czwartek, 4 czerwca 2015

Od Natsume - C.D Bishie


Złote oko. Kiedy wyobraziłem sobie dziewczynę z takim kolorem oka, aż mnie coś zakłuło. Musiała wtedy wyglądać niesamowicie, naturalnie teraz też sprswiała wrażenie dostojnej i pięknej kobiety. Dziwiła mnie z lekka ta spokojność i opanowanie dziewczyny, kiedy mówiła o tym. Można było się już z łatwością domyślić, że ma się doczynienia z osobą silną psychicznie. Zazdroszczę jej tej dojrzałości. Bishie wspominała o pracy w cyrku, naprawdę niesamowite. Chociaż jak jej się tak teraz przyjrzeć, to faktycznie nosi strój rodem z areny cyrkowej. Przytaknąłem przyglądając jej się z nie ukrytym zaciekawieniem.
- Pracowałaś w cyrku? Czym się zajmowałaś?
- A jak myślisz? - zapytała podpierając się na dłoni
Zlustrowałem ją wzrokiem, co może było i zbyt śmiałe jak dla mnie. Dziewczyna również musiała to zrozumieć, ponieważ poruszyła się niespokojnie. Po jej drobnej budowie i takich oszałamiających strojach wnioskowałem, że musiała doskonale przyciągnąć uwagę. Ale to chyba tylko odnośnie stroju, a jeśli chodzi o budowę to może… akrobatka? Zapytałem ją czy zgadłem, odrobinkę przysuwając się do niej.
- W sumie… to można tak powiedzieć - przytaknęła
Uśmiechnąłem się lekko, doskonale to do niej pasowało. Aż miałem ją ochotę zobaczyć w akcji, jakie to przykre jak Arcana w jednej chwili może człowiekowi zabrać wszystko.
- Chcesz się czegoś napić Bishie?
- Jeśli to żaden problem, to prosiłabym.
- Nie jest to problem, idziesz ze mną do kuchni?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, jednak ostatecznie poszła za mną. Na miejscu pokazałem jej kilka rodzajów herbat, soków oraz zwykłą wodę niegazowaną i gazowaną. Wybór był dosyć duży, więc dałem jej tą swobodę wyboru. Po może dwóch minutach wybierania, zdecydowała się na zwykły sok pomarańczowy. Nalałem do szklanki i sobie i jej tego samego napoju. Podałem jej ostrożnie pełny kubek tak, żeby niczego nie wylała. Kiedy skończyliśmy pić, jeszcze przez jakąś godzinę, półtorej gadaliśmy o czym popadnie. Naprawdę było to dla mnie niezwykłe, że tak się otworzyłem na nowo poznaną mi osobę. To chyba pierwszy raz, jak z kimś gadam tyle czasu. No chyba, że jestem pijany, wtedy iestem zupełnie innym człowiekiem… ale to mniejsza. Kątem oka spojrzałem na okno i zdziwiłem się jak bardzo było już ciemno.
- Chodź, odprowadzę Cię.
- Mogę iść przecież sama… - spojrzała na mnie troszkę podejrzanie.
- Ale jest ciemno, poza tym…
- Uważasz, że nie byłabym w stanie się obronić, gdyby jakiś dziwak mnie zaatakował?
- N-nie… to nie tak - zmieszałem się, nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało
- Żartowałam, rób co chcesz. Chociaż w razie czego, to nawet wątpię, żebyś coś zaradził.
Zaśmiałem się nerwowo, kręcąc głową. A by się kruszyna zdziwiła (kruszi XD). Zmyłem szybko dwie brudne szklanki po czym wyszliśmy z budynku. Droga przez zaciemniony park nie trwała dłużej niż piętnaście minut, a po drodze nie spotkaliśmy nikogo prócz grupki pięciu pijanych chłopaków. Jednak w tym stanie byli zupełnie nieszkodliwi. Więc może i odbyłoby się nawet i bez mojej eskorty?
- Mów który budynek bo nie mam zielonego pojęcia - zwróciłem się do dziewczyny
Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed klatką Bishie.
- To co, jutro kontynuujemy zwiedzanie? - zapytałem

(Bishie? Wybacz za to, że tak słabo, telefon mi nie służy)

