sobota, 28 lutego 2015

[Team 3] Od Mixi - C.D Cinii

- No to już znasz moją odpowiedź - uśmiechnęłam się starając się nie dać po sobie poznać, że już praktycznie mdleje ze zmęczenia i jeszcze do tego ten cholerny ból. Chociaż właściwie w tym momencie był on jedyną rzeczą dzięki której jeszcze nie odpłynęłam. Zacisnęłam zęby i nie zważając na łzy bólu, które pojawiły mi się w kącikach oczu kopnęłam dziewczynę w kolano tak, że aż się zachwiała. To dało mi szansę, pozbierałam się z ziemi i wykorzystując jej dezorientację kopnęłam jeszcze raz w brzuch. Dokładnie tam gdzie była ranna. Splunęła krwią, a ja zaczęłam słaniać się na nogach. Nie umiałam już wytrzymać tego bólu połączonego z wyczerpaniem przechodzącym ludzkie pojęcie. Przed oczami pojawiły mi się mroczki i wiedziałam, że jeśli nie odpocznę chociaż chwilę to stracę przytomność. Przysiadłam, więc na ziemi i zamknęłam oczy. Mroczki zniknęły, a ja chociaż wciąż wyczerpana do granic możliwości to miałam w sobie jeszcze więcej determinacji. Otworzyłam oczy i zobaczyłam moją przeciwniczkę, która właśnie zamachnęła się na mnie swoim mieczem. Uchyliłam się unikając trafienia, które i tak obcięło mi kilka dobrych centymetrów włosów. Wstałam, wyjęłam szpadę i nożyk i zaszarżowałam na dziewczynę. Odsunęła się w lewo unikając mojej szpady, ale ja wygięłam rękę tak, że nożyk przejechał jej po brzuchu, może nie raniąc jej zbyt dotkliwie, ale jednak tworząc nacięcie, które miało potęgować ból z wcześniejszej rany szpadą. Dziewczyna syknęła z bólu i złapała się za brzuch. Ja stanęłam kawałek dalej i podparłam ręce na kolanach dysząc ciężko.

(Cinia? Ten sam problem )

[Team 2] Od Deak'a - C.D Roxel'a

No nie... Teraz nie będę mógł pomóc Pani Kapitan w razie problemów. Nie mam zbytnich szans na wygraną jeden na jednego, a więc moja porażka jest niemal pewna. Uśmiechnąłem się lekko i dokładnie przyjrzałem się przeciwnikowi. Zrobiłem krok do tyłu i cicho powiedziałem: "Heaven Stamp: Violent Thunder". Nie udało się, zrobił unik. Nie powinienem stać zbyt długo w jednym miejscu. Postanowiłem, że zagonię go w miejsce gdzie będę miał przewagę. Zacząłem biec przed siebie. Chłopak zaczął podążać za mną. Nie wiedział co planuję, a przynajmniej przez chwilę. Zniknął mi z widoku. Podbiegł z prawej strony, nie miałem czasu na unik. Musiałem zablokować cios. Poczułem pieczenie... Czyżby się palił? Spojrzałem na jego ręce co jakiś czas zapalały się. Czyli ogniem nic nie zdziałam? Mówi się trudno. Będzie trzeba używać silnych ataków. Podmuch, który muszę wytworzyć, musi być naprawdę potężny. Jak będę używał burzy, mogę nieco obniżyć jego wartość ataków, ale o ile? No nic trzeba się przygotować na parę siniaków, poparzeń i ran. Skoro już do tego doszło, zacząłem biec w stronę chłopaka. Przygwoździłem go do ściany poparzonym ramieniem i znów użyłem tego ataku. Ze względu na ból jaki odczuwałem, efekt nie był dosyć zadowalający. Pewnie poczuł jakby go prąd z gniazdka kopnął. Wymigiwanie się od treningów daje po sobie znać, bywa. Nie chciałem walczyć, ale trzeba było. Co teraz mogę zrobić? Uciec? Nie, ja po prostu pobiegnę w innym kierunku i się schowam... Uśmiechnąłem się sam do siebie, a chłopak dziwnie na mnie spojrzał. Cofnąłem się do tyłu, a on rzucił się do ataku. Tym razem i mi się udało zrobić unik.
-Fire Stamp: Hellfire Ash!-wrzasnąłem.
Na szybko wymyśliłem plan. Nie zaszkodzę mu ogniem, a więc moje ataki muszą się przydać do czegoś innego. Odwrócę jego uwagę, a później zaatakuje czymś innym! Wszystko niby fajnie, ale jeśli mi się nie uda, prawdopodobnie nie będę miał sił uciekać czy w ogóle się bronić. Po chwili powtórzyłem poprzednie słowa. Chwilowo stać mnie na wytworzenie takich dwóch wężów z ognia na raz. Nie chodzi tu o siłę tego ataku, ale o jego kontrolę. Ognisto-włosy zajmował się istotkami i zbliżał się do mnie. Po chwili wypowiedziałem słowa swojego trzeciego ataku; "Combo Stamp: Terrible Lightning of Heaven"! Poczułem się słabo. Dwa węże zniknęły, a strumień ognia z potężnymi błyskawicami ruszyły w stronę przeciwnika. Upadłem na ziemię. Rozejrzałem się, nie słyszałem go, ale to do czasu. Nie był na tyle słaby by po pierwszej próbie padł. Rypnąłem o ziemię głową. Kopnął mnie w łeb czy po prostu tak mocno uderzył ręką.
-Przepraszam, sa. Musiałem odpocząć-uśmiechnąłem się.
Zerwałem się na, w miarę, równe nogi. Przetarłem oko i spojrzałem na niego. Czym mógłbym go zaatakować? Magicznym atakiem? Nie, prędzej sam się wykończę. Muszę po prostu użyć siły fizycznej? Cicho się zaśmiałem pod nosem. Wyciągnąłem nożyk z kieszeni i rzuciłem się na przeciwnika. Nie miałem szans na wygraną, ale mogę go osłabić tak aby kto inny dał sobie z nim radę, no na przykład Momo. Jeśli będę w między czasie odpoczywać, zbiorę siły i wykonam jeden atak. Chyba, że wcześniej polegnę. Próbowałem go zranić nożem, na próżno. Prawe ramię nie było zbytnio sprawne. Wcześniejsze poparzenia spowodowały, że jeśli nią poruszę, zaczyna strasznie boleć. Kiedy zmęczyłem się wymachiwaniem nożem w tę i w tam tą, stanąłem w miejscu i czekałem, aż to on zaatakuje. Na jego łapkach pojawił się ogień. Trzeba teraz uważać... Nie uda mi się. Powinienem się poddać, ale nie... Inni z mojego teamu będą walczyć do końca, to ja nie będę inny! Nagle wpadł mi pewien plan do głowy. Gdy chłopak zmierzał w moją stronę, ja również ruszyłem na niego. Przygotowałem nóż i miałem zamiar dźgnąć go w bok. Byłem już obok niego, ciekaw jestem czy mi się uda.

Roxel? Uda mu się, czy to Twoja postać wyjdzie z tego prawie cało? ^^

[Team 2] Od Mamiko - C.D Riuki'ego

Chłopak powoli odchodził. Już ani razu nie spojrzał za siebie by przyglądnąć się dziewczynie, która powoli traciła krew. Widać było, że zabijani przychodziło mu z niezwykłą łatwością. Dlaczego w tamtej chwili nie pozwolił na szybką śmierć, czyżby krępowały go obowiązujące zasady? Szatynka została i tak spisana na straty, więc nikt nie musi przejmować się jej losem. Białowłosy odszedł mając na twarzy sadystyczny uśmiech. Dzięki temu, że zadał jej tyle ran został usatysfakcjonowany. Świadkiem całej sytuacji był Shin, który przyglądał się temu z ukrycia. Momo dawała mu znaki, aby nie zbliżał się lecz uciekał i dołączył do reszty grupy. Ten jednak postanowił sprzeciwić się rozkazom. Gdy upewnił się, że przeciwnik zniknął gdzieś na tym polu walki od razu podbiegł do szatynki. Leżała na brzuchu patrząc w jeden nieruchomy punkt. Jej twarz była pokryta kurzem wydobytym z wcześniej zawalającego się budynku. Włosy miała w nieładzie, a niektóre kosmyki były zafarbowane na czerwoną cieczą wydobywającą się z jej pleców. Całe ciało było pokaleczone co powodowało brak możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu. Upadł na kolana i uważnie zaczął przyglądać się ranom zadanym dziewczynie. Większość z nich nie zaliczała się nawet do płytkich przecięć samej skóry. Obrażenia zadane przez tego gościa, a właściwie przez jego sprzymierzeńców dotkliwie uszkodziły organizm kobiety.
-Nic ci nie jest?-po kilku chwilach dotarł do jej uszu znajomy głos. Starała się obrócić głowę w kierunku osoby wypowiadającej te słowa. Każdy najmniejszy ruch sprawiał jej niewyobrażalny ból.
-Idź st..ąd-te słowa wypowiedziała próbując złapać trochę tchu, którego wciąż było jej brak. Chciała stworzyć pozory, aby Shin wykonał jej rozkaz. W końcu wciąż była jeszcze kapitanem. Z jej ran wciąż ciekły strumienie barwnej krwi. Poczuła w głowie ukłucie, a następnie po policzkach pociekły niewielkie stróżki łez. Uderzyła pięścią w ziemie. Mamiko obudziła się w takim momencie. Używając resztki sił spróbowała wstać. Niestety jej wysiłek poszedł na marne, gdyż pokaleczone ręce nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała, który na nie w tej chwili działał. Jej twarz, aż wykrzywiła się z bólu przechodzącego po wszystkim. -Masz się w tej chwili stąd wynosić!-podniosła głos co było niepodobne do tej tożsamości.
-Muszę ci pomóc-oznajmił po czym ściągnął z siebie sweter i przycisnął do rany dziewczyny. Syknęła z bólu, przygryzając przy tym dolną wargę. Nie chciała zwabiać tu kolejnego nieprzyjaciela, który akurat znalazłby się w korzystnej sytuacji.
-Miałeś być posłuszny…-przerwała-ona będzie wściekła-wymamrotała, a chłopak spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Ta jednak schowała twarz w dłoniach.
-Nie mogę zostawić pani Kapitan-cały czas przyciskał ubranie do najbardziej zagrażającej życiu rany.-Człowieka nigdy nie można opuścić.
-Jeżeli nie uciekniesz w tej chwili, to po tym wszystkim ty będziesz błagał o pomoc.
Chłopak wzdrygnął się na te słowa swojej dowodzącej. Nie chciał zostawiać jej w takim stanie, ale jednak coś mówiło do niego, aby wykonał rozkaz. Odszedł od niej pozostawiając ją samej sobie. Mamiko próbowała się dostać do najbliżej znajdującego się kamienia. Zaczęła przeciągać swoje ciało rękoma, którymi ledwo mogła poruszać. Wydostanie się z tego wszystkiego jako pierwsza. Drugiej tożsamości wydawało się, że jest to dość śmieszna sytuacja. Kapitan, który odpada jako pierwszy. Co za ironia losu. Podwładny został porwany, a to ona traci szansę na starcie z innymi. Oparła się o pierwszą, lepszą część zniszczonego wieżowca. Od samego dotyku zimnej, betonowej ściany poczuła uporczywe ukłucie wzdłuż pleców. Spojrzała na swoją dłoń, która także była pokaleczona poprzez ataki tajemniczego mężczyzny. Najchętniej, gdyby mogła zatłukłaby go jednak Mamiko wolałaby unikać tej osoby szerokim łukiem. Zaczęła bawić się swoją krwią. Momo przejęła władze nad ciałem. Zsunęła się i teraz znów wróciła do pozycji leżącej. Kącik ust uniosła do góry.
-Lutkica
Wymamrotała po czym podniosła się z ziemi jakby nigdy nic się jej nie stało. Przeobraziła się w drewnianą lalkę. Nie chciała marnować swoich innych dzieł na czas biegania. Zrobiła ją na swoją podobiznę, więc z daleka nie widać różnicy. Ruszyła w tą samą stronę co białowłosy chłopak. Była spisana na straty, a więc mogła poświęcić kilka marionetek na walkę z tym czymś. Próbowała go znaleźć za pomocą urządzenia na dłoni, ale skoro należał do przeciwnej drużyny był dla niej niczym duch. Pozostało jedynie liczyć na szczęście, które w ostatnim czasie mało się do niej uśmiecha. Po długim poszukiwaniu jej wysiłek opłacił się. Zauważyła jak chłopak spacerował sobie poniszczonym chodnikiem. Jego twarz nie wykazywała żadnego uczucia. Nie wiedziała dokąd zmierza, więc pozwoliła sobie na chwilę spoglądania na ruchy wykonywane przez niego. Niedługo po tym zniewoliła go swoimi nićmi, które pomimo tego iż były niewidoczne jak na cienkie niteczki są bardzo wytrzymałe. Zaczepiła go z ukrycia niczym swoją nową marionetkę. Obie ręce mężczyzny zostały przebite w trzech miejscach dłonie, przedramię oraz ramię. Umiejętność ta nie polegała na zadanie bólu przeciwnikowi lecz unieruchomienie go. Teraz koleś z opaską na oku stał się jedną z marionetek Momo. Na twarzy dziewczyny pojawił się szaleńczy uśmiech. Nie wiedziała czy da sobie z nim radę, ale zawsze warto spróbować. Przed nim zjawiły się dwie lalki, które przyłożyły mu do szyi po dwa niewielkie sztylety. Dziewczyna wyszła z ukrycia i udała się do swojej ofiary.
-Przyszłam znów cię trochę powkurwiać
Uśmiechnęła się szeroko. Chłopak był lekko zdziwiony, że szatynka która niedawno leżała ledwo przytomnie na ziemi teraz znajduje się tuż przed nim. Jednak w końcu zauważył, że rzecz stojąca przed nim to niby tylko zwykła marionetka. Nie przypuszczał, że ktoś jeszcze ma Arcane zawiązaną z tak nieudolną umiejętnością. Jego wyraz twarzy zmienił się w dziwny uśmiech. Zirytowało to Momo, a więc ta wykonała parę ruchów rękoma, a lalki wcześniej wezwane pokaleczyły młodego mężczyznę. Rany nie były głębokie. Następnie znów poruszyła palcami, a chłopak ustawił się w dziwnej pozycji, powtórzyła tą czynność kilka razy, aby poprawić sobie tym humor. Niestety nie zadziałało. Wróg wydawał się bardziej być znudzony zachowaniem dziewczyny, ale ta znów machnęła ręką i dwie lalki zaczęły ciąć nieprzerwanie ciało nieprzyjaciela. Jedna rana stawała się głębsza od drugiej. Powoli zaczęły wyciekać z nich ciemno czerwona ciecz. Momo podeszła do niego od tyły i przekręciła jego głowę, pozwalając sobie na kontynuacje zabawy lalkami.-Spróbuję ci się jakoś wynagrodzić w końcu coś za coś, prawda?-spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, który jednocześnie mówił „zaraz cię zajebie”. W końcu szatynka nie miała za wiele do stracenia, więc mogła pozwolić sobie na taką walkę.
<Riuki?>

