środa, 25 lutego 2015

[Team 2] Od Takumi'ego - C.D Rosie

No dobra…. Straciliśmy z oczu jednego człowieczka z Team’u. Jak na razie akcja nie toczy się zbyt ciekawie.  Jeszcze trochę i w ogóle będziemy mogli się zbierać. Jesteśmy tak bardzo słabi… to aż przytłaczające. No ale spoko. Skoro już mnie wysłali na te zwiady to czemu miałbym nie poleźć do jakiegoś cholernie wysokiego budynku ? To przecież ja… 10 pięter w tą czy w tą, co tam ^^. Smerf tak bardzo zdeterminowany. Szedłem tak do góry, po dość stromych i rozwalonych schodach i o dziwo jeszcze nikogo nie spotkałem. Na szczęście.
[…]
Po długiej wędrówce w końcu dotarłem do góry. No prawie … nie było to ostatnie piętro bo wejście na dach było zawalone przez stertę gruzów. Na dodatek jeszcze parę razy się potknąłem tak, ze prawie spadłem. No rutyna. Wszedłem do jedynego pomieszczenia jakie było teraz w miarę bezpieczne. W miarę bezpieczne mam na myśli mało dziur wejście jako tako przypominało drzwi i tak dalej. Rozejrzałem się dookoła. W pierwszej chwili nie zobaczyłem dziewczyny, która siedziała w rogu, dopiero za drugim razem kiedy okiełznałem spojrzeniem pomieszczenie. Skuliła się.. chwila czy to czasem nie Rosie ? A no tak… przecież jest Omegą to jak ona się może tutaj odnaleźć ? Za pewne jest jej bardzo ciężko.
-…Kyouya ? – zapytała cicho wychylając główkę . No i co ja mam teraz zrobić !? Przecież jesteśmy w przeciwnych drużynach. Nie dotknę dziewczyny, która tak na dobrą sprawę nie chce ze mną walczyć. Cofnąłem się o krok by oprzeć się o ścianę. Co teraz będzie ? Jeśli znajdą mnie tu towarzysze z jej grupy…. Zadźgają mnie chodźmy mieli to zrobić ołówkiem. Chwila, chwila Takumi uspokój się. Nie panikuj. W tym całym amoku nie zauważyłam, że dziewczyna jest ranna i nie może się ruszyć. Podszedłem do niej, ale gdy tylko chciałem ją dotknąć ona skuliła się. – Jesteśmy w przeciwnych…. Team’ach…. – mruknęła pod nosem. No i miała rację. Chyba nie za bardzo mogliśmy teraz coś z tym zrobić.
-Nie mogę ci pomóc, ale nie będę też z tobą walczyć.. – oznajmiłem drapiąc się po karku – … po prostu nie mogę ci pomóc, ale nawet jeśli tego nie zrobię to i tak już w pewnym sensie łamie zasady. Nie możemy siebie unikać, i nie możemy też pozwolić do walki.
-To ja…
-Nawet nie mów, że się poddajesz ! – powiedziałem dość głośno ryzykując tym, że ktoś z dołu może mnie usłyszeć.- Co ja mam teraz z tobą zrobić ? – zapytałem rozglądając się


( Rosie ? Sory, ze takie beznadziejne :C )