Od Kuroshinju - C.D Grimmjow'a

- Na miejscu twojej matki nie tylko bym ogoliła te kłaki, ale strzeliła se w łeb gdyby coś takiego mi podali w szpitalu - przysiadłam na betonie nie wzruszona zbytnio tą sytuacją, normalnie teraz mogłabym wyciągnąć tak znikąd transparent, na którym by na przykład pisało "Wygrasz Grimmjow!" i kilka serduszek, ale niech bez tego się obejdzie. Wierze w jego siły, nie muszę mu pomagać. Wpatrywałam się w tego dziwnego człowieka...o ile to coś można nazwać człowiekiem jak w tej spódniczce zaczęło podskakiwać jak jakaś baletnica prosto w stronę Pana G. Nie chce patrzeć mi się jak ten ćwok się wydurnia, nawet aż tak mi się go żal zrobiło, że mam ochotę wysłać sms'a o treści "POMAGAM" zanim Grimmjow zrobi z niego czy tam jej papkę [nie mam zamiaru zaglądać temu czemuś w majty]. Wstałam z chodnika i stanęłam po między nimi, zagradzając rękami wróżkę.
- Błagam cię, załatwmy to jak kobieta z ... - zawahałam się nie mogąc dobrać słów - ... tobą. Mam dla ciebie zadanie, rozbieraj się. Jeśli ty się nie rozbierzesz to wypad mi stąd i zostaw mi kolegę! - nagle do tej pory waleczna twarz wróżki przybrała teraz czerwony kolor, no no rumieni się
- Kuro, co ty wyrabiasz? - odezwał się Gimmjow patrząc na mnie jakbym się urwała z kosmosu
- Nakazuje mu się rozebrać, czy to takie trudne? - westchnęłam i spojrzałam na całą czerwoną twarz wróżka - No proszę, dla niego tak. Dziwne ,bo dla mnie nie
- Nie rozbierzesz się chyba tutaj ...
- Proszę cię. Ja się nie rozbiorę? No przy tym czymś to mogę jedynie majteczki pokazać


Stałam tak z podciągniętym dołem sukienki i czekałam w ciszy na reakcje dwójki. Grimm stał z wybałuszonymi oczami, a wróżek dostał krwotoku z nosa [:')]
- Co do ...
- No czyli wygrałam. No już już zmykaj - pomachałam ręką - Pobawicie się kiedy indziej, gdy mnie nie będzie w pobliżu - pstryknęłam palcem, a prima balerina odskoczyła do tyłu patrząc się na mnie przerażonym wzrokiem
Wymierzyli porozumiewawcze spojrzenia i w taki sam sposób jak pedałek się pojawił, w takim sam sposób zniknął. Spojrzałam na twarz mężczyzny, widać był zawiedziony brakiem walki. 
- Grimm! - chwyciłam go za rękę mocno tuląc do siebie - Nie rób takiej miny! I tak byś zwyciężył, ale mi się żal cośka zrobiło. Przepraszam! - powiedziawszy to zostałam pstryknięta w czoło


