sobota, 11 lipca 2015

Od Vanilli - C.D Heaven'a [+18]

W jednej chwili spojrzałam na Heaven’a jakoś inaczej. Oprzytomniałam, bo emocje jakie towarzyszyły mi przed chwilą były całkiem inne (mrruuu~). Otworzyłam szerzej oczka nadal pozostawiając w objęciach chłopaka. Właściwie to na miękkiej, przesiąkniętej już naszymi zapachami pościeli. Uspokajając nieco swój szalony oddech uniosłam dłoń i wczepiłam drobne palce w srebrne włosy ukochanego i zaśmiałam się cicho. Taki głupiutki i nieśmiały Heavy…
-Spokojnie. Nic się nie stało… - starałam się go uspokoić swoim delikatnym dotykiem. W międzyczasie wytarłam krew ze swojej wargi. Mimo, ze nadal była lekko czerwona, już strużka posoki nie spływała wolno po mojej brodzie.  – Nie zrobiłeś tego celowo głuptasie, nic się nie stało. – powiedziałam ujmując teraz jego twarz w dłonie tak by zmusić go do spojrzenia w moje wymowne oczy.  Nawet to nie zmieniło jego nastawienia w tej chwili, i już prawie chciał się ode mnie odsunąć, jednak szybciej zrzuciłam go z siebie. Przeturlałam się tak, że teraz to ja górowałam. Zanim zdążył nawet zaprotestować zachłannie wbiłam się w jego usta. Na początku było to takie szybkie, przelotne, ale po kilku sekundach nasz pocałunek pogłębił się i tak jak prawie zawsze Heaven nie mógł powstrzymać się od tego by go nie odwzajemnić. Podczas tego z jego ust dodatkowo wydobyło się słodkie mruczenie. Jaki kiciuś. Kiedy odsunęliśmy się na dosłownie kilka centymetrów, by zaczerpnąć powietrza: zachichotałam cichutko i wyszczerzyłam białe ząbki. Haven leżał teraz pode mną tak wiec miałam (w końcu… ) pole do popisu. Usiadłam na jego biodrach, a nasza całkowita nagość sprawiała, iż dotyk jego męskości stawał się jeszcze bardziej podniecający i nie znośny do wytrzymania. Przygryzłam seksownie swoją dolną wargę i poruszyłam delikatnie biodrami. Chłopak aż lekko uniósł się do góry, tak jakby nie chciał bym kiedykolwiek się odsuwała. Główkę odchylił minimalnie do tyłu.
-Dobrze ci… - przeciągnęłam palcem po jego nagim torsie, od szyi w dół. Zatrzymałam się dopiero na dolnej partii jego brzuszka.- Teraz to ja chce cie usłyszeć… -pochyliłam się nad nim, jednak cały czas między naszymi ciałami pozostawała luka. Nie podobało mu się to tak więc sięgnął dłonią na moje plecy i chciał mnie przyciągnąć. Uśmiechnęłam się zadziornie czując jak powoli traci kontrolę i w międzyczasie ponownie zamknęłam jego usta w namiętnym pocałunku. Moja rączka zjechała teraz na jego intymną część. Kiedy się tam znalazła siwowłosy zacisnął swoje duże dłonie na prześcieradle i wydał z siebie cichy jęk zadowolenia. Hmm teraz on ? Jak dobrze to słyszeć. Nawet nic nie odpowiedział na moje wcześniejsze stwierdzenie. Powolutku poruszałam swoją dłonią. Najmniejszy, najdelikatniejszy, precyzyjny ruch był dla niego w tym momencie niesamowitą pieszczotą. Przymknął leciutko powieki i zatracił się całkowicie w nowych doznaniach (a może nie nowych?). Pocałowałam przelotnie jego usta schodząc teraz coraz niżej. Powoli po jego szyi, na klatkę piersiową, piękny pakiet mięśni na brzuchu, aż w końcu dotarłam tam gdzie chciałam. Heaven wcale nie protestował, jednak spojrzał na mnie lekko zdezorientowany.  Wysunęłam język i przejechałam koniuszkiem po całej długości jego przyrodzenia. Starał się stłumić każdy niezidentyfikowany dźwięk chcący wyjść z jego ust, i nawet przez chwilę mu to wychodziło. Kiedy natomiast przeszłam do jednak bardziej efektownych pieszczot powstrzymywanie się nic nie dawało.