[Team 3] Od Akiry - C.D Heaven'a

Co to wszystko do cholery miało być. Nie zamierzałam go przecież tak bezczelnie traktować jak on mnie. No bez przesady to nie jest walka na śmierć i życie. Może zrobiłam coś nie tak, ale teraz… u nie chciałabym spaść tam w dół. W końcu przestałam się mu stawiać tylko po to by w końcu odstawił mnie bezpiecznie na ziemie. To też zrobił po dłuższym duszeniu mnie. Upadłam na kolana i łapczywie zaczęłam łapać powietrze przy tym też lekko kaszląc z braku tlenu. Złapałam się za gardło, w tym samym miejscu co przed chwilą trzymał mnie chłopak, był przeraźliwie silny, aż dziwne. Może to po prostu zasługa jego Arcany. Czy on patrzy na mnie z góry ? Może faktycznie jestem słaba pod tym względem, chociaż tak na prawdę bardziej ceni się Alfy. Spojrzałam na niego, stał nade mną i pewnie się zastanawiał co jeszcze by tu ze mną zrobić.
-Jesteś nudna… już się nie podniesiesz ? Jeszcze nic takiego nie zrobiłem… - wzruszył ramionami i już miał zamiar odejść kiedy podniosłam się i z pół obrotu strzeliłam mu porządnego liścia. Hihi.. jego mina w tym momencie była tak bardzo bezcenna jak mina srającego kota. I ten czerwony policzek. Wypieki będzie miał przez tydzień. Ledwo stałam na nogach, ale trzeba było mu uświadomić że jednak ma do czynienia z kobietą.
-Ałć… - powiedział i jakby oprzytomniał. Czy jego Arcana ma też coś związanego z utrata świadomości ? Najwidoczniej.
-Silny jesteś.. – uśmiechnęłam się i już nieco pewniej stanęłam. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka, który już miał rozciętą skroń i moje palce odciśnięte na policzku. Kiedy zdał sobie sprawę z tego co zrobiłam podszedł do mnie i już z powrotem chciał złapać za moją szyję ale zatrzymałam jego rękę łapiąc go a nadgarstek. Czułam, że nie jest już to ta sama siła co przed chwilą. Każdy ma jakiś swój limit. Ja również. – Wygrałeś… - powiedziałam spokojnie i przekrzywiłam nieco główkę
-Jak to… wygrałem ? – zapytał lekko zdziwiony. Heh sama się sobie dziwie. Tak po prostu oddaję mu wygraną.
-Nikomu nie powiem jakie są twoje umiejętności, ale….. ty nie powiesz jakie są moje.- zignorowałam to co powiedział przed chwilą. Chyba jeszcze nie oprzytomniał do końca po tym ciosie. – W ogóle jak się nazywasz ? Nie żebym spoufalała się z wrogiem… ale na co dzień nie jesteśmy wrogami… - uśmiechnęłam się zresztą dokładnie tak samo jak przed chwilą.

(Heaven ? )

[Team 4] Od Rosie - C.D Futaby

Kiedy moja grupa poszła na dół spojrzałam na swoją nogę. Była cała opuchnięta i trochę zakrwawiona. Mogłam ją wyleczyć, ale minie trochę czasu zanim znowu będę mogła chodzić. Moje zdolności leczenia nie były jakieś słabe, ale na mnie działały z dużym spowolnieniem. Chwyciłam do ręki ostry odłamek szkła, który leżał niedaleko i rozcięłam nogawkę. Ała… teraz już wiedziałam jak bardzo źle to wygląda. Z nogi wystawał mi kawałek złamanej kości. Przełknęłam z niesmakiem ślinę i opatrzyłam nogę używając odciętej nogawki. Spróbowałam ją