niedziela, 13 grudnia 2015

[Team 1] Od Grimmjow'a - C.D Vanilli

 *Przed*
Przyznam, sztylet tkwiący w boku Vanilli, zdziwił mnie. Może dlatego, że nie spodziewałem się tak szybkiego ataku ze strony tej złotowłosej dziewczyny. Także brawa dla mojej, w tej chwili śpiącej reakcji. Oczywiście nie mogliśmy tak zostawić naszej pani kapitan, w związku najpierw zajęliśmy się nią, od razu po odejściu Teamu drugiego. Byli bardzo mili, bo nie kontynuowali ataku, ale... mieli także ogromne szansę na jego podjęcie, ponieważ powoli wykolejała się nasza Sigma. W ogóle zdziwiłem się, że Heaven nawet do niej nie podbiegł, choć widziałem jego zatroskaną, jednocześnie przerażoną minę. Nie wnikam jakie zasady ustala ich kapitan, kobitę widziałem pierwszy raz. Tak czy siak nasi przeciwnicy odeszli, dając nam czas na zregenerowanie sił, a raczej tylko Vanilli. Lendriu wziął krwawiącą (z rany...) dziewczynę, po czym znaleźliśmy jakieś spokojne miejsce nad wodą (Vanilla, nad wodą. Wodą). Ukucnąłem nad nią i westchnąłem głęboko, nie wiedząc w co najpierw rączki włożyć. 
 - Co ja mam zrobić? - zapytałem, odwracając wzrok na dwóch panów stojących obok. 
 - Nigdy nikogo nie opatrywałeś? - zapytał lekko zaniepokojony Len. 
 - ...Nie! Po co miałbym się nauczyć... - mruknąłem pod nosem. Zrezygnowany przerzuciłem wzrok na Azuse, który... liczył sobie kosmyki włosów. Więc jesteśmy zgubieni. 
 - Może opatrzę ranę? - zaproponowałem.
 - Stary, jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Hihi... - Miętowo włosy jakby nagle się obudził z podejrzanym uśmieszkiem na ustach.
 - A czemu nie? - podniosłem brew. - Nie wiem, czy wiesz, ale ona się wykrwawia.
 - Ale... - nie dokończył, bo sam na do wpadłem. Heaven.
 - Aha, czyli Heaven'a rozzłości to, że zobaczę jej majtki bardziej niż jej śmierć. Zobaczymy - zaśmiałem się krótko, po czym nie zamierzałem już słuchać wielu sprzeciwów. Najlepszy będzie moment, w którym ona się obudzi i dostane wpierdol... Niee! Kogo obchodzi jakże pomocny Grimmjow. Za zboczeńca mnie tylko mają. 
 - Do roboty. Któryś mi pomoże? - westchnąłem, rozluźniając palce.
- Ktoś chce ryzykować życiem? No nie! - zaśmiał się Azusa. Nie wyobrażałem sobie innego podejścia z jego strony.
 - Co za debil - podrapałem się po głowie i dzięki biernej umiejętności utworzyłem z paznokci kocie szpony. W sumie to pierwszy raz będę wyjmował sztylet z czyjegoś ciała, więc boję się, że coś spieprzę i Heaven mnie zabiję. W sumie... Jak ją uratuje to wyjdzie na to samo. 
 - Co? Będziesz rozrywał jej sukienkę? Pogięło? Bardziej cię opieprzą - Azusa ciągle nie mógł ukryć swoich myśli. Śmiał się na całą parę i nie wiem, czy czasami drużyna przeciwna tego nie usłyszy, gdy jest blisko. 
 - To mam jej zajrzeć pod sukienkę? - gdy o to zapytałem, mężczyzna szybko mi przytaknął. Więc do roboty... Wziąłem w dłoń skrawek jej materiału, po czym zawinąłem do góry.
 - Proszę, idźcie sobie bo mnie stresujecie bardziej! - parsknąłem, po czym od razu poszli sobie w... krzaki.
 Przyjrzałem się problemowi. Sztylet nie tkwił zbyt głęboko, więc jest szansa, że nie uszkodził bardzo jej narządów wewnętrznych. Pomyślałem, że wyjmowanie sztyletu tak po prostu nie jest zbyt mądre. To jak korek - gdy go wyjmiesz to dowiesz się, że źle zrobiłeś. Kurwa, ale lekarza nie mamy... I go szybko nie znajdziemy. Chwyciwszy za rękojeść, lekko ruszyłem ciałem obcym. Przy okazji Vanilla miała ładne majtki. Takie białe i koronkowe. Ale nieważne; ostrze chyba nie utkwiło w żadnym z organów, bo łatwo można było nim poruszyć. Z (nie)doświadczenia wiem, że nie powinno się go wyjmować, bo ryzykuje się wielu powikłaniom, ale to było jedyne wyjście... Stopniowo usuwałem go z ciała, z niemalże chirurgiczną dokładnością, a po jakimś czasie położyłem go obok. Był lekko ubrudzony krwią, ale myślę, że się przyda jeszcze kiedyś. Wiem, że pani kapitan nie przepuści okazji, by się zemścić. I rzecz jasna może liczyć na pomoc z naszej strony. Jedyny problem to to, że będzie potrzebowała czasu do zregenerowania sił... Inaczej niewiele zdziała. 
*Teraz*
 Szczerze powiedziawszy wahałem się, by powiedzieć cokolwiek o sobie. Stojąc przed nią powinna się zorientować, że to ja, jednak drogi Azusa ją wyręczył, wskazując na mnie palcem.
 - No co? - spojrzałem na nią.

< Team? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope