czwartek, 25 czerwca 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Eh.. nie no ona to mnie nigdy nie pospuszczała. NIGDY. Dobrze, że należę do tych niej zboczonych chłopaków i nie mam w zwyczaju wykorzystywania każdej możliwej okazji by zgwałcić swoją ukochaną. Brawo Riuki… a może z twoim orientem jest coś nie tak ? Pokręciłem tylko głową ze zrezygnowania i poszedłem do kuchni. Patrzenie na cokolwiek co jedzą ci normalni „ludzie” przyprawiało mnie o mdłości. A tak bardzo chciałbym być normalny i nie mieć tychw wszystkich problemów. Dlaczego Rene ich nie miał ? Dlaczego on musiał być tym lepszym, zdrowszym dzieckiem… ? Nie rozumiem tego.
Z rozmyśleń wyrwał mnie donośny krzyk Cinii. Nieee… nic jej się nie stało, po prostu… chciała mnie jakoś zwabić do siebie. Pff…a potem będzie gadała że jestem zboczony czy coś. Tak więc nie czekając dłużej wbiłem jej do łazienki jak gdyby nigdy nic i usiadłem sobie obok wanny tak, by właściwie nic nie widzieć oprócz głowy, która wystawała jej z ponad wody. Znowu pełno piany. Jaki brudas.
-Ej.. ty też mógłbyś się wykąpać.. – dotknęła moich włosów mokrą ręką przez co się troszkę posklejały..
-Pff.. chcesz żebym wszedł do ciebie ? Nie uda ci się to mały zapchlony zboczeńcu. – pokazałem jej język przez co zostałem potraktowany litrem wody. Byłem cały mokry w dodatku ledwo co teraz widziałem bo miałem białe włosy na ryjku.- Cinia ! – warknąłem na nią, ale ta była w niebo wzięta i bawiła się w najlepsze. Prychnąłem tylko wkurzony i wyszedłem stamtąd jak najprędzej biorąc za sobą ręcznik. Rzuciłem go sobie na głowę, przed tym ściągając całą mokrą koszulkę. Położyłem się w sypialni na łóżku i czekałem aż ta mała pchła wyjdzie. No i znowu …. Wyszła w ręczniku. Boże zabije ją kiedyś… no ale dobra. Widząc to zerwałem się z miejsca i podszedłem do niej i jednym sprawnym ruchem przyszpiliłem jej oba nadgarstki jak i całe jej ciało do ściany tuż obok drzwi. Zerknąłem na nią z góry swoim poważnym wzrokiem i złapałem druga rączką za ręcznik przepasający dziewczynę od piersi w dół.
- Riuki ! Co ty robisz !? – zbulwersowała się, a ja wtedy zniżyłem się jeszcze bardziej, na tyle by nasze nosy się stykały. Wtedy zauważyłem jak bardzo się już rumieni.
-Przecież podpuszczasz mnie tyle razy.. tak długo… czekałaś tylko na to aż nie wytrzymam. – wymamrotałem tym czasem ona uśmiechnęła się lekko.
-Udało mi się ?
-Nie. Właśnie słabo ci idzie, i tylko coraz bardziej mnie irytujesz zamiast coraz bardziej mnie pociągać – odsunąłem się momentalnie i wytarłem włosy, na których nadal był ręcznik – Musisz się bardziej postarać albo zmienić taktykę. – wzruszyłem ramionami – A teraz lepiej się ubierz, bo jeszcze ktoś tutaj wejdzie…
-I co wtedy ? Nie chcesz, by..
-Tak, nie chce. Tylko ja cie mogę widzieć nago. Kapujesz ? Nie żartuje. – powiedziałem stanowczo, ale też z jednej strony zabrzmiało to dosyć zabawnie. Dobrze, że jeszcze nie zawarczałem. Znów ułożyłem się wygodnie na łóżku. Ty czasem Cinia kazała mi się odwrócić z zamiarem ubrania się. Pff… no już się odwróciłem. Fajnie było ? Zamiast tego zakryłem sobie oczy i podglądałem jak tylko była ustawiona do mnie tyłem. Gdy udał jej się już nałożyć koronkową bieliznę: wstałem i pociągnąłem ją na łóżko na tyle mocno by ją przewrócić.
-Co ty chcesz… zro… - zarumieniła się lekko widząc jak zbliżam się do jej brzucha. Przejechałem po nim językiem dochodząc do jej majteczek. Zahaczyłem lekko kłami za materiał a potem wgryzłem się w jej skórę. Usłyszałem tylko cichy pisk, a potem westchnięcie. Jak to było… no… wiem.. boli tylko na początku, a potem to już sama przyjemność. Jedną ręką przejechałem po jej nodze, dochodząc do uda i tam też ją zostawiając..

( Cinia ?)