[Team 2] Od Takumi'ego - C.D Nyar'a [+16]

Tyle cierpienia ile on dał mi przez te parę minut, ja będę mu zwracał do końca życia. Właśnie teraz uświadomiłem sobie jak nienawidzę tego dziada. Pieprzony psychol, który by tylko wszystkich zabijał, obcinał jaja i robił rożne inne sprośne rzeczy. Pewnie jego myśli wykraczały teraz daleko po za moje wyobrażenia.
A tak z innej beczki… dlaczego moja Arcana mnie zawiodła w tak kluczowym momencie ? Nie potrafiłem tego zrozumieć, ale to nie czas na to. Przecież on cały czas nade mną stał i zastanawiał się co jeszcze by tu ze mną zrobić. Podniosłem zmęczone spojrzenie na niego. Właściwie to nie wiem czy w moich błękitnych oczach dało się teraz zauważyć coś więcej niż wielkie cierpienie i ból. Jeszcze trochę i wykończy mnie samymi tymi torturami. Chociaż nie… muszę przyznać, że obchodził się dość ostrożnie. To chyba nie było wszystko co on może mi pokazać.
-Takumi… nie wstaniesz już… ? – zapytał nachylając się nade mną. Podniosłem się do pozycji siedzącej z wielkim trudem i splunąłem
-Pieprz się.. – warknąłem a ten tylko uśmiechnął się i roześmiał jeszcze głośniej niż wcześniej.
-Nie masz jeszcze dość ? – zapytał wbijając mi kolejny sztylet w rękę, tym razem w lewą. Krzyknąłem z bólu. Czułem teraz jak prawie każdy kawałek mojego ciała jest rozrywany. Gdzie tylko nie spojrzałem była krew. Musiałem jej dużo stracić. Powoli pojawiały mi się mroczki przed oczami, dlatego tez po chwili zamknąłem je. On chyba już sobie odpuścił bo zaczął odchodzić. Czyżby moja szansa. Stworzyłem ponownie z czegoś katanę, podniosłem się, potem nieco doczołgałem do niego i przebiłem mu plecy na wylot. Nie trafiłem chyba w żadne ważne narządy co ? Hihi jak przykro. Wbiłem ją najpierw bardzo płytko, tak że tylko ledwie koniuszek ostrza wystawał z jego brzucha. Tym razem to jego krew pociekła na ziemie. Złapał obiema łapkami z ostrze katany i ścisnął co spowodowało że jego ręce też zaczęły krwawić.
-Ty skurwielu… - roześmiał się spoglądając na mnie. (był do mnie tyłem). Zacisnąłem zęby z bólu i jeszcze kilka razy poznałem kataną przy okazji wyrządzając mu niezłą krzywdę. Z tego wszystkiego łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Z bólu. Wyciągnąłem katanę i rzuciłem ją gdzieś dalej. On upadł na kolana, ale chyba miał zamiar się jeszcze podnieść. Teraz już zupełnie opadłem z sił. Uderzyłem jeszcze plecami o ścianę za mną i zamknąłem oczy. Słyszałem też jakieś głosy. Czyżby Naukowcy musieli nas rozdzielać ? Nie wiem….


(Jak się Nyar podniesie to pisz xD)

[Team 1] Od Nyar'a - C.D Takumi'ego [+16]

Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Leżał na tej ziemi, tak niewinnie, zakrwawiony. Wyglądał jak postać z jakiejś mangi, kiedy się podnieci. Taka krewka z noska, z ust to już gorzej. Nie porównuję do niczego. Czułem taką ekscytację.. Najchętniej to pozbyłbym się tylko kolejnego istnienia, no,ale,że jeszcze nie chcę umierać, choć jestem przygotowany, to po prostu postanowiłem,że dam mu porządny wycisk. Uśmiechnąłem się niewinnie, a potem złapałem za te jego piękne niebieskie włosy. Zabrudziłem je trochę paluszkami pokrytymi czerwoną mazią, ale to trudno się mówi. Zmieniły nieco kolor na taki fiolecik.. Wyglądał jeszcze piękniej.
-Jak ja bym chciał cię zabić – westchnąłem teatralnie ciągnąc go nieco do góry za włosy – Nawet nie masz pojęcia.. Pewnie ty też chciałbyś mnie zabić. Ale w końcu zęby masz wszystkie co nie?! - wyrwało mi się głośno, przy okazji uderzyłem nim o podłoże, krawędź budynku, z którego wcześniej to ja zwisałem.-Mógłbym bardzo chętnie kurwa cię zepchnąć.. Ale wolę,gdy ktoś krzyczy – powiedziałem całkiem spokojnie jak na mnie. Przyglądał mi się na wpół przytomny. Przecież jest taki silny, mistrz. Wpatrywałem się w jego oczy, ja pewnie miałem w nich szaleństwo.. Szaleństwo w czystej postaci oraz chęć większego rozlewu krwi, w jego oczach widziałem strach, ale też wzrastające, z każdą sekundą, ambicje i próbę walki z przeznaczeniem. Podniosłem go jeszcze raz,a potem uderzyłem.
- Czy mi się wydawało.. Czy coś chrupnęło? - zapytałem kładąc głowę na jego klatce piersiowej, serducho biło jak szalone. Strach jest taki ekscytujący..Za każdym razem, każdy człowiek pokazuje go w inny sposób, w odmienny sposób, ma inne lęki.. Chociaż jedno łączy większość.. Strach przed śmiercią. Na samą myśl o tym uśmiechnąłem się ukazując zęby i odchyliłem się nieco do tyłu. W tym też momencie poczułem but na swoim brzuchu. Automatycznie puściłem niebieskie kłaki wyrywając ich troszkę, odskoczyłem do tyłu na tyle, na ile pozwalało mi moje położenie, zostawiłem Takumi'ego. Obrócił się na bok. Jego twarz wyglądała naprawdę dziwnie.. Splunął krwią połączoną z innymi płynami i uniósł na mnie swoje nienawistne spojrzenie. Otarłem dłonią brzuszek,a potem podniosłem się na równe nogi.
- Nie ładnie jest tak się bawić.. Dasz radę jeszcze walczyć.. Smerfiku? - zapytałem robiąc kilka kroków jego stronę. Nie odezwał się, podparł ręką jakiś mały murek i spróbował się podnieść. Przekręciłem głowę na prawo chcąc zrozumieć jego zachowanie. Cały czas trzymał się za brzuch. Połamałem mu żebra.. Nie mam pojęcia ile.. Ale zadowalało mnie to, choć nie tak bardzo jak zobaczenie go kwiczącego niczym zarzynana świnia. Prawie doczłapał się do jakiejś dziury.. Lecz ja nie pozwoliłem na zejście.
- No przecież jeszcze nie skończyliśmy! Kyoooouuuya!! - jęknąłem ruszając truchcikiem, który wyglądał jakbym co najmniej nie miał po co żyć i był emosem, który chce tylko popełnić samobójstwo. Złapałem kołnierzyk koszulki Takumi'ego,a potem pociągnąłem do siebie. Krew pociekła na podłoże,a chłopak obrócił się do mnie. Dalej patrzył jakby chciał mnie zabić, no na pewno chciał! Przecież tyle mu krzywdy narobiłem! Odwdzięczyłem się tym samym tylko z nieco bardziej niszczącym psychikę skutkiem.
- Połamać ci jeszcze nogę czy rączkę?Możesz sobie wybrać miejsce,w którym chcesz żeby były złamane, daję ci także wybór którą rękę. Znaj moją dobroć – uśmiechnąłem się triumfalnie. Chyba mi się wydawało, ale zobaczyłem łezki w kącikach jego oczu, jakby miał zaraz się rozpłakać niczym małe dziecko.
- A może się jeszcze posikasz ww gacie jak te małe dzieciaczki? - wyszeptałem mu do ucha,a potem przesunąłem po nim językiem. Chcę przypomnieć,że jeszcze stałem do niego tyłem i tylko czasem się odwracał, ale w tamtym momencie był do mnie tyłem.- Nie – wychrypiał to z takim ciężarem, zapluł się tą czerwoną substancją. No malutkie dziecko. Zachichotałem głupkowato. Czy zdarzyło mi się to pierwszy raz? Nie, bo bardzo lubię się śmiać. Choć najczęściej robię to w duchu, żeby nikt mnie nie słyszał. Wyciągnąłem sztylecik i przyłożyłem ostrzem do prawej ręki,a potem do lewej.
- To którą wybierasz? - zapytałem, nie usłyszałem znowu odpowiedzi, ale to nie miało znaczenia. Przyłożyłem sztylecik do prawej ręki,a potem naciąłem skórę. Krew zaczęła ściekać powolnym strumyczkiem po jego ręce, aż na ziemię. Wydał z siebie kilka dźwięków cierpienia, a potem upadł na kolana z głową spuszczoną w dół.
- Kurde.. I jak ja takiego klocka wezmę.. - jęknąłem zrezygnowany – A może by go zostawić? Uuu to by był lepszy pomysł – tak,tak myślałem głośno. Takumi sapał ciężko, krew ciekła małym strumyczkiem przez jakąś minutę lub półtorej, ponieważ potem zaczęły krzepnąć.

(Takumi? Albo ktoś tam coś tam?)

piątek, 27 lutego 2015

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Mamiko [+16]

To teraz przychodzi moment, w którym mam kogoś posiekać na kawałeczki ? Takie miałem wrażenie stojąc przed tą dziewczyną. Chyba nie zdawała sobie sprawy w jak niekorzystnej sytuacji się teraz znajduje. Widać było że „chłopcy” nie mieli zamiaru ze mną walczy, a nawet się stawiać, bo ten co przyszedł z nią tylko stał pod ścianą. Za dużo pewności siebie hmmm ?
-No to co… my go zabieramy, a ty możesz sobie nadal tutaj sterczeć…. – powiedziała podchodząc do tego.. Shin’a ? Tak on się chyba nazywał. Miałem już tam do nich iśc, ale spasowałem. Oddaliłem się troszkę nadal milcząc i oparłem się plecami o ścianę. Myślała chyba że odpuszczam, bo już kompletnie nie zwracała na mnie uwagi tylko rozwiązywała swojego towarzysza. Niedobrze opuściła gardę. Ten rudy chyba zrobił to samo bo zauważyłem tylko kontem oka jak wychodzi z tego pomieszczenia (jeśli tak to można nazwać zważając na te liczne ruiny). Już mieli wychodzić kiedy ja podniosłem główkę.
-Kuro… Shiro…. – mruknąłem cicho, a wtedy dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale. Obok mnie pojawiły się dwa youkai. Jedna o długich czarnych włosach, druga o białych. Bardzo powoli podniosłem rączkę i wskazałem na tą szatynkę.
-Hehehe… Mistrzu, nie bijesz kobiet ?
-Ma za miękkie serce.. – no i tak było zawsze. Kiedy tylko one się pojawiały zawsze też zjawiały się dogryzki. Zacisnąłem zęby i spojrzałem na nie gniewnie.
-Zamknąć pyski bo następnym razem obetnę wam języki i wsadzę głęboko w dupę. – warknąłem i za raz odkleiłem plecy od ściany. Stanąłem centralnie na widoku dziewczynie i chłopakowi. Boże jakie karły. Youkai nie czekały zbyt długo i ruszyły na dziewczynę. Na razie okładały ją tylko dużą ilością sztyletów, i noży. Chłopaka ja miałem załatwić, tylko czy tak się da. Za nim zdążył zareagować na to jak krzywdzę dziewczynę złapałem go za koszulkę i rzuciłem o ścianę.
-Pa.. kti… -usłyszałem z ust chłopaka kiedy już zdołał się pozbierać. Spojrzałem na niego dziwnie. Nic się nie stało.. i o to całą zagadka… co było nie tak.. – Co jest… - zdziwił się..
-Nie wiem co chciałeś tym zyskać… nie wiem co to oznaczało, ale kiedy nie używam na ciebie swojej Arcany wszelkie ataki dotyczące moich mocy są niewykonalne.. – zamknąłem na chwilę jedno widoczne oczko. Wystawiłem prawą rękę w bok i za chwilę pojawiła się w niej kosa.
-„Miśkuu…. Kyouya już nie wstanie, spisz mi się tam… dostaniesz nagrodę” – usłyszałem tylko przez słuchawkę. Tiaaa wszyscy je mieliśmy. Boże to brzmiało tak psychicznie że aż się przestraszyłem. Pieprzony gej. Prychnąłem tylko pod nosem i za raz wymierzyłem kosą w chłopaka.
-Nie będę się z wami paprał… i niestety nie będziesz miał taryfy ulgowej… - powiedziałem cicho i za raz bardzo szybko zjawiłem się przy chłopaku i użyłem kosy. Nie dosyć że praktycznie uniknął tego to na dodatek, chyba w jakiś sposób przyjął ten atak… coś w rodzaju tarczy ? Uciekł nieco do tyłu i złapał dziewczynę. Schowali się za jakąś pół powaloną ścianą.
-Kurona… - warknąłem, a ta tylko kiwnęła głową. Obie popędziły w tamtą stronę. Chyba wypadało by to szybko skończyć. Zerwałem opaskę z oka i …. Po porostu ruszyłem powolnym krokiem w ich stronę ciągnąc kosę za sobą. Kiedy tam już dotarłem youkai odsunęły się od moich przeciwników a oni oboje spojrzeli na mnie. Dziewczyna szybko na to zareagowała. Stanęła przed chłopakiem i wypowiedziała słowo: Pozoriste. Wtedy przy niej pojawiło się osiem lalek.
-Nie pieprz.. – warknąłem ponownie wskazując miejsce gdzie stały wszystkie lalki. Za moment tamto miejsce i wszystko co było blisko tego wybuchło. Po prostu eksplodowało. Byliśmy dość wysoko a ta eksplozja spowodowała jakieś zawalenie chyba z dwóch pięter. Mi się udało stamtąd uciec.
-Myślisz.. że… tak łatwo się nas pozbędziesz…. – mruknęła dziewczyna wychodząc z pod gruzów. Te siniaki wyglądały przepięknie. Uśmiechnąłem się tylko tępo i za raz znów wskazałem na nią.
-Rondine… - mruknąłem zakrywając na chwilę oko, które powoli zaczęło mnie upominać. W stronę dziewczyny poleciało mnóstwo jaskółek. Nie były to takie zwykłe jaskółki. Były to takie żywe latające ostrza (hehe jak w Batmanie), które gdy tylko stykały się ze skórą czy ubraniem dziewczyny od razu zostawiały duże rozcięcie. Kiedy ona była zajęta jaskółkami Noshiro znalazła się za nią i jednym machnięciem katany rozcięła jej całe plecy. To musiało być bolesne
-Uuu… będzie ładna blizna… - zaśmiała się Kuro. Odesłałem je za raz i usiadłem sobie na kamieniu. Dużo kurzu. Dziewczynka nieźle oberwała i upadła na kolana. Westchnąłem głęboko wstając i podchodząc do tego ochłapku. (A tak na marginesie to gdzie chłopak ?) Złapałem ją za włosy i podniosłem nieco do góry. Była prawie cała we krwi. Wszędzie rany cięte, kłute, a to na plecach… arcydzieło.
-Wkurwiasz mnie… od samego początku jak cie zobaczyłem. – puściłem ją i skierowałem się w inną stronę z powrotem zakładając opaskę.


