niedziela, 13 grudnia 2015

G950 ~ Yukine Kamisaki !

 LOGIN: Horo
ADRES E-MAIL: dhirenwilk1@gmail.com
GG:
 ♦♦♦
GŁOS: X

 ♦♦♦
IMIĘ & NAZWISKO:Yukine Kamisaki
PSEUDONIM:  Yuki
PŁEĆ: Mężczyzna
WIEK: 18 lata
WZROST: 191 cm
ORIENTACJA: Aseksualizm
♦♦♦
RANGA: #1
DOŚWIADCZENIE: 500pkt
FUNKCJA:  Gamma
NUMER: G950
NAZWA ARCANY :  Lord of Wolves
♦♦♦
UMIEJĘTNOŚCI: Co mogłabym zaliczyć do umiejętności Yukine... właściwie to nie musi robić praktycznie nic w walce. Ma swoje wilki... jedyne co musi robić to wymawiać ich imiona. No może też może coś robić, ale nie wymaga to wielkiej siły i ogólnej zwinności. Chociaż w razie czego to Yukine jest dosyć szybki i zwinny, gorzej z tą siłą. O ile nie trafi na jakiegoś bajceps team to spoko loko.
DOSTĘPNE ATAKI :
  • Hunter - Jest to jedne z imion jego wilków. Hunter to wilk, a raczej wilkor o białej jak śnieg sierści. Właściwie wszystkie z jego pupilów wyróżniają się od normalnego wilka tym, że są dwa razy większe. Specjalnością tego wilka są wyostrzone zmysły. Potrafi w pewien sposób przewidywać ruchy, odczytywać emocje i znajdywać najsłabsze punkty przeciwnika. Jego rolą w watasze jest nie tyle co atakowanie [chociaż w razie potrzeby potrafi nieźle dziabnąć] a raczej ''zwiad'' odkrycie cech przeciwnika i sprawne porozumienie się z resztą. Wydaje się to niepozorne, ale kiedy wilkor skończy ''analizę'' efektywność wroga spada o jakieś 25%
  • Flame - Wilkor którego główną specjalizacją jest atak, niezwykle silny i poniekąd odporny na ataki. Jego czarne futro często potrafi stanąć w płomieniach, dzieje się to zazwyczaj kiedy zwierze wpada w szał [lub jego Pan jest mooocno zdenerwowany]. Jedynym minusem zwierzęcia jest to, że nie jest jakoś specjalnie silny i zwinny. Ale nadrabia to tak jak powiedziałam siłą. 
  • Defender - W zasadzie to chyba najdziwniejszy wilczek w watasze. Zazwyczaj siedzi w ukryciu, co nie bywa takie trudne bo ze swoim szaroburym futrem łatwo mu się nieraz wmieszać w otoczenie. Cały czas sprawuję jednak pieczę nad drużyną. Siłą woli potrafi tworzyć niewidzialne bariery, może kruche po niszczą się już po jednym ciosie, ale często ratuje to sprawę. Naturalnie potrafi sam atakować i się bronić, ale robi to tylko w ekstremalnych sytuacjach. 
  • Lady - ostatni wilk, a właściwie to wadera o gęstym, szarym futrze. Zazwyczaj również zajmuje się atakiem ale od czasu do czasu wykorzystuje swoją ''moc'' leczenia. Nie jest to doskonale rozwinięta umiejętność, dlatego nie wnosi zbyt wiele. 
  • Wolf Claw - Żeby nie było, że Yukine nic nie robi. Chłopak posiada sztylet o krótkim ostrzu (20 centymetrów), wystarczy dosłownie jedno draśnięcie i do organizmu przeciwnika wprowadzona zostaje trucizna która doprowadza do paraliżu po około 3 minutach [efekt znika po godzinie i nie jest groźny dla życia].
♦♦♦
KREWNI:
  • Ojciec - Riuki Kamisaki 
  • Matka - Cinia Pacifica 
  • Brat - Clear Kamisaki
  • Wujek - Heaven Carter
W ZWIĄZKU Z:---
SYMPATIA: Kocha rodzinę... ale to się chyba nie liczy, co nie?
EX:---
♦♦♦
APARYCJA: Yukine to całkiem wysoki, przyzwoicie zbudowany chłopak. Zazwyczaj tego nie widać, ze względu na jego ubrania. A ubiera się zawsze jak na zimę, jest wiecznym zmarzluchem i nawet przy ogromnych upałach musi mieć szalik. Nie pytajcie nawet dlaczego tak ma, on sam chciałby to wiedzieć. Zazwyczaj do swojego ''image'' dołącza długi, ciemnoniebieski lub zielonkawy płaszcz, czasami trafi się nawet czarny. Chłopak uwielbia nosić do tego luźne, czarne spodnie a jak ubierze jeszcze glany... 8) Jest przeraźliwie blady, zawsze wygląda jak trup i często ludzie się go pytają ''Ej, stary... dobrze się czujesz?'' Od razu odpowiem - nie, on po prostu ma już taką karnację. W sumie Yukine rzadko kiedy jest chory, ma ogromną odporność na wszelkie choróbska... jakoś poważnie chory był może z... dwa razy?