-Vanill… ja… - jęknął przeciągle (bo nic innego już nie wychodziło z jego ust). Doskonale wiedziałam co to oznacza. Hmmm.. widocznie to jak przez chwilę się mną pobawił i moje pieszczoty wystarczyły by doprowadzić go do spełnienia. O nie, nie koleżko, nie tak szybko. Nie dam mu dojść. Jeszcze nie teraz. Podniosłam swoją główkę do góry i spojrzałam na jego twarz z tego miejsca. Była czerwona od nadmiaru emocji, i pewnie jednocześnie ten kolor był spowodowany moją obecnością.-Nie przestawaj…. – wymruczał zachęcająco, co sprawiło, iż jeszcze bardziej chciałam sprawić mu przyjemność. Przez chwilę patrzyłam na niego, by następnie moje pieszczoty stały się jeszcze bardziej intensywne. Mój język zetknął się z jego skórą, co wywołało u niego dreszcze. Kiedy poczułam, że już nie dużo brakuje: ponownie usiadłam i złapałam dwoma paluszkami za końcówkę jego najdelikatniejszego organu po czym delikatnie ścisnęłam. Heaven czując to i nie mogąc już dłużej się opanować wydał z siebie stłumiony krzyk. Prawie podniósł się do siadu. Po kilku minutach puściłam, a na moje palce wylała się gorąca, biała maź. Uśmiechnęłam się triumfalnie sama do siebie zbliżając się na czworaka do twarzy swojego wybranka, po czym cmoknęłam przeciągle jego usta. Zassałam minimalnie dolną wargę chłopaka, znów odsuwając się i pozostawiając niedosyt. Heavy podparł się na łokciach ciężko dysząc w dalszym ciągu. Z mojej twarzy cały czas nie znikał przenikliwy, i strasznie kuszący uśmiech.
-Co ty …. Zrobiłaś… - przerywał między słowami. Tak bardzo go to podnieciło co zrobiłam ?
-Hmm… nic takiego… - uniosłam do góry łapkę na której znajdował się płyn i przeciągnęłam językiem po palcu. Zastanawiałam się tylko z jak wielkim pożądaniem będzie patrzył na mnie ten oto chłopak za parę minut. – Ale… żebyś nie musiał specjalnie główkować… przedłużyłam i nasiliłam twój orgazm kochanie. – cmoknęłam tym razem jego nosek, policzek, ale ani na chwilę nie dotykając jego ust. Godzina … 10 rano, a my już zdążyliśmy wylądować w łóżku… Ehh. Zeszłam z niego szybciutko i stanęłam tyłem. Spojrzałam przez ramię na to jak śledzi mnie wzrokiem i wtedy też pokazałam mu palcem, że chcę aby do mnie przyszedł. Jak zahipnotyzowany podniósł się z brudnej pościeli podszedł do mnie od tyłu. Jego dłonie drżały. Położył je najpierw na moim brzuchu, potem powoli przejechał na moje piersi i ujął je obie w dwie ręce. Cicho jęknęłam odchylając głowę do tyłu i przylegając nią do gorącego torsu chłopaka. Pieścił je tak przez chwilę aż nie ruszyłam się z miejsca i zaciągnęłam go do łazienki. On bez dłuższego namawiania i zbędnych słów podążał za mną. Kiedy oboje znaleźliśmy się w łazience (mm.. przyjemny chłodek na pleckach) zamknęłam za nami drzwi i przekręciłam kluczyk. Brutalnie popchnęłam Heaven’a na drzwi (chociaż chyba nie bardzo mu to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Bardziej nakręcało) tylko po to by przylgnąć do niego ciałem. Podniosłam się na palcach i obiema rękami ( a raczej samymi paluszkami) dotknęłam jego szczeki. Nasze noski praktycznie się stykały.
-Spokojnie ogierze. Jestem tylko twoja..- zamruczałam mu słodko do ust, ale nadal nie dałam mu się pocałować. Wiedział, ze robie to specjalnie, ale jakoś nie robiło mu to większej różnicy – Uspokój entuzjazm… bo dojdziesz drugi raz od samego patrzenia na mnie. – zacmokałam tym razem w powietrze. Trwaliśmy nadal w swych objęciach, gdy nagle usłyszeliśmy jak ktoś szybko wparowuje do sypialni.