Od Akiry - C.D Grimmjow'a

- Sam się uśmiechnij wielkoludzie ! Po jakiego ciula ty mnie tak wcześnie wyciągasz z domu.. – warknęłam na niego, ale wcale nie zamierzałam puszczać jego łapki. Wręcz przeciwnie. Chciał mi pokazać, ze zasługuje an to bym poszła z nim na ten bal tak ? Dobrze mu idzie, ale mizerny z niego romantyk. Ciągał mnie po całym ośrodku, ani na chwilę nie puszczając mojej drobnej łapki. Pilnuje mniej jak pies swojej kości.
-Akira ! No przestań być taka ponura.. przecież się staram… - przykucnął na chwilę przede mną i złapał moją dłoń jak rycerz rękę ukochanej.
-No przecież nie jestem ponura… - westchnęłam zrezygnowana i podrapałam się po karku – Po prostu nie mam siły tak spacerować bez celu przez cały dzień po tej Bitwie Grupowej. Zwłaszcza, ze jutro jest bal..
-Właśnie ! – zerwał się nagle i znów stał przede mną. – Pójdziesz ze mną prawda ? Nie zrobisz mi tego i mnie nie zostawisz !? – ah ta nadzieja w oczach, tak bardzo rozbrajająca. Uśmiechnęłam się tylko nie znacznie co przysporzyło mu jeszcze więcej niepewności. – Akira..
-Lubię jak wymawiasz moje imię. Ale nie naużywaj go… bo możesz je kiedyś znienawidzić.. – zachichotałam zbliżając się jeszcze bardziej i opierając się łapkami o jego tors. O wiele bardziej przyjemne było dotykanie jego ciałka bez koszulki, no ale cóż. W nocy sobie pomacam ^^. Chłopak chyba nie za bardzo rozumiał co ten dialog ma oznaczać, bo uniósł jedną brew do góry w niezrozumiałym geście. Złapałam go tylko za paluszki i pociągnęłam dalej. – Nie zawsze wszystko będzie szło tak… „po twojej myśli”. Jeśli chcesz mnie zdobyć to musisz się o mnie postarać. W brew pozorom jestem bardzo wymagającą kobietą. – wzruszyłam ramionami.
[…]
Ogólnie to chodziliśmy po centrum dość… długo. Aż do wieczora. Potem już bolały mnie nowi więc kazałam temu smerfikowi wracać. Cały czas trzymał mnie z rękę. To było takie.. słodkie z jego strony ? Tak to chyba dobre określenie.  Nagle zatrzymałam się, gdy dobiegł do mnie jakiś szelest z wiecznie zielonych krzaczków. Puściłam rączkę Grimmjow’a i zbliżyłam się do tego miejsca. Ukucnęłam i wystawiłam rękę widząc wystającą z pod krzaczka czarną łapkę. Z ukrycia za momencik wyszedł mały czarny kotek. Jak go zobaczyłam to mało co nie zrobiłam się calutka czerwona od tej słodyczy.
-O boże.. czyli ty też lubisz takie słodkie małe zwierzątka ? – westchnął zrezygnowany. Och jaki palant bez serca. Wzięłam koteczka na ręce i zaraz podałam go chłopakowi. Ten bardzo nie chętnie go wziął, ale gdy maluszek trącił go łapką: westchnął głęboko i przytulił go do siebie. – No dobra zabierzemy go… - zrobił się lekko czerwony i powędrował przodem. No nie wierze że to widzę…
http://s9.favim.com/orig/131231/anime-arrancar-bleach-cute-Favim.com-1208001.gif
[…]
Kiedy doszliśmy już do jego apartamentu, chłopak nalał mleka tej małej przybłędzie i stanął obok przyglądając się namiętnie. Założył dłonie na boki i westchnął. Ja uśmiechnęłam się tylko pod nosem i czekałam, aż oderwie on swój wzrok od kotka i przełączy go na mnie. Tak się stało za kilka minut. Grimmjow zerknął na mnie kontem oka, a w tym czasie ja powolnym krokiem podeszłam do niego i oparłam się łapkami o jego tors.
-Co.. ? – zapytał zauroczony moją postawą, ale jak na razie… ani nie drgnął.
-Nic… - uniosłam się na palcach i powoli wpiłam się w jego usta, z każdą chwilą pogłębiając pocałunek. W końcu moje ręce zawiesiły się na jego karku i wcale nie zamierzały teraz puszczać. Jednakże gdy tylko opuściłam się troszkę w dół i stanęłam na całych stopach musiałam się od niego odkleić. – Jeszcze nie… - mruknęłam zawiedziona – Grimmjow… no zniż się trochę.. – pociągnęłam go za koszulkę w dół, ale jak widac bardzo bawiło go to że jestem nieco niższa (trochę dużo niższa xD)


( Grimmjow ?)

Od Abla - C.D Neriel

Dzień Abla nie wyróżniał się wśród innych. Właściwie można powiedzieć, iż Lightwood powoli wpadał w rutynę. Każdego dnia przeglądał swoje cenne fiolki, dbał o swoją cudowną harfę i pielęgnował swoje narcystyczne ego. Potem najczęściej wychodził z apartamentu, by włóczyć się bez celu po Rimear. Co jakiś czas zaczepiał ludzi, jednak nie nawiązywał z nimi żadnych relacji. Po tak spędzonym dniu, wracał do pokoju, tylko po to by pogrążyć się we wspomnieniach i pogardzie do samego siebie, by następnego dnia wstać z równą obojętnością. Tego dnia wyszedł na dwór. Włóczył się po parku bez żadnego celu, obserwując ludzi. I wtedy otoczyła go grupka dziewczyn. Sam nie miał pojęcia jak to się stało. W jednej chwili szedł samotnie alejką, a w drugiej znajdował się w centrum zainteresowania jakichś panienek. Na dodatek każda z nich odznaczała się swoim własnym kolorem. Przechylił głowę starając się zrozumieć cokolwiek z potoku słów, które wypowiadały. Po chwili poczuł szarpanie za rękaw, jednak zanim zdążył jakkolwiek zareagować podbiegła do nich kolejna nieznajoma. Szybko ogarnęła hałaśliwe towarzystwo, sprawiając iż po prostu zniknęły.
- Wybacz mi ich zachowanie. A tak przy okazji, jestem Neriel. – zwróciła się do niego nieco zakłopotana. Ligtwood uśmiechnął się lekko.
- Nic nie szkodzi. Nazywam się Abel. – odpowiedział, poprawiając torbę na ramieniu. Dziewczyna uśmiechnęła się ostrożnie.
- Czasem trudno zapanować nad tą zgrają. – zaśmiała się, usprawiedliwiając wcześniejszą sytuację.
- Mogę to sobie wyobrazić. – odparł, odgarniając srebrne kosmyki z twarzy. – Proponuję spacer. Właściwie nie mam nic innego do roboty. Można powiedzieć, że twoje kolorowe przyjaciółki wyratowały mnie od nudy. – dodał przechylając lekko głowę. Neriel skinęła głową, przystając na propozycję. Już po chwili szli razem alejka. Park Rimear był piękny. Drzewa wznosiły się dumnie do góry, ukazując potężne korony. Niżej zasadzone były niewielkie krzaczki, o drobnych listkach w kolorze soczystej zieleni. Miękka trawa sprawiała wrażenie strzyżonej nożycami. Na uwagę zasługiwały także piaszczyste ścieżki i ławki stojące obok nich. Jednak mimo tak urokliwego otoczenia, dało się wyczuć w tym zimną rękę naukowców. I to właśnie sprawiało, że Abel miał ochotę wrócić z powrotem na zewnątrz. Nie, nie uskarżał się na warunki tu panujące, wręcz przeciwnie. Był zachwycony faktem iż wszystko podsuwano mu pod nos. Tęsknił jednak za możliwością biegania po sklepach i wszelkich nielegalnych interesami. Westchnął prawie nie słyszalnie.
- Jak długo już tu jesteś? – zapytał całkiem przyjaźnie, nowej znajomej.

