sobota, 12 grudnia 2015

[Team 1] Od Vanilli - C.D Azusy

 
Co to w ogóle miało być!? Puszczać Azuse samego w bój to jednak nie jest najlepszy pomysł. Zwłaszcza kiedy dobiera się do MOJEGO HEAVEN’A.  Chyba go coś boli, że będzie dotykał go właśnie TAM. Zeskoczyłam z niskiego budynku (ah te super moce) i momentalnie znalazłam się między chłopakami. Odsunęłam Azuse, który teraz już stał przede mną w swej prawdziwej postaci. Jego mina była taka zrezygnowana, no ale dobra. Nie pozwolę mu na to by go tutaj obnażył przed wszystkimi.
-Dosyć tego. Ogarnijcie się to nie jest spotkanie towarzyskie tylko bitwa grupowa… po za tym tam łapki mogę wkładać tylko ja- mruknęłam cicho zerkając kontem oka na siwka. Teraz już wiedział z kim miał do czynienia na początku, a kto stoi koło niego teraz(nie ważne, że tyłem). Już miałam się do niego odwrócić przodem kiedy to zobaczyłam blond kosmyki przelatujące mi przed oczami. Nie powiem, ż et szybkość i spontaniczność działania zaskoczyły mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie nawet zareagować. No tak.. Sigmy również nie są niezniszczalne, i tez popełniają błędy. Moim było na przykład to że straciłam czujność będą w obecności przeciwnika. Może między innymi było to spowodowane tym, iż wiedziałam, że Heaven by mnie nie skrzywdził? Niestety zapomniałam o reszcie wrogiej grupy.
Jak zdążyłam się zorientować: posiadaczką blond czupryny był nie kto inny jak w rzeczy samej Cinia. Tylko ona na całe Rimear miała tak charakterystyczne złote włosy. Nie powiem… rozwinęła się najbardziej z tych wszystkich naturalnych Arcan, jednak jak na razie nie do tego stopnia by konkurować z kimś mojej rangi, czy też rangi jej Kapitana. Na całe nieszczęście udało jej się wbić w mój bok mały sztylecik zanim uniknęłam jej ataku. Zostawiła go tak, chociaż wyrywając go narobiłaby więcej szkód. Może po prostu nie zdążyła? W sumie dla mnie to lepiej. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś zdołał mnie w ogóle zranić w takim stopniu. Odskoczyłam tak daleko by znaleźć się teraz przy Azusie. Wszyscy byli zszokowani tym jakże szybkim i efektownym atakiem. Zacisnęłam małe rączki z bólu.  Nie wiem jak i kiedy, ale chwiejąc się i lecąc do tyłu za momencik złapał mnie ktoś wyższy. To chyba był Grimmjow. Tak mi się przynajmniej wydawało. Przez chwilę nie kontaktowałam, a ból zaćmił widzenie na świat.
Obróciłam główkę w stronę tamtej grupy widząc jedynie triumfalne spojrzenie Riuki’ego i Cinii, jak te bardziej wystraszone spojrzenie Heaven’a. Chciałabym go dotknąć… spojrzeć mu w oczy, a tak naprawdę zrobić mogłam tylko tyle jak obronić go przed Azusą. Mój wzrok był teraz taki przyćmiony, a oczy mimowolnie się zamykały.Za kilka minut zamknęły się całkowicie i nie widziałam nic po za ciemnością.
[…]
-Halo… pani Kapitan nie opuszczaj nas. – dostałam kilka razy delikatnie uderzona raz po jednym policzku raz po tym drugim. – No… już myślałem, że nas opuścisz.. – zobaczyłam niebieską czuprynkę nad sobą i resztę swojego Team’u dookoła. Kurcze to gdzie ja teraz jestem ?No nie ważne w każdym razie nie widziałam już Heaven’a (a to szkoda), w zamian zauważając, ze kto mnie opatrzył. Ej, ale żeby to zrobić to myśli przecież ściągnąć moją sukienkę i wyciągnąć ten sztylet. Ał…
-Zabije ją. Jedna zanim to zrobię dowiem się który mnie rozebrał i opatrzył..


(Przyznać się panowie, który to zrobił?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope