czwartek, 14 maja 2015

Od Carmen

Był miły, słoneczny dzionek. Na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki, nawet takiej najmniejszej. Siedziałam na ławce w parku rzucając okruszki chleba z papierowej torby gołębiom, które tłumami otaczały mnie, tym samym pchając się do pieczywa gruchając przy tym. Niektóre z ptaków siadały na ławce i próbowały wydziobywać pojedyncze okruchy z torby. Nie chcąc zostać poturbowana przez ptaszyska kategorycznie odsunęłam od nich torbę z zawartością. Po chwili usłyszałam przerażone krzyki ludzi oraz szalony tupot biegnących nóg. Po chwili nastąpiły strzały z broni palnej. Ptaki wystraszone hałasem poderwały się do panicznego lotu. Spojrzałam w kierunku, gdzie rozległy się krzyki. Przez to co zobaczyłam, o mało co nie spadłam z ławki. Ludzie ubrani na biało strzelali, gdzie popadnie. Po chwili jeden z nich zauważył mnie i nie zawiadamiając swoich towarzyszy pełnym sprintem celując we mnie spluwą. Poderwałam się gwałtownie i już miałam uciekać, ale uznałam, że to nie ma najmniejszego sensu. Zachowałam, więc spokój i mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.
-Witam   офицер*– powiedziałam – Jakiś problem, a może..
-Stul pysk! – urwał mi mężczyzna krzycząc
-Oh to bardzo не хорошо кого-то перебивать**– powiedziałam patrząc na niego smutnym wyrazem twarzy
-Powiedziałem STUL PYSK! – krzyknął mężczyzna mocno już rozzłoszczony
-No cóż… затем*** muszę użyć moich mocy – zaśmiałam się gorzko używając przy tym ataku „Alice Demon”
Cienisty demon sprawnym ruchem wbił swoje pazury prosto w serce nieznajomego. Mężczyzna chciał coś krzyknąć, lecz nie zdążył tylko padł martwy na ziemię, a jego spluwa upadła na ziemię z głuchym łoskotem. To zwróciło uwagę towarzyszy trupa. Spojrzeli na mnie dziwnie, po czym ruszyli na mnie. Odruchową czynnością normalnego człowieka jest ucieczka, ale jako że ja normalna nie jestem stałam w miejscu jak wryta. Alice już dawno zniknęła, a ja już nie chciałam ponownie jej wzywać. Może nic takiego się nie wydarzy? Może wsadzą mnie tylko do więzienia na dożywocie a potem BUM! Efektownym stylem agenta 007 ucieknę z pierdla i będzie po sprawie. Po chwili dostałam czymś w głowę i straciłam przytomność. Po czasie dokładniej nie określonym obudziłam się w jakimś apartamencie. Twarzą leżałam na mięciutkim, włochatym dywanie. Podpierając się na jednej ręce podniosłam się z podłoża. Rozejrzałam się po pokoju. To zdecydowanie nie był mój stary dom, jednak w tym pomieszczeniu były moje wszystkie zwierzaki. Kot spał na fotelu, papuga grzecznie siedziała w klatce, a wąż bawił się na swoich drzewku w terrarium. Jednak nie trafiłam do więzienia czy coś. Powlokłam się do najbliższego okna i wyjrzałam przez nie. Jakaś dziwna, przezroczysta kopuła otaczała calutkie miasto, które było pierwszym planem widoku z okna. Cofam moją pierwszą myśl, że nie trafiłam do więzienia. Jednak do czegoś trafiłam, jednak jeśli ktoś zapyta za co tu siedzę za nic w świecie nie odpowiem. Postanowiłam, że wyjdę na miasto. Wzięłam pęk kluczy i zamknęłam za sobą drzwi, gdy tylko wyszłam. Kiedy się odwróciłam wpadłam na jakąś osobę.
-Hej! – mruknęłam niezadowolona

(Ktosiek?)

*(czyt. oficer – to co słychać)
**( czyt. ni haraszo dla kawoto sztabastanawic – nie ładnie komuś przerywać [tak mniej- więcej])
***(czyt. zatiem – mniej- więcej znaczy to jak słychać)