Fryzurkę niby ma zwyczajną, a jednak strasznie ją lubi. Z przodu wygląda typowo, przydługawa grzywka, resztę twarzy przyozdabia burza, nieuczesanych, rozmierzwionych włosów. Jedynie z tyłu, swobodnie zwisa długa, sięgająca do lędźwi, prosta biała kita.
Co prawda sam temat jego oczu został poruszony, nieznacznie, ale poruszony. Tak więc zagłębiając się nieco w ten temat. Są czerwone, a ich ogólny wygląd jest nieco... nieprzyjazny. Wszystko to za sprawą wiecznie podkrążonych oczu, oraz takiego a nie innego wygięcia łuku brwi. Ogólnie rzecz biorąc, to cała twarz Yukine sprawia wrażenie człowieka chłodnego, nieprzepadającego za wszystkim i wszystkimi.
OSOBOWOŚĆ: Yukine zazwyczaj trzyma się na uboczu, spowodowane jest to tym, że z doświadczenia wie, żeby nie ufać ludziom. Zaufaniem obdarzył jedynie swojego brata [no i rodziców], do reszty osób podchodzi z dystansem. Może wygląda na niemiłego, ale to tylko pozory. Kiedy musi z kimś coś obgadać, potrafi na chwilę przestać być poważny i nawet pożartować. Nie często można usłyszeć jego śmiech, ale jeśli ktoś dobrze zna się na żartach... to czemu by nie? Jest cichy co tworzy z niego czasami dobrego szpiega. Nie żeby się interesował czyimś życiem, po prostu może czasami podsłuchać ciut za dużo i mało kto o tym wie. No dobra, jest wścibski jak mało kto. Zawsze musi gdzieś wściubić swój nosek, nie lubi kiedy ktoś ma przed nim tajemnice lub omija go coś ciekawego. Yukine może na to nie wygląda, ale jest naprawdę mądry. Kiedy nie chodzi na ''przeszpiegi'', strasznie dużo czyta. Zazwyczaj zawsze ma przy sobie jakąś książkę o historii danego państwa z określonego wieku. Jest chodzącą encyklopedią, w kwestii historii i geografii. Właśnie dlatego często spotyka się z takim... malutkim niezrozumieniem innych, zamiast rozmawiać to on woli poślęczeć nad książką. No ale co zrobić, Yuki jest łagodny jak baranek i denerwuje się tylko wtedy jak ktoś przegnie wszelkie granice [jakbym ja to określiła... przegnie maczetę]. Co jest praktycznie niemożliwe do zrobienia, no chyba, że jesteś niemiły dla jego brata/rodziców [a wujek sobie umie poradzić ♥]... wtedy to inna kwestia. ''Wkurzony Yukine to zły i straszny Yukine'' - czyli część pierwsza: ''Jak przetrwać 24 godziny, sam na sam ze zdziwaczałym Flegmatykiem''
Tak jak już wspominałam wcześniej, nie sugerujcie się jego spojrzeniem które za każdym razem mówi ''spalę ci matkę i zgwałcę dom'', to tylko taka mimika twarzy c:
CIEKAWOSTKI:
  •  Yukine jest ogromnym fanem sygnetów. W swojej kolekcji posiada ponad 200 ''sygnecików'' - jak sam je nazywa. Wszystkie zamykane są w pewnym tajemnym miejscu do którego nikt nie ma dostępu. 
  • Jest mańkutem.
  • Od dzieciaka miał bzika na punkcie noży, tak więc wykorzystuję często jedną ze swoich ścian w ''kwaterze'' do rzucania w nią nożykami. Jest to jeden z powodów do których nigdy nikogo do siebie nie zaprasza. Pokój wygląda często jak jakaś sala tortur.
  • Może po nim tego nie widać, ale to naprawdę artystyczna dusza i czasami zdarzy mu się coś ładnego narysować.
  • Uwielbia naleśniki z dżemem truskawkowym.
  • Nie znosi małych pająków, jednak podobają mu się te sporawych rozmiarów.
  • Kiedyś uprawiał lekkoatletykę jednak przestał po... 4 latach?

