środa, 25 lutego 2015

[Team 4] Od Futaby - C.D Rosie

Jak na razie jedynie co robiliśmy to cały czas chowaliśmy się, przy czym udało nam się trochę poobserwować walkę innych drużyn. Znaleźliśmy wodę i ... tyle. Zero posunięcie się do przodu by wybić inne drużyny, ale lepiej chować się przez większą ilość czasu niż być zmęczonym po bitwie i zaczynać kolejną.
- Wiatr stał się silniejszy ... Może z nim coś zrobisz? - zmrużyłam oczy patrząc się na Renji'ego
Wzruszył ramionami i widać, że na czymś się skupiał. Umysłem kontroluje wiatr?
- Więcej nic nie mogę zrobić ... - usiadł na powalonej ścianie
Ci cholerni naukowcy mieli pewnie teraz ubaw z tego widząc, że mi zimno i próbuję temu jakoś zaradzić.
- Wspominałaś coś o sklepach ... - powiedziałam cicho zerkając na Rozalie - Jest tu jakiś blisko?
- Czekaj - dziewczyna otworzyła mapkę i przez chwile oglądała rozłożenie miasta - Jesteśmy tutaj. A sklep tu - wskazała palcem, a ja odetchnęłam z ulgą
- Roxel, tobie nie pasuje ten strój co nie? - spytałam, a ten kiwnął głową robiąc wielkie oczy - To wybieramy się na zakupy - niezbyt zadowalam mnie fakt by iść po jakiś ciuch, ale jak mam zmierzyć się z innymi osobami wole w wygodnym ubraniu
Może i kogoś tam samotnego spotkamy i wyeliminujemy. Ruszyliśmy dalej oddalając się od miejsca bitwy. Jak na razie nikt nas nie zauważył i mieliśmy przez to przewagę. Szłam na samym końcu, chodź sama to zaproponowałam. Znów chciało mi się pić. Nim się obejrzałam stałam w cieni wieżowca, który wyglądał jakby się miał zawalić w tej chwili. Roz chyba nie jeden raz przebywała na takich mapach biorąc udział w podobnych wydarzeniach, bo miała rację. Mały ciasny sklep z ciuchami. Nie było może to coś superowego, ale zawsze coś. Roxel jako pierwszy rzucił się do pomieszczenia. Udałam się za nim i od razu znalazłam jakąś bluzę, która mi odpowiadała i nie była zniszczona. Jedyny minus to ...
- Jak słodko. Ty taka mała, a bluza taka duża - zaśmiał się Roxel uradowany z tego powodu, że mógł zmienić ubiór
Schyliłam głowę i podeszłam do dziewczyny. Ustaliliśmy, że czas zmienić taktykę i zaatakować, bo na pewno liczba osób w tamtych drużynach zmalała. I tak znów zaczęliśmy wracać inną drogą kierując się w stronę walki. Rozalie wychyliła się zza kamienicę.
- Czysto - powiedziała
- W całym mieście jest brudno jak po apokalipsie - ktoś jednak nas śledził
Cała nasza trójka odwróciła się w stronę dziewczyny, która po chwili uniosła ręce w pokojowym geście.
- Nie chce walczyć, ale zawrzeć z wami sojusz - przecież tylko jedna drużyna może wygrać, a tej zachciało się sojusze ... skąd ona się urwała?
Zerknęłam niepewnie w stronę towarzyszy, nikt nie wiedział co mamy jej odpowiedzieć. Czyżby została już całkowicie sama?
- Gdzie reszta twojej drużyny? - odezwał się Roxel
- Nie wiem, poszła gdzieś sobie - zero emocji, naprawdę się nie przejmowała tym, że jej towarzysze mogą być już wykończeni, a ona jest na linii przegranej
- Jestem za sojuszem. Słuchaj. Idź po swoją drużynę i spotkamy się w tym miejscu - zaskoczeni spojrzeliśmy na Roz, która uśmiechnęła się w stronę dziewczyny