< Neriel? Tak wiem, długie to nie jest, ale cóż. ;A; >

Od Jonasza - C.D Kuroshinju

Zasnąłem sam, obudziłem się w towarzystwie jakiejś dziewczyny, która wyglądała jak porcelanowa laleczka. Delikatne rączki mnie oplatały, a na jej policzki padały cienie długich rzęs. Wyglądała... uroczo... ale mimo wszystko wykopałem ją z łóżka. Dosłownie... spadła na parkiet i zerwała się z piskiem. W tym momencie... ręcznik jej spadł... zaczęliśmy wrzeszczeć, a ja schowałem twarz w poduszkę wołając Boga i wyzywając go od najgorszych. Nieznana mi dziewczyna próbując złapać oddech założyła ręczniczek. Zerwałem się, wyjąłem z komody bokserki, z szafy wielką bluzę i wręczyłem to jej, prowadząc przy okazji do łazienki. Karciłem się za to, że ją wypi*przyłem z łóżka, no ale kto wkrada się komuś do mieszkania i włazi do wyrka, gdy właściciel śpi?! Ale trzeba przyznać, ładna jest... no, a ciałko... Jonaszu przestań! GRZESZNE OBRAZY WON MI SPRZED OCZU!
W każdym bądź razie, postanowiłem być dla niej choć w pewnym stopniu uprzejmy, co będzie nie lada wyczynem. Nim się spostrzegłem młoda wylazła z łazienki w przydużej bluzie, która zasłaniała ją do połowy ud, co wyraźnie ją cieszyło. Może lubi sukienki, a tak długa ją przypomina. Również umyła twarz i się uczesała (oczywiście jedną z moich szczotek, tak, używam szczotek do włosów), co pozwoliło mi w końcu całkowicie poznać jej pyszczek. Widziałem ją już kilka razy, mijaliśmy się na korytarzu. Czarne włosy okalające jej dość pyzatą buzię rozwaliły się po jej ramionach okrytych przez gruby materiał bluzy. Pomachała do mnie rękami, które były całkowicie zasłonięte przez przyduże rękawy, Była naprawdę mała i wydawała się delikatna. Jej jasna skóra tak bardzo kontrastowała z ciemnymi oczami i włosami. Bardziej przypominała mi jakąś zjawę, niżeli człowieka. Wpatrywałem się w nią z przymrużonymi powiekami i ściągniętymi brwiami. Dopóki nie poczułem dziwnego zapachu. Co się stało? Spaliłem jajecznicę! Brawo!
- Przepraszam- mruknąłem zdejmując patelnię z palnika i wrzucając ją do zlewu, by potem wylać na to hektolitry zimnej wody.
- Za...?
- Za to, że wyrzuciłem Cię z łóżka i za spalenie jajecznicy.
- Co do pierwszego się zgadzam, ale drugie? Dajże spokój...
Między nami zapadła cisza, przerywana tylko dźwiękiem skwierczącej patelenki i muchy, która latała pod sufitem i nie miała zamiaru przestać. Ta "cisza" trwała długo. Za długo. Czułem się nieswojo w jednym pokoju z dziewczyną, która siedzi w moich bokserkach i bluzie. Po kilkunastu minutach czekania odezwałem się w końcu:
- Jonasz...
- Co?
- Jonasz jestem... Jonasz Milar, dokładniej...
Wręcz widziałem, jak na twarz dziewczyny wstępuję pokpiwający uśmiech, a myśli składają się tylko z żartów na temat mojego "dziwnego" imienia. Po chwili wybuchła donośnym lecz cienkim śmiechem, który w pewnym momencie i mnie doprowadził do stanu niezwykłej radości i mojego końskiego rżenia, jak to określałem. Była pierwszą osobą która doprowadziła mnie do tego stanu umysłu, do takiej ilości śmiechu.
- JONASZ?- parsknęła.
- TAG, JONASZ!- ryknąłem zwijając się ze śmiechu. Szczerze? Nie wiem co do cho.lery mnie tak bawiło.

(Kuro? Nie mam weny, ale po półtora miesiąca, może dłużej, się pozbierałam, hurra ja!)

Od Cinii – C.D Riuki'ego


Martwiłam się o niego, że kiedy znowu nadejdą te ataki, po raz kolejny nic nie będę mogła zrobić. Tylko stać i patrzeć jak on zwija się z bólu. Jednak chyba nie warto o tym teraz myśleć, tym bardziej, że kazał mi skończyć ten temat.
 – Co idziesz znowu spać? – zapytałam kładąc rączki na jego barkach i delikatnie je rozmasowując. – Nie wyspałeś się?
 – Nie idę spać, a tak w ogóle przy tobie nie da się spać. Jak taki klocek się na Ciebie położy…
No teraz to go uduszę, posłałam mu mordercze spojrzenie a kiedy Riuki zaczął się śmiać westchnęłam zrezygnowana. No co się tak głupio szczerzy, pacnęłabym go i na tym to się skończy. Ale nigdy więcej go już nie uderzę, no ale chyba takie pacnięcie się nie liczy…
 – Idź się lepiej umyj bo cię wanna z tydzień nie widziała Riuki – burknęłam
 – Co? Kombinujesz jak tu wcisnąć mi się do wanny? Tak bardzo chcesz mnie zobaczyć nago?
Nie odpowiedziałam od razu, tylko wpierw zlazłam z niego i oparłam się o kanapę przymykając oczy. Po chwili je otworzyłam i spojrzałam na niego kątem oka.
 – Może… – wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu, chyba spodziewał się nagłych rumieńców i krzyków z mojej strony, nie tym razem.
Riuki prychnął i w dalszym ciągu nie zamierzał wstać, jego strata. Sięgnęłam po pilota, który był tak daleko a że mi się nie chciało wstawać, musiałam się nieźle porozciągać, aż prawie spadłam. Kiedy wreszcie dosięgłam do pilota, włączyłam telewizor kładąc nogi na nogi chłopaka. No przecież nie moja wina, że jest taki długi i zajmuje kanapę na całą długość. Przeskakiwałam tak z dwie minuty po kanałach jak w transie, cały czas albo natrafiając na nudne programy albo reklamy. Idzie się zdenerwować. Już miałam się poddać i wyłączyć telewizor, kiedy natrafiłam na jakiś film, który wizualnie wydawał się być okej. Jednak w ciągu pięciu minut, przekonałam się że była to jakaś kiczowata komedia romantyczna. Kiedy już miałam zwymiotować od tej nadmiernej słodyczy, Riuki wyrwał mi pilota i wyłączył telewizje.
 – Aż tak mnie nienawidzisz? Nie oglądaj czegoś takiego w mojej obecności.
 – Rozumiem – przytaknęłam jak głupia. – Riuuuukiii wstawaj nudzi mi się…
 – A co mi do tego? – przeniósł się do pozycji siedzącej ujmując w palce kosmyk moich długich włosów i zaplatając je wokół swojego palca.
Kiedy lekko pociągnął mnie za włosy, skrzywiłam się odrobinkę nachylając w jego stronkę. Wykorzystał ten moment żeby przytulić mnie do siebie.
 – Przylepa – zachichotałam, jednak w obawie że po tych słowach mnie puści dodatkowo ja objęłam go rękoma.
Położyłam głowę na jego ramieniu głaszcząc go po plecach i zamykając oczy.
 – Prędzej powiedziałbym to o tobie.
Zaśmiałam się, wpakowując mu się na kolana i oplatając go nogami w pasie. No i teraz jestem doskonale przyklejona.
 – Zupełnie jak jakaś ośmiornica…
Ta, bardzo… za ten kolejny zbędny komentarz nie puszczę go, prędzej się udusi. Takie siedzeniu po 5 minutach mu się chyba znudziło, bo w końcu zapragnął mnie z siebie zrzucić. Ale niech sobie nawet nie myśli, że pójdzie mu ze mną tak łatwo. Nawet łaskotanie nic mu udało, chociaż nie powiem, było blisko aż się popłakałam ze śmiechu. W końcu nie wytrzymał już naprawdę bo wstał i jakoś odczepił moje rączki. Wisiałam teraz głową w dół a od upadku chroniło mnie tylko to, że byłam opleciona nogami.
 – No chyba oszalałaś kobieto! Co ty małpa?
 – Raz małpa, raz ośmiornica, innym razem jeszcze pchlarz. Zdecyduj się Riuki. Możesz mnie odstawić? Jakoś nie widzi mi się tak wisieć…
W prawdzie zaczął coś mamrotać pod nosem, ale już po chwili stałam bezpiecznie na podłodze. No dobra, puściłam go a on jeszcze się nie udusił, no magia normalnie.
 – Nie wiem jak ty, ale ja idę się kąpać. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać – puściłam mu oczko i ruszyłam w stronę jego łazienki (chyba się tu normalnie wprowadzę).
Kiedy dotarłam już pod łazienkę, otworzyłam i drzwi i weszłam do środka, Riuki oparł się o framugę drzwi patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
 – Znowu mnie podpuszczasz?
 – Ja? No co ty, czy kiedykolwiek Cię podpuszczałam? Wchodzisz? Nie, to zamknij drzwi bo zamierzam się rozebrać i będzie mi zimno. – poczekałam aż się odsunie żeby go nie przytrzasnąć.
Rozebrałam się szybko i spojrzałam w dół na miejsce gdzie jeszcze niedawno było wielkie rozcięcie spowodowane Azusą. Nie wiem jak, ale ci naukowcy znali jakieś super metody na gojenie ran. Została teraz malutka szramka ledwo widoczna na mojej bladej skórze. Westchnęłam i weszłam do wanny do której napuściłam ciepłej wody. Po kilku minutach, kiedy woda sięgała mi już do ramion wyłączyłam wodę. Oparłam się plecami o wannę i spojrzałam do góry, wpatrując się w sufit. Z nudów zaczęłam stukać paznokciami w ścianę cicho nucąc sobie piosenkę.

(Riuki? Nie wiem co dzisiaj tak słabo u mnie z opowiadaniami :/)

Od Grimmjow'a - C.D Akira

 Moje oczy prawie wyszły na wierch, kiedy usłyszałem słowo "Kocham" - nigdy nie miałem okazji tego usłyszeć... To było zadziwiające, ale jednocześnie robiło mi się ciepło na sercu... Bardzo ciepło.
 - Dobranoc...
 Z kojącym uśmiechem pogładziłem dziewczynę po głowie, po czym również zasnąłem. Mimo, że z początku przeszkadzał mi blask księżyca przedzierający się przez zasłony, to jak dziecko spałem do godziny ósmej, aż przebudził mnie skrzypiący materac. Dobrze, że jestem wrażliwy na wszelakie dźwięki. Akira gdzieś wychodziła. Nie bardzo się tym przejąłem i już po chwili sam wstałem na równe nogi. Przetarłem oczy i ziewnąłem rozlegle, a gdy moje oczy przyzwyczaiły się do porannego słońca, ruszyłem w poszukiwaniu Akiry. Gdzie ona mogła się podziać? Przecież ledwo znałem jej apartament...
 - Akira? - spytałem donośnym głosem, mając nadzieję, iż dziewczyna da o sobie znać.
 - Grimmjow? - wyszła zza kąta, aż podskoczyłem i spojrzałem z nieukrywanym zdziwieniem. - Nie śpisz już? - dodała, posyłając mi uśmiech.
 - Obudziłaś mnie - poszedłem za nią. Trafiliśmy do kuchni, gdzie na stole stała gorąca, świeżo pachnąca kawa. - Będę musiał się niedługo zbierać... - dodałem, siadając przy stole.
 - Zostań - zaszła mnie od tyłu i oplotła ręce wokół mojej szyi. Mogłem poczuć woń jej delikatnych perfum, a także spokojny oddech. Te dwie rzeczy sprawiały, że zacząłem się odprężać.
 - Skoro nalegasz... - w jednej chwili odwróciłem głowę w kierunku Akiry i bez słowa pocałowałem ją delikatnie. - Musze się ubrać - stwierdziłem, prawie wychodząc z pomieszczenia, jednak fioletowo włosa mnie zatrzymała z mało zadowoloną miną.
 - Czyżbyś się bał tego, że ktoś wejdzie? - założyła nogę na nogę, twardo opierając się o blat. - Na przykład Inoue? Lepiej, pokojówka...?
 - Żartujesz sobie ze mnie? - spojrzałem na nią. - Przerabialiśmy to przecież... Jak mam ci udowodnić swoją racje?
 - Jesteś facetem, wymyślisz coś - wzruszyła ramionami i zagłębiła się w czytanie gazety. Za to mi ręce opadły. Kobiet nie zrozumiesz i tyle! Skierowałem się do pokoju, całkiem zdołowany. Przed chwilą wszystko było dobrze... Po dłuższym szukaniu swojej koszulki, znalazłem ją pod łóżkiem i wskoczyłem w nią. Przy okazji także poprawiłem pomiętą pościel. Przyznam, że sen z taką kobietą jest o wiele lepszy niż spanie w samotności. Nawet nie chciało mi się wracać do siebie, ale kiedyś trzeba. Wróciłem do dziewczyny, w pełni ogarnięty i oparłem się o futrynę, wpatrując się ze spokojem.
 - Co się tak patrzysz? - opuściła gazetę do dołu, biorąc łyk kawy.
Wysunąłem do niej rękę, ale na początku nie wiedziała co z nią zrobić (No złapać miała chyba). Oczywiście też musiała spojrzeć się na mnie jak na debila. Ale co tam.
 - No, dalej - złapałem ją za rękę i wyciągnąłem z kuchni. - Przebierz się szybko.
 - No dobra, dobra... - burknęła i schowała się w pokoju, po chwili wychodząc z niego w stroju codziennym. Kitka musi być! Bez słowa znów złapałem ją za rękę i z pełnym zadowoleniem wyszliśmy z pokoju, no przynajmniej ja byłem zadowolony.
 - Gdzie idziemy? - podniosła brew.
 - Zabawić się - spojrzałem na nią kątem oka. Oczywiście chodziło mi nie o to, o czym teraz myślicie. Bo to nic by nie poskutkowało (^^). - Spędzimy ten dzień razem, i mam nadzieję, że nie masz sprzeciwu.
 Akira się nie odezwała, tylko zakłopotana podążała a mną. Musiała podążać, bo trzymałem ją za rękę. Po chwili znaleźliśmy się w centrum, gdzie było już z rana dużo innych osób. Z uśmiechem szturchnąłem dziewczynę i ścisnąłem jej dłoń.
 - Uśmiechnij się wreszcie! - zachichotałem.