[Team 2] Od Cinii - C.D Heaven`a


Jeszcze przez jakieś piętnaście minut prowadziliśmy naradę, a raczej oni prowadzili. Nie lubiłam mieszać się w takie sprawy, ponieważ kompletnie się na nim nie znałam. Nasłuchiwałam jednym uchem,  będąc skupiona na dobraniu swojej broni. Ten jest za ciężki, ten znowu ma dziwne, tępe ostrze. Każdy sztylecik, mieczyk i jakieś inne tałatajstwo które mi się nie spodobało odrzucałam w kąt.
- Cinia, przestań się wreszcie bawić tą bronią, chodź tu do nas – Kaeru zachęcająco wskazała na miejsce gdzie się naradzali.
- Po co nam ta strategia? I tak jak dojdzie do walki nikt nie będzie o niej pamiętał… - powiedziałam z uśmiechem skierowanym w stronę całkiem ładnego, niedużego sztyletu, ten będzie w sam raz.
Ze swoją nową, tymczasową bronią podeszłam do reszty, ‘’narada’’ nie trwała już długo, po chwili zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Okazało się, że znaleźliśmy się w środku jakiegoś super wielkiego budynku, przez godzinę jak nie więcej błądziliśmy po korytarzach w poszukiwaniu wyjścia. A kiedy już wyszliśmy z budynku, słońce niemal mnie nie oślepiło, zdążyłam się przyzwyczaić do tych egipskich ciemności panujących wewnątrz budynku. Przysłoniłam oczy ręką, rozglądając się wokół. Ani żywej duszyczki.
- Jaki mamy teraz plan? – Heaven spojrzał wyczekująco na naszą Panią Kapitan.
Kaeru wzruszyła ramionami, trochę jej współczuję, dziewczyna w ogóle nie zna ośrodka i na starcie musi nas kierować po nim. Nie wiem czemu, jednak odnosiłam takie wrażenie, że jakoś sobie poradzi. Ruszyliśmy na oślep przed siebie, po prostu mając taką nadzieję, że na nich wpadniemy. I w końcu nam się to udało, Vanilla w podskokach podbiegła do nas i zaczęła się przymilać do Heavena, kiedy tak przyglądałam się temu z boku… wydawało się to dziwne i w pewnym stopniu obleśne. Trwało to chwilę, dopóki między nich nie wkroczyła… druga Vanilla!? Nie… to chyba była jednak ta pierwsza, zachowywała się bardziej racjonalnie od tej…? Kto to właściwie jest? Powiedziała zaledwie jedno zdanie, jedno zdanie wypowiedziane z jej ust, trochę mnie zdenerwowało, sama nie wiem czemu. Po prostu jej głosik jakoś dziwnie na mnie działał… poza tym czułam, że teraz mam szansę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści sztyletu i wystartowałam jak z procy. Tuż przed Vanilla zrobiłam zwinny piruet, wbijając jej sztylet praktycznie na całą długość ostrza w bok. Niestety nie miałam już czasu, żeby go wyciągnąć, Sigma prędko ode mnie odskoczyła lądując na lekko chwiejących się nogach. Dla własnego bezpieczeństwa, zrobiłam to sama na wszelki wypadek przyjmując bojową postawę. Mój wzrok wyrażał jedynie coś w stylu ‘’Mam Cię, a teraz chodź, zakończymy to’’. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna jednak po chwili straciła przytomność. Zanim jednak uderzyła swoim wątłym ciałkiem o ziemię, złapał ją wysoki chłopak o niebieskich włosach. W tym samym momencie Kaeru zarządziła również odwrót. Jak najszybciej wynieśliśmy się z naszego małego pola bitwy, biegliśmy przez jakieś dziesięć minut, jak jakieś psy z podkulonym ogonem. Mało tego, kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, dostałam ochrzan od Heavena. W sumie to mu się nie dziwię, gdyby on coś zrobił Riukiemu to nie dość, że nie pozbierałby się psychicznie po tym, to jeszcze fizycznie nie funkcjonowałby przez jakieś kilka tygodni.
- Zamkniesz się wreszcie? – warknęłam w momencie kiedy nie mogłam już znieść jego zrzędzenia – doskonale wiedziałam gdzie celuję, jej zdrowiu nic nie zagraża, jej zdrowiu nie ma prawa NIC zagrażać. Masz mnie za amatora? Właściwie to i tak potraktowałam ją łagodniej niż zamierzałam… - chodziło mi o to, że nie zdążyłam wyrwać sztylecika ale już mniejsza.
- Łagodniej niż zamierzałaś?
- A żebyś wiedział – zmierzyłam go wzrokiem – Vanilli nie da się łatwo pokonać, nic jej nie będzie… ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej. To nie ty, tylko ja powinnam się w tym momencie obawiać. Ona mnie rozszarpie na strzepy…
Wprawdzie napięcie nieco opadło, ale i tak od tej chwili czułam się dziwnie w tym towarzystwie. Westchnęłam po czym z wolna zaczęłam oddalać się od naszej drużyny.
- Cinia, gdzie ty idziesz? – Kaeru zapytała
- Przejść się – uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
Pod słowem ‘’przejść się’’ kryło się trochę inne znaczenie ale nieważne. Przeszłam może z trzysta metrów, kiedy za sobą usłyszałam cichy szelest. Przystałam nasłuchując, ktoś za mną stoi.