-Vanilla… Heaven ? –usłyszałam dziecięcy głos swojej siostry. Oho.. to jest bardzo dobry moment. – Nie ma was tutaj ? – ponowne pytanie. Słysząc je, zachichotałam prawie nie słyszalnie i teraz wpiłam się zachłannie w usta Heaven’a. Jego język bardzo szybko wpełzł do moich ust. Jedna dłoń chłopaka zsunęła się po moim zgrabnym ciele na pośladek, potem na uda, by następnie unieść moją nogę do góry tak bym go objęła. Cały czas głaskał mnie po bladym udzie dając bardzo widoczny znak, że nie zamierza odpuścić. Zdawał sobie sprawę, że musi poczekać, aż Chiyo wyjdzie z naszej sypialni. Pff… ale czy ja zamierzałam na to czekać. Moje drobne dłonie oparły się o jego tors a ja sama zbliżyłam się do jego ucha cicho jęcząc z niecierpliwości i częściowo z podniecenia.
-Niecierpliwie się… -przygryzłam jego skórę. Heavy słysząc mój dziki odgłos podniósł mnie tak bym teraz objęła go w pasie i wniósł do kabiny prysznicowej. Nie słyszałam już siostry więc nic nie stawało mu na drodze. Bardzo szybko zamknął za nami przeźroczyste drzwi kabiny i oparł mnie o ściankę.- Zrób to tak jak tylko chcesz… nie bój się, okey ? – przejechałam drżącą dłonią po jego policzku i nachyliłam się ponownie by złączyć nasze rozgrzane wargi.


( Heaven ?)

Od Junsu - C.D Artis

- Ty natomiast całkiem nieźle śpiewasz. - Uśmiechnąłem się. - A nawet i lepiej,
nikt z moich znajomych nie ma takiego głosu jak ty, więc jest to przyjemna odmiana.
- Jednak tu gdzie teraz jesteśmy zapewne najlepszy byłby jednak znajomy głos. -
Spojrzała przed siebie, lecz wyglądała jakby patrzyła o wiele dalej. Najwidoczniej o kimś właśnie rozmyślała, ciekawy jestem czy ja również tak wyglądam gdy myślę o swojej rodzinie… przyjaciołach?... - Chcesz się przejść? - Spytała wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Yhm… Jasne, znasz tu jakieś fajne miejsca?
- Niedaleko jest kawiarenka. Jest mała jednak ma bardzo przyjemny klimat, byłeś
tam może? - Wstała otrzepując mechanicznie spodnie.
- Prawdę mówiąc choć trochę już tu przebywam nie znam zbytnio okolicy.
Zazwyczaj wychodziłem za dnia się przejść lub pograć na świeżym powietrzu, jednak nie oddalałem się zbytnio. Gdy tylko zaczynało się ściemniać wracałem, nie przepadam za ciemnością do czego jestem zmuszony, więc staram się jej unikać jak tylko mogę. - Pokiwała głową w zrozumieniu.
Schowałem gitarę do futerału uważając by wszystko odpowiednio zamknąć, po czym wraz z dziewczyną skierowaliśmy się do owej kawiarenki. Znajdowała się ona prawie, że za rogiem jednego z budynków. Idąc zerkałem od czasu do czasu na niebo. Nie mogło tu padać, jednak ciemne chmury, które zbierały się ponad kopułą nie wróżyły dobrze. Gdy zacznie lać na zewnątrz w środku zrobi się ciemno - a to zdecydowanie nie spodobało mi się.
- Coś się stało? - Spytała marszcząc brwi i podążając za moim wzrokiem.
- Nie, nic. - Uśmiechnąłem się i przytrzymałem drzwi by Artis mogła wejść
pierwsza. - Panie przodem.
W końcu nie musiało od razu padać. Wiatr mógł przegonić ciemne chmury… Prawda?

[Artis?]

Od Artis - C.D Ukyo

-Ja..ja nie wiem..- mruknęłam
Ręce Ukyo podwijając mi bluzkę dotykały już mojego brzucha. Nie wiedziałam zbytnio jak się zachować.