 < Akira? >

Od Rene - Do Azusy


Po Bitwie Grupowej wszyscy jak nigdy nic wróciliśmy do naszych apartamentów, a raczej zostaliśmy tam przeniesieni niczym zwierzęta z zoo. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem znajomy mi widok, „mój” pokój? Szybko się uporali..Ah. Spełzłem z kanapy niczym wąż spoglądając kątem oka na terrarium. Atheris siedział, wylegiwał się, czy co tam wąż może robić, na małej półeczce. Podsunąłem się do niego i od razu wziąłem w rączki. Te chropowate łuski, na moją twarz wkradł się uśmiech. Zacząłem głaskać gada to po głowie, to po szyi i tułowiu przesuwając palce aż do samego ogona, przy okazji popatrzyłem na obrazek za oknem – miasto stworzone przez naukowców, szklana kopuła rozciągająca się nad budynkami. Zaśmiałem się pod nosem czując tak wielką bezradność. Byliśmy zamknięci jak chomiczki w szklanej kulce. Z zamyślenia wyrwał mnie gad, który zaczął wpełzać coraz wyżej, na ramiona. Podniosłem się z tureckiego siadu i poszedłem odłożyć zwierzę na drzewo. Potem ruszyłem szybszym krokiem do łazienki zbierając przy okazji rzeczy do ubrania. Załatwiłem wszystko bardzo szybko i wyszedłem z pokoju. Przez głowę przeszła mi pewna myśl, więc od razu ruszyłem się w tamtym kierunku będąc ciekawym, czy ta osoba w ogóle jeszcze dycha, a jak tak to, czy jest w stanie dowalić mi niesamowitą ripostą. Nie zapukałem, tylko wszedłem od razu (na tzw. chama ;*). Zobaczyłem obiekt mojego zainteresowania, a raczej na początku go nie zauważyłem. Poszedłem więc dalej, do sypialni. Leżał sobie na łóżku i drzemał. Uśmiechnąłem się chytrze podchodząc oraz bliżej. Usiadłem na nim okrakiem i zbliżyłem palec do tego niesamowicie wyrzeźbionego noska.
- Pam – mruknąłem dotykając jego czubka opuszką palca, widząc jak zareagował – a podrapał się po nosie – zacząłem chichotać, co wreszcie przerodziło się w głośniejszy śmiech. Zanim się obejrzałem Azusa wpatrywał się we mnie tymi swoimi malinowymi paczałami, ucichłem w jedną sekundę choć miałem ochotę dalej się śmiać. Przekręciłem głowę na prawo wystawiając język z uśmieszkiem. Dostałem poduchą w twarz, ale nie zszedłem.
- No złaź ze mnie ty zboczeńcu – warknął marszcząc nos. Sięgał już po drugą poduszkę, ale złapałem jego rękę w nadgarstku i przyszpiliłem do pościeli pochylając się bliżej jego twarzy.
- A jak powiem, że nie? - zapytałem bezczelnie wpatrując mu się w oczęta. Zapomniałem, że ma jeszcze drugą rękę i to właśnie nią dostałem w ramię. Syknąłem cicho odsuwając się od niego. Zszedłem na bok, na łóżko i zacząłem wpatrywać się w niego z niezmierną ciekawością. Właściwie to nie miał na sobie koszulki więc mogłem zobaczyć nieco więcej.
- Zaraz sobie gdzieś wyjdziemy, ale najpierw musisz się ubrać – powiedziałem całkiem spokojnie nadal intensywnie wpatrując się w delikatnie zarysowane mięśnie oraz bladą skórę. Zsunął nogi z łóżka i wyszedł z sypialni jak, gdyby nigdy nic. Po raz kolejny przyszedł mi niesamowity pomysł do głowy, uderzyłem piąstką w otwartą dłoń i poszedłem w ślad za Miętowym.
- Jeżeli powiem ci, że się nie ubiorę? - zapytał odwracając się w moim kierunku.
- To ja ci pomogę – puściłem mu zalotne spojrzenie, następnie podszedłem nieco bliżej cały czas patrząc mu w oczy – Chętnie napiłbym się czegoś – mruknąłem zmieniając obiekt zainteresowania, z oczu na jego szyję.
- Ty jeszcze śpisz, prawda? - zapytał ironicznie Azusa patrząc na mnie z politowaniem – Zapomnij... - niby stanowczo, ale jednak wyczułem w tym jakąś nutkę zawahania.
- Hah, jasne, zapomnę zaraz po odczepieniu się od twojej szyi.. Albo obojczyka lub ramienia – popatrzyłem na niego w taki niesamowity sposób, a potem spuściłem wzrok – Mogę ewentualnie pożywić się z twojej nogi lub ręki.. - dałem jeszcze więcej możliwych opcji zbliżając się do niego coraz bardziej. Wreszcie przygwoździłem go do ściany bez możliwości ucieczki, oczywiście były próby odepchnięcia mnie, ale gdy jestem głodny nic mnie nie powstrzyma. Do tego bardziej podniecające było to, że stał bez koszulki. Instynkt zwierzaczka się odezwał, oblizałem kły, oparłem dłonie na jego torsie. Wpiłem się w jego szyję uprzednio obdarowując ją kilkoma pocałunkami. Usłyszałem ciche westchnięcie, a potem dłonie napierające na mnie.
- Odsuń się ode mnie! - warknął, tak jak to robią niektóre psy, na ostrzeżenie. Uśmiechnąłem się szerzej i przygryzłem go obok, nieco niżej na ramieniu. Spiłem krew wydostającą się z pary dziurek i zbliżyłem usta do jego ucha.
- Nie chcę.. - szepnąłem uśmiechając się szarmancko. Zacisnął dłonie w pięści na mojej koszulce, gdy po raz kolejny zrobiłem mu parkę dziurek, tym razem jeszcze niżej, pod obojczykiem. Jego krew była naprawdę pyszna, lepsza niż jakakolwiek inna, którą piłem. Odrywając się od niego spojrzałem mu w oczy, oblizałem wargi, a potem jeszcze przetarłem je kciukiem. Twarz Miętowego wyrażała naprawdę miłe odczucia.. Przecież gryzienie boli tylko na początku, potem jest to niesłychana przyjemność. Tym razem nie piłem tak, żeby ugasić całe pragnienie więc kolana nie powinny się pod nim uginać, a jednak nieco się zachwiał, gdy próbował do mnie podejść. Napawałem się tym widokiem, aż wreszcie postanowiłem, że złapię go za rączkę. Tak właśnie zrobiłem, a potem przyciągnąłem go lekko do siebie obracając go – niczym w tańcu. - Chciałbyś pójść ze mną na ten bal, który odbędzie się niedługo? - zapytałem wpatrując się w jego malinowe oczy nad wyraz intensywnie.
(Azusa?)