wyleczyć, ale dużo czasu zajmie mi zaleczenie czegoś takiego. Lekko podciągnęłam się na rękach i ustawiłam tak żeby mieć na oku całe pole walki. Na szczęście udało mi się znaleźć blisko takie miejsce, że jednocześnie widziałam walczących, ale oni nie byli w stanie mnie dojrzeć. Usiadłam wygodnie prostując nogę przed sobą. Teraz mogłam się przyjrzeć kto tutaj jest. Kojarzyłam niektórych z treningów lub miasta. Na wszelki wypadek wzmocniłam budynek korzeniami, ale w raczej niewidoczny sposób, gdyż cała roślina znajdowała się w ścianach budynku. Są one w miarę silne, więc może utrzymają mnie tutaj bezpiecznie. Po chwili dojrzałam w unoszącym się pyle moją grupę. Nieźle im szło, ale gdyby… Chciałam się trochę zabawić i podkładałam naszym przeciwnikom niewielkie korzenie pod nogi, gdy gdzieś biegli. Wyglądało to zabawnie bo rośliny wyłaniały się z pod ziemi na ułamek sekundy i od razu znikały. Nagle zauważyłam Argonę, która walczyła z jakąś inną postacią, ale nie z mojej drużyny. No może i nie powinnam się skupiać na dokładnych osobach, ale w końcu wróg wroga to przyjaciel. Ożywiłam jakieś węże w pobliskim budynku, a Argona weszła tam na chwilę, żeby schować się przed jakimś wybuchem. Coś mi mówiło, że dobrze by było odebrać jej broń. Węże były bardzo dokładne i chyba nawet nie zauważyła jak odebrały jej kilka pistoletów czy czegoś tam. Akurat im się udało i wtedy dziewczyna wyszła z powrotem na pole walki. No dobra teraz pora pomóc naszym. Robiłam co w mojej mocy, ale ciężko było robić to niezauważalnie. Jednocześnie też znajdowałam się na pierwszym piętrze, a schody z parteru nie były poniszczone. Martwiłam się, bo w każdym momencie mógł tu do mnie ktoś przyjść. Na szczęście z moją nogą było coraz lepiej. Po jakimś czasie zauważyłam jak chłopacy i Futaba wbiegają do tego budynku gdzie wcześniej była Argona. Machnęłam lekko ręką, a węże wyszły zza gruzów i podały im broń. No musze przyznać, że ich miny były niezłe. Siedziałam sobie tak jeszcze chwilę przyglądając się wszystkim, gdy nagle usłyszałam szelest. Od razu skupiłam swoją uwagę na tym. Odsunęłam się tak żeby siedzieć w samym kącie pomieszczenia. Usłyszałam lekki skrzyp schodów i czyiś oddech. Nie wiele myśląc rozejrzałam się po pokoju. W jednym z rogów przy suficie wisiało coś na wzór budki i wyglądało na to, że musiały tam być jakieś zwierzęta. Ruszyłam roztrzęsioną dłonią, a ze skrzynki wyleciał rój szerszeni. Dałam im polecenie, a te jak na zawołanie zleciały na dół. Jedyne co usłyszałam to jakieś marudzenie pod nosem i kilka ruchów. Po chwili do pomieszczenia wróciła ich garstka z tych co ocalały i natychmiast wróciły do siebie. Lekko przerażona spojrzałam raz jeszcze na moją nogę. Potrzebowałam czasu. Lekko skuliłam się za szczątkami schodów… Może i by mnie nie zauważył gdybym nie musiała mieć jednej nogi cały czas wyprostowanej. Schowałam twarz i objęłam nogę rękoma. Bałam się…
(Co tam u was moja 4 drużyno? Takumi? Odpiszcie obydwoje)

[Team 1] Od Heaven'a - C.D Akiry

Nawet nie zdążyłem ujrzeć twarzy swojego przeciwnika, ale po głosie poznałem, iż mam do czynienia z osobnikiem płci żeńskiej. Przyciskała tę zimną stal coraz mocniej do mojego gardła... po krótkiej chwili zaczęło mnie nudzić stanie w miejscu. Poza tym ten cholerny lód ograniczał moje ruchy i nie mogłem nawet odskoczyć na bok. Zero pola manewru.
Przystawiała mi nóż do gardła, ale groziła kastracją. Kobieto... obiekt twoich poszukiwań znajdował się ciut niżej ;p
- Posłuchaj, załatwy to na spokojnie. - kiedy tylko się odezwałem od razu się "obudziła".
- Zamknij się. I tak nie uda ci się odwrócić mojej uwagi.
- Bardzo mi przykro, że spotykamy się w takich okolicznościach. Może nawet bym cię kiedyś polubił.
- Jakoś nie żałuję. - odparła krótko.
Zaczęło mnie to wkurzać. Jakaś paniusia nie będzie mi rozkazywać! Owszem, była alfą, ale ja nie odczuwałem strachu przed bólem, ponieważ z powodu swoich umiejętności nigdy go nie doświadczyłem. A ona nic o tym nie wiedziała, więc mogła sobie ten swój nożyk co najwyżej wsadzić w... ucho. Problem stanowiły tylko te lodowe ciernie, których nie mogłem rozbić. W pewnym momencie, po prostu walnąłem ją z łokcia w brzuch, przez co udało mi się jako tako uwolnić. Może to i nie było czyste zagranie, ale... nie pozostawiała mi wyboru. Przymierzyłem się do następnego ciosu, ale zanim moja ręka dosięgnęła dziewczyny ta rzekła cicho:
- "Nisemono".
Wtedy stało się coś dziwnego. Kobieta z prędkością błyskawicy ominęła mój atak, po czym znalazła się za mną. Kopnęła mnie w plecy tak, że przywaliłem twarzą w lodowy mur.
- Nieźle. - odparłem, odwracając się powoli w jej kierunku przy okazji wycierając krew z rozciętej skroni. - Ale to wciąż za mało, żeby mnie pokonać.
- Pokaż mi wreszcie swoje umiejętności. Póki co nic nie robisz, tylko dostajesz baty od dziewczyny. - uśmiechnęła się złośliwie, a następnie wyciągnęła dwie karty. - Kyoka Hiryu! Ulepszenie Ognistego Smoka!
Miałem przesrane... Nagle pojawił się przede mną ogromny płomień w kształcie ziejącej ogniem bestii. To była moja szansa. Szybko stanąłem przed lodowym murem, chcąc w ten sposób wykorzystać uderzenie ognistej Karty do rozwalenia Lodowej Róży. A014 dała znak ręką, na co potwór zaatakował z niewiarygodną prędkością. Spodziewałem się tego, dlatego wykonałem unik jeszcze za wczasu. Smok rozwalił się o przeszkodę, która rozpadła się na tysiące kawałków. Podniosłem się wyraźnie zadowolony.
- Żarty się skończyły. - powiedziałem, po czym zamknąłem oczy i stanąłem w bezruchu. - Damnum Imperium!
W sekundzie wszystkie ludzkie uczucia zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz kierowały mną tylko instynkty. Widziałem jedynie swój cel, który musiałem jak najszybciej zlikwidować. Zacząłem się śmiać chyba głośniej i dziwniej od Nyar'a. Najlepiej rozszarpałbym ją tu i teraz. Niby nie wolno było nam zabić przeciwnika, ale w chwili obecnej po prostu nad tym nie myślałem. Nie w takim stanie...
Podbiegłem do niej paroma susami, przygwoździłem do ściany, następnie zacisnąłem ręce na jej szyi.
- I co teraz? Może zawołasz swoje koleżanki? - spytałem widząc, jak stara się złapać oddech.
Patrzyłem na nią wzrokiem przepełnionym dzikością i szaleństwem połączonym w jedno. Źrenice zwęziły mi się tak bardzo, że prawie nie było ich widać. Kiedy już znudziła mnie owa czynność, rzuciłem nią o podłogę tak mocno, że przez chwilę dziewczynę zamroczyło. Nie zamierzałem być wobec niej specjalnie delikatny. Złapałem ją za włosy i pociągnąłem, przez co musiała unieść się do pozycji siedzącej. Zaśmiałem się jej w twarz niczym triumfująca nad zdobyczą hiena.
- Kanketsunen... - wyszeptała, wykorzystując moją nieuwagę.
Nagle znikąd pojawiła się potężna fala, która zalała cały budynek. Z czasem przemieniła się w wodną, lewitującą parę centymetrów nad ziemią kulę po czym uwięziła mnie wewnątrz. Miotałem się i próbowałem płynąć w górę czy zrobić cokolwiek. Nic nie pomagało, czułem, że zaraz braknie mi powietrza. A jednak... w ostatniej chwili, kiedy już oczy praktycznie wychodziły mi na wierzch, Akira uwolniła mnie ze swojej Arkany. Alfa podeszła bliżej i spojrzała na moją osobę z pogardą.
- A więc jesteś Betą... Gdybym o tym wiedziała od samego początku, już dawno użyłabym odpowiedniej karty, aby zmieść cię w powierzchni ziemi.
- Pieprz się! - krzyknąłem, natychmiast się podnosząc, po czym uniosłem ją do góry przy okazji blokując rączki.
Podbiegłem pod krawędź budynku i nachyliłem się tak, żeby w razie czego zleciała idealnie na beton.
- Jesteśmy na 10 piętrze. Uwierz mi, że upadek nie będzie wcale przyjemny. A więc wyjaśnijmy sobie coś: Jeżeli teraz piśniesz chociażby słowo, obiecuję, że nie będe miał żadnych wyrzutów sumienia zrzucając cię w dół. Więc lepiej mnie nie wkurwiaj, jeśli ci życie miłe! Nie dość, że cała ta sytuacja mnie wkurwia to jeszcze ty dodatkowo sprawiasz, że mam ochotę rozwalić łeb wszystkim członkom twojej drużyny z osobna! Przysięgam, że kiedy już je dopadnę to będzie nasze ostatnie spotkanie!
Nic nie odpowiedziała. I dobrze, bo szczerze miałem dosyć tej jej pewności siebie. Teraz milczała, a nawet przestała się rzucać. W sumie nie miała wyboru, ja tam mogłem stać jeszcze dobrych parę godzin. Mówiłem to wszystko zupełnie nieświadomie, nie mogłem kontrolować swojego ciała. Rzadko kiedy używałem najsilniejszej z mocy, chyba właśnie tylko w tak absurdalnych sytuacjach jak ta.