-Więc?- spojrzał mi w oczy uśmiechając się lekko
Pokręciłam głową, a bluzka momentalnie wróciła do właściwego ułożenia. Chłopak odsunął się błyskawicznie.
-Rozumiem- rzucił krótko
-Oj Ukyo...-jęknęłam cicho i zbliżyłam się do niego-Przepraszam..Ja...no...
-Nie..nie musisz się tłumaczyć- uśmiechnął się niepewnie
W skrobałam się na jego kolana i przytuliłam mocno chłopaka. Pytania, które krążyły mi po głowie stawiały przede mną jedno, wspólne, kolejne pytanie: "Czego oboje od siebie oczekujemy?". Tak jak spontaniczne decyzje zawsze przychodziły mi z wielkim trudem, tak i w tym wypadku zwyciężyła chłodna kalkulacja, a może rozsądek? Czy osoba, którą uważałam za przyjaciela może chcieć tylko wykorzystać sytuację?
Mimo wszystko pocałowałam go lekko i oparłam czoło o jego czółko.
-Wiesz....Chciałabym wiedzieć czy to co teraz się działo to dla ciebie tylko zabawa czy coś więcej...-mruknęłam, gdy patrzyliśmy sobie w oczy

(Ukyo?)

Od Regan

Ranek, piękno tego świata pełnego niedogodzeń, okrucieństw i osób które czekają na twoją jedną, malusią pomyłkę a skrócą cię o głowę. Ptaszki, słoneczko i rześkie powietrze to jedyne plusy tego złośliwego życia. Regan otworzyła sklejone oczy, po czym przetarła je swoimi drobnymi dłońmi, zarazem zasłaniając je przed światłem słonecznym które wpełzło do jej pokoju gdy jeszcze smacznie chrapała. Gdy już przyzwyczaiła się do panującej jasności, wdziała na bose stopy puchate papcie z głową szarego kociaka. Wzięła szlafrok i ubrała go na siebie okrywając prawie nagie ciało. Poczłapała do łazienki, wlokąc za sobą nogi. Normalnie szła by eleganckim krokiem jak zawsze, ale tutaj, w domu może być taką jak zawsze- szaloną, głupią i pokręconą, bawiącą się miśkiem bez głowy oraz gadającą do kamienia imieniem Rocky. Chwyciła za klamkę, weszła do pomieszczenia i zrzuciła z siebie wszystko. Nalała wody do wanny, wlała pianę i zanurkowała(czyt. Wskoczyła na bombę i teraz ją mocno bolą nogi). Cieszyła się odprężającą kapięlą, co kilka chwil myjąc jakąś kończynę mydłem w płynie o zapachu truskawek. Po około godzinie wyszła z wanny i owinęła się ręcznikien po czym szybko pobiegła do pokoju po ciuchy. Ubrała się w swój codzienny strój, przeczesała wolno włosy i popędziła do salonu by włączyć telewizor na swoim ulubionym programie-trudnych sprawach. Walnęła się na sofe w panterkę, ściskając pod pachą Tonny'iego. Weszło intro, narrator opisał całą sytuację, potem trochę akcji i przerwa. Dziewczyna popędziła do kuchni po galaretkę z lodówki. Wzięła szklankę w ręce, parzy na deser i stwierdza, że nie lubi cytrynowej. No to robi na szybko agrestową, studzi i patrzy na zegarek. Jeszcze pięć minut (bo na polsacie są 15 minutowe przerwy) i bierze igłę którą pobiera się krew. Zaczęła wsysać tą pobierarką trochę zimnej galaretki i wszczepiła ją do cytrynowej. Niby nic się nie dzieje, ale powoli zmienia smak. Po chwili robi się jasno zielona i Regan zabiera szklankę do pokoju. Patrzy na telewizor, a tam już dawno leci serial..... Właśnie pokazują Dariusza i Karolinę; Darek próbuje wyrwać kobietę, ale ta mówi do niego że jest popaprany i karze mu wynosić się z domu, co ten robi bo wie że nie ma teraz szans. Różowo włosa nudzi się bo już to widziała. Rozgląda się w poszukiwaniu rozrywki i w oko wpada jej kitel, a z niego wystawała katana, którą fajnie się straszyło dzieciaki. Ale nie, ona chce wiecej adrenaliny. Podniosła się jakby była na trampolinie i włożyła go na siebie, chowając broń tak by nie była widoczna. Wzięła w ręce klucze i wyszła z domu zamykając go porządnie.