(Mamiko ? )

[Team 1] Od Cinii - C.D Mixi

Zaskoczona spostrzegłam, że dziewczyna nagle stała zwrócona w moją stronę i to jeszcze z ostrzem szpaty perfekcyjnie wymierzonym we mnie. Instynktownie uskoczyłam w bok rękę nadal trzymając wymierzoną w stronę dziewczyny. Nagle poczułam dosyć mocne ukłucie w boku, splunęłam krwią po czym potknąwszy się o dziurę w dziurze upadłam. Kątem oka zauważyłam, że ona również oberwała jednak troszkę mocniej. Mnie uratowała tylko i wyłącznie moja zwinność w tym stanie. Właśnie, potrafiłam myśleć już świadomie tak więc Lupus Feri musiało już zostać prawie całkowicie pochłonięte przez Dolor Spinis. Z ulgą zauważyłam, że rana dziewczyny nie jest aż tak poważna, żeby mogła zagrażać stanu jej życia. Nie zamierzam mieć problemów u organizatorów tego chorego spektaklu. Wstałam z ziemi starając się ukryć ból malujący się na mojej twarzy, czyli musi być to jednak cholernie mocne skoro coś czuję. Albo tracę swoje umiejętności Arcany na dzisiaj… co w sumie wątpię.
-I co? Poddajesz się czy nie? – nachyliłam się nad nią jednak nadal trzymałam się na dystans bo ona to potrafi jednak człowieka zaskoczyć
Dziewczyna przez chwilę spoglądała na mnie swoimi oczami które powoli stawały się czarne. Wyglądała teraz troszkę przerażająco zwłaszcza z rozmierzwionymi włosami, jak jakiś dzikus. Chociaż ja sama zapewne nie wyglądałam lepiej, tym bardziej że jeszcze przed chwilką zachowywałam się jak dzikie zwierze.
-A ty?
Odpowiadać pytaniem na pytaniem, no ale nie powiem troszkę mnie zatkało. Po może minucie uśmiechnęłam się szeroko, poprawiając swoje włosy które zaczynały mnie denerwować, nic nie widziałam prawie przez nie.
-Nigdy

(Mixi? Weny brakuje przepraszam ;c)

[Team 3] Od Mixi - C.D Cinii

Kiedy się pocięła nabrała jeszcze większej szybkości i zwinności, więc drobne rany dodają jej sił. Czyli nie mogę jej zadawać drobnych ran... Trzeba ciąć raz, a dobrze. Moje myśli były naprawdę chaotyczne, bo musiałam unikać coraz to kolejnych ataków. Byłam już prawie pewna, że będę musiała użyć Teishi Jikan. I chociaż bardzo tego nie chciałam, bo nie mogłam po tym dojść do siebie nawet kilka dni. Byłam już wystarczająco wyczerpana by ta umiejętność mogła mnie nawet zabić. Ledwo trzymałam się na nogach, a ona wciąż była równie szybka. Wiedziałam, że jeśli nie zaryzykuję przegram. Uruchomiłam Arcanę i moje oczy zalśniły złotem. Zwolniłam czas na tyle na ile mnie było stać, ale ona wciąż poruszała się wystarczająco szybko. Zwolniłam go prawie do zera i prawie przez to zemdlałam, ale udało mi się podejść do dziewczyny i przystawić jej szpadę tak, by móc ją przebić. Potem już nie wytrzymałam i puściłam czas już normalnie. Ona ze swoim mieczem wycelowanym we mnie i ja z moją szpadą wycelowaną w nią. Stałyśmy, więc tak mierząc się wzrokiem. Która z nas natrze pierwsza będzie niewątpliwą zwyciężczynią. Czułam, że nie mam z nią praktycznie żadnych szans, ale nie zamierzałam się poddawać. Jakieś jednak miałam.
(Cinia? Są to prawdopodobnie ogromne bzdury, ale mój mózg nie pracuje już najlepiej)

[Team 4] Od Roxel'a - C.D Rosie

Walczyłem, ale sam nie wiedziałem z jakim Team'em mamy do czynienia. Tak tak... trzeba było słuchać, kiedy Futaba objaśniała nam cały plan. Mówiłem, że Kapitan ze mnie żaden, ale kto by się tam teraz przejmował? Póki co naszą drużyną kierowała dwójka dziewczyn i przyznam szczerze, że nie miałem nic przeciwko temu. Wolałem kiedy ktoś wykonywał tę robotę za mnie. Rosie pomimo tego, że była Omegą potrafiła w pełni wykorzystać posiadane umiejętności. Futaba była uparta i nigdy nie odpuszczała. Renji... brak słów. Praktycznie nic nie robił i do tego jeszcze spadł na biedną Rosie, chociaż panuje nad wiatrem i mógłby sprowawadzić ich dwójkę bezpiecznie na ziemie. Bezsensu... Od początku mogliśmy uniknąć czegoś takiego. Syknąłem na samą myśl o widoku kości wystającej z nogi dziewczyny.
Dopiero teraz stwierdziłem z przerażeniem, że nie znam jej położenia, a dodatkowo straciłem ją z oczu. Dziewczyna w masce, widząc jak spanikowany rozglądam się na boki, położyła rękę na moim ramieniu.
- Nic jej nie jest. A teraz się skup! Mamy pojedynek do wygrania. - powiedziała, jakby czytała mi w myślach.
Uspokoiłem się, potrząsnąłem głową, po czym mocniej ścisnąłem podarowaną mi broń. Po dłuższej chwili wyrzuciłem ją stwierdzając, że lepiej odpowiedzieć ogniem na ogień - i to dosłownie. Poczułem przyjemny impuls przechodzący przez całe ciało, po czym moje dłonie zapłonęły. Przeszły na ręce i ciągnęły się aż do łopatek. Ależ byłem podekscytowany! Płomienie rosły wraz ze złością bądź ekscytacją, której melodię wybijało moje serce.
Teraz mogłem rzucić okiem na to co się dzieje. Ten niebieski gdzieś zniknął, a mógłbym przysiąc, że przedtem tutaj był. To samo chłopak z wiankiem na głowie. Został tylko czerwonowłosy z przepaską na prawym oku, a towarzysząca mu brunetka właśnie była zajęta walką z jakąś kobitką z Team'u 1. Wiedziałem, że drugiej takiej szasny nie będzie.
Owy facet, ciut wyższy ode mnie miał jedną specjalną umiejętność: także kontrolował ogień, a ściślej mówiąc wielkiego, ognistego węża. Dodatkowo ogromne, burzowe chmury zbierające się nad jego głową wydawały mi się mocno podejrzane. Co tam! Bez ryzyka nie ma zabawy! Wiedziałem, że moge przegrać, ale skoro tak już musiało być...
- Zatańczmy. - szepnąłem do siebie, po czym zacząłem biec w kierunku rudzielca.
Fakt, że biegłem od jego lewej sprawiła, że natychmiast mnie zauważył. Od razu wyskoczyłem w górę, po czym wyrzuciłem parę płonących kul w jego kierunku. Bez problemu wykonał unik, obdarowując mą osobę wrogim spojrzeniem.
- Zostawcie go mnie! - krzyknąłem, powstrzymując Futabę i Renji'ego od ataku.
Przekonamy się jak silna jest jego Arkana.

<Deak?>

[Team 1] Od Cinii - C.D Mixi

Wylądowałam kilka metrów dalej, prawą ręką dotykając rany na brzuchu. Regeneruję się troszkę szybciej od przeciętnego człowieka, więc krwawienie zaraz powinno ustać. Zresztą nie było ono aż na tyle głębokie, żeby sprawiało jakiekolwiek problemy w walce. Czyli jednak nożyk się za bardzo nie zdał, skoro była taka żwawa. No mówi się trudno… Po twarzy dziewczyny było widać, że poniekąd jest pewna swojego zwycięstwa. No to się chyba nie dogadamy, bo ja uważałam zupełnie inaczej. W pewnym sensie to tą durną ranką mnie tylko wzmocniła, ale tak troszkę. Rana była za płytka żeby zwiększyć moje umiejętności w dosyć dużym stopniu. Odrzuciłam do tyłu moją jak okazało się beznadziejną broń. Skoczyłam do przodu lądując na rękach, po chwili powtórzyłam ten ruch tym razem odbijając się dłońmi od podłoża. Miękko lądując na jakimś kamieniu trzymałam teraz w każdej dłoni po jednym mieczu. Ich ostrza nie mogły przekraczać 70 centymetrów i pomimo ich rozmiarów, były dosyć lekkie. Zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok, dziewczyna rzuciła w moim kierunku nożykiem którym przed chwilą zaatakowała mój biedny brzuch. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć, jednak sztylecik zdążył przejechać po moim policzku i uciąć mi kilka kosmyków włosów. Rzuciłam jej wyzywające spojrzenie po czym z okrzykiem bojowym skoczyłam w jej kierunku. Kiedy nasze ostrza naszych mieczy się ze sobą starły, posypało się kilka iskier. No nie powiem, walczy lepiej niżbym się spodziewała. Kiedy minęły trzy minuty i ona jeszcze nie opadała z sił, na mojej twarzyczce pojawił się szeroki uśmieszek.
-Co? Jeszcze żyjesz? – zapytała dziewczyna
-Miałam Cię zapytać o to samo – zaśmiałam się
Okręciłam się wokół własnej osi po czym oddałam ostatni cios, dziewczyna lekko się zachwiała więc żeby tylko to przypieczętować kopnęłam ją. Zaraz po tym wycofałam się trochę odrzucając jeden z mieczy. Strasznie niewygodnie mi się walczyło mając dwa… Zanim czarnowłosa zdążyła się podnieść, doskoczyłam do niej lądując jej na plecach i przystawiając jej nóż do gardła. Złapała dłońmi za ostrze, siłując się ze mną. Co ona chciała sobie palce poucinać? Kątem oka widziałam, że na ulice skapuje dosyć duża ilość krwi dziewczyny. Troszkę się przez to zapomniałam i już po chwili dziewczyna zdoła mi się wykręcić. Upadając na ziemię cicho jęknęłam kiedy odbiłam się od niej. Miałam wrażenie że któraś z moich kości gruchnęła, ale chyba tylko mi się zdawało. Cholera, ona była silna i to bardzo. Chyba nie będę miała wyjścia jak tylko użyć Dolor Spinis. Wstałam klnąc pod nosem co wyraźnie rozbawiło dziewczynę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści miecza który z tego wszystkiego prawie zgubiłam. Zaczęłam się nim ciąć. Wpierw kilka razy siekłam w nogi, przycisnęłam go mocniej żeby za każdym razem zostawiał szramy o głębokości gdzieś około 1 cm. Przynajmniej plusem mojej Arcany było to, że nie będę miała blizn… Kiedy z moich nóg, rąk i boków lała się już obficie krew poczułam przypływającą siłę. Sama dziewczyna chyba też zaczęła dopiero teraz walczyć na poważnie. Co prawda cały czas zadawała mi jakieś rany a ja jej ale nie przejmowałam się tym. W tym stanie i tak nie czułam bólu. W pewnym sensie popadłam w taki jakby trans, nie zwracałam już nawet uwagi na to co jest wokół mnie, liczyła się tylko i wyłącznie walka. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nadchodzi Lupus Feri. Ale było już za późno żeby się wycofać, mogłam czekać tylko na to aż szał nadejdzie.

(Mixi? Ciumciumcium)