<Akira? Co teraz zrobisz? Mam cię wyrzucić przez okno czy cię Argona uratuje xd?>

[Team 1] Od Nyar'a - C.D Shin'a

- Ano.. Oni są ostro pierdolnięci więc uważaj - szepnąłem mu na uszko z uśmieszkiem. Przeskoczyłem na drugą stronę z wesołym śmiechem.
- Pojebani.. - jęknąłem - Wiesz..Ja tam nie lubię trzymać tak ludzi, ale no... Tak jakoś wyszło - zachichotałem. Moje palce cały czas wędrowały po czarnej nici wplecionej w kąciki ust i przecięte policzki. Ten chłopak stał jakoś tak spokojnie..Shin.. Zacząłem się mu lepiej przyglądać i w końcu coś do mnie doszło, a raczej po przemyśleniach stwierdziłem, że jest nuezłym przystojniaczkiem. Ale no bez przesady... Nie będę niczego robił, choć miałem ochotę, żeby porachować mu troszkę kostki. Podniósł głowę do góry. Faktycznie, był całkiem ładny dzień. Usiadłem po tureceku przed naszym więźniem. Przechyliłem głowę w prawo.
- Jesteś jeszcze prawiczkiem? - zapytałem z delikatnym uśmiechem. Od razu jakby się obudził i spojrzał na mnie z rumieńcem na twarzy.
- A co to za pytanie?! - oburzył się. Wzruszyłem i podniosłem się do góry. Zignorowałem kompletnie jego akty oburzenia i nagle odezwałem się:
- Nudno mi..
- No to mnie wypuść.
- Niet - pokręciłem stanowczo główką i oparłem się o krawędź.

[Team 3] Od Mixi - C.D Riuki'ego

Przeszywający ból głowy. Oto co czułam w momencie, gdy się ocknęłam. Zacisnęłam zęby i udało mi się otworzyć oczy. Czułam, że mam ręce związane za plecami, nogi też miałam związane. Rozejrzałam się na tyle na ile mogłam. Zobaczyłam, że leżę na podłodze... właściwie nie wiem gdzie. Kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam tego samego chłopaka z opaską wiążącego Misaki.
- Gnoju - warknęłam w jego stronę, a niech wie, że się ocknęłam. Niech znów pozbawi mnie przytomności. Niech ma tą przyjemność. Chłopak uśmiechnął się tak sadystyczno-złośliwie i wziął jakiś kawałek szmaty.
- Tak się odzywamy? - po czym użył szmaty jako knebla.
Warknęłam, bo była to jedyna rzecz, którą mogłam zrobić nie dusząc się. Chłopak skończył wiązać moją towarzyszkę. Musiałam zrobić coś żeby się uwolnić, ale moja kochana Arcana nie dawała mi żadnych umiejętności przydatnych w tej sytuacji. Musiałam obudzić Misaki, bo miałam nadzieję, że ona pomoże mi coś wymyślić. Przyturlałam się bliżej niej i zaczęłam ją dźgać łokciem w brzuch.
- Co się stało? - zapytała nieprzytomnie.
- Mśaki - chciałam powiedzieć "Misaki", ale przez knebel tylko tyle z tego wyszło.
- Mixi? - oprzytomniała trochę. - Gdzie jesteśmy?
- Powósz ni - to miało być "Pomóż mi". - Mam nsz w wusie - "Mam nóż w bucie".
Dziewczyna chyba mniej więcej zrozumiała sens wypowiedzianego przeze mnie zdania, bo starała się przekręcić tak, żeby móc sięgnąć do mojego buta. Po kilku nie udanych próbach w końcu udało nam się go wyciągnąć, ale wtedy do sali wszedł ten sam chłopak, który nas złapał i związał.
- Wesz knefel - warknęłam do niego.
- Mówić się zachciało? - uśmiechnął się w ten sam sadystyczno-złośliwy sposób co wtedy, gdy zakładał mi knebel.
- Stejmij ko! - warknęłam.
- Jak ładnie poprosisz - on chyba naprawdę był sadystą, bo widać było, że doskonale wie, że prawie się duszę mówiąc.
- Gnojóf ie frose - warknęłam.
- Jak nie to nie - wzruszył ramionami i chciał odejść.
- Czekaj! - to była Misaki. - Zdejmij jej ten knebel... Proszę... - ostatnie słowo z trudem przeszło jej przez gardło.
- Nie - uśmiechnął się. - To ona musi poprosić.
- Frose - warknęłam.- Lefiej si?
- Tak - podszedł do mnie i zdjął knebel.
Fuknęłam na niego.
(Ruiki? Misaki?)