~~~*~~~

Wstąpiła do pierwszej lepszej kawiarni, szukając potencjalnej ofiary do podrywów. Lubiła bawić się kosztem innych, szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn. Robota była łatwa, bo miała ładną buźkę, a swoimi oczyma hipnotyzowała ludzi. Zamówiła sobie małe lattè i zaczęła wzrokiem przeczesywać teren. Zauważyła jakiegoś samotnego kolesia który sączy kawe, ciągle w nią wpatrzony. No to ona jako profesjonalny podrywacz grzecznie podchodzi, pyta się czy może usiąść, dosiada się i spogląda na tego gościa ukradkiem. O nic nie pyta, siedzi grzecznie i czeka aż kelnerka przyniesie zamówienie. W pewnym momencie nogami rozwiera kolana chłopaka, uśmiechając się nonszlancko do niego.

Ktoś, coś?

Od Heaven'a - C.D Vanilli [+18]

Westchnąłem ciężko widząc jak Chiyo rozkręca się w najlepsze. Uniosła nóżkę do góry, przejechała łydką obok mojej twarzy, a potem pomagając sobie stópką odwróciła moją głowę w swoją stronę. Uśmiech wręcz nie znikał z jej twarzyczki, jakby był  na niej wymalony i nic ani nikt nie był w stanie go z niej zmyć. Zachichotała po raz kolejny zorientowawszy się, że nie zareagowałem na to tak jakby się można było spodziewać. Starałem się opanować, ignorowałem większość zaczepek, dobrze wiedząc, że długo nie wytrzymam. Tak cholernie opanowany Heaven...
- Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – zaśmiała się, podnosząc się do pozycji siedzącej, a potem splotła ręce wokół mojej szyi, jednocześnie przytulając się. – Masz dużego czy może się wstydzisz, że mógłby być większy?  A Vanilla kłamie, żeby nie było wstydu? – przejechała paluszkiem wzdłuż mojego ramienia, zahaczając palcem o obojczyk – Posuwałeś ją już kiedyś we śnie?
Za to pytanie Chi od razu oberwała z łeb od starszej siostry. Uśmiechnąłem się pod nosem, że zdecydowała się to zrobić. Ciemnowłosa od razu mnie puściła, odwróciła się w stronę bliźniaczki z miną udającą obrazę, a później opuściła moje kolana.
- Jeszcze jedno takie idiotyczne pytanie i stąd wyjdziesz, Chiyo. – tym razem Vanilla nie żartowała (ona prawie nigdy nie żartuje).
- Dobra dobra, rozluźnij napięcie pod sukieneczką. Już skończyłam. – poprawiła kitki, a po nich rozczochrane futerko na parze małych uszek.
Nagle zapanowała niezręczna cisza, której żadne z nas nie miało zamiaru w najbliższym czasie przerywać. Zacząłem się niepokoić okazałym rumieńcem uparcie nie chcącym opuścić moich policzków.  była naprawde w porządku, ale ta jej bezpośredność dobijała. Jej towarzystwo dosłownie mnie krępowało.
- Chiyo, czy mogłabyś... no wiesz, zostawić nas samych? – spytałem dosyć niepewnym tonem, w końcu wypraszałem ją  z jej własnego apartamentu.
Dziewczyna nie odpowiedziała, zamiast tego spojrzała na mnie wymownie. BARDZO wymownie, jeszcze te uniesione ku górze brwi i chory uśmieszek gwałciciela.
- Zastanowię się jeszcze. – mruknęła zadowolona.
Od razu zmarszczyłem brwi w geście rozdrażnienia. Już miałem coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie wyraz twarzy Vanilli. Tak to się kończy, kiedy facet zostanie zdominowany przez dwójkę młodszych od siebie bliźniaczek...
- No już dobrze dobrze, Panie Nieziemski. Przecież rozumiem, że chcecie pobyć sami, porobić TE rzeczy, jakie najczęściej robią ze sobą pary. Ale ostrzegam, że ściany są cienkie i...