(Kto mnie śledzi? XD)

[Team 1] Od Grimmjow'a - C.D Vanilli

 *Przed*
Przyznam, sztylet tkwiący w boku Vanilli, zdziwił mnie. Może dlatego, że nie spodziewałem się tak szybkiego ataku ze strony tej złotowłosej dziewczyny. Także brawa dla mojej, w tej chwili śpiącej reakcji. Oczywiście nie mogliśmy tak zostawić naszej pani kapitan, w związku najpierw zajęliśmy się nią, od razu po odejściu Teamu drugiego. Byli bardzo mili, bo nie kontynuowali ataku, ale... mieli także ogromne szansę na jego podjęcie, ponieważ powoli wykolejała się nasza Sigma. W ogóle zdziwiłem się, że Heaven nawet do niej nie podbiegł, choć widziałem jego zatroskaną, jednocześnie przerażoną minę. Nie wnikam jakie zasady ustala ich kapitan, kobitę widziałem pierwszy raz. Tak czy siak nasi przeciwnicy odeszli, dając nam czas na zregenerowanie sił, a raczej tylko Vanilli. Lendriu wziął krwawiącą (z rany...) dziewczynę, po czym znaleźliśmy jakieś spokojne miejsce nad wodą (Vanilla, nad wodą. Wodą). Ukucnąłem nad nią i westchnąłem głęboko, nie wiedząc w co najpierw rączki włożyć. 
 - Co ja mam zrobić? - zapytałem, odwracając wzrok na dwóch panów stojących obok. 
 - Nigdy nikogo nie opatrywałeś? - zapytał lekko zaniepokojony Len. 
 - ...Nie! Po co miałbym się nauczyć... - mruknąłem pod nosem. Zrezygnowany przerzuciłem wzrok na Azuse, który... liczył sobie kosmyki włosów. Więc jesteśmy zgubieni. 
 - Może opatrzę ranę? - zaproponowałem.
 - Stary, jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Hihi... - Miętowo włosy jakby nagle się obudził z podejrzanym uśmieszkiem na ustach.
 - A czemu nie? - podniosłem brew. - Nie wiem, czy wiesz, ale ona się wykrwawia.
 - Ale... - nie dokończył, bo sam na do wpadłem. Heaven.
 - Aha, czyli Heaven'a rozzłości to, że zobaczę jej majtki bardziej niż jej śmierć. Zobaczymy - zaśmiałem się krótko, po czym nie zamierzałem już słuchać wielu sprzeciwów. Najlepszy będzie moment, w którym ona się obudzi i dostane wpierdol... Niee! Kogo obchodzi jakże pomocny Grimmjow. Za zboczeńca mnie tylko mają. 
 - Do roboty. Któryś mi pomoże? - westchnąłem, rozluźniając palce.