[Team 3] Od Mixi - C.D Cinii & Misaki

- Dasz radę rozciąć swój sznur? - zapytałam.
- Ja nie dam rady - zaśmiała się Misaki.
Chwilę coś majstrowała za plecami aż w końcu usłyszałam jak lina pęka. Dziewczyna zrzuciła z siebie sznury i już wolnymi rękami przecięła wiązanie na nogach. Potem podeszła do mnie i rozwiązała mi ręce i nogi po czym oddała mi nóż.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niej wkładając nóż z powrotem do wysokiego buta. Schowałam go tam, gdy brałyśmy broń żeby mieć coś jeśli zabraliby nam broń. W sumie spodziewałam się, że go znajdą i mi go obiorą, ale chyba nie przeszukali nas zbyt dokładnie i zabrali tylko najbardziej rzucające się w oczy rzeczy.
- Masz jakąś broń? - zapytałam blondynkę.
Posprawdzała wszystkie miejsca, gdzie wcześniej schowała broń, ale wszystko jej zabrali.
- Chol.era - mruknęłam. - Będziemy musiały jakiejś poszukać... Ale na razie plan wygląda tak: Wychodzimy z tego pomieszczenia, szukamy broni, wychodzimy na dach, a potem... się zobaczy.
- W twoim planie jest luka - oznajmiła. - W korytarzu po prawej stronie wyjścia ktoś jest i na pewno usłyszy jeśli wyjdziemy.
- Możemy wyjść bezszelestnie. Uda nam się. Drzwi wyglądają na nowe, więc raczej nie skrzypią, a z tego co zdążyłam zaobserwować potrafisz poruszać się bezszelestnie. Więc weź głęboki oddech i wychodzimy.
Podeszłyśmy do drzwi i otworzyłyśmy najciszej jak się da. Potem na palcach przemknęłyśmy do końca korytarza i nie wiem jakim cudem, ale nikt nas (chyba) nie zauważył.
- Myślę, że broń trzymają tam - wskazała drzwi na końcu korytarza.
- Czemu...?
- Nie wiem czemu... Po prostu to wiem. Można by powiedzieć intuicja.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłyśmy w stronę drzwi wskazanych przez blondynkę. Otworzyłyśmy je i okazało się, że faktycznie leży tam prawie cała nasza broń. Zabrali jeden z moich dwóch małych pistoletów i jeden Misaki. Mi został pistolet, szpada i niewielki nożyk w bucie, a jej pistolet i sztylet. Wzięłyśmy naszą broń i wyszłyśmy z pomieszczenia. Już po chwili odnalazłyśmy drabinę prowadzącą na dach. Wspięłyśmy się po niej i zobaczyłyśmy panoramę całego miasta.
- Niesamowite - powiedziałam zachwycona.
- Faktycznie - zgodziła się ze mną równie zafascynowana Misaki.
- Ale w sumie... Z tym wydostaniem i bronią poszło nam coś za łatwo... - stwierdziłam.
- Może po prostu mamy farta? - machnęła ręką blondynka. - Ważne, że nam się udało.
- Masz rację. Lepiej nie wnikać. Ważne, że się wydostałyśmy.
Chwilę jeszcze stałyśmy podziwiając panoramę miasta.
- Mixi, a jak my właściwie mamy zamiar stąd zejść? - zapytała.
- Jak to jak? Tak - wskazałam niższy o kilka dobrych metrów budynek obok. - Zeskoczymy stąd tam, a potem dalej jeszcze niżej.
- Ja nie wiem czy to jest dobry pomysł... - niepewnie wychyliła się na krawędź. - Nie dość, że tamten niższy budynek jest niższy o dobre pięć metrów to jeszcze jest oddalony ze trzy...
- Damy radę - uśmiechnęłam się i wzięłam rozbieg po czym przeskoczyłam na drugi budynek. - Teraz ty!
Dziewczyna przełknęła ślinę również wzięła rozbieg i przeskoczyła.
- Widzisz? To wcale nie jest takie trudne. Teraz ty pierwsza.
Przeskoczyła na kolejny budynek, a ja za nią. Oczywiście ja i fart to słowa nigdy nie idące w parze, więc poślizgnęłam się tracąc równowagę stojąc na krawędzi dachu. Już poczułam jak spadam w przepaść, ale ostatniej chwili poczułam, że ktoś mnie szarpnął w drugą stronę. Wywróciłam się uderzając twarzą o lodowatą dachówkę.
- Dzięki - mruknęłam do Misaki wstając. - Właściwie czemu to zawsze ty musisz mnie uwalniać i ratować w ostatniej chwili?
- Nie wiem - roześmiała się. - Ale proponuję czym prędzej ruszyć dalej, zanim się zorientują, że uciekłyśmy.
Szybko nam poszło przeskakiwanie na kolejne budynki, więc już po kwadransie stałyśmy na ziemi.
- Udało się - odetchnęłam i spojrzałam na zegarek by sprawdzić pozycję pozostałych członków naszej drużyny, ale dostrzegłam tylko punkt oznaczający Misaki. Na dole było wypisane na czerwono "Akira" i "Argona".
- Co się stało? - zapytała Misaki sprawdzając swój zegarek. - O chole.ra!
- No właśnie... A poza tym mamy jeszcze jeden problem...
- Masz na myśli ten ogon? - zapytała.
- Tak. Śledzą nas odkąd tylko zeszłyśmy z dachu - oparłam. - Rozdzielamy się?
- Tak, spotkamy się tam gdzie rozpoczęłyśmy grę - zgodziła się po czym odeszła w prawo. Ja skierowałam się w lewo i to właśnie za mną ruszył ogon. Już po chwili poczułam okropny ból w łydce. Krzyknęłam próbując utrzymać równowagę, ale mi się nie udało. Upadłam. Wyjęła nóż z rany myśląc chyba myśląc, że ta naprawdę jest głęboka. Niestety, nóż ledwo drasnął moją skórę, bo moje buty (sięgające aż do kolana) ukryte pod spodniami wyglądały jakby nie były aż tak wysokie i grube. Ale jednak rana bolała niemiłosiernie. Przystawiła mi nóż do policzka.
- Krzyknij tylko, to przysięgam że już nie będziesz miała takiej ładnej twarzyczki.
- Szczerze w to wątpię.
Zaczęłam krzyczeć i widziałam, że dziewczynie zaczyna robić się słabo.
- Zamknij ryj! - wydarła się kopiąc mnie. Przestałam krzyczeć i dałam dziewczynie chwilę na dojście do siebie. Kiedy uznałam, że już wystarczy ona z wyrazem zacięcia na twarzy próbowała mi wbić swój nóż w brzuch, ale jakoś udało mi się uniknąć trafienia. Prawą ręką sięgnęłam po szpadę i właśnie na tym ruchu skoncentrowała się dziewczyna nie zauważając, że jednocześnie lewą ręką sięgam do buta po nożyk. Szybkim ruchem wbiłam jej nożyk w brzuch, ale niezbyt głęboko, bo zdążyła uskoczyć. Była szybka, zdecydowanie bardzo szybka. Prawdopodobnie nawet szybsza ode mnie, ale byłam pewna, że mam duże szanse z nią wygrać chociażby za pomocą Teishi Jikan, chociaż miałam zamiar go użyć tylko w ostateczności.
(Cinia? Co powiesz na wyrównaną walkę)