- Chiyo, błagam. – jęknąłem zrezygnowany, podnosząc się z kanapy.
Wiedziałem, że jeżeli ona stąd nie wyjdzie to zaraz ja sam opuszczę ten pokój (albo jej pomogę).  Młodsza Sigma wreszcie przestała się nade mną pastwić, puściła siostrzyczce oczko, po czym wyszła z apartamentu, dodatkowo cmokając do nas w powietrzu. No! Teraz mogłem umierać ze wstydu przed drugą z nich...
- Kto by pomyślał? Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdołasz zawstydzić się tak bardzo przez jedną dziewczynę. – stwierdziła Atshushi z uśmiechem, a później poczohrała moje srebrne włosy.
- Dziewczynę!? Toż to najbardziej zboczone stworzenie w tym ośrodku i chyba na świecie. Chciała mnie rozebrać!
- Hah, przyznaję: Chiyo potrafi być męcząca i nigdy nie wie w którym momencie skończyć. Ale mimo to nie znam bardziej pogodnej osoby.
Nie odpowiedziałem, jedynie kiwnąłem nieznacznie głową. Ponownie usiadłem na kanapie (sofie, czy co to tam jest), jednocześnie chowając twarz w dłoniach. (Ogarnij się, Heaven! Zachowujesz się jak nastoletnia dziewczynka!) Dlaczego wszystko jest przeciwko mnie? Ciągle kłótnie, a teraz dwuznaczne sytuacje i jeszcze nabijanie się.
- No już, uspokój się. Przecież już sobie poszła. – pogładziła mnie po plecach.
Jej dotyk zawsze błyskawicznie mnie uspokajał, sekundę później ponownie wpatrywałem się w dziewczynę niczym zahipnotyzowany. Miałem ochotę ją pocałować i powiedzieć parę miłych słów... Całe zawstydzenie nagle opuściło mój umysł, a ja zrozumiałem, iż jedyne czego pragnę to po prostu być przy niej. Nawet, jeżeli teraz milczałem to wewnątrz dosłownie krzyczałem z radości.
- Vanilla – zwróciłem się do niej, na co właścicielka imienia popatrzyła na mnie pytająco – Czy... czy ja mogę cię pocałować?
Zaśmiała się po usłyszeniu mojego pytania. Zabrzmiałem jak przedszkolak, któremu podoba się jego koleżanka z pary i nie wie jak jej okazać swoją sympatię. Tym razem zarumieniłem się jeszcze bardziej, wyjątkowo tego dnia czułem się naprawde nieswojo. Zacisnąłem rączki w pięści i wlepiłem wzrok w podłogę. Co się ze mną dzieje?
- Przecież wiesz, że nie musisz się mnie pytać o takie rzeczy, Heaven. Na pewno wszystko w porządku?
Znowu nie odpowiedziałem. Uniosłem głowę i spojrzałem na nią ponownie: moje oczy mieniły się teraz intensywnym, złotym kolorem. Nie wiem czy to przez stres, zdenerowawanie czy cokolwiek innego... Moja Arcana znów zaczynała przejmować nade mną kontrolę. Nigdy jeszcze nie byłem w przemianie pantery odkąd otrzymałem ową umiejętność, ale w obecnej chwili czułem jedynie rozluźnienie, relaks i pożądanie. Ogarnęła mnie ogromna żądza, lecz wciąż jeszcze potrafiłem nad nią zapanować. Przybliżyłem się do Sigmy nieco bardziej, a potem musnąłem jej słodkie usta swoimi. Pogłaskałem ją po policzku i uśmiechnąłem się delikatnie.
- W jak najlepszym. – szepnąłem, aby sekundę później ująć jej twarz w dłonie i ponownie ją pocałować.