- Serio? No okej - powiedział nasz do tej pory wróg i po chwili zniknął
Staliśmy tak w milczeniu.
- Z głupiałaś?! - krzyknęłam na dziewczynę, a ta machnęła rękom
- Chciałabyś - prychnęła, a po chwili uśmiechnęła się - No nie będziemy z nikim wiązać się w sojusz. Nie wiem skąd ta dziewczyna się tu wzięła i zachciało jej się sojuszy. Dziwna. No ale nic. Została spławiona, poszła po swoich towarzyszy, a my mamy czas by sobie stąd pójść
- Naiwna - stwierdził krótko Renji
I to jak bardzo. Znów musieliśmy zmienić drogę, by na nowo jej nie spotkać. Przy tym skorzystaliśmy z okazji napicia się wody, którą znaleźliśmy znów w jednym z pomieszczeń. Innym drużyną nie chciało się pić czy po prostu temu nie ufali? No nic, więcej dla nas. Mieliśmy zamiar znów skorzystać z transportu linkowego, a jedyną drogą by dostać nie na dach i ogarnąć gdzie są te słupy były schody. Bez namysłu Rozalia zaczęła wchodzić po schodach, ale było za późno. Gdy postawiła nogę na kolejnym schodku dało się usłyszeć skrzypnięcie. Schody jak domek z kart rozwaliły się, Rozalie jak i Renji zniknęli nam z oczu. Znów masa kurzu.
- Roz! Renji! - krzyknęłam i , gdy dało się zobaczyć ile jest do niższego piętra zeskoczyłam na dół na resztki schodów, obok mnie wylądował Roxel
- Tutaj!
Zaczęłam się rozglądać i machałam ręką, aby ten kurz zniknął. Wreszcie na kupie resztek schodów zauważyłam ich. Odepchnęłam chłopaka, który jako tako wyszedł z tego cało dzięki temu, że wylądował na dziewczynie.
- Nic ci nie jest?! - krzyknęłam
- Noga mnie boli - skrzywiła się
No to jeszcze lepiej. Jeśli ci którzy nas tu wsadzili zrobili to specjalnie, że schody się zawaliły to jak stąd wyjdę, to im coś zrobię. Pomogłam usiąść dziewczynie, a Renji zaczął przepraszać.
- Przyjmuję przeprosiny - powiedziała zmęczona i westchnęła - Boli ... Zostawcie mnie tu, nie dam rady iść
Teraz jeśli chodzi o dalsze przemieszczanie będzie nas opóźniała, ale nadal należy do drużyny. Miałam coś jej powiedzieć, żeby nie gadała głupot gdy budynek się zaczął trząść.
- No proszę to oni do nas przyszli - mruknął Roxel wyglądając prze okno (tu czytaj wielką dziurę)
Podciągnęłam dziewczynę do ściany.
- Możesz nadal kontrolować swoje moce? - kiwnęła głową - To tu siedź, nie wychylaj się i rób swoje, byś nie oberwała mocniej
- A wy?
- A my? Załatwimy to na dolę
- To co z tym chowaniem się, hm?
- Wszyscy walczą, to czemu i my się nie zabawimy? - idealnie do tego momentu pasowało by abym zrzuciła maskę, ale nie ... takie rzeczy to tylko w filmach
- No to chodźcie - zażądał Kapitan i wyskoczyliśmy przez otwór w ścianie
Czyli tylko nas brakowało do tego, aby było idealne stracie między drużynami. Dało się usłyszeć, jak ktoś powiedział, że "czwórka się wreszcie pojawiła". Nie musieliśmy czekać, aż ktoś się nami zajmie. Przed oczami mignęła mi dziewczyna, z którą jak i z jej grupą mieliśmy mieć sojusz. Niech mi tylko nie mówi, że poszła tam ale gdy się okazało, że nas nie ma wkurzona wróciła tu. Jakie to wszystko super, lepsze niż gry. Mogłabym w takich rzeczach brać udział każdego dnia.


<Roxel, Rozalia, Renji? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope