piątek, 24 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Czyli przyszedł się tu tylko i wyłącznie wylegiwać na mojej kanapie? Gdyby nie to, że wszystko mnie boli i nie mam na nic siły, zaraz by leżał na podłodze. Zamiast tego siedziałam tak na jego brzuchu, drażniąc go swoimi włosami. No naprawdę, coś mi nie pasuje z tą jego grzywką. Wygląda jak wypuszczony z jakiejś dziczy, ale co się dziwić… przecież to dzikus jest. Chwilę tak jeszcze posiedziałam, po czym zsunęłam się na ziemię, kierując się w stronę kuchni. Chciało mi się pić.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam po chwili głos Ruki`ego, co bał się, że znowu się wywalę na podłogę? Nie tym razem.
- Napić się.
Nalałam sobie trochę wody do szklanki i przez chwilę jej się przyglądałam. Wzięłam jeden łyk, po czym odstawiłam resztę wody na blat, opierając się o niego. Wyciągnęłam rękę do przodu i zaczęłam poruszać palcami, wpatrując się w swoje bandaże i plastry. Jak mi zostaną jakieś blizny, to przy pierwszym spotkaniu z tym gościem, coś mu chyba odetnę… Chociaż w sumie, fajna pamiątka. Co ja gadam… Wylałam resztę wody do zlewu, cicho wzdychając. Oderwałam jeden plasterek, lekko wzdrygając się z bólu. Rana w sumie nie była taka zła, pod ubraniami miałam o wiele gorsze.
- Zgubiłaś się czy co? – usłyszałam warknięcie chłopaka i to jak podnosi się z kanapy
Nie, umarło mi się. Uśmiechnęłam się pod nosem i z powrotem udałam się do salonu, mijając chłopaka w połowie drogi. Usiadłam na kanapie, opierając głowę o poduszki. Jak wygodnie… a może by tak sobie iść spać?
- Rób co chcesz, idź lub zostań… ja idę spać, jestem zmęczona, przepraszam… - wtuliłam policzek w poduszkę, odwracając się plecami do chłopaka oj jak nieładnie z mojej strony
Tak właściwie, to na nawet nie wiedziałam czy Riuki sobie poszedł czy nie, bo niemal natychmiast zasnęłam. I może nawet lepiej, znając jego pewnie coś zrzędził. Kiedy tak sobie leżałam, przynajmniej mnie nic nie bolało… jednak ja jak to ja, nie mogłam pospać długo. Nie wiem nawet, czy minęła godzina, ponieważ słońce było nadal tak wysoko, zanim poszłam spać. W takim wypadku, lepiej będzie to chyba nazwać drzemką, aniżeli snem. Podniosłam się na łokciu, jeszcze nie do końca ogarniając co się wokół mnie dzieje. Ku mojemu zaskoczeniu, zauważyłam chłopaka który siedział na ziemi i opierał się pleckami o kanapę. A może nadal sobie jeszcze śpię? Podpełzłam jak jakiś robaczek w jego kierunku, i objęłam go delikatnie, opierając głowę o jego ramieniu.
- Czemu tutaj siedzisz? – wymruczałam cicho
- A co mam stać?
- Mogłeś się położyć obok mnie, nie miałabym nic przeciwko…
- A idź ty kobieto dalej spać – prychnął i już chciał się ode mnie odsunąć, ale nie miał za bardzo jak. Nawet by się teraz nie podniósł, zaraz bym na niego zleciała.

(Riuki?) 

Od Reiko

  No i stało się. Przetransportowali mnie do tego ośrodka z powodu moich "superman'owych" mocy. W tym miejscu prawie nic się nie dzieje...., no dobra bądźmy szczerzy. TU SIĘ NIC, A NIC NIE DZIEJE. Przynajmniej występuje tu pizza i spaghetti, czyli duży plus dla nich. Dzisiejszy dzień należał do tych ciepłych. Niebo co prawda bezchmurne nie było, no ale cóż.  Siedziałam najspokojniej w świecie na ławce,  popijając sobie kawę ze "Starbucks". Ptaki ćwierkały, a inne zwierzaki krzątały się po kątach parku. Jak codzień, czyli od 2 dni nie miałam nic do roboty. Lecz nawet jeśli ktoś by takie poprosił to bym, pewnie zamieniła sie w buraka i siedziała cicho. Ot to cała moja logika. Westchnęłam cicho i wzięłam łyka napoju. Po chwili ktoś się dosiadł. Nie wiem kto, bo nawet nie spojrzałam. Jednak myślę, że to chłopak, ale mogę się mylić. Osoba ta powiedziała tylko ciche "Cześć" i umilkła. Zaczęłam się zastanawiać czy odpowiedzieć. W sumie... to może nie będę takim samotnym wilkiem. Powiedziałam, więc tylko najcichsze "Hej" jakie mogło kiedykolwiek powstać. Raczej usłyszy to słowo..., chyba. Odważyłam się kątem oka spojrzeć na nieznajomego, bądź nieznajomą. Tak jak myślałam był to chłopak. Owa osoba miała czarne, lekko przydługie włosy oraz przeraźliwie bladą karnację. Wyglądał także na chudego i niskiego. Na oko nie mogłam określić jego charakteru. Ciekawe jaki jest...? Chłopak tępo patrzył się przed siebie, a dokładniej chyba na jakiegoś dziadka karmiącego chlebem rojące się wokół niego różne ptaki. Westchnęłam cichutko i czekałam co powie nieznajomy.
(Rushi?)

Od Riuki'ego - Do Cinii

Pojedynek Cini i tego beznadziejnego patałacha już się skończył, tak ? Właściwie to nawet ja nie miałem wątpliwości co do tego kto wygra. Chociaż… tak na dobrą sprawę to teraz miałem ochotę tak sprać Heaven’a. Ba ! To mało powiedziane ! Zabiłbym go w najgorszy możliwy sposób wbijając mu swoje czarne paznokietki w szyje. Hmmm.. kiedyś mu się odpłacę…. Na pewno.
Po skończonym pojedynku zamiast od razu iść do Cini to ja spokojnie pozwoliłem, żeby ci naukowcy zabrali ją do lekarza. Przecież ja sam nie dałbym razy jej tego wszystkiego opatrzyć, na dodatek mógłbym coś jeszcze zrobić źle. Tak więc spokojnie usiadłem sobie w swoim apartamencie i nasłuchiwałem hałasów z góry. Musieli ją tam przecież przynieść, albo jakoś przetransportować, no nie wiem. Gdy już wszystko ucichło wyszedłem sobie spokojnie na balkon i zawieszając się na barierce wyżej wskoczyłem do domku blondynki. O dziwo była przytomna. Siedziała sobie na kanapie skulona, i pełna plastrów na mordce i rękach. Już wolałem nie interesować się ile ma tego na pozostałych częściach ciała.
-Przegrałam… - usłyszałem ciche słowo nadal stojąc jeszcze za kanapą. Boże, ona zamiast martwić się o to że ledwo żyje to martwi się o to że przegrała. Mały gladiator. Wolałaby wygrać ponosząc śmierć niż żyć ze świadomością, że przegrała.
-Ej… głupia. – mruknąłem i za raz położyłem dużą dłoń na jej główce, którą schowała w dłoniach. – Nie przejmuj się tym tak.
-Riuki ! Co ty możesz wiedzieć ! Ty nigdy nie przegrywasz ! Ty zawsze jesteś tym silniejszym ! – krzyczała. W tym tez momencie zerwała się i zza szkolnymi oczami zaczęła bić mnie w klatkę piersiową. Haha. Śmieszna mała dziewczynka. Jeszcze tak dużo miała w sobie energii.
-Ale za jaką cenę… - za chwilę uniosłem dłoń i wskazałem na wystające, wampirze kły. – Po za tym, gdybym naprawdę tak uważał Rene nie wystartował by za mnie. – mówiłem nad wyraz spokojnie. Cinia odetchnęła, bo chyba powoli opuszczały ją wszystkie siły. Oparła się głową i rączkami o mój tors i tak przez chwilę stała, zanim też nogi nie zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Kiedy poczułem, ze dziewczyna osuwa się po mnie na ziemie złapałem ją jedną ręką w tali i podtrzymałem. Cofnąłem ją delikatnie do tyłu i znów posadziłem na kanapie. Z tego względu, ze nie chciała puścić mojej koszulki byłem zmuszony usiąść tuż obok.
-Co ty zrobiłeś z włosami ? – zerknęła na mnie w końcu. Przez tą jej durną uwagę zrobiłem zeza, żeby spojrzeć na swoją długą grzywkę. Normalna ? Taka jak zawsze co ona się czepia. – Jakaś taka długa. Zasłania ci te czerwone oczko. – uśmiechnęła się delikatnie i zaraz dotknęła mojego policzka. Pfff… co ona sobie wybraża….
-Zamknij się. Jest normalna, co ty od niej chcesz.. – mruknąłem odsuwając się lekko
-Nie jest ! Jest za długa ! Ja ci ją uciacham jak będziesz spał ! – zachichotała i za raz pociągnęła mnie za kosmyk szarych włosów. – Po za tym jak jesteś ze mną to ściągaj tą opaskę, bo mnie denerwuje jak ją nosisz.
-A co mnie to obchodzi. Musze ją nosić, nie pojmujesz ?- warknąłem łapiąc ją za rękę kiedy już chciała dobrać się do mojej opaski.- Po za tym nawet nie próbuj dobierać się do moich włosów, bo jak ja się dobiorę do twoich to ogolę cie na łyso …
-Straaaszny… - prychnąłem i za moment dała mi pstryczka w nos. – Mógłbyś być teraz dla mnie miły. Twoja kochana Cinia jest ranna, więc mógłbyś okazać trochę troski.
-No patrz już lecę…. –przewróciłem tylko oczami i położyłem się po przeciwnej stronie kanapy, tak żeby nie zderzyć się czasem z Cinią.
-W ogóle się o mnie nie martwisz. – walnęła mnie znów. Kiedy przymknąłem jedyne widoczne oko ta usiadła mi na brzuchu i pochyliła się tak, że teraz nie dość, iż moje własne włosy mnie denerwowały to jeszcze jej.
-Gdybym się nie martwił, to bym do ciebie nie przyszedł idiotko. – próbowałem ją odsunąć i zrzucić, ale coś mi nie szło..