Od Conora - C.D Chiyo

Spojrzałem w jej kocie oczy, kończąc przeżuwać kawałek. Pokiwałem głową z uśmiechem, odstawiając delikatnie widelczyk na talerzyk, mimo tego gestu i tak głośno zabrzęczał.
 - Dobre, dlatego kradnę Ci to ciasto - zaśmiałem się
 - Chyba jednak cofnę to, że możesz zjeść ile tylko chcesz. Oddaj
Pokazałem jej język niczym kilkunastoletni gówniarz, ale ostatecznie jej oddałem. A takie było dobre, muszę chyba częściej podkradać ludziom takie pyszności.
 - Tak w ogóle, powiedziałaś że nigdy nie jest za wcześnie na coś mocniejszego. Może i tak ale jak jest więcej osób, robi się zabawniej. Co ty na to, żebyśmy tutaj potem wpadli na coś innego? - puściłem jej oczko
 - Zamierzasz się do mnie przykleić na resztę dnia? Odważnie biorąc pod uwagę, że prawie w ogóle się nie znamy Conor.
 - Zawsze możemy się lepiej poznać - wzruszyłem ramionami i znowu przyssałem się do koktajlu, strasznie słodki ale dobry.
Kiedy zostały resztki, zacząłem siorbać rurką żeby tylko wydobyć ostatni czekoladowego napoju. Widząc moje starania, rozbawiona Chiyo podsunęła mi pod nos swój koktajl. Ależ ona mnie rozpieszcza, jednak tym razem zrezygnuję.
 - To co chciałbyś o mnie wiedzieć, hmm?
Podparłem głowę na dłoni, odstawiając na bok pusty kubeczek. Zacząłem dokładnie lustrować dziewczynę wzrokiem, uśmiechając się przy tym. Co chciałbym o niej wiedzieć? Głupie pytanie, najlepiej wszystko, ale przesadzać też nie można, co za dużo to niezdrowo.
 - Myślę, że wszystkiego dowiem się w swoim czasie Chiyo, nie ma pośpiechu.
Dziewczyna o brązowych oczach uśmiechnęła się długo i wstała od stołu, zrobiłem to samo zostawiając na stoliku napiwek. Wyszliśmy na zewnątrz i trochę się zdziwiłem, już jest południe? Chyba troszkę się tam zasiedzieliśmy, a myślałem, że byliśmy tam z piętnaście minut.
 - To co teraz robimy?
 - Nie wiem, a ty na co masz ochotę? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Chiyo przez chwilę zastanawiała się, aż wyprzedziła mnie tylko po to, żeby stanąć przede mną i mnie zatrzymać. Spojrzałem zdziwiony na niższą od siebie dziewczynę.
 - Co kombinujesz?

(Chiyo? Mózg poszedł spać)

Od Neriel - Do Abla

Neriel po raz kolejny przetarła powieki. Wolną ręką złapała puszkę Pepsi i upiła z niej kilka łyków. Po jej pokoju roznosiły się głośne dźwięki z gry video. Dziewczyna stukała padem od konsoli i kręciła się we wszystkie możliwe strony.
- Ch**era! Nie tam idioto! Co ty robisz?!Strzelaj! - krzyczała podekscytowana.
Jej świeżo obcięte włosy podskakiwały do góry, pod wpływem nagłych zmian pozycji Nel. Ostatecznie czerwonooka leżała na boku, z nogami założonymi za szyję i padem między nimi. Jej zwinne kciuki raz za razem wybijały rożne comb'a. Uderzały w kolorowe guziczki z nadludzką prędkością.
- Tak, tak,tak! Boss, nareszcie! - mruczała pod nosem.
Już miała zadać ostateczny cios i pokonać potwora, gdy nagle...
- Co jest?!
Neriel zamarła w bezruchu. Otworzyła usta i zaczęła wpatrywać się w przestrzeń pustym wzrokiem. Wyświetlacz plazmy zgasł, a konsola się wyłączyła. Dziewczyna w końcu się otrząsnęła i podeszła bliżej. No jasne, lampka się nie świeciła... Znowu awaria prądu! Z rozpaczą wypisaną na twarzy usiadła na fotelu.
- Tyle godzin gry... Tyle godzin układania run... Tyle comb... - wymieniała jak w transie.
* * *
- Neeeeeel-chaaaan! Wstawaj!
Neriel uniosła powieki. Najwyraźniej zasnęła w fotelu, zmęczona długą rozgrywką. Ziewnęła dyskretnie i spojrzała na swojego budziciela.
- Satoko...? Co ty tu robisz? - wydukała.
Żółtowłosa małolata siedziała na kolanach Nel i wpatrywała się w nią jak zaczarowana.
- Greenda powiedziała, że mam cię pilnować i jak się obudzisz, powiedzieć, że dziewczyny poszły na spacer... - odparła radośnie.
Na...spacer? Psiakrew! Neriel gwałtownie zeskoczyła z fotela, zwalając przy tym Satoko na dywan. Podbiegła do okna i rozejrzała się po okolicy. Nigdzie nie było widać tęczowych panienek. Psiakrew... Gdzie one polazły... Puszczenie tej zgrai samej gdziekolwiek to bardzo zły pomysł... Swoją drogą, jak udało im się wydostać? Zaniepokojona Nel chwyciła Satoko za ramiona i lekko ją potrząsnęła.
- Satoko! Gdzie one są? No mówże!
Mała skrzywiła się i wyrwała z objęć Neriel.
- Mówiłam już, na spacerku... - Tupnęła nogą i zrobiła obrażoną minę.
* * *
Tęczowowłosa jak szalona biegała po całym ośrodku. Za rękę ciągnęła niziutką Satoko, która najwyraźniej nie była zadowolona z powstałej sytuacji. Po drodze zaczepiła z tuzin osób, ale nikt nie widział grupy siedmiu dziewczyn. Nel przetrząsnęła prawie wszystkie zakamarki Rimear, ale po jej siostrach nie było nawet śladu. Załamana i poddenerwowana wybiegła na dwór, mając nadzieję, że są gdzieś w parku. Przeszła kilka metrów i znalazła swoje zguby. Kolorowe pannice otaczały jakiegoś chłopaka, a może i dziewczynę... Ów nieznajomy miał bardzo dziwne i nierozpoznawalne rysy twarzy. Neriel nieco ulżyło, ale to uczucie szybko minęło, bo oto Niebieska Touka zaczęła szarpać rękę obcego. Dziewczyna podbiegła do głośnej zgrai krzyczących Tęczowych.
- Co to ma do wszystkich diabłów znaczyć?! - warknęła.
Siedem par oczu jak na zawołanie odwróciło się w jej stronę. Po chwili Siostry zaczęły się przekrzykiwać:
- To wszystko wina Mion!
- Co? Przecież to był pomysł Hanyuu!
- Niby mój? Touka, nie zganiaj na mnie!
Jedynie najstarsza Greenda okazała skruchę.
- Oh Neriel... One tak ładnie prosiły... - szepnęła przepraszająco.
Nel jednak była zbyt zdenerwowana.
- Ustawić się w rządku! Ale to już! - krzyknęła.
Dziewczyny z posępnymi wyrazami twarzy wykonały jej polecenie. Neriel po kolei dotykała czoła każdej z nich. Zdziwiony nieznajomy przyglądał się, jak każda z Kolorowych rozpływa się w powietrzu...
Nel westchnęła cicho i potarła pulsujące bólem skronie.
- Wybacz mi ich zachowanie. A tak przy okazji, jestem Neriel.