- Oczywiście, że bym wygrał. Jestem przecież najlepszy. A i wracając do poprzedniego, ty naprawdę masz problem z porównaniem - fuknął - Koń? Szafa? Coś jeszcze może? - zaprzeczyłam główką
Puściłam jego rękę, no jakoś tak mam fetysz na łapanie rąk nowo poznanych ludzi płci przeciwnej. Podbiegłam na sam środek chodnika i zaczęłam kręcić się w kółko. Nadal jednak można mi mówić dzieciaku. Gdy przestałam się kręcić przystanęłam prosto wpatrując się w niebieskowłosego z staranną dokładnością. Znów zaczynając się kręcić ruszyłam w jego kierunku i dopiero przed nim się zatrzymałam wsadzając ponownie łapkę w dziurę na wylot. Wyszczerzyłam się do niego wpatrując się w jego zaskoczoną twarzyczkę.
- Nudzi ci się? - westchnął
- Aktualnie to nie, bo będę musiała szybko biec - mówiąc to machnęłam kluczami przed jego twarzą - Tak, to twoje klucze - powiedziawszy to ruszyłam tak szybko na ile mogłam
Całe szczęście, że był numerek dołączony do kluczy, szybciej trafie do pokoju. Oddalając się coraz to dalej odwróciłam się na palcach by zobaczyć czy Grimm za mną biegnie. Tak...stał jak słup niewzruszony tym, że zaraz wejdę mu do pokoju. No trudno, obczaję co gdzie ma, najwidoczniej mu to nie przeszkadza. Wróciłam szybko z powrotem do budynku mieszalnego, ciesząc się normalnie jak małe dziecko, gdy udało mu się coś zabrać. Wreszcie stałam przed drzwiami pokoju Grimma. Może źle robię, że tak włażę mu do pokoju? A co tam, tylko zajrzę. Pchnęłam drzwi pokoju i od razu wywaliłam się na podłogę, popchnięta przez jakąś dziwną siłę. O dziwo nikt mnie nie popchnął. Podniosłam się z podłogi i zamknęłam cicho za sobą drzwi, przekręcając kluczami zamek. Teraz to na pewno nikt nie wejdzie, nawet właściciel...no chyba, że przez balkon. Odłożyłam klucze do koszyka na szafce i zaczęłam się rozglądać po pokoju zacierając rączki. Nie, nie będę nic kradła. No może z wyjątkiem picia, bo mi zaschło w gardle. Pokój jak pokój, szybko dotarłam do kuchni bo była prosto przed mymi oczami. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej nieotwarty sok pomarańczowy. Przekręciłam nakrętkę i wzięłam łyk napoju. Zamknęłam lodówkę i trzymając dalej w ręce karton soku zaczęłam myszkować po pokoju. Wszystkie części salonu obczaiłam, to teraz czas na sypialnie. Otworzyłam szybko drzwi po czym całkowicie zszokowana panującym porządkiem zaryłam kolanami o podłogę. Przynajmniej soku nie wylałam. Wstałam z podłogi rozglądając się z otwartą buźką po sypialni. Odstawiłam karton na komodę i uchyliłam jedną z szuflad po czym ją zasunęłam odwracając wzrok. Ta szuflada powinna mieć jakąś kłódkę, by ktoś taki jak JA nie mógł w niej grzebać. Sięgnęłam ponownie po karton biorąc łyk soku i zaczęłam kierować się w stronę balkonu. Już pociągnąć za klamkę by znaleźć się na balkonie, gdy za drzwiami pojawił się nikt inny jak Grimm. Zaskoczona i wystraszona jednocześnie puściłam sok na podłogę [R.I.P czysty dywan] i zaczęłam biegiem cofać się do tyłu. Na mojej drodze niestety, a może stety napatoczyło się łóżko, na które się wywaliłam. Mężczyzna zdążył wejść do pokoju przez uchylone drzwi balkonowe.
- Mój dywan! - jęknął patrząc to na sok, to na ubrudzony dywan, to na mnie
Skuliłam  się na łóżku i rozglądałam się szukając deski [ha, deski xd] ratunku. Myśląc, że zacznie na mnie krzyczeć i wyrzuci mnie za drzwi (gorzej jeśli przez balkon) zakryłam rączkami głowę i zamknęłam oczy, ale gdy długo nic się nie działo otwarłam je. Grimm siedział na łóżku, a ja podreptałam do niego na czworakach.
- Przepraszam! - uwaliłam twarz na jego kolanach [wącham kafle] - Wypiorę dywanik! Kluczę są w koszyku na komodzie w salonie...chwila - podniosłam głowę by móc spojrzeć mu prosto w twarz - Jak ty wlazłeś na balkon? - wychyliłam się za niego wskazując w stronę balkonu

< Grimm? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Od Grimmjow'a - C.D Kuroshinju

Nareszcie ta mała istota dała odsapnąć mojej ręce. Była o wiele niższa ode mnie, wydawała się bardzo drobna i bezbronna z mojego punktu widzenia. W oczy rzucały się długie wstążki koloru jaskrawo czerwonego, które wiązały bujne, czarne włosy. Z kolei te okalały całkiem przyjemną dla oka małą, okrągłą twarzyczkę. Jej przepełnione żalem szkarłatne oczy patrzyły na mnie, a drobne usta przemówiły:
- Szkoda, panie G.
Ten dość specyficzny skrót mojego imienia zaczynał mnie szczerze denerwować, choć użyła go dopiero drugi raz. Z uwagą przyglądałem się żywej lalce.
- Kuroshinju - powtarzałem sobie na głos. - Jesteś naprawdę irytująca. Nigdy nie spotkałem takiej osoby - pomasowałem lekko podbródek, zastanawiając się i nachylając, by bardziej się jej przyjrzeć.
Mimo wszystko, ciągle posyłała mi szeroki uśmiech. Niby to irytowało, ale jednocześnie poprawiało humor. Dlatego ponury nastrój mojej twarzy przekształciłem w uśmiech, jednak trochę szyderczy.

https://cohlinn.files.wordpress.com/2010/06/grimmjow-espada.jpg
(Zignorujcie to niebo. Wyobraźcie sobie korytarz!)