( Cinia ?)

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Nie wiem po co on mnie tutaj zaciągnął. Czyżby chciał mnie odciągnąć od Areny i tym samym zniknąć z pola widzenia Heaven’a ? Wszyscy uważają go za aspołecznego gnojka, i za takiego „dzikusa”, który niby nie da sobie sam rady. To nie prawda. On się po prostu tym nie chwali.
-Zlizać ? przekrzywiłam buźkę, a on tylko wyszczerzył się i zaraz nachylił tak by dotknąć wargami moich warg. Zbliżał się bardzo powoli. Czyżby dawał mi czas do zastanowienia się ? Hmmm… nie sądzę, tu musiało chodzić o coś całkiem innego. Zamiast zastanawiać się nad tym czy na pewno chce aby mnie pocałował, zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak naprawdę mnie tu zaciągnął i totalnie odłączyłam się od świata. Kiedy zorientowałam się co właśnie może się stać….. ktoś uprzedził mnie i odciągnął Haruke jednym soczystym szarpnięciem do tyłu. To był Heaven ku mojemu zdziwieniu. Kto mu pozwolił wyjść po za szklaną kopułę ośrodka !? Tego nie wiem, ale jakby się tak chwilę zastanowić to przecież Heaven jest silniejszy od czterech takich naukowców. Złapał mniejszego od siebie chłopaka za szmaty i przycisnął go do ściany obok. Był cały we krwi. Boże, nieźle musiał się zdenerwować kiedy zobaczył jak wychodzę z Haruką. Tak właśnie łączę sobie wątki.
-Ty gnoju, jak śmiesz ją w ogóle dotykać… - warknął i wtedy też ja zerwałam się z miejsca i podeszłam do niego. Kiedy chciał uderzyć szatyna od razu złapałam go za dużą i bardzo mocno zaciśniętą pięść. Teraz można było wyczuć jak bardzo jest zdenerwowany, ale to też mogło być spowodowane walką na arenie i jednym z jego ataków. Czułam się trochę głupio zatrzymując chłopaka przed wymierzeniem ciosu, ale nie mogłam pozwolić by potem naukowcy znęcali się nad nim ponieważ zrobił coś komuś po za terenami ośrodka. Na dodatek Haru gdyby chciał skopałby go na kwaśne jabłko. Jego zemsty też chciałam uniknąć.
-Heaven…. Stój. Przestań. – westchnęłam ledwo dając rade go utrzymać
-Vanilla puść mnie… - prychnął przez zaciśnięte zęby, cały czas siłując się ze mną. A co ja niby mogłam zrobić. Mogłam niby użyć Arany, ale nie zrobię tego… na nim. Jedyne co teraz mogłam zrobić to wejść między nich……
-Jeśli chcesz go uderzyć, najpierw musisz zrobić krzywdę mi…. – powiedział stanowczo teraz już stając pomiędzy nimi, przodem do Heaven’a. Rozłożyłam ręce na boki (udawałam samolot xD) i spuściłam głowę w dół. Czułam jak z niego po prostu kipi złość. Ostatecznie jednak opuścił dłoń rozluźniając ją. Przez chwilę tak wszyscy staliśmy w bezruchu. W końcu ten o wiele większy złapał mnie za małą rączkę i pociągnął w stronę wyjścia. Ledwo stał, a mimo wszystko poszedł mnie szukać. To było niesamowite uczucie kiedy widzi się, że komuś tak bardzo zależy, że nawet nie zważa na własne zdrowie i życie…
Nie puszczał mnie tak przez całą drogę do ośrodka. Zrobił to dopiero wtedy, gdy zamknął drzwi do swojego apartamentu. Oparł się o drzwi. Nic więcej już nie mówił. Nie miał siły. To całkowicie zrozumiałe biorąc pod uwagę jego liczne obrażenia i otwarte rany. Aż mi się go szkoda zrobiło. Podeszłam do niego gdy zauważyłam, że już nawet nogi odmawiają mu posłuszeństwa i przytrzymałam go.
-Chodź…- pociągnęłam go w stronę kanapy i zaraz posadziłam. Wzięłam czystą wodę, jakąś ściereczkę, wodę destylowaną i opatrunki. Usiadłam chłopakowi na kolanach, bo uznałam, ze jego nogi to chyb najmniej poraniona część ciała. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie takim pustym wzrokiem.  Później ściągnęłam z niego zakrwawioną koszulkę i delikatnie zaczęłam przemywać rany najpierw zwykłą wodą potem destylowaną a na końcu założyłam plastry i bandaże. Następnie przyszedł czas na jego plecy, twarz i dłonie. Trochę na tym czasu zeszło. Dużo tego było, a i tak dobrze się trzymał. Mogłam sobie tylko wyobrazić w jak złym stanie znajdowała się tamta dziewczyna.
Kiedy już wszystko było skończone i zamierzałam zejść z jego kolan, on jakby ocknął się z głębokiego transu i natychmiast oplótł mnie dłońmi w tali, tym samym zatrzymując mnie przy sobie. Wtulił się w moje miękkie, blond włosy i głośno westchnął.
-Szukałem cie… zaraz po tym jak stąd wyszłaś, ale nie zdążyłem cie znaleźć. – wyszeptał. To było takie miłe uczucie, że aż sama się na chwilę zawiesiłam i nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego za każdym razem kiedy jestem z nim tracę tą swoja powagę i brak jakichkolwiek uczuć na twarzy ?
-Musisz odpoczywać.. – mruknęłam odsuwając się lekko od niego.
-Ale…
-Spokojnie. Nigdzie nie pójdę. Po prostu nie możesz się teraz wysilać, bo nigdy tego nie wyleczysz… po za tym obiecałam ci coś…. Jeżeli wygrasz… - na ostatnie słowa zbliżyłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. – Masz jeszcze jedną walkę przed sobą więc musisz wracać szybko do zdrowia..- uśmiechnęłam się nieznacznie i za momencik usiadłam sobie tuż obok niego. Heaven przez chwilę patrzył przed siebie, a potem na mnie. Hmmm dziwnie to wyglądało.
-No co ? – przekrzywiłam łepek i klapnęłam przy tym jedno uszko jak taki mały kiciuś.


( Heaven ?)
Layout by Hope