Od Junsu

Minął już tydzień odkąd zjawiłem się w tym dziwnym miejscu zwanym Rimear Center. Do tej pory zawsze spoglądałem przez szklaną barierę ciekawy co się za nią skrywa. Jednak odkąd się tu znalazłem jedynie o czym marzyłem był powrót do domu, do swojej rodziny. Oczywiście, pierwszego dnia byłem wręcz zafascynowany swoim nowym domem wypełnionego w całości instrumentami, większość z nich mogłem podziwiać jedynie na wystawach sklepowych z braku pieniędzy. Na niektórych nawet nigdy wcześniej nie grałem, jednak ze zdziwieniem odkryłem, że potrafię na nich grać. Co dziennie na wieczór brałem gitarę i przy otwartym oknie wygrywałem znane mi piosenki, gdy jeszcze mieszkałem z rodziną zawsze tak robiłem gdy musiałem przemyśleć kilka rzeczy. Muzyka zawsze mnie uspokajała i pozwalała wszystko na spokojnie przemyśleć, jednak tym razem nie działało to tak jak powinno. Podświadome czułem, że już nie wrócę, że będę musiał spędzić tu resztę swojego życia. W zamknięciu.
Do tej pory nie wychodziłem jeszcze ze swojego nowego mieszkania, wszystko co było mi potrzebne do życia miałem podane na tacy. Jednak jak większość ludzi, przebywanie w zamknięciu źle na mnie wpływa. Zbliżał się już wieczór i planowałem tak jak przez cały tydzień i dzisiaj pograć na gitarze, jednak uznałem, że krótki spacer dobrze na mnie wpłynie. Ubrałem cienką kurtkę z powodu chłodu jesieni i wyszedłem z mieszkania zgarniając jeszcze szybko flet. Na początku nie byłem pewny w którą stronę się udać i skończyło się na tym, że obszedłem cały budynek dookoła. Oparłem się o ścianę budynku przy wejściu wyciągając flet, nie znałem zbyt dużo melodii, które mógłbym zagrać, więc postarałem się przekazać swoje uczucia poprzez grę. Nie była to najpiękniejsza nuta dla ucha, osoba która potrafiłaby się wsłuchać w nią zrozumiałaby moją samotność, tęsknotę i rozgoryczenie, a więc niezbyt fajne emocje.
Skończyłem utwór opuszczając ręce wzdłuż ciała i wzdychając głęboko. Po chwili zorientowałem się, że ktoś mnie obserwuje, przyjrzałem się szybko chłopakowi. Wyglądał na dużo niższego ode mnie jednak podejrzewam, że był mniej więcej mojego wieku, włosy miał średniej długości, odrobinę krótsze od moich. Ich kolor wydał mi się zabawny, i niezwykle interesujący - białe przeplatane szarymi pasmami.
Poczułem się niezręcznie gdy tak tylko na siebie zerkaliśmy więc podszedłem odrobinę do chłopaka i przywitałem się miło. Odczekałem chwilę jednak żadnej odpowiedzi, poza kiwnięciem głową, nie było.
Em… Nazywam się Junsu, mieszkam w tym budynku. - Wskazałem na obiekt obok siebie. - Też tu mieszkasz?
Oczekiwałem raczej słownej odpowiedzi, jednak zwykłe przytaknięcie również mnie zadowoliło. Zastanawiało mnie dlaczego chłopak nic nie mówi, może jest niemową?
Jesteś może niemową? - Powiedziałem na głos to o czym rozmyślałem. Potrafiłem trochę język migowy, jednak z pewnością miałbym wiele problemów z większością wyrazów.

[Yukihiro?]

Od Morgiany - Do Yukihiro

Ostatnio robi się coraz głośniej. Coraz więcej kroków słychać na korytarzu, jak i więcej rozmów. Irytujące...
Zeszłam z parapetu i skierowałam się do drzwi. Bądź co bądź, nigdzie jeszcze nie wychodziłam, a powinnam się chociaż nieco rozejrzeć. Dość niechętnie wyszłam z pokoju, idąc w stronę schodów. Po drodze minęłam kilka osób, jednak posłałam im tylko obojętne spojrzenie, nie zawracając sobie nimi głowy. Po dość długim "błądzeniu" po licznych korytarzach, udało mi się znaleźć wyjście z budynku. Pchnęłam drzwi, a przez wpadające promienie słońca musiałam przymrużyć oczy. Rozejrzałam się nieco, przyzwyczajając się do silnego światła. Nie sądziłam, że budynek w którym przebywam, jest aż tak ogromny. Nie, to cały ten obszar jest ogromny. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Dziwne... Plus jest taki, że nie pada. Na ogół, zawsze gdy wychodziłam na zewnątrz, lada moment zbierały się chmury i zaczynało padać. No cóż, mówi się trudno.
Nieco ostrożnie kroczyłam przed siebie, kierując się w stronę bardziej zielonych terenów. Tutaj też było dość dużo osób. Wszyscy przyszli nacieszyć się pogodą? Możliwe. Odetchnęłam z ulgą, widząc nieopodal ławkę, przy której nikogo nie było. Usiadłam w cieniu, i podpierając się na łokciu, przyglądałam się okolicy, ludziom, wszystkiemu, co tu było. Szczerze mówiąc, byłam tu już dość długo, a jedyna osoba z którą rozmawiałam, to była zbyt energiczna mała dziewczynka. Dobre i to... Nie lubię zbytnio tłumów, ale raz na jakiś czas towarzystwo innej osoby wydaje się być w porządku. Wszyscy, których widzę wydają się być bardzo...energiczni i głośni. Mocno kolorowe lub jaskrawe ubrania aż ranią moje oczy. Z wyjątkiem jednej osoby. Przy fontannie był chłopak o biało szarych włosach i szarych oczach. Na pewno nie należy do tych zbyt hałaśliwych osób. Miał spokojny wyraz twarzy... Jest zamyślony? Ciężko określić. Po chwili chłopak odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Szybko odwróciłam wzrok, jednak po chwili znów go obserwowałam. Zaciekawił mnie, a to rzadko się zdarza.

Ktosiu?
Layout by Hope