[Team 4] Od Futaby - C.D Rosie

Jak na razie jedynie co robiliśmy to cały czas chowaliśmy się, przy czym udało nam się trochę poobserwować walkę innych drużyn. Znaleźliśmy wodę i ... tyle. Zero posunięcie się do przodu by wybić inne drużyny, ale lepiej chować się przez większą ilość czasu niż być zmęczonym po bitwie i zaczynać kolejną.
- Wiatr stał się silniejszy ... Może z nim coś zrobisz? - zmrużyłam oczy patrząc się na Renji'ego
Wzruszył ramionami i widać, że na czymś się skupiał. Umysłem kontroluje wiatr?
- Więcej nic nie mogę zrobić ... - usiadł na powalonej ścianie
Ci cholerni naukowcy mieli pewnie teraz ubaw z tego widząc, że mi zimno i próbuję temu jakoś zaradzić.
- Wspominałaś coś o sklepach ... - powiedziałam cicho zerkając na Rozalie - Jest tu jakiś blisko?
- Czekaj - dziewczyna otworzyła mapkę i przez chwile oglądała rozłożenie miasta - Jesteśmy tutaj. A sklep tu - wskazała palcem, a ja odetchnęłam z ulgą
- Roxel, tobie nie pasuje ten strój co nie? - spytałam, a ten kiwnął głową robiąc wielkie oczy - To wybieramy się na zakupy - niezbyt zadowalam mnie fakt by iść po jakiś ciuch, ale jak mam zmierzyć się z innymi osobami wole w wygodnym ubraniu
Może i kogoś tam samotnego spotkamy i wyeliminujemy. Ruszyliśmy dalej oddalając się od miejsca bitwy. Jak na razie nikt nas nie zauważył i mieliśmy przez to przewagę. Szłam na samym końcu, chodź sama to zaproponowałam. Znów chciało mi się pić. Nim się obejrzałam stałam w cieni wieżowca, który wyglądał jakby się miał zawalić w tej chwili. Roz chyba nie jeden raz przebywała na takich mapach biorąc udział w podobnych wydarzeniach, bo miała rację. Mały ciasny sklep z ciuchami. Nie było może to coś superowego, ale zawsze coś. Roxel jako pierwszy rzucił się do pomieszczenia. Udałam się za nim i od razu znalazłam jakąś bluzę, która mi odpowiadała i nie była zniszczona. Jedyny minus to ...
- Jak słodko. Ty taka mała, a bluza taka duża - zaśmiał się Roxel uradowany z tego powodu, że mógł zmienić ubiór
Schyliłam głowę i podeszłam do dziewczyny. Ustaliliśmy, że czas zmienić taktykę i zaatakować, bo na pewno liczba osób w tamtych drużynach zmalała. I tak znów zaczęliśmy wracać inną drogą kierując się w stronę walki. Rozalie wychyliła się zza kamienicę.
- Czysto - powiedziała
- W całym mieście jest brudno jak po apokalipsie - ktoś jednak nas śledził
Cała nasza trójka odwróciła się w stronę dziewczyny, która po chwili uniosła ręce w pokojowym geście.
- Nie chce walczyć, ale zawrzeć z wami sojusz - przecież tylko jedna drużyna może wygrać, a tej zachciało się sojusze ... skąd ona się urwała?
Zerknęłam niepewnie w stronę towarzyszy, nikt nie wiedział co mamy jej odpowiedzieć. Czyżby została już całkowicie sama?
- Gdzie reszta twojej drużyny? - odezwał się Roxel
- Nie wiem, poszła gdzieś sobie - zero emocji, naprawdę się nie przejmowała tym, że jej towarzysze mogą być już wykończeni, a ona jest na linii przegranej
- Jestem za sojuszem. Słuchaj. Idź po swoją drużynę i spotkamy się w tym miejscu - zaskoczeni spojrzeliśmy na Roz, która uśmiechnęła się w stronę dziewczyny