<Abelku?>

Od Akiry - C.D Grimmjow'a

W odpowiedzi na wcześniejsze pytanie chłopaka jedynie zamruczałam. Mimo tego, że właściwie dopiero wstałam to jakoś nadal chciało mi się spać, jednak… jedna myśl cały czas nie dawała mi spokoju. Znów znalazłam się w pozycji siedzącej, ale tym razem byłam na brzuchu chłopaka.
- Ta dziewczyna… ona..
-Nie jest moją dziewczyną. Gdyby była.. teraz z pewnością byś na mnie nie siedziała – oznajmił rozbawiony całą tą sytuacją. Przewróciłam tylko oczami i już chciałam zejść z niego i jednocześnie z łóżka, ale Grimmjow jednym sprytnym ruchem zatrzymał mnie przy sobie. Złapał mnie w tali i również usiadł. – Dlaczego jesteś na mnie zła ? Nic przecież takiego nie zrobiłem …
-Po za tym, że zachowujesz się inaczej przy niej, a inaczej jak jesteśmy sami to nic..
-No i co w tym złego ?
-Chciałbyś żebym tak reagowała kiedy w pobliżu będzie jakiś inny chłopak ? – warknęłam już lekko z irytowana tym wszystkim. Grimmjow zaczął się powoli zastanawiać i błądzić wzrokiem po blado fioletowych ścianach. Ostatecznie pokręcił głowa i spojrzał w sfit. – No więc właśnie… - westchnęłam i złożyłam ręce na piersi. Ten oczywiście nie odpowiedział nic tylko uśmiechnął się głupkowato.
 Nie mówiąc nic więcej znów przewróciłam go na łóżko i tym razem położyłam się na nim. Zamknęłam oczy, a dłońmi delikatnie oparłam się o jego umięśniony tors.
-Tylko mi nigdzie nie uciekaj.. – wymruczałam mu do uszka – Bo nie dostaniesz nagrody..
-Tia ? A co będzie moją nagrodą ? – zapytał zainteresowany
Przez chwilę udawałam, że się zastanawiam tylko po to by za moment zaśmiać się kusząco złapać zębami za płatek jego ucha.
-Ja… - szepnęłam uwodzicielsko tak jak jeszcze nigdy. – A teraz idziemy grzecznie spać. Jak będziesz mnie molestował to utnę ci twoją zabawkę, która masz w bokserkach, kapujesz ?
-Jesteś straszna..
-Też cie kocham wielkoludzie. Dobranoc. – wypowiadając te słowa zsunęłam się z niego jedną nogą a drugą nadal trzymałam na jego biodrach. Wtuliłam się w jego bok po czym bardzo szybko zasnęłam.


( Grimm ?)

Od Grimmjow'a - C.D Akiry

 Kobiet nie zrozumiesz - ciągle ta sama śpiewka, która nie wymaga potwierdzania, bo jest rzeczą oczywistą. Najpierw są wkurzone z byle powodu, człowiek biedny się stara jak może (Hihi). No cóż, kobieta zmienną jest i trzeba to uszanować. Przynajmniej nie jestem na straconej pozycji... Mam się rozebrać, tak? Jednak nim cokolwiek zrobiłem, Akiry nie było już pode mną. Zacząłem się rozglądać po pokoju i mój wzrok ostatecznie zatrzymał się na fioletowo włosej, stojącej przy szafie. Spojrzała na mnie przez ramie.
 - Przebieram się. Odwróć się - jej głos był donośny i stanowczy. Oparłem się jedną ręką o materac, ale jakoś pomysł o tym, że mam się odwrócić, nie uśmiechał mi się.
 - No dalej... - zakręciła na palcu dolną część swojej piżamki. Chyba chciała sprawić, żebym stał się niecierpliwy... I po części jej się udało. Znowu mnie podpuszcza, normalnie wywaliła by mnie na zbity pysk, tak na chłopski rozum. Wiem, że jest mega zła. Kobiecie chyba tak szybko jak sądziłem nie przechodzi.
 Przymrużyłem oczy i opadłem na poduszkę, jedną jej stroną zakrywając oczy. Poza tym chciałem ją jakoś przekonać, że się myli w stosunku do mnie. Mógłbym zrobić coś specjalnego, ale przecież ona mnie wyśmieje za pierwszym podejściem. To głupie... Nim się w ogóle spostrzegłem, Akira machała mi dłonią przed oczami. Trochę się zamyśliłem.
 - Ziemia do Grimmjow'a... - nachyliła się nade mną, a ja zerwałem się na równe nogi. - Coś się stało?
 - Nic - wzruszyłem ramionami i jak nigdy nic, wślizgnąłem się pod kołdrę, klepiąc miejsce dziewczynie. Posłałem jej zachęcający uśmiech.
 Akira miała na sobie koszulkę i spodenki, cały komplet idealnie podkreślał jej kobiece kształty. Podniosłem lekko brwi na widok stanika leżącego na podłodze. Spojrzałem to na nią, to na niego... I zatrzymałem się na Akirze, która wpatrywała się we mnie ze swoim małym uśmiechem. Nie ma biustonosza... No tym razem się pohamuję, bo macanie nie wiem, czy ją przekona (No na pewno nie przekona).
 - Z przyjemnością cię ogrzeję - obserwowałem każdy jej ruch, gdy delikatnie wślizgnęła się pod kołdrę. Lekko przejechałem wierzchem dłoni po jej ramieniu, po czym wywołałem tak zwaną, gęsią skórkę. Wciąż przy każdym geście nie potrafiłem powstrzymać się od patrzenia na jej duże, fioletowe oczy. Nie potrzebowaliśmy słów, aby się rozumieć. Podsunąłem kołdrę pod jej szyję i uniosłem jej małą, delikatną dłoń, którą położyłem pod swoją koszulkę.
 - Miałeś się rozebrać... - mruknęła.
 Na to ja jednym, zwinnym ruchem - pozbyłem się koszulki, ujawniając wyrzeźbione ciało. Objąłem Akirę delikatnie w talii jedną ręką, gładząc ją to po boku, to po plecach (Ona ma łaskotki?), a drugą, oprócz opierania się - zacząłem bawić się pasmem jej włosów, kręcąc je na palcu. Mimo później godziny, nie zamierzałem zamknąć oczu. W całości oddałem się stałym czynnościom.
 - Jest ci ciepło? - zapytałem, rozwiewając dotychczasową ciszę.