Po narastającej ciszy dziewczyna zaczęła mi się wgapiać w dziurę w brzuchu. Naprawdę była aż tak widoczna? Dłużej nie mogłem wytrzymać i lekko poirytowany, uniosłem jej drobną głowę tak, by patrzyła się na moją twarz.
- Frustracja seksualna? - szepnęła z kocią minką na buźce.
https://4d8afe2c60fb246d818b82cf6f90f742c218e844-www.googledrive.com/host/0Bzy74ygi5NxLZFJVbTF4dHN6NTA/Sexual%20frustration.jpg

- C-co? - spojrzałem na nią. Nie miała skrupułów. - Przesłyszałem się?
- Nie. A co się robi z tą dziurą? - zachichotała i włożyła w nią rękę, która przeszła na wylot.
- Nic się nie robi! - chwyciłem ją za nadgarstek i wyjąłem całą rękę. - Jak chcesz słodycze to wolny jestem w środy - dodałem i odwróciłem się. Jak się okazało, dziewczyna ciągle szła za mną. Zatrzymałem się w małym parku.
- Panie G - rzekła. Odwróciłem się do niej.
- Co znowu? - westchnąłem.
- Co to za pedał, tam na górze? - odparła przyciszonym głosem i wskazała na małe wzniesienie, na której stał wysoki, mężczyzna (?) upodobniony do... Kobiety? Sam nie wiem co to było tak właściwie. Miał długie, fioletowe włosy. Skąpy strój, który uwydatniał jego... kształty. Wskazał na mnie.
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20140831031036/bleach/en/images/8/89/217Charlotte_profile.png
- Co to, kuźwa jest?! Moje oczy... - wykrzyknąłem i oczy wyszły mi na wierzch. Ten widok mnie po prostu brzydził.
- To ty wtedy! - nie wiedziałem, o co mu chodzi.
- Odsuń się, kolego - wystawiłem ręce. - Albo... Kim tam sobie jesteś.
On natomiast wysunął katanę (Taką, w sensie miecz, a nie to co mu wystaję z krocza.) i przystawił mi ją do gardła. Zakłopotana Kuroshinju przyglądała się sytuacji i ścisnęła mój nadgarstek.
- Wiesz, Kuro - zacząłem się śmiać. - Nie musisz się bać, to tylko jakiś psychol kochający Sailor Moon - podrapałem się po głowie.
Nagle 'facet' odrzucił mnie na drugi koniec parku.
- Miarka się przebrała... - szepnąłem do siebie zdenerwowany. Nie miałem ochoty podarować tego tej wróżce.
- Charlotte Chuhlhourne wyzywa cię na pojedynek! - poprawił balerinę. Myślałem, że sobie jaja robi.
http://media.giphy.com/media/fq4jS28JwKOu4/giphy.gif

< Kuro? Zaskocz mnie (*≧ω≦)ノ >

Od Artis - C.D Ukyo

Uśmiechnęłam się do nowo poznanego poniekąd zdziwiona jego zachowaniem.
-No…. czemu nie?- powiedziałam w końcu
Zwierzak chłopaka usiadł mu na ramieniu gotowy do podróży. Ukyo szybko wypożyczył zabraną mi wcześnie książkę. Gdy wyszliśmy z gmachu spytałam go żartobliwym tonem:
-Masz taki zwyczaj? Zabierać innym czytane przez nich książki?
-Co? Oh… Nie.. ja przepraszam..-mruknął cicho
Na jego reakcję zaczęłam się śmiać. Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam ciekawość
-Przecież nie jestem zła, żartowałam tylko..To gdzie pójdziemy? Jesteś głodny tak..to może najpierw pójdziemy coś zjeść, a później udamy się na spacer?
-Mi to pasuje.-odparł głaszcząc lekko gronostaja
Na szczęście dla nas Rimear Center nie był pozbawiony czegoś w rodzaju restauracji, choć bliższe temu miejscu określenie stanowił wyraz „stołówka”. Wzięliśmy sobie po gofrze i zasiedliśmy przy stole.
-Fajna jest?- spytał po chwili
-Ale co?- zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi
-Ta książka..którą wypożyczyłem…
-Tak..Nawet bardzo… Jak ją skończysz to dasz mi doczytać?
-Nie ma sprawy…
Posiłek minął nam na rozmowie o książkach i faszerowaniu gronostaje cukierkami. Gdy wyszliśmy z budynku skierowaliśmy się w stronę dróżki prowadzącej do obrzeży, czyli tym samym: prowadzącej do mojego ulubionego miejsca na wzgórzu.
-Czasem zapominam, że tak naprawdę jesteśmy więźniami…