Tym razem nie miałem zamiaru się oderwać.Wraz z postępowaniem Arcany, moje kły powiększyły się, a na palcach wyrosły ostre pazury. Mimo to moje własne ciało powstrzymywało mnie przed zrobieniem Vanilli jakiekolwiek krzywdy. Drobne dłonie blondynki rozpoczęły leniwą wędrówkę po moim torsie, aby w końcu podwinąć materiał koszulki i zacząć głaskać opuszkami palców wrażliwą teraz na najmniejszy dotyk skórę. Podskoczyłem nieznacznie, kiedy przejechała szybszym ruchem po boku (ehh... głupie łaskotki). Przybliżyłem się jeszcze bardziej, usadawiając ją sobie na kolanach i jednocześnie pogłębiając pocałunek. Był tak zachłanny oraz namiętny... kompletnie się w nim zatraciłem. Zacisnąłem palce mocniej na jej wąskich ramionach, później schodziłem coraz niżej, aż zatrzymałem się na biodrach. Byliśmy tak blisko siebie, że między nami nie było choćby odrobiny pustej przestrzeni. Magiczne ciepło bijące od jej małego ciała rozgrzewało mnie bardziej niż płomień najdzikszego ognia. W końcu Atshushi popchnęła mnie do przodu, a ja przywarłem plecami do obicia kanapy. Jej długie palce zatopiły się w moich włosach, a ona sama oplotła nóżkami moje biodra. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, żeby złapać oddech, posłaliśmy sobie wymowne uśmiechy. Intensywnie się we mnie wpatrywała, wręcz przewiercała mnie spojrzeniem swoich lekko zamglonych oczu. I chociaż już dawno ich niezwykły błękit zdążył nieodwracalnie zauroczyć mą osobę, to jednak w tej chwili wydawał mi się najpiękniejszy. Odgarnąłem grzywkę częściowo zakrywającą jej twarzyczkę, a ona złapała moją dłoń i przystawiła ją sobie do policzka.
- Kocham cię, Heavy. – szepnęła cichutko, jakby chciała, abym tylko ja jeden usłyszał jej słowa.
- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie. – przytuliłem ją do siebie, nie mogąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.
Byłem strasznie szczęśliwy, ale moc pantery sprawiała, że coraz bardziej traciłem samego siebie. To coś jak moja umiejętność specjalna: kierował mną instynkt, lecz wiedziałem co robię i częściowo potrafiłem zapanować nad własnymi ruchami. Teraz, kiedy puszczały mi hamulce, okazało się to niezwykle trudne.
Polizałem dziewczynę po uchu, a później zjechałem do jej szyi i leciutko przegryzłem skórę w tym miejscu. Każde ugryzienie jednak łagodziłem delikatnym pocałunkiem. Powtórzyłem tę czynność na ramionach, barkach, obojczyku... dopóki nie doszedłem do biustu. Sigma skrzywiła się nieco, gdy zrobiłem to po raz kolejny. Zrozumiałem, że tyle wystarczy. Objąłem blondynkę delikatnie w pasie i uniosłem do góry, żeby później położyć ją na łóżku w sypialni. W sekundzie znalazłem się nad nią, złapałem za jedno z ramiączek pastelowo-kremowej sukienki, tym samym odsłaniając jedno z pięknych, bladych ramion ukochanej. Złożyłem na nim parę niewinnych pocałunków, a później przejechałem po nim językiem, powolnym ruchem pozbawiając Atshushi odzienia. Czułem jak i moja odzież zaczyna mnie opuszczać, ukazując nagi, umięśniony tors. Im dłużej dotykała mojego półnagiego ciała, tym bardziej robiłem się twardszy tam na dole. Właściwie nie musiała się zbytnio wysilać, aby doprowadzić mnie swoim towarzystwem do takiego stanu. Wpadające w biel, niesamowicie długie włosy rozsypały się po poduszkach, nadając całej jej postaci jeszcze większego uroku. Nigdzie się nie śpieszyłem, ale też nie chciałem dłużej tracić czasu: chwyciłem za miękki materiał sukienki i zdjąłem ją z dziewczyny, rzucając ją gdzieś w kąt. Mam nadzieję, że kiedy po tym wszystkim sobie o niej przypomnimy, nie będzie nadawała się jedynie do śmieci. Kiedy jej krągłości przykrywała już tylko bielizna, Vanilla pomogła mi pozbyć się (trochę za ciasnych jak na tamten moment) spodni. Chwyciłem ostrymi zębami za materiał jej stanika, niepostrzeżenie o mało go nie rozrywając. Chwilę zajęło mi jego odpinanie (faceci i cyckonosze...), a moim oczom ukazały się jej niewielkie, lecz pełne piersi. Zbliżyłem usta do jednego z sutków i delikatnie się na nim zassałem. Palcami prawej dłoni zahaczyłem o gumkę jej koronkowych majteczek, a ona tymczasem zdążyła pozbawić mnie dolnej bokserek, których materiał nieznośnie napierał na stojącą dumnie męskość. Zlustrowałem sobie jej piękne ciało po  raz ostatni, nim ukazała się przede mną zupełnie naga. Uśmiechnąłem się do siebie i wciąż nie odrywając wzroku od swojej księżniczki, wszedłem z nią zdecydowanym ruchem. Na początku prawie w ogóle się nie poruszałem, dawałem dziewczynie czas na przyzwyczajenie do siebie. Ściągnęła łopatki i odchyliła głowę do tyłu, lecz nie wygięła pleców w łuk: zamiast tego zacisnęła rączki na prześcieradle.