[Team 2] Od Mamiko

Takumi przemknął się między budynkami,znikając z pola widzenia pani Kapitan.Dziewczyna rozglądnęła się po okolicy wychylając lekko głowe zza poniszczonego auta.Ręką dała znać rudzielcowi,aby ten przeszedł na drugą stronę.Chłopak tak zrobił,a za nim pobiegła szatynka.Ukradkiem wślizneli się do jakiegoś poniszczonego domu.Niewielki i parterowy domek pomiędzy dwoma ledwo stojącymi wieżowcami.Nie należał do najbezpieczniejszych kryjówek,ale zawsze liczyło się zostać niezauważonym przez wroga.Przeszukali kilka pomieszczeń,aby sprawdzić czy faktycznie nie ma tu nikogo.Deak usiadł na ziemi w dużym pokoju.Znalazł sobie mało ciekawe zajęcie,którym było układanie kamyczków sypiących się z sufitu.Momo znajdowała się w kuchni,wychylając głowe przez okno w którym były jeszcze nieduże kawałki szkła.Ulica była martwa chociaż bardzo dobrze wiadomo było,że gdzieś na pewno jest toczona walka pomiędzy grupami.Przyglądała się zniszczonemu miastu jeszcze przez chwilę po czym poszła do swojego towarzysza.Stanęła przy ścianie,która była naprzeciko niego.Mężczyzna spojrzał na nią i wymusił lekki uśmiech,aby zmienić jakoś atmosfere panującą między nimi.Dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi.Zerknęła na urządzenie będące na jej ręce.Wyświetliła mapę miasta i zaczęła szukać czerwonej kropki,która by się poruszała.Faktycznie tylko jedna osoba wykonywała niewielkie ruchy.
-Czyli Takumi bądź Shin się przemieszcza-wymamrotała pod nosem,a następnie przenosząc wzrok na Deak'a,który powrócił do swojej zabawy.-Wydaję mi się,że jesteśmy jedyną drużyną w rozłamie,która została spisana na straty.
-Możliwe,ale to nie oznacza,że mamy zostawić Shin'a,sa-starał się unikać jej wzroku,więc kątem oko spojrzał jedynie na jej nogi.
-Wiem-odrzekła cicho.
-Wcześniej mówiłaś,że...-to,że pani Kapitan zminiła zdanie zdziwiło go na tyle,że aż zerwał się z miejsca.
-Mówiłam,że jeżeli nie będzie szans na ocalenie.Natomiast Mukami jest sprawny,więc będzie z nami współpracować w czasie odbijania-przerwała mu wcześniejszą wypowiedź.
-Czyli jednak masz serce,sa!-chłopak na samą myśl,że będzie mógł pomóc jakoś uscieszył się,a dziewczyna jedynie pokiwała głową,uśmiechając się.
-Nic nie zdziałamy bez Takumi'ego-oznajmiła znów patrząc na urządzenie.-Zatrzymał się.
-Kto?-zapytał rudzielec.
-Skąd mam wiedzieć?-podeszła do chłopaka i lekko uderzyła go w tył głowy.-Od czasu do czasu spójrz na to-wskazała palcem urządzenie będące na ręce Deak'a.
-No dobra,sa,ale nie musiałaś mnie bić.
-Nie uderzyłam lecz tylko mocniej dotknęłam-zaśmiała się.-Koniec tego-spoważniała po czym udała się do pierwszego lepszego okna.Znów z niego wyjrzała tym razem w góre,gdyż byli otoczeni przez same wieżowce.
-Ciekawe czy można przez to jakoś się skontaktować,sa-przybliżył ręke z urządzeniem bliżej twarzy i zaczął klikć w cokolwiek.-Halo,halo!-zaczął krzyczeć.
-Zamknij się!-wrzasnęł do niego Momo po czym jej urządzenie zaczęło wydawać jakieś dziwne dźwięki.Przysunęł go do ucha po czym usłyszała czyjś głos.Oczywiście wszystko trzeszcząło i słowa były niewyraźnie.-Powiedz coś jeszcz raz.
-Ale co,sa?-szatynka starała się wsłuchać w to krótkie zdanie,ale wyłapała jedynie pojedyńcze litery.
-Trzeba wejść wyżej-stwierdziła,wychodząc przez okno do jakieś uliczki.-Chodź-machnęła ręką,a chłopak wstał z ziemi i także wydostał się z budynku.
-Czyli gdzie teraz,sa?-Momo dała mu znać,aby był cicho i szedł za nią.
Przeciskali się przez wąskie alejki,szukając jak najmniej naruszonego wieżowca.Niestety żaden nie wyglądał na stabilny dlatego też dziewczyna postanowiła zaryzykować.Deak bał się tego,ale jednak wiedział,że robi to dla dobra grupy. Dostali się do środka przez ogromną dziurę w ścianie.Pomieszczenia miało popękane ściany,a z sufitu spadały różne jego odłamy.Każdy krok musiał być przemyślany.Schody były w najgorszym stanie jeśli brać pod uwagę cały budynek.Jednak zależało jej na dostaniu się na dach,a nie chciała marnować czasu na szukanie innego wejścia.Ruszyła przed siebie,a za nią chłopak.Niekiedy pod ich stopą rozbadała się pewna część stopnia na którym stąpali.Starli się nie robić przerw,aby jak najszybciej dotrzeć na sam szczyt.Chciaż nie chcieli marnować siły na tak błahy wysiłek fizyczny.Po upływie czasu osiągneli upragniony cel.Deak usiadł na ziemi,patrząc na niebo.Momo podeszła do samej krawędzi i spojrzała w sam dół.Poczuła strach,która pochodził od drugiej tożsamości.Dotychczas siedziała cicho nawet nie próbując zwrócić na siebie żadnej uwagi.Mamiko miała pełno przeróżnych fobi,dlatego w tej chwili nogi dziewczyny zaczęły uginać się pod nią.Zrobiła krok do tyłu upadając na dupę robiąc przy tym niewielki hałas.Rudzielec natychmiast spojrzał na nią po czym zerwał się z miejsca i ruszył w jej stronę.Przykucnął obok niej,aby sprawdzić czy wszystko z nią dobrze.Martwił się,że dziewczyna została zaatakowana.Spojrzała na chłopka,ale w jej oczach był widoczny lęk.Ten tylko uśmiechnął się do niej.
-Nie martw się każdy ma jakiś lęk,sa!-położył dłoń na jej ramieniu.
-Czego?!-krzyknęła i odepchnęła go od siebie.Oparł się ręką,aby jego pupa nie spotkała się z brudną ziemią.Widać było,że Momo była podirytowana tym,że druga osoba pojawiała się w najmniej odpowiednim momencie.Deak'a zaskoczyła ta nagła zmiania humoru dziewczyny.
-Spokojnie chciałem sprawdzić czy naszej pani Kapitan nic nie jest,sa-wstał i wyciągnął w jej stronę łapkę,aby pomóc jej wstać.Chwyciła go po czym wstała.
-Przepraszam za to-poprawiła kucyka i otrzepała się z brudu.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnął się z lekkiego przymusu.Nie przystaje być kapitanem mającym częste wahania nastrojów.
-Spróbujmy zobaczyć czy to zadziała-uruchomiła urządzenie dzięki któremu mogłaby wezwać Takumi'ego.Wyświetliła mapę na której znów zobaczyła czrwone kropki.Jedna była tam gdzie poprzednio tylko,że wydawało się jakby była na sąsiednim wieżowcu,a druga znów wykonywała jakiś ruch.Stanęła obok Deak'a,aby ten znów mógł nawiązać w jakikolwiek sposób kontakt.Znów powciskał kilka przycisków.
-Teraz mów,sa.
-Takumi masz skierować się w naszą stronę oraz zrób to w jak najaszybszy sposób.
Momo wydała rozkaz po czym powtórzyła to trzy razy na wszelki wypadek.Następnie jeszcze raz spojrzeli na mapę.Upewnili się,że Shin jest gdzieś w pobliżu.Oboje zaczęli zastanwiać się czy iść we dwoje na ratunek chłopakowi czy może czekać aż zjawi się Kyouya.Decyzja należała do kapitana,który aktualnie miał rozterki między samym sobą.Jeżeli faktycznie wesołek znajduje się na dachu razem z wzrogiem Momo nie będzie mogła walczyć ze względu na blokadę,którą nałoży Mamiko.Zerknęła na chłopaka po czym ruszyła przed siebie.
-Idziemy ocalić Shin'a oby tamten do nas dołączył.
-Bądźmy dobrej myśli,sa-jednooki ruszył za nią.
-Po drodze opowiem ci wszystko.
~~~
Jeszcze jedno piętro i Momo będzie na samym szczycie.Im było wyżej tym nogi dygotały jeszcze bardziej.Dostając się na samym szczyt była przerażona,a raczej odczuwała w połowie to co druga tożsamość.Teraz wystarczy popchnąć drzwi i stanie z wrogiem prosto w twarz.Kopnęła drzwi wchodząc na dach szybkim krokiem.Rozglądnęła się do okoła,a jej oczom ukazał się chłopak będący przyziemiony do czegoś dziwnego.Dziewczyna pomachała mu z uśmiechem na twarzy.Shin próbował jej odmachać,ale w tamtej chwili podszedł do niego wysoki mężczyzna o białych włosach.Zauważył Momo,która cały czas machała mając uśmiech,który nie znikał z twarzy.Po chwili jednak zaprzestała wykonywania tych czynności.
-Mogę go?-wskazała palcem na Shin'a.Wróg,którego pierwszy raz widziała na oczy spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i zaczął kierować się w jej stronę.Nie był zachwycony z nagłej wizyty tak drobnej panienki.-Wypuścisz go?-znów zapytała i tak jak wcześniej nie otrzymała odpowiedzi.-Z tym czymś na twarzy wyglądasz strasznie.
-Zamknij się-wymamrotał pod nosem.
-Chcę tylko tego pana i stąd idę-chłopak zatrzymał się,a Momo zaczęła kołysać się na prawo i lewo.
<Riuki?>

[Team 3] Od Misaki - C.D Mixi

Świetnie... Zamknięte i związane w niewielkim pomieszczeniu przez inną drużynę... Przywódczyni naszej drużyny by nas chyba zabiła... Żeby można było jakoś uciec... A tak to nie mogłam wiele zrobić, bo akurat jakiś chłopak wszedł w momencie, gdy ja wyciągałam nóż z buta Mixi i właśnie siedział w tym pokoju z nami.
Zaraz po tym, gdy nieznana mi postać po kilku minutach i próbach negocjacji zdjęła jej knebel, ta fuknęła na tego kogoś. Właśnie ta osoba się roześmiała.
- Czego od nas chcesz...? - zapytałam się chłopaka cichym głosem.
- Jak to czego? To nie wiesz, co tu robimy? - zaśmiał się.
- Wiem... ale chcę się dowiedzieć, co chcesz z nami zrobić...
Uśmiechnął się sadystycznie, ale odpowiedzi mi nie dał. Nie chciałam go ponaglać, bo mógłby nam coś zrobić, a tego nie chciałyśmy. To oznaczałoby przegraną, a tak mamy chociaż szansę na to, żeby wygrać. Może nie są one specjalnie duże, ale jakieś.
Po kilkunastu minutach ten ktoś wyszedł.
- Wreszcie... - powiedziała.
- To co robimy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu za jakimiś kamerami czy czymkolwiek.
- Na razie spróbujemy uciec, potem po drodze się tym kimś zajmiemy.
- Tylko... że chyba ktoś inny tu jeszcze jest... - powiedziałam, gdy usłyszałam, jak szła jakaś inna osoba. Na szczęście nie wchodziła tu do nas.
- Załatwi się to po drodze... Najpierw trzeba tą linę zerwać, aby cokolwiek zrobić.

<Mixi? Riuki?>

[Team 2] Od Takumi'ego

Bardzo powoli i po cichu wyszedłem z tego zrujnowanego budynku. Może z jednej strony trochę źle postąpiłem, bo gdyby teraz moja kochana pani Kapitan się o tym dowiedziała, nie było by za przyjemnie i pewnie to ja bym skończył bez głowy. No cóż…. Nie należę do ludzi, którzy za wygraną zranią nawet tych, którzy nie chcą walczyć. Nawet tych, którzy zostali zmuszeni i nie mieli wyboru. Wkurzało nie coś takiego. I to w cholerę. Po co to wszystko było !? Czy tak bardzo podobał im się obraz rozrywanych ciał, wbijanych noży, rozprysku krwi…. Chyba mają za mało wrażeń (niech się zapiszą do Trudnych Spraw). Kierowałem się dalej, w końcu przecież miałem spenetrować teren , no nie ? Mimo, że nie lubię gdy ktoś mi rozkazuję nie będę popisywał się swoim ciętym językiem przeciw Mamiko. To było by niegrzeczne….. Do kurwy nędzy czy ktoś tu teraz będzie na to patrzył !? Nawet skoro nie mamy się zabijać to i tak nikt by nie zwrócił na to uwagi gdyby zabrakło jednego Project'a !
[…]
Chodzenie tutaj było strasznie bez sensu. Wiedziałem, w którym miejscu dokładnie dochodzi do starcia i kto tam się znajduje. No to po co ja tutaj w ogóle siedziałem ? Schowałem się w końcu za jakaś „prawie całą” ścianę i wyczekiwałem. Ciekawe na co czekałem. Hehe na śmierć. No i chyba to było moje przeznaczenie. Już za raz usłyszałem ciche, powolne kroki. Oczywiście z każdą chwila dźwięk był coraz głośniejszy. Poderwałem głowę do góry , nasłuchiwałem. Wyrównałem oddech by teraz nawet tego nie było słychać, ale moje przyspieszone bicie serca nie za bardzo mi na to pozwalało.
-Tuuutuuutuuuruuutu maj-tki z dru-tu. –usłyszałem tylko jakieś pokręcone sylabizowanie i ten piekielnie śmieszny głos. Uniosłem kącik ust. To było na serio śmieszne, ale chwila czy to …. Nie było celowe. Opanowałem się dopiero za chwilę, ale nim zdążyłem zareagować już zostałem przygwożdżony do ściany za szmaty. Zrobiłem wielkie oczy. Co jest nie tak… moja Arcana nie zadziałała, nie przewidziała, jak to możliwe, nie byłem wystarczająco skupiony.  Uniosłem głowę, wręcz szarpnąłem nią by teraz spojrzeć na swojego przeciwnika, którym był…. Nyar !? Poważnie !? No to zginę… naprawdę…
Widziałem ten jego „bystry” uśmiech, który mówił nie więcej jak „ za raz cie zaszlachtuje w najbardziej bolesny sposób”. Coś czułem, że będę długo cierpiał po tym. Dlaczego ja się tak szybko poddaje ! Rozejrzałem się dookoła w miarę moich możliwości. Ten facet był niebezpiecznie blisko ! Dlaczego on jest taki….. straszny !? Sięgnąłem ręką jakiś pręt i za raz wypowiedziałem słowo : Yoroi. Pręt zamienił się w srebrne ostrze. Był tak długi jak to co przed chwilą trzymałem w ręku. Zamachnąłem się, ale nie trafiłem niestety w glutka, a raczej w jakiś beton, którym się zasłonił.
-Kyouyaaaa…. – przeciągnął. To było przerażające. Spojrzałem na niego dość przerażony, ale nie na tyle by stracić trzeźwy umysł. – Szkoda że spotykamy się w takich okolicznościach no nie ? – uśmiechnął się bardzo szeroko i zaczął wymachiwać łapką to tu to tam, w prawo i w lewo aż w końcu zamachnął się noga i chyba chciał trafić w moja mordkę. Teraz na całe szczęście moje Jastrzębie Oko zdało egzamin (jeśli by mnie zawiodło to do końca życia nie miał bym zębów).- Nie uciekaj… skończymy to …. No nie będę cię kłamać ślimaczku…. Pierwszy raz zawsze boli. – powiedział i teraz powoli zaczął się do mnie zbliżać, cały czas wykonując następne ruchy. Jego ataki charakteryzowały się taką niechlujnością, ale gdy tak w umyśle pojawiał mi się „plan wydarzeń” miałem wrażenie jakby one wszystkie były doskonale zaplanowane i wymierzone.
-Jesteś wariatem…! – krzyknąłem znowu unikając kolejnego ciosu i kiedy tylko się ogarnąłem użyłem kolejnej swojej mocy by pojawić się zanim i popchnąć go w stronę rozwalonej ściany. Gdyby wtedy wypadł… rozbiłby się niczym placuszek. To co zrobiłem było największym błędem. Chłopak nie spadł… a myślałem że tak się stało bo straciłem go z oczy. Nachyliłem się na przepaścią. Trzymał się krawędzi, ale za nim zdążyłem zareagować ten podciągnął się i uderzył mnie z pięści w nos. Chyba go nawet złamał. Bolało tak cholernie i na dodatek poczułem metaliczny posmak krwi na wargach. Aż tak nieźle oberwałem, ze krew zaczęła spływać mi po bronie i skapywać na ziemie. Cofnąłem się do tyłu i złapałem za twarz. Przy tym wydałem z siebie coś w rodzaju głośnego syku.
-O noł noł noł synek ! Tak się nie będziemy bawić ! – pokiwał do mnie palcem jak do małego dziecka i za raz stanął na równe nogi. Chwycił mnie z powrotem ale tym razem za szyje. Przez ten ból, który był spowodowany moim nosem nie mogłem używać żadnej ze swojej mocy. Jestem za mało odporny na ból, a może…. Po prostu za delikatny (jak narcyzek).- I co ja mam teraz z tobą zrobić kwiatuszku ? – zachichotał i zaraz jednym porządnym ciosem zmiażdżył mi parę żeber. Oczy to mi prawie na wierzch wyszły. Cały zadrżałem. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku oprócz syku. Z bólu. Zaśmiał się. Puścił mnie na ziemie. Nie mogłem się już ruszyć, to było wręcz nie możliwe. On stał tak nade mną i śmiał się. Idiota. No totalny. Na dodatek jeszcze za raz połamał kilka innych żeber poprawiając butem. Teraz z moich ust wyleciała duża ilość krwi…. Jak tak dalej pójdzie to nie wiem czy wyjdę stąd żywy.