(Ukyo?)

Od Yuriko - C.D Levi`a

Kiedy mój nowy znajomy oderwał się od ziemi, cofnęłam się kawałeczek do tyłu. Może to był instynktowny odruch na jego komentarz, że zaraz stracę głowę. Szczerze bym w to wątpiła, jednak ostatecznie postanowiłam się wycofać. Nie do końca rozumiałam, na czym polega ta jego dziwna umiejętność. Przypiął się do jakiejś dziwnej maszyny i tyle z tego... Z początku krążył wokół drzew, z jakąś mało zadziwiającą prędkością. Lekko znużona tym wszystkim, zaczęłam skubać korę drzewa. Muszę cierpliwie czekać, aż on skończy tą cudawiankę... dopiero wtedy zacznie się zabawa. Znowu będę mogła być dla niego upierdliwa. Przyglądałam się właśnie skąpemu kawałku drewna, kiedy coś mignęło obok mnie z ogromną prędkością. Siła podmuchu wiatru wytrąciła mi z dłoni korę, włosy przysłoniły całkowicie pole widzenia a kolana się pode mną ugięły. Upadłam na ściółkę, podpierając się rękoma. Zszokowana wpatrywałam się przez chwilę w ziemię, po czym spojrzałam w kierunku z którego to coś przeleciało. Nic nie zobaczyłam. Jakieś kilkanaście metrów dalej usłyszałam ogromny huk. Szybko odwróciłam się i kątem oka zobaczyłam tylko jak zielony płaszcz mignął za pniem. Niemożliwe... nie mówcie mi nawet, że to był on. Jak na zawołanie, chłopak znowu koło mnie przeleciał tym razem swoim ostrzem prawie odcinając mi głowę. Może faktycznie lepiej cofnę się nieco dalej? Tak też zrobiłam, chociaż i tak nie czułam się tutaj w dalszym ciągu bezpiecznie. Czułam się jak osaczona zwierzyna, która nie wie w jakim momencie nastąpi jej koniec, który jest zależy się od widzimisię drapieżnika. Po raz pierwszy od dawna, czułam się tak beznadziejnie. Gdyby nie fakt, że tak naprawdę nie jestem prawdziwą ofiarą, z tego przerażenie użyłabym Arcany w celu obrony własnej. Chłopak cały czas ciachał pnie drzew oraz gdzie nie gdzie porozstawiane kolumny. Nie było chwili, żeby nastała cisza. Przez cały czas wykonywał jakieś manewry, które do złudzenia przypominały taniec w powietrzu. Poruszał się znacznie pewniej, niż jakikolwiek ptak na bezkresnych obszarach nieba. Teraz zaczynałam rozumieć, dlaczego na jego pelerynie widniała podobizna skrzydeł. Człowieczeństwo zostawił na ziemi, tam zdawał się być zwinnym drapieżnikiem, sokołem. Przez cały czas, uważnie śledziłam jego poczynania nie mogąc nacieszyć oczu. Stopniowo przestawałam się bać, zastępując to uczucie podziwem. Naprawdę, nigdy nie widziałam czegoś tak niezwykłego. To coś więcej, niż zwykłe ciachanie mieczem w około. Niestety po jakichś dziesięciu minutach, wszystko się skończyło. Mężczyzna wylądował na ziemi, zdejmując swój sprzęt. Dosyć niepewnie do niego podeszłam, on widząc tą lekką zmianę w moim zachowaniu spojrzał na mnie dziwnie.
- To było... całkiem fajne. - przyznałam spoglądając w zupełnie innym kierunku - Szczególnie, kiedy wirowałeś w powietrzu, chociaż z początku wykonywałeś go trochę gorzej...
- Głupia, specjalnie udoskonalałem ten atak jakbyś nie wiedziała. Tak trudno jest Ci się nad czymś zastanowić? Jesteś głupsza od konia.
No teraz to po prostu nie wytrzymam, zaraz zaszyję mu cierniami tą ładną twarzyczkę. Mimo wszystko uśmiechnęłam się głupio.
-  Zabierzesz mnie jeszcze kiedyś na trening?

