jej poczucie bezpieczeństwa. Teraz jedynie przerażała ją jeszcze bardziej... Inoue leżała w łóżku, przykryta puchową kołdrą. Zasłony były szczelnie zasunięte, do wnętrza apartamentu nie przedostawało się żadne, nawet najdrobniejsze światło. Temperatura w pomieszczeniu wahała się w okolicach zera, ale dziewczyna zdążyła się do tego przyzwyczaić. Jedynym towarzyszącym jej dźwiękiem, był urwany i niespokojny oddech. Bała się znów zasnąć. Bała się tego, co zobaczy... Oczy same jej się zamykały, była tak bardzo senna... Ze stanu otępienia wyrwało ją ciche pukanie do drzwi.
- Inoue? Leki... - usłyszała dobrze znajomy jej głos.
Po chwili do środka weszła niska i chuda, na oko trzydziestoletnia kobieta. Widać było, że wcale nie chciała zostać tu dłużej, niż było to potrzebne. Zadrżała pod wpływem powiewu zimnego powietrza i szybko podbiegła do łóżka białowłosej. Niemal z odrazą położyła tackę ze szklanką wody i trzema tabletkami na stoliku nocnym, jakby bojąc się samego wzroku Inoue. Ta jednak sprawiała wrażenie, jakby jej nie widziała. Gdy kobieta opuściła pokój, zadrżała ledwo dostrzegalnie. Sięgnęła po leki. Jedna tabletka na bezsenność, druga na uspokojenie. Trzeciej zadania do spełnienia nie znała. Chwyciła drugą tabletkę w swoje długie i blade palce, po czym przełknęła ją pośpiesznie. Pozostałe dwie schowała do szuflady szafki nocnej. Nazbierała się ich tam już spora kubka... Ile już dni siedziała zamknięta w pokoju, ile milczała? Dwadzieścia? Trzydzieści? Nie pamiętała, zresztą, nie miało to najmniejszego znaczenia... Opuściła bose stopy na zamarzniętą podłogę i podeszła do zasłoniętego okna. Uchyliła materiał i spojrzała na okolicę otaczającą jej apartament. Powoli robiło się ciemno. W blasku księżyca kluczyły uśmiechnięte postacie, czasem trzymające się za ręce pary, czasem zmartwieni czymś samotnicy. Inoue jakby zahipnotyzowana tym widokiem otworzyła okno i usiadła na kamiennym parapecie. Miała na sobie jedynie cienką sukienkę, ale i tak było jej gorąco. Miesiąc przesiedziała w swoim wyziębionym od Arcany pokoju, teraz panującą na dworze temperatura 14 stopni Celsjusza sprawiała dla niej wrażenie niezwykle wysokiej, wręcz letniej. Chwilę przyglądała się światu poza jej apartamentem. W końcu zamknęła okno i zasłoniła żaluzje. Usiadła przy niewielkiej toaletce. Spojrzała na swoją bladą twarz i wyróżniające się na niej, zaszklone, lapisowe oczy. Sięgnęła po szczotkę i wyczesała długie, splątane białe włosy. Z szafy wyjęła prostą, jedwabną suknię i ubrała ją pośpiesznie. Na plecy zarzuciła futrzaną kurtkę. Tylko dlatego, że nie chciała za bardzo się wyróżniać. Gdy otworzyła drzwi mieszkania i wyszła na korytarz, jasne światło niemal ją oślepiło. Przysłaniając twarz ręką, opuściła budynek mieszkalny. Spacerowała po parku. Nikt nie zwrócił na nią większej uwagi, nikt nie przejął się tajemniczą, wysoką dziewczyną. A przecież ona przeżywała coś niezwykłego... Tak dawno nie słyszała głosu kogokolwiek innego niż pokojówki, tak dawno z nikim nie rozmawiała... Delikatny wiatr powiewał jej białymi włosami i suknią. Inoue cieszyła się świeżym powietrzem, szumem liści i oddalonymi, przyciszonymi rozmowami. Pewnie po powrocie do apartamentu znowu w nim się zamknie, oddzieli od świata rzeczywistego... Szła powoli, czerpiąc przyjemność z każdego kroku (wciąż była bosa). Kilku chłopców z zainteresowaniem przyglądało się jej długimi i kształtnym nogom. Kierowała się do swojego ulubionego miejsca... Po chwili znalazła się przed błękitnym jeziorem. Odbijały się w nim migoczące gwiazdy i księżyc. Nie było tu nikogo... Cicho i spokojnie... Inoue zanurzyła w wodzie nogi do kostek i kucnęła. Dłonią dotknęła gwiazdy na błyszczącej tafli jeziora. Woda rozmazała się, niszcząc wspaniały obraz. Falka uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak blisko, ale tak daleko... - szepnęła sama do siebie, spoglądając w rozgwieżdżone niebo.
Wiatr powoli rósł na sile, stawał się coraz chłodniejszy. Białowłosa miała przymknięte powieki, wciąż trwała w tej samej pozycji. Cudownie zimna woda obijała się o jej bose stopy, lekko ją łaskocząc. W powietrzu czuć było wilgoć, to też sprawiało dziewczynie przyjemność. Zaduch panujący w jej pokoju, niegdyś tak naturalny, teraz wydawał się dla niej czymś nie do zniesienia. Jak ona w ogóle mogła tam oddychać? Pragnęła zanurzyć się głębiej. Całe jej ciało krzyczało, aby zatopiła się w cudownej cieczy. Tak też zrobiła. Falka powoli wchodziła coraz głębiej, najpierw woda sięgała jej do ud, potem do bioder i tułowia. Nie czuła zimna, które spazmatycznie szarpało jej ciało. Nie czuła, że powoli odpływa myślami. Było jej tak dobrze... Tak dobrze... Kątem oka zauważyła coś na ścieżce. Jej źrenice gwałtownie się zmniejszyły, gdy zdała sobie sprawę, kim jest właściciel niebieskiej czupryny. Falka zamarła w bezruchu.

<Grimm?>
Layout by Hope