< Akira? >

Od Natsume - C.D Mary

Ta bardzo zabawnie, ale do czasu. Prawdę mówiąc powoli tracę kontrolę nad tym wielkim lisem, jeśli dziewczyna nie zmieni swojego nastawienia, on po prostu ją zabije. Nie chcę być wredny czy coś, ale prawda jest taka, że każdy… nie tylko ona. Ale obecnie każdy kto nie ma rangi Sigmy, nie może się z nami równać. Nawet z takim słabeuszem jak ja, który jest chyba najgorszą Sigmą świata. Wystarczyłby pojedyńczy atak, żeby powalić wroga na łopatki. Podniosłem się z ziemi, ze znudzeniem spoglądając na poddenerwowanego kota. Widać dziewczyna też miała swoje zabaweczki, ale nawet one w razie "w" jej nie pomogą.
 – Chodźmy się gdzieś przejść – powiedziałem do Mary która wreszcie odczepiła się od ducha.
 – Co? Strażnik Teksasu robi sobie przerwę?
 – Strażnik czego…? Zresztą mało istotne, nie powiedziałbym, że przerwę. Cząstka moich mocy nadal tutaj pozostanje, prawda Madara?
Ponieważ Madara był na mnie wyraźnie obrażony, tylko fuknął. Czyli nie mogę na niego liczyć, jeszcze pożałuje tego sprzeciwiania się. Poddenerwowany wyjąłem książkę, otworzyłem ją na swoim najwierniejszym towarzyszu (co nie oznacza, że był najsilniejszy) i wyrwałem karteczkę z jego imieniem. Jej kraniec wziąłem do ust po czym dmuchnąłem w nią klaszcząc w dłonie. Napisy odleciały z kartki i już po chwili uformowały się w dziewczynkę, z lisim ogonem i uszkami.
 – Cześć Kon – przywitałem dziewczynkę chowając książkę.
Miała na oko może z 12 lat? Na pewno nie więcej, ale ponieważ jest duchem w rzeczywistości jest dużo starsza. Przeżyła nie jednego człowieka.
 – Aaa Natsumeeee – rozpromieniła się i już miała na mnie skoczyć, kiedy to zauważyła Mary. Spojrzała na nią przenikliwym wzrokiem, jednak w ostateczności uśmiechnęła się promiennie. – Jestem Kon, a ty przyjaciółko Natsume?
 – Mary… – dziewczyna zrobiła dziwną minę.
 – Słuchaj Kon, mam do Ciebie pewną sprawę. Bo widzisz, chciałbym żebyś popilnowała tegp terenu i…
 – Się robi! – dzkewczynka uśmiechnęła się, nie dała mi dokończyć i już zniknęła.
Pokręciłem głową zrezygnowany, ta udawana pewność siebie kiedy rozmawiałem z duchami strasznie mnie męczyła. No ale trudno, ruszyliśmy powoli z Mary nie rozmawiając ze sobą. Nawet nie było jak, dziewczyna nagle zaczęła się dziwnie zachowywać i gadać do siebie pod nosem. Zaczynało to być niepokojące, jednak postanowiłem to zignorować. Nie będę się przecież mieszał w nie swoje sprawy, no bez przesady.

(Mary? Krótko bo mi się spieszyło XD)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

 -Powaliło cie chyba do reszty… - prychnąłem patrząc na nią lekko zdziwiony. Nie zdążyłem nawet zareagować na to co zrobiła. No gratuluję ! I teraz przez kilka godzin będę musiał robić za milusią poduszkę.- Cinia, no nie zasypiaj głupia babo ! – warknąłem na nią, ale ta już zdążyła się wygodnie ułożyć i zasnąć. Ykh… ona ciągle pyta co mi się w niej podoba, czy ją kocham i tak dalej, a jak ja zapytam to już jest problem i właściwie nigdy nie mogę oczekiwać jednoznacznej odpowiedzi. Westchnąłem zrezygnowany i jakby pogodziłem się z myślą, że będę musiał tak tu sobie leżeć, czy jest mi wygodnie czy nie. Spojrzałem w biały sufit. W sumie teraz nie było nic lepszego do roboty jak wpatrywanie się w niego.
-Yuki.. ty też powinieneś się przespać. – wymamrotała coś pod nosem i jeszcze na chwilę podniosła główkę tylko po to by na mnie spojrzeć.  Dlaczego Yuki ? Ona i Rene mieli jakieś dziwne zapotrzebowania przekształcania mojego imienia tak jak nie trzeba. Chociaż  z jej ust brzmiało to jakoś bardziej… słodko ?
-Nie mów tak do mnie. – i tak zaprzeczyłem samemu sobie – Po za tym jak mi będziesz cały czas brzęczała nad uchem to nigdy nie zasnę, pogódź się z tym. – prychnąłem. Dziewczyna zaśmiała się słysząc znów mój chłodny ton. Podsunęła się nieco do góry i ucałowała mnie w policzek. Pff.. myśli że mnie tym udobrucha ?
[…]
Ostatecznie i tak długo nie wytrzymałem i po 15 minutach cholernej nudy moje oczy same się zamknęły. Jak spałem to chyba wyglądałem najbardziej niewinnie. Bo tak normalnie to moją twarz przyćmiewał kamienny wyraz i wiecznie zimny ton. Co zrobić, tacy ludzie też się jeszcze rodzą. Właśnie.. czy Cinia nie powiedziała, ze uważa mnie za człowieka ? Mimo, że raz jej prawie nie zabiłem ? Mogłem ją skrzywdzić, a ta nadal swoje. Zastanawiam się kiedy uświadomi sobie fakt, że ja mogę być niebezpieczny. Przez to wszystko obudziłem się z strasznym bólem głowy. Cinia nadal spała a na dworze panował już lekki półmrok. Odetchnąłem z wielką ulgą widząc niewinną, śpiącą dziewczynę i na chwilę zamknąłem oczy.
-Wiem, że już nie śpisz.. coś ci się śniło ? –zapytała wstając i tym razem siadając na moich biodrach. Przetarła niemrawe oczka, a następnie ziewnęła przeciągle. Zerknąłem na nią jednym okiem i uśmiechnąłem się.
-Nie ważne… ale ty jesteś czujna. Czemu mnie tak pilnujesz ? – przekrzywiłem główkę nadal leżąc.
-Bo boje się, że znowu coś sobie zrobisz. Jak wtedy zobaczyłam, że płaczesz..
-Nie unikniesz tego. Musisz przywyknąć. Teraz praktycznie nie używałem Arcany, więc powinienem mieć spokój na jakiś czas… ale pewnie nie długo. Po za tym ja nie płakałem… to samo jakoś tak. Dziwi cie fakt, że nawet ja potrafię płakać ? – uniosłem się lekko na łokciach – Taka pijawka bez serca…
-Nie powiedziałam tego !
-Wszyscy tak myślą i poniekąd… tak właśnie jest. Ty mnie zmieniłaś… dlatego widzisz we mnie całkiem inną osobę… - westchnąłem. Wtedy tez poczułem dłonie Cinii na swoich policzkach. Zbliżyła się i oparła swoje czoło o moje. – Nie poruszajmy więcej tego tematu… bo przez to wszystko robię się głodny.. – zachichotałem głupio i ponownie przeszedłem do pozycji leżącej.


( Cinia ?)
Layout by Hope