(Levi?)

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Zastanowiłam się chwilę, przylegając ciałem do ciała chłopaka. Po chwili namysłu dotknęłam swoich ust, zachęcająco przejeżdżając po dolnej wardze językiem. Riuki nachylił się po czym pocałował mnie, kiedy mruknęłam troszkę szerzej otwierając swoje usta, chłopak wsunął swój język do środka. Zarzuciłam mu ręce na szyję, stając na palcach żeby móc być chociaż trochę bliżej niego. Po chwili tego głębszego pocałunku, zostałam oparta o ścianę. Na chwilę odsunęliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć chociaż odrobinę powietrza. Cmoknęliśmy się jeszcze przelotnie, jak na razie odklejając się na dobre.
- Tylko tutaj? - szepnął mi do ucha wczepiając palce w moje włosy.
- Jak dla Ciebie, to wszędzie - zachichotałam przechodząc dłońmi na jego ramiona i delikatnie je masując.
- Ty naprawdę jesteś strasznie zboczona... - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Prawie parsknęłam głośnym śmiechem. Niech już nie udaje takiego świętego Riuki`ego.Odezwał się Pan najmniej zboczony, mam mu przypomnieć co robił ostatnio?
- Nie moja wina, że działasz na mnie w ten sposób - westchnęłam.
Chłopak uniósł brwi, jakby przez chwilę analizując to co powiedziałam. Ostatecznie pociągnął mnie za rękę do salonu i dosyć brutalnie pchnął na kanapę. Zaskoczona spojrzałam na niego wyłożona na kanapie, na coś takiego ma siłę? To niech potem nie narzeka, że jest umierający (iksde). Sam wlazł na kanapę, pochylając się nade mną. Złapał mnie za prawą nogę, po czym lekko uniósł ją do góry, głaszcząc moją łydkę. Nie zaprzestając pieszczot, zaczął składać pocałunki na moim udzie, rozpoczynając od okolic kolana i kierując się stopniowo nieco wyżej. Odchyliłam lekko głowę do tyłu, rumieniąc się. Jak dla mnie ta sytuacja była zawstydzająca i to nawet bardzo. Nie zamierzałam go jednak odpychać ani nic, było to w sumie całkiem przyjemne doznanie. Kiedy Riuki przejechał językiem po wewnętrznej stronie mojego uda, wzdrygnęłam się i cicho jęknęłam. Chłopak okazał się taką cholerą, że poprzestał tylko na tym. Tym jednym wyczynem zdążył mnie tak niesamowicie nakręcić... robi to specjalnie.
- Złośliwiec - prychnęłam
- Tak jak i ty - wzruszył ramionami siadając obok mnie
Podniosłam się do pozycji siedzącej, trącając go głową w ramię. Musiałam teraz wyglądać niczym pies, żebrzący o jedzenie.
- Nie rób nawet takich oczu, wiesz, że nic Ci to nie da. - położył rękę na mojej głowię, lekko nią potrząsając
Posłałam mu mordercze spojrzenie, połączone z lekkim rozczarowaniem. Odwróciłam się do niego plecami, jednak nie mogłam tak po prostu dać mu spokój. Musiałam się o niego oprzeć, prawie zwalając go na ziemię.
- Szukasz guza?
- Jasne kochanie - odwróciłam głowę tylko dlatego, żeby pokazać mu język.
Przez chwilę siedziałam tak, udając obrażoną jednak nie wytrzymałam zbyt długo. Nie mogąc uwierzyć swojej słabości, głośno westchnęłam po czym ponownie odwróciłam się do chłopaka, wtulając się w niego. Lubiłam się przytulać, ale z nim szczególnie. Był taki cieplutki...

(Riuki?)
Layout by Hope