( Nyar ?)

czwartek, 26 lutego 2015

[Team 1] Od Cinii

Strasznie mi się nudziło, teoretycznie każdy w mojej drużynie z kimś sobie walczył, a ja siedziałam że tak powiem, na dupie. No może jedna akcja była, ale to nie wystarczyło żeby zahamować moje popędy zabójcy. Jesteśmy tak zajebiście zorganizowani, że zostałam sama. Każdy polazł gdzie indziej. Więc w sumie i ja nie będę siedziała jak głupia, tylko pójdę poszukać jakiejś akcji. Wstałam otrzepując swoją sukienkę z tony brudów które uzbierały się na niej po siedzeniu na ulicy. Rozejrzałam się wpierw w lewo a potem w prawo, zastanawiając się w którą stronę iść. Ostatecznie zdecydowałam się iść w lewo. Los się chyba do mnie uśmiechnął, bo już po kilku minutach natrafiłam na resztę grupy numer 3. Zostały tylko dwie dziewczyny… wypadałoby już powoli kończyć ten cyrk i przyczynić się do wyeliminowania kilku osób. Przez chwilę przypatrywałam się im z ukrycia, o czymś rozmawiały. Dyskusja trwała może z dwie minuty i już po chwili dziewczyny postanowiły się rozdzielić. Jak dla mnie to nawet lepiej, postanowiłam śledzić czarnowłosą dziewczynę. Nie to, że wydawała mi się łatwiejszym celem, nie znałam i tej i tej. Może być nawet tak, że ich Arcany są silniejsze od moich, ale przecież chcieli widowiska? To go dostaną… Przyklęknęłam i popękanego asfaltu ulicy wyciągnęłam mały nożyk. Polizałam jego tępą stronę, po czym z szerokim uśmiechem na twarzyczce rzuciłam nim w stronę dziewczyny. Ostrze perfekcyjnie wbiło się w sam środek łydki dziewczyny. Upadając krzyknęła, zanim zdążyła narobić jeszcze więcej hałasu, podbiegłam do niej i wyciągnęłam z jej nogi nóż robiąc jeszcze głębszą ranę. Przystawiłam jej broń do policzka, spoglądając na nią z góry.
-Krzyknij tylko, to przysięgam że już nie będziesz miała takiej ładnej twarzyczki – uśmiechnęłam się szeroko
-Szczerze w to wątpię – krzyknęła a w tedy poczułam się jakoś dziwnie
Kolana się pode mną ugięły, zrobiło mi się słabo. Czemu ten dźwięk był taki wkurwiający!? Podniosłam się z ziemi, jednak głowa bolała mnie niewyobrażalnie, starałam zatkać sobie uszy dłońmi ale z każdą sekundą robiło mi się coraz słabiej.
-Zamknij ryj! – krzyknęłam i kopnęłam dziewczynę w twarz, tak że przestała krzyczeć
Nie od razu zawroty głowy zniknęły, potrzebowałam kilkunastu sekund żeby wrócić do siebie. Kiedy już to się stało, posłałam dziewczynie nienawistne spojrzenie. Ścisnęłam mocniej rękojeść nożyka zaciskając pięści.
[Panno Mixi?)

[Team 3] Od Argony

Bezsensu.
Zaczęłam majtać nogami w powietrzu, siedząc na krawędzi wieżowca i wpatrując się w dal. Gdzieś tam słyszałam odgłosy walki, jakieś świsty, zgrzyty, strzały, krzyki. Pewnie się pojedynkowali ze sobą. Głupota. Jak się lepiej zastanowić moglibyśmy po prostu wszyscy usiąść w kółeczku i zacząć grać w "srały muchy". Nikt nie zmuszał nas do walki. Czemu tak łatwo przyjęliśmy wyzwanie? Co nam z tego przyjdzie? Nic. Tylko zapewne wielu będzie mieć pogruchotane kości, inni będą ciężko ranni lub posiniaczeni. Wszyscy jak owieczki wykonali ten głupi i niczym nieuzasadniony rozkaz. Dziel i rządź. Nigdy nie lubiłam tej zasady. To przez nią zostałam przeniesiona do innego oddziału, przez nią musiałam zabić tamtych w bratobójczym boju. Co tym ludziom na górze się wydaje? Że jesteśmy zwierzętami? Potworami? Że nie ma innego sposobu na nas niż zamknąć w klatce i bić batem, gdy okażą cień nieposłuszeństwa?
Oparłam się na rękach i podniosłam do pozycji stojącej, automatycznie włączając Ishiki. Wokół nie wykrywałam żadnego naukowca. Szczerze wątpiłam, by kryli się po krzakach, obserwując. Raczej mają gdzieś swoje kamery. Aktywując Kyouka ruszyłam pędem po dachu budynku, rozpędziłam się i skoczyłam. Prawe oko zaczynało mnie lekko pobolewać, ale nie zważałam na to. Zeskoczyłam na niższy budynek, na zbite okno, na balkonik... wreszcie znalazłam się na ziemi i zaczęłam biec zakosami, omijając budynki, jednak zmierzając w jednolitym kierunku. To miasto nie jest nieskończone, gdzieś tam musi być wyjście. Nagle uderzyłam w coś niewidocznego. Przeźroczysty klosz ze szkła kuloodpornego. Oko ponownie mnie zabolało, tym razem mocniej.
- Kami no keiyaku, Kyukei - powiedziałam, cofając się.
- Tam jest! - usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, kompletnie wyrwany z kontekstu. Skąd on dochodził...? Czułam, jak moje zmysły zaczynają wirować, jak świat wokół mnie zaczyna wirować, jak pojawiają się czarne rozbłyski wokół mnie. Zmusiłam niemal moje ciało do ruchu w przód. W kopule pojawiła się mała rysa. Wkrótce pękła na kształt koła, ugodzona sporym promieniem pustki.
Pozwoliłam sobie upaść na ziemię, twarzą w błoto. Zabolało, jednak przyniosło oczekiwany efekt. Aku no Me zamknęło się, choć przez jakiś czas nie będę mogła wykorzystywać żadnej z mocy. Podniosłam się i ruszyłam biegiem, wyciągając zza pasa pistolet. Czekałam na ostrzał, jednak nie następował. Coś tu nie grało... chwila...
Cichy szmer powietrza, rozdzieranego przez pędzący pocisk i krótki "plask", gdy zagłębiał się w czaszkę. Chwilę potem poczułam, jak moją głowę rozrywa olbrzymia siła.
Teraz powinnam się obudzić...! pomyślałam jeszcze przelotnie, nim resztki duszy uleciały bezpowrotnie z ciała.

[Team 4] Od Rosie - C.D Takumi'ego

Nie wiedziałam co teraz zrobić. Nie mogłam się poddać, gdyż moja drużyna by mnie wyśmiała. Zrezygnowana spojrzałam na swoją nogę. Sama już nie wiedziałam ile to jeszcze może potrwać. Westchnęłam i spojrzałam nieśmiało na chłopaka. Nie wiem jakby to się potoczyło gdyby mnie nie znał, ale na pewno niezbyt dobrze.
- Powiedzmy, że tego nie było.. - wyszeptałam wpatrując się w pustą przestrzeń
Takumi spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja odwróciłam głowę ku niemu.
- Ja nie powiem nikomu, że Cię spotkałam, a ty nikomu, że mnie widziałeś.. Zgadzasz się na to? - zapytałam z nadzieją w głosie
Pokiwał twierdząco głową i spojrzał raz jeszcze na moją ranę.
- Co Ci się stało? - zapytał z lekką nutą zmartwienia w głosie
- Schody się na mnie zawaliły, a przy tym chłopak z mojej drużyny na mnie upadł. - odparłam
Z zaciekawienia odwiązałam lekko bandaż i przyjrzałam się. Kości już nie było widać, ale za to rana nadal była krwisto czerwona i głęboka. Spojrzałam na mój prowizoryczny opatrunek, który był niemalże w całości przesiąknięty krwią. Z niechęcią złapałam znowu za kawałek szkła i odcięłam drugą nogawkę na tą samą długość, po czym użyłam materiału na ranie. Zawiązałam ją starannie i spojrzałam na chłopaka nieśmiało się uśmiechając.
- Teraz przynajmniej będę wyglądać normalnie z tymi spodniami - zaśmiałam się cicho, a chłopak lekko uniósł kąciki ust
- Ja lepiej już pójdę - stwierdził i szybko wyszedł z pomieszczenia
Odetchnęłam cicho z ulgą i znowu podciągnęłam się do okna. Miałam nadzieje, że to spotkanie nie sprawi nam problemów. Moja drużyna chyba nawet nie zauważyła jak chłopak wyszedł z budynku. Zajęłam się znowu przeszkadzaniem przeciwnikom. Szczerze mówiąc żałuję, że nie mam żadnej przydatniejszej mocy. W sumie nadal nie wiem po co się tu znalazłam. Słaba omega z beznadziejnymi umiejętnościami. Ci naukowcy muszą mieć niezłe poczucie humoru… Odsunęłam się od okna i spojrzałam na ten dziwaczny zegarek. Przeglądałam statystki, plan miasta, ile czasu tu spędziliśmy, ile przeszliśmy.. ogólnie same nudy, ale chwila… Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Jedna osoba już poległa? To chyba znaczy, że zaczęła się poważna walka. Bawiłam się tak jeszcze chwilę, gdy nagle znowu budynek się lekko zachwiał. Po chwili zrozumiałam, że musiało już minąć trochę czasu, bo ból nogi mi minął. Delikatnie odwiązałam materiał i zauważyłam tylko lekko czerwoną, dużą bliznę w miejscu rany. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam wstać. Mało brakowało, a wywaliłabym się na jakieś druty i potłuczone szkło. Po kilku nieudolnych próbach wreszcie stanęłam na nogach. Teraz tylko chodzenie… Z początku bardzo kulawo i niestabilnie, ale po paru rundkach w pomieszczeniu zaczęłam chodzić w miarę normalnie. Wyjrzałam za okno, ale tak by nikt mnie nie zauważył. Nie mogłam dostrzec mojej drużyny, więc użyłam mapy. Po chwili szukania okazało się, że stoją zaraz za tym budynkiem. Cicho zeszłam po schodach i gdy byłam już w miarę nisko zeskoczyłam na dół przez jakąś dziurę, która prawdopodobnie była oknem. Na szczęście była to moja grupa. Szczerze mówiąc ciut się zdziwili, gdy mnie zobaczyli. Futaba już miała mi coś powiedzieć, gdy wskazałam jej na nogę i uśmiechnęłam się lekko. Miałam nadzieje, że jakoś mnie wprowadzą do ich planu działania.
(Roxel, Futaba, Renji? Połączcie opowiadania jak coś.)

środa, 25 lutego 2015

[Team 2] Od Takumi'ego - C.D Rosie

No dobra…. Straciliśmy z oczu jednego człowieczka z Team’u. Jak na razie akcja nie toczy się zbyt ciekawie.  Jeszcze trochę i w ogóle będziemy mogli się zbierać. Jesteśmy tak bardzo słabi… to aż przytłaczające. No ale spoko. Skoro już mnie wysłali na te zwiady to czemu miałbym nie poleźć do jakiegoś cholernie wysokiego budynku ? To przecież ja… 10 pięter w tą czy w tą, co tam ^^. Smerf tak bardzo zdeterminowany. Szedłem tak do góry, po dość stromych i rozwalonych schodach i o dziwo jeszcze nikogo nie spotkałem. Na szczęście.
[…]
Po długiej wędrówce w końcu dotarłem do góry. No prawie … nie było to ostatnie piętro bo wejście na dach było zawalone przez stertę gruzów. Na dodatek jeszcze parę razy się potknąłem tak, ze prawie spadłem. No rutyna. Wszedłem do jedynego pomieszczenia jakie było teraz w miarę bezpieczne. W miarę bezpieczne mam na myśli mało dziur wejście jako tako przypominało drzwi i tak dalej. Rozejrzałem się dookoła. W pierwszej chwili nie zobaczyłem dziewczyny, która siedziała w rogu, dopiero za drugim razem kiedy okiełznałem spojrzeniem pomieszczenie. Skuliła się.. chwila czy to czasem nie Rosie ? A no tak… przecież jest Omegą to jak ona się może tutaj odnaleźć ? Za pewne jest jej bardzo ciężko.
-…Kyouya ? – zapytała cicho wychylając główkę . No i co ja mam teraz zrobić !? Przecież jesteśmy w przeciwnych drużynach. Nie dotknę dziewczyny, która tak na dobrą sprawę nie chce ze mną walczyć. Cofnąłem się o krok by oprzeć się o ścianę. Co teraz będzie ? Jeśli znajdą mnie tu towarzysze z jej grupy…. Zadźgają mnie chodźmy mieli to zrobić ołówkiem. Chwila, chwila Takumi uspokój się. Nie panikuj. W tym całym amoku nie zauważyłam, że dziewczyna jest ranna i nie może się ruszyć. Podszedłem do niej, ale gdy tylko chciałem ją dotknąć ona skuliła się. – Jesteśmy w przeciwnych…. Team’ach…. – mruknęła pod nosem. No i miała rację. Chyba nie za bardzo mogliśmy teraz coś z tym zrobić.
-Nie mogę ci pomóc, ale nie będę też z tobą walczyć.. – oznajmiłem drapiąc się po karku – … po prostu nie mogę ci pomóc, ale nawet jeśli tego nie zrobię to i tak już w pewnym sensie łamie zasady. Nie możemy siebie unikać, i nie możemy też pozwolić do walki.
-To ja…
-Nawet nie mów, że się poddajesz ! – powiedziałem dość głośno ryzykując tym, że ktoś z dołu może mnie usłyszeć.- Co ja mam teraz z tobą zrobić ? – zapytałem rozglądając się


( Rosie ? Sory, ze takie beznadziejne :C )

[Team 3] Od Akiry - C.D Heaven'a

Co to wszystko do cholery miało być. Nie zamierzałam go przecież tak bezczelnie traktować jak on mnie. No bez przesady to nie jest walka na śmierć i życie. Może zrobiłam coś nie tak, ale teraz… u nie chciałabym spaść tam w dół. W końcu przestałam się mu stawiać tylko po to by w końcu odstawił mnie bezpiecznie na ziemie. To też zrobił po dłuższym duszeniu mnie. Upadłam na kolana i łapczywie zaczęłam łapać powietrze przy tym też lekko kaszląc z braku tlenu. Złapałam się za gardło, w tym samym miejscu co przed chwilą trzymał mnie chłopak, był przeraźliwie silny, aż dziwne. Może to po prostu zasługa jego Arcany. Czy on patrzy na mnie z góry ? Może faktycznie jestem słaba pod tym względem, chociaż tak na prawdę bardziej ceni się Alfy. Spojrzałam na niego, stał nade mną i pewnie się zastanawiał co jeszcze by tu ze mną zrobić.
-Jesteś nudna… już się nie podniesiesz ? Jeszcze nic takiego nie zrobiłem… - wzruszył ramionami i już miał zamiar odejść kiedy podniosłam się i z pół obrotu strzeliłam mu porządnego liścia. Hihi.. jego mina w tym momencie była tak bardzo bezcenna jak mina srającego kota. I ten czerwony policzek. Wypieki będzie miał przez tydzień. Ledwo stałam na nogach, ale trzeba było mu uświadomić że jednak ma do czynienia z kobietą.
-Ałć… - powiedział i jakby oprzytomniał. Czy jego Arcana ma też coś związanego z utrata świadomości ? Najwidoczniej.
-Silny jesteś.. – uśmiechnęłam się i już nieco pewniej stanęłam. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który już miał rozciętą skroń i moje palce odciśnięte na policzku. Kiedy zdał sobie sprawę z tego co zrobiłam podszedł do mnie i już z powrotem chciał złapać za moją szyję ale zatrzymałam jego rękę łapiąc go a nadgarstek. Czułam, że nie jest już to ta sama siła co przed chwilą. Każdy ma jakiś swój limit. Ja również. – Wygrałeś… - powiedziałam spokojnie i przekrzywiłam nieco główkę
-Jak to… wygrałem ? – zapytał lekko zdziwiony. Heh sama się sobie dziwie. Tak po prostu oddaję mu wygraną.
-Nikomu nie powiem jakie są twoje umiejętności, ale….. ty nie powiesz jakie są moje.- zignorowałam to co powiedział przed chwilą. Chyba jeszcze nie oprzytomniał do końca po tym ciosie. – W ogóle jak się nazywasz ? Nie żebym spoufalała się z wrogiem… ale na co dzień nie jesteśmy wrogami… - uśmiechnęłam się zresztą dokładnie tak samo jak przed chwilą.

(Heaven ? )

[Team 4] Od Rosie - C.D Futaby