- Szybciej. Proszę...
Miałem z zwyczaju, że kiedy mnie o coś prosiła, z przyjemnością to spełniałem. Jednak teraz ogarnęły mnie pozostałe, cząstkowe wątpliwości. Bałem się, to oczywiste, w końcu nie chciałem po raz kolejny jej skrzywdzić. Mimo wszystko przyśpieszyłem nieznacznie, słysząc tłumiony jęk zadowolenia wydobywający się z ust dziewczyny. Skrajne emocje bezlitośnie szarpały moim ciałem, a skórę co chwila przelatywał silny dreszcz: cały się trząsłem od ich napływu. Wydałem z siebie przeciągłe, niekontrolowane mruczenie – było mi tak dobrze... Vanilla oplotła ręce wokół mojej szyi i przyciągnęła do siebie, jednocześnie bardziej zacieśniła nóżki wokół moich bioder, zmuszając mnie do jeszcze niższego pochylenia się. Dopiero wtedy usłyszałem jak szepcze mi do ucha:
- Jeszcze.
Przez chwilę zamarłem z bezruchu. Czyżby takie tempo już jej nie wystarczało? Wypuściłem powietrze ze świstem, a później ponownie uniosłem się do góry i spojrzałem prosto w jej oczy, patrzące na mnie z pod lekko przymkniętych powiek. Dawały mi pozwolenia, ale mimo wszystko coś głęboko wewnątrz uniemożliwiało mi spełnienie jej pragnień. Chciałem powiedzieć cokolwiek, ale zamiast wyrazów z moich ust dało się usłyszeć jedynie jakieś niezidentyfikowane dźwięki. Przejechałem rękami wzdłuż wewnętrznej części jej ud, a później nieco mocniej zacisnąłem na nich palce. Wbijające się płytko w skórę pazury zdawały się nie być przyjemnym doświadczeniem, jednak teraz uczucie przyjemności przewyższało nawet ból. Przyśpieszyłem jeszcze bardziej, jednocześnie błądząc dłońmi po całym jej ciele: dopiero zaczynałem poznawać je naprawde. Czułem jej śliczny zapach i przesiąkniętą nim pościel. Wtedy postanowiłem nieco zwolnić: moje ruchy stały się powolniejsze, ale za to głębsze i bardziej zdecydowane. Po raz kolejny połączyłem nasze usta razem: pieściłem jej spragnione pocałunków wargi z jak największą pasją i wyczuciem. W chwili, kiedy delikatnie przegryzłem jej dolną wargę, dziewczyna wbiła paznokcie w moje plecy.
- Ała! – powiedziała nieco głośniej, kiedy jeden z moich (perfekcyjnie ostrych, mraaauu~~) kłów przeciął skórę na jej ustach, z których teraz małym strużkiem sączyła się szkarłatna krew.
Od razu oprzytomniałem. Z jednej chwili przestałem się ruszach i popatrzyłem na nią chyba najbardziej skruszonym spojrzeniem złotych tęczówek.
- Przepraszam Vanilla. J-ja nie chciałem... – jęknąłem żałośnie, chowając twarz w jej ramieniu.
Tak bardzo chciałem, żeby już wreszcie było dobrze, a tymczasem byłem jedynym, który (czasami nieświadomie) wyrządzał jej krzywdę. Zacisnąłem zęby ze złości, znienawidziłem samego siebie. Było mi tak cholernie głupio i źle...

<Vanilla?>
Layout by Hope