- Ktoś chce ryzykować życiem? No nie! - zaśmiał się Azusa. Nie wyobrażałem sobie innego podejścia z jego strony.
 - Co za debil - podrapałem się po głowie i dzięki biernej umiejętności utworzyłem z paznokci kocie szpony. W sumie to pierwszy raz będę wyjmował sztylet z czyjegoś ciała, więc boję się, że coś spieprzę i Heaven mnie zabiję. W sumie... Jak ją uratuje to wyjdzie na to samo. 
 - Co? Będziesz rozrywał jej sukienkę? Pogięło? Bardziej cię opieprzą - Azusa ciągle nie mógł ukryć swoich myśli. Śmiał się na całą parę i nie wiem, czy czasami drużyna przeciwna tego nie usłyszy, gdy jest blisko. 
 - To mam jej zajrzeć pod sukienkę? - gdy o to zapytałem, mężczyzna szybko mi przytaknął. Więc do roboty... Wziąłem w dłoń skrawek jej materiału, po czym zawinąłem do góry.
 - Proszę, idźcie sobie bo mnie stresujecie bardziej! - parsknąłem, po czym od razu poszli sobie w... krzaki.
 Przyjrzałem się problemowi. Sztylet nie tkwił zbyt głęboko, więc jest szansa, że nie uszkodził bardzo jej narządów wewnętrznych. Pomyślałem, że wyjmowanie sztyletu tak po prostu nie jest zbyt mądre. To jak korek - gdy go wyjmiesz to dowiesz się, że źle zrobiłeś. Kurwa, ale lekarza nie mamy... I go szybko nie znajdziemy. Chwyciwszy za rękojeść, lekko ruszyłem ciałem obcym. Przy okazji Vanilla miała ładne majtki. Takie białe i koronkowe. Ale nieważne; ostrze chyba nie utkwiło w żadnym z organów, bo łatwo można było nim poruszyć. Z (nie)doświadczenia wiem, że nie powinno się go wyjmować, bo ryzykuje się wielu powikłaniom, ale to było jedyne wyjście... Stopniowo usuwałem go z ciała, z niemalże chirurgiczną dokładnością, a po jakimś czasie położyłem go obok. Był lekko ubrudzony krwią, ale myślę, że się przyda jeszcze kiedyś. Wiem, że pani kapitan nie przepuści okazji, by się zemścić. I rzecz jasna może liczyć na pomoc z naszej strony. Jedyny problem to to, że będzie potrzebowała czasu do zregenerowania sił... Inaczej niewiele zdziała. 
*Teraz*
 Szczerze powiedziawszy wahałem się, by powiedzieć cokolwiek o sobie. Stojąc przed nią powinna się zorientować, że to ja, jednak drogi Azusa ją wyręczył, wskazując na mnie palcem.
 - No co? - spojrzałem na nią.

< Team? >
Layout by Hope