Kiedy moja grupa poszła na dół spojrzałam na swoją nogę. Była cała opuchnięta i trochę zakrwawiona. Mogłam ją wyleczyć, ale minie trochę czasu zanim znowu będę mogła chodzić. Moje zdolności leczenia nie były jakieś słabe, ale na mnie działały z dużym spowolnieniem. Chwyciłam do ręki ostry odłamek szkła, który leżał niedaleko i rozcięłam nogawkę. Ała… teraz już wiedziałam jak bardzo źle to wygląda. Z nogi wystawał mi kawałek złamanej kości. Przełknęłam z niesmakiem ślinę i opatrzyłam nogę używając odciętej nogawki. Spróbowałam ją wyleczyć, ale dużo czasu zajmie mi zaleczenie czegoś takiego. Lekko podciągnęłam się na rękach i ustawiłam tak żeby mieć na oku całe pole walki. Na szczęście udało mi się znaleźć blisko takie miejsce, że jednocześnie widziałam walczących, ale oni nie byli w stanie mnie dojrzeć. Usiadłam wygodnie prostując nogę przed sobą. Teraz mogłam się przyjrzeć kto tutaj jest. Kojarzyłam niektórych z treningów lub miasta. Na wszelki wypadek wzmocniłam budynek korzeniami, ale w raczej niewidoczny sposób, gdyż cała roślina znajdowała się w ścianach budynku. Są one w miarę silne, więc może utrzymają mnie tutaj bezpiecznie. Po chwili dojrzałam w unoszącym się pyle moją grupę. Nieźle im szło, ale gdyby… Chciałam się trochę zabawić i podkładałam naszym przeciwnikom niewielkie korzenie pod nogi, gdy gdzieś biegli. Wyglądało to zabawnie bo rośliny wyłaniały się z pod ziemi na ułamek sekundy i od razu znikały. Nagle zauważyłam Argonę, która walczyła z jakąś inną postacią, ale nie z mojej drużyny. No może i nie powinnam się skupiać na dokładnych osobach, ale w końcu wróg wroga to przyjaciel. Ożywiłam jakieś węże w pobliskim budynku, a Argona weszła tam na chwilę, żeby schować się przed jakimś wybuchem. Coś mi mówiło, że dobrze by było odebrać jej broń. Węże były bardzo dokładne i chyba nawet nie zauważyła jak odebrały jej kilka pistoletów czy czegoś tam. Akurat im się udało i wtedy dziewczyna wyszła z powrotem na pole walki. No dobra teraz pora pomóc naszym. Robiłam co w mojej mocy, ale ciężko było robić to niezauważalnie. Jednocześnie też znajdowałam się na pierwszym piętrze, a schody z parteru nie były poniszczone. Martwiłam się, bo w każdym momencie mógł tu do mnie ktoś przyjść. Na szczęście z moją nogą było coraz lepiej. Po jakimś czasie zauważyłam jak chłopacy i Futaba wbiegają do tego budynku gdzie wcześniej była Argona. Machnęłam lekko ręką, a węże wyszły zza gruzów i podały im broń. No musze przyznać, że ich miny były niezłe. Siedziałam sobie tak jeszcze chwilę przyglądając się wszystkim, gdy nagle usłyszałam szelest. Od razu skupiłam swoją uwagę na tym. Odsunęłam się tak żeby siedzieć w samym kącie pomieszczenia. Usłyszałam lekki skrzyp schodów i czyiś oddech. Nie wiele myśląc rozejrzałam się po pokoju. W jednym z rogów przy suficie wisiało coś na wzór budki i wyglądało na to, że musiały tam być jakieś zwierzęta. Ruszyłam roztrzęsioną dłonią, a ze skrzynki wyleciał rój szerszeni. Dałam im polecenie, a te jak na zawołanie zleciały na dół. Jedyne co usłyszałam to jakieś marudzenie pod nosem i kilka ruchów. Po chwili do pomieszczenia wróciła ich garstka z tych co ocalały i natychmiast wróciły do siebie. Lekko przerażona spojrzałam raz jeszcze na moją nogę. Potrzebowałam czasu. Lekko skuliłam się za szczątkami schodów… Może i by mnie nie zauważył gdybym nie musiała mieć jednej nogi cały czas wyprostowanej. Schowałam twarz i objęłam nogę rękoma. Bałam się…
(Co tam u was moja 4 drużyno? Takumi? Odpiszcie obydwoje)

[Team 1] Od Heaven'a - C.D Akiry

Nawet nie zdążyłem ujrzeć twarzy swojego przeciwnika, ale po głosie poznałem, iż mam do czynienia z osobnikiem płci żeńskiej. Przyciskała tę zimną stal coraz mocniej do mojego gardła... po krótkiej chwili zaczęło mnie nudzić stanie w miejscu. Poza tym ten cholerny lód ograniczał moje ruchy i nie mogłem nawet odskoczyć na bok. Zero pola manewru.
Przystawiała mi nóż do gardła, ale groziła kastracją. Kobieto... obiekt twoich poszukiwań znajdował się ciut niżej ;p
- Posłuchaj, załatwy to na spokojnie. - kiedy tylko się odezwałem od razu się "obudziła".
- Zamknij się. I tak nie uda ci się odwrócić mojej uwagi.
- Bardzo mi przykro, że spotykamy się w takich okolicznościach. Może nawet bym cię kiedyś polubił.
- Jakoś nie żałuję. - odparła krótko.
Zaczęło mnie to wkurzać. Jakaś paniusia nie będzie mi rozkazywać! Owszem, była alfą, ale ja nie odczuwałem strachu przed bólem, ponieważ z powodu swoich umiejętności nigdy go nie doświadczyłem. A ona nic o tym nie wiedziała, więc mogła sobie ten swój nożyk co najwyżej wsadzić w... ucho. Problem stanowiły tylko te lodowe ciernie, których nie mogłem rozbić. W pewnym momencie, po prostu walnąłem ją z łokcia w brzuch, przez co udało mi się jako tako uwolnić. Może to i nie było czyste zagranie, ale... nie pozostawiała mi wyboru. Przymierzyłem się do następnego ciosu, ale zanim moja ręka dosięgnęła dziewczyny ta rzekła cicho:
- "Nisemono".
Wtedy stało się coś dziwnego. Kobieta z prędkością błyskawicy ominęła mój atak, po czym znalazła się za mną. Kopnęła mnie w plecy tak, że przywaliłem twarzą w lodowy mur.
- Nieźle. - odparłem, odwracając się powoli w jej kierunku przy okazji wycierając krew z rozciętej skroni. - Ale to wciąż za mało, żeby mnie pokonać.
- Pokaż mi wreszcie swoje umiejętności. Póki co nic nie robisz, tylko dostajesz baty od dziewczyny. - uśmiechnęła się złośliwie, a następnie wyciągnęła dwie karty. - Kyoka Hiryu! Ulepszenie Ognistego Smoka!
Miałem przesrane... Nagle pojawił się przede mną ogromny płomień w kształcie ziejącej ogniem bestii. To była moja szansa. Szybko stanąłem przed lodowym murem, chcąc w ten sposób wykorzystać uderzenie ognistej Karty do rozwalenia Lodowej Róży. A014 dała znak ręką, na co potwór zaatakował z niewiarygodną prędkością. Spodziewałem się tego, dlatego wykonałem unik jeszcze za wczasu. Smok rozwalił się o przeszkodę, która rozpadła się na tysiące kawałków. Podniosłem się wyraźnie zadowolony.
- Żarty się skończyły. - powiedziałem, po czym zamknąłem oczy i stanąłem w bezruchu. - Damnum Imperium!
W sekundzie wszystkie ludzkie uczucia zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz kierowały mną tylko instynkty. Widziałem jedynie swój cel, który musiałem jak najszybciej zlikwidować. Zacząłem się śmiać chyba głośniej i dziwniej od Nyar'a. Najlepiej rozszarpałbym ją tu i teraz. Niby nie wolno było nam zabić przeciwnika, ale w chwili obecnej po prostu nad tym nie myślałem. Nie w takim stanie...
Podbiegłem do niej paroma susami, przygwoździłem do ściany, następnie zacisnąłem ręce na jej szyi.
- I co teraz? Może zawołasz swoje koleżanki? - spytałem widząc, jak stara się złapać oddech.
Patrzyłem na nią wzrokiem przepełnionym dzikością i szaleństwem połączonym w jedno. Źrenice zwęziły mi się tak bardzo, że prawie nie było ich widać. Kiedy już znudziła mnie owa czynność, rzuciłem nią o podłogę tak mocno, że przez chwilę dziewczynę zamroczyło. Nie zamierzałem być wobec niej specjalnie delikatny. Złapałem ją za włosy i pociągnąłem, przez co musiała unieść się do pozycji siedzącej. Zaśmiałem się jej w twarz niczym triumfująca nad zdobyczą hiena.
- Kanketsunen... - wyszeptała, wykorzystując moją nieuwagę.
Nagle znikąd pojawiła się potężna fala, która zalała cały budynek. Z czasem przemieniła się w wodną, lewitującą parę centymetrów nad ziemią kulę po czym uwięziła mnie wewnątrz. Miotałem się i próbowałem płynąć w górę czy zrobić cokolwiek. Nic nie pomagało, czułem, że zaraz braknie mi powietrza. A jednak... w ostatniej chwili, kiedy już oczy praktycznie wychodziły mi na wierzch, Akira uwolniła mnie ze swojej Arkany. Alfa podeszła bliżej i spojrzała na moją osobę z pogardą.
- A więc jesteś Betą... Gdybym o tym wiedziała od samego początku, już dawno użyłabym odpowiedniej karty, aby zmieść cię w powierzchni ziemi.
- Pieprz się! - krzyknąłem, natychmiast się podnosząc, po czym uniosłem ją do góry przy okazji blokując rączki.
Podbiegłem pod krawędź budynku i nachyliłem się tak, żeby w razie czego zleciała idealnie na beton.
- Jesteśmy na 10 piętrze. Uwierz mi, że upadek nie będzie wcale przyjemny. A więc wyjaśnijmy sobie coś: Jeżeli teraz piśniesz chociażby słowo, obiecuję, że nie będe miał żadnych wyrzutów sumienia zrzucając cię w dół. Więc lepiej mnie nie wkurwiaj, jeśli ci życie miłe! Nie dość, że cała ta sytuacja mnie wkurwia to jeszcze ty dodatkowo sprawiasz, że mam ochotę rozwalić łeb wszystkim członkom twojej drużyny z osobna! Przysięgam, że kiedy już je dopadnę to będzie nasze ostatnie spotkanie!
Nic nie odpowiedziała. I dobrze, bo szczerze miałem dosyć tej jej pewności siebie. Teraz milczała, a nawet przestała się rzucać. W sumie nie miała wyboru, ja tam mogłem stać jeszcze dobrych parę godzin. Mówiłem to wszystko zupełnie nieświadomie, nie mogłem kontrolować swojego ciała. Rzadko kiedy używałem najsilniejszej z mocy, chyba właśnie tylko w tak absurdalnych sytuacjach jak ta.


<Akira? Co teraz zrobisz? Mam cię wyrzucić przez okno czy cię Argona uratuje xd?>

[Team 1] Od Nyar'a - C.D Shin'a

- Ano.. Oni są ostro pierdolnięci więc uważaj - szepnąłem mu na uszko z uśmieszkiem. Przeskoczyłem na drugą stronę z wesołym śmiechem.
- Pojebani.. - jęknąłem - Wiesz..Ja tam nie lubię trzymać tak ludzi, ale no... Tak jakoś wyszło - zachichotałem. Moje palce cały czas wędrowały po czarnej nici wplecionej w kąciki ust i przecięte policzki. Ten chłopak stał jakoś tak spokojnie..Shin.. Zacząłem się mu lepiej przyglądać i w końcu coś do mnie doszło, a raczej po przemyśleniach stwierdziłem, że jest nuezłym przystojniaczkiem. Ale no bez przesady... Nie będę niczego robił, choć miałem ochotę, żeby porachować mu troszkę kostki. Podniósł głowę do góry. Faktycznie, był całkiem ładny dzień. Usiadłem po tureceku przed naszym więźniem. Przechyliłem głowę w prawo.
- Jesteś jeszcze prawiczkiem? - zapytałem z delikatnym uśmiechem. Od razu jakby się obudził i spojrzał na mnie z rumieńcem na twarzy.
- A co to za pytanie?! - oburzył się. Wzruszyłem i podniosłem się do góry. Zignorowałem kompletnie jego akty oburzenia i nagle odezwałem się:
- Nudno mi..
- No to mnie wypuść.
- Niet - pokręciłem stanowczo główką i oparłem się o krawędź.

[Team 3] Od Mixi - C.D Riuki'ego

Przeszywający ból głowy. Oto co czułam w momencie, gdy się ocknęłam. Zacisnęłam zęby i udało mi się otworzyć oczy. Czułam, że mam ręce związane za plecami, nogi też miałam związane. Rozejrzałam się na tyle na ile mogłam. Zobaczyłam, że leżę na podłodze... właściwie nie wiem gdzie. Kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam tego samego chłopaka z opaską wiążącego Misaki.
- Gnoju - warknęłam w jego stronę, a niech wie, że się ocknęłam. Niech znów pozbawi mnie przytomności. Niech ma tą przyjemność. Chłopak uśmiechnął się tak sadystyczno-złośliwie i wziął jakiś kawałek szmaty.
- Tak się odzywamy? - po czym użył szmaty jako knebla.
Warknęłam, bo była to jedyna rzecz, którą mogłam zrobić nie dusząc się. Chłopak skończył wiązać moją towarzyszkę. Musiałam zrobić coś żeby się uwolnić, ale moja kochana Arcana nie dawała mi żadnych umiejętności przydatnych w tej sytuacji. Musiałam obudzić Misaki, bo miałam nadzieję, że ona pomoże mi coś wymyślić. Przyturlałam się bliżej niej i zaczęłam ją dźgać łokciem w brzuch.
- Co się stało? - zapytała nieprzytomnie.
- Mśaki - chciałam powiedzieć "Misaki", ale przez knebel tylko tyle z tego wyszło.
- Mixi? - oprzytomniała trochę. - Gdzie jesteśmy?
- Powósz ni - to miało być "Pomóż mi". - Mam nsz w wusie - "Mam nóż w bucie".
Dziewczyna chyba mniej więcej zrozumiała sens wypowiedzianego przeze mnie zdania, bo starała się przekręcić tak, żeby móc sięgnąć do mojego buta. Po kilku nie udanych próbach w końcu udało nam się go wyciągnąć, ale wtedy do sali wszedł ten sam chłopak, który nas złapał i związał.
- Wesz knefel - warknęłam do niego.
- Mówić się zachciało? - uśmiechnął się w ten sam sadystyczno-złośliwy sposób co wtedy, gdy zakładał mi knebel.
- Stejmij ko! - warknęłam.
- Jak ładnie poprosisz - on chyba naprawdę był sadystą, bo widać było, że doskonale wie, że prawie się duszę mówiąc.
- Gnojóf ie frose - warknęłam.
- Jak nie to nie - wzruszył ramionami i chciał odejść.
- Czekaj! - to była Misaki. - Zdejmij jej ten knebel... Proszę... - ostatnie słowo z trudem przeszło jej przez gardło.
- Nie - uśmiechnął się. - To ona musi poprosić.
- Frose - warknęłam.- Lefiej si?
- Tak - podszedł do mnie i zdjął knebel.
Fuknęłam na niego.
(Ruiki? Misaki?)

[Team 4] Od Futaby - C.D Rosie

Jak na razie jedynie co robiliśmy to cały czas chowaliśmy się, przy czym udało nam się trochę poobserwować walkę innych drużyn. Znaleźliśmy wodę i ... tyle. Zero posunięcie się do przodu by wybić inne drużyny, ale lepiej chować się przez większą ilość czasu niż być zmęczonym po bitwie i zaczynać kolejną.
- Wiatr stał się silniejszy ... Może z nim coś zrobisz? - zmrużyłam oczy patrząc się na Renji'ego
Wzruszył ramionami i widać, że na czymś się skupiał. Umysłem kontroluje wiatr?
- Więcej nic nie mogę zrobić ... - usiadł na powalonej ścianie
Ci cholerni naukowcy mieli pewnie teraz ubaw z tego widząc, że mi zimno i próbuję temu jakoś zaradzić.
- Wspominałaś coś o sklepach ... - powiedziałam cicho zerkając na Rozalie - Jest tu jakiś blisko?
- Czekaj - dziewczyna otworzyła mapkę i przez chwile oglądała rozłożenie miasta - Jesteśmy tutaj. A sklep tu - wskazała palcem, a ja odetchnęłam z ulgą
- Roxel, tobie nie pasuje ten strój co nie? - spytałam, a ten kiwnął głową robiąc wielkie oczy - To wybieramy się na zakupy - niezbyt zadowalam mnie fakt by iść po jakiś ciuch, ale jak mam zmierzyć się z innymi osobami wole w wygodnym ubraniu
Może i kogoś tam samotnego spotkamy i wyeliminujemy. Ruszyliśmy dalej oddalając się od miejsca bitwy. Jak na razie nikt nas nie zauważył i mieliśmy przez to przewagę. Szłam na samym końcu, chodź sama to zaproponowałam. Znów chciało mi się pić. Nim się obejrzałam stałam w cieni wieżowca, który wyglądał jakby się miał zawalić w tej chwili. Roz chyba nie jeden raz przebywała na takich mapach biorąc udział w podobnych wydarzeniach, bo miała rację. Mały ciasny sklep z ciuchami. Nie było może to coś superowego, ale zawsze coś. Roxel jako pierwszy rzucił się do pomieszczenia. Udałam się za nim i od razu znalazłam jakąś bluzę, która mi odpowiadała i nie była zniszczona. Jedyny minus to ...
- Jak słodko. Ty taka mała, a bluza taka duża - zaśmiał się Roxel uradowany z tego powodu, że mógł zmienić ubiór
Schyliłam głowę i podeszłam do dziewczyny. Ustaliliśmy, że czas zmienić taktykę i zaatakować, bo na pewno liczba osób w tamtych drużynach zmalała. I tak znów zaczęliśmy wracać inną drogą kierując się w stronę walki. Rozalie wychyliła się zza kamienicę.
- Czysto - powiedziała
- W całym mieście jest brudno jak po apokalipsie - ktoś jednak nas śledził
Cała nasza trójka odwróciła się w stronę dziewczyny, która po chwili uniosła ręce w pokojowym geście.