- Serio? No okej - powiedział nasz do tej pory wróg i po chwili zniknął
Staliśmy tak w milczeniu.
- Z głupiałaś?! - krzyknęłam na dziewczynę, a ta machnęła rękom
- Chciałabyś - prychnęła, a po chwili uśmiechnęła się - No nie będziemy z nikim wiązać się w sojusz. Nie wiem skąd ta dziewczyna się tu wzięła i zachciało jej się sojuszy. Dziwna. No ale nic. Została spławiona, poszła po swoich towarzyszy, a my mamy czas by sobie stąd pójść
- Naiwna - stwierdził krótko Renji
I to jak bardzo. Znów musieliśmy zmienić drogę, by na nowo jej nie spotkać. Przy tym skorzystaliśmy z okazji napicia się wody, którą znaleźliśmy znów w jednym z pomieszczeń. Innym drużyną nie chciało się pić czy po prostu temu nie ufali? No nic, więcej dla nas. Mieliśmy zamiar znów skorzystać z transportu linkowego, a jedyną drogą by dostać nie na dach i ogarnąć gdzie są te słupy były schody. Bez namysłu Rozalia zaczęła wchodzić po schodach, ale było za późno. Gdy postawiła nogę na kolejnym schodku dało się usłyszeć skrzypnięcie. Schody jak domek z kart rozwaliły się, Rozalie jak i Renji zniknęli nam z oczu. Znów masa kurzu.
- Roz! Renji! - krzyknęłam i , gdy dało się zobaczyć ile jest do niższego piętra zeskoczyłam na dół na resztki schodów, obok mnie wylądował Roxel
- Tutaj!
Zaczęłam się rozglądać i machałam ręką, aby ten kurz zniknął. Wreszcie na kupie resztek schodów zauważyłam ich. Odepchnęłam chłopaka, który jako tako wyszedł z tego cało dzięki temu, że wylądował na dziewczynie.
- Nic ci nie jest?! - krzyknęłam
- Noga mnie boli - skrzywiła się
No to jeszcze lepiej. Jeśli ci którzy nas tu wsadzili zrobili to specjalnie, że schody się zawaliły to jak stąd wyjdę, to im coś zrobię. Pomogłam usiąść dziewczynie, a Renji zaczął przepraszać.
- Przyjmuję przeprosiny - powiedziała zmęczona i westchnęła - Boli ... Zostawcie mnie tu, nie dam rady iść
Teraz jeśli chodzi o dalsze przemieszczanie będzie nas opóźniała, ale nadal należy do drużyny. Miałam coś jej powiedzieć, żeby nie gadała głupot gdy budynek się zaczął trząść.
- No proszę to oni do nas przyszli - mruknął Roxel wyglądając prze okno (tu czytaj wielką dziurę)
Podciągnęłam dziewczynę do ściany.
- Możesz nadal kontrolować swoje moce? - kiwnęła głową - To tu siedź, nie wychylaj się i rób swoje, byś nie oberwała mocniej
- A wy?
- A my? Załatwimy to na dolę
- To co z tym chowaniem się, hm?
- Wszyscy walczą, to czemu i my się nie zabawimy? - idealnie do tego momentu pasowało by abym zrzuciła maskę, ale nie ... takie rzeczy to tylko w filmach
- No to chodźcie - zażądał Kapitan i wyskoczyliśmy przez otwór w ścianie
Czyli tylko nas brakowało do tego, aby było idealne stracie między drużynami. Dało się usłyszeć, jak ktoś powiedział, że "czwórka się wreszcie pojawiła". Nie musieliśmy czekać, aż ktoś się nami zajmie. Przed oczami mignęła mi dziewczyna, z którą jak i z jej grupą mieliśmy mieć sojusz. Niech mi tylko nie mówi, że poszła tam ale gdy się okazało, że nas nie ma wkurzona wróciła tu. Jakie to wszystko super, lepsze niż gry. Mogłabym w takich rzeczach brać udział każdego dnia.