- Nie chce walczyć, ale zawrzeć z wami sojusz - przecież tylko jedna drużyna może wygrać, a tej zachciało się sojusze ... skąd ona się urwała?
Zerknęłam niepewnie w stronę towarzyszy, nikt nie wiedział co mamy jej odpowiedzieć. Czyżby została już całkowicie sama?
- Gdzie reszta twojej drużyny? - odezwał się Roxel
- Nie wiem, poszła gdzieś sobie - zero emocji, naprawdę się nie przejmowała tym, że jej towarzysze mogą być już wykończeni, a ona jest na linii przegranej
- Jestem za sojuszem. Słuchaj. Idź po swoją drużynę i spotkamy się w tym miejscu - zaskoczeni spojrzeliśmy na Roz, która uśmiechnęła się w stronę dziewczyny
- Serio? No okej - powiedział nasz do tej pory wróg i po chwili zniknął
Staliśmy tak w milczeniu.
- Z głupiałaś?! - krzyknęłam na dziewczynę, a ta machnęła rękom
- Chciałabyś - prychnęła, a po chwili uśmiechnęła się - No nie będziemy z nikim wiązać się w sojusz. Nie wiem skąd ta dziewczyna się tu wzięła i zachciało jej się sojuszy. Dziwna. No ale nic. Została spławiona, poszła po swoich towarzyszy, a my mamy czas by sobie stąd pójść
- Naiwna - stwierdził krótko Renji
I to jak bardzo. Znów musieliśmy zmienić drogę, by na nowo jej nie spotkać. Przy tym skorzystaliśmy z okazji napicia się wody, którą znaleźliśmy znów w jednym z pomieszczeń. Innym drużyną nie chciało się pić czy po prostu temu nie ufali? No nic, więcej dla nas. Mieliśmy zamiar znów skorzystać z transportu linkowego, a jedyną drogą by dostać nie na dach i ogarnąć gdzie są te słupy były schody. Bez namysłu Rozalia zaczęła wchodzić po schodach, ale było za późno. Gdy postawiła nogę na kolejnym schodku dało się usłyszeć skrzypnięcie. Schody jak domek z kart rozwaliły się, Rozalie jak i Renji zniknęli nam z oczu. Znów masa kurzu.
- Roz! Renji! - krzyknęłam i , gdy dało się zobaczyć ile jest do niższego piętra zeskoczyłam na dół na resztki schodów, obok mnie wylądował Roxel
- Tutaj!
Zaczęłam się rozglądać i machałam ręką, aby ten kurz zniknął. Wreszcie na kupie resztek schodów zauważyłam ich. Odepchnęłam chłopaka, który jako tako wyszedł z tego cało dzięki temu, że wylądował na dziewczynie.
- Nic ci nie jest?! - krzyknęłam
- Noga mnie boli - skrzywiła się
No to jeszcze lepiej. Jeśli ci którzy nas tu wsadzili zrobili to specjalnie, że schody się zawaliły to jak stąd wyjdę, to im coś zrobię. Pomogłam usiąść dziewczynie, a Renji zaczął przepraszać.
- Przyjmuję przeprosiny - powiedziała zmęczona i westchnęła - Boli ... Zostawcie mnie tu, nie dam rady iść
Teraz jeśli chodzi o dalsze przemieszczanie będzie nas opóźniała, ale nadal należy do drużyny. Miałam coś jej powiedzieć, żeby nie gadała głupot gdy budynek się zaczął trząść.
- No proszę to oni do nas przyszli - mruknął Roxel wyglądając prze okno (tu czytaj wielką dziurę)
Podciągnęłam dziewczynę do ściany.
- Możesz nadal kontrolować swoje moce? - kiwnęła głową - To tu siedź, nie wychylaj się i rób swoje, byś nie oberwała mocniej
- A wy?
- A my? Załatwimy to na dolę
- To co z tym chowaniem się, hm?
- Wszyscy walczą, to czemu i my się nie zabawimy? - idealnie do tego momentu pasowało by abym zrzuciła maskę, ale nie ... takie rzeczy to tylko w filmach
- No to chodźcie - zażądał Kapitan i wyskoczyliśmy przez otwór w ścianie
Czyli tylko nas brakowało do tego, aby było idealne stracie między drużynami. Dało się usłyszeć, jak ktoś powiedział, że "czwórka się wreszcie pojawiła". Nie musieliśmy czekać, aż ktoś się nami zajmie. Przed oczami mignęła mi dziewczyna, z którą jak i z jej grupą mieliśmy mieć sojusz. Niech mi tylko nie mówi, że poszła tam ale gdy się okazało, że nas nie ma wkurzona wróciła tu. Jakie to wszystko super, lepsze niż gry. Mogłabym w takich rzeczach brać udział każdego dnia.


<Roxel, Rozalia, Renji? >

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Mixi

Na początku zamierzałem pomóc Heaven’owi… to znaczy, kazał mi mój kochany „kapitan”, a przecież muszę go słuchać. Czyżby nie wierzył w członka naszego zespołu. W sumie to się wcale nie dziwie. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy nic o nim. Widać było że sobie na razie nie radzi no ale może dać mu szansę ? ( tak naprawdę nie chciałem interweniować bo zabawne dla mnie było to że Spirze go dziewczyna ).  Kiedy już zorientowałem się, że nie jest tam sam ruszyłem powolnym krokiem do ich towarzyszek. No dobra z trzema to nawet ja bym sobie nie dał rady… hi hi. Podszedłem do jednej z nich, która wydawała mi się tą groźniejszą i przyłożyłem jej zimną lufę do gardła. Obróciła się powoli w moją stronę i spojrzała chyba lekko przestraszona na moją metalową opaskę.
-Kim ty do cholery jesteś.. – cofnęła się o krok do tyłu. Usłyszałem tylko cichy rechot za sobą. Cinia. Grrr… zabiłbym ją tu i teraz gdyby nie to że jesteśmy w jednej drużynie. Spojrzałem na blondynkę kontem oka i prychnąłem, a przy okazji zauważyłem że dobrze radzi sobie z tą drugą dziewczyną.
-Nie odwraca się do przeciwnika tyłem.. – powiedziała, przed którą właśnie wstałem i nim zdążyłem znów na nią spojrzeć dostałem z kopa w twarzyczkę. Teraz to ona przyłożyła mi pistolet do głowy.
-Riuki… - usłyszałem znów głos Cini. Uuu zwątpiła we mnie, nie jest dobrze. Uśmiechnąłem się w duszy do siebie i podniosłem łapki, tak jakbym zamierzał się poddać. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
-Tak na dobrą sprawę mamy twoją towarzyszkę… i gdybyś..
-Nawet jeśli ją zabierzecie to tobie życia nikt nie odda.. – powiedziała zdecydowanie i przeładowała broń.
-Z tego co wiem to nie możemy się tutaj zabijać, a te bronie nie są naładowane nabojami. – zachichotała Cinia. Widać było, że jest mega wkurzona- … tylko śrutem…. Z dużej odległości tylko draśniesz. – zajęła ja chwilę swoją mądra Gatką, i bardzo dobrze – Po za tym… nie wiem czy jest się w stanie zabić… śmierć. – mruknęła a ja wtedy wytrąciłem dziewczynie pistolet z łapki i złapałem ją za szmaty.
-Ktoś kto wam tutaj pozwolił iść jest genialnym strategiem.. – powiedziałem i za raz trzasnąłem nią o ścianę tak że zsunęła się po niej. O dziwo nie należała ona do tych słabszych bo podniosłą się a przecież dosyć mocno nią uderzyłem. Niestety nie zdążyła nic więcej zrobić bo Cinia potraktowała ją tym samym ciosem co tą drugą. Obie były teraz nieprzytomne. Heaven i ta fioletowa nas jeszcze nie zauważyli ? To dobrze niech sobie walczą….
Wziąłem obie dziewczyny ręce i skierowałem się w stronę, gdzie Nyar trzymał naszego zakładnika.


( Mixi, Misaki ?)

[Team 3] Od Mixi - C.D Argony

Złość gotowała się we mnie. Byłam pewna, że wybuchnę jeśli ktoś się chociaż do mnie odezwie. Musiałam się bardzo powstrzymywać żeby nie wykrzyczeć w stronę gdzie zniknęła Argona wszystkiego co o niej myślę. Z warknięciem usiadłam na pobliskim kamieniu.
- Mixi... - odezwała się Misaki.
- Przymknij się! - warknęłam.
- Uspokój się - powiedziała wciąż spokojnie.
- Nie - zerwałam się z kamienia i ruszyłam w stronę w którą poszła Akira. Ze słów Argony wywnioskowałam, że powinnyśmy jej pomóc. Przemykałam miedzy ruinami najszybciej jak się dało aż w końcu znalazłam się w miejscu z którego mogłam obserwować przebieg walki. Właściwie to Akira była prawie pewna zwycięstwa, bo jej przeciwnik był już związany. W pewnym momencie usłyszałam szmer za sobą. Odwróciłam się gotowa do walki, ale zobaczyłam tylko Misaki. Podbiegła do mnie.
- Prawie mnie zobaczyli... - powiedziała lekko przestraszona.
- Ciszej - syknęłam wskazując walczących.
Siedziałyśmy w milczeniu obserwując walkę, wcześniej ustaliłyśmy, że jeśli Akira zacznie bardzo i ewidentnie przegrywać pomożemy jej, ale jak na razie było bardzo wyrównanie. Usłyszałyśmy jakieś szmery. Obie się odwróciłyśmy, ale nikogo ani niczego tam nie było. Wróciłyśmy, więc do oglądania walki. W pewnym momencie szmer się powtórzył, a my znów się odwróciłyśmy, ale tam znów pustka. Siedziałyśmy z dłońmi na broni, gotowe w każdej chwili strzelić do ewentualnego przeciwnika. Po chwili jednak usłyszałam wyraźnie kroki za sobą, ale nim zdążyłam się odwrócić poczułam zimną stal przyłożoną do gardła.

(Ktoś z 1?)

wtorek, 24 lutego 2015

[Team 3] Od Argony

Pani kapitan zasalutowała i z głupkowatym uśmiechem pobiegła w kierunku dwuch pozostałych grup. Wyjątkowo głupie NPC... przecież najlepiej wiem co w moim śnie zadziała, a co nie. Obserwowałam jeszcze przez chwilę, po czym odwróciłam się do pozostałych towarzyszek. Czarnowłosa nie wyraźała źadnych istotniejszych uczuć, dotyczących akcji kapitanki zaś Misaki wyglądała na nieco spiętą. A obie wyglądały na raczej słabe NPC. Nie miałyśmy źadnej karty atutowej, żadnego asa, którego mogłybyśmy rzucić przeciw takiej ilości. Szybko otworzyłam pieczęć i spojrzałam dokoła. W mojej głowie zaczęły przelatywać ciągi zdań i obliczeń. Sekwencje znaków zrozumiałe tylko dla mnie.
4 dziewczyny. Jedna: C10 ale B95, druga C60 i B30, trzecia C80 ale B15. Nie jest dobrze. W sumie mamy zmacznie mniej niż tamte dwie grupy. Jesteśmy źle rozstawione. Nie mamy planu. Nie mamy doświadczenia w otwartym boju. Nie mamy wyjścia, bo Akira poszła sama w pszczę lwa. Co ona chce tym zyskać? Na pewno sama nie wie. Moje wcześniejsze obliczenia były błędne, dla nich nie ma szans w tym stanie. Nie mamy poważnego przywódcy z wysoki IQ i zdolnością do zarządzania. Potzrebujemy innej drogi do zwycięstwa.
- Nie pozwólcie jej zrobić sobie krzywdy - mruknęłam, wstając. - I powiedzcie, że jak dobrze pójdzie to jej pochopne postępowanie nie zlikwiduje nam sznsy na zwycięstwozwycięstwao.
- O czym ty mówisz? - Sptyała ostro Mixi.
- Muszę czegoś spróbować. - Nim dziewczyna zdążyła coś jeszcze powiedzieć weszłam w stan Kitte kaiho i z olbrzymi prędkością popedziłam w kierunku, z którego przyszliśmy. Włączyłam Ishiki i sprawdziłam teren. Na skraju widoczności dostrzegłam przemykające dyskretnie sylwetki. Uśmiechnęłam się pod nosem. 4.
W kilka sekund byłam już za nimi. Spojrzałam na wychylającą się za kamienice postać.
- Czysto - powiedziała dziewczyna.
- W całym mieście jest brudno jak po apokalipsie - stwierdziłam.
Cała czwórka odwróciła się do mnie i wyraźnie spięła. Unisłam ręce w pokojowym geście.
- Nie chce walczyć, ale zawrzeć z wami sojusz.
(Ktoś z 4? A może ktoś mnie śledził xp?)

[Team 3] Od Akiry - C.D Argony

Ten plan...w sumie to mógł wypalić, ale czy na pewno chcemy, aż tak bardzo się narażać ? No nie oszukujmy się, żadna z nas jeszcze nie ma chociażby najmniejszego doświadczenia więc jak mamy cokolwiek zdziałać. Mimo że to co powiedziała przed chwilą dziewczyna było logiczną całością, nie chciałam na to przystąpić. Szłyśmy tak dalej. Próbowałyśmy się chować za wszystkim za czym się dało. Nie no dobra.. ja po prostu szłam. Jeśli mają nas wypatrzeć to i tak to zrobią. Mogło im to troszkę nie pasować, no ale dobra.
-Akira ! - usłyszałam dość burzliwy ton przed sobą. Dziewczyna o czarnych, długich włosach odwróciła się w moją stronę. Czego one oczekiwały ?
-Starczy tego... - uderzyłam w ścianę otwartą dłonią i spojrzałam na chwilę w ziemię. One wszystkie spojrzały na mnie. - Zamierzacie czołgać się, tarzać w błocie tylko po ro żeby pokazać jakie to my nie jesteśmy silne ? Ci naukowcy nas obserwują i patrzą jak się zachowujemy. Widzą kto zachowuje zimną krew, a kto panikuje. Nie mówię, że twój plan nie wypali. Jeśli chcesz żeby "kapitan narażał się pierwszy" nie ma problemu...
-Ej chwila, ja...
-Tak, tak. Po prostu nie zamierzam, aż tak bardzo podporządkowywać się naukowcom. Jeśli chcesz możesz działać z odległości jednak jeżeli one boją się wyjść, a może nie tyle co boją.. co po prostu nie chcą nie zmuszaj ich.  - mówiąc te słowa wyprzedziłam je nieco i kiedy byłam już parę metrów przed nimi znów obróciłam się w ich stronę. Obserwowałam co na to powie, lub co zrobi z tym fantem Argona. Nic nie mówiła tylko spoglądała w inną stronę. Uznałam to za takie "podporządkowanie się". Ruszyłam naprzód. Nie zamierzałam się za niczym chować, skradać się czy coś, skoro dobrze wiem, ze inne grupy są od nas daleko.
[...]
Doszłysmy do pewnego momentu tej zacnej rozgrywki kiedy przyszło nam w końcu się schować i obserwować z daleka inne grupy. Chwila to była 2 i 1 prawda ?  Tak. To znaczy że 4 jeszcze gdzieś się chowa.
- A więc.. tak jak mówiłam.. idę się "narazić" - puściłam do nich oczko i zasalutowałam. Ah moja głupotka czasami mnie przytłacza. A może to ta waleczność ? Bardzo szybko przemykałam się między ruinami. Z takimi cyckami jak moje to jednak troszkę ciężko. O kto tam stoi ? Czyżby jeden z team'u pierwszego ? Skąd ja to wiedziałam ? No te nasze małe komputerki jednak się trochę przydają. Uśmiechnęłam się pod nosem i za raz wyciągnęłam jedną kartę w stronę chłopaka. Z daleka przecież lepiej się atakuje co ?
- Aisurōzu. - powiedziałam dość cicho, ale zdecydowanie. Kiedy wypowiedziałam te słowa wokół chłopaka pojawiły się kolczaste ciernie, które go uwięziły. Kiedy tylko to się stało podeszłam do niego i podstawiłam mu sztylecik pod gardło. - Siedź cicho, a może cie nie wykastruje... - uśmiechnęłam się

( Heaven ? )

[Team 2] Od Shin'a

Wpatrywałem się bezmyślnie w niebo.W sumie po tym co powiedziała Momo nie mam szans na ocalenie czyli prawdopodobnie zostałem spisany na stracenie.Jaka przykrość.Chciałem troszkę spędzić czasu z ludźmi.Co chwilę obok mnie skakał jakiś dziwaczny koleś.Jego kąciki były zszyte,a pomimo tego unosiły się bardzo wysoko ku górze.Jedynie z czego mogłem się cieszyć to przebywanie w śród nich i bycie tak jakby nietkniętym.Pomiędzy nimi panowała dziwna atmosfera.Każde kroczyło własną ścieżką nie próbując kogoś do niej wpuścić.Niech Takumi przekona tą dziewczynę by mnie uratowali.Widoki z dachu są niesamowite.Widać stąd prawie wszystko choć trzeba mieć dobry wzrok do tego.Od czasu do czasu zerkali na mnie bądź na tego gościa,który nie potrafi usiedzieć w miejscu.Zazwyczaj zacząłbym gadać jak szalony,ale czułem,że mogą zrobić ze mną wszystko.Taka cisza....Nie potrafię w niej trwać przez większość czasu.Jak się tu znalazłem?Moje myśli są wszystkim,a jednocześnie niczym.Teraz w mojej głowie pojawił się ogromny deser czekoladowy.Jaka ja mam ochote na niego....
-Riuki patrz!- zielono-włosy zaczął wesoło machać ręką,a chłopak którego wołał nawet na niego nie spojrzał.Natomiast mój wzrok powędrował na niego,a ten tylko wyszczerzył zeby i zaczął bawić się swoim szwem.
-U was zawsze taka cisza?-raczyłem odezwać się.
(Któraś z grup raczyłaby zaszczycić mnie dokończeniem 1/2?)
Layout by Hope