<Roxel, Rozalia, Renji? >

[Team 1] Od Riuki'ego - C.D Mixi

Na początku zamierzałem pomóc Heaven’owi… to znaczy, kazał mi mój kochany „kapitan”, a przecież muszę go słuchać. Czyżby nie wierzył w członka naszego zespołu. W sumie to się wcale nie dziwie. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy nic o nim. Widać było że sobie na razie nie radzi no ale może dać mu szansę ? ( tak naprawdę nie chciałem interweniować bo zabawne dla mnie było to że Spirze go dziewczyna ).  Kiedy już zorientowałem się, że nie jest tam sam ruszyłem powolnym krokiem do ich towarzyszek. No dobra z trzema to nawet ja bym sobie nie dał rady… hi hi. Podszedłem do jednej z nich, która wydawała mi się tą groźniejszą i przyłożyłem jej zimną lufę do gardła. Obróciła się powoli w moją stronę i spojrzała chyba lekko przestraszona na moją metalową opaskę.
-Kim ty do cholery jesteś.. – cofnęła się o krok do tyłu. Usłyszałem tylko cichy rechot za sobą. Cinia. Grrr… zabiłbym ją tu i teraz gdyby nie to że jesteśmy w jednej drużynie. Spojrzałem na blondynkę kontem oka i prychnąłem, a przy okazji zauważyłem że dobrze radzi sobie z tą drugą dziewczyną.
-Nie odwraca się do przeciwnika tyłem.. – powiedziała, przed którą właśnie wstałem i nim zdążyłem znów na nią spojrzeć dostałem z kopa w twarzyczkę. Teraz to ona przyłożyła mi pistolet do głowy.
-Riuki… - usłyszałem znów głos Cini. Uuu zwątpiła we mnie, nie jest dobrze. Uśmiechnąłem się w duszy do siebie i podniosłem łapki, tak jakbym zamierzał się poddać. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
-Tak na dobrą sprawę mamy twoją towarzyszkę… i gdybyś..
-Nawet jeśli ją zabierzecie to tobie życia nikt nie odda.. – powiedziała zdecydowanie i przeładowała broń.
-Z tego co wiem to nie możemy się tutaj zabijać, a te bronie nie są naładowane nabojami. – zachichotała Cinia. Widać było, że jest mega wkurzona- … tylko śrutem…. Z dużej odległości tylko draśniesz. – zajęła ja chwilę swoją mądra Gatką, i bardzo dobrze – Po za tym… nie wiem czy jest się w stanie zabić… śmierć. – mruknęła a ja wtedy wytrąciłem dziewczynie pistolet z łapki i złapałem ją za szmaty.
-Ktoś kto wam tutaj pozwolił iść jest genialnym strategiem.. – powiedziałem i za raz trzasnąłem nią o ścianę tak że zsunęła się po niej. O dziwo nie należała ona do tych słabszych bo podniosłą się a przecież dosyć mocno nią uderzyłem. Niestety nie zdążyła nic więcej zrobić bo Cinia potraktowała ją tym samym ciosem co tą drugą. Obie były teraz nieprzytomne. Heaven i ta fioletowa nas jeszcze nie zauważyli ? To dobrze niech sobie walczą….
Wziąłem obie dziewczyny ręce i skierowałem się w stronę, gdzie Nyar trzymał naszego zakładnika.


( Mixi, Misaki ?)

[Team 3] Od Mixi - C.D Argony

Złość gotowała się we mnie. Byłam pewna, że wybuchnę jeśli ktoś się chociaż do mnie odezwie. Musiałam się bardzo powstrzymywać żeby nie wykrzyczeć w stronę gdzie zniknęła Argona wszystkiego co o niej myślę. Z warknięciem usiadłam na pobliskim kamieniu.
- Mixi... - odezwała się Misaki.
- Przymknij się! - warknęłam.
- Uspokój się - powiedziała wciąż spokojnie.
- Nie - zerwałam się z kamienia i ruszyłam w stronę w którą poszła Akira. Ze słów Argony wywnioskowałam, że powinnyśmy jej pomóc. Przemykałam miedzy ruinami najszybciej jak się dało aż w końcu znalazłam się w miejscu z którego mogłam obserwować przebieg walki. Właściwie to Akira była prawie pewna zwycięstwa, bo jej przeciwnik był już związany. W pewnym momencie usłyszałam szmer za sobą. Odwróciłam się gotowa do walki, ale zobaczyłam tylko Misaki. Podbiegła do mnie.
- Prawie mnie zobaczyli... - powiedziała lekko przestraszona.
- Ciszej - syknęłam wskazując walczących.
Siedziałyśmy w milczeniu obserwując walkę, wcześniej ustaliłyśmy, że jeśli Akira zacznie bardzo i ewidentnie przegrywać pomożemy jej, ale jak na razie było bardzo wyrównanie. Usłyszałyśmy jakieś szmery. Obie się odwróciłyśmy, ale nikogo ani niczego tam nie było. Wróciłyśmy, więc do oglądania walki. W pewnym momencie szmer się powtórzył, a my znów się odwróciłyśmy, ale tam znów pustka. Siedziałyśmy z dłońmi na broni, gotowe w każdej chwili strzelić do ewentualnego przeciwnika. Po chwili jednak usłyszałam wyraźnie kroki za sobą, ale nim zdążyłam się odwrócić poczułam zimną stal przyłożoną do gardła.

(Ktoś z 1?)